Skocz do zawartości

Messer

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1638
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    20
  • Donations

    0.00 PLN 

Ostatnia wygrana Messer w dniu 16 Lipca 2023

Użytkownicy przyznają Messer punkty reputacji!

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

57952 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Messer

Starszy chorąży sztabowy

Starszy chorąży sztabowy (12/23)

8,7 tys.

Reputacja

  1. Tej formy ubierania znaczeń nie budował pierwszy lepszy prostak, tylko naprawdę wyjątkowy człowiek. Nie widzę lepszego zobrazowania wzrastania wewnętrznego w sztuce niż u AC. Ezio, Altair, Edward Kenway, Arno - zabić coś takiego w imię nie do końca zrozumiałej siepanki, to trzeba być naprawdę wybitnym człowiekiem. Może Harry Potter dorasta trochę do tego poziomu, ale też nie do końca. Ten cytat co wrzuciłeś z trailera jest przepiękny i daje fajny wgląd - dobre jest też oświadczenie Ezio przy końcu. "Kiedy byłem młody, byłem wolny, lecz nie zdałem sobie z tego sprawy; miałem czas, lecz nie byłem tego świadomy; obdarzono mnie miłością, ale jej nie poczułem. Musiało minąć trzydzieści długich lat, zanim pojąłem znaczenie miłości, wolności i czasu. Teraz, u zmierzchu, mego życia, zrozumienie to przeszło w spełnienie. Miłość, wolność i czas, których kiedyś miałem pod dostatkiem, to siły popychające mnie naprzód. (...)" A najbardziej podobają mi się dwie rzeczy. Kiedy Altair wraca z wygnania i mówi, żeby nie kpić z Abbasa, przez którego zamordowano jego żonę i syna i stracił całą "posadę": "Żałujcie Abbasa, nie kpijcie z niego. (..). Desperacko szuka siły, bo jest bezsilny." Zupełnie inny poziom rozwoju człowieka przeszmuglowany do sztuki, niż to, co mamy teraz, nigdy czegoś takiego nie widziałem, nigdzie. W połączniu z takimi mocnymi kawałkami jak ten niżej, to tworzy chyba najlepszą fantasy wszechczasów wartą miliardy dolarów. I jeszcze te wątki i prawdziwe postaci historyczne - czytałem, że jakiś nauczyciel pokazywał mniej więcej wygląd starożytnego Egiptu na bazie AC, bo Ubisoft przykłada ogromną wagę do optyki, chociaż tyle. Jednak nie kontynuować czegoś takiego w głębszym sensie tylko robić jakiegoś bezrozumnego semi-Wiedźmina z takiej serii.. aż łeb chce mi się ukręcić od kręcenia z żenady. A kto się nie wzruszył i nie poczuł gula w gardle przy zakończeniu Black Flag, ten pizda. ok, wystarczy offtopu. 😎
  2. Kompletnie się nie zgadzam. Może z tego względu, że ból jest kwestią czysto subiektywną. Istnieje mnóstwo filozofii, które sugerują, że życie jest cierpieniem. Nie bez powodu ludzie, krzewiący takie filozofie często kończyli z samobójem. Wiesz - niektórzy ludzie nie wiedzą co to jest depresja. Dla nich to jest fake, takie coś nie istnieje. Bo nigdy nie czuli takiego bólu. Ból jest charakterystyczny do odczuwania szczególnie wtedy gdy się rozwijamy i wtedy, gdy pragnienia upadają. Ból jest też reakcją na nasze przywiązania - Osho powiedział piękne zdanie, że wszystkie nasze dramaty są niczym więcej niż tylko przywiązaniem. Jeżeli napisałbyś, że życie człowieka jest bardzo trudne w nawet najlepszych warunkach - zgodził bym się i podpisał każdą kończyną. Bo to prawda, życie człowieka ma w sobie sporo bólu i jest trudne. Nawet czasami bardzo. Jednak jeżeli trwa on ciągle, to zamieni się w (samo)zniszczenie, czyli może depresję, chorobę psychiczną, fizyczną etc. Jeżeli kogoś ciągle boli psychika to znaczy, że ciągle robi coś mocno nie tak. Pamiętam, że odkąd zacząłem oszczędzać energię życiową, czyli kompletnie przestałem nadużywać używek - porno, alkohole, uzależnienie też od silnych emocji typu potępianie innych, arogancja etc. To bardzo wzrosła moja energia wewnętrzna i wyostrzyły się wszelkie zmysły. Co dzień zacząłem odczuwać, że moje ciało zaczyna się robić jakby bardziej "lekkie", zmysły stały się wyostrzone i wszelka przyjemność wyostrzona. Nie potrafię tego określić - mam 100kg wagi, a czuję się lekki jak piórko, jakbym nic nie ważył, był zwiewny i lekki. Może dlatego, że to mój stan, który mam na co dzień. Nawet rozmowa z kimś fajnym stała się czymś wyjątkowym - a z racji, że żyję japońską mądrością ichi-go ichi-e - https://en.wikipedia.org/wiki/Ichi-go_ichi-e - czyli niewracających już nigdy sytuacji, faktem że każda chwila jest unikatowa, to moje życie jest prawie cały czas przyjemne. Kiedyś było samym bólem, ale teraz mam tony więcej energii i ból jest sporadyczny, głównie jak trenuję i coś mocno mi nie wychodzi etc. Musiałem naprawdę dostać po dupie, naprawdę sporo nad sobą pracować, żeby to zrozumieć. Chociaż co ja mówię - w naprawdę wysokim stanie trening też jest przyjemny. Ten ciężar do dźwigania jakby ważył mniej. Mięśnie inaczej na niego reagują, nie bolą tak. Kiedyś uznawałem, że taniec jest taki pedalski, czymś niefajnym, niedorobionym. Teraz z chęcią tańczę i cieszę się chwilą. Usunąłem ból ze swojego życia po prostu tym, że przestałem sobie kłaść kłody pod nogi. Jeżeli muszę iść zatańczyć to idę i nie robię z siebie odludka, nie robię wstydu. Nie walczę z polityką, z tym czego nie mogę zmienić, korzystam tylko z najlepszych autorów, topki w swoich branżach. Jestem wdzięczny za to co mam - mimo wszystko. Energia płynie taki strumieniem, że ja czasem czuję się jak bomba atomowa i z nadmiaru energii nie mogę czasem usnąć. Naprawdę ból da się usunąć, a ciężko było znaleźć większą ofermę i agresora niż dawnego ja, tylko wymagało to masę pracy i dobrego wsparcia. Mi pomogli najróżniejsi autorzy, odnalezienie swojej drogi życiowej etc. Nawet jak mówię po francusku to staram się wyciągnąć z tego języka samą przyjemność i poczuć go, "dotknąć". Ominąć ego, czyli ten głosik, który jest źródłem bólu, a bardziej żyć uczuciowo. Ciężko to wyrazić. Tego trzeba się nauczyć, doświadczyć tego. Jak sparuję z ludźmi to nie myślę, nie analizuję - chce energetycznie "poczuć" człowieka, wyczuć emocjonalnie i uczuciowo co zrobi, nawiązać z nim więź poza rozumem, na poziomie podświadomym. I to naprawdę działa. Czasem podczas walki czuję, jak z kogoś uchodzi energia, jakby był przebitym balonem. Mam wrażenie, że czasem z człowieka nad głową coś uchodzi, coś niewidzialnego, co widać po jego ciele, gdzie często cofa się, nie uderza tak często etc. Wtedy wiem, że to JEGO bardziej boli niż mnie. On opada, jego psychika upadła pod naporem i nie wytrzymała. On będzie żył z bólem i musi go zrozumieć i zamienić z gówna w złoto. Wiem, że taki facet po walce będzie mocno zmęczony, a ja może nawet naładowany jak skowronek, bo on nie wie jak sobą kierować - a ja wiem jak to robić. Dla mnie składową szczęścia jest usunięcie emocjonalnego bólu (Hawkins), duża ilość energii, właściwy mindset, świadomość tego czego się chce, dążenie do tego czego się chce i życie uczuciem, a nie wiecznym umysłem i mieleniem absolutnie wszystkiego co można, pogodzenie się z rodziną, najbliższymi, światem i jego bezwarunkową akceptacją, sobą, i przede wszystkim wiarą w coś wyższego, a najlepiej w coś Najwyższego, wtedy życie nie jest pustym epizodem rozbłysku świadomości i żarłocznego zaspokajania niekończących się instynktów etc. Wtedy ból - jak dla mnie - jest czymś patologicznym i nienaturalnym. Ból przypomina, że robisz coś źle albo coś groźnego - a co, jeżeli zaczynasz wszystko robić dobrze?
