Skocz do zawartości

Waginator

Użytkownik
  • Postów

    234
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Waginator

  1. Kobiety mają w dupie nasze zainteresowania. Kiedyś jak im mówiłem czym się zajmuję hobbystycznie to za każdym razem widziałem niewerbalne oznaki politowania i poczucia, że marnuję czas. Teraz już nawet o tym nie wspominam. Innym razem jak zaprosiłem do siebie znajomych z ich kobietami i byłem w trakcie układania większych puzzli (inna zajawka niż wspomniana wczesniej), około 3/4 ukończone na stole, to jak pierwsi przyszli faceci to się zainteresowali, o coś pytali ile układałem itd. Jak przyszły kobiety to tylko postawiły na tym swoje torebki bez żadnego skrępowania. Najlepszym i wystarczającym hobby z perspektywy kobiety jest zarabianie pieniędzy. Bronią się jedynie aktywności, z których kobiety mają korzyści: - fotografia (aby zaspokoić próżne ego kobiety i dostarczać atencji) - podróże (w połączeniu z fotografia jak wyżej+możliwość lansowania w necie, poza tym w dzisiejszych czasach jak nie podróżujesz jesteś postrzegany jako dziwak) - gotowanie (jedzenie to najistotniejsza cześć życia kobiety zaraz po spłodzeniu dziecka i znalezieniu czada) - sporty ekstremalne (emocje i pokazanie męskości) Generalnie raczej rób co lubisz robić i nie szukaj walidacji w kobietach czy społeczeństwie. Hobby ma znikomy wpływ na powodzenie wśród kobiet.
  2. Myślę, że to zależy też od tego jaki był stan początkowy. Jeśli ktoś był zalany tłuszczem i dzięki treningowi odsłonił swoje pozytywne cechy wyglądu to może zyskać dużo. Jeśli różnica polega na trochę większym bicku to efektu nie będzie. Uważam osobiście, że sama twarz u mnie lepiej wygląda, pewnie trochę za sprawą treningu i obniżenia BF, a trochę za sprawą leczenia ortodontycznego. Natomiast dalsze obniżanie BFu nie jest już u mnie efektywne, pomijając trudności w utrzymaniu tego. Dla równowagi dodam, że jak kiedyś ładowałem kreatynę i szybko się zalałem wodą to odbiór był jeszcze gorszy. Myślę, że wygląd jest pewnego rodzaju continuum i zawsze warto trzymać się na swoim maksimum, nawet jak nie jest ono zbyt wysoko. Sprawdziłem link, ciało faktycznie ideał, ale póki jest ubrany to większego efektu nie uzyska. Niemniej uważam, że sport, jakikolwiek, każdy facet powinien uprawiać, niezależnie od jego efektu na kobiety Moje hobby raczej się nie pokrywa z hobby pań, bo jest bardzo niszowe, ale od dawna już trzymam gębę na kłódkę i o nim nie opowiadam. Kiedyś się chwaliłem, ale jak parę razy zobaczyłem minę w stylu "zrobiłbyś lepiej coś pożytecznego, zarobił jakiś pieniądz czy coś, a nie czas marnujesz" to przestałem. Werbalnie niby wszystko ok, pozorne zainteresowanie, ale niewerbalnie się to już nie spinało. Generalnie kobieta ma w dupie hobby faceta dopóki nie przynosi jej korzyści. To o czym pisałem odnosiło się przede wszystkim do kobiet <25, bo z nimi najwięcej miałem interakcji. Teraz kontakt z paniami +25 mam głównie w pracy, ale większość mężata, dzieciata i średnio 3 lata starsza. Ale dobrze mnie traktują, znacznie lepiej niż na studiach. Nawet pokusiłbym się co do niektórych o stwierdzenie, że poszłyby w tango, ale to praca, więc nie będę sprawdzał. Na kontakty poza pracą nie mam na razie czasu.
