Skocz do zawartości

kagar

Samice
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

1 obserwujący

O kagar

  • Urodziny 24 Sierpnia

Profile Information

  • Płeć
    Kobieta
  • Miejscowość:
    Katowice

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia kagar

Kot

Kot (1/23)

6

Reputacja

  1. Moje błędy w tym wszystkim? Te, o których wiem to: - za dużo wiary w zmianę - jutro będzie lepiej (co robiła wówczas podświadomość wie pewnie każdy z Was) - nuda - to prawda bo należę do osób, które szybko się nudzą. Jednak kto tak nie ma jeśli wyręczany jest w czymś co chce zrobić samemu z pewnym czasem odpuszcza? Kto z Was tak nie ma jeśli rzuca pomysłem i spotyka się z odmową. - brak zrozumienia dla tego jakim chujem może być druga osoba - brak akceptacji do obrażania innych bliskich mi ludzi przez osobę, która też jest bliska - zamknęłam się w sobie co spowodowało stan depresyjny, brak chęci rozmowy - bo przestałam ładować swoje wewnętrzne baterie tym co mnie otacza i co zawsze sprawiało mi radochę. Tak było. Teraz jestem mądrzejsza o to co pisał Marek. "Ślub miał dać szczęście (...), a tu jest jeszcze gorzej niż dawniej. Kobieta ma wtedy dwie możliwości. Może uznać, że wszystko w co wierzyła, a więc że ślub daje szczęście na wieki, to kłamstwo, a może też wygodnie uznać, że jej mąż nie jest tym jedynym." Czy parafrazując Marka rozwód nie jest lepszym wyjściem niż żyć z kimś tylko w imię złożonej przysięgi? Po ponad już dwóch miesiącach pracy nad sobą, wiem, że nie akceptuje ludzi, którzy zostawiają gówna na wycieraczce prowadzącej do mojej podświadomości, którzy ciągną w dół a widząc książki o tematyce samodoskonalenia drwiąco się uśmiechają bo przecież to fanaberia, a ludzie się nie zmieniają (średnio co 7 lat wymieniamy wszystkie komórki). Dla takich ludzi za chuja nie ma miejsca w moim życiu bo jak mówi Michał "Kiedy nie ma relacji lub relacja jest pseudorelacją zagracasz swoje życie i zamykasz dostęp innym wartościowym osobą". Wiem, że na tą samą sytuację każdy może mieć inne spostrzeżenie (Wy również) i każdy będzie miał rację ponieważ punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i na każdą sprawę można spojrzeć z wielu perspektyw. Właśnie dlatego dziękuję za Wasze opinie ale to moje życie i to ja podjęłam decyzję, a teraz mam zamiar iść dalej aż do celu. Jestem pogodzona z tym kim byłam, jestem pogodzona z moją podświadomością. Pora zamknąć rozdział życia, który wiele mnie nauczył i iść dalej.
  2. @SLV dobra duszka pojawiła się pierwszy raz końcem lutego 2016 a później ponownie dopiero dwa miesiące temu. A co się stało, że dwa lata po ślubie bańka prysła tak do końca nie wiem. Dwa lata po ślubie skończyłam swoje ostatnie studia, a on przerwał swoje (po raz drugi i już do nich nie wrócił). Później powoli zaczynały się problemy finansowe a my zaczęliśmy się oddalać. O ile początkowo miałam siłe walczyć, to po którymś razie wysłuchiwania wrzasków zaczęłam budowanie muru nie tylko by odgrodzić się od niego ale tak naprawdę od wszystkich bo w głowie kotłowała się myśl "a co jeśli znowu mu się nie spodoba to, że coś ruszyłam by posprzątać lub zagadałam do osoby która jemu nie będzie odpowiadać"... @mac cieszę się, że chociaż ty się dobrze bawisz. Szczerze mówiąc ja teraz też widzę jak bardzo byłam tępom dzidą, która postanowiła cierpieć w imię wyższej konieczności... To jest i zabawne i żałosne równocześnie. Każdy uczy się na błędach a dla mnie to była sroga lekcja. @SledgeHammer co chciałbyś wiedzieć? Jakoś prościej mi zawsze było odpowiadać na pytania. Co do fiutów to na dzień dzisiejszy zakosztowałam tylko jednego (z jednej strony to dobrze a z drugiej jeszcze nic nie jest stracone). Co o mnie? Mam wykształcenie wyższe z rachunkowości i bankowości. Mieszkam sobie na Śląsku i jestem korposzczurkiem. Jeśli nikt mnie nie powstrzymuje to mam milion pomysłów na minutę co powoduje, że ciężko mi usiedzieć w miejscu. Gadułą nie jestem i należę do tych, od których trzeba ciągnąć informacje. Myślę przeważnie 0:1. Walczę zawsze do końca i uwielbiam realizować cele które sobie zakładam.
