Skocz do zawartości

Adacis

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Adacis

Kot

Kot (1/23)

23

Reputacja

  1. Jesteś jeszcze bardzo młody, więc wszystko przed Tobą, ale zastanów się nad: Czy ona uporała się już z tymi problemami? Wyobraź sobie sytuacje, że Ty się odkochujesz. W tym momencie jest wielce prawdopodobne, że ona może grozić kolejnymi próbami samobójczymi żebyś tylko przy niej został, czy chcesz tego? Moim zdaniem ona szukała pocieszenia, a że akurat się trafiłeś, to dlaczego by nie? Jak już jej się znudzisz to albo pójdzie do innego, lub wróci do starego - dostarczał jej wielu emocji. Będziesz to bardzo przeżywał, za szybko się w niej zakochałeś i poczułeś przywiązanie. Nie wyleczyła się z poprzedniego związku, który nadal dostarcza jej wielu emocji, a już wpakowana w następny. Tak jak już wyżej było wspomniane, kobieta szuka atencji i pocieszenia. Ja na Twoim miejscu nie pakowałbym się w ten związek. Skoro już wcześniej zaglądałeś na forum to pewnie zauważyłeś podobne schematy. Z drugiej strony nic tak nie uczy jak własne porażki, ale życzę powodzenia.
  2. @TylerDurden mniej więcej w tym samym czasie założyłem temat o rozpadzie mojego związku. Co prawda jestem w trochę bardziej komfortowej sytuacji, gdyż nie było ślubu ani nie mieliśmy dziecka, więc pozostało mi tylko zaakceptowanie i praca nad sobą. Wydaje mi się, że dopóki nie będzie rozwodu to zawsze powinieneś być czujny. Sam już zauważyłeś jakie potrafi mieć wahania nastrojów. Dziś wszystko ok, a jutro piekło. Uważaj na słowa "nie powinniśMY robić sobie problemów", bo już nie raz ktoś na forum pisał, co oznacza słowo "MY" dla kobiety - Ty bądź grzeczny a ja coś znajdę. Tak więc zachowaj ostrożność. Dobrze, że nie siedzisz bezczynie i rozmyślasz tylko masz hobby w postaci siłowni. Niepokój w brzuchu to na pewno nerwy. Nie da się w tak krótkim okresie zapomnieć tylu lat gnojenia, ale z czasem będzie coraz lepiej. Pozdrawiam i trzymaj się.
  3. Chyba przeczuwałem, że jak tylko wyśle to na kolejny dzień będzie jeszcze gorzej z samopoczuciem. U mnie przez 2 miesiące nie było aż tak idealnie. Na początku super, w końcu się jej pozbyłem, później pytania czy na pewno dobrze zrobiłem "może mogłem dać kolejną szanse?" to załamka. Następnie ulga, bo się nie męczę - ale czy na pewno i tak w kółko cały wachlarz emocjonalny. Miałem raz dość zabawną sytuacje. Też ryczałem bo jej już nie ma, ale w pewnym momencie dotarło do mnie "dlaczego mam tracić energie na nią, już wystarczająco była w centrum uwagi, zrobiła mi piekło a ja tęsknie? no coś jest nie tak" i w sumie płacz przeszedł w śmiech z samego siebie. Po rozstaniu znalazłem sposób by odreagować na bieżąco, otwieram notatnik i pisze całą "chujoze" co do niej czuje, wszystkie żale, nienawiści, za co przepraszam, życzę powodzenia w życiu itp. zapisuje i zamykam. Jak za kilka dni otwieram to co napisałem to pojawia się myśl - co za brednie. Nie wiem czy sposób dobry ale mi pomaga, jak coś mnie dłużej męczy to zwracam się tutaj z prośbą o pomoc. Czytając mase wątków widzę, że odpowiedzi których szukam już dawno zostały podane.