  3. Widzę, że przypominasz bardzo mnie sprzed kilku lat. Trochę spuszczę Cię na ziemię, chociaż widzę, że sam dostrzegasz jak jest - większość z tych rzeczy zastosowałem i nic się nie zmieniło. Trzymam dietę najlepszą według mojej aktualnej wiedzy, ćwiczę na siłowni (teraz kalistenika na drążkach) i biegam od 7 lat, trzymam niski BF i dość wysportowane ciało, byłem na kursie tańca (większość kobiet będzie poniżej Twoich umiejętności, a po alkoholu to one ledwo trzymają pion, a nie tańczą), gotuję sam od 5 lat, w tym 3 w akademiku, chodziłem na koła naukowe, sekcje sportowe, looksmaxxing itd. W porównaniu do czasu, kiedy tego wszystkiego nie robiłem w zasadzie nie zmieniło się NIC w relacjach z kobietami albo nieadekwatnie mało. Nie chcę Cię do tego wszystkiego zniechęcać, bo każda z tych rzeczy dała mi coś od siebie i ze wszystkiego co robiłem się cieszę, ale nie przełożyło się to w żaden sposób na relacje damsko-męskie. Gdzieś pod koniec studiów złapało mnie już zniechęcenie w tym wszystkim, spadło libido i przestałem się angażować w kontakty z kobietami, wtedy zgodnie z obiegowymi opiniami "miej wyjebane, a będzie Ci dane", "kobieta jest jak cień, jak ją gonisz to ucieka" stała się magia i miałem wianuszek zainteresowanych kobiet nic się nie zmieniło, ale przynajmniej mam czystszy umysł. Prawda jest taka, że ludzie, w tym kobiety mają w głębokim poważaniu czy sobie gotujesz, chodzisz na boks czy układasz puzzle wieczorami. Albo się kobiecie podobasz i wtedy wszystko idzie w miarę prosto, nawet jeśli Twoim jedynym zajęciem jest wbijanie poziomów w MMO albo się nie podobasz i choćbyś był panem perfekcyjnym to nic się nie zmieni. Bo w jaki sposób taniec miałby pomóc, kiedy kobieta podczas tańczenia patrzy wszędzie tylko nie na Ciebie i szuka okazji, żeby uciec? A w jaki sposób nieumiejętność tańczenia miałaby zaszkodzić jak kobieta robi maślane oczy i masz poczucie, że możesz z nią zrobić wszystko? Jedyne czego potrzebujesz do poznawania kobiet to wyglądu oraz odwagi do pociągnięcia relacji dalej jak już znajdziesz zainteresowaną kobietę. A robienie sobie checklisty co należy zrobić, żeby zdobyć kobietę jest niepotrzebnym przesuwaniem tego procesu w czasie, bo większość rzeczy, które zrobisz niczego nie zmienią. Dla pocieszenia - większość facetów, których poznałem z kobietami sobie nie radzi, a większość związków powstało na zasadzie "trafiła się zainteresowana to trzeba się jej trzymać, bo nie wiadomo, kiedy się trafi kolejna". Dzisiaj czasy na poznawanie kobiet dla przeciętniaka są ciężkie - miej tego świadomość.
  4. Z perspektywy lekarza: 1. Unikaj studentek medycyny - to kiepski materiał do relacji damsko-męskich. Poziom megalomanii i nieuzasadnionego poczucia samozajebistości wywala poza skalę. Szukaj na innych kierunkach. 2. Zapomnij, że ktoś poleci na status studenta medycyny. Jest to minimalny plus, ale w praktyce niewiele zmienia. Wiek do 25 lat rządzi się przede wszystkim presją na wygląd, a nie mglistą obietnicą dobrego statusu i zarobków za 10 lat. 3. Jak skończysz studia będzie nieco lepiej, ale też szykuj się na to, że pół dnia spędzisz w pracy, a drugie pół na dokształcaniu się w domu, więc i tak nie skorzystasz. 4. Większość moich rówieśników medyków była w czarnej dupie z kobietami, podobnie jak ja. Oceń sprawiedliwie czy koledzy z roku dobrze sobie radzą z kobietami czy nie. Moja analiza była brutalna - większość albo nie miała żadnych kontaktów z kobietami albo była w "szczęśliwych" związkach z bardzo przeciętnymi kobietami. Tak więc w mojej ocenie przedstawiasz się jako typowy student XXI wieku, któremu się z kobietami nie przelewa. 5. Skończ tę zabawę z pracą za jakieś zaskórniaki. Nikomu nie zaimponuje te kilka tysięcy. Albo pracujesz albo studiujesz, tego się ze sobą nie łączy. Roboty na studiach jest na tyle dużo, że nawet bez pracy i tak nigdy się człowiek nie wyrobi z materiałem. A później w pracy żałuje się tego wszystkiego czego się nie nauczyło. Zwłaszcza dlatego, że nie ma już czasu, żeby to nadrobić. Zresztą widzę poziom studentów z tej drugiej perspektywy - i to jest żałosne. Nie rób sobie i swojej grupie zawodowej wstydu.
  5. Opuszczałem swoją strefę komfortu przez ostatnie 6 lat studiów i żałuję tylko jednej rzeczy - że nie opuszczałem jej jeszcze bardziej. Wychodzenie ze strefy komfortu rozwija i to bardzo. Patrzę na samego siebie sprzed pójścia na studia i widzę kompletnie innego człowieka. Nie chciałbym wracać do tamtego okresu. Cieszę się z tego co osiągnąłem i czuję się zmotywowany kolejnymi planami opuszczania komfortu.
  6. Tak to już bywa, że szukamy źródła naszych niepowodzeń w tym czego nie mamy i mieć nie możemy. Niski powie, że wzrost jest najważniejszy, brzydki, że twarz, chudy stwierdzi, że na zrobiony kaloryfer każda ma mokro, a biedny, że laski lecą na hajs. Introwertyk powie, że liczy się gadka i wewnętrzna energia. Nie znam ludzi, którzy posiadają wszystkie powyższe zalety, znam za to wielu wysokich, względnie przystojnych, przypakowanych albo bogatych lub też bardzo ekstrawertycznych/otwartych, którzy sobie z kobietami nie radzą lub są w związkach z laskami, których nawet na ONS bym nie rozpatrywał. Dla równowagi znam też ludzi biednych, niskich, skrajnie chudych lub z brzydką twarzą, którzy są/byli w związkach z laskami 8-9/10. Liczy się całokształt i liczebność próby. Dotyrany chad, który siedzi w domu i klepie posty na forum nie będzie miał więcej kobiet niż przeciętniak, który jest aktywny społecznie i poznaje miesięcznie 50 kobiet. W końcu i jemu coś się trafi, kwestia prawdopodobieństwa.
