Jestem aktualnie w 3+/- letnim związku, ja 25 lat, ona 22. Mogę szczerze powiedzieć, że moja dziewczyna jest bardzo wartościową osobą, z cechami które w znaczącym stopniu predysponują ją do bycia dobrą żoną. Problem jednak jest taki, że ja za bardzo nie czuję się spełniony. Ale nie dlatego że mi z nią źle, tylko dlatego że czuję że za mało w życiu doświadczyłem. To mój w zasadzie pierwszy związek (pierwsze 22 lata życia mi minęły raczej bez nich, żałuję tego ale już tego nie zmienię) i podczas gdy moja partnerka chciałaby się już ustatkować, wziąć ślub i kupić mieszkanie, ja wieczorami myślę jak to byłoby fajnie poczuć emocje pierwszej randki z obcą dziewczyną, poflirtować, poznać różne nowe osobowości.
Moje pytanie: czy wg Waszego bracia doświadczenia taki "niespełniony" mężczyzna ma szansę utworzyć długotrwały i stabilny związek prowadzący do zdrowego małżeństwa (w nadziei że mu "przejdzie"), czy raczej nie ma opcji żeby to się skończyło czymś innym niż rozstaniem/zdradą sfrustrowanego po latach małżeństwa faceta?