Czołem! Ostatnio parę ciekawych sytuacji się wydarzyło. W sumie to się dość konkretnie za siebie wziąłem, mimo, że tragedii nie ma, biegam, ćwiczę, dieta i powoli widać efekty. Ze dwa dni temu ta dziewczyna powiedziała mi, że schudłem i że zastanawia się co, a raczej KTO mnie do takich działaś motywuje. Wiecie, z takim uśmieszkiem, jakby doskonale znała odpowiedź. Ja jej odpowiedziałem, że kupiłem za małe spodnie i chce się do nich dopasować.
Dzisiaj rano dość ostentacyjnie obchodziła się z tym, że pisze do niej taki "mega śmieszny i miły koleś" i miała pół dnia nos wsadzony w telefon. Od jej koleżanek wiem, że to tylko dobry kolega. Jej dobra kumpela powiedziała mi jeszcze jedną rzecz dzisiaj, bo jakoś tak wtrąciłem w rozmowie, że co ona tak dzisiaj w ten telefon wpatrzona, chwile o niej pogadaliśmy i w pewnym momencie ona mówi: "Agata jest sama, ty jesteś sam, jak ci się podoba, to bierz się za nią." Więc to powoli czas na jakieś konkretne ruchy z mojej strony, bo chyba nie mogę mieć dłużej na nią wywalone, skoro jakiś inny fagas się koło niej kręci.
I jeszcze jedno, dzisiaj pod koniec dnia dostała zlecenie od szefa, że ma policzyć jakieś tam pierdoły związane z konstrukcją maszyn. Ona tak średnio się na tym zna, a że siedziałem z boku to zajrzałem co tam ma. Dla mnie to jest 10 minut roboty i przyszła, żebym jej pomógł, że możemy się nawet u niej spotkać i przy tym posiedzieć. Zacząłem się trochę z nią droczyć, że co będę z tego miał, że może mi jakiś obiad ugotuje itp. Ostatecznie nie dając jej żadnej jednoznacznej odpowiedzi, czy pomogę czy nie - powiedziała, że se w necie poszuka. Wiem, że nie znajdzie.
Jako o wiele bardziej doświadczeni, co myślicie? Jak to można zinterpretować? I jak to dalej rozegrać?