Skocz do zawartości

Tony Montana

Użytkownik
  • Postów

    75
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Tony Montana

Kot

Kot (1/23)

73

Reputacja

  1. Orient, Panowie. Produkt pochodzący z Japonii, z tzw. wiecznym kalendarzem - Multi Year Calendar. Od 6 lat w moim posiadaniu, jak dotąd niezawodny mechanizm z wychwytem.
  2. Temat bardzo mi bliski, bowiem jestem sam... praktycznie od zawsze. Zabrzmi to zapewne skrajnie idiotycznie, ale nigdy w życiu nie miałem szczęścia do ludzi. Miesiąc temu skończyłem 27 lat. Zrobiłem sobie mały bilans: Przez ten czas byłem tylko w jednym związku trwającym dwa lata. Reszta to nic nie znaczące randki, na których za czasów białorycerstwa traciłem szmal, czas i energię licząc, że bycie miłym przyniesie mi jakąś korzyść. Nieco później, gdy zacząłem rozumieć w co się gra i mieć wymagania względem kobiet na spotkaniach miały minę, jakby chciały powiedzieć: "Ejjj, gościu. To ja tu przyszłam wymagać, a nie Ty, dobrze się czujesz?" Swego czasu korzystałem z technik PUA, żeby kogoś poznać. Pomijając fakt, że żyjemy w hermetycznym społeczeństwie, w którym osoba zapytana, chociażby o godzinę zachowuje się jak napadnięta przez nożownika to osobiście, czułem się jak żebrak proszący o drobne. Porzuciłem to zajęcie. W szkole, kiedy ktoś potrzebował pomocy byłem najlepszym kumplem, kiedy potrzebowałem jej ja - byłem utrapieniem. W pracy po kilku latach dowiedziałem się, że osłaniałem gościa, który mnie podpierdalał do szefostwa, a drugi, którego uczyłem zgarnął mi robotę, o którą nie walczyłem, bo obiecał, że mi pomoże jak będzie wyżej. Aha, akurat... Każda znajomość opierała się na tym, żeby kogoś wykiwać, naciąć na kasę albo zyskać profit w pracy. Ci bardziej lojalni byli ode mnie znacznie starsi i wiadomym jest, że gówniarz nie zada się z gościem, który ma żonę, dziecko i kredyt na mieszkanie. Jest to możliwe, ale rozumiecie, o co chodzi. Kiedy już ktoś się z kimś spotkał rozmowa głównie opierała się na tym, co kto ma, ile zarabia, co chce zrobić, że wszystko jest do załatwienia bez problemu, wszędzie sami znajomi, a kiedy przychodzi, co do czego... "No wiesz, teraz nie mogę, bo ktoś tam zajęty jest, ale poszukam jego numeru telefonu, oddzwonię, bo nie mam teraz jak gadać"... i wieczna cisza. Po co komu takie relacje? Interakcja z ludźmi, którzy nie są dla Ciebie życzliwi. Kontakt z osobami, z którymi musisz stale się konfrontować, żeby wyjść z twarzą. Obcowanie z ludźmi, którzy rosną tylko wówczas, kiedy dewaluują Twoje poczucie własnej wartości. Zadawanie się z personami, które mają w tym wyłącznie jakiś interes (niekoniecznie korzystny da Ciebie) lub też idąc w drugą stronę - dla zabicia czasu na niezobowiązujące chrzanienie głupot, które jest zwyczajnie męczące w tematach, których omawianie nie posunie Cię ani o centymetr naprzód i jest po prostu jałowe. Tak, często czuję samotność i nie chodzi tu o bycie w związku, czy nie. Po prostu nie ma w moim otoczeniu osoby, z którą mógłbym ot tak, nawet zwyczajnie pogadać. Bez spiny. Mierzenia się. Konfrontacji. Porównywania. Udawania kogoś, kim się nie jest. Całe życie tego nie miałem, także oczywiście, czuć ten brak, ale samotność kształtuje charakter i uczy, że będąc w sytuacji, kiedy jesteś zdany wyłącznie na siebie nie założysz od razu stryczka na szyję. Idąc tropem piramidy Maslova potrzeby poczucia przynależności są istotne, ale nie najważniejsze, a patrząc na ludzi w Polsce powiedziałbym nawet, że to jest luksusowa zachcianka. Chcąc, nie chcąc - tego się właśnie trzymam.
