Witam Panowie, i Panie też. Słuchajcie, problem jest u mnie następujący. Od 8 miesięcy relacja z kobietą na odległość. Ostatnimi czasy próbuję posunąć ten "związek" na dalszy etap. Ostatnio odbyliśmy 2 rozmowy - o aspekcie seksualnym związku oraz o ewentualnym wspólnym mieszkaniu. Co do aspektu seksualnego, zdziwiło mnie to, iż moża aktualna partnerka przyznała, że w ogóle się nie samozaspokaja. Ze względów religijnych.... wydaje mi się to dziwne, gdyż w jaki sposób partner ma zadowolić daną osobę seksualnie, gdy ona sama nie wie co ją zadowala. Mówi mi, że do 1 sexu ona w związku chce czekać ROK. Powiem Wam, że konczy mi się cierpliwość już. Od 8 miesięcy się staram nie popełnić w relacji żadnego błędu i zaczyna mnie juz to męczyć. Bo ile mozna czekać? I robić z siebie frajera. Kolejna kwestia - wspólne mieszkanie. Ja w swoim mieście mam własne mieszkanie ktore bez problemu mogłoby pomieścić 2 osoby. Moze rynek pracy nie jest tak bogaty, jak u niej, ale coś da się znaleźć. A ona mi mówi, że ma u siebie zobowiązania, mimo ze w obecnej pracy sie nie odnajduje i nic jej w jej miescie nie trzyma. Wynajmuje tam stancję, a powiem Wam, że w pewnym wieku juz mi sie nie chce kisić na 10 metrach kwadratowych. Poprosze Was o opinie, bo juz się tą sytuacją zaczynam irytować. Jeśli będziecie potrzebowali doprecyzowania szczeółów to pytajcie, dopowiem. Mam poczucie, że nie bylaby w stanie dla mnie zaryzykowac, mimo ze ja dla niej bym mógł.