Przepraszam to jest cytat z @ominiu ale widzę że już poleciał. W każdym razie jest to takie typowe kobiece pierdololo. Przypomniała mi się dawna rozmowa z kumplem i jego narzeczoną. Zeszło na temat decyzji młodych co do posiadania dzieci w dzisiejszych trudnych czasach. Ja stwierdziłem, że często powstrzymują się z płodzeniem dzieci i odwlekają ponieważ najzwyczajniej boją się czy dadzą radę finansowo i ja rozumiem ich obawy. Jakież padło na mnie pogardliwe spojrzenie tej niewiasty i że przecież nie można być tak płytkim liczy się coś więcej, miłość rodzina uczucia które wszystko przezwyciężą i wspólnie zawsze dadzą jakoś radę. Kumpel oczywiście przytaknął ukochanej a ja dalej nie wchodziłem w dyskusję.
Minęło coś około roku, kolega jadąc sam w nocy autem z nieznanych do dzisiaj przyczyn wylądował na drzewie. Nie wiadomo było czy odzyska w ogóle kiedykolwiek przytomność, udało mu się to dopiero po kilku miesiącach. Do dzisiaj jest to już nie ten sam człowiek. Stał się bardziej infantylny, a był według mojej oceny najlepszym uczniem w klasie do której kiedyś razem chodziliśmy. Przed wypadkiem miał dobre stanowisko w poważnej firmie i jeszcze lepsze perspektywy. Kobieta zostawiła go po około 2 tyg. od wypadku gdy był jeszcze w śpiączce. Ja nie mam absolutnie do tej dziewczyny żadnych pretensji, patrząc na chłodno była to bardzo rozsądna decyzja i nie można wymagać od kogokolwiek w takich sytuacjach nie wiadomo czego. Może ten post bardziej pasował by to do działu "jak wypadłem z Matrixa", w każdym razie od tamtej pory wiem, że jak kobiety coś pięknie mówią to mówią...