Skocz do zawartości

Młody

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

1327 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Młody

Kot

Kot (1/23)

12

Reputacja

  1. Ja bym ją jeszcze spróbował przycisnąć, jak jest tak jak chłopaki mówią to walnie permanentnego focha (i szybciej się uwolnisz) albo postawisz ją do pionu i będziesz mieć podstawę do dalszego działania, aczkolwiek to na dłuższą metę może ryć banię
  2. UWAGA! ACHTUNG! WARNING! ATTENZIONE! Potraktuj mój wpis jako jakiś wstępniak, jak ktoś inny powie, że pierdolę głupoty to BEZWZGLĘDNIE masz uwierzyć w to że pierdolę głupoty :P. W zasadzie odpowiadam Ci tylko dlatego, że jest późna pora a nikt bardziej ogarnięty ode mnie w tej chwili Ci nie odpowie, a skoro piszesz po 2 w nocy to Cię to trochę gryzie. Prawdopodobnie nie jesteś wystarczająco atrakcyjny żeby "pokazywać się" z Tobą w towarzystwie. Bada twoje reakcje. Mówisz, że jesteś spokojny i uczuciowy czyli w jej oczach jesteś piczką Nie odbierz tego źle, sam jestem jeszcze taki . Mówisz, że masz coraz częściej fochy złości i źle Cię traktuje. To oznacza, że nie dajesz jej emocji więc generuje je sama, a że łatwiej jest coś niszczyć niż zbudować to dostajesz to co dostajesz. Ja, jak mi się kiedyś zdarzyło opierdolić swoją byłą to mi się rozpłakała, zamiast dać się jej wypłakać w spokoju to zacząłem ją przepraszać (pizda, pizda, pizda, nie wiem o co wtedy poszło, jakaś pierdoła, ale uderzyło ją że ją opierdoliłem) niemniej jednak dostarczyłem jej trochę dawki od siebie i miałem spokój przez jakiś czas (jakbym jej nie przeprosił to pewnie miałbym spokój dłużej). Generalnie potem zauważyłem, że jak zaczniesz się stawiać to dostaniesz pierdyliard testów, jak zareagujesz poprawnie to będziesz miał spokój, jak oblejesz to pokazujesz, że tak naprawdę dalej jesteś miękka faja i dalej można Ci robić sieczkę z mózgu.
  3. Powinęła mi się trochę noga poprzedniej nocy, bo w chuj chciało mi się palić, kumpel poczęstował fajką, ja otwieram okno w kuchni (uroki mieszkania w akademiku + przyzwolenie na palenie tam), stanowisko przygotowane, fajka w gębie zapalniczka uruchomiona i... stwierdziłem, że to pierdole, nie zapaliłem, bo było mi szkoda mi już tego miesiąca bez fajki, poszedłem wkurwiony i z chęcią zapalenia dalej się uczyć :D. Kurde, niewiele brakło a znowu bym "wpadł", nie wiem czy jak następnym razem dostane kurwicy związanej z pracą dyplomową to nie zacznę znowu odpalać jednej od drugiej. Tak czy inaczej trzymajcie kciuki za mnie, nie chcecie chyba żebym obudził się z chujem w dupie i kotwicą w plecach P.S na zmianę mam ochotę zapalić a potem mdli mnie na zapach fajek. Kiedy mniej więcej to mija? Jak nie paliłem przez 6 miechów to nie zwracałem uwagi na innych palaczy a teraz albo mnie odrzuca albo ciągnie i zastanawiam się kiedy się to ustabilizuje
  4. Wybaczcie, że trochę wpieprzę się w temat, ale ostatnio właśnie gadałem ze swoją koleżanką, jej rodzice są po rozwodzie już ze 13 lat, oboje sobie znaleźli nowych partnerów i jak się zapytałem jaki oni mają ze sobą kontakt to ona mówi że zajebisty, mieszkała z mamą ale nigdy nie była odcinana od ojca, on z jej ojczymem obracają razem wódkę, a na ślub jej ojca jej matka pomagała przy przygotowaniach do wesela. Śmierdzi wam to jakimś trollem, czy może jedna na 100 miliardów samic okazuje sie normalna i wie, że dziecko powinno mieć kontakt z ojcem?