  7. Waginator

    Zakupowy szok cenowy

    Od września poprzedniego roku spisuję ceny z paragonów prawie wszystkich produktów jakie kupuję w Biedronce, warzywniaku i piekarni. Nie zauważyłem póki co znaczącego wzrostu cen, poza warzywami, które co roku na zimę wzrastają (zwłaszcza pomidory i papryka, pomidory w zimie są też de facto niejadalne). Spodziewam się, że w czerwcu jak pojawią się polskie to ceny spadną, pomidory już tanieją, bo pojawiły się polskie szklarniowe. Poniżej spis wybranych produktów, które kupowałem, pierwsza cena to cena z września 2020, druga cena to maj 2021: Biedronka: (na większość z tych produktów są promocje do nawet 40% taniej, można zrobić zapasy, w ciągu pół roku na promocjach i zapasach oszczędziłem szacuję, że z 500 zł) - banan 4,85/4,99 - cebula 2,49/3,99 (duże wahania cenowe w ciągu roku 2,49-3,99 zł) - czosnek 1,99/1,99 - filet z dorsza 16,99/16,99 - jabłka 3,99/3,49 - kasza gryczana 2,69/3,49 - makaron brązowy 2,99/2,95 - masło 200g 4,49/4,99 - mleko 2,69/2,69 - olej 4,99/4,99 - orzechy 300g (gorszej jakości) 14,99/14,99 - orzechy 180g (lepszej jakości) 12,49/12,49 - papryka 9,99/nie kupuję - pesto 4,49/4,79 - przyprawy 1,59/1,69 - pietruszka zielona 1,49/1,79 - płatki owsiane 2,39/2,29 - woda mineralna 0,99/0,99 - pomidor zwykły 4,99/nie kupuję - pomidor malinowy 7,99/nie kupuję - ryż brązowy 2,39/2,39 - jogurt 1,49/1,49 - soczewica 3,49/3,99 - tofu 3,95/3,99 Warzywniak: (ceny w większości są znacznie wyższe niż w markecie, średnio o 50%, ale dość stałe) - cebula 2,50/3,30 - kapusta kiszona 7,90/6,90 - pietruszka zielona 2,20/2,10 - pieczarki 9,90/9,90 - ziemniaki 1,50/1,50 Piekarnia: (sieciówka, w innych ceny są dużo wyższe) - chleb razowy 3,80/3,90 - chleb białkowy 5,50/5,60 - bułka zwykła 0,69/0,72 Moje przeciętne wydatki na żywność to miesięcznie 500-600 zł przy diecie około 3500 kcal, więc gdybym był kobietą zmieściłbym się pewnie w 300 zł (i przepierdolił resztę na ciuchy i perfumy). Całkowicie wykluczyłem z diety słodycze, produkty wysokoprzetworzone i gotowce, więc nie wiem jak ceny się tam kształtują. Bez wątpienia ceny wzrosły na nieruchomościach w moim mieście - od września szacuję, że o jakieś 1000-2000 zł/m2.
  8. @darktemplar Oby, chciałbym, żeby to miejsce było skupiskiem rozwoju i motywacji, ale opartej na faktycznych doświadczeniach, niż bajkopisarstwie lub wydumanych teoriach mających średnie pokrycie w rzeczywistości. Nie studiowałem na polibudzie, tylko na medycznym - opinie o polibudzie są od znajomych, z którymi mam stały kontakt. Aczkolwiek opis ludzi introwertycznych (z dużą dozą megalomanii) też pasuje do mojej uczelni. Nie mam natomiast żadnych kontaktów z ekonomem, ASP czy wydziałem teologicznym, więc nie wiem co się tam wyrabia ;>
  9. @zychu Nie odnoszę się w tamtym poście do konkretnej osoby. Widzę tutaj na forum mocny podział na 2 grupy - osoby, którym się w ogóle nie powodzi z kobietami, a i życie jakoś bez wzlotów im upływa, często przy ich postach można znaleźć wzmianki o chadach, szczękach i takich tam. Oraz druga grupa, która miała masę kobiet w każdym wieku, chwali się, że je zdobywała to tu, to tam, a przy okazji czego to w życiu nie robiła. I pewnie większa część tych osób pisze prawdę (albo z grubsza prawdę), bo nie jestem zwolennikiem, że "nie da się", ale czytając kilka takich postów od różnych osób zaczynam poddawać wątpliwość, że jest tutaj takie nagromadzenie ludzi sukcesu, zwłaszcza jak się w codziennym życiu takich osób nie zna.
  10. Stosowałem nauszniki, ale po godzinie jest już gorąco w uszy. Z drugiej strony próbowałem stopery, ale też po godzinie tak gniecie w przewód słuchowy, że trzeba wyciągnąć, stosuję tylko do zaśnięcia w przypadku hałasu. Ciekawe jest połączenie, które niegdyś stosowałem - stopery + nauszniki. Poza wibracjami, które przenoszą się drogą kostną nie słyszysz absolutnie nic Mieszkałem w akademiku w pokojach 2-3 osobowych, więc powinienem być przyzwyczajony (dzięki temu poznałem taki wynalazek jak stopery), ale co innego wstawać na 9 na zajęcia 3-godzinne, gdzie można się kimnąć podczas seminarek albo udawać, że się słucha, a co innego wstawać do roboty i coś ogarniać przez pół dnia.