  3. Wchodzę na forum bardzo sporadycznie, tak raz, dwa na miesiąc, najczęściej z telefonu. Dzisiaj mam kompletny chillout i widzę ten post. Miałem już nic nie pisać na stałe, jednak zrobię sobie wyjątek, bo uznaję go za wartościowy. Uwaga, będzie długo bo to przemyślenia z moich ostatnich kilku miesięcy, jak nie lat. Sorry, że zacznę tak dziwnie. Od czasów gówniarza, jestem fanem serii Assassins Creed. I wbrew pozorom, ta gra była od początku wypełniona filozoficznym podejściem do życia i konfliktami moralnymi, z którymi ci wyżej w rozwoju muszą się zmierzyć. Teraz serię już zabito zrobieniem z gracza idioty bez poruszania takich kwestii filozoficznych, jednak wcześniej to było miodzio. Poczułem dawno temu, że muszę sobie odświeżyć tą grę, jakbym miał w niej coś ważnego znaleźć. I znalazłem coś i mnie mocno oświeciło. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ wszystko to, co tutaj OP poruszył, zostało w historii już roztrząsane miliony razy. W Assassins Creed podejście „łapania za mordę” symbolizują Templariusze, a wolności – Asasyni. Nie ma lepiej tego zobrazowane, kiedy Haytham z Templariuszy walczy z własnym synem wybierającym drogę Asasynów, Connorem, i poruszają te kwestie. Tutaj mówi Templariusz: "The people never have the power. Only the illusion of it. And here's the real secret: they don't want it. The responsibility is too great to bear. It's why they're so quick to fall in line as soon as someone takes charge. They want to be told what to do. They YEARN for it." Tutaj widzimy podejście typowo związane z uznawaniem ludzkość za bydło, które trzeba chwycić za mordę, chociaż w rzeczywistości to stwierdzenie jako ogólne, to co napisałem, jest prawdziwe. Jednak jest podejście typowo związane z niższym poziomem rozwoju, a ludzie chcący złapać innych za mordę to bardzo często komuniści, naziści – to moja interpretacja, że Templariusze symbolizują komunistów, dla przykładu grając chwilowo Haythamem można zabijać w grze cywilów bez konsekwencji, natomiast grając Asasynem i zabijając cywilów, gra się przerywa. Dlatego za wolność walczą Asasyni, którzy uważają że popełnianie błędów, wolność, a przez to rozwój to konieczny warunek wszelkiego rozwoju człowieka i jego przyrodzone prawo, też do popełniania błędów. Natomiast cała działalność Templariuszy jest związana z tym, żeby złapać ludzkość za mordę i ich kontrolować, a błędy są niedopuszczalne – coś w rodzaju życia w Korei Północnej. I trochę naszych polityków. W sumie żyjemy w takim świecie, gdzie Templariusze wygrali, a Asasyni przegrali. I trochę o rozwoju. Każdy żyje na mniejszych albo wyższych poziomach rozwoju, co chociażby obrazował już Hawkins. Większość ludzi to samo dno i muszą mozolnie wspinać się po drabinach rozwoju. Ale jak to wygląda? Wychodzi się najczęściej z samego dna, a więc nienawiści, arogancji, złośliwości, zazdrości, strachu – ogólnie pojętej pychy. Kiedy zaczynałem podchodzić do kobiet, miałem trochę pogardliwe podejście do tych, którym się to nie tyle co nie udawało, co się tego bali. Dlaczego? Bo ja sam się po prostu bałem tego podchodzenia, obawiałem się reakcji kobiet. Szukałem wyjątkowych tekstów, żeby „otwierać” kobiety. Niedawno zrozumiałem, że moje życie było płytkie i żałosne, a teksty na podryw wymyślili oszuści PUA, którzy chcą wyciągać finanse z chłopaków, którzy naprawdę uważają, że istnieje coś takiego jak wybitne teksty i otwieracze. Najlepszy tekst na otwarcie to „cześć” – i często nic więcej, ewentualnie coś, co się stało w danym momencie. Ten tekst za chwilę i tak nie będzie miał żadnego znaczenia. Szukanie idealnego tekstu było związane z tym jak bardzo moje życie było słabe i żałosne. Ok, co dalej jak kobieta odpowie mi na to „cześć”? Co dalej? O czym mówić? Tutaj wychodzi czarno na białym, że skrypt podświadomy nie przewiduje pozytywnej odpowiedzi i taki agent jak dawny ja, musi stawać na głowie, kłamać, wymyślać półprawdy, żeby prawda nie wyszła na jaw – o swoim nudnym, żałosnym, monotonnym, poświęconym pracy i sobie, życiu. W którym nie dzieje się prawie nic wartego wspomnienia. Dlatego gardziłem ludźmi, którzy w ogóle nie mogą podejść do kobiety – widziałem w nich siebie samego. TO BYŁA PROJEKCJA SAMEGO SIEBIE NA INNYCH. Nadal wiem, że nie potrafię podejść do grupki 5 lasek – chociaż kiedyś mi się raz udało, ale wyszło creepy w chuj i już tego pewnie nigdy nie powtórzę – i kiedy odpuściłem pożądanie i zaakceptowałem, że nie zawsze mi się uda, że nie muszę podejść do każdej i zawsze będą kosze, zniknęła pogarda do tych, którzy tego nie rozumieją i zaczął znikać mój lęk do kobiet. Zrozumiałem, że początkującego zacząłem stawać się mistrzem. Mistrza najczęściej poznaje się po braku arogancji. Życie tak go doświadczyło, że to uczucie jest dla niego żałosne i śmieszne, operuje na kompletnie innym zrozumieniu. Stąd ja - byłem okrutny w myślach i słowach, ponieważ się bałem. Ale się do tego nie przyznawałem. W moim klubie MMA trenuje mistrz Polski, z którym kiedyś sparowałem - i to nie jeden raz. Na początku przygody z MMA miałem się za takiego trochę kozaka. Po tysiącach uderzeń, po obtłuczonym pysku, po sparingu z mistrzem całego kraju w swojej kategorii wagowej, który mnie tak załatwił jakby to była czarna magia i w ogóle nie wiedziałem co się dzieje, moja pycha osłabła. Zaakceptowałem to, że jestem słaby. Już nie buzowałem, że „każdemu bym dopierdolił”, co uważałem w głębi duszy. Zrozumiałem, że jestem w sumie takim nikim, a gdybym miał sparować z Khabibem Nurmagamedovem, Jonem Jonesem czy Charlesem Oliverą, to wyglądałoby to jak przedszkolak próbujący rozwiązywać macierze. Po uświadomieniu sobie tego, arogancja znikła. Teraz już wiem, że nawet prowokowany powinienem odpuścić, a nie buchać na zasadzie „co to nie ja”. I trenuję nadal, a trening teraz ma zupełnie inny wymiar. Pogarda znikła. Jeszcze jeden przykład. Za niedługo uda mi się wrzucić na martwy ciąg 300kg. Ostatnio ze znajomym na siłowni zakładałem na kija prawie całe obciążenie z haków i widziałem ten podziw, to zaciekawienie na twarzach ludzi, którzy obserwowali dźwiganie takiego potwora. Byłem sam tym podjarany, a potem zrozumiałem, po treningu, ile to ode mnie wymagało. Lata treningu. Czytanie książek, oglądanie materiałów. Ciągła dieta. Dbanie o wypoczynek bez końca. Wytrwałość wymagająca lat. Spokorniałem. Wiem, ile bólu musiałem sam sobie sprawić, żeby to osiągnąć. Bardzo dużo. I ile szczęścia, że przypadkiem nie zapomniałem o pozycji kręgosłupa, bo przecież wystarczyłby jeden „klik” i to tyle. Czasem wchodząc tutaj to zupełnie nie rozumiałem dlaczego niektórzy ludzie specjalizujący się w nieosiąganiu swoich celów i grzebaniu własnych marzeń i pragnień tak napierdalają na Dana Penę, kiedy wstawiłem o nim post. Jakim cudem spłukani kolesie, którzy nic nie osiągnęli tak mogą na niego najeżdżać - miliardera? Przecież w porównaniu do niego są pchełką. Zrozumiałem, że ból, wchodzenie w problemy, niejako umniejszają człowiekowi psychikę, a jednocześnie ją „rozszerzają” w sensie pokory i świadomości. Te problemy wymagają ogromu energii, poświęcenia, zmniejszenia arogancji. Porażki wymagają zmniejszenia ego – człowiek przestaje żyć skrajnością, że musi wygrać i być miliarderem, a rozumie się, że stojąc w szeregu z innymi i będąc skromnym milionerem, wystarczy. Czasem nie trzeba być milionerem, ale po prostu nawet kimś niżej i to zaakceptować, że tak będzie mimo najlepszych starań. I nie ma w tym nic złego. Oni tego nie rozumieją, chcą osiągnąć podświadomie wszystko. Chcą stać podświadomie na szczycie. Nie wiedzą, że wspinają się tam z innymi, którzy czasem ich przegonią – i to też jest ok. Tutaj ma miejsce prawda rzucona przez Haythama – ludzie NIE CHCĄ ODPOWIEDZIALNOŚCI. Gdyby z odpowiedzialnością spojrzeli na swoje życie to co by zobaczyli? Nędzę. A tak to nędzny jest cały świat wokół nich, tylko nie oni sami, a jak nie stoisz na szczycie to jesteś nędzarzem, do czego się nie przyznasz i widzisz to w innych. A Dan Pena to oszust, który naciąga frajerów, a zamek, który kupił sobie w 1984 za .. szkolenia, które zaczął prowadzić kilkanaście lat potem. Przecież nie z ciężkiej, własnej pracy. Odpowiedzialność trzeba odmówić nie tylko sobie – ale też innym. Dan opanował sztukę podróży w czasie i ukradł samemu sobie pieniądze na zamek. Stąd ta buta, ta arogancja, ta wyniosłość. Bo nie sprawiają SOBIE bólu, tylko ŻYCIE sprawia im ból. Oni odrzucają odpowiedzialność – jak sugerują Templariusze i to jest to w co wierzą jaka jest ludzkość – a idą tylko po wygodę, po proste, nieskomplikowane rzeczy, żeby nie narazić się na ból. Ich „pojemność emocjonalna” nie pozwala na funkcjonowanie na wyższym poziomie. Dlatego z tego poziomu, ludzkość trzeba złapać za ryj, a jest to prawdopodobnie jakaś forma projekcji własnej. Gdy za niedługo podniosę 300kg, to przecież nie dlatego, że lata się poświęcałem – ale dlatego, że najpewniej biorę sterydy, ale się do tego nie przyznam. Bardzo wygodna i bardzo przyjemna, chłopska logika dla Akademika Chłopskiego Rozumu, dla osoby w mroku, która nie może dźwignąć własnej dupy na trening. Chociaż może i nawet by chciała tą dupę dźwignąć. Zrozumiałem dokładnie jak to działa i było to dla mnie szokujące, bo to coś ma mnóstwo niuansów. Goście, którzy podkreślają jacy to oni nie są fighterzy, są do rozwalenia przez nawet minimum sprawnego zawodnika. Popatrzcie na to poletko – goście troszczący się o kraj i narzekający na dzietność nie mają skrupułów sugerować, żeby to inni robili dzieci. Oni nie. To inni niech robią – oni będą patrzeć i ferować wyroki. Faceci podkreślający, że to oni budują cywilizację i kobiety są godne pogardy i są to tępe, popędliwe zwierzęta bez mózgu z IQ dziecka, najpewniej nie budują sami nic w życiu istotnego – poza klockiem w kiblu – a ich relacje z kobietami są zubożone, mają deprywację potrzeb. Prawdopodobnie w ogóle nie mają żadnych relacji z kobietami. Pragną kobiet, ale ich zdobywanie tak boli, że jedyne czym mogą się zasłonić to arogancja, pycha, nienawiść. Miałem nieprawdopodobną bekę, kiedy redpillowcy wywyższali mężczyzn jako taką swoistą nadrasę. Co