  5. @Tomko ja w podobnych okolicznościach wróciłem do palenia po tym jak nie paliłem dzięki tej książce ;). na razie mam ponad 20 dni, jechałem na tabexie ale minęło już przepisowe 25 dni zażywania a ja nie skończyłem do końca nawet jednego blistra tabletek. Chyba więcej nie będę potrzebował bo w tej chwili piszę te słowa dość mocno wstawiony a mogę ze spokojem powiedzieć, że nawet pomimo solidnego upicia nie miałem dzisiaj ochoty na fajkę, po prostu mnie odrzucała. Wracając do rodzinnego domu bardziej ciągnie mnie do palenia bo jest tam nieciekawa atmosfera, ale myślę, że dam radę. Mimo wszystko cieszę się, że napisałem tutaj, mam jeszcze większa motywację żeby nie palić, dzięki P.S @Assasyn szanuje, że z jednej strony jakby nie patrzeć pochwalasz, że młody narybek nie chce palić, ale jednocześnie blokujesz wpisywanie na forum za nieprzestrzeganie zasad ;), wiem, że to niby twoje zadania jako moderatora ale i tak jakoś miło, że ktoś czuwa
  6. Nie palę od 10 października, czasami mnie ciągnie do zapalenia a czasem mdli mnie od smrodu dymu, próbowałem rzucać wcześniej, dwa razy miałem nawet ponad 5-miesięczną przerwę ale ostatecznie i tak wracałem. Mam nadzieję, że ten tutaj wpis przypomni mi co jest właściwe kiedy pociągnie mnie na dymka, nie chcę w końcu wkurwiać braci swoją niesłownością ;). Niniejszym ogłaszam że jeśli zapalę to chuj mi w dupe i kotwica w plecy tak mi dopomóż bóg, bracia, mocy, czy w co tam kto wierzy. Trzymajcie kciuki, głupio byłoby się przekręcić zanim moje życie na dobre się jeszcze nie rozkręciło
  7. Cóż, ja co prawda nie byłem żonaty ale moja była miała wywoływanie poczucia winy opanowane do takiego stopnia, że miałem do siebie pretensje w pewnym momencie że się z nią przespałem zanim oficjalnie byliśmy parą :P, chociaż wtedy nie miała nic przeciwko :P. Dodatkowo dowiedziałem się że to ja jestem manipulantem przez to, że jestem DDA. Fakt, mogłem manipulować ludźmi częściowo nieświadomie (chociaż żadne to usprawiedliwienie), ale w porównaniu do niej to byłem cholernym Nedem Starkiem :P. Sory bracia, mogło mnie troszkę ponieść, ale jak słyszę o jakichś manipulacjach naszej kochanej słabej płci to wszystko zaczyna się we mnie gotować.
  8. Czytając opowieści innych to dostałem lepszą nagrodę niż 6-tka w lotto, ale nie zmienia to faktu, że jeszcze się zbieram po tym cyrku, co jest właśnie dziwne bo moi znajomi stawali na nogi o wiele, wiele szybciej, sam nie wiem z czego to wynika :P. Tak czy inaczej, mam sporo na głowie, forum czytam, przez większość czasu nie myślę o głupotach bo wiem, że mnie to zajedzie :P. Czuję, że cholernie dużo nauki przede mną ale coś mi mówi, że jestem na dobrej drodze
  9. No hej, w ramach wyjaśnienia dlaczego się tutaj znalazłem muszę opowiedzieć (chcę opowiedzieć) swoją historię. Rozstałem się rok temu z dziewczyną. W sumie jak się zastanowić to większość była z mojej winy, dziewczę we mnie zakochane było, ja czułem się doceniony bo w domu jakiegoś szczególnego ciepła nie było, więc miło mi było na psychice, że jest ktoś kogo obchodzi jak się czuje, że jest ktoś kto powie mi że mnie kocha (pierwszy raz w życiu usłyszałem, że ktoś mnie kocha właśnie od niej). Głupi byłem i mi się zrobiło zbyt wygodnie, zaczęło mi zależeć tak