Skocz do zawartości

Subiektywny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    83
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Subiektywny

  1. Panowie, Temat pewnie znacie, nie raz przerabialiście. Chodzi o to, jak jesteśmy odbierani przez kobiety poprzez pryzmat naszego nastawienia / energii. Bo do dziś nie jestem w stanie obiektywnie ustalić, czy ma to znaczenie czy też jest to wyłącznie moja (nasza) błędna ocena. Znacie ten stan gdy chodzimy 'nabuzowani' męską energią. Mamy siłę, mamy chęci, szczerzymy zęby w uśmiechy i jesteśmy gotowi broić 24h na dobę, zagadujemy, śmiejemy się, 'błyszczą' nam oczy. Wówczas odnoszę takie wrażenie, że otoczenie (szczególnie żeńskie) jakby mocniej nas zauważało i reagowało pozytywnie na emanację tej naszej energii/nastawienia. Odwrotnie przy spadkach formy. I teraz pytanie. Czy kobiety faktycznie tak reagują czy też po prostu będąc 'nabuzowanym' mam inną optykę spojrzenia - i 'wydaje mi się', że pozytywnie reagują. A będąc w spadku formy - 'wydaje mi się' adekwatnie do samopoczucia, że nie mam z ich strony pozytywnego sprzężenia zwrotnego. Więc na ile nasze odczucie jest, powiedzmy, obiektywną prawdą - a na ile na wskroś subiektywnym doznaniem, który mami nam oczy. Ma to FAKTYCZNE przełożenie czy tylko nam się WYDAJE pod wpływem własnego nastawienia, pod którym się znajdujemy? S.
  2. No tak. Z kimś pokroju w/w osobnika nie ma sensu dyskutować. Strata czasu, własnego i jego - bo nie zrozumie. Pozostaje konfrontacja na poziomie zwierzęcym. I stąd oprócz mózgu i intelektu warto inwestować w sztuki/systemy walki. Na wszelki słuczaj. Nawet jak masz nie uderzyć - to świadomość tego, że wiesz jak to zrobić dodaje pewności siebie przy tego typu konfrontacji. Przed KM myślałem, że trzeba uderzać pięścią w twarz. Obecnie zaczynałbym od wyłączenia mobilności przeciwnika siarczystymi low kickami. Na większość miłośników staropolskiego stylu walki ulicznej 'Szarpatsu za ciuchatsu' - jak znalazł. S.
  3. Uściślijmy - nawet jeśli Krysia kolnie mnie w oczy swoim wyglądem - to szanse na coś dłuższego z ową Krysią są mierne. W zasadzie żadne. Więc owszem - wygląd ZACHĘCA do rozpoczęcia interakcji - ale do jej podtrzymania w dłuższej perspektywie potrzebny jest także intelekt, osobowość, charakter i umiejętność ogarnięcia swojego życie przez kobietę. Tak żebym nie został 'zbluszczowany' przez jakąś mimozę. S.
  4. Oczywiście, że tak. Oczywiste, że prędzej wpadnie mi w oko Kryśka w błękitnej sukience niż zaniedbana Grażynka. Oczywistym jest, że jeśli przy poznaniu okaże się, że Kryśka poza wyglądem nie ma nic innego a poziomem intelektu szybuje 15 cm nad chodnikiem - to nawet ta sukienka czy wianek NIC JEJ NIE DA W KWESTII DŁUGOTERMINOWEJ RELACJI. Ale piszę, co równie oczywiste, ze swojej perspektywy. S.
  5. Cóż, każda z płci instynktownie podkreśla to co ma do zaoferowania drugiej. Mężczyzna w garniturze wysiadający z drogiego auta by wejść do wypasionego apartamentu w dobrej dzielnicy - status społeczny i majatkowy, ergo - zasoby i ich możność zdobycia. Kobieta stroją się i malując - swoją urodę i zdolność do generowania pożądania u płci męskiej na jednostkę czasu liczoną w wzwodach na godzinę. Cała zabawa w zakłamaniu tych malujących się. Przecież ONE TEGO NIE ROBIĄ PO TO, ONE TAKIE NIE SĄ - ZNACZY JAK INNE ! S.