świadczy o małym doświadczeniu życiowym i prymitywnej własnej "bazie danych" wynikłej z braku doświadczenia. Kto się na nich poznał i wie jacy kolesie potrafią być, ten wie. Ludzie cisnący po bogatych w duszy pragną być bogaci. Ci, którzy przypisują im oszustwa wszędzie, te słynne duchowe krokodyle, świadczy to o tym, że sami w głębi duszy oszukaliby każdego i sprzedali duszę za bogactwo. Problem w tym, że nikt im tego nie zaproponował, stąd żyją fałszywym przekonaniem, że są lepsi, moralniejsi. Są czyści w życiu i nie kradną etc. Ten przykład z postu o wysyłaniu na front etc. To jest wynik lęku, z którym ten człowiek się nie zmierzył. Prawdopodobnie taki ktoś niesamowicie boi się wojny, utraty własnego komfortu. I nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo przerażony jest wizją śmierci i utratą życia i tego co w nim ma. Projektuje to na kogoś i uważa się przez to za „duchowo czystego”. Czysta psychologia. Zrozumiałem też dlaczego specjaliści do zaprzepaszczania swojego życia są tak negatywni. WSZĘDZIE widzą spiski, nienawiść, podstępy. Ponieważ ich psychika jest zdominowana przez braki życiowe a więc negatywne emocje i ci ludzie nigdy nie podjęli rękawic, żeby osiągnąć wszystko co by chcieli, w każdym aspekcie swojego życia. Żeby się ochronić, to wszędzie widziana jest podłość. Każda kobieta oszuka. Każde spojrzenie jest pogardliwe. Każdy o mnie myśli i gardzi mną w sobie. Świat się kończy i umiera, życie jest przerażające, okrutne. Ostatnio widziałem na forum wpis o spółce Mentzena – nie znam się jak większość, bo nie inwestuję, nie lubię hazardu, jednak w komentarzach znalazły się wyłącznie spiskowe, negatywne, ostrzegające komentarze „znających życie”. Pomyślałem, że Mentzen naraził się miliardowym wpływom u poważnych graczy, ma na koncie z 8 cyferek i ma narażać się na więzienie i stratę całej partii, chociaż ma znacznie więcej do wygrania za jakieś grosze, z którymi rzekomo ma uciec? Przeraziła mnie ta krótkowzroczność i nie rozumiałem skąd ta merytoryka? Nikt nie napisał i nie miał takich przemyśleń jak ja. Nikt. Teraz wiem i rozumiem, że ludzie żyjący w mroku wszystko widzą w mrocznych barwach. I rzadko kiedy to jest racjonalne, a prawie zawsze emocjonalne. Dlatego wszystko musi być złe, obrzydliwe, nienawistne, cyniczne, wstrętne. Bo jest to mechanizm obronny. Jak ktoś nic w życiu fajnego nie ma, to jak zaakceptować, że coś jest super i coś jest fajne? Są dwa główne sposoby – zobrzydzić sobie pożądanie (np. kobiety), albo zniszczyć tego, który to ma. Najczęściej stosowane są obie metody. Kilka miesięcy temu zacząłem się uczyć francuskiego dla własnej przyjemności, odkąd wysłuchałem tą piosenkę. Jest ona stworzona z bardzo wysokiego poziomu rozwoju i obrazuje życie wielu ludzi – szczególnie początek. Autor w pewnym momencie pyta – jakim cudem ci ludzie (będący nisko) są w stanie żyć bez żadnej miłości i jak oni wierzą w życie? Jak oni to robią? Zrozumiałem w tym momencie, że sobie nie radzą, pogrążają się w mroku, żeby się ochronić. Nie wierzą w życie i są duchową pustynią, wyjałowioną i polewaną czasem narkotycznymi wyskokami w postaci porno czy najczęściej alkoholu wśród zwykłego człowieka, czasem też poczucia emocjonalnej pogardy, nienawiści, wyższości. Jak żyć, jeżeli żyje się w dupie i wszystko co człowieka otacza nie jest wstrętne? Nie da się, można zwariować, bo trzeba się zmierzyć z tym, że się chce, a się nie da i jest się .. słabym. Kto to zaakceptuje? Nieliczni. Wszystko trzeba zohydzić, nic nie może być piękne i wartościowe, żeby samemu pozostać "mocnym" - w takiej symbolicznej opozycji, dualności. Polecam piosenkę, porusza dobre tematy. Dlaczego tak nawiązałem do tego Assassins Creed. Templariusze obrazując niższy poziom rozwoju, posługują się przekupstwem, spiskami, często zabijają swoich, zdradzają, są liczniejsi od Asasynów. Ta mentalność „złapania za mordę” obrazuje ludzi, którzy są na takim poziomie rozwoju, że takie zachowanie jest dla nich zupełnie normalne i w porządku. Dla ludzi wyżej rozwiniętych jest to coś nie do pomyślenia. Dlatego nie zgadzam się z tym podejściem i wiem, że ludzie powinni być wolni. Prawdopodobnie nigdy sobie nie poradzą z własną nienawiścią, jadem, żalem, strachem w tym życiu. Wierzę w następne, i wierzę że kiedyś przyjdzie moment, że i tak sobie z tym poradzą, bo nie będą mieli innego wyboru – coś jak ja nie miałem i musiałem się ze sobą zmierzyć. Jednak to ich problem, nie osoby obcej. Do nas, tych będących wyżej, należy, żeby nie reagować rezonansem do tych ludzi i nie wyrażać podobnych emocji do nich, jakimi oni żyją. Po prostu trzeba ich zrozumieć, naprawdę zrozumieć. Wtedy to znika. Większość ludzi to larwy przechodzące w motyle, gardzące larwami. Jak jesteś motylem, to larwą już nie gardzisz, bo gardzi się w stanie przechodnim. Bo larwa jest tylko tym, czym jest – trochę żałosnym i godnym politowania tworem. Tak trzeba na nich patrzeć. I na siebie, widząc swoje ograniczenia, żeby stać się motylem. 😝 Ta gra, którą sobie odświeżyłem dała mi następny wgląd. Popatrzyłem trochę na życie. Ile dawniej było przemocy, ile bólu, ile wojen i jak mało pomocy, ile ciemnoty i głupoty. Patrzę na obecny świat - prawie każdy wyraża jak mu źle, ile rzeczy mu się nie podoba i obecnie modne jest podkreślanie jacy ludzie to nie są uciskani. W rzeczywistości są jakieś problemy, ale to jest nic w porównaniu do dawnego świata. Wystarczy kilka kliknięć i ludzie na drugim końcu globu zaczynają pracować, żeby coś dla człowieka zrobić. Czy ktoś to docenia? Prawie nikt. Uświadomiłem sobie patrząc na tę grę, że wychodząc dawniej z kasztelu, karczmy na zadupiu, mogłeś zostać napadnięty, zaszlachtowany jak wieprzek i w sumie to byłaby codzienność. Dzisiaj to jest rzadkość i prawie się nie zdarza. Wystarczy pomyśleć co z bólem zęba - obecnie a w takim XV wieku. Obecnie jeden telefon i problem z głowy, a dawniej? Nikt tego nie docenia. Za to wszyscy podkreślają, jak jest im źle. Prawie nigdy nie płaczę, ale jak oglądałem ten materiał, to uświadomiłem sobie jak ciężkie życie było dawniej i jak wiele mamy i aż stanął mi gul w gardle i lekko poleciały łzy. Brak tej pokory i ta arogancja typu: chcę więcej! WIĘCEJ! - kompletnie zniknęła. https://www.youtube.com/watch?v=ryyvE_AetBs . Wiem, że to fantastyka, ale przepięknie zrobiona i dzięki temu uświadomiłem sobie jak my wiele mamy. Warto czasem zastanowić się, że jest się w gruncie rzeczy najbardziej uprzywilejowanym człowiekiem na ziemi. Brak pychy to nie jest proces zero jedynkowy - jest albo nie ma. Ale stopniowy. Tak jak ja zrozumiałem, że po hektolitrach potu wylanych na MMA jestem słaby, przeciętny może - i nie powinienem fikać, tak zrozumiałem że problemy ludzi z arogancją, butą, chamstwem i innym nigdy się nie skończą – bo nigdy ich życie nie sprawdziło. Nigdy nie ukrócili SAMI swojego ego, albo nie podjęli rękawic, żeby to życie ich ukróciło, bo w każdym dążeniu czeka ukryta porażka, tak jak poznana laska może nagle wypalić, że ma chłopaka. W każdym dążeniu to jest – i zawsze ona będzie, bo nagle wszystko może upaść. Ci ludzie boją się, nienawidzą, gotują się w sobie, próbują innych na siłę moralizować, umniejszać ich i ich sukcesy. A wszystko po to, żeby poradzić sobie z własnym brakiem rozwoju. Brakiem miłości, akceptacji i zrozumienia do siebie, których nie mogą przenieść na innych, bo go prawie w ogóle nie mają. Stąd tyle patologii na świecie i tyle filozoficznych nieporozumień – istnieją ludzie, którzy sobie odkładają od ust, żeby nakarmić innych, bo są na szczycie rozwoju, a istnieją ci, którzy odebraliby nawet dziecku, jeżeli mogliby to włożyć do swoich ust – to jest większość. I szczególnie widać to po politykach i w Internecie, kiedy anonim może kogoś z bezpiecznej odległości próbować „dojechać”. A wszystko to robi za pomocą pretekstu – kobiety przecież „nie budują cywilizacji”, te tępe zwierzęta, jak to pan 5k na rękę, który utożsamia się z Leonardo da Vincim, a nie Stepanem Banderą czy Doktorem Mengele przecież. Wygodnie. Po prostu każdy daje wyraz temu, kim jest i na jakim poziomie obecnie się znajduje, z czym ma problem. Każdy się sam diagnozuje, nawet jak o tym nie wie. Stąd zrozumiałem dlaczego pomagając ludziom na forum, tak wielu z nich nie osiąga tego co chcą. Odpowiedź jest prosta. Jak mówił Haytham – odpowiedzialność jest zbyt wielka do uniesienia. Ich pycha nie pozwoli na to, żeby zniszczyć swoje ego. To ukrycie nabrzmiałe z arogancji ego nie pozwoli na to, aby pękło z hukiem, kiedy zmierzy się z porażką i usłyszy od kobiety: NIE. Dlatego muszą zostać na tym poziomie rozwoju. Może i nawet całe życie. Jednak to ich wybór i ich decyzja, którą trzeba uszanować. Dla niektórych mój poziom rozwoju jest nieosiągalny, a bardziej kumaty człowiek stwierdzi: no, nareszcie zrozumiałeś. Nareszcie dotarłeś. W końcu z rozwojem negatywna emocjonalność zanika, aż w końcu prawie wcale się nie pojawia. Ludzie kochają tworzyć problemy z niczego. W rzeczywistości prawdziwe problemy to mają głodzeni Palestyńczycy wiadomo przez kogo i Ukry w okopach. My co najwyżej mamy pewne niewygody, mniejsze albo większe. A nie problemy. Większość ludzi jest tak strasznie nieświadoma, że poświęcenie 5 lat na naukę jest dla nich nie do zaakceptowania, bo oni chcą już wszystkiego teraz, natychmiast, na wczoraj. A tak naprawdę taka cena za korzystanie w tak rozwiniętej cywilizacji to dosłownie nieprawdopodobne szczęście. To jest nic. Chcecie zobaczyć co to jest problem i poczuć jak wiele macie? To włączcie sobie ten materiał. Tak, to naprawdę jest człowiek, który aż tak stracił ciało w wyniku poparzenia. Ja nie mogłem na to patrzeć, dlatego wrzucam tylko link bez obrazu - nie włączać przy jedzeniu, bo masakra. To jest problem, a nie te pierdoły co mają ludzie. Ale ludzie sobie tego nie uświadamiają, nie mają pojęcia jak wiele mają, nigdy się nie zatrzymali, żeby się sobie przyjrzeć - https://www.youtube.com/watch?v=ST9vj2PAScY .. stąd są tak narcystyczni. Temat rzeka. Taki mój za długi wywód. Tak to widzę na dany moment. Sorry jeszcze raz za rozciągnięcie tematu. 😎 Trzymajcie się, chłopaki.
