Skocz do zawartości

Jestem Niedoskonały

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

514 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Jestem Niedoskonały

Kot

Kot (1/23)

0

Reputacja

  1. Dlatego ciągle zadaje pytanie, czy może być inaczej po 10 latach - miłość, namiętność, wzajemny szacunek, partnerstwo i wzajemne wspieranie się. Osobiście nie znam takich par. Mój kolega, zamożny człowiek znalazł sobie artystkę (taki zawód wykonuje) i ma ciosane kołki na głowie 10 razy bardziej. tylko, że on tego nie widzi. Np. płaci jej za wyjazd na wakacje, na który ona go w ogóle nie zabiera.Inni koledzy pod pantoflem - wszystkie własne decyzje ustalają z żoną. Jedyne co mnie trzyma to tylko to, że mam pełną wolność. Jadę gdzie chcę, z kim chcę, bez tłumaczenia się. Ona jest taka, że jak jej zaproponuję, żeby pojechała ze mną np. w niedzielną wyprawę gdzieś w gór y- to jedzie. Jak jej nie zaproponuje to nie jedzie. Biorę sobie kogoś innego. Tylko, że sam nie mam pewności, czy ona mnie kocha, czy jest bo jest. tak jak piszecie. A dodatkowo jestem coraz starszy i próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, czy w razie czegoś mogę na nią liczyć. Moralność nie pozwala mi zdradzać i tego nie robię - to świństwo i gardzę takimi osobami. Wyczytałem gdzieś, że możesz zmienić kobietę, ale to niczego nie zmieni. Szukam odpowiedzi na pytanie: czy u któregoś z Was jest inaczej, czyli tak jak napisałem w pierwszym zdaniu? Coraz częściej dochodzę do wniosku, że to wszystko moja wina. Ciągle manifestowałem niezależność, udawałem, że mi nie zależy, a teraz dostaję z drugiej strony to samo. Wiem o tym. Ale czy istnieje złoty środek?
  2. Nie mam szacunku u niej. Wiem to, a współpracownicy to widzą i to największy sumie problem. Dostaje jasny przekaz od ludzi, niektórzy się nie krępują i walą wprost. Miałem nadopiekuńczą matkę, ona jest jej dokładnym przeciwieństwem.
  3. Ona się tak mocno nie postarzała, przynajmniej fizycznie, natomiast jest stara mentalnie, często zrzędzi bez powodu. Finansowo jest niezależna i dobrze zarabia, ale wolałaby rzucić pracę i żebym to ja jej dawał kasę - na co ja się nie chcę zgodzić. Mamy osobne konta i nasz wkład finansowy to po 50%. Mamy wspólny majątek, ale wydawaliśmy na niego pieniądze też po 50%. Mam świadomość , że koła ratunkowego nie miałem, bo zachowałem się w taki sposób, żeby odstraszyć potencjalną panienkę. To był tylko przykład. Takich dziwnych relacji podczas małżeństwa to miałem ponad 10. Zawsze one inicjowały, a jak olewałem. Zdarzyło się, że dwukrotnie inicjowały spotkania mężatki ze "szczęśliwych" domów, co dodatkowo mnie obrzydziło. Na seksie pozamełżeńskim mi nie zależało, bo wiem, że tylko chwilowa przyjemność. Różne reakcje tych olewanych dziewczyn spotkałem. Generalnie najczęściej były zaskoczone i zachowywały się w sposób "ja taka piękna, a on mnie nie chce" i zawsze chciały się mścić emocjonalnie, albo wyjeżdżały gdzieś daleko. Takie badanie terenu przez nie trwało najczęściej około 6 miesięcy i dłużej. Tylko, że mnie to nie ruszało nigdy. Miałem to w dupie, a najczęściej jeszcze gratulowałem fajnego chłopaka. Niektóre do dzisiaj piszą do mnie na fb, bo często i gęsto są zagranicą. Natomiast moje pytanie brzmiało: "Czy któryś z zacnych braci jest w długotrwałym związki ponad 10-letnim, w którym nie występuje znużenie? Ja wśród moich kolegów takich związków nie spotkałem. Moją ideą fix od zawsze był związek partnerski - czyli wkład emocjonalny i finansowy po 50%, bez osoby dominującej. Życie mi pokazało, że to utopia, a jeszcze spowodowało kupę w związku. Więc pytam, jakie zależności panują w szczęśliwych i spełnionych związkach, czy kobieta musi być uzależniona od mężczyzny, proszę o odpowiedzi na bazie własnych doświadczeń.