  6. Panowie, Wielokrotnie słyszeliście a i pewnie byliście świadkami owej słynnej kobiecej intuicji. Dla niektórych jest to wręcz element prawie z pogranicza voodoo i czarnej magi tudzież fizyki kwantowej. Nie. Nic z tych rzeczy. Jak prawie wszystko u naszych miłych i drogich Pań - jest to element przewagi socjobiologicznej. Pisząc inaczej - dużo większą spostrzegawczością oraz wyczuleniem na zachowanie, postawy oraz mimikę. Nam, z tego co widać, umyka ponad 3/4 z niewerbalnej komunikacji. Im - wręcz przeciwnie. Warto więc wiedzieć co jak więc ... miłej lektury. Geoffrey Beattie z uniwersytetu w Manchesterze odkrył, że kobieta w sposób instynktowny jest czterokrotnie bardziej skłonna do odzwierciedlania zachowań innej kobiety niż mężczyzna innego mężczyzny. Doszedł on także do wniosku, że kobiety odzwierciedlają również mowę ciała mężczyzn, natomiast mężczyźni nie są skłonni odzwierciedlać gestów i postaw kobiet - chyba że w trakcie zalotów. Gdy kobieta mówi, że „widzi", iż ktoś nie zgadza się z opinią grupy, naprawdę „dostrzega" tę niezgodę. Zauważa, że mowa ciała jednej z osób nie jest dopasowana do grupy i że osoba ta wytaża swoją niezgodę poprzez btak odzwierciedlania mowy ciała reszty grupy. Sposób, w jaki kobiety są w stanie „dostrzec" niezgodę, złość, kłamstwo czy uczucie zranienia, zawsze zadziwia większość mężczyzn. Dzieje się tak dlatego, że mózg mężczyzny nie jest przystosowany do odczytywania najdrobniejszych szczegółów mowy ciała innych ludzi, nie dostrzega więc on rozbieżności w odzwierciedlaniu. Jak już stwierdziliśmy w naszej książce Dlaczego mężczyźni nie słuchają, a kobiety nie umieją czytać map (REBIS, 2003), mózgi męż­ czyzn i kobiet są inaczej zaprogramowane, aby wyrażać emocje poprzez mimikę twarzy i mowę ciała. Kobieta jest na ogół w stanie zrobić średnio sześć głównych min w ciągu dziesięciu sekund słuchania, w celu odzwierciedlenia, a następnie zareagować na emocje rozmówczyni. Jej twarz odzwierciedli emocje wyrażone przez drugą kobietę. Dla kogoś patrzącego z boku może to wyglądać tak, jakby omawiane wydarzenia przydarzyły się obu kobietom. Kobieta odczytuje znaczenie przekazu z tonu głosu rozmówcy, a jego stan emocjonalny z mowy ciała. To właśnie musi uczynić mężczyzna, aby zwrócić na siebie uwagę kobiety: zainteresować ją i sprawić, by go słuchała. Większość mężczyzn czuje opory na samą myśl o reagowaniu mimiką w trakcie słuchania, ale umiejętność ta opłaci się temu, kto ją opanuje. Niektórzy mężczyźni mówią: „Ona sobie pomyśli, że jestem zniewieściały", ale badania nad tymi technikami wyraźnie pokazują, że kiedy mężczyzna odzwierciedla mimikę twarzy kobiety, gdy ona mówi, zostanie przez nią uznany za „troskliwego, inteligentnego, interesującego i atrakcyjnego". 303 Mężczyźni potrafią jednak zastosować mniej niż jedną trzecią min z repertuaru kobiet. Zwykle zachowują kamienną twarz, szczególnie publicznie, z powodu ewolucyjnej potrzeby ukrywania emocji, aby odeprzeć ewentualny atak ze strony obcych bądź w celu stworzenia wrażenia, że potrafią panować nad swoimi uczuciami. Dlatego właśnie większość mężczyzn, słuchając, wygląda jak posągi. Pozbawiona emocji maska, jaką staje się twarz mężczyzny, podczas gdy słucha, pozwala mu panować nad sytuacją, nie oznacza jednak, że nie odczuwa on emocji. Tomografia mózgu pokazuje, że mężczyźni odczuwają emocje równie silnie jak kobiety, ale unikają publicznego ich okazywania. S.