  3. Witam wszystkich po mojej dłuższej nieobecności spowodowanej... i tak gówno to kogo obchodzi, zatem do rzeczy. Czytam, czytam, czytam i najbardziej rozbawił mnie fragment: W czasach, gdzie wszyscy chcą wszystko na jeden "klik" niewiele osób chce czekać nawet w kolejce do kasy, a kobiety... jakaś szara myszka z rodziny, gdzie każdy jej pilnował i krótko trzymał to mooooooooooże... ale doświadczenie mówi, że też niekoniecznie. Problem polega na tym, że od razu stawiasz wymagania. Dziewczyna, która rozładowałaby mnie ze stresu... a one stresu nie mają? Nawet jeśli to jakiś gówno-stres, typu kartkóweczka na wejściu z pracy socjalnej. Tak jak Bracia Ci piszą - musisz być perspektywiczny, czyt. mieć kasę albo niezłą robotę, która tą kasę przyniesie. Ewentualnie zbajerować jakąś licealistkę niezłymi ciuchami i luzackim stylem bycia, ale to zabawa na krótką metę, chyba, że wkręci się na dłuższą relację, ale i tak zaraz zacznie jej przeszkadzać brak fury, bo koleżanki i ich faceci to mają, bla, bla, bla... To wszystko jest zbyt złożone, by załatwić to jednym postem - sam pracuję odkąd skończyłem szkołę średnią (zawodowo i usiłując stworzyć coś własnego po godzinach), mam auto, mieszkam w domu za miastem i dziewczyny nie mam. Mało tego - nie mam nawet znajomych do pogadania, bo Ci tylko czekają na moje potknięcie, żeby móc się pośmiać. I wiesz, co Ci powiem? Jebać to. Zajmij się relacją z samym sobą, wszak to jedyna relacja, z którą zostaniesz do końca życia. Znajdź pracę, ale nie jakiś syf, w którym będziesz słyszał jak się starzejesz i umierasz za życia jak ja na początku zawodowej ścieżki. Poszukaj nawet nie w zawodzie, może akurat zafascynuje Cię coś innego, bo skąd masz wiedzieć, czy chcesz robić to, co studiujesz nie próbując czegoś innego? Wiem, trudno tak żyć bez czegoś, czego się pragnie, bo sam tak żyłem, ale czy to jedyne Twoje pragnienie? Przemyśl to... A panny? Przyjdą same, wszak to nie my starzejemy się pierwsi.
  4. Często idąc do klubu w pojedynkę można spotkać stado pijanych "obywateli" i obskoczyć wpierdol ot tak, dla zabawy. Znam takich, którzy traktują to jako sport - złapanie w kilku i potaczanie samotnego wędrowca po chodniku. Głupie? Nie, raczej nie... to jest popierdolone! Co do sylwestra - mam 26 lat i wszystkie spędzałem w domu z rodzicami. Rodziny innej nie mam, a kiedy ktoś mnie zapraszał to miał w tym swój cel - poza domem nie piję i widziano we mnie potencjalnego kierowcę, który w poczuciu wdzięczności za zaproszenie będzie woził pijaną hołotę od baru do baru. Nigdy z takiej oferty nie skorzystałem. Tak jak napisano wyżej - noc jak każda inna, tylko więcej hałasu, bo jakoś trzeba urozmaicić życie wiecznie pracującym ludziom. Mój sylwester od lat wygląda podobnie - oglądam film albo gram na komputerze, albo czytam książkę, albo też gram na gitarze. O północy raczej szampan, czasami wino, sporadycznie bywało whisky. Pogapię się przez okno na fajerwerki, chociaż co roku planuję coś kupić samemu, ale wolę za tę kasę zamówić sobie jakieś narzędzie do garażu z allegro. Spędzając samotnie sylwestra uważałem kiedyś, że faktycznie jestem gorszy i nie akceptowany przez społeczeństwo, ale po latach stwierdzam, że to właśnie było (nadal jest!) moją siłą - sam wybierałem to, co chciałem robić nie słuchając społeczeństwa, bo tylko my sami wiemy, co jest dla Nas najlepsze. Fajnie jest spędzać dni z osobami, którym w życiu jest z Tobą po drodze, ale jeśli ich nie ma to stratą czasu jest ich uporczywe szukanie, a dlaczego... to już wiecie z audycji odnośnie szukania szczęścia na zewnątrz.
