Strasznie wkurwiające doświadczenie... samica 9/10, idealne ciałko, zajebiste cycki, leciutko wypita, dużo młodsza (kilkanaście lat), po kilku głębokich pocałunkach szybko mokra i... już czułem, że nic z tego... lodzik też nie pomógł, może zbyt szybkie tempo, sam nie wiem, ale nie miałem zbyt wiele czasu... to tego niespodziewany telefon i po zabawie.
Spotykamy się od kilkunastu miesięcy, u mnie, czy w hotelu nie ma problemu, ale już w autku, czy w nietypowym miejscu chyba dochodzi zbyt duży stres i nic z tego... wiedząc o tym łyknąłem 50 sildenafilu, i mimo to nic, chyba po raz 2 czy 3 i to nie zadziałało.
Ona śliczna, gorąca, nagrzana i tu kurwa nic... niesamowicie frustrujące przeżycie... sam nie wiem, może miałem zbyt dużą ochotę, cały wieczór na to czekałem, a w zasadzie ponad tydzień, tymczasem z żonką jest wszystko ok, mogę bardzo długo, bez żadnego wspomagania, tyle, że nie mam na to ochoty i to ona musi mnie zachęcić, gdy jej się uda jest naprawdę fajnie... ale SMV żonki szybko spada i to już nie to, kiedyś też była 9, dziś co najwyżej 6... poza tym do żonki czuję po tylu latach i wielu przejściach co najwyżej obojętność.
Jakaś rada? czyżbym był skazany na seks małżeński?