  7. I @rewter2 podsumował temat. Nic do dodania. A od siebie dodałbym, żeby tak nie szafować słowem 'przyjaciel'. To że się kimś często pije i chichra, po czym ten ktoś zapomina o nas po pierwszej poważniejszej interakcji z kobietą - to nie znaczy że mieliśmy 'przyjaciela' i straciliśmy go. Znajomego mieliśmy. Takich znajomych co to ich było a teraz nie ma - to każdy ma dziesiątki, jeśli nie ponad setkę. Na pewnym etapie życia byli - dokąd zazębiały się wspólne drogi i interesy, a spotem gdy tego zabrakło np. skończyły się wspólne studia - drogi się definitywnie rozeszły. O przyjacielu, przez duże "P" to można powiedzieć, gdy jest pomimo braku wspólnych interesów i dróg, gdy te już się skończą - a pomimo lat nadal czuć wzajemną nić sympatii. Reszta to znajomi. Nie mieszajmy pojęć. A że kobiety odruchowo zawłaszczają mężczyznę dla siebie na tyle, na ile im się na to pozwoli - to rzecz jasna jak Słońce. S.
  8. Używają Cię, jak narzędzia. Jesteś używany jako aktywator zazdrości, kobieta mówić o Tobie pokazuje swojemu partnerowi - "patrz, jestem atrakcyjna, zabiegają o mnie więc nie czuj się za pewnie i staraj się, staraj, staraj...". Większość tak robi, nieświadomie i całkiem świadomie w formie czystej, 100% manipulacji. Nie masz no to wpływu. Chyba że będziesz mocno nieatrakcyjny fizycznie i socjalnie - wówczas nie będziesz mógł być użyty jako straszak. Nawet moja małżonka co jakiś czas opowiada mi o jakimś doktorze - na co ja uśmiecham się i opowiadam jej o aplikantkach radcowskich. I próba wkręcenia mnie w cokolwiek, nawet nieświadoma, spala na panewce Ale tu - by stosować per analogia coś podobnego - musisz mieć 'dostęp' do kobiet, które też możesz używać jako aktywatora. Nie chodzi o superbliskie relacje z nimi - chodzi o to że 1)są gdzieś w orbicie twoich wpływów 2) są społecznie atrakcyjne 3) mogą wzbudzić poczucie zagrożenia u partnerki. A jak jakiś Miskiej przyjdzie Cię sprać - no cóż, to będzie świadczyło tylko bardzo kiepsko o jego poziomie umysłowym. Z uśmiechem oraz odpowiednio wystudiowaną pozą ciała wskazującą na brak agresji/dominacji/rywalizacji z Twojej strony spytaj się go, czy zawsze wierzy w to co mówi jego kobieta i czy nie jest mu trochę głupio, że daje się podejść na tak proste sztuczki. Po czym, co często działa, opowiedzieć o podobnej historii która przytafiła się kiedyś Tobie lub Twoim bliskim znajomy. Ludzie kochają odnajdywać się w analogicznych sytuacjach - historiach bo wówczas ich umysł ma pomoc w racjonalizacji wydarzenia oraz jego ocenie. Sprytem Bracie, sprytem. Nic na siłę, jak nie musisz S.
  9. Skrótem - art. 138 kro. Znajdziesz sobie w necie. S.
  10. Oczywiście, że tak. Przy czym ten model 'zwierzęcy' obowiązywał kiedyś - gdy nie dbano aż tak o potomstwo. Obecnie w społeczeństwie funkcjonuje nakaz opiekowania się potomstwem do uzyskania przez nie samodzielności. Stąd promowanie i nakaz monogamii, potępienie (oficjalne) zdrad oraz system prawny wspierający w/w. Aktualna wizja związku-małżeństwa, gdzie obydwoje partnerzy dbają razem o dom, dzielą się obowiązkami, wspólnie wychowują dzieci - to jest wizja związku korzystnego dla kobiety. Jednocześnie męski punkt widzenia - gdzie główną rolę gra niezależność, wolność oraz możliwość swobodnego decydowania o sobie, swoich zasobach oraz żądaniach wobec partnerki należytego zachowania celem kontynuowania związku - czyli punkt widzenia męski - został napiętnowany, dorobiono mu gombrowiczowską 'gębę' zła i jest mocno ograniczony przez system prawny. Aktualnie świat jest ułożony pod potrzeby kobiet. My jesteśmy dodatkiem do tego ich świata. Oficjalnie niby równość w partnerstwie - natomiast od chwili formalnego związania się na warunkach prawnych powszechnie obowiązujących - "TyrajMisiu".