  4. Dzięki panowie za wsparcie, dzisiaj już jest dużo lepiej jak wczoraj. Dobrze że nic nie wysłałem.
  5. Po zakończeniu związku wywaliłem ją z fb i nie zaglądałem tam, bo wiedziałem, że emocje od razu powrócą, obwinianie się, analizowanie itp. Najchętniej bym ją zablokował, ale to tylko pokaże jak bardzo jeszcze na mnie wypływa i mnie tym dotknęła, po prostu przemilczeć i olać. Celów mam naprawdę sporo, niektóre będą jako postanowienia noworoczne, ale to co mogę realizuje już. Najważniejszym to odciąć się emocjonalnie od niej. Dopiero od niedawna wychodzę z martixa. Niestety takie są skutki, gdy społeczeństwo wmawiało mi, jakie to znalezienie kobiety jest szczęściem. Dopiero przy brutalnym upadku zacząłem myśleć inaczej. Jeśli już teraz chciała mi dowalić, to mogę się spodziewać kolejnych wiadomości.
  6. Panowie, dobijcie mnie albo kopnijcie w cztery litery... Minęły prawie 3 miesiące od rozstania, czasem było lepiej czasem gorzej. Święta nie były dla mnie najlepszym czasem, ciągle po głowie chodziło mi jak to w zeszłym roku było fajnie razem z nią i rodziną spędzać święta, a teraz po prostu jej nie ma. Po każdej wizycie rodzinnej byłem coraz bardziej przybity. Wytłumaczyłem sobie, że to przez zwykły odwyk - brakuje mi jej jak narkotyku. Łapię się na tym, jak mimo wielu wad moja podświadomość zaczyna ją idealizować, ale znalazłem sposób - przypominam sobie w jakim piekle żyłem, a ten temat jest tylko potwierdzeniem. Wszystko powoli wracało do normy, aż tu dziś wiadomość od niej "Hej wszystkiego najlepszego w te święta oraz udanej zabawy sylwestrowej. Masz jakieś plany? Ja będę się bawić z X" Wywołało to u mnie furie, nie wiedziałem co się ze mną dzieje, tak mnie nerwy wzięły. Pod wpływem emocji wpadłem w dalszy ciąg błędów. Pierwsze co, to przejrzałem jej social media. Nie jesteśmy znajomymi na fb, ale wszystkie "nowości" miała ogólnodostępne i co? Wielkie love story z jakimś facetem od prawie 2 miesięcy (przynajmniej od 2 miesięcy oficjalnie). Jak wcześniej aktualizowała zdjęcie raz na pół roku, to teraz raz na tydzień. Wziąłem tel i zacząłem wiadomość od wykładu o braku szacunku, kończąc na tym jak szybko potrafiła się puścić z innym. Już chciałem wysłać, ale w myślach ciągle słyszałem "jak odpowiesz to przegrasz" opamiętałem się i wyłączyłem wszystko jak leci. Godzinę próbowałem się uspokoić i jakoś dojść do siebie. Po tym wszystkim uświadomiłem sobie, jak bardzo jestem jeszcze głęboko w ciemniej d. - Uzależniłem całkowicie swoje szczęście od kobiety - stąd ten smutek przy spotkaniach rodzinnych bo jej nie ma ze mną - Wiadomość od niej wywołała u mnie taki zwrot emocji, że nie potrafiłem nad sobą zapanować - Po co zaglądałem na jej fb, po rozstaniu powinna być dla mnie obcą osobą - Teraz wiem że wzmianka o jakimś facecie była tylko po to żeby zwrócić uwagę na siebie, bo nie reagowałem na jej nową miłość. To wszystko pokazuje ile jeszcze pracy przede mną. Z jednej strony jestem zawiedziony swoją reakcją, chyba fakt, że w tak szybkim czasie ktoś inny czyści jej komin mnie tak dobił, ale to tylko pokazuje ile dla niej znaczyłem. Z drugiej strony ciesze się, że jednak nic jej nie wysłałem.
  7. Robienie problemu z niczego? W związku jest za dobrze (za nudno), więc trzeba się o coś doczepić.
  8. Nie wiem, chciała wzbudzić w Tobie litość, że jak tylko zostaniesz to nie będzie musiała się łasić i spać z innym? Ciekawe rozumowanie, niby chce naprawić związek, ale jak tego nie dostaje to dziecinne zagrywki - bo ma być tak jak ona w tej chwili chce. Dobrze zrobiłeś wychodząc, gdyby zobaczyła że uległeś tym bardziej by grała na emocjach.