  5. Bardzo serdecznie podziękuję za tego typu rady, bowiem dzięki takiemu podejściu po rozstaniu z "esencją" mojego życia straciłem ok. 1,5 roku czując jedynie rozczarowanie i niechęć do dalszej egzystencji. O ile różne teksty można podzielić na przydatne i te mniej pomocne to uważam, że ten temat jest mocno indywidualną sprawą. Kupując psa liczysz się z teoretycznym posiadaniem przez niego pcheł. Myślę, że to dość jasna analogia...
  6. Ostatni koncert w 2017 roku - 4 godziny mojej ulubionej muzyki.
  7. Koszulki z patternem typu v-neck (serek i guziki, ale jedynie jako dekoracja) i biere w ciemno.
  8. Miałem drobną przerwę od forum, dlatego wybaczcie, że życzenia składam w samym środku imprezy. Wszystkim forumowiczom życzę spokojnych świąt w gronie najbliższych... wszak niektórym ten spokój będzie potrzebny w kontaktach z niektórymi ludźmi z rodziny. Podobno ludzie spotykają się głównie raz w roku podczas świąt, żeby uświadomić sobie, dlaczego przez pozostałe dni żyją osobno, ale to nie jest obligatoryjne. Bardzo serdecznie dziękuję Wam za przywrócenie mnie do życia, gdzie czułem, że jestem u progu stanów depresyjnych i straciłem chęć do życia, a co gorsza - miałem go dosyć. Życzę Wam odwagi w wyrażaniu siebie oraz sięganiu po coraz więcej od życia. Chęci uczenia się nowych rzeczy oraz wiary, że to, co sobie zaplanujecie jesteście w stanie osiągnąć. Wytrwałości, bowiem po każdej burzy zza chmur pojawia się słońce, a także szacunku i uznania dla samych siebie, bowiem w pogoni za marzeniami nie zawsze spoglądamy za siebie i nie klepiemy się po plecach mówiąc: "Dobra robota, stary". Każdy z Nas jest często jedyną osobą, która może uzyskać wsparcie wyłącznie od siebie. Zadbajmy o tę relację - zostanie ona z Nami do końca życia. A nade wszystko - szanujmy się, bowiem szacunek i uczciwość to towar deficytowy w tych nastawionych na zysk za wszelką cenę czasach. Wesołych Świąt, Bracia!
  9. Co prawda nie przeziębienie, a grypa, ale myślę, że może komuś się to przydać.
  10. Zgadza się. "Jesteśmy pokoleniem wychowanym przez kobiety. Czy kolejna baba to dobre rozwiązanie?" Dużo czasu nie upłynęło odkąd skończyłem 20 lat, bo zaledwie sześć, mimo to pewne rzeczy bym skorygował. Nie popełniłem żadnego poważnego życiowego błędu, mimo to pewne rzeczy bym zmienił: 1. Nie szukał akceptacji na zewnątrz. 2. Był totalnie sobą i nie starał się asymilować się z otoczeniem. 3. Przestałbym zastanawiać się nad tym, co inni sobie o mnie pomyślą, a co za tym idzie - zwiększył pewność siebie. 4. Wcześniej rzuciłbym pracę, która mnie unieszczęśliwiała i nie dawała odpowiedniej kasy, a tkwiłem tam, bowiem wiedziałem, kiedy i z której strony mnie coś pierdolnie - taki pseudo "komfort". 5. Wcześniej poszedłbym za swoją pasją, tj. motoryzacją i gitarą elektryczną, nie zrobiłem tego, bo bałem się, że stracę tylko czas jeśli mi się nie uda. Teraz na to nie zważam, po prostu to robię. 