  11. Droga Redakcjo, Kupiłem dziś bułki z Tesco na kolację. Razem z moja nastoletnią dziewczyną siedliśmy do kolacji na którą były kanapki. W którymś momencie, pomiędzy jedną kanapką a drugą, moja dziewczyna na chwilę przechyliła głową i miała dziwny grymas twarzy. Po sekundzie było po wszystkim a my nadal jedliśmy te kanapki. Droga redakcjo, Czy to znaczy że ona mnie nie kocha? Czy może że ma kogoś innego? Czy jest to objaw ukrytych fantazji seksualnych o dzikim związku z absolwentem wieczorowej politologii po prywatnej uczelni? Czy może nienawidzi mnie i w nocy udusi poduszką? A może jej umysł przejęli Reptylianie? Wasz wierny czytelnik. Ps. Wybaczcie, nie mogłem się powstrzymać. Ps.II. Jestem w trakcie pseudonaukowej pracy badawczej pt "Korelacja pomiędzy typem obrazka wstawionego w awatarze a rodzajem przemyśleń egzystencjonalnych oraz sposobem ich opisywania w formie postów" finansowanej przez Unię Europejską. Są już pierwsze wyniki i jednoznaczne wnioski. Teraz na poważnie. Autorze wątku, Chciałbym mieć takie problemy jak Twój powyższy, ale cóż - jaki wiek, takie 'problemy'. No offence. Pamiętaj, że pokazując swoje niezadowolenie dziewczynie jednocześnie pokazujesz swoją słabość tj. zazdrość - w którą ona będzie mogła w przyszłości uderzać, żeby Ci dopiec. One to robią bezbłędnie i wręcz odruchowo. Proponuję coś, co zawsze działa - a kobiety tego nie znoszą - starotestamentową zasadę oko za oko, ząb za ząb. Ona jeździ z kolesiem? To ty znajdź sobie koleżankę do odprowadzania. Akcja - reakcja. Działa, wierz mi na słowo. Druga kwestia - jest jedynie sprawą czasu kiedy się rozejdziecie. W tym wieku prawdopodobieństwo tego, że zostaniecie z sobą na lata jest minimalne. Więc każdy związek traktuj jako poligon doświadczalny - doświadczenie teraz zebrane przyda Ci się na przyszłość. I tyle. S.
  12. Kilka słów co do mojej historii i punktu nr 7 o którym wspomniałem kilka postów wyżej. Za czasów studencko-białorycerskich i nieco później. Każda żaląca się białogłowa mogła liczyć na to, że ją wysłucham, werbalnie pocieszę itd. Wręcz byłem przekonany, że one są takie 'skrzywdzone i niewinne' a cała wina to 'ci nieczuli, wredni faceci co to nie potrafią ani docenić panny ani zadbać o nią'. Nieźle co? Jak sobie o tym teraz myślę to się uśmiecham. Ale cóż, to były naprawdę inne czasy. Net raczkował, jak ktoś nie był tzw. naturalem lub nie był super skoncentrowany (w wersji dla młodzieży - sfokusowany) na zagadnieniach dynamiki damsko-męskiej, to nie ogarnie prawdy. 101% białorycerskiego stulejarza-pocieszyciela Uważałem (bo tak mnie zaprogramowano) że tak trzeba,tak wypada i że jest to postawa właściwa i odpowiednia. Owszem, dla interesu kobiet Ano cóż. Stare chińskie przysłowie mówi, że gdy uczeń jest gotowy - pojawia się mistrz. W wersji europejskiej napisałbym, że do pewnych prawd, postaw i przemyśleń - trzeba po prostu dorosnąć czy też nabyć odpowiedniego doświadczenia. Jedni robią to szybciej, inny wolniej. A jeszcze inni - praktycznie nigdy, bo powielają w swoim życiu te same sekwencje błędów. I jeszcze są zdziwieni, dlaczego to właśnie im się przydarza... W chwili obecnej sprawa klaruje się jasno. Jakakolwiek zajęta kobieta nie jest dla mnie potencjalną partnerką seksualną. Mogę ją traktować koleżeńsko, prawie przyjacielsko - ale kwestie seksu czy przeskoków między gałęziami odpadają. I staram się od początku znajomości jawnie i w sposób oczywisty informować: 1. jestem w związku małżeńskim i szanuję małżonkę tudzież nie szukam jej zmienniczki. 