  4. Napiszę teraz prawdopodobnie swój ostatni post. Będzie naprawdę o wiele za długo – i trochę pretensjonalnie - ale może ktoś znajdzie dla siebie tutaj trochę wartości, bo chce jej sporo rzucić. Ale na początek. Chciałem przeprosić ludzi tutaj, którzy liczyli na to, że odpowiem, ale jednak nie odpowiedziałem. Wyhaczyłem bana na około 2 tygodnie i jak nie trudno się domyślić, z banem nie można pisać. Przescrollowałem na szybko co tutaj napisaliście, widziałem jakieś niejasne pouczenia, pytania, kpiny, emocjonalne sugestie o szczęściu i inne. Niestety nie odniosę się do tego, z powodów które opiszę. Dostałem bana za utarczki słowne z @AlejandroSosa. Rzekomo. Prawdziwą przyczyną bana było to – ja tak uważam - że obraziłem Szarpanki i skojarzyłem go z najniższym poziomem, za którego uważam jego osobę, a utarczka słowna była głównie pretekstem. Bana dostałem od Icemana, a on Szarpanki, wydaje mi się, wyjątkowo ceni, więc sprawa wydaje się jasna. Nawarstwiły się też przepychanki, content jaki wrzuciłem (ciężki i ostry) i ogólna postawa mojej osoby. Można mnie odbierać jako aroganckiego w Internecie, fakt. Jednak moja postawa to szereg doświadczeń życiowych i postawa do radzenia sobie ze światem w inny sposób niż przeciętny i marny. Szarpanki jest z YT ciągle usuwany, z prostego powodu. Jest szkodnikiem, on podgryza, ulewa mu się jadu i przez to ciągle chcą go usuwać. Kanały redpillowe i około redpillowe, potrafią mieć po miliony wyświetleń (zachodni YT), a jednak nie są usuwane. Dlaczego? Ponieważ szarpanki, jak na chama przystało, wylewa głównie jad, obraża, znieważa, antagonizuje, a YT tego nie toleruje - osobiście nie mogę go oglądać, czuję się energetycznie tragicznie na sam widok tego faceta, nie potrafię tego wyjaśnić.. Chociaż podobnie jak przez wielu ja nie jestem tolerowany tutaj – i myślę, że jest to OK. Zabawne, że YT toleruje nawet quasi-naziolski content, a nie toleruje Szarpanek. Chciałem podziękować Icemanowi i Alejandro, za to, że uświadomili mi jak łatwo mnie sprowokować. Jestem temperamentny i to moja wada charakteru, to fakt - wiem o tym i uważam ją za problem, bo jestem taki trochę "edgy" w niektórych sytuacjach. Dziękuję Wam – naprawdę. Naprawdę i szczerze. Dzięki temu zaoszczędzę prawdopodobnie masę zasobów w przyszłości. Uświadomiłem to sobie i jestem wam za to naprawdę wdzięczny. Miałem tę prowokację słowną w moją stronę olać, nie odpisywać, ale coś mnie ostatecznie podkusiło, żeby odszczekać. I darmowa lekcja warta miliony, została nabyta. Dziękuję raz jeszcze. To teraz do wartości. Szanowny Iceman napisał mi w uzasadnieniu bana tak: „Tutaj przychodzą ludzie po przejściach, zniszczeni, osamotnieni, szukający wsparcia, pomocy, dobrego słowa, grupy, która ich zaakceptuje i będą mieli miejsce by sobie funkcjonować.” – pyt. Czy tylko tacy ludzie przychodzą? I co to za funkcjonowanie w internecie? To nie funkcjonowanie, to wegetacja. Mam nadzieję, że nie jest to freudowska wpadka i nie dotyczy to opisu większej części użytkowników. Nawiasem mówiąc, skoro „przychodzą tacy użytkownicy” to prostowanie wykrzywionego redpillowego przekazu (a więc z natury błędnego, uproszczonego, schamionego, emocjonalnego, mało rzetelnego) jest wręcz obowiązkiem, żeby kłamstwo nie pleniło się dalej. Mam nadzieję, że implikacje stwierdzenia o skrzywdzonych ludziach i ich przekazie, który niosą dalej w świat i z chęcią przyjmują, są jasne same przez się, bo wchodzą w pewien rezonans z opiniami hejterów o tym forum, że jest to forum incelskie i przegrywów. Może warto się zastanowić nad PR'em takich tekstów od modów, w kwestii forum. To odniosę się do tego również historyjką. Na treningu zapasów podczas MMA miałem sytuację z klasycznym przepychaniem - treningiem siłowym. Weź sobie, czytelniku, unieś oboje rąk przed siebie, równolegle do podłogi, kciuki do góry, dłonie otwarte. Chwyć prawą ręką, lewy mięsień najszerszy grzbietu (obok klatki piersiowej), natomiast w tej pozycji pozostałą ręką, za triceps zgiętej ręki. To jest podstawowa pozycja zapaśnicza jaką chwytamy kogoś – za czyjeś plecy i za czyiś triceps. W tej pozycji siłowo się przepychamy. Trener po kilku przepchnięciach powiedział, że mamy iść na maxa – max siły i max opór. Powiedzieć, że mam siłę trzech chłopów to przesada, ale dwóch – to raczej tak. Ćwiczyłem z najlepszym moim ziomkiem z MMA, lżejszy ode mnie o około 10-15kg. Przepchnąłem go na drugą stronę salki bez problemu, bo on nie trenował siłowo ciężarami. Pod koniec nie wytrzymał. Zrobił obrót i chciał mną rzucić na siatkę, użyć mojej siły i po prostu mną pierdolnąć, takie zapasowe aikido. Pękł. Jego psychika pękła i nie dał rady opanować tego, że został zdominowany. Nie dał rady również mną rzucić, może z braku doświadczenia czy mojej wagi, a może mojej szybkiej reakcji. Ja się lekko przewróciłem i siłą obrotu udało mi się nim rzucić i chłopak poleciał na tą siatkę w powietrzu, robiącą za ścianę, i się od niej odbił. Oboje przez to znaleźliśmy się na macie. Powtarzam – z ziomkiem bardzo się polubiłem, ale i tak „wysiadł psychicznie” w momencie próby, kiedy po prostu okazał się o dużo za słaby. Nie żartował po tym, nie wytłumaczył się w żaden sposób. Faceci mogą być w grupie i trzymać się razem tylko wtedy, kiedy: nie ma kobiet w okolicy (np. wojna), albo te kobiety są pod całkowitą kontrolą (islam). Jeżeli tak nie jest, mamy coś w rodzaju wolnego rynku. Oznacza to, że jesteśmy względem siebie pierdolonymi KONKURENTAMI. Konkurujemy ze sobą naszą „jakością”, obyciem, osobowością, obrotnością, zdrowiem psychicznym, fizycznym. Dlatego w tym systemie nie będziecie NIGDY mieli jebanych przyjaciół, jeżeli nie macie wokół siebie ziomków na SWOIM poziomie. Jeżeli jesteście na przysłowiowym dnie, to możecie się kumplować z podobnymi sobie, ale prawie nigdy z osobami, które są wyżej. Ciężko podjechać nowym merolem z uroczą damą ze sobą, pod faceta wychodzącego z fabryki za 3k, który oszczędza na spodnie i liczyć na ciepłą i SZCZERĄ relację. To tak nie działa. Jak zaczniecie się wybijać, to NATYCHMIAST zaczyna się „odcinanie” tych, którzy są niżej. Ludzie nie wytrzymują napięcia w klimacie „wolnego rynku” i trzymają się z reguły we własnych klimatach i grupach. Ciężko tę regułę złamać. To jest coś, czego Panie Szanowny Iceman raczej nie dostrzegasz – chociaż sam pisałeś ostatnio na forum, że cipka oślepia – to nie do końca tak i nie chodzi tylko o cipkę, to tylko małe ujęcie tematu, mały wycinek. Mówisz o męskiej braci, trzymaniu się razem i tak dalej. Jest to trochę nierealne w obecnych czasach. Trzymać się możesz wręcz wyłącznie z PODOBNYMI SOBIE albo z drugiej strony - tymi, którzy temat odpuścili, mają go przerobiony. A faceci mają niewyobrażalny problem przerobić seksualność i nie być o nią zazdrosnym. Ja jestem wysoki i trochę ładniejszy od diabła. WIEM jak kolesie na mnie reagują, gdy idę z kobietą. Mógłbym na ten temat książkę napisać - naprawdę. Ludzie, którzy tego nie doświadczyli, KOMPLETNIE nie rozumieją jak to działa i patrzą na jakieś „bratania się” z obcymi facetami jak na okazję. W rzeczywistości to jest złudzenie. A nawet urojenie. Miałem masę sytuacji, kiedy obcy kolesie dosłownie zachowywali się jak chorzy psychicznie, kiedy szedłem z laską 7+ i widać było, że między mną a laską jest coś więcej. Cud, że z nikim się nie lałem - kilka lat temu zakładałem nawet na ten temat temat na forum. Tylko jedna z sytuacji jaką przytoczę to ta, kiedy stałem z laską koło dworca, kiedy ona czekała na pociąg. Miałem wtedy około 25 lat, dziewczyna patrzyła na mnie jak na milion dolarów, którym notabene przecież jestem , i przechodzący obok facet, około 40-tki, dosłownie się zatrzymał w odległości 5 metrów od nas i patrzył na mnie jakbym mu coś osobiście zrobił bardzo złego, przez około 5 sekund. Wyglądał na całkiem schludnie ubranego, miał marynarkę, żaden patol. Wyglądało to bardzo, bardzo źle. Miałem wrażenie, że zaraz się na mnie rzuci. Po tym czasie po prostu się odwrócił i poszedł. Ot i różnica potencjałów i co ona powoduje. Bratanie się? Z takimi gośćmi, jeżeli tacy to jest (wewnętrznie) większość, a nie mniejszość? Come on. Dlatego to z brataniem się to jest szczytna idea, ale nie za bardzo działa. Działa to do momentu, kiedy faktycznie ludzie są nisko i na dnie. Kiedy zaczną się ktoś wybijać trochę – np. z ludzi bez mieszkania będą je mieli czy bez samochodu nagle ten samochód będą mieli, np. Skodę Fabię, to nic wielkiego się nie dzieje. ALE kiedy ktoś podjedzie nowym Merolem, to taka grupa NATYCHMIAST wyrzyga z siebie tego dawnego „obitego” człowieka. A jeszcze nie daj Boże, pojawi się bardzo atrakcyjna kobieta. To już jest GAME OVER. OVER! Nie wyrzyga go grupa, jak nie będzie ta grupa o sukcesach wiedzieć i będą ukrywane. Fakt, że tyle węży tutaj zaczęło kąsać jak poczuło moją słabość w tym temacie (bo dostałem kilka reakcji „haha”), świadczy o tym, że oni WIEDZĄ, że mi się lepiej powodzi i w momencie słabości – chcą atakować - coś jak ten facet na dworcu. To jest klasyczny problem ludzi u góry - spodziewanie się ataku dołu. Problemem nie jest to, że ja potencjalnie kłamię. Prawdziwym problemem jest to, że ja piszę prawdę albo mogę pisać prawdę. A to jest kompletnie nie do wytrzymania, bo zestawia to ze sobą i swoją pozycją. Robert Greene opisywał podobne zachowanie w Prawach ludzkiej natury, fragment jest tak dobry, że postanowiłem go wrzucić. Jak nie dostaliście w spadku precjozów, super możliwości – czyli zakładam, że >99% społeczeństwa – to trzeba ZAPIERDALAĆ. Nie ma innej możliwości, poza żalami związanymi z kompletnym odpuszczeniem. Płakanie nad tym, że jest się obitym przez życie powinno być jak najkrótsze. Kiedy przeciętny facet płacze po lasce tygodniami, pomstuje w myślach, to ona już układa sobie życie z kimś nowym. Żałoba powinna być jak najkrótsza a nie CELOWO PRZEDŁUŻANA. Życie nie służy celowemu użalaniu się nad sobą i wszystkim wokół. Życie to nie użalanie się. Dlatego wrzuciłem ten materiał i stworzyłem ten temat. Tutaj są dobre chłopaki, ale wielu jest tragicznie nieogarniętych, zniwieściałych, co prawdopodobnie wynika z tego, że większość jest z dysfunkcyjnych rodzin z problematycznym ojcem, którego najczęściej nie mieli - fizycznie czy emocjonalnie. Nikt im nie pokazał co to znaczy być mężczyzną, więc są bardziej kobiecy – ukrywający się, bierni, czekający „aż same przyjdą”.. etc. Styl kobiecy. Dan mógł zostać kompletnie niezrozumiały, bo ON MA TAKI STYL. To jest styl twardego gościa, który po prostu IDZIE I ROBI. Czyli jest przeciwieństwem tego wiecznego mielenia: a czy mam szczękę, a czy mam wzrost, czy mam spadek, a czy mam kurwa czarnego kutasa 30cm… Dana można naprawdę nie lubić i ja to kompletnie rozumiem. W 100% to rozumiem. Ten facet wygląda na ciężko pojebanego, ale w tym szaleństwie po prostu jest metoda i to, co on mówi ma sens. Znalazłem „wprowadzenie do jego osoby” i to jest najbardziej wartościowy film jaki widziałem w necie od bardzo dawna. To jest po prostu złoto i jestem w szoku, że zrobił ten materiał tak młody koleś. POLECAM! Psychologia jego metody jest prosta - on chce złamać psychikę człowieka i albo ktoś się załamie, ale użyje tego całego wkurwienia i pójdzie do przodu. Tyle i aż tyle. Musicie zrozumieć, że to mazanie się nad sobą, czajenie się, płakanie nad PiSem czy PO i gdzieś w duszy niewolnicze liczenie, że „samo przyjdzie”, co jest część mentalu niewolnika, prawdopodobnie NIGDY KURWA NIE SPEŁNI SIĘ I NIGDY NIE NADEJDZIE. Sami musicie sobie iść i wziąć, cokolwiek chcecie. To mówi Dan Pena. Bo on rozumie jak działa życie – jak mówił, on buduje MĘŻCZYZN. Większość obrażalskich kolesi, to chłopcy w dorosłych ciałach, żyjącymi złudzeniem, że rozumieją życie. Wszystko wiedzą, wszystko rozgryźli, wszystko przeczuwają. Jest tylko jeden problem. Nic, kurwa, nie mają. I pewnie nic mieć nie będą. Takich ludzi w życiu się UNIKA – którzy wszystko wiedzą, a nic nie mają. Duzi chłopcy – gotują się wewnątrz, popisują się, obrażają, podkreślają swoje niepowodzenia, czekają na pogłaskanie po główce, ale jak na dzieci przystało, wielu rzeczy się boją a konfrontacja ze sobą (czyli z prawdą) wydaje się najgorszym, co może takiego kogoś spotkać. Prawdopodobnie większość ludzi tutaj miała zjebaną rodzinę, która się nimi nie interesuje, albo bardzo słabo. Wręcz nikt się wami kurwa nie interesuje – mną też. Wręcz nikogo to skowyczenie nie interesuje. Takie rzeczy rozwiązuje się samemu. Możecie szukać pod mikroskopem spadku u ludzi, którym się udało i liczyć rozmiar szczęki linijką czy na pewno się tabelka z SMV zgadza, ale kiedy to robicie, są faceci, którzy ogarniają sobie laski, którzy nie wiedzą o tym całym szczękowym gównie, jak i ludzie, którzy się bogacą, bo coś zrobili, czy wychodzą ze swoich traum bo wiedzą jak. Czytanie ciągle tego samego jest regresją życiową, a nie progresją. Takie „niskie” zachowania, bazujące na „tłumaczeniu sobie” pewnych rzeczy są, z tego co obserwuję, żałosne. To jest tak samo słabe i żałosne jak pillowiec, który żyje w świecie sekty, a więc utartych, niekwestionowalnych frazesów i nie może w żaden sposób zrozumieć dlaczego Lewandowska najpewniej robi rogi Lewandowskiemu ( https://twitter.com/szeftwitera/status/1700406858031182098). Dla takiego gościa jest to nie do pojęcia, biorąc pod uwagę jaki Lewy ma hajs i status. Przecież zgodnie z upośledzą teorią głoszoną przez upośledzonych społecznie ludzi, nie powinno tak być. PRAWDA? No właśnie nie. Prawie zerowe zrozumienie realnego świata, a tylko youtubowo-unikowe. Jak już głośno tutaj pisałem od dawna, że redpill jest dla osób nieogarniętych i jest zradykalizowanym stekiem kłamstw, to stanąłem ością w gardle ludziom, którzy tą tzw. „wiedzę” kochają. Bo oni poczuli się gorsi. Problem w tym, że jak rośniesz, rozwijasz się, to rozumiesz, że świat za dużo złego ci nie zrobił, a tylko ci się wydawało, że zrobił. Gdy urosłeś to patrzysz z góry na ten syf, NAD KTÓRYM SIĘ WZNIOSŁEŚ, i myślisz: co to, kurwa, za pierdolenie? A ludzie, którzy nie rosną, czują się bardzo obrażeni, że zabiera im się ich „pigułkę przeciwbólową”, gdzie mogą sobie ulać syfu bezkarnie w necie. Przekonania wynikają z tego, co komuś się przytrafia. Tym, co są na dnie, przytrafiają się głównie negatywne emocje, które mają ujście w postaci tej ideologii. Tak samo jak obrzydliwym, otyłym, zlewaczonym feministkom, które postulują #killallmen. Nie ma za dużej różnicy. Tutaj nawet siłowo trzeba było przepchać, żeby na kobiety nie pisać l#ocha, bo źle to wygląda, chłopaki nie dawali sobie rady z własnym strachem i pretensjami do kobiet, których chcą, a im się nie udaje. L#cha jest w końcu samicą wieprzka. W życiu nic tutaj nie obiecuje. Nikt nie płacze po facetach, a raczej facecikach, jeżeli ucinasz sobie za życia kutasa. Pewnie nikogo nie obchodzisz, tak jak Ty szczątkowo interesujesz się innymi i ich głębokimi problemami, a tylko swoją własną, szanowną osobą. Idąc miastem mijasz kilkadziesiąt, a może kilkaset osób, które mieli/mają depresję, rozważało myśli samobójcze, a jakoś to za sobą ciągną. I co? I nic. Trzeba sobie z takimi rzeczami radzić. To jest zadanie dla siebie i chwili samotności ze sobą. Jestem fanem gier Assassins Creed – cóż, sentyment z młodości. Wrzucam z tego kawałek mindsetu, jaki powinno się mieć, żeby coś osiągnąć, nie ważne gdzie. „Ja jestem autorem własnego szczęścia”. O swojej pozycji w