Bracia sprawa z mojej perspektywy wydaje się beznadziejna. Nie liczę na proste i pokrzepiające rady typu "weź się w garść", "dasz radę" itp. tylko na konkretne, łopatologiczne porady jak facet facetowi.
Wiosen na karku już niestety 28. Jestem jedynakiem, kiedyś bardzo się cieszyłem z tego powodu, teraz wolałbym mieć rodzeństwo. Mieszkałem w małej miejscowości. Byłem dobrym uczniem, lubiłem czytać, oglądać dzienniki telewizyjne, generalnie interesowałem się światem. Gdy moi rówieśnicy grali w piłkę, ja bawiłem się sam budując budowle z klocków lego albo biegając z karabinem niczym rambo .
Odkąd sięgam pamięcią byłem nieśmiały. Jak byłem mały lubiłem zadawać mnóstwo pytań, dużo mówić. Rodzice odpowiadali na moje pytania ale zwracali uwagę aby uważać na słowa i zastanowić się zanim cokolwiek powie. Stąd ta moja małomówność. Czasem w dyskusji zanim się zastanowię co powiedzieć to wątek już zostanie zmieniony na inny. Staram się szanować rozmówcę i nigdy nie wcinać się w pół zdania.
Jestem nieśmiały, małomówny, trudno mi się zawiera relacje z nowymi osobami. Jestem nieufny wobec ludzi. W gimnazjum znęcał się nade mną jeden typ. Kiblował chyba ze dwa razy i jak przychodził do szkoły to szukał frajera, który będzie jego workiem doświadczalnym. Trwało to krótko, kilka tygodni ale do tej pory mam żal do siebie, że nigdy się nie postawiłem, nie próbowałem oddać, paraliżował mnie strach. Myślę, że teraz postąpiłbym inaczej ale czasu nie cofnę.
Ładne dziewczyny onieśmielały mnie od czasu 1 klasy podstawówki. Z brzydkimi mogłem się bawić, kolegować ale te ładne powodowały dziwne ściśnięcie w gardle i zaniepokojenie. Teraz potrafię rozmawiać z ładnymi kobietami ale nadal od czasu do czasu jak zobaczę na ulicy taką zdrową sarenkę to jakby mnie ktoś obuchem w głowę sieknął.
Nigdy nie byłem w związku. Minął ten czas nastoletnich miłości a ja nigdy nie odważyłem się podejść do żadnej dziewczyny i powiedzieć że mi się podoba. Nigdy się z żadną nie całowałem, nie chodziłem za rękę o seksie nie wspominając. Jestem raczej z tych grzecznych chłopców, którym wmawiano, że trzeba być grzecznym, uprzejmym a niewiasty same będą się zabijały o takiego kawalera. Lata mijały a zasłona kłamstw powoli opadała pozostawiając jedynie złość i zażenowanie stanem rzeczywistym.
Nie wiem Bracia co robić. Nie mam przyjaciółek, z którymi mógłbym ćwiczyć się w "gadce" nie mam milionów na koncie a z wyglądu prawdopodobnie podobam się tylko sobie. Chciałbym przełamać niewidzialną barierę i znaleźć dziewczynę. Związek się rozpadnie po miesiącu? Nieważne, miłości nie szukam.
Proszę o pomoc.