jak zazwyczaj chyba zależy przy pierwszym poważnym związku, wspaniały seks, w cholerę dużo czasu spędzanego razem (sam chciałem), powoli sam spędzałem coraz mniej czasu ze znajomymi chociaż ona oficjalnie nigdy mi nic nie broniła (ale strzelała parę fochów jak kiedyś gdzieś tam pojechałem). Generalnie wysysało to ze mnie energię, ale byłem na takim kurwa haju i czułem się tak wspaniale, że mimo palenia się w mózgu lampki pt. uzależniasz się miałem to gdzieś. Bałem się tylko tego że może jej zabraknąć. Mieszkaliśmy razem przez wakacje i było równie wspaniale, dostaliśmy możliwość mieszkania razem w dalszym ciągu, ale ona się bała, ja tez nie byłem pewien i zdecydowałem, że w takim wypadku nie mieszkamy razem bo musimy być oboje na 100% pewni itd. Ona potem w płacz, że żałuje, że chciałaby razem ze mną mieszkać jak już było po ptokach a parę dni później JEB! "Nie wiem czy Cię kocham". I co zrobił głupi Młody gówniak? Nie, tym razem się nie rozryczałem (a ze wstydem przyznaje, że często widziała mnie w takim stanie, ehh chyba byłem bardziej uzależniony od niej niż heroiniści od swojej działki), ale powiedziałem, że jeśli nie chce ze mną być to zrywamy, ona znowu w ryk, że nie jest pewna, że to, że tamto a ja jak skończony kretyn powiedziałem jej, że przecież będę jak przyjaciel, że kiedyś może się zejdziemy, że mi dalej zależy ale nie będę jej zmuszał do niczego (równie dobrze mogłem jej powiedzieć żeby odstrzeliła mi jaja), ta znowu, że jestem wspaniałym facetem, że ZAWSZE (taaa) mogę na nią liczyć, zaczęliśmy się całować i jeszcze uprawialiśmy seks tamtego wieczora, ona w międzyczasie rzuciła tekstem, że się rozmyśliła i chce wrócić, ja powiedziałem, że nie, że teraz jest jej smutno i dlatego tego chce, tym może coś zdziałałem na plus, ale generalnie spadałem w dół, przywalony poczuciem winy Potem było tylko gorzej. Mi tak klasycznie po białorycersku zaczęło odpierdalać. Zacząłem się prosić, błagać, mówić że kocham itd. Ogólnie to chyba z checklisty rzeczy które mogłem powiedzieć żeby ją od siebie odepchnąć zrobiłem wszystko co się dało ;). Co dziwne okazjonalnie uprawialiśmy seks, ale za każdym razem dostawałem cholernie dużą dawkę poczucia winy od niej, że wykorzystuje sytuację, że co ja sobie wyobrażam itd. Ja oczywiście staczałem się coraz bardziej i generalnie może mułu jeszcze nie brałem, ale na dnie spoczywałem tak samo jak cholerny titanic (na branie kilometrów mułu też miałem czas). Ostatecznie tak się do mnie uprzedziła, że poblokowała wszystkie kontakty ze mną, ja oczywiście psychicznie byłem wrakiem ( w sumie ciągle się zbieram po tym), ale trochę się ogarnąłem i ona z czasem zaczęła się odzywać, było fajnie, miło, był seks bez wzbudzania u mnie poczucia winy, ale znowu sie pochrzaniło po pewnym czasie, a byliśmy całkiem blisko żeby do siebie wrócić Kolejne epizody to pętla wkurw-gadamy-seks-coś spieprzyłem-wkurw, myślę, że kwestia jest juz zakończona między nami całkowicie bo się wyprowadziła (była moją sąsiadką), ostatni raz jak ją widziałem to spędziliśmy miły wieczór, jak dobrzy znajomi, ale następnego dnia spieprzyłem (nie chcę mówić zbyt wielu szczegółów, bo mimo wszystko, wolalbym żeby czytając to kiedyś nie skojarzyła że to o nią chodzi ;)) i po kilku dniach dostaje wiadomość, że powinniśmy skończyć naszą znajomość, że dziękuje mi za