Witam serdecznie....
Jest to pierwszy mój post tutaj (oprócz przywitania), ale spróbuję dość jasno i przejrzyście opisać mój problem...... mam nadzieję że robię to w dobrym dziale i w odpowiedni sposób.
Moja pierwsza dziewczyna, teraz kobieta, z którą się związałem. Ożeniłem się z nią bardziej z rozsądku i trochę z litości, nigdy jej nie kochałem. Nie będę pisał dlaczego bo to chyba nie ma już znaczenia. Zabrnąłem w to wszystko tak daleko, że stworzyliśmy rodzinę, mamy dziecko. Wcześniej byłem pogodzony z tym faktem, że nic do niej nie czuję, ale tworzymy rodzinę, więc nie chciałem nikogo krzywdzić. Z czasem, coraz częściej zacząłem o tym wszystkim myśleć, aż w końcu coś pękło we mnie i postanowiłem zakończyć nasz związek. Żona naprawdę sporo wycierpiała, ale ostatecznie postanowiła się wyprowadzić z dzieckiem, zrobiła to pod koniec maja tego roku.
Umówiliśmy się, że będę przyjeżdżał co drugi tydzień w odwiedziny do dziecka, i tak właśnie jest. Wszystko było w porządku do pewnego momentu.
Tydzień przed ostatnim przyjazdem, miałem wielką ochotę pójść z nią do łóżka, przez cały tydzień o tym myślałem, a nie ukrywam że tam było nam dobrze. Jadąc do niej myślałem że obydwoje będziemy chcieli (zdarzało się wcześniej). Niestety się pomyliłem, ona oznajmiła że nie może tak robić, że poznała kogoś i wychodzi z nim na cały weekend. I wtedy się zaczęło.......
Strasznie mnie to zabolało, i nie chodzi o to, że ona nie chcę iść ze mną do łóżka, tylko, że chcę wyjść z kimś innym. Straszna zazdrość mnie dopadła na początku a cała sytuacja dobiła.
Usiadłem, przemyślałem sobie wszystko i doszedłem do wniosku, że nie mogę tak robić. Zostawiłem kobietę a oczekuję sexu i jakiejś chorej wierności. Porozmawiałem z nią, przeprosiłem za wszystko, dosłownie za wszystko, przy okazji dotarło do mnie, że czasami bardzo źle postępowałem wobec niej. Wbiłem sobie do głowy że tak nie mogę robić.
Tylko powiedzcie mi Panowie skąd ten ból, cały weekend nie mogę dojść do siebie. Czuję się jakbym tracił bliską mi osobę. Miałem już myśli żeby wrócić do niej, pomimo tego że jej nie kocham. Czuję jakąś pustkę i źle mi z tym wszystkim i nie chodzi tylko o sex. Jak ja mam to zrozumieć i co z tym zrobić? Wrócić na pewno nie wrócę......
Nie ogarniam tego.