  4. Nie ma przyszłości, tylko żal mi rozpierdalać. Prawda jest taka, że jesteśmy po ślubie, do którego wcale mi się nie spieszyło - blisko 7 lat chodzenia. Zdrad nie ma. Ona w zasadzie siedzi w domu - w naszej miejscowości nie ma żadnych przyjaciół, czy koleżanek i kolegów. W pracy nie ma możliwości, a po pracy wraca do domu. Z rodziną rzadko się spotyka. Ja się otaczam ludźmi, taki mam charakter. Wszyscy znajomi są moi, koleżanki też. W ogóle to się zastanawiam, czy jakbym kiedykolwiek leżał w szpitalu, to w ogóle by mnie odwiedziła. Nie wiem tego. Raczej jest zimna. Chociaż z sex-em to nie ma problemu. Mnie ta sytuacja przerasta, moi rodzice żyli inaczej - byli bliżej siebie. Jestem trochę starszy niż obstawiał Rabke - blisko 40. Tą blondynę traktowałem jak koło ratunkowe, ale się zniecierpliwiła i zwiała. chociaż ciągle poznaje nowe osoby - jestem ogarnięty i ludzie mnie szanują. Jeśli chodzi o kobiety to nie wątpię, że spotkam, ale kurwa 17 lat w pizdu, a dodatkowo nie wiem czy sobie polepszę. Te koleżanki, a nawet ta blondyna to jakoś wrażenia na mnie nie zrobiły (chodzi o charakter). Nie spotkałem prawdziwie ciepłej i bezinteresownej kobiety, przynajmniej takiej, żeby mi się jeszcze wizualnie podobała. Moja żona kiedyś była i ładna i zaaangażowana, teraz nie jest. A cały czas od początku postępuję zgodnie z regułami i chuj. Jej jest w ogóle obojętne czy mnie straci, czy nie. Rozwód to ostateczność to, co czytam tutaj na forum daje mi do myślenia - żebym nie trafił gorzej. Bo jak stare przysłowie mówi: związek mizerny ale wierny. Niestety mój związek jest daleki od ideału, który mam zakodowany w głowie. Czy jest ktoś z Szanownych Was Panowie w stanie opisać jak wygląda związek szczęśliwy - przez pryzmat doświadczenia np. po 10 latach razem? bez dominacji, walki o władzę, nieuzasadnionych pretensji i roszczeń?
  5. Moja obecna pozostała niewzruszona. Oboje mamy podobne stanowiska, pensje i jesteśmy niezależni od siebie. A mimo to wielkiej miłości i namiętności brak. Coraz częściej kłótnie o pierdoły i wzajemne licytowanie, kto ważniejszy. Tą blondi laskę faktycznie wykorzystałem - stwierdziłem ,że jak ładuje się komuś w związek to nie jest taka super. Przynajmniej tak się sam przed sobą usprawiedliwiłem. A co by pobudzić namiętność mam zrobić?
  6. Przeczytałem to co napisałem i trochę chyba za dużo na raz napisałem. Ale to prawda. Generalnie nie jestem za zdradzaniem w związkach, ale czasami człowiekowi ręce opadają i jest bezsilny. W domu nieciekawie, a na mieście świętych kobiet nie ma. Moją intencją było ogólne ponarzekanie. Jak ktoś się poczuł się urażony to z góry przepraszam.
  7. Chciałem na początku zaznaczyć, że chociaż jestem nowy na forum, to przeczytałem już dostępną literaturę związaną z tematem "jak nie być frajerem". Ale zacznę od początku. Mama partnerkę, z którą żyjemy już dłuższy czas - ponad 10 lat. Wiecie ona była naprawdę ładna te 10 lat temu - ja się w niej zauroczyłem, no i tak jakoś 10 lat przeleciało. Niestety dość szybko po wspólnym zamieszkaniu usłyszałem słynne "jak tego i tego nie zrobisz, to Cię zostawię. Są inni chętni". Na pewno znacie panowie ten tekst. Ponieważ raczej życiowo byłem ogarnięty i znałem swoją wartość - to te słowa wyzwoliły