znaczącej mierze decydujemy my, poprzez podświadomość i działania. Podświadomość załatwia to, co czasem nazywa się szczęściem. Jak wasza podświadomość nie rzuca wam pomysłów, żeby ułożyć życie, to znaczy, że macie bardzo dużo do roboty. I jeszcze jedna rzecz. U wielu osób huknęła tutaj dupa z bólu, że „miliarder mnie obraża”. Wiecie, chłopaki, o co chodzi? Kiedyś był materiał w necie, gdzie bardzo grube kobiety krzyczą oburzone jak facet im powiedział, że najlepszy sposób, żeby schudnąć to nie jeść tyle i więcej ćwiczyć. Wybuchły – i to mocno. Myślicie, że to tylko dotyczy kobiet? Dotyczy ten mechanizm każdego człowieka, bo wszyscy jesteśmy pod tym względem do siebie podobni. To jesteście wszyscy wy, którzy szukali fake’u, spadku, oszukiwania, szczęścia czy czego tam jeszcze. To jest DOKŁADNIE ten sam mechanizm, obrażania się, że miliarder mi powiedział prawdę. Nie da się zniszczyć prawdy, to trzeba jej autora, a jak zniszczy się autora, to prawda zniknie wraz z bólem - tak myśli ego. Myślicie, że to kobiety nie lubią prawdy, jak czasem się tutaj sugeruje? Wszyscy jesteśmy podobni do siebie w tych mechanizmach. I straumatyzowani. Każda osoba tutaj doznała jakiegoś syfu, dlatego wyrzuca z siebie w niewygodnych momentach ten cały ból. Kwestia tego, jak tylko to zintepretujemy – jako napęd do działania czy jako „koniec świata”. Trauma to nie jest rzecz, która ci się przytrafiła, ale to, co dzieje się w tobie w wyniku tego co ci się przydarza. Także dla mnie to jest już powolny koniec z tym miejscem. Może zobaczymy się w komentarzach, jeżeli uznam, że warto komuś pomóc. Może już nie. Nie obiecuję czy coś więcej napiszę, czy nie. Tylko proszę, nie piszcie o tym legendarnym, żeby zachować to do siebie, nie ogłaszać tego bo nie jest to lotnisko, żeby ogłaszać swój odlot, tl;dr, czy innej formie agresji. Ja wiem jak to działa i darujcie sobie projektowaną agresję, bo boli. Bo tak mnie umoralniało tutaj masę ludzi, tak pracowało nad moją pychą i arogancją, a w momencie próby pod tymi umoralnieniami wychodzi tak naprawdę o co chodzi. Chodzi o zwyczajne wyrzyganie z nieświadomości swojej zazdrości, poczucia niższości i tego, że burzy się wygodny kurwidołek, jak mawiał klasyk. Cokolwiek napiszecie, ja i tak będę pracował dalej - nie ma to żadnego znaczenia dla mojej osoby. Podsumowując – trzeba zapierdalać, cokolwiek się chce. A nie mazać się bez ustanku. A czy zmotywuje was poprawi jakość pracy Dan Pena czy ktokolwiek inny – nie ma różnicy, liczy się tylko efekt. Dostałem oszczerstwo w opisie bana, że ja tutaj terroryzuje innych, kto ma inne zdanie – „Natomiast ty cały czas jeszcze bardziej ich dojeżdżasz swoim nieobiektywnym, negatywnym zachowaniem. Ludzie skarżą się na ciebie i boja cokolwiek napisać bo ty tylko ich krytykujesz zamiast doradzić, pochwalić, zmobilizować.” Cóż, tutaj ktoś wrzucił linki do tych ludzi, komu pomagają inni. Czy ja kogoś terroryzowałem, że nie tylko Dan Pena ma rację? Oczywiście nie. Prostowałem tylko fałszywe, pełne hipokryzji, przegrane materiały. W swój sposób – trochę autorytarny, fakt. Na PW piszą do mnie ludzie z chęcią pomocy – nikogo nie sprzezywałem, każdemu pomogłem jak mogłem. Ci, którzy pisali, mogą to potwierdzić. Cała reszta o mojej arogancji, chamstwie i terroryzowaniu to może projekcje, a u większości ludzi donoszących – zazdrość i ból. Jestem sam może delikatnie arogancki zewnętrznie, jednak nie trzymam tego wewnątrz. Dziękuję za pouczenia, wiem o tym. Mam nadzieję, że z moim odejściem spożycie Xanaxu się tutaj zmniejszy, skoro chłopakom aż tak siada psycha. Całe moje życie to była chujnia, dlatego wziąłem rozwój bardzo poważnie i ktokolwiek mi powie wartościowe rzeczy, jest u mnie respektowany. Nie jest istotne, czy kogoś obraża czy nie. Miałem dwa momenty, gdzie naprawdę mi coś w głowie „przeskoczyło”. Raz, kiedy leżałem na brzuchu na węglu, który wcześniej wrzuciłem, prawie pod sufitem w małej komórce, żeby ułożyć równomiernie ten węgiel – za jakieś grosze – a dwa, idąc miastem, widziałem w oszklonym budynku korposzczurów, którzy siedzieli w boxach i pracowali. Przeraziłem się, bo miałem świadomość, że mogę tak skończyć. Postanowiłem pracować, ryzykować i żyć marzeniem, że moje czerwone Ferrari, kabriolet, marzenie z dzieciństwa, będzie moje. Wynika z tego, że było warto, bo za niedługo może być naprawdę moje. Warto było. Trzymajcie się, Panowie. I trzymam kciuki za tych z was, którzy podejmują rękawice i nie godzą się na życie we własnych jękach – jak i żalu i przeplatane również jękami przed pornografią. Angole mają powiedzenie – beggars are not choosers – czyli żebracy nie są wybierającymi. Więc życzę mocy, aby tym żebrakiem przestać być. To jest najważniejszy moment w życiu – przestać się czaić, a włożyć rękawice na łapy. Mam nadzieję, że to nie zostało zinterpretowane jako atak, tylko wyjaśnienie sprawy z mojej perspektywy. Nie proszę o bana, bo piszę/pomagam na PW jeszcze kilku ludziom. No i przez moje wyjaśnienia mam nadzieję, że na to nie zasłużyłem. Zwyczajnie wyjaśniam o co mi chodzi. Większość tematów na forum opiera się na niekończącym się strachu (a szczególnie te o szczękach vs wzrost itd.). Strach prowadzi do wyobrażeń na temat tego co się jeszcze nie wydarzyło, a to do rezygnacji – czyli samoobrony własnej osoby. Skoro strach jest ukrytą nienawiścią, to nie ma sensu rozpisywać się ciągle na prawie ten sam temat – gdyby ktoś szukał, to dzieliłem się na forum, i to nie jeden raz, w swoich tematach materiałami, żeby sobie pomóc psychicznie. Można chociażby szukać tematów związanych z nadmiernym myśleniem i analizowaniem. Pamiętajcie, że przegrani walczący o „prawdę o kobietach”, czy czymkolwiek związanym z osiąganiem czegoś najwyższej ligi, są jak komuchy walczące o wolność i dobrobyt dla ludu. Oni bardziej stosują metodę pieczarkową – jak urośniesz za wysoko, to się człowieka ścina. Są jak Kreml – a Kreml nikomu oświecenia nie wybacza. Prawdziwy przegrany nie jest w stanie wytrzymać prawdy i czyjegoś sukcesu. Wysiada mu psycha. Dla tych, którzy wytrwali i przeczytali, wrzucam perełkę, którą odkryłem przypadkiem. To jest chyba bezcenny kanał, od człowieka, który wie co mówi. Może dotyczy to walki, ale życie w pewnym sensie to walka i psychologia sportu jest mocno związana z psychologią osiągania - https://www.youtube.com/@PsychologyOfTheFight/videos - nie ma to nic wspólnego z płakaniem, narzekaniem, szczękami, spadkami, czy Bóg jeden wie jeszcze czym, co ludzie sobie wymyślają, żeby obronić własny wizerunek i ego. Powodzenia dla każdego z kolei i każdemu z osobna, bo życie nie jest proste i nigdy nie było – jednak teraz mamy przywilej, że jest o setki razy bardziej proste niż jeszcze 100 lat temu. Warto z tego skorzystać. Tyle chciałem przekazać, bo ja już jestem „po”, a dokładnie wiem co to znaczy być „przed” i w dodatku na dnie. I warto to wkurwienie wykorzystać, zamiast pielęgnować w celach użalania się, i stosować wiecznie metodę ślepej kury, żeby cudem w końcu coś się trafiło. To najgorszy sposób na życie, jaki można wybrać. Tyle przydługiego tekstu ode mnie. Bawcie się życiem dobrze, bo jest bardzo krótkie i ostatecznie nic poza nim nie mamy – nie warto spędzić tego jedynego życia w piwnicy, obrażając się i żyć z wiecznymi pretensjami. A każda sekunda spędzona na bezcelowym klikaniu jest tylko następnym gwoździem w trumnie, który można wykorzystać inaczej - na konkrety, rozwój, zabawę czy nawet modlitwę, jakkolwiek to brzmi dla człowieka w tych czasach. Tik-tak, tik-tak czas ucieka - i nigdy nie wraca. Nie warto go zmarnować. Wydaje mi się, że chyba całą moją bytnością na tym forum, tym tematem, pomaganiem i innym, chciałem przekazać tylko to. M.
  5. Po prostu nie wychodzę do żadnej roboty i nie byłem u nikogo zatrudniony od chyba 10 lat. Ostatni raz to tylko na praktykach jak wykształcenie robiłem i to tyle. A moja praca trwa już od około 10 lat, więc podstawy mam zrobione i jestem w stanie pracować kilka razy szybciej niż normalny człowiek, bo gdy rzeczywiście pracuję, to jestem ekstremalnie skupiony, nie rozpraszam się i działam. Mam też doświadczenie własne, przez co działam bardzo szybko. Dzisiaj zmarnowałem sporo czasu, fakt. Ale nie piszę tutaj co dzień jak widzisz i w większości jestem zajęty czymś innym. Poza tym, mogę mieć nawet 150kg i być obrzydliwym ulańcem. Co Ci do tego, człowieku. Istnieją na tym świecie wszelcy ludzie, najróżniści. Jaką różnicę Ci to robi, że ja mogę być potencjalnym przegrańcem? Nie masz innych spraw na głowie, ważniejszych? A to miejsce stosunkowo lubię, automatycznie klikam i czasem coś napiszę. Eh, weź po prostu przeczytaj choć jedną, dobrą książkę na temat mechanizmów obronnych, proszę. DOBRĄ KSIĄŻKĘ. Ze ZROZUMIENIEM. Anna Freud napisała dobrą, polecam. Źle się wyraziłem, wybacz. Ateizm jest związany z nihilizmem często długoterminowo, a nie krótkoterminowo. Człowiek bez wiary w coś większego, uwierzy we wszystko, bo człowiek jest zbudowany tak, że musi w coś wierzyć i czcić. Np. nową religiją jest teraz lewicowość, LPG, te tematy. Oni czczą seksualność, a ciało jest Bogiem - więc każde ciało musi być równe i wymagania ciała to wymagania od Boga. Religia zostawia pole do czczenia - pytanie tylko czego. Kultura narzuca nam pieniądze i seks i w tym kierunku idzie Zachód. Problem w tym, że ateizm nie wyczerpuje natychmiast, tylko po czasie, gdy człowiek rzuci się czcić coś, czego się czcić nie powinno. Ostatecznie taki człowiek zostaje sam ze sobą i rozczarowany światem, który go nie spełnił a wypalił. Może rosnąć pycha, cynizm, "filozofowanie pod nosem" etc. To wszystko staje się zastępstwem "religii". Tak w skrócie, to jest temat rzeka. Myślę, że ten nihilizm łapie ateistów znacznie, znacznie częściej niż wierzących. Są nawet badania, że wierzący są szczęśliwsi niż niewierzący. Eh, raz zajrzałem do szarpanki w życiu, czy tam dwa. Nie dałem rady wytrzymać od jadu. Facet nic nie zrozumiał o co Jezusowi chodziło. Szkoda. Okuratne słowa. Ja bym coś o nich powiedział jeszcze, że ja ogółem nic na ten temat nie mogę już powiedzieć.
  6. Dobra, odpiszę bo mam dzisiaj luźny dzień. Mam nadzieję, że nie dziwi Cię, że postawił Ci pucharek typ, który oficjalnie o sobie pisał jako o odpadzie i że czasem nie chce żyć, szczególnie na chat-boxie. No ale jedziemy, rozbiorę to na małe części, bo widzę że wijesz się jak wąż i za nic w świecie nie rozumiesz kolejności dziobania i kim jesteś w porównaniu z Danem. Tak więc rozbieram gówno na atomy. Ileż tutaj jest pięknych emocji.. Ponoć wewnętrzne ciśnienie krwi jest właśnie spowodowane złością, która od zewnątrz chce kogoś rozsadzić. Uważaj sobie z tym, bo możesz być narażony. To się już nazywa urojeniami. Nie gada banałów. Za banały nikt nie płaci tylu pieniędzy. Spróbuj sam gadać banały, skoro jesteś taki cwany. Dawaj. Pieniądze czekają na Ciebie, aż je podniesiesz. A biorąc pod uwagę jak się unosisz w tym temacie, gdzie pojawia się miliarder, to chyba by Ci się przydały. A odnośnie "figures". Śledzę aktorów, naukowców, biznesmenów, zabijaków z MMA, bawidamków. Buduję swoją osobowość wszechstronnie. Dan jest jedną z wielu osób. Pudło. Znowu. To, że nie łapiesz, że to co mówię, jest nauką przyszłości, to możesz winić tylko swoje ograniczenie i niewykształcenie, pysiaczku. O zaawansowanej fizyce i do czego dochodzi nauka to słyszał? Wiesz za co poszedł ostatni Nobel z fizyki? Pewnie też nie słyszał. A tutaj chce Cię rozpierdolić od projekcji i tego, jak bardzo Ci się ulewa ze złości.. Nie wiem czy wiesz, ale duchowość jest pokarmem dla duszy, a dla ciała pieniądz i to, co materialne. Niektórzy karmią się syfem, np. ateizmem i wynikłym z tego nihilizmem, bezsensem. Cóż, gówno na wejściu, gówno na wyjściu. Tutaj nic się u mnie nie wyklucza, a wszystko dopełnia, wszystko potwierdza praktyka i już coraz bardziej nauka. Kolejny konflikt, który sobie stworzyłeś sztucznie, istnieje tylko w Twojej głowie i próbujesz mnie ośmieszyć swoim ograniczonym postrzeganiem. Na szczęście kupują to głównie ci, którym nieszczególnie się powodzi w życiu. Co jest bardzo ciekawe. Naukowo. O samoocenie się lepiej nie wypowiadaj. Sam fakt, że nie zaczaiłeś, że mi się nie ulewa jak ktoś brutalnie mnie zestawia z faktami, tylko to akceptuję i wyciągam wnioski, świadczy o mnie dobrze. Tego też nie wiesz i nie wiesz, że z takimi zachowaniami koreluje wysoka samoocena. Wybacz kąśliwość, ale sam zacząłeś. Sam zacząłeś mnie niejako wyzywać i sugerować sam wiesz co. Rozumiem, że nie do końca życie Ci się udaje, ale sranie na kogoś to nie jest dobra metoda terapeutyczna. Nie rozumiesz swojej kolejności dziobania i tego, że nawet manipulować Ci się nie udało. Daj sobie spokój i mi nie odpisuj. Weź nawet możesz mnie zablokować. Ja Cię nie chcę obrażać, naprawdę. Ale Ty nie jesteś w stanie mnie w żaden sposób obrazić, nie masz do tego możliwości i predyspozycji. Żadnych. Ja tylko Ci odpisałem. Na prowokację. A to o mnie źle świadczy. Do tego mogłeś się przyczepić. Nie wiem dlaczego wdałem się w tą niską pogawędkę zamiast to zignorować, no ale człowiek uczy się całe życie. Odpuść po prostu. Idź w swoją stronę, jak Dan Ci się nie podoba to idź gdzieś indziej i zostaw tych, którzy coś od niego wyciągają. Nie wiem, szarpanki sobie pooglądaj, to może być dobry materiał dla Ciebie. Trzymaj się i wszystkiego dobrego w życiu.
  7. Nadal nie rozumiesz co chcę przekazać, może za słabo się wyraziłem. Wydaje mi się, że Twoje nerwy, wkurw blokują Cię przed zrozumieniem, bo nie wiedzieć czemu zareagowałeś na to ekstremalnie emocjonalnie. Nawet sugerowałeś miliarderowi, który ma ten zamek od lat, że to nie jest jego i to wynajmuje. Come on, gimme a fuckin' break. Co Cię tak boli? Robiłeś psychoanalizę, więc odbijam piłeczkę - co chcesz sobie udowodnić, przed czym chcesz się ukryć, co w życiu zjebałeś i czego nie osiągnąłeś, że słysząc coś takiego tak bardzo się unosisz? Pytanie retoryczne, do Ciebie, nie do mnie. Goggins opisywał, że idąc na trening SEALsów dostawali niesamowity wycisk psychiczny. Niektórzy na treningu nawet umierali, niektórym pękał kości, a trenerzy nazywali przyszłych żołnierzy panienkami, słabeuszami, pizdami. A ci dalej trenowali ze złamaniami, biegali, podnosili, rzucali, pływali. To jest chyba norma w SEALsach. A kim są SEALsi? To jest najbardziej elitarna grupa żołnierzy na świecie. Nie ma bardziej elitarnych żołnierzy. Wycisk psychiczny miał za zadanie ODSIAĆ słabszych od grubych ryb. Prawdziwych kozaków, z krwi i kości. Od tych, no nie takich twardych ludzi. Oni mieli wytrzymać psychicznie to, jak są poniżani, żeby zdać. O TO W TYM CHODZIŁO. Najsłabsi pękali, obrażali się, nie wytrzymywali. To samo robi Dan Pena. Tu nie chodzi o to, co ja uważam czy nie uważam. Ja analizuję metodykę każdego, kto ma sukces - od aktorów, po sportowców na biznesmenach kończąc. Wyszukuję punktów wspólnych, analizuję co im się sprawdza. A to, co wrzuciłem, to jest szkoła Dana. Zrobić z człowieka mentalnego SEALsa. Bo kiedy przyjdzie życie i zapierdoli człowiekowi prostego w ryj, A ZAWSZE PRZYJDZIE ten moment, to ten się zakryje nogami, a mentalnemu SEALowi tylko lekko pójdzie farba nosem. On mówi, że jesteś pizdą tak długo, aż PRZYJMIESZ to, że jesteś pizdą i ostatecznie z tego punktu, wychodząc z zaprzeczenia, pizdą powoli być przestaniesz. Nie wiem czy zauważyłeś, ale w historiach ludzi, którzy osiągnęli coś sami, jest ten prawie zawsze wspólny element - bardzo trudny los na samym początku i rozpad życia. On tworzy graczy, a ludzie w większości są frajerami i liczą, tak trochę po redpillowemu, że "samo przyjdzie". Nie wiedzą, że przyjdzie samo, to i samo pójdzie. Frajer ogarnia laski na tinderze, boi się ich wewnątrz siebie, analizuje i liczy na Bóg-wie-co bez końca, przez co ucieka mu życie. Frajer marzy i nie działa, boi się, unika, liczy na mannę z nieba. Chce, ale nie ma pojęcia, że chcenie to jedno, a utrzymanie (np. bardzo atrakcyjnej kobiety przy sobie na stałe) - to KOMPLETNIE coś innego. Gracz idzie i bierze to, na co ma ochotę. Nie zawsze mu się to uda, ale wie, że to i tak nie ma żadnego znaczenia. Zresztą, kogo to kurwa obchodzi? Nikogo. Dan tworzy Graczy z frajerów, a rasowy frajer "znający życie" dostanie mentalnej sraczki jak usłyszy takie treści, bo wyjebią mu wszystkie lęki i projekcje do świadomości. Psychika nie będzie miała się czego złapać, więc stworzy sobie nawet urojenie i złapie się urojenia, żeby tylko zostać przy swoim. To się nazywa mechanizmy obronne. Takim człowiekiem z szacunku do siebie, przestaje się być, a nie to pielęgnuje. Z braku szacunku, tym człowiekiem się zostaje nadal i pilnuje, żeby inni nie ewoluowali. Zamiast twardości wolałbym elastyczność, bo elastyczność lepiej działa, no ale stary dziadek prowadzi to jak chce. A za kogo mnie uważasz, no to w sumie - nikogo to nie obchodzi, nawet mnie. Stworzyłem temat, wrzuciłem materiał i napisałem tą ścianę dla tych, którzy z tego wyniosą to, co będzie dla nich osobiście wartościowe, bo na pewno nie będzie wszystko. I to jest ok, nie trzeba się rzucać jak ryba w matni, że coś komuś się nie podoba i trzeba to ośmieszyć i że nie każdemu coś się nie uda. Zieew.
  8. Zawiodłeś mnie. Liczyłem na taki komentarz od kogoś, kto jest niżej, a tu proszę - Ty. Zawiodłem się, zawiodłem. Powiem Ci to, czego na pewno nie zrozumiałeś przez co się emocjonujesz swoim ograniczonym punktem widzenia i uważasz, że jest skończony i pełny. Dan ma w dupie co ty czujesz. Dan ma w dupie to, że jest ci niewygodnie. Dan ma w dupie to, że masz ograniczenia. Dan ma w dupie, że jesteś tym, kim jesteś. Danowi chodzi tylko o jedną rzecz. I to nie jest bycie przez wszystkich lubianym. On też ma to w dupie czy ludzie go lubią czy nie. Danowi chodzi wyłącznie o to byś BYŁ TWARDY przez co ZDECYDOWANY w działaniu. Jego podejście jest ograniczone, ale ma swoje plusy. Plusy to to, że on będzie cię wyzywał od najgorszych, żebyś w końcu przestał być pizdą. To samo robi się na treningach sportów walki - leje się po pyskach, żeby przyjmować te uderzenia. Przez to wychodzi się silniejszym - albo bardziej kalekim. To zależy jaki człowiek z tego wyjdzie. To jest jego szkoła. To jest coś, czego ludzie nie rozumieją, bo idą "swoją szkołą" - przez co mają swoje rezultaty. Można się nie zgadzać, można go nie lubić. Cóż, jednak różnica pewnie jest prosta. To Dan ma pieniądze i miał masę dup w życiu. To on mieszka w zamku, wychodząc z radykalnej biedy. To on TWORZY następnych twardych kolesi, którzy zarabiają miliony i robią rynki w świecie, a praca z nim kosztuje po 100k za tydzień od głowy. On nie pracuje z rasowymi etaciarzami, których aspiracją jest to, żeby znaleźć pracę co najmniej za 5k. xD Zresztą, przeciętny etaciarz obraziłby się na jego słowa, który swoją szkołą stworzy następnych nihilistów "znających życie", którzy z lupą będą się doszukiwać spadku. Coś jak biblijne - według wiary waszej wam się stanie, jak mam dopełnić to New Age, heh. GAME RECOGNIZES GAME. Pewnie. Nie biorę wszystko od niego jak leci, od każdego biorę tylko to, co mi pasuje i uważam za słuszne, rozważając dany punkt widzenia. Punkt widzenia starego prywaciarza robiącego szwindle z ruskimi zawsze mile widziany.
  9. Kolega, jego książkę? Co to za książka, jaki będzie miała tytuł? Masz jakieś informacje? Z chęcią kupię - Dan naprostował mnie w kwestii finansów i przestawił mi bardzo wiele klocków w głowie.
  10. Dan nigdy nie sugerował, że ma małe ego. Wręcz przeciwnie. W filmie poruszone jest jego sławne zdanie - osobą która najbardziej kocha Dana Penę, jest Dan Pena. Facet omawia np. swój kwestionariusz, który ma wrzucony w sieć. Jakiś kwestionariusz sukcesu. Ponoć >90% osób, (nie pamiętam już czy to było 99%), na wyobrażoną sytuację, że są z żoną i jakiś facet pluje żonie w twarz, to będą się zastanawiać czy tamten plujący ma zły dzień i to będzie ich potencjalna reakcja. Ta statystyka wzrosła ostatnimi czasy i coraz więcej osób podchodzi poważnie pod taką opcję, zamiast pod zdecydowaną reakcję. Omawia też kilka spraw związanych ze zmianą mentalności na bardziej kobiecą u mężczyzn, co idzie w mało ciekawym kierunku, w świecie gdzie dług, nie oszczędzanie, brak skupienia i słabość ciągną w dół, bo nie umieją być innymi, niż słabymi. Myślę, że takimi ludźmi trzeba się inspirować, jak coś się chce mieć w życiu więcej, niż płakanie jak jest źle. Bo jak powiedział Dan, w dzieciństwie tylko bezdomni mieli mniej niż on. Ci obrażeni, którzy poczują się dotknięci jego słowami, są właśnie tymi, którzy tego najbardziej potrzebują. I których powinno się raczej unikać. A osobiście mam wrażenie, że Osman około połowy wywiadu się pogubił i nie poradził sobie z Danem, został nim przygnieciony, nie przygotował się psychicznie na takiego zawodnika.
  11. Marcin Osman dokonał niemożliwego i zrobił wywiad z Danem Pena. Dan jest miliarderem i jest niezwykle wyszczekaną osobą, która mówi jak jest. Poruszono temat męskości i ogólnie pojętych jaj. Zgadzam się wręcz ze wszystkimi co było powiedziane, poza końcem świata i ta asteroida wydaje się naciągana, bo w końcu to kolejny koniec świata? Jeden z najlepszych materiałów jaki widziałem od dawna. "(...) było badanie. 87% ludzi będzie raczej filmowało telefonem jak gwałcą kobietę na ulicy. (...) Nikt nie będzie się mieszał [do pomocy]! 87% ludzi woli zrobić zdjęcie!" "Jeżeli tej drugiej osobie to (co mówisz), nie sprawia bólu - to nie jest to prawda". Zapraszam do oglądania. Świetny materiał, żeby pomyśleć o sobie w innym kontekście niż tylko głęboko ukrywane - "jestem zajebisty, wiem jak ułożyć świat i wszystko inne, bo tak naprawdę to wszystko jest do dupy, poza mną". Jestem w szoku, że materiał z taką osobą jest wypuszczony za darmo. Polecam wysłuchać, raz jeszcze. I do podzielenia się uwagami.
  12. Sam o sobie pisał, że musi schudnąć i mieszka z mamą. Obawiam się, że to wyprany z testosteronu piwniczak z nadmiarem ciałka do kochania i z wewnętrzną misją ratowania świata, wskazywania palcem, żeby robić określone rzeczy - rządzeniem, spełnia tak potrzebę władzy - i złudzeniem zajmowania się nauką. On napisał kilka postów wyżej, że chodzi po necie z kagankiem oświaty i oświeca ludzi, a oburzenie myli z zniesmaczeniem. Eh, fajnie być na czyimś utrzymaniu, mieć wszystko podstawione pod nos i zajmować się tylko wygodnymi rzeczami i przejmowaniem się czy tylko chusteczki są gdzieś skitrane w pokoju.. aż mi się gimnazjum i technikum przypomniało. Piękne, beztroskie, okuratne czasy gnicia w piwnicy i nibembeństwa.
  13. I wiesz co jest najśmieszniejsze? Że to o 3 książki więcej, które zrozumiał niż Ty. Ptysiu, skaczesz do ludzi, którzy najprawdopodobniej są znacznie bardziej od Ciebie wykształceni, ogarnięci i znacznie lepiej kumają rzeczywistość niż Ty, chociażby ze względu na wiek. To jest po prostu niesmaczne i nie na miejscu co robisz. Mamie w końcu zacząłeś pomagać w domu czy tylko wokół Twojego smalcu się uwija, żebyś mógł być naukowcem w internetach? Schudłeś w końcu? Czy tylko nauka, nauka, nauka, bezrobocie, żarcie, wyciskanie pryszczy i walenie konia? No i dowiedziałeś się w końcu czym są wartości w nauce psychologii, czy nie? Jeszcze raz - mam nadzieję, że się ogarniesz, bo to jest kurwa dramat co piszesz. Podobnie jak Ty kibicuję Ukraińcom, jestem za pomaganiem im w różny sposób, nie przepadam za ruskimi, jednak staram się trzymać klasę i obrzydzenie w sobie, gdy czytam ruską propagandę czy podniecenie ruskimi. Nie ucz się panie naukowcu obrażać ludzi w necie, bo kiedyś zapomnisz w rzeczywistości, że w tym necie nie jesteś. A z Twoją masą i stanem smalcu, to mogłoby się źle skończyć. Jak pisał Peterson - chcesz zmieniać świat? To najpierw posprzątaj w swoim pokoju. Przez pokój nie ma na myśli pewnie wyłącznie kwestii czysto fizykalnej. Jak wszyscy się z Ciebie śmieją w danym miejscu, to powinieneś się nad sobą zastanowić, a nie uznawać się za nierozpoznanego wcześniej geniusza. Eot ode mnie.
  14. A to białe rasistki, wystarczy, że Mokebe źle się spojrzy i już leci taka na policję. Dziękuję za wyjaśnienie sprawy, z tej okazji zostawię tutaj swój komentarz ustny, jaki bym normalnie wrzucił. Co prawda mam na ten temat inne zdanie, no ale.. czas to pieniądz, a za coś takiego nie zapłacę. Co za cynizm. Nie słyszał, że to inżyniery tu płyną, same wybitne, pracowite, renesansowe umysły? Może jeszcze powiesz, że oni nie dokładają się do najwyższej kultury historycznej w dziejach, a ją niszczą? Co za nienaukowe podejście!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.