  9. Gdybym znalazł forum 3 lata temu, to inaczej ten związek by wyglądał, albo ogarnąć kobietę, albo szybki koniec - nie naprawianie przez długi czas i to z mojej inicjatywy. Również stwierdziłem żadnych kompromisów, jak ulegnę w kilku sprawach to od razu samica na głowie. To prawda, nie wiemy co będzie za kilka lat w danym związku, ale na przyszłość jak już ktoś wyniesie sporo wiedzy z forum to wie na co zwracać uwagę, by to szło w odpowiednim kierunku, lub po prostu zakończyć znajomość. Podejrzewam że gdybym tutaj zaczął pisać od razu po rozstaniu inaczej wyglądała by rozmowa. Pewnie byłbym zdesperowany i ciągłe pytania co? jak? dlaczego? Pozwoliłem sobie trochę ochłonąć, w tym czasie przeczytałem mase tematów tutaj. Dało mi to pewien obraz sytuacji, że to jednak nie ta jedna jedyna wyjątkowa, a pewien schemat. Kilka dni po rozstaniu poinformowałem ją smsem kiedy odbiorę resztę rzeczy i czy ktoś będzie w domu. Na szczęście przy odbiorze jej nie było i od tego momentu cisza.
  10. Uważałem, że jak cierpliwie zniosę jej zachowania to w końcu się ogarnie i to doceni. Po przeczytaniu forum zrozumiałem jak bardzo byłem w błędzie. Na szczęście w porę się ogarnąłem, nie wyobrażam sobie wychowywania z nią dziecka lub seksu raz na 4/5 miesięcy? Bo jak wiadomo po ślubie, gdy nie ogarniam kobiety jego ilość dostaje bardziej ograniczona. O wiele bardziej by bolało, gdyby z dnia na dzień przeskoczyła do innego, a do mnie z tekstem "wyprowadzaj się". Teraz niech robi co tylko ze chce i skacze po kilku gałęziach naraz, nie interesuje mnie to, im więcej czasu mija tym bardziej dostrzegam z kim byłem. Przeraża mnie fakt jaki byłem naiwny. Jest mi obojętna, szkoda na to czasu. Czuje złość do siebie, że tak długo tkwiłem w związku gdzie mnie nie szanowano.
  11. Tak, to prawda. Nasze rozmowy polegały na co słychać w pracy, później już nawet tego nie było. Tego nie wiem, nie bronie jej żeby nie było. Może wcześniej badała grunt, ale ostatnie 2 miesiące po obojętności w jej oczach faktycznie mogę stwierdzić, że chciała przeskoczyć na inną gałąź ale nie była pewna. Ułatwiłem jej to kończąc znajomość. Podejrzewam że powodów było więcej, ale tylko to i to jeszcze z wielkim trudem wydusiła z siebie. Jak ona odczuwa wieczną pogardę do innych ludzi i na tym się skupia raczej szybko nie znajdzie szczęścia. Na początku związku nie zwracałem aż tak bardzo na to uwagę, myślałem że to tylko gorszy humorek, ale im dalej w las tym bardziej to okazywała. W szkołach powinny być rozdawane ulotki o audycjach Marka Panowie dziękuje za w wsparcie, no i jak to się mówi "człowiek uczy się całe życie"
  12. Potrafiła siedzieć całymi godzinami przy fb/insta, później przeglądać wszystkie nowinki znanych celebrytek, mniej znane blogerki, vlogerki i cała reszta. Kiedyś zapytałem wprost - jeśli ze mną rozmawiasz, zwłaszcza na poważne tematy to czy możesz chociaż na chwile odłożyć ten telefon? jaka odpowiedź " ale ja mam podzielność uwagi" i oczy dalej w tel... Nawet w odwiedzinach u osób starszych babci, dziadków telefon w dłoni. Może powinienem z nią w ten sposób rozmawiać? Nie ma się też co dziwić bo to choroba tego pokolenia że na fb lepiej obserwować czyjeś życie niż zająć się swoim w realu. Patologia, ale żeby człowiek dostrzegł to musi upaść, im niżej tym to wszystko staje się bardziej widoczne.