  11. Jak byłem w liceum jeden z nauczycieli (30-35 lat, południowa uroda, duża charyzma) był legendą wśród nastolatek i każda chciała mieć z nim zajęcia. Parę razy słyszałem, że korepetytor z angielskiego (35-40 lat, żonaty) to niezłe ciacho i chętnie by go "schrupały" (to nie były patuski, a bardziej szare myszki). Z wiarygodnego źródła słyszałem też o nauczycielu akademickim, którego hobby było ruchanie studentek. No i jedna z koleżanek z akademika (21 lat) była w związku z typem na oko 35 lat, niezbyt urodziwym. Myślę, więc że się jak najbardziej da, aczkolwiek trzeba mieć szeroki dostęp do kobiet w tym wieku i coś sobą reprezentować. Natomiast co do bajkopisarstwa za każdym razem jak czytam to forum to czuję się jakbym w jakimś innym świecie żył. Kompletna degradacja społeczna, kobiety walą się z każdym, najchętniej z zagraniczniakami, a ogarnięcie seksu jest proste jak posmarowanie bułki masłem. Przeciętny użytkownik trenuje 4x w tygodniu, uważa, że 10k miesięcznie to śmieszne pieniądze, ma już 2 albo nawet i 3-cyfrowy przebieg, często z jakimiś 20-tkami, do tego wszechstronna wiedza na różne tematy oraz hobby, a na deser nastuka jeszcze kilka postów dziennie. Tymczasem z moich doświadczeń, po mieszkaniu 6 lat w akademiku: - większość facetów do 25 rż. ma ogromne problemy z ogarnięciem sobie kobiety, z 70% miała seks z 1-2 kobietami w związku i na tym się kończy, rekordzista, którego znam - 7 kobiet, z czego 5 onsy, znam też paru prawiczków w wieku 25-26 lat i nie są to piwniczaki - na wszelkich imprezach, w koedukacyjnych kiblach czy prysznicach parki były rzadkością, większa szansa, że spotkasz kogoś kto wali konia (serio) niż grzmocącą się parę - w większości związków, które tam poznałem seksu nie było lub był bardzo rzadko, większość moich związków też tak zresztą wyglądała - polki nie puszczały się z zagraniczniakami, były całe 2 piętra erasmusów, nikt tam nie chodził, oni imprezowali oddzielnie, my oddzielnie, nikt nam kobiet nie odbijał, kilka metrów od mojego pokoju mieszkali arabi, kawałek dalej gość z chile - nie widziałem żadnych schadzek napalonych studentek na śniadego kutasa, znam jedną parę z arabem i to kobieta 4/10 - znajomi inżynierowie zarabiają na rękę 3-5k, większość albo mieszka z rodzicami albo jest gołodupcami, bo wydają cały hajs na wynajem mieszkania lub spłatę wieloletniego kredytu na mikrokawalerkę Tak więc czytając opowieści wielu osób na forum zastanawiam się czy tu naprawdę są tak wybitne jednostki, które tak wiele różnych rzeczy w życiu osiągnęły (z czego niektóre pojedyncze są nieosiągalne dla większości facetów) i spotkało tyle wyuzdanych kobiet w swoim życiu czy może ja (i moi znajomi, którzy mają podobne wnioski po innych kierunkach) przez cały okres studiów żyłem w jakiejś bańce i ze złymi ludźmi się zadaję. A tak btw @zychu podziwiam, że jesteś w stanie wytrzymać ze studentami w mieszkaniu. U mnie z każdym rokiem tolerancja na ludzi się zmniejszała i nie wyobrażam sobie przy ustawionym życiu i codziennym wstawaniu o 6-7 rano tolerować krzątania się ludzi po nocy w kuchni, korytarzu i imprez, bo "on jutro zajęć nie ma w planie".
  12. @maroon Wiem, na razie wypowiadam się o objawach bezpośrednio po szczepieniu, na ewentualne skutki długoterminowe przyjdzie jeszcze czas.
  13. Zaszczepiłem się 2 dni temu. Byłoby wcześniej, ale szczepionki się skończyły i nas odesłali. Generalnie kolejki przez cały dzień, naliczyłem się średnio 40 osób w kolejce, ja stałem 1,5 godziny przy 3 funkcjonujących stanowiskach do szczepienia. Samo szczepienie ledwo wyczuwalne - pobranie krwi jest znacznie bardziej bolesne. Po szczepieniu dostaje się karteczkę, że otrzymało się pierwszą dawkę. Prawie wszyscy się od nas zaszczepili. Ze zgłaszanych objawów niepożądanych każdy zgłaszał bolesność ręki przez 1-2 dni, nikt nie zgłaszał jakichś objawów ogólnych. U mnie - ból ręki rozpoczynający się po 3 godzinach od podania dawki ze szczytem nasilenia rano następnego dnia. Teraz już prawie nie boli. Oprócz tego słabość do następnego dnia i krótki epizod gorączki na wieczór. Teraz już czuję się dobrze.
