Witam serdecznie bracie samcy.
Jestem tu nowym użytkownikiem i nie znam jeszcze zbyt dobrze całego tutejszego środowiska forumowego. Nie jestem też do końca pewien czy w dobrym wątku zakładam temat, także z góry przepraszam jeśli tak.
Postaram się skondensować temat.
Nie mam w zwyczaju wtrącać się w cudze sprawy i kieruje się zasadą, że każdy powinien wiedzieć jak kierować swoim życiem. Jednak kwestia, o której mam zamiar napisać od dłuższego już czasu nie daje mi spokoju i najzwyczajniej w świecie wkurza. Mój bardzo dobry kumpel, którego znam praktycznie odkąd zacząłem mówić pełnymi zdaniami od kilku już lat spotyka się z pewną niewiastą. Na początku jak to na początku, wszystko wydawało się być jak trzeba. Jednak po jakimś czasie zaczął kiełkować problem, który dziś rozrósł się juz do granic. Otóż mój kumpel musi siię przed swoją dziewczyną ukrywać dosłownie ze wszystkim. Ba, ukrywa się nawet z rzeczami, z którymi teoretycznie nie musi. Wpadł w jakiś taki ciąg. Na początku poszło o to, że jego dziewczyna nie tolerowała papierosów oraz innych używek generujących dym, którymi czasem z kumplem lubiliśmy się raczyć. Z góry zaznaczam, że nie jesteśmy jakimiś gówniarzami palącymi pod blokiem w czapce z daszkiem. Mamy po 30 lat, każdy jest odpowiedzialny i prowadzi normalne życie. Po prostu, lubiliśmy spotkać się, pogadać, nic wielkiego.
Na początku problem ten nie był dla naszej znajomosci az tak bardzo odczuwalny. Ona mieszkała w innej miejscowości, nie było tak źle. Jednak odkąd zamieszkała u niego nastąpiły prawdziwe jaja. Kumpel chcąc nadal utrzymywać kontakty ze mną musiał zostać ultra hiper szpiegiem asem wywiadu. Spotykamy się tylko podczas jej nieobecności, jak jest w pracy, albo jedzie do siebie.
Ostatnio zażartowałem ze to wygląda jak jakiś romans na boku Kiedy jedziemy samochodem, a ona dzwoni to musimy się zatrzymać, on wychodzi z samochodu i odchodzi kilkanaście metrów, żeby czasem jakimś cudem nie było słychać bicia serca lub oddechu innych osób. Jest to dla mnie totalny absurd. Takich sytuacji jest dużo, podaję tylko ten jeden przykład, żeby zobrazować poziom zjawiska.
Jak już mówiłem, nie chce nikomu układać życia, niech każdy postępuje jak uważa za słuszne.
Dziwi mnie tylko jak można świadomie tkwić w takim układzie i tu nie chodzi tylko o znajomość ze mną i innymi kumplami, ale o ogół. Kiedy gadam z nim sam na sam, jest sobą, a kiedy ona jest obok to staje się jakby zupełnie innym człowiekiem.
Czy to jakieś zboczenie? Zabij, nie pojmę.
Pozdrawiam.