we mnie bardzo dużo energii. W zasadzie zacząłem po raz pierwszy w życiu przyjaźnić się z kobietami innymi niż moja partnerka - powoli, bez podtekstów seksualnych, zwykła przyjaźń, koleżeństwo. Np. z jedna koleżanką chodziłem na basen, z inną biegałem, a z kolejną umawiałem się na rower. Pewnie gdybym nie usłyszał tych słów z ust mojej dziewczyny, to nadal bym był szaleńczo poświęcający się dla związku. Sama mi oczy otworzyła. Oczywiście przepuściła wielkie ataki na mnie i moje znajome - że ją zdradzam i takie tam pierdoły, oczywiście nieprawdziwe, bo bieganie to tylko bieganie - nic więcej, a rower to rower - nic więcej - tyle tylko że z kobietą. Generalnie mam to w dupie co myśli moja dziewczyna - mogła mnie nie ranić. Zupełnie moje zapytanie do Was jest spowodowane inną sprawą. Do rzeczy: Od jakiegoś czasu podobała mi się pewna dziewczyna i ja chyba jej także. Jest młodsza ode mnie o jakieś 7 lat. Czasami mnie widywała z partnerką, a ja ją z chłopakiem. Raz po jednej z imprez podeszła do mnie i zaproponowała wspólne wyjście na wieczorne piwo. Więc z ciekawości umówiłem się z nią. Tam mi oczywiście gada, że nie ma z kim nad morze jechać i takie tam rzeczy. Zrozumiałem, że nie ma już tego chłopaka. Spotkanie mnie w końcu trochę znudziło, więc po jakiś 45 minutach gadki-szmatki je zakończyłem. Zresztą wcześniej dokładnie wiedziała kim jestem i co robię, ja z resztą o niej też więc nie trzeba było się poznawać. Jak mnie znudziła to po prostu sam zakończyłem. Zapłaciłem za siebie, dałem kelnerce wysoki napiwek, a jej kazałem zapłacić za siebie (w sumie to było tyle co ten napiwek). Zasady to zasady. Wróciłem do domu. Przez kolejne dni i tygodnie, tak jak wcześniej, moja dotychczasowa partnerka bez powodu jeździła po mnie standardowo i z przyzwyczajenia, że podobno: "jestem samolub, bo karze jej pracować", "że mam swoje konto, i kupuje sobie co chcę i kiedy chcę", "że wydzielam jej kasę na rachunki, kupuję obiady, ale nie daję jej kieszonkowego". Musicie wiedzieć, że jestem taki cham, że nawet samochód sam kupiłem - nowy w salonie za kupę kasy, nie pytając się jej o jakiekolwiek zdanie. Mam w sumie jej zdanie w dupie. Ale to ją wkurwia i ponoć dlatego jest dla mnie niemiła. Co jakiś czas ma napady szału i wariuje bez powodu. ja jestem zimny i nieugięty. No to mówię sobie - spotkałem inną panienkę - może rozpocznę z nią grę na zwłokę. Zobaczę co tam z dotychczasową da się ugrać, może będzie do mnie milsza jak się dowie, a jak nie to mam koło ratunkowe - fajną blondynę. Wiedząc, że będą wspólnie na jednej imprezie przedstawiłem je sobie. I najbardziej mnie zaskoczyło zachowanie tej nowej panienki - Hanki. Spojrzała na mnie jakby dostała w pysk. Mówię sobie skończone. Dużo się nie pomyliłem. Dość szybo znalazła sobie innego chłopaka. Tylko cały żart polega na tym, że ona przyjechała z nim do mnie do firmy. Jest to mój były pracownik i miał coś tam do załatwienia w innym biurze. Chłop ma prawo jazdy i własny samochód, a jednak nie wiedzieć czemu przyjechała z nim. A najlepsze jest to, że czekali na mnie na korytarzu z 1,5 godziny - aż mnie spotkają. Oczywiście jak tylko mi go pokazała i przredstawiła - to od razu zniknęli. Od tego czasu mam mętlik w głowie, skąd się biorą u kobiet takie dziwne zachowania. Najpierw zaczepia zajętego faceta, potem udaje świętą, że to niby ja chcę, jak jej przedstawiam moją partnerkę to zaraz sobie też kogoś znajduje, ale nadal jest obecna gdzieś blisko.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.