  14. @lew22 Cena warunków jest zależna od ilości ECTS przypisanych do danego przedmiotu. Na początku studiów podpisujesz umowę ile jest warty 1 punkt ECTS. Jak zaczynałem to było około 500 zł, teraz o ile wiem jest więcej. Nie można tego obniżyć. Ile osób jest na warunkach pewnie zależy od uczelni, u mnie najwięcej warunków było z anatomii (100 osób - 1/3 roku), biochemii, farmakologii. Z innych przedmiotów raczej niewiele. Trzeba się też postarać o warunek tzn. są 3 podejścia do egzaminu i dopiero jak wszystkich nie zdasz to poprawiasz przedmiot. Chemii prawie w ogóle nie ma, większość studiów to wykuwanie różnorakich informacji. Materiału do zrozumienia jest naprawdę niewiele. Jak po 5 latach od studiów nie zrobisz stażu to musisz przystąpić do egzaminu sprawdzającego - nie tracisz możliwości wykonywania zawodu, a tytuł lekarza masz dożywotni, bo to jest tytuł ze studiów - odpowiednik magistra. 100 stron dziennie też się zdarza, ale książka książce nierówna. Jednej książki przeczytasz 10 stron na godzinę, a innej 40 w zależności od czcionki, ilości obrazków i trudności materiału. Nie ma sensu patrzeć na trudność książek do interny czy pediatrii, bo to ostatnia część tych studiów. Przez pierwsze lata są przedmioty, które mają sprawić, że te książki będą zrozumiałe. I faktycznie są, inna sprawa na ile przyjemne jest ich czytanie nawet ze zrozumieniem. Człowiek się do wszystkiego przyzwyczaja, zwłaszcza jak nie ma lepszych alternatyw.
  15. Ah, samo życie. Te pasjonujące tańce w których kobieta patrzy w bliżej nieokreśloną przestrzeń za twoją głową i nie raczy nawiązać kontaktu wzrokowego nawet przez ułamek sekundy, choćby przy powitaniu i pożegnaniu. Mniej więcej dlatego, że podryw w klubie wygląda mniej więcej tak atrakcyjnie jak to opisałeś, czyli że panny mają na ciebie srogo wyjebane już od dawna nie chodzę. Niemniej na około 10 razy, kiedy byłem 1 raz mi się udało. Pozostałe 9 to jak opisałeś, latanie od kobiety do kobiety, proszenie się o taniec i jakieś dziwne ruchy, żeby sobą kobietę zainteresować. Gdy już się przejdzie przez cały parkiet i ogarnie, że z całego klubu żadna kobieta nie jest zainteresowana to wraca się do znajomych i praktykuje gejowski taniec w kółeczku. Ta taktyka nigdy się nie sprawdziła. Natomiast ten jeden raz był zupełnie inny. Po pierwsze trafiliśmy na jakiś mocno wyludniały klub, co jak teraz myślę mogło mieć znaczenie. A po drugie jeszcze nim dobrze wszedłem na parkiet złapałem kontakt wzrokowy z jedną dziewczyną na nim, która dodatkowo od czasu do czasu się uśmiechała do mnie. Nie podchodziłem od razu, spędziłem jeszcze trochę czasu ze znajomymi, a ona usiadła z koleżankami w loży. Chwilę później po prostu podszedłem i się spytałem czy chce zatańczyć, bez problemów się zgodziła i dalej już gładko szło. Wprawdzie teraz już nie chodzę, ale gdybym chodził to wszedłbym do jednego klubu, ogarnął w ciągu pół godziny czy widzę jakiekolwiek zainteresowanie, jakiekolwiek sygnały niewerbalne zainteresowania, chociażby jakikolwiek kontakt wzrokowy. Jak nie to zmiana klubu. Podbijanie do kobiet w takich niesprzyjających warunkach to jak dla mnie tylko grindowanie sobie samooceny w dół i wzrost niezadowolenia. Podbijanie do wstępnie zainteresowanych kobiet to w zasadzie sama przyjemność. Nigdy nic nie osiągnąłem przy braku oznak zainteresowania (tzn. nigdy nie zmieniłem początkowej oceny mojej osoby przez kobietę), za to bardzo często przy wstępnych oznakach szło dość dobrze. Wypatruj raczej okazji niż rób masówkę.
  16. @Tornado Jeśli myślę o tej samej osobie to została ona zgłoszona do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej za wpis o tym, żeby pacjenci zakażeni nie podlegali obowiązkowej izolacji. Dużo jest teraz zgłoszeń przeciwko lekarzom o zakaz reklamy, łamanie tajemnicy lekarskiej i inne sprawy. Strach cokolwiek publikować pod własnym imieniem i nazwiskiem.
  17. Jak ktoś lubi to spoko. Jednak wiele osób oszukuje się, że lubi, a tak naprawdę chodzą tam w naiwności "może tym razem się uda". Albo jeszcze lepiej, gadają jak tam jest super i fajnie, żeby stworzyć wrażenie człowieka zabawowego i społecznego. Moi znajomi właśnie pod to podpadali, a nie wyglądali na miejscu, żeby się dobrze bawili (co mnie akurat nie dziwi, bo ciężko się dobrze bawić jak żadna kobieta na ciebie nie spojrzy). A najlepsi są ci co stwierdzają, że w klubie wszystkie kobiety są łatwe, z tych mam największy ubaw. Nie wiem czemu, ale pamiętam, że od lat chodziła opinia, iż w klubach jest bardzo łatwo o kobietę i o seks i niektórzy ciągle ją powielają.
