Skocz do zawartości

Samica

Samice
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Kobieta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Samica

Kot

Kot (1/23)

1

Reputacja

  1. Chciałabym, żeby zawsze było cool i staram się, żeby tak było, i mam tylko nadzieję, że się uda, no ale kto wie, może jak nie wyjdzie to przyjdę się zapytać, co poszło nie tak?
  2. Wcale tak nie myślę, mam tylko taką opinie, że nikt nie rodzi się zły (oprócz może psychopatów), nie można powiedzieć o jakimś dziecku, że ono jest złe, kwestia dorastania. Oczywiście w jakichś sytuacjach z każdego może wyjść "piekiełko", ale wierzę, że do każdego można dotrzeć, bo każdy chce być w duchu dobrym i jeśli okaże się komuś wystarczająco uczucia to może jeszcze wrócić na właściwą drogę. No i na pewno nie jest tak, że tylko kobiety stają się tymi złymi, mężczyźni też potrafią być źli.
  3. Może się to komuś wydawać głupie i w ogóle, ale naprawdę wtedy za małolata to naprawdę myślałam, że to koniec świata i nie umiałam sobie z tym poradzić, po prostu miałam to tak zakodowane w głowie i torturowałam się cały czas tymi myślami, no ale czas leczy rany i chyba karma też zadziałała jak patrzę jak nasze życia się potoczyły, w sumie później poczułam satysfakcję, bo może gdyby wybrał inaczej i to ja byłabym na miejscu tamtej dziewczyny to nie wiem jak by mój los mógł się potoczyć... Ehh, niech Wam będzie
  4. To, że mężczyzna potrzebuje kobiety, żeby się urodzić nie zaprzecza temu, że kobieta nie potrzebuje do tego samego mężczyzny? Nie napisałam, że każdy facet powinien mieć kobietę i nie każda kobieta musi mieć faceta. Generalnie to nie trzeba. Ale fajnie jest kogoś mieć, no przynajmniej ja tak mam, myślę, że mój chłopak też skoro postanowił się oświadczyć. W zasadzie to chyba dużo ludzi tak ma, wiadomo sprawy się mogą różnie potoczyć, ale ja znam trochę szczęśliwych par, które jakoś dają radę i zawsze się wspierają. Poza tym rozcierasz bardzo fatalistyczną wizję związku, ale rozumiem, że niektórym życie w związku nie odpowiada.
  5. Aaaaaaaaa! chce mi się krzyczeć ;_; tak się mówi, no generalnie można chyba coś potrzebować co nie jest warunkiem do przeżycia. Można np. żyć bez mięsa i być wege, no ale jednak, niektórzy potrzebują jeść mięso i mają potrzebę opierdzielić steka. Chociaż gdyby dosłownie na to patrzeć, to potrzebujecie kobiet, żeby się w ogóle urodzić.
  6. @Mosze Red @dr Mordechaj B'rzyt-wa @HORACIOU5 @Molu @SledgeHammer @Subiektywny Ehh... nie chciałam przekonać Was do istnienia miłości jak z bajki, do istnienia Tristana i Izoldy... tylko do takiej zwykłej miłości. Moi dziadkowie żyją ze sobą ponad pół wieku, moi rodzice są ze sobą ponad 30, no jednak coś ich musiało łączyć oprócz seksu? Jak piszę, że mężczyzna potrzebuje kobiety to nie mam na myśli, że nie może bez niej żyć, tak jak bez chleba czy powietrza. Też mogłabym żyć sama, mam swoje mieszkanie, pracuję, na dobrą sprawę jestem samowystarczalna, no ale jednak to nie wszystko. Po prostu razem jest lepiej, kiedy nie musisz wracać do pustego mieszkania. On jest szczęśliwy, bo ja pójdę sama do sklepu i kupię mu koszulki, skarpetki lub inne ubrania, bo autentycznie nie lubi chodzić po sklepach i dla niego to prawie graniczy z gehenną. Na początku się opierał, żeby pójść ze mną do sklepu np. po kurtkę na zimę, bo ja "tak długo chodzę", ale później doszedł do wniosku, że wybieram mu fajne rzeczy, więc teraz już nawet ze mną nie chodzi tylko zdaje się na mnie i mówi, żebym mu kupiła to i to. Lubi jak mu przygotowuję jedzonko albo po prostu przyniosę mu kawę kiedy pracuje przy komputerze. Mieszkamy ze sobą dwa lata i jest nam tak razem dobrze, jest nam wygodniej niż gdybyśmy mieli żyć osobno. On ma swoje obowiązki, ja swoje i nam to odpowiada. Ja się nie martwię jak mi kran cieknie, jak zepsuje się spłuczka albo jak trzeba przenieść coś ciężkiego do piwnicy, a on o to czy będzie miał na rano czystą koszulkę i czy znowu będzie musiał jeść mrożoną pizze na obiad. No i masz ten komfort, że zawsze masz się do kogo zwrócić, do kogo odezwać, przytulić się i nie mówię tylko o sobie, bo np. kiedy ja siedzę dłużej przy komputerze a on akurat leży sobie na kanapie i przegląda coś na telefonie, to sam nie raz do mnie powie "choć się przytulić i poleżeć trochę ze mną", tak po prostu, bez pod tekstu seksualnego. I wcale nie jest ciepłymi kluchami, ale zawsze wysłucha co mam do powiedzenia (w zasadzie on mnie nauczył składnie formułować swoje żądania/oczekiwania), jeżeli uzna, że mam trochę racji to pójdzie mi na ustępstwo, ale jeśli uważa, że to on ma rację to zawsze postawi na swoim. Poza tym, no cóż, jest ode mnie sprytniejszy, moje "fochy" nigdy na niego nie działają i zawsze umie mnie tak zakręcić, żeby "ustawić mnie do pionu", chociaż swoją drogą to nie umiem się fochać dłużej niż dwie godziny i po tym czasie zazwyczaj i tak ulegam. Ja przed nim miałam dwóch chłopaków, oba związki były długoterminowe, on miał przede mną 7 dziewczyn, w tym 3 związki i 4 "przygody". Mój pierwszy związek, powiedzmy, bardzo się na mnie odbił w sensie negatywnym, czułam się wtedy bardzo skrzywdzona. Miałam 18 lat z hakiem, mieszkałam w niewielkiej miejscowości, poznałam jego, był już na studiach inżynierskich, imponował mi strasznie, był taki mądry i dojrzały. Wpadłam jak śliwka w kompot. Straciłam z nim dziewictwo. 3 dni później powiedział, że zakochał się w innej. Bańka prysła. Nie wiem czy to, co wtedy przeżywałam można nazwać załamaniem, w każdym razie byłam młoda i głupia i czułam się porzucony przy drodze pies. W każdym razie miałam jakieś objawy depresji i brałam wtedy antydepresanty, do tej pory nie przyznałam nikomu, co się stało. Zawsze idealizowałam ten pierwszy raz, że to będzie wielka miłość, książę z bajki itp. Nie bolało mnie chyba tak bardzo, że odszedł, ale nienawidziłam go szczerze i chyba teraz nadal go nienawidzę za to, że się wtedy ze mną kochał, miał świadomość, że to mój pierwszy raz, a wiedział już o swoich uczuciach do tamtej dziewczyny, która w dodatku była ze sto razy brzydsza. Nie rozumiał jak mógł mi to zrobić chociaż wiedział jak mi na tym zależało. Dwa lata później kiedy wyjechałam już na studia pisze do mnie właśnie on. Specjalnie założył konto na fejsbuku, napisał, że popełnił błąd, bał się związku z osobą, której może zaufać i chciał sam "kontrolować" swoje szczęście, dlatego wybrał tamtą, która jak się okazało ma jakieś objawy schizofrenii i ogólnie jest niestabilna emocjonalnie (on o tym wiedział od początku - nie wiem jak on zakładał sterowanie nią?!). Zrobił jej dziecko, rodzicom powiedzieli, że to wpadka, ale mi się przyznał (przyznam się szczerze, że pisałam z nim tylko, żeby żywić się jego nieszczęściem, czułam, że karma powraca i nie było mi go ani trochę szkoda), że sam ją do tego namówił, bo myślał, że ona się przez to ogarnie (!). Jak się domyślacie nie wyszło. Dziewczyna nie zajmowała się ani domem, ani dzieckiem, nie nadawała się też do pracy - ostatecznie dostała rentę na głowę. Namawiała go też, żeby popełnili w trójkę samobójstwo (!). Wszystko było na jego głowie, z wycieńczenia zasnął za kółkiem i wjechał w drzewo, skończyło się na urazie ręki. Po tym się z nią rozstał i zaczął pisać do mnie. Na jego usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że miał ciężkie dzieciństwo, jego ojciec był nieco despotą, wyżywał się na swojej żonie, mieli się rozstać, ale los chciał, że miał wtedy wypadek i został sparaliżowany, żona została się nim zajmować, ale po jakimś czasie zaczęła pić - generalnie nie było wesoło. W każdym razie wtedy się coś we mnie odblokowało i zaczęłam spotykać się z chłopakiem, który już wcześniej do mnie zarywał, chodziliśmy tak ze sobą rok, ale ostatecznie każde poszło swoją drogą. Później znowu miałam przerwę i na ostatnim roku poznałam swojego obecnego narzeczonego i dlatego chciałabym powiedzieć, że nawet jeżeli się na kimś kiedyś zawiedziemy to nie znaczy, że nie poznamy już w życiu kogoś wspaniałego na kim będzie nam mogło zależeć. Życie jest życiem, nie mam gwarancji, że będziemy ze sobą zawsze, albo bardzo bym chciała, żeby cały czas było między nami tak dobrze Nie wiem w sumie czemu napisałam tego posta i czy można coś z niego wyciągnąć, ale na tym forum jest tak mało szczęśliwych zakończeń, że chyba chciałam dodać chociaż jedno
  7. Każda kobieta, która ma własne zdanie to zakompleksiona, brzydka baba? Pozwolę sobie jednak przypisać zwycięstwo w dyskusji, bo świadczy chyba o tym twoja wyprawa w moje prywatne życie - skończyły się merytoryczne argumenty (jeżeli o tych wcześniejszych można tak w ogóle powiedziec)? Jeżeli chodzi o twoja ocenę to całkiem nietrafiona. Mam 26 lat, 167 cm wzrostu i ważę 58 kg, więc mam góra 5 nadmiaru, zależy co kto lub. Miss model nie jestem ale mam parę ładnych atutów swojej urody. Swojego faceta poznałam będąc jeszcze na studiach, jest wspaniałym inteligentnym facetem, cieszę się, że go poznałam i mogę nazywać się jego kobietą. Moje przywiązanie wynikać może z tego, że kiedyś jak byłam jeszcze młoda trzpiotką czułam się bardzo zraniona przez pewnego samca i długo żadnemu nie ufalam, w zasadzie dopóki nie poznałam jego.
  8. Niestety ja nie mam duszy artysty i nie zauważyłam głębi przekazu tegoż awataru, jednak dziękuję za zwrócenie uwagi - tylko teraz zastanawia mnie, co świadczy o Tobie twój awatar? Opisywanie ludzi, których nie znasz, tym razem, słabo Ci wyszło. Nie rozmawiam ze swoim chłopakiem na temat samochodów i programowania, ale również skończyłam studia i mogę wypowiedzieć się w pewnej dziedzinie, z którą każdy w życiu ma kiedyś doczynienia. Plus zawsze możemy porozmawiać ze sobą normalnie kiedy żadne nie występuje w roli eksperta. No i zdziwiłbyś się ile facet mówi swojej dziewczynie, są takie rzeczy, o których nie porozmawia z kumplami tylko ze swoją kobietą i vice versa, nie wszystko o czym mówi kolegom mówi dziewczynie. Moi drodzy, my się chyba źle zrozumieliśmy, ja nie chciałam zanegować wszystkich poglądów podzielanych na tym forum. Nie jestem feministką i przyznaję - facet góruje nad kobietą. Mężczyźni są przewodnikami, a kobiety za nimi podążają. Nie zgadzam się tylko z tym, że przez to nie potrzebujecie kobiet, nie potrzebujecie bliskości - dla mnie to bzdura. Od dziecka nas potrzebujecie - nawet Silny napisał w swoim wstępie jak ważna jest czułość matki w rozwoju dziecka - i że niby później z tego wyrastacie? Tak narawdę nikt nie jest 100% mężczyzną lub 100% kobietą. Nasze mózgi się różnią i w każdym dominują pewne cechy - te utożsamiane z kobietami bądź mężczyznami. Na co dowodem może być to, że rodzą się czasem osoby uwięźione w "złym" ciele, bo np. ich mózg jest bardziej płci żeńskiej, ale ciało i narządy mają męskie albo zniewieścieli faceci, którzy jeszczenie czują się kobietami, ale wykazują wiele ich cech (bodajże w latach 80-tych były przeprowadzane badania i kobietom w ciąży podawano pewne hormony, które wpływały na rozwój mózgu dziecka i później wychodziły takie kwiatki). Poza tym nawet w związkach homoseksualnych zazwyczaj jest tak, że jedna osoba przejawia cechy kobiece, a druga męskie. Według mnie jesteśmy jak połówki jabłka i szukamy tej drugi połówki, żeby stworzyć "całość". Mężczyzna daje kobiecie to wewnętrzne opanowanie i siłę, a kobieta daje mu poczucie miłości i łagodność - tak się nawet mówi, że nawet największy twardziel mięknie przy pięknej kobiecie. Naprawdę, mężczyźni kochają kobiety, a kobiety kochają mężczyzn. Ja przynajmniej doświadczyłam dużo miłości od mężczyzn, wcześniej od swojego ojca i teraz od swojego narzeczonego i sama kocham ich nad życie. Kobieta potrzebuje silnego mężczyzny, któremu będzię mogła być uległa i mu się oddawać. Bo jeżeli chodzi o seks to na pewno jest on lepszy kiedy ma się uczucia do drugiej osoby - mówię teraz też o mężczyznach. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że facet nie lubi jak kobieta sprowadza seks jedynie do czynności, chce czuć, że ona coś do niego czuję, żeby była do niego przywiązana i nie oddawała się nikomu innemu. Możecie pisać ile chcecie, że nas nie potrzebujecie i ćwiczyć feng shui, ale to sobie tylko wmawiacie. Dziękuję. Dobranoc.
  9. 1. Ja również świetnie odnajduję się w rzeczywistości, tylko chyba widzę ją trochę inaczej, bo w mojej możliwe jest być szczęśliwym z drugą osobą. Ja jestem, moi rodzice żyją ze sobą już 30 lat i mój ojciec zawsze powtarzał, że mamę dostał w prezencie od Boga, rodzice mojego narzeczonego również mają długi staż i cały czas są szczęśliwym, wspierającym się małżeństwem. 2. Jesteśmy ze sobą 3 lata, może to nie jest bardzo długo, ale nie zdarza nam się kłócić i lubimy ze sobą spędzać cza. 3. Z grzeczności powinieneś raczej zaprzeczyć? 4. Nie wiem czemu nazywasz to tamponem emocjonalnym, dla mnie to jest rozmowa, oboje wymieniamy się swoimi doświadczeniami z dnia lub radzimy się w sprawie decyzji jaka przednami stoi, czasem sobie pośmieszkujemy, pooprzeglądamy razem internety przy okazji wymieniając się spostrzeżeniami. Myślę, że zarówno dla niego jak i dla mnie rozmowa jest ważna. Każdy się potrzebuje wygada. Ciężko się z Tobą rozmawia. Sugerujesz mi jakieś daleko idące wnioski, które opierają na jakichś niejasnych dla mnie przesłankach. Nie jestem psychologiem, ale czy jest jakaś logicznie powiązana zależność między wyborem awataru a partnera życiowego? jak dla mnie są pewne rzeczy, do których przywiązuje się mniejszą uwagę, bo po prostu nie chce się na nie tracić czasu. Na przykład jak idę kupić worki na śmieci to na ich wybór poświęcam zdecydowanie mniej czasu niż na wybór np. telewizora. Co do mojego partnera to nie wybierałem go według listy życzeń ani nie przprzerowadzałam na nim jakiejś dogłębnej analizy, ale po prostu czułam się przy nim dobrze.
  10. Hmm, czy mam tutaj doczynienia z psychologiem sądowym? Bardzo dużo wyczytałeś z tego obrazka, obawiam się jednak, że w moim przypadku wybór awataru był całkiem losowy. Jakoż awatar jest na tym forum obowiązkowy wpisałam w Google "awatar" i wybrałam pierwszy lepszy. Rozumiem jednak, że nie o awatar chodzi, a jedynie chciałeś okazać mi trochę złośliwości, dlatego chciałbym cię zapewnić, że doskonale układa mi się ze swoim mężczyzną, a zmarszczki mi na razie nie grożą, mimo to, aby maksymalnie opóźnić ich nadejście doskonale dbam o cerę i dietę, co mam nadzieję zapewni mi młody wygląd w przyszłości, jednakże dziękuję za troskę.
  11. Oh, Red, rozciągasz jak dla mnie bardzo smutną wizję życia. Może i potrzeba bliskości jest nam wmówiona, może miłość to choroba, ale ja nigdy nie chciałabym się z tego wyleczyć. Nie znaczy to dla mnie wcale, że to całe moje życie, ale o ile ono jest piękniejsze! Eh i niech to się dzieje tylko w mojej głowie, ale myślę, że mój Biały Rycerz daje mi dużo więcej od dobrego seksu i wierzę, że ja mu również. Sam kiedyś mi przyznał, że zanim mnie poznał było mu dobrze, ale dopiero odkąd z nim jestem poznał co to szczęście. Jednak, co do szczęścia z samorealizacji, oczywiście, również myślę, że takie istnieje. Sama spełniam się w swoim zawodzie, cieszy mnie kiedy mogę się w nim rozwijać, zdobywać nowe kompetencje i poszerzać wiedzę w tej dziedzinie, dobrze jest być w czymś specjalistą, być dumnym z tego co się robi, to cudowne uczucie. W starożytnym Egipcie na grobowcach grawerowano wykonywany zawód, był jak nazwisko, ludzie szczycili się tym co wykonywali, dlatego jak najbardziej to co robimy to część naszej tożsamości. Tylko czy to może być całe życie? Nie wątpię, że, dla niektórych tak. Ale z drugiej strony, nawet taki zuckerberg, ma przy sobie kobietę, którą kocha, więc sądzę, że musiał mieć jakąś potrzebę bliskości, mimo że osiągnął, niewątpliwie, zawodowy sukces. Curie również była ze swoim mężem i razem dzielili swoją wspólną pasję. Może i jestem głupiutka, ale daje mi szczęście przebywanie z osobą, którą kocham i na której mi zależy, z kimś z kim mogę dzielić się swoimi wzlotami i upadkami, z kimś komu mogę się zawsze wygadać, dlatego cichutko opuszczam to miejsce i wracam do swojego "matrixa" i Białego Rycerza, który też czasem lubi się przytulić do piersi i po prostu przez chwilę zapomnieć o reszcie. Pozdrawiam wszystkich cieplutko i życzę szczęścia i zadowolenia z życia, każdemu takiego jakiego pragnie, bo uniwersalnej receptury na pewno nie ma. Kochajmy się nawzajem i cieszmy po prostu z własnego towarzystwa!
  12. Może żyję w wyimaginowanym świecie, ale wydaje mi się, że jest dużo kobiet pracujących i zarabiających na siebie, przynajmniej u mnie w zawodzie tak się złożyło, że kobiety to pewnie jakieś 98%. Dlatego nie widzę przeszkód dlaczego kobieta nie miałaby za siebie płacić, ale w takiej konfiguracji wszystkie obowiązki powinny być po równo.
  13. Red, dziękuję Ci za Twoją wyczerpującą wypowiedź na temat rórównouprawnienia, ale chodziło mi o coś innego w mojej "prowokacji", tylko może źle to ujęłam. Chciałam zapytać o to jak widzicie teraz miejsce kobiet? Zasugerowałam też, że w obecnych czasach kobietom nie opłaca się rodzić dzieci. Piszesz, że kobiety teraz nie mają nic do zaoferowania, ale gdyby spojrzeć na to szerzej, to co ma do zaoferowania druga osoba komuś kto jest samowystarczalny (czyt. sam się utrzymuje na przyzwoitej stopie)?
  14. Przeczytałam wczoraj post Red'a o wycieczce na Kubę, dziś przeczytałam również o idei rezerwatu, a także kilka innych postów i pojawił się u mnie pewien dysonans. Wytłumaczcie mi Panowie jak to w końcu powinno według Was być? Silny pisze o tym, że kobietom wmówiono, że powinny być businesswoman chociaż ich naturalną rolą jest bycie rodzicielką, do tego zostały stworzone a proces wprowadzania równouprawnienia dla kobiet i mężczyzn jest w istocie szkodliwy dla obu płci. Z drugiej strony Red pisze o tym, że jeśli jego dziewczyna chce lecieć z nim na Kubę to powinna sama zarobić na taką wycieczkę, każdy płaci za siebie. Obie opinie można uzasadnić i z każdą można by się zgodzić, jednak na pewno nie z obiema na raz. Przynajmniej według mnie. Kiedy pomyśle, że miałabym wstać o 5 zawieść dziecko do żłobka, potem iść na 8 godzin do pracy, po pracy je odebrać, nakarmić i położyć spać, to myślę sobie po co mi to? Czy nie lepiej wrócić po pracy i wyjść do pubu albo obejrzeć z ukochanym film, a za zaoszczędzone pieniądze pojechać na Kubę? Poza tym wydaje mi się, że mężczyźni w większości nie chcą mieć dzieci ani brać ślubu. W związku z tym sądzę, że z punktu widzenia kobiety nieopłacalne jest rodzenie dzieci, myślę, że kobiety również muszą to sobie uświadomić i nie dać się ponieść instynktowi macierzyńskiemu tylko postawić na samorealizację.
  15. Samica

    Cześć ;)

    Cześć, przeglądam to forum od wczoraj i przyznam, że trochę mnie przestraszyły, niektóre zamieszone tu treści, być może nawet się z lekka uprzedziłam, ale postanowiłam dołączyć do forum i zweryfikować sobie pewne rzeczy. Pozdrawiam, Sylwia
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.