  13. Jestem spokojny i ogólnie wszystkie emocje negatywne staram się w sobie trzymać, aż zanikną lub jakoś je rozwiąże. Jeżeli się za bardzo nawarstwią negatywne emocje to wybucham, czasem płacz, czasem agresja ale tylko i wyłącznie samotnie w czterech ścianach. Najlepiej na własnej siłowni, przynajmniej z tej energii jest coś pozytywnego. Nigdy nie zdarzyło mi się zareagować agresją wobec kogoś, żeby się wyżyć. Staram się na bieżąco komunikować co mi się nie podoba, ale bez emocji. Jakby była samica zobaczyła jak bardzo mnie niszczą jej zachowania to by mnie zgniotła jak robala dlatego nie mogłem na to pozwolić. Nie miałbym poczucia jakiejkolwiek swojej wartości gdybym pozwolił się szmacić dalej. Widziałem jak mnie nie szanuje, mało tego nie tylko mnie, mojej rodziny oraz moich znajomych. Zawsze jej coś nie pasowało i po pierwszym spotkaniu starała się ograniczać jak najbardziej kontakty. Na pewno mam nad czym pracować ale ogólnie lubię siebie.
  14. Tylko jaki sens jej mieszkać w całkiem obcym miejscu samemu tym bardziej jak czułem się rozwalony emocjonalnie po tym związku. Jeszcze by do jakieś tragedii doszło, a tak to przynajmniej mam towarzystwo w razie gorszych dni. Prace ogarnę na spokojnie w styczniu, bo z tym nie miałem nigdy problemu, wystarczy tylko chcieć no i później przebierać na coś lepszego. Naprawdę czuję sporą ulgę jak to wyrzuciłem z siebie. Przy okazji proszę moderatora o poprawę mojego tekstu bo wyszło jakieś pogrubienie po całości, a nie mogę edytować.
  15. Witam braci, w końcu zdecydowałem się opisać swoją historię, chyba dlatego że po prostu nie wyrabiam już sam ze sobą, ale do rzeczy. Z samicą byłem 3 lata, mieszkaliśmy dość daleko od siebie, a że poznaliśmy się przez internet to pierwsze 2 lata były odwiedzaniem się co 2-3 tygodnie lub spędzane na wycieczkach weekendowych. Cud miód i orzeszki, były emocje, po roku naszego związku postanowiłem się jej oświadczyć. Nie było to pod presją otoczenia czy innego tego typu, po prostu byłem zakochany tak jak nigdy, czułem że to ta jedyna wyjątkowa, przeznaczona mi… (sam się z tego śmieję) Oczywiście się zgodziła. Rok po zaręczynach zdecydowaliśmy, że się do niej wprowadzę. Miałem parę spraw i kursów do dokończenia, więc chcieliśmy na spokojnie. Teraz po czasie mogę stwierdzić, że już wtedy zaczęło się coś zmieniać, chyba poczuła że ma już misia, który zrobi dla niej wszystko. Coraz częstsze sprawdzanie na ile może sobie pozwolić na wyjazdach, a to coś jej się nie podoba i np zamiast wędrować po górach wolała spędzać ten czas w pokoju hotelowym przy fb/insta i serialach, co najwyżej wyjście wieczorem pozwiedzać. Byłem na nią wściekły, bo nie tak się umawialiśmy co do wakacji - powiedziałem jej o tym i jaka odpowiedź? Jak mi nie pasuje to możemy wracać… a to był 2 dzień ponad tygodniowego urlopu w tym miejscu. Jak jeleń starałem się wytłumaczyć że to bez sensu, może coś tam dotarło bo kolejne dni co prawda bez szału, ale częściej wychodziliśmy pozwiedzać i aż raz na szlaku (dziękuje bardzo za takie poświęcenie z jej strony). Jest to opisana tylko jedna w wielu naszych wycieczek, ale prawie wszystkie wyglądały tak samo, przed wyjazdem wszystko super ustalone a na wyjeździe jedno selfi na fb/insta i właściwie to hmm możemy wracać? Po dwóch latach związku, roku po zaręczynach, wprowadziłem się do niej. Na początku było mi się ciężko ogarnąć nowe otoczenie, brak rodziny, znajomych, jednak z pracą nie było problemów, lepiej płatna, ale miała wady w postaci dziwnego grafiku przez który nie mogłem sobie pozwolić na jakiekolwiek kursy językowe lub inne zajęcia które chciałem kontynuować, bo i tak by mnie na większości nie było. Nie chciałem jej zmieniać, bo zarobki lepsze. Moim zajęciem w wolnych dniach było - starać się kontynuować ćwiczenia siłowe w domu i wyczekiwać na księżniczkę. Która w zależności od dnia przychodziła szczęśliwa, wściekła, roszczeniowa lub żeby po prostu się dopierdolić o cokolwiek. Od dzieciństwa problemy z ojcem, a to się dziećmi wystarczająco nie interesował, a jak już dorosłe to się nazbyt interesuje. Przez to że miała z nim słaby kontakt oczywiście cała agresja spadła na mnie. Złapałem taką depresje że jedynie w pracy odpoczywałem. Dom, rodzina, znajomi za daleko żeby od tak sobie odwiedzić. Panna ciche dni, bo jak przestałem reagować na jej zaczepki to nie miała się na kim wyżyć, lub w przeciwną stronę - jeszcze bardziej pociskała, a że to nic nie robię w domu, a to wieczny bałagan. No chwila raz na jakiś czas ugotowałem, coś po swojemu, miałem dość jałowego żarcia teściowej ( mieszkaliśmy w jej rodzinnym domu) ale w większości to teściowa gotowała i sprzątanie miała na głowie, bo nie pracowała. Druga sprawa kto zrobił bałagan to niech go sprząta, z jakiej racji ja mam po kimś sprzątać. Co innego skosić trawnik, zgrabić liście, odśnieżyć (sprawy należące do wszystkich domowników)- to robiłem, a co innego zmywać po pani bo jej się nawet nie chciało do kuchni zanieść... Akcja nabierała tempa, do czasu aż dostała ode mnie zjebke, dlatego że już psychicznie nie wyrabiałem. Jak się można domyślić po przeczytaniu forum, wielki szok niedowierzanie i dała mi spokój, nawet seks był ale po tygodniu to samo. Czasami jak robiła mi takie jazdy, właściwie o nic to gdy się broniłem mówiąc, że zakończę owywać to ja ci bardziej dojebie” to dziecinne znaczyło “nie reagujesz na moje nadąsanie i humorki”. Wiem powinienem ją zjebać od góry do dołu, ale to by ją jeszcze bardziej nakręciło. Furiatka z niej niesamowita, po ojcu którego tak nienawidzi. Z teściami miałem zawsze bardzo dobry kontakt, może to ją też wkurzało, że nie najeżdzałem na jej ojca. Sam mi zresztą powiedział że nareszcie poznała kogoś normalnego, przy poprzednich związkach mówił jej, że nic z tego nie będzie jak zobaczył faceta, ale na złość ojcu wolała z nim być. To powinno mi dać do myślenia że miała dość ciekawą przeszłość. Co do reszty rodziny, tutaj wprost przeciwnie, kuzyneczki i przyjaciółki to koło wzajemnej adoracji. Na początku to och ach jaki on jest super, do mnie teksty "jak ty z nią wytrzymujesz, podziwiam"itp a po 2,5 roku jak już zaczęło się jebać to potrafiły mi wprost powiedzieć, że czasem lepiej odpuścić jak się nie układa. Na co zawsze odpowiadałem “ lepiej rozwiązywać problemy niż je kończyć a po latach żałować, że się nie próbowało” i co próbowaliśmy? nie my, to ja próbowałem a jej obojętność coraz większa. Wszystkie jej przyjaciółki to i tu niespodzianka niezależne wartościowe (feminazistki) kobiety po 30. Samica miała 25 lat jak się poznaliśmy teraz już prawie 28 więc coraz bliżej 30. Powinienem przewidzieć, że im więcej