  18. @lew22 1. Często tak, ewentualnie pomierzysz ciśnienia i pogadasz sobie z pacjentami. Nic szczególnie ambitnego. 2. Cynizm i obojętność. Generalnie po całym ogromie dziwnych, nieracjonalnych czy idiotycznych decyzji, nierzadko podejmowanych w ostatniej chwili, a także kompletnego nieposzanowaniu czasu studenta wyrobiłem sobie postawę, że nic mnie już nie zaskakuje i wszystko przyjmuję ze spokojem. Najbliższy egzamin będziemy pisać przez 4 godziny w maseczkach i rękawiczkach bez możliwości jedzenia, picia i pójścia do toalety? Ok. Państwo załatwiło za mało miejsc na egzamin w moim mieście, więc muszę jechać na niego kilkaset kilometrów? Ok. Mam jechać po raz kolejny 100 km do dziekanatu, bo jak przyszedłem to nikogo nie zastałem? Ok. Mówisz, że kończysz związek, bo cośtam? Ok. Po styczności z całą masą absurdów człowiek sobie uświadamia, że w zasadzie prawie na nic nie ma wpływu i wyrabia sobie bardzo duże pokłady obojętności. A ogromna sprzeczność pomiędzy tym co jest na papierze, a tym co w rzeczywistości tylko pogłębia wrażenie, że to wszystko jest z tektury i że "jakoś to będzie", ale jak to w zasadzie nie zależy od ciebie. Ale nie będę się wypowiadał za innych, bo nie siedzę w ich głowach. To co się najbardziej rzucało w oczy to poczucie nieprzygotowania do zawodu wprost proporcjonalne do aktualnego roku studiów. Te studia w najlepszym przypadku przygotowują teoretycznie, a nie praktycznie. 4. To nie te czasy, żeby kogoś wyrzucać. Jak nie zdasz przedmiotu to wnosisz opłatę i go poprawiasz na kolejnym roku. Ewentualnie jak uważasz, że sobie nie poradzisz to powtarzasz rok tylko z tym przedmiotem. Problemem mogą być co najwyżej opłaty z tym związane - w związku z wysoką ceną ECTS poprawa przedmiotu to koszty rzędu 5-10 tysięcy. Nie znam chyba nikogo kto zrezygnował. Jedna osoba po 3 roku wzięła rok dziekanki i poszła na ekonomiczny, ale nie znam jej motywów ani dalszej historii.
  19. @MrSadGuy To co opisujesz to klubowa rzeczywistość dla 90% facetów. Kilka lat temu byłem ze znajomymi w pewnej wakacyjnej miejscowości znanej z klubowego życia. Koledzy oczywiście podjarani ile to lasek nie będzie, ruchanie i nie wiadomo co jeszcze. Przez tydzień codziennego chodzenia na kluby z całej naszej 4 (a przez kilka dni 6) tylko ja "wyrwałem" jedną dziewczynę 4/10 i do jednego kolegi podczepiła się jakaś patusiara 3/10. A tak codzienna rzeczywistość - zlewki, całkowita niewidzialność. W zasadzie za ten hajs co tam wydaliśmy to każdy miałby gwarantowane 2-3 numery z prostytutką. Po tym wyjeździe kolegów trochę otrzeźwiło i do klubów od tamtego czasu więcej nie poszliśmy. Generalnie kluby to dla przeciętnego faceta jedno z najgorszych miejsc do poznawania kobiet - tracisz czas (z reguły cały wieczór), zdrowie (alkohol), pieniądze (alkohol, wejściówka, szatnia), samoocenę, a niekiedy ryzykujesz zdrowiem i życiem (pobicia nie są jakieś bardzo rzadkie). I z reguły finał jest ten sam - "No cóż narąbany wróciłem do domu i tyle". Swoją drogą nie znam osobiście żadnego faceta, który miał seks czy choćby loda z laską z klubu. Już ja byłem chyba najbliżej, ale brak doświadczenia zrobił swoje. Z portalami randkowymi doświadczenie mam raczej krótkie i małe - na sympatii siedziałem z miesiąc zaraz po liceum. Dostałem 3 "oczka" czy co to tam wtedy było - jedno od jakiejś kobiety 1/10, jedno od ładnej dziewczyny, która mieszkała 50 km dalej, której się najwyraźniej nudziło, bo rozmowa była tak bardzo "zabawiaj mnie misiu", że po kilku dniach zrezygnowałem. Z ostatnią na nieszczęście się spotkałem i moje obawy z tego co widziałem na zdjęciach się sprawdziły - przez kolejną godzinę spaceru błagałem w myślach, żeby nie spotkać nikogo znajomego (na szczęście się udało). Po tym skasowałem konto, zresztą i tak już chyba nie było nikogo więcej z moich okolic. Na tinderze wrzucając moją jedną najlepszą fotę, którą miałem zdobyłem przesuwając wszystko w prawo w 10 dni 14 par i stwierdziłem, że to nie ma sensu i usunąłem konto. Jak się nie ma powodzenia na co dzień to tym bardziej nie będzie się mieć powodzenia na tych portalach czy też w klubach. Strata czasu i pieniędzy.