2. mam dzieci, które są dla mnie numero uno w życiu. 3. nie szukam przygód Tak było podczas kilkumiesięcznej miłej znajomości ze ostatnią stażystką z Wrocka. Tak będzie z kolejną, jeśli się trafi. Niestety - moje podejście jest podejściem wręcz niszowym. We własnej pracy mam do czynienia z gośćmi, którzy pukną i przymilą się do wszystkiego jak leci. Oni myślą, że są zajebiści - bo od czasu do czasu pukną jakąś znudzoną mężatkę. Ale tak naprawdę nie są zdolni objąć swoim umysłem szerszego horyzontu - że robiąc tak przykładają się walnie do wzrostu zjawiska społecznej spier_oliny w wersji żonatych/zajętych kobiet. Bo wówczas jedna z drugą utwierdza się w przekonaniu, że 1) może 2) zawsze 3) chętnych nie zabraknie 4)nikt jej nie potępi 5)uzna to za element potencjalnych skoków między zasobniejszymi gałęziami. Luz. Świata nie zbawię, Jezusem nie jestem ani nawet aspirować do tego miana nie zamierzam. Potępiać nie potępiam, każdy kowalem swego losu. Dla mnie i mojej branży to wręcz lepiej - im więcej debili nie potrafiących kontrolować żądzy i pakujących się w zakręcone relacje społeczno - majątkowe, tym więcej później pracy i możliwości zarobku (sarkazm mode: ON). Ale sam przykładać ręki do tego nie będę. Bo mam świadomość znajomości mechanizmów, tego co jest ukrytą prawdą za grą damskich pozorów oraz ... (zabrzmi to staroświecko ale niech tam...) swój honor i szacunek do samego siebie. S. Edytowałem Dł
  13. Zdradzają bo: 1 zawsze zdradzały 2 obecnie jest to bardziej widoczne, bo nastąpiło rozluźnienie napiętnowania społecznego kobiecej zdrady 3 sprytnie kolportują zagrywkę pijarową 'zdradziła? pewnie mężczyzna się nie starał, nie to, nie tamto' czyli 'zawsze wina mężczyzny' a one 'zawsze pokrzywdzone'. Znamy to ... 4 zdrada nie wiąże się z utratą środków do życia z uwagi na możliwość pracy oraz system prawny, który w przypadku kobiet szczególnie z dziećmi - faworyzuje je w podziale majatku 5 zdradzają bo odczuwają swoistą 'wyższość' nad płcią męską - wyższość która jest propagowana w mediach itd. Utrata szacunku to pierwszy krok do zdrady. Teraz nie ma już 'niecnie uwiedzionych niewinności' - zdrada ze strony kobiety jest starannie zaplanowana i wielokrotnie skalkulowana do czwartej cyfry po przecinku 6 bo w zasadzi nic im nie grozi, o czym pisał @Długowłosy. Statystyczna Karyna średniej urody w mig znajdzie stulejarza czy grono stulejarzy. Sprzeda mu łzawą historię, w której się wybieli i pokaże jako pokrzywdzona, ex partner będzie potworem - a ten durny stulejarz to łyknie jak pelikan 7 i tu dochodzimy do punktu, który wynika z punktu 6 - zdradzają, bo jako płeć męska im na to 'pozwalamy'. Zdradzany facet to dla nas rogacz, obiekt pośmiewiska - nie wstawiamy się za nim, nie piętnujemy zdradzającej kobiety - tylko sami przymilamy się do niej w nadziej, że da czterech liter. Piszę o płci męskiej en masse. Mężczyźni z zasadami, którzy mówią jak jest i postępują wedle tych zasad - to kilka procent. Reszta skundli się za kawałek żeńskiego mięsa i zamieszka w psiej budzie pod drzwiami mieszkania kobiety. Na pohybel swołoczy ! S.