wspólne chwile i odcina się. Skręcało mnie ale raczej na spokojnie zareagowałem, mój błąd był taki, ze potem pare razy jeszcze napisałem do niej w sprawach raczej niezwiązanych z nami i mnie zablokowała. W tej chwili wiem tylko, że mieszka gdzieś niedaleko, raz mi mignęła przed oczami na pare chwil po drugiej stronie ulicy, kontaktu nie chce nawiązywać i generalnie dla niej nie istnieję Co wyciągnąłem z tej lekcji? Szczerze to chyba tego, żeby za cholerę nie czuć się w 100% bezpiecznie będąc w związku. Mam swoje problemy takie jak skopany model relacji matka-ojciec, jestem DDA, ale wyniosłem tez z domu żeby za chuja się nie poddawać i walczyć, byłem uparty, bez zbyt wielu znajomych, bo jestem cholernym dupkiem i raczej nie owijam w bawełnę, nie potrafiły mnie złamać sytuacje z punktu pobocznego obserwatora o wiele gorsze i o wiele bardziej ryjące psychikę a prawie wykończyła mnie dziewczyna. Czy ją winię? Mam do niej żal jak zostałem potraktowany ale nie winię jej, oboje byliśmy (jesteśmy?) dziećmi i nie nadawaliśmy się do tego. Ona oczekiwała kogoś przy kim będzie bezpieczna i komu może zaufać (no kurwa mać faceta szukała, takiego modelu z jajami :D, czy można winić ją o to? ), ja oczekiwałem oparcia, jakiejś normalności, względnego spokoju, potrzeby się rozeszły, ja jako pizdeczka nie radziłem sobie z kobietami, nie wiedziałem o co jej chodzi, dopiero zacząłem po rozstaniu coś raczkować w temacie i miałem też potem z nią wymierne tego skutki bo po rozstaniu bywało lepiej, ale generalnie nie byłem facetem, teraz wyhodowałem worek, napełniam go jajami i próbuję być lepszy, chociaż ciągle tęsknię i ona nie odzywając sie do mnie chyba robi mi przysługę bo pewnie próbowałbym to jakoś naprawiać. Dodatkowym problemem jest to, że ona sama ma ze sobą jakieś problemy a ja najwidoczniej nie mam tyle wprawy, żeby sobie z nią radzić (a szkoda, bo jakbym umiał "naprawić" w niej kilka rzeczy to byłaby świetnym materiałem na dłuższy związek) Jak się zastanowić to w sumie miałem też szczęście bo statystycznie mam przed sobą jeszcze jakieś 50 lat życia (próbuję rzucić palenie więc może odrobinę więcej :D), a dostałem dość bolesną lekcję. Moi znajomi mówią mi, że to wariatka, ale znają tylko moje relację a biorę poprawkę na to, że mogą być trochę negatywnie nacechowane emocjonalnie, więc biorę je z dość dużym dystansem. Napiszcie bracia co sądzicie o tym. Nie oczekuje poklepania po plecach tylko konstruktywnej krytyki, bolesnej i cierpkiej, ale takiej na której mogę coś zbudować, nie chcę być cholernym przegrywem przez resztę swojego życia. W ostatnim akapicie to muszę was przeprosić, że takie cholernie długie coś wyszło, ale musiałem się też trochę wygadać, mam nadzieję, że to zrozumiecie ;). A teraz śmiało ciśnijcie, wywalajcie błędy, opierdalajcie i pozwólcie mi się uczyć od was
  10. Witam! Przeglądam forum od jakiegoś czasu i postanowiłem się w końcu zarejestrować. Jestem Młody mam 21 lat i opowiem wam niedługo co mnie tutaj sprowadziło. W tej chwili zarejestrowałem się raczej po to żeby się od was uczyć bo sam niestety w tej chwili gówno jestem w stanie pomóc wam, ale mam nadzieję, że kiedyś będę miał na tyle doświadczenia, żeby pomóc któremuś z braci. Mam nadzieję, że kiedyś będę przydatny dla społeczności
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.