w takim towarzystwie będzie się obracać, to ściągną ją na swoją stronę. Najlepsze były ich spotkania, które miałem okazję obserwować, przy większej ilości wina wszystko wychodziło, co której leży na sercu i wielkie wspieranie się. Samica kiedyś wypaliła z tekstem “ja do ślubu się nie spieszę i zostanę niezależną kobietą, wszyscy faceci są tacy sami” itp. Ja takie oczy o co jej kurwa chodzi, może się zapomniała ,że jestem w towarzystwie. Reszta przyjaciółek to na nią to na mnie i szybko któraś zmieniła temat. Odłożyłem alkohol i zacząłem się zastanawiać “ co ja tu kurwa robię” później jej przyjaciółka do mnie przyszła z tłumaczeniami, że ona tak ma po alkoholu. To po co pije jak tego nie kontroluje? ale odpowiedz nasuwa się sama - silna niezależna… Co do seksu, tutaj nie było szału. Przed zaręczynami było po kilka orgazmów dziennie, sama się wyrywała i ujeżdżała jak dzika, po zaręczynach spadło o połowę, po wyprowadzce do niej raz na 2-3 miesiące…. i to jeszcze jak ona się opiła prawie do nieprzytomności, to sama się dobierała. Gdy ja zainicjowałem zbliżenie to teksty “a co ci się tak zebrało” “ jutro bo jestem zmęczona “ to zmęczenie polegało na przeglądaniu fb, czytaniu Greya…. i wiele innych. Nie dość że zmienia się częstotliwość na “od święta” to jak już doszło do zbliżenia to kłoda w łóżku, nie to co kiedyś. Brakowało jeszcze żeby powiedziała “długo jeszcze?” chyba bym zabił na miejscu. Przestało mi na tym zależeć i całkowicie już nie inicjowałem, ale organizm się na maksa domagał i co? popadłem w uzależnienie od pornoli i fapu co nas jeszcze bardziej oddaliło. Punkt kulminacyjny był na weselu u mojej siostry. Księżniczka niezadowolona że w ogóle ja chce na poprawiny zostać, bo nagle w piątek się okazało że musi być w poniedziałek w pracy - ściema. No ale jak ona sobie wyobrażała, że siostrze, z którą miałem dobre kontakty odmówię, druga sprawa nie widziałem większości bliskiej rodziny od roku, a tej dalekiej już nie pamiętam ile, dobrze wiedziała że bardzo się cieszę na spotkanie z rodziną, więc musiała coś odpierdalać. Na weselu siedziała jak na skazanie, powiem szczerze chciałem ją stamtąd wypieprzyć, żeby siostra nie zauważyła. Wszyscy się dobrze bawią, a moja księżniczka obrażona na cały świat. Powiedziałem jej wprost “jak zamierzasz takie sceny odwalać to baw się sama, ja się zamierzam dobrze bawić czy to z Tobą czy bez Ciebie”. Komentowała przy stole że muzyka nie taka, jedzenie nie takie, połowa ludzi źle ubrana i poszła do auta. Przesiedziała tam do 4 nad ranem z fb/insta…. Na poprawinach posiedzieliśmy tylko chwile, bo nie mogłem już patrzeć na jej humory. To szybko się udziela innym. Daliśmy sobie niby jeszcze jedna szanse na ostatniej wycieczce, tylko dlatego ze już była opłacona. Jak to wyglądało? Spędzaliśmy czas osobno, tylko pokój hotelowy mieliśmy razem. Dobrze że było około 40 osób, więc nie byliśmy skazani tylko na siebie. Gdy chciałem to już ostatecznie wyjaśnić bo przecież nie będę tego tolerował do końca życia, zapytałem “czy na pewno nie chcesz próbować, bo moim zdaniem nie warto tak po prostu rezygnować” (prób było w cholerę, ale nie umiałem się z tym pogodzić i chciałem ją naprawić może przez to że jestem DDA) w odpowiedzi usłyszałem zimne “nie będę z Tobą szczęśliwa”. Wpadłem w taką wewnętrzną furie. Musiałem