Drodzy bracia,
Chciałbym Was zapytać czy w prawidłowy sposób reaguję na prowokacje samic. Dziś po dość długim okresie milczenia napisała do mnie pewna dziewczyna, 26 letnia (czyli 3 lata starsza), bezdzietna i w związku. Kiedyś nie wiele brakowało bym sam się z nią związał, ale dowiedziała się, że lecę na dwa fronty (ogólnie to historia na osobny temat. Tu chcę się jedynie skupić na samej rozmowie z nią).
W pewnym momencie stwierdziła, że "Ty to powinieneś mieć nad sobą bata i kontrolę" (oczywiście chodziło o kontrolę ze strony kobiety) - ja na to zareagowałem oburzeniem, bardzo stanowczo zarazem wyśmiewając jej pomysł i dodałem: "ja nie pozwoliłbym żadnej kobiecie by mną rządziła" - jej odpowiedź zwaliła mnie z nóg: - "Bo jeszcze widocznie żadnej nie kochałeś." Tu również nie spuszczałem z tonu i zadawałem jej pytania w stylu czy w takim razie prawdziwie kochający mężczyzna to nieudacznik, który daje sobą sterować? Ona oczywiście stwierdziła, że "to nie tak" i że "upraszczam sprawę".
Powyższą rozmowę potraktowałem jako trening. Staram się wykorzystywać wiedzę zdobytą między innymi tutaj. Czy w taki sposób powinienem reagować? Pokazując niezależność i pewność siebie? Co mogliby doradzić mi doświadczeni bracia?