6. Olałbym laski, które olały mnie, zamiast starać się z nimi skontaktować za wszelką cenę. 7. Chętnie trafiłbym na Marka znacznie wcześniej, bowiem popadając w matriksowe schematy uwierzyłem, że życie "właśnie tak wygląda", a takie życie niezupełnie mnie satysfakcjonowało. Trafiając na forum poznałem innych ludzi, którzy też widzą, że schemat życia: narodziny, szkoła, praca, żona, dzieci, kupno vana, śmierć, raczej nie jest tym wymarzonym, a co najważniejsze - jedynym. Nie będę pisał, że dymałbym więcej, bowiem nie miałbym na to zapewne czasu tak jak i teraz, a ponadto boję się nieplanowanej ciąży i alimentów bardziej niż ognia.
  11. Macie ciekawe spostrzeżenia. Sam osobiście nigdy nie brałem się za dziewczyny kolegów i nie planuję - nie z uwagi na to, że to "ich" kobiety, ale z szacunku do samego siebie i kumpli, bowiem odbudowanie zaufania po incydencie związanym z uwiedzeniem czyjejś kobiety jest niemożliwe. A co w wypadku kiedy od siebie odejdą? Cóż... zdania są podzielone. Później do siebie wracają, a kumpel jak się dowie to różnie z tym bywa - niby nic nie zrobiłeś, wszak nie byli ze sobą, ale jak w tym dowcipie: "niesmak pozostał". Czasami to gra ze strony kobiety - rozstać się, skoczyć w bok i wrócić - niektórzy to łykają i są dalej w związku. Mnie osobiście dziewczyny moich kumpli nigdy nie pociągały, bo na ogół nie są w moim typie, a nawet gdyby... no nie wiem... mam jakiś odruch, że nie jestem w stanie związać się emocjonalnie, ani nawet fizycznie z kobietą człowieka, którego znam. Trudno to nazwać, ale mnie to po prostu odpycha. Nieważne, czy to kumpel, czy nie... jak znam faceta, który pukał jakąś dziewczynę to mi przy niej nawet nie stanie. Serio. Skojarzenie na wzór pięknie odszykowanego auta na sprzedaż, że aż oczy grają, kiedy wiesz, że kiedyś pałował go aż silnik wiszczał młody rycerz ortalionu - wszystko spoko, wygląda ładnie, ale coś tutaj, jakieś takie nie tego... Wiecie o co chodzi...
  12. Jeśli nie będziesz się realizował, a każdą wolną chwilę zaczniesz spędzać ze swoją damą to po Tobie. Z tego, co wyczytałem myślisz o budowie domu - u mnie wyglądało to tak, że kiedy o tym powiedziałem do swojej ówczesnej panny podkreślając, że to pochłonie znaczną część moich funduszy oraz wolnego czasu to było wielkie poruszenie, że będziemy mniej razem wychodzić do lokali. Kumasz to? Bo ja nie... Mówiłeś o tym swojej damie? Tak? Jak reakcja? Nie? Powiedz i podkreśl, że będziesz jej potrzebował to pomocy (wymyśl jakąś pierdołę, coś podać, przytrzymać, itepe.) i zwróć uwagę na reakcję. Negatywna to uciekaj, a pozytywna... to też wiej, gdzie pieprz rośnie, bo z tego co piszesz to szykują się z tego niezłe kłopoty w przyszłości.
  13. Podepnę pod temat inne pytanie - pamięta ktoś nazwę audycji, w której Marek jechał autem i mówił o tym, że szczęście zależy od naszego układu hormonalnego? To było fajne, chcę kumplowi to pokazać,ale nie mogę tego namierzyć.
  14. Dzięki za wrzutę @Adolf, bardzo mądre rzeczy ten człowiek mówi.
  15. Od połowy ubiegłego tygodnia zacząłem biegać. Niewiele, bo 1 kilometr ostrego marszu i 1 kilometr biegu, muszę wejść w rytm, bowiem nigdy nie biegałem na dłuższe dystanse.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.