wyjść z domu żeby ochłonąć. Przejechałem kilka km, zaparkowałem i zacząłem się zastanawiać “co ja kurwa robię, na chuj sie męczyć, przecież sam świata nie zmienię jak ona nie chce” Po kilku godzinach jak już ogarnąłem furie i łzy wróciłem, oznajmiłem jej że składam wypowiedzenie jutro i się wyprowadzam. W komentarzu usłyszałem “jak chcesz” wtf?! Z pracą bardzo żałuje ze zrezygnowałem, bo od tamtego czasu nie mam nic, same słabe oferty u mnie w miescie, i czułem się zbyt przybity żeby przebywać wśród ludzi. Miałem w porządku kierownika i jak wytłumaczyłem sytuacje to nie robili problemu tylko porozumienie stron, nie wyobrażam sobie jeszcze u niej siedzieć dwóch tygodni na wypowiedzeniu, a wynajmować coś na ten czas to bez sensu. Podjąłem się dwóch ofert, ale nie dałem rady psychicznie zmierzyć się z rozstaniem i zakończyłem współpracę. Dobija mnie fakt że tak fajnie zarabiałem u niej w mieście, ale musiałem zrezygnować bo nie wyszlo z samicą, sam miałbym ciężko się utrzymać w obcym mieście, dlatego wróciłem do rodziców. Dobija mnie fakt, że jestem bez pracy, ale nie umiałem w niej funkcjonować, dałem sobie czas do końca roku na “pogodzenie się ze swoimi uczuciami” żeby od nowego roku już przestać się użalać i iść do przodu. Inna sprawa miałem trochę oszczędności, więc nie musiałem się łapać jakiejkolwiek oferty. Minęło 2,5 miesiąca od rozstania. Czasem jest lepiej i widzę parę plusów, nic mnie nie ogranicza jak poprzednia robota, samica, która jest wiecznie niezadowolona. Czuje wewnętrzny spokój, że nie muszę znosić tego terroru psychicznego. Mogę iść na kursy językowe, co zawsze chciałem robić, po prostu rozwijać się. Wrócić do diety i ćwiczeń siłowych, niby u niej przestrzegałem, ale do czasu jej kolejnej jazdy i przez stany depresyjne mi sie nawet tego odechciewało. W ciągu ostatniego czasu schudłem 8kg. Nie mogę sobie pozwolić na dalsze straty na zdrowiu. Jednak przychodzą takie dni, że mam wszystkiego dość, nie tego ze chciałbym do niej wrócić - nie wyobrażam sobie po tej obojętności w jej oczach jeszcze prosić ją o łaskę powrotu, mam dość tego, że gdy człowiek zaufał, to zostało od niego zabrane co najlepsze, a później wydalony bo niepotrzebny, i żyj sobie dalej. Pewnie niektórych może zastanawiać fakt, czy nie mogłem się spełniać, rozwijać osobiście z nią. Odpowiedź brzmi tak - mogłem, niczego mi nie zabraniała, ja też jej nigdy niczego nie zabraniałem nawet zachęcałem żeby się na coś zapisała. Ale przez psychiczne znęcanie się nade mną, powoli gasła we mnie chęć życia. Wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy jak bardzo to na mnie wpływa dopiero teraz to zauważyłem Dzięki forum i audycjach Marka przejrzałem na oczy, od samego początku było wiadomo że nic dobrego z tego nie wyjdzie, teraz pozostaje mi zaakceptować to. Przepraszam wiem że bardzo długi tekst ale potrzebowałem komuś się wyżalić, a wiadomo po rodzinie i znajomych usłyszę “będzie lepiej, nie ta to inna” przecież nie chodzi o to, żeby pakować się w kolejny związek, tylko o to żeby być szczęśliwym sam ze sobą - co będę starał się powoli realizować. Łapię się na tym, że mimo iż to był toksyczny związek to brakuje mi tego narkotyku. Gdybym znalazł to forum trzy lata temu to może bym wiedział na co zwracać uwagę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.