Potwierdzam. W pracy patrzą na mnie trochę jak na oszołoma, kiedy widzą, że wpieprzam żeberka lub golonkę i popijam śmietanką z kubeczka.
Na tłuszcze przerzuciłem się jakiś rok temu, tylko że zrypałem sobie start, bo zamiast porządnej adaptacji, zacząłem po prostu stopniowo zmniejszać ilość węgli. Efektem było kilka miesięcy spadku wszystkiego - w tym siły i masy mięśni. W końcu jednak coś zaskoczyło i obecnie ważę jakieś 8 kg mniej niż gdy zaczynałem (jestem generalnie typem chudzielca, ale jednak zaczęła mi się robić oponka), a siłowo wróciłem praktycznie na ten sam poziom.
Wzdrygam się, gdy ktoś mówi, że jestem na diecie - ja to nazywam po prostu nawykami żywieniowymi. Cały czas próbuję coś poprawiać, udoskonalać, eliminować, ale nie wyobrażam sobie powrotu na węgle, chociaż przyznam, że zdarza mi się zgrzeszyć jakimś ziemniakiem.