  14. @radeq i @JoeBlue - macie wiele racji. A mechanizm 'nie zwracaj uwagi na kobiety to one zaczną zwracać na ciebie, zwracaj na nie uwagę to zaczną cię nie widzieć' jest znany od ... tysiącleci. Novi ingenium mulierum: nolunt ubi velis, ubi nolis cupiunt ultro - znam naturę kobiet: kiedy chcesz, odmawiają, kiedy nie chcesz, pragną. Terencjusz ok. 159 r p.n.e
  15. @aloha Owszem, możesz nie kłamać - bo subiektywnie odnosisz wrażenie że mówisz prawdę tj. jest to spójne z tym co odczuwasz. Przy czym pamiętaj - osoby trzecie mogą całkowicie inaczej odbierać i oceniać Twoje zachowanie i postawy. Też przychyliłbym się do zinterpretowanie Twojego postu jak "jak się zmienić POD WYMAGANIA KOBIET by uzyskać lepszy dostęp do ich dóbr". Przyjdzie moment, gdy zrozumiesz że właściwą postawą jest - jak się stać takim mężczyzną, by kobiety same były mną zainteresowane, i to one starały się o mnie a nie ja o nie. S.
  16. Jedna z największych kar dla kobiety to obojętność względem niej. Na forum masz kilka wątków i kilkanaście postów na ten temat, szczególnie poszukaj co piszą panie w rezerwacie. I tam też możesz zadać pytanie. S.
  17. posłuchaj mnie,starej suczy,przeciętnej urody acz pożeraczki męskich serc. Olej to zapraszanie! Stwórz 3-4 fałszywe meskie konta na fb i dodaj do swoich znajomych Konta załóz jak najszybciej,niech bedzie na nich jakiś ruch,coś z nich ud co jakiś czas,zmieniaj fotki (uwaga nie bierz fotek z neta!!) Konta muszą mieć znajomych,żaden problem,najpierw uzupełniaz profil potem spraszasz spersonalizowanych ludzi( profil ud mnóstwo aut-spraszasz blacharzy,lakierników luzny przykład) Po około 2-3 tyg zacznij bardziej dbać o siebie i byc bardziej tajemnicza,kup simkę i wyślij sobie niewinnego smsa od "Artura" o treści "Patrycjo może jednak zmienisz zdanie?" Jednocześnie fałszywy profil Artura lajkuje i kom Twoje nowe ładne zdjęcia na fejsie. poza Arturem zdjęcia serduszkuje też "Marek" oraz "Grzegorz" Wszystko dajesz na publiczne bo męża nie ma w znajomych. W ogóle nie okazujesz żadnej zazdrości,zapisujesz się na fitness,częściej wychodzisz wieczorami (chociazbyś miała sama łazic 2 h po miescie),cały czas masz tel przy sobie,panicznie boisz się zostawic tel na 5 min bez opieki. Po około 1-1,5 mc twój maż zaczyna trybić że chyba robisz go w bambuko,zaczyna zabiegać bo przecież nie będą mu jakieś "Artury" żony na fejsie serduszkować. Poza tym zabawa polega na tym by gonić króliczka,króliczek sie wymyka to włącza się instynkt. Oczywiscie Ty łaskawie acz z pewnym oporem pozwalasz się nowo uwodzić mężowi. I tak scalona na nowo ze swoją drugą połówką ,NIE zapominasz o powyzszych akcjach,ich nateżenie zalezy od aktualnej temp waszego związku. Proszę - idealny temat do działu 'manipulacje'
  18. A widzisz Bracie, jestem na takim etapie życia i świadomości że bez wstydu mogę napisać - czasami gdy mam gorszy okres, taki spadek formy, to po prostu mięknę i mam dosyć. Pięć lat temu nie będąc aż tak świadomym - puszczałem to koło oczu i uszu. Teraz mając wiedzę, która jest (napiszmy szczerze) zarówno błogosławieństwem jak i przekleństwem, widzę jak na talerzu mechanizmy, zależności oraz całą świadomą i nieświadomą gierkę która rozgrywa się obok mnie. Gdy mam formę - mogę góry na swych barkach przenosić. Gdy forma mnie opuszcza - wnerwia mnie to co widzę i dołuje podwójnie, bo jestem świadom co to za mechanizmy, jak się odpalają i co za nimi stoi. Gdy nie wiedziałem - nie kuły w oczy No i co? Strzelić sobie w stopę próbując zabraniać i suszyć głowę robiąc z siebie zazdrosnego błazna? Automatyczny samobój i pokazanie słabego punktu. Pójść w wyścigi 'oko za oko', kto będzie bