Przesrane. Ja ze swoją borderką byłem jedynie jakieś pół roku, po czym z dnia na dzień ze mną zerwała (tak jak ze swoim poprzednim gachem zerwała, żeby być ze mną). Na szczęście nie wywaliłem na nią zbyt dużo kasy, nie zalałem formy, itd. Też mi się włączył wtedy syndrom wybawiciela. Myślałem, że ją uszczęśliwię, wyleczę z tego, ale teraz już wiem, że to niemożliwe. Fochy, humory, zaczepianie nie ustawały - wysysała ze mnie całą energię. Od czasu się widujemy przypadkiem na mieście albo na uczelni i za każdym razem udaje, że mnie nie zna. Najgorzej jest, kiedy przyłapuję się czasem na tęsknocie za nią, mimo że wiem, iż to nie jest moje pragnienie, lecz podświadomości i ta relacja by mnie zniszczyła doszczętnie. Borderki niestety mają często w sobie to "coś", co przyciąga (pomijam już oczywiście seks, bo to wiadomo).