  3. Masz rację. Jednak rozmowy muszą chcieć obie strony. I to obie strony muszą uszanować to, że każdy ma prawo do własnej opinii. W mojej ocenie rozmowa to argumenty, co do których druga strona może się odnieść.
  4. Obecnie jestem w pracy więc będzie krótko. Rozumie brak zaufania - jestem nowa, do tego samiczka ale nie mam nic do ukrycia (chociaż zdjęć mej osoby Wam oszczędze bo aż tak kobieco jak na focie @SledgeHammer nie wyglądam ). Chcecie mnie poznać to po prostu pytajcie. Należę do tych osób, które wypowiadają się wówczas gdy faktycznie można do rozmowy wnieść coś wartościowego a zawsze lepiej wychodziło mi słuchanie. Prawda jest taka, że czytając Marka zaczęłam wpajać sobie to o czym pisze bo się z tym zgadzam. Jeśli odbieracie to jako fałsz to trudno. Jeśli uważacie, że nie jestem kobietą to nadal jest to Wasze zdanie, do którego macie prawo. Ja wiem, że zawsze lepiej mi się gadało z facetami bo wolę fakty niż wyimaginowane postrzeganie świata. Co do portali kobiecych to czytanie go byłoby dla mnie największą karą. @Mariuszsoq a gdybyś wiedział, że przykładowo do obrażania mojej siostry wystarczyło to że padło jej imię z moich ust? Nigdy do niczego się nie wpieprzała (choć wole inne słowo) a widywał ją tylko na urodzinach -tak więc nie miał żadnych powodów. On po prostu zamiast jej imienia używał sformułowań typu "ta twoja tępa siostra, zdzira".
  5. Jak już wspominałam – jestem 31-letnią kobietą mającą już spory bagaż doświadczeń życiowych. Uprzedzając zapędy niektórych samców – tak, wiem - jestem na krzywej spadkowej w skali SMV Zostałam wychowana w typowej ultra-katolickiej rodzinie i w związku z tym pewne wzorce zachowań mam bardzo mocno zakorzenione. Oczywiście nie mogę zaprzeczyć – otrzymałam i otrzymuję od rodziny dużo pozytywów i wsparcia. Ale do głowy od najmłodszych lat wbijano mi stale: „mogłaś lepiej to zrobić”, „stać Cię na więcej” i moje ulubione „jeśli się nie zmienisz, to nikt Cię nie zechce i zostaniesz starą panną”... Takie niby motywacje ale odbierane przeze mnie jako wpędzanie w kompleksy. Przyczyniło się to do kilku lekcji życiowych, którymi chciałam się z Wami podzielić: Lekcja 1. – „Co inni pomyślą?” Teraz już wiem, że przede wszystkim to ja mam być szczęśliwa, a nie wbrew sobie żyć uszczęśliwianiem innych. Do tej pory niestety zawsze było ważniejsze to, co inni sobie o mnie pomyślą. Nadal zdarza mi się łapać na tym, że przy podejmowaniu decyzji zastanawiam się nad tym, co powiedzą moi znajomi czy rodzina, zamiast myśleć o tym, jak ja się będę czuła. Ale teraz przynajmniej mam tego świadomość i zaczynam pracę nad sobą. Lekcja 2. – „Bo tak nie wypada” Grzecznej dziewczynce nie wypada zostawać na noc u chłopaka... Grzecznej dziewczynce nie wypada się sprzeciwiać i mieć własnego zdania. Jakie to teraz wydaje się zabawne wiedząc, że każdy jest wolnym człowiekiem i ma prawo do własnej opinii na każdy temat. Lekcja 3. – „Zosia samosia” Moja chyba ulubiona lekcja. Prosząc o czyjąkolwiek pomoc pokazujemy, że jesteśmy słabi. I przez to wszystko trzeba robić samemu. Teoretycznie jest to pozytywne – silna niezależna kobieta radzi sobie ze wszystkim. Ale z drugiej strony ma też negatywne konsekwencje. „Zosia samosia” nie ufa, że ktoś może zrobić coś równie dobrze a nawet lepiej niż ona sama. Bierze wszystko na siebie, bo nie potrafi zaufać innej osobie, a dodatkowo każdym by chciała kierować. Lekcja 4. – „Brak szacunku dla siebie i strach przed samotnością” Dzięki tej lekcji boleśnie się przekonałam, jak łatwo można się zeszmacić, otaczając się niewłaściwymi ludźmi, źle dobierając znajomych. Jak własnym dobrym sercem i chęcią niesienia pomocy innym można zniszczyć samą siebie. Jak bardzo lęk przed samotnością potrafi zmuszać do kurczowego trzymania się ludzi, których powinnam omijać szerokim łukiem. Lekcja 5. – „Małżeństwo” W małżeństwie póki co mija mi szósty rok (mam nadzieję, że już ostatni). Męża znam w sumie od 11 lat. Szmat czasu, jedna trzecia mojego życia... Początki były cudowne – motylki w brzuszku, fascynacja, dowartościowanie samej siebie i w miarę wysoka samoocena. On uroczy i kochany, spełniał każdą zachciankę. Był