Skocz do zawartości

Mario1977

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    600.00 PLN 

Treść opublikowana przez Mario1977

  1. Tak słowem wstępu: możliwości cofnięcia czasu nie ma i nie będzie. Dlatego trzeba żyć w tu i teraz, na bieżąco eliminować lub naprawiać zauważone błędy i nie skupiać się na tym co było. Opierając się konkretnie na Twoich podpunktach, odniosę się do mojego doświadczenia i przemyśleń. Bracia korygujcie, jeśli zajdzie taka potrzeba! Niski SMV kobiety dla mnie okazał się być zgubny. Ewentualność przyprawienia rogów faktycznie jest mniejsza. Aczkolwiek nie będąc w związku małżeńskim będziesz miał możliwość dokonać zwrotu towaru od ręki gdy tak się stanie. Będąc z kobietą o niskim SMV czeka Cię gorszy seks (kompleksy), więcej humorów i fochów, ewentualny komplement (byle nie za często!!) może zostać odebrany jako kłamstwo lub wręcz krytyka. Docelowo dostosujesz się do środowiska, z automatu obniży Ci się Twoje poczucie własnej wartości, a to już pierwszy krok do samozagłady. Oczywiście, że tak, ale nie typ gospodyni. I najlepiej, żeby miała swoje własne mieszkanie. Wszelkie spotkania "na chacie" aranżować na jej terenie, aby nie rozgościła się u Ciebie i nie zapragnęła zostawiać swoich rzeczy i w rezultacie przeprowadzić się. Poprzytulać się miło, czasem zostać na śniadanie, ale nie przyzwyczajać do siebie. Masz swoje mieszkanie i masz do niego wracać! One wciąż w większości umieją włączyć pralkę i zmywarkę, tylko się z tym kryją. Nie wolno im w tym przeszkadzać a wszelkie zaniedbania w tych sprawach karać, jednakże pamiętaj, że ona mieszka sama, ma się utrzymać i żeby jej się nie zapragnęło zostać gospodynią na cały etat, podczas gdy Ty nieświadomie wciągniesz się w zabawę w dom. Taki szablon zachowań nie sprawdzi się w wersji z dzieckiem. Jeśli chcesz je mieć, lekki truchcik zamienia się w pięciobój. Na tym polu nie mam wiedzy/doświadczenia. "Bezkonfliktowa i potrafiąca słuchać ze zrozumiem" to był wabik, który mnie pogrążył. Może dusić w sobie emocje, częściej strzelać fochy zamieniające się ciche dni albo i tygodnie. Wolę, żeby stawiała kawę na ławę, wyrzuciła z siebie emocję, a ja potem zgodnie z instrukcją obsługi zastosuję karę i postawię do pionu. Słuchanie ze zrozumieniem u kobiety? Co Ty k**wa za oksymoron wymyśliłeś? Jak lubisz jak ktoś Ci przytakuje chociaż nie kuma, to kup sobie taką figurkę z głową na sprężynce i postaw w samochodzie! Podporządkowana partnerowi, szanująca go z szacunkiem... tak... szacunek jest ważny, ale jest różnica pomiędzy szanowaniem partnerki a byciem pizduś-plastusiem, białym rycerzem, czy jak tam zwą. Człowieku, mam wrażenie, że dążysz do samozagłady! Zaburzenia? Czasem łatwo je przegapić. Trzymaj się z dala jeśli środowisko Ci coś sugeruje, jeśli sam tego nie widzisz! Jeśli sam je dostrzegasz, spier***aj jak najdalej! Do dzisiaj brzęczą mi słowa mojego ojca w uszach: "One wszystkie dają tak samo." A więc skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać. Salon masażu dużo bardziej się kalkuluje!   Nie mam nic przeciwko LTR pod warunkiem, że cały czas mam W PEŁNI kontrolę. Kontroluj swój haj emocjonalny, nie daj się zaszufladkować, a gdyby tak się stało i bolało jak holera, nie poddawaj się! Walcz albo od razu utnij sobie jaja! Mam wrażenie, że gdzieś dałeś się omamić jakiejś dupie i przychodzisz tu po usprawiedliwienie. Nie ma usprawiedliwienia! Szanuj siebie i swoje życie! Wszystkie myszki są takie same! Trzymam za Ciebie bracie kciuki. Nigdy, ale to k**** nigdy się nie poddawaj! LTR albo zdrowie, wybór należy do Ciebie!
  2. Tak myślisz? To odebrałeś zupełnie coś innego niż próbowałem napisać. Podnoszenie poczucia swojej wartości poprzez, między wieloma innymi sprawami, nie danie się zaszufladkować w obowiązujących normach i szarości strefy komfortu może przejawiać się w różnych aspektach. Jeśli robisz to na pokaz a nie dla siebie i oczekujesz uznania, to śmietnik. To jak ze zmianą auta. Jedni robią to, bo są zakompleksieni, a inni by komfortowo jeździć i korzystać z życia, zamiast tracić czas aż podjedzie laweta. Jeszcze inni mają to gdzieś i wolą skupić swoje zasoby na czymś zupełnie innym. A jak odbiera to otocznie, to już jest skutek uboczny. Zresztą, to chyba dział "moda męska" a nie "korygowanie nastawienia." Pozdro bracie!
  3. Może poznał tajniki jak działa "friend zone" i postanowił się mścić a kobietach! Żart! Napisz do niego. Chcesz wejść to jego jaskini, też musisz się trochę postarać! Powodzenia!
  4. Ja przez długie lata stawiałem na czarną bieliznę i klasykę. Do pracy chodzę zazwyczaj w garniturach lub tylko koszulach. Ale od kiedy wymieniłem skarpetki na różnokolorowe i w najdziwniejsze wzorki, koszule na różne kroje i style, oraz dodałem sporo nieskórzanego obuwia w różnych barwach, samice nie przestają prawić mi komplementów, a mi udało się zachować wygląd niewiejący "gajowym" czy prawiczkiem - wręcz odwrotnie! Czasem warto wyjść poza utarte, nudne schematy. Mam takie warunki otoczenia, że mogę mieć wyjebane na to, co myślą inni, więc eksperymentuje! Ale mimo wszystko - zapylenie nie zapylenie - pamiętaj, że zawsze wyglądając tak samo, będziesz wyglądał nudnie. Możesz mieć "wyjabane" na to, czy przyciągasz samice, więc poeksperymentuj trochę dla siebie samego! Pozdrawiam!
  5. Zapoznaj się z regulaminem, bo inaczej będzie słabo! Pozdrawiam!
  6. Drodzy Bracia Samcy, Jestem w stałym związku od 10 lat. 6 lat po ślubie po słowach mojej Pani: „Może byś się na coś zdecydował?!” Sytuacja standardowa. Biały rycerz w zawsze nienagannie lśniącej zbroi niezależnie czy świeci słońce, czy grad gówien sypie się z nieba. Praca po 70-80 godzin tygodniowo, dom, samochód, bajery, szmery i zainwestowany czas na realizację zachcianek... a wszystko to mające rezultaty w seksie z kłodą raz na miesiąc i braku szacunku. Pani też pracuje, więc sami wiecie... mogła sobie pozwolić na dojebanie po intelektualnym ryju. 2 lata temu pojawiła się u mnie nieuleczalna choroba. Wyrok bardziej przesrany niż IBS naszego guru. W kilka godzin po wstępnej diagnozie Pani bez wzruszenia kazała się odwieźć na imprezę, na którą nie byłem zaproszony pod mieszkanie chłopaka swojej koleżanki (no comments!). Białorycerskie rozterki chorego pizduś-plastusia doprowadziły do tego, że zrezygnowałem z dobrze płatnej pracy, otworzyłem własną działalność chcąc zabezpieczyć niepewną przyszłość, a białogłowa zadeklarowała miłość, wierność, i uczciwość małżeńską póki nas cegła spadająca na głowę w drewnianym kościele nie rozłączy. Rok temu życie skierowało mnie na drogę rozwoju duchowego, a pół roku temu miałem tak silne duchowe przeżycia, że coś na zawsze pękło. Jak za odjęciem ręki zniknęły u mnie bóle dupy, frustracje powodowane polityką, tym co ktoś o kimś pierdoli i zostały zastąpione uczuciem pewności siebie i szczęścia. Zrozumiałem, że sam jestem kowalem własnego losu. Business w ciągu kilku miesięcy zaczął przynosić większe dochody, choroba jakby zniknęła; 100% remisja i żadnych spodziewanych nawrotów. W życiu małżeńskim pojawił się częstszy seks, ochłapy szacunku, wspólnie spędzany czas i moje mocne postanowienie, że postawię ten związek na nogi. Nacisk jaki kładę na rozwój duchowy jest obecnie moim najważniejszym priorytetem. Bardzo niedawno „przerobiłem/rozkminiłem” (przynajmniej częściowo) mój największy życiowy ogranicznik: uczucie poczucia winy. Po krótkiej analizie ostatnich 30+ lat w ręką w nocniku bez wahania w działaniu powiedziałem Pani, że odchodzę i jeśli będzie mądra, to będzie miała w życiu dobrze, a jeśli nie, to ja się nie będę patyczkował. Innymi słowy: bez wyroku sądu z orzekaniem będę hojny, a jak fikniesz to wyjmę moje asy z rękawa. Cofnę się teraz 5-6 miesięcy wstecz. Wraz z moim rozwojem duchowym zaplątałem się w bliższą relację z dziewczyną, która dotąd była mi obojętna jak wczorajsza gazeta. Mnogość wspólnych tematów: ezoteryka, rozwój duchowy, audycje Mareczka ("YouTube’owa" fanka) etc. Sęk w tym, że za pomocą shit testów, manipulacji, i kręcenia pupą przerodziło się to w flirt. Dziewczyna ma chłopaka i historię przeskakiwania prosto z gałęzi na gałąź bez schodzenia z drzewa. Skończyło się na tym, że wylądowaliśmy w jednym łóżku (bez seksu). Za pierwszym razem po długim dniu we dwoje ładnie poszliśmy spać. Za drugim razem gdy przytuleni kładliśmy się spać zażartowałem: „Ale się dałem wpędzić w Twój friend zone.” Odburknęła coś jakby to nie była prawda i poszły ostre iskry. Skończyło się na „buzi buzi – wow, fajny tyłek – buzi, buzi” ale minutę potem oboje stwierdziliśmy, że nie możemy. No dobra, ona stwierdziła to pierwsza (Spierdalać!) Do niedawna traktowałem ją jak kumpelę, a więc nie odpierdalałem „stajla” „popatrz jaki jestem silny macho.” Gdy już się dałem wciągnąć w jej grę, to się nie popisałem. Średniowieczne dworskie wzorce obudziły się we mnie na nowo i dawały o sobie znać w najbardziej nietrafionych momentach. Zamiast dodawać pewności siebie, to ją zaczęły grzebać. Teraz myślę, że gdy ona chciała, to ja na to „lałem,” gdy mi zaczęło zależeć, przejebałem cały kapitał w kilku partiach życiowego pokera. Zresztą to nie ma teraz większego znaczenia. Nauczyłem się raz na zawsze. Dziewczynki nie są po to, żeby się z nimi przyjaźnić, tylko... no właśnie! A gdyby ta konkretna dziewczyna była materiałem na fajną przygodę, już dawno olałaby tamtego misia. Jest nie tylko kobietą, czyli niezdolną do kochania w taki sam sposób jak my istotą, ale jeszcze taką co się w tańcu nie pierdoli. Spoko! Ale ta karma to nie dla mnie! Nie mam do niej żalu. Za to wszystko czego mnie nauczyła i pomogła w rozwoju, będę jej wdzięczny do końca życia (tzn. do końca roku... może?!) haha. Na dzień dzisiejszy utknąłem w jakimś niebycie. W domu cały czas mieszkam z żoną wobec której jestem skurwielem. Efekt: Pani jest potulna jak baranek i ciągle prosi o seks a ja popijam drina, idę do osobnej sypialni i olewam. Okazjonalnie ostre rżnięcie w stylu „ja tu rządze szmato!” Temat rozwodu od kilku dni nie był poruszany. W życiu zawodowym, chociaż nie pracujemy razem, to ze względu na układ, niemalże codziennie spotykam tę przyjaciółkę. Gadka szmatka i te sprawy, czyli generalnie warunki utrudniające szybsze pójście naprzód. Kiedy tylko mogę zakładam słuchawki i słucham modlitwy Mareczka, anglojęzycznych podcastów MGTOW i innych interesujących mnie zagłuszaczy myśli. Pomaga wygasić emocje i skupić się na pracy. Mozolnie wracam do mojej dawnej wydajności i efektywności. Wiosek? Bracia, dbajcie o czystość myśli i nie przestawajcie się uczyć! Miejcie hobby, znajomych i plany na każdy weekend wypełniony męskimi rozrywkami. Jeśli tego w Waszych życiach zabraknie, zachmurzy się, zacznie padać deszcz i być zimno. Wtedy obecna lub nowa samica okaże się wybawieniem by zaraz potem pchnąć Was w szambo! I wiecie co jest najśmieszniejsze? TO NIE BĘDZIE JEJ WINA. Ona jest pięknym Bożym stworzeniem ukształtowanym przez matkę naturę. TO WY SAMI BĘDZIECIE SOBIE WINNI! Pozdrawiam Was Bracia, dbajcie o siebie!
  7. Witam Braci ponownie! Nie wiem czy to kogoś interesuje i czy ktoś będzie czytał, ale nawet jeśli nie to zrobię to dla siebie i napiszę jak potoczył się mój weekendowy wyjazd. Wielu Braci z góry założyło, że jadę z niecnymi zamiarami, bo w mojej historii wkradło się, że wyjeżdżam z koleżanką. Próżno tłumaczyć, że facet chciał odetchnąć od żony, pracy, shit testów i najzwyczajniej w świecie na chwilę się wylogować (ale nie permanentnie). Zatem podsumowując uważam, że nic złego nie zrobiłem a wyjazd wyszedł mi "na zdrowie" (dosłownie i w przenośni). Ile się nachodziłem i zwiedziłem to moje. I chociaż miejsca, w których byłem "zaliczyłem" już wcześniej z żoną, to tym razem mogłem się cieszyć tym dla siebie, we własnym tempie (chociaż w towarzystwie 2-ch - nie 1-ej jak to miało być początkowo) miłych samiczek. Miastem docelowym był Nowy Jork i jeśli ktoś był to wie, że na nudę nie ma tam miejsca. W gruncie rzeczy przełamałem jakąś barierę, poczułem zapach wolności i okazało się, że nie potrzebuję kuli u nogi aby czuć się dobrze. Wyjazd był o tyle przyjemniejszy, że towarzysząca mi koleżanka okazała się bratnią duszą i kompanem, z którym można rozmawiać bez końca. Ile razem się powygłupialiśmy, pośmialiśmy, poszturchali i "nażarli" pizzy to nasze. Śmiało: piszcie swoje wywody i teorie, że to ona była przyczyną dobrej zabawy, że mam świat przesłonięty włosami łonowymi, itd. Być może macie rację! Haha! Kto wie?! Każdy ma swoją prawdę. Gdy to piszę, u mnie jest prawie 9 wieczór. Jestem w swoim biurze i nie spędzam czasu na "ucieczce od życia" i czekaniu, aż żona w domu zaśnie, aby bezpiecznie wrócić i nie musieć jej oglądać. Pracuję i sprawia mi to radość, mam naładowane baterie i wszyscy mogą mnie cmoknąć! Big Q przyczyniłeś się do tego, że nie czuję się winny tylko zrelaksowany. I chociaż nie pojechałem z myślą o zdradzie (i też nie zdradziłem w tym sensie, o którym każdy tu "rozkminia"), to świadomość, że mogę mieć "wyjebane" na to co sobie żona albo ktoś obcy pomyśli albo poczuje sprawiła, że ja również czuję się lepiej. Pozdrawiam Braci! "Trzymajmy się ramy to się nie posramy" czy jak to tam Czaruś Pazura mawiał! Hej! Brat Rekord
  8. Panowie! Przyszedłem tu po usprawiedliwienie moich niecnych zamiarów a dostałem po intelektualnym ryju. Bardzo dobrze! W ciągu ostatnich 24 godzin wiele się wydarzyło. Trzeba stanąć z prawdą oko w oko, oddać połowę zasobów i zacząć wszystko od nowa bez udawania, że wszystko jest okay... nawet jeśli taką samą grę samica prowadzi od lat. Pozostaje mi jedynie dodać: trzymajcie za mnie kciuki.
  9. Panowie, moja biała zbroja mi się przybrudziła podczas czytania Waszych komentarzy! LOL. Już miałem kupić piwo, ale chyba jednak skoczę po kwiaty! Haha A tak poważnie! Nie oceniałbym tego blogera tak surowo. Może podszedł do artykułu businessowo, a może po prostu włosy łonowe torują mu dostęp tlenu. Też nie wszyscy urodziliśmy się oświeceni i takimi pewnie nie umrzemy. A jeszcze poważniej... w dupie to mam. Jeśli z ezoterycznego punktu widzenia sami wybraliśmy sobie obecne wcielenie (nie każdy w to wierzy - spoko), to chieliśmy się czegoś nauczyć. Nie ma co roztrząsać i wykpiewać głupoty pizdoplastusiów! Lepiej skupić się na własnym rozwoju, bo gdy przyjdzie haj hormonalny, lepiej żeby nam się nie przypomniało gdzie zakopaliśmy białą zbroję!
  10. USA fajna sprawa. Musisz wziąć jednak pod uwagę fakt, że jeśli nie zalegalizujesz pobytu to łatwo nie będzie. Administracja Trumpa robi porządki... dosłownie. Bez "papierów" coraz trudniej zrobić prawo jazdy (prawie niemożliwe w większości stanów) oraz znaleźć pracę inną niż sprzątanie albo budowlanka. Jeśli uważasz, że bez prawa jazdy da się żyć, to nie masz racji. Nie w tym kraju! Chyba, że mieszkasz na Manhattanie w Nowym Jorku. Z roku na rok "nieudokumentowani" bez numeru ubezpieczenia społecznego Social Security Number mają coraz bardziej pod górkę i złote czasy nielegalnej i opłacalnej emigracji chyba mijają. Samo założenie firmy może nie, ale już jej prowadzenie będzie utrudnione bez dokumentu tożsamości. Jednak sprawa o wiele cięższa to brak możliwości podróżowania poza granicę kraju. Gdy przekroczysz okres na jaki pozwolono Ci wjechać do kraju (na granicy wbiją Ci datę wyjazdu zazwyczaj pomiędzy 1-6 miesięcy), to już potem Twoja wiza staje się bezużyteczna. Co innego być w Anglii godzinę lotu od domu gdzie rodzina zawsze łatwo i przy niedużych kosztach może Cię odwiedzić, a inaczej na drugim końcu świata. Gdy już minie szok, że ten kraj inaczej wyglądał w telewizji i opowieściach modnych blogerek, zacznie się chodzenie po ścianach. Chyba, że szybko poślubisz jakąś "legalną" samicę, wtedy Twoje problemy znikną. Nie zniechęcam do Stanów. Szczególnie jeśli miałaby to być tymczasowa przygoda. Zazwyczaj jednak kończy się tak, że "turyści tu spędzają przeciętnie 8 lat" jak głosi piosenka. Ja się tu czuję najlepiej na świecie, spędziłem całe moje dorosłe życie i nigdzie indziej nie chciałbym na razie mieszkać. Jednak przestrzegam aby przed emigracją tutaj dobrze się przygotować i wszystko zaplanować od strony formalnej. Uważaj na "biura" pomagające w emigracji! Powodzenia!
  11. Mniej "na jeźdźca", więcej "na fotel bujany." Powaga!
  12. Nie bardzo rozumiem dlaczego. W wielkim podsumowaniu pytam jak czasem zniknąć z domu (wypad na ryby - te co się wędką łowi!) i nie musieć się spowiadać dokąd jadę, w jakim celu i zdawać sprawozdania co 5 minut. To nic z tych rzeczy! Obopólnie, bezgłośnie zamanifestowany "friend zone."
  13. Pomysł banalny, jednak proste rozwiązania są najlepsze! ;-) Trzeba będzie wypróbować! Edukację w języku polskim zakończyłem w wieku "nastu" lat, ale widzę, że przy Was chłopaki wszystkie braki nadrobię w mgnieniu oka... albo zamknę się w sobie i zacznę jąkać! Hahaha "Pozdrófka!"
  14. Bracia, Za jakiś czas planuję weekendowy wyjazd do innego miasta a żonie ściemniłem coś o wyjeździe w ludźmi, których nigdy nie poznała w celach zdrowotno-businesowych. Na początku straszliwie się rzucała, a po 1-2 dniach jest spokój. Jednak wiem, że to tylko cisza przed burzą. Małe wprowadzenie: Od niedawna (rok czasu) mozolnie wynurzam się z pod pantofla, walczę z wrodzonym białorycerstwem, shit testami i generalnie próbuję przetrwać w tym małżeńskim gównie (wrócił seks, pojawił się szacunek, etc). W sumie to bym się najchętniej rozwiódł, ale popadłem w wygodnictwo: stary wróg lepszy niż nowy wróg. Zresztą wiecie jak to jest. Kasę się da odrobić... tylko te wszystkie ceregiele... odruch wymiotny na samą myśl. Korzystam z życia ile mogę, na zewnątrz nadal odgrywam oscarową rolę przykładnego męża, a w domu stopniowo wprowadzam dyscyplinę. Droga jednak jeszcze daleka a zaniedbań za sobą długie lata. Na wyjazd wybieram się z koleżanką z pracy. Wspólny pokój i plany spędzenia razem czasu raczej eliminują możliwość skoku w bok po poznaniu kogoś "w nieznanych klubach nocami." Reasumując, planuję być grzeczny, nie jak to jest na miejscu, gdy żona myśli, że znowu ciągnę nocne nadgodziny i jestem 10 minut od domu w biurze albo w krótkiej podróży autem. Najciemniej pod latarnią! Chiałbym jednak wykorzystać ten czas na maxa a jednocześnie po powrocie nie musieć toczyć wojny z rozgorączkowaną Myszką. Jednak nie znałbym swojej żony gdybym nie docenił jej intuicji (ma diablica gadzi mózg nie od parady). Będę się dobrze bawił w fajnym mieście i wydawał pieniądze nie na nią! Czuję nosem, że będzie dzwonić co 5 minut (czasem tak jest, gdy akurat za dobrze leci czas). Nie odbieram telefonu 2 godziny, a potem są ciche dni, ten wkurwiający bełkot i foch. W obie strony spędzę trochę czasu w samolocie i będzie ciężko ratować sytuację SMSem, gdy nie będę chciał/mógł odebrać. Gdy zacznie łączyć fakty, jeszcze gotowa zmienić w domu zamki. Na forum jestem nowy i trochę wody w Wiśle upłynie, zanim wchłonę Waszą cenną wiedzę. Dlatego szukam krótkich wskazówek i odpowiedzi na pytanie: "Co mam zrobić aby przez kilka dni mieć święty spokój, nie być obiektem szeroko zakrojonego śledztwa i nie spalić się przed następnym wyskokiem za miasto (mam już kolejne plany)... no i czy z braku laku nie wziąć się w podróży za koleżankę z pracy (haha - suchar)?" Pozdrawiam!
  15. Ja mam wrażenie, że ktoś coś takiego na mnie do niedawna stosował. Osoba, która była mi zupełnie obojętna pod względem towarzyskim, ładna, ale zupełnie nie w moim typie, zaczęła chyba robić jakieś "czary mary." Wiem, że ma w tych sprawach podstawy wiedzy i chyba nie bardzo zawsze wie, co robi (szkodząc sobie a może nawet innym). Prawdopodobnie sobie coś uroiłem, być może moja świadomość zatęskniła za czymś, co towarzystwo tej osoby zaspokajało, albo zwyczajnie mój Brian'ek znudził się w domu. Nie wiem! Tak czy inaczej, zaczął się trwający dłuższy czas flirt (były iskry ale bez tarcia - jeśli wiecie co mam na myśli ). W każdym razie kilka/kilkanaście znaków dobitnie wskazuje na to, że rzeczywiście byłem królikiem doświadczalnym. Pani pewnego dnia umówiła się aby porozmawiać, przeprosiła, że czasami sugerowała mi pewne rzeczy (ch** wie co miała na myśli, widocznie coś miała na sumieniu) i nagle relacje wróciły do stanu sprzed eksperymentu. Ja też interesuję się ezoteryką (level początkujący) i dbam jak mogę o moją duszę. Dzięki tej wiedzy udało mi się na przykład prawie całkiem wyeliminować fobię, która przeszkadzała mi w podróżowaniu. Jednak po w/w zdarzeniu czuję, że spadły mi wibracje (a od wielu miesięcy utrzymywałem je na wysokim poziomie), zacząłem przybierać na wadze, oraz bez powodu czuć się nieszczęśliwy, bo wszystko w życiu obiektywnie mówiąc układa mi się. Co gorsza, po pół roku bez papierosa wróciłem do nałogu. Panowie, jeśli czujecie, że nagle pociąga Was osoba, która wcześniej dyndała Wam koło małego, wiecie, że osoba ta może interesować się "jak działa matrix" i nie mająca opinii bezinteresownej siostry samarytanki, to mam jedną radę: "spier**lajcie!" Tymczasem trzymajcie się! Ja idę zajarać. "Nie chcem ale muszem!"
  16. Zdrastvootie! Jestem Rekord (no tak, tak - właśnie dlatego!). Pozdrawiam braci!
  17. Nie wiem (po prostu nie wiem!) gdzie mam zamieścić powitalny post. Pomyślałem, że to musi być gdzieś w sekcji "Flakon, kielon i zagrycha." A więc łykam "szkocką," zagryzam kostką lodu i witam wszystkich z "wietrznego miasta" o "szerokich ramionach!" Moderatorzy, jeśli macie mnie wykopać, przynajmniej zróbcie to k.... po męsku! Pozdrowienia dla samców! Rekord
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.