  20. @lew22 Rezydent prowadzi sam pacjentów i ma nad sobą opiekuna. To jest generalnie część wspólna wszystkich rezydentów, a szczegóły zależą od zaangażowania opiekuna, miejsca wykonywania specjalizacji (szpital powiatowy/akademicki) i rodzaju specjalizacji i podejścia dyrektora. Można trafić tak, że będziesz konsultować pacjentów z opiekunem i opiekun będzie szkolił w zakresie różnych umiejętności, a może być tak, że opiekun ma cię w dupie (do niedawna zaszczyt bycia opiekunem był za darmo, teraz za 500 zł/mies), a dyrektor po niedługim czasie od rozpoczęcia pracy wysyła cię np. na samodzielny dyżur na oddziale intensywnej terapii kardiologicznej albo oddział patologii ciąży, gdzie trafiają najcięższe przypadki. Bardzo dużo zależy od szczęścia. Wakacyjne praktyki? Znowu wszystko od szczęścia zależy na jakiego opiekuna trafisz. Jako, że opiekun z tytułu przyjęcia cię na praktyki nic nie ma to z reguły gówno robisz albo wypełniasz papierki. Większa szansa, że w szpitalu powiatowym się czegoś nauczysz. Zresztą domyślam się, że praktyki wakacyjne to iluzja na wszystkich kierunkach w Polsce. Albo szerzej, że całe szkolnictwo w Polsce to iluzja. O ile pamiętam to progi punktowe w poszczególnych rekrutacjach w miastach były wypisane w jakimś temacie na forum biolog.
  21. @SzatanKrieger Tak jak wyżej, jest luka w prawie i osoby bez uprawnień zajmujące się medycyną alternatywną są prawie całkowicie bezkarne, chyba że kogoś swoimi metodami zabiją. Dla lekarza jak ktoś zadecyduje się złożyć pozew to odpowiedzialność karna, cywilna i zawodowa z możliwością ograniczenia lub utraty prawa wykonywania zawodu włącznie. Tak więc to wszystko to stąpanie po grząskim gruncie, chcesz czuć się bezpiecznie to robisz jak w książkach napisano. A, że ostatnio przeszła zmiana w KK, że za błąd medyczny w domyśle jest kara pozbawienia wolności to tym bardziej trzeba się pilnować co się robi i postępować dokładnie według wytycznych. Inną sprawą jest, że często według wytycznych nie można postępować, bo nie ma czasu, nie ma pieniędzy, nie ma możliwości itd. Nie jestem przekonany czy takie pozwolenie jest wiążące. W szpitalach faktycznie podpisuje się oświadczenia o leczeniu eksperymentalnym (głównie w onkologii) jak wszystko zawiedzie, ale to też nie znaczy, że można pacjentowi podać cokolwiek. Nie jestem pewny czy nie trzeba mieć do tego zgody komisji bioetycznej. @aceace94 Wiem, z jakiegoś powodu stawki mocno wzrosły w POZ i jest to teraz mocno kuszące. Natomiast bałbym się inwestować w rodzinną i w ogólne specjalizacje, bo nadciąga fala absolwentów i przy limitach na specjalizacje szczegółowe będą oni wypełniać właśnie POZ, NPL i izby przyjęć (taka zresztą jest idea zwiększenia limitów przyjęć na studia). Zresztą jedna zmiana w przepisach, że przychodnie nie dostaną z góry pieniędzy na pacjenta, który do przychodni nie chodzi i rodzinni są ugotowani, a stawki spadają drastycznie. Ryzykowny interes, aczkolwiek przez najbliższe kilka lat faktycznie zarobki będą wyższe niż to co normalnie dostaniesz w szpitalu.
  22. @lew22 1 Jak oceniasz ciekawość studiów, czy są tak bardzo trudne? Jw, pierwsze 2-3 lata dość trudne, ale moim zdaniem ciekawsze. Później już nikogo to nie obchodzi, więc jest łatwo, ale z drugiej strony klepiesz jakieś schematy postępowania, które i tak wiadomo, że się za kilka dni zapomni. Prześlizgnąć się przez studia jest względnie łatwo po pierwszych latach, ale brak nauki będzie miał swoje konsekwencje, patrz punkt 4. 2 Na ile oceniasz koszty podręczników? Jak będziesz korzystał z biblioteki i kserówek to zmieścisz się w 2000 za całe studia. 4 Jak wygląda sytuacja z dostaniem się na konkretną specjalizacje? Czy jest super trudno dostać się na konkretną. Na jakie specjalizację dostać się najłatwiej, natomiast na jakie najtrudniej? Najtrudniej na te, gdzie można pracować prywatnie i są względnie wysokie zarobki i dobre warunki pracy. Na dermatologię, endokrynologię, gastro przyznawane jest rocznie kilkanaście rezydentur. W praktyce oznacza to, że w województwie jest zwykle 0-1 miejsce na te specjalizacje. Dostaje się na nie <5% lekarzy z najwyższym wynikiem egzaminu. To dla tego aspektu warto zapieprzać przez całe studia, a potem staż. Reszta musi się zadowolić miejscami głównie w publicznych placówkach - interna, rodzinna, ratunkowa, chirurgia i ich podspecjalizacje. Warunki pracy często gówniane, praca stresująca, pacjenci nieprzyjemni, a zarobki wyraźnie niższe niż w prywacie. 5 Co myślisz o wzroście i perspektywie wzrostu zarobków w najbliższych latach? Jak pisał kolega wyżej stawki za dyżury w szpitalach powiatowych i NPL to 80-120 brutto za godzinę. Natomiast są takie wysokie w dużej mierze dlatego, że mało kto ma ochotę tam pracować. To się zmieni, bo jak pisałem, rząd zadbał o wzrost liczby absolwentów, głównie po to, żeby zasilili oni takie placówki. Przy wzroście liczby absolwentów o 50% i tej samej ilości miejsc na wąskie specjalizacje nieuchronnym jest, że pójdą oni właśnie na powiatową internę i obniżą stawki. Dlatego zarabiać będą dobrze głównie wąscy specjaliści w prywatnych placówkach, czyli kilkanaście procent lekarzy. 8 Ilu twoich kolegów wyjeżdża za granicę i jakie są różnice w zarobkach za granicą? W Niemczech są stałe tabele zarobków dla wszystkich lekarzy i możesz taką znaleźć dość szybko w internecie. Dodaj +1500 euro za dyżury i podziel wynik na pół i będziesz miał zarobek na rękę lekarza w Niemczech. Taką opcję radziłbym tylko przy odpowiednim charakterze i umiejętności "radzenia sobie". Podobno robienie specjalizacji w Niemczech do takich przyjemnych wcale nie należy. To tak nie działa. Ciężko mówić o marzeniu bycia lekarzem jak się nie ma pojęcia jak ten zawód wygląda i żyje się jakimiś ideałami, zasłyszanymi opowieściami i obejrzanymi filmami. Pamiętam jak na pierwszych dwóch latach wszyscy byli podjarani zarówno wizją zawodu jak i zarobków. Z kolejnymi latami gównianego kształcenia, pesymistycznych historii uczących nas lekarzy i widokiem na to jak to wygląda od środka ten odsetek drastycznie zmalał, a w zasadzie nie znam nikogo kto by z zachwytem patrzył w swoją przyszłość lekarską. Co też dało wyniki w przeprowadzonej kilka lat temu ankiecie wśród studentów, że 75% ocenia studia gorzej niż przed rozpoczęciem, 35% ma syndromy wypalenia zawodowego, a 30% nie wybrałoby tych studiów po raz drugi. Bo tak naprawdę lekarz nie jest od tego, żeby z zaangażowaniem i poświęceniem pomagać pacjentowi tylko jest wyrobnikiem, który ma przerabiać taśmowo pacjentów, żeby ten system się trzymał. Dostaniesz umówionych 50 pacjentów na dany dzień i albo ich przerobisz w 10 minut na osobę albo będziesz tam siedział w pracy do 20 aż ich wszystkich ogarniesz. Spytasz o najistotniejsze rzeczy, wypełnisz dokumentację, żeby chronić swoją dupę i do widzenia. Nie ma czasu ani chęci, żeby się zagłębiać w historię pacjenta. W publicznych placówkach duża część pacjentów to niziny społeczne, alkoholicy i roszczeniowcy, którzy wiedzą lepiej od lekarza czego potrzebują. A wszelkie zalecenia są jak kulą w płot - 30% pacjentów przestrzega zaleceń, 10% zmienia swój styl życia. Lekarze nie mogą być rozliczani z efektów, bo pacjent zwykle przychodzi już z wypracowaną chorobą, a działania lekarskie to minimalizacja szkód. Zresztą jw. zmiana stylu życia nie, bo to zbyt wymagające, tabletki nie, bo szkodzą. Kolejna sprawa to schematy leczenia, nie ma tu żadnego miejsca na indywidualne podejście, masz jasno określone co użyć, w jakiej dawce i w której linii leczenia, a jak sobie pozwolisz na samowolkę, bo przeczytałeś o leczeniu Hashimoto dietą to później będziesz się tłumaczył prokuratorowi, czemu nie postępowałeś zgodnie ze standardami. I masa innych smaczków w postaci procedur, rozliczeń z nfz, papierologią etc. A później czytasz na internecie o konowałach, sprzedawczykach, tabletkarzach itd. Skąd ma o tym wszystkim wiedzieć osoba, która o medycynie wie tyle co zasłyszała i to nie od lekarzy? Marzyciel i pasjonata szybko dostanie w dupę od systemu. Z perspektywy lat ten kierunek poleciłbym nie idealistom, a osobom o twardym charakterze, dużej odporności na stres, z odpowiednim podejściem do ludzi. Bardziej psycho/socjopatom niż wrażliwym introwertykom. Sam teraz ostro zapierdalam z nauką, bo chciałbym być w tych 5%, żeby być przynajmniej na obrzeżach muszli klozetowej niż w samym środku zatkanego gównem spływu systemowego.
  23. @lew22 Zarobki są mocno zróżnicowane - możesz zarobić kilkanaście tysięcy, ale są też lekarze z zarobkami 4 tysiące. Zależy od tego gdzie pracujesz i jaką masz specjalizację. Tak jak pisałem, niedługo rynek zaleje masa absolwentów lekarskiego przy zapewne ograniczonych miejscach specjalizacyjnych, co oznacza w praktyce, że bez posiadania wąskich specjalizacji z możliwością przyjmowania prywatnie (a na te jest sporo chętnych) może się okazać, że te 5 cyfrowe kwoty do momentu ukończenia przez Ciebie studiów okażą się abstrakcją. W każdym razie nastaw się, że będziesz miał bardzo dużo do roboty, jeśli chcesz coś osiągnąć w tym zawodzie, a nie zasilić grono sfrustrowanych.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.