przyjacielem na dobre i na złe, a do tego rozkochał w sobie całą moją rodzinę. Po 5 latach znajomości zaręczyny i przygotowania do ślubu. Wówczas pojawiły się pierwsze sygnały podświadomości o tym, że powinnam się wycofać. Kilkukrotnie chciałam oddać pierścionek zaręczynowy. Ale za każdym razem wygrywał lęk przed tym, co inni pomyślą na wieść o zerwanych zaręczynach. Cóż – stało się – wyszłam za mąż. Pierwsze dwa lata były pozytywne. Kolejne już coraz gorsze. Moja samoocena legła w gruzach. Do ciągłych kłótni i wyzwisk kierowanych pod moim adresem („np. „debilka”, „tępa kretynka”, itp.) doszły epitety kierowane w stronę mojej rodziny (rodziców i sióstr). To on decydował, z kim mogę się spotykać, a kto z moich znajomych powinien zniknąć. Kiedy próbowałam inaczej, to były wrzaski i wyzwiska, bo przecież ja jestem zerem. To wszystko spowodowało, że zaczęłam odcinać się od świata i od życia, które kiedyś tak bardzo kochałam (kiedyś szalona i żyjąca chwilą – teraz znerwicowana, zamknięta w sobie, odpychająca ludzi). W ostatnim roku pojawiła się jeszcze ona – dziewczyna, która stała się naszą „przyjaciółką”. Często wspólnie spędzany czas – praktycznie każdy wolny weekend. Ona po przejściach, ja w trakcie życiowego spadku. Z nią rozmawiał, ze mną praktycznie czasu nie spędzał. W domu spędzał całe dnie – pracował dorywczo, często na czarno – co oznaczało, że utrzymanie rodziny i opłacanie rachunków tak na prawdę spoczywało na mojej głowie. Dzięki temu mogli całe dnie spędzać na pogawędkach. To ją przytulał na dzień dobry i na do widzenia. Ja byłam trędowata, no chyba że miał ochotę na seks – który stał się przedmiotowy i bez znaczenia, całkiem wyprany z uczuć i emocji. Kilka razy przypadkowo przeczytałam ich rozmowy, gdzie padały słowa „kocham Cię”, itp. Zapytany o te deklaracje twierdził, że traktuje ją jak rodzoną siostrę i że mam nie przesadzać, ogarnąć się i dorosnąć. W tym stanie spędziłam ostatnie ponad pół roku życia... Konsekwencje Jakie są efekty tego wszystkiego, co przeszłam? problemy finansowe (zaciąganie kredytów - by niczego nie brakowało, by starczało na utrzymanie rodziny – będąc „grzeczną” dziewczynką nie wypada pożyczać kasy od rodziców); problemy zdrowotne; pogorszenie relacji z rodziną, z którą zawsze byłam blisko; ogromny mur, którym się otoczyłam w obronie przed światem i ludźmi (małymi krokami dzięki książkom Marka i lekturze forum udaje się powoli demontować ten mur cegiełka po cegiełce); samoocena na poziomie Rowu Mariańskiego; brak pewności siebie i wiary we własne siły. Decyzja Podjęłam ostateczną decyzję – rozwód i rozpoczęcie życia na nowo. Życia według siebie a nie dla innych. Decyzję pomogła mi podjąć dobra duszyczka, która potrafiła obalić każdy mój argument za pozostaniem w tym chorym stanie. Która po części zmusiła mnie do zrobienia listy „za” i „przeciw”. Rachunek okazał się prosty. Obawiałam się rozmowy z rodziną. Ale zaskoczyli mnie swoim pozytywnym podejściem do tej sytuacji. Dostałam wiele wsparcia z ich strony. Niebawem spotkanie z prawnikiem i początek walki. Do stracenia nie mam nic. A wygrać mogę wszystko – przede wszystkim nowe lepsze życie według moich zasad i zgodnie z moim sercem. To tyle o mnie w największym skrócie. Mam nadzieję, że kiedyś komuś ta historia pomoże. Może trafi tu jakaś samica, która znajdzie się w podobnej sytuacji. Mam nadzieję, że moje doświadczenia pomogą podjąć właściwe decyzje i przestawić swoje życie na właściwe tory.
  6. @slavex możesz mi wierzyć lub nie jednak jeśli ktoś chce to może z wypowiedzi ludzi i/lub z ich historii dowiedzieć się czegoś chociażby o sobie. @Długowłosy regulamin przeczytałam (ot takie zboczenie zawodowe). Natomia trafiłam do Was rozmawiając na tematy damsko-męskie (i nie tylko) z bliską mi osobą.
  7. Cześć wszystkim. Trafiłam tu nie przez przypadek bo w nie nie wierzę. Życie płatało mi do tej pory różne figle ale wiem, że teraz już wszystko jest na dobrej drodze. Wiem, że dzięki Wam będę mogła nadal się rozwijać, a i czasem przysłowiowy kopniak na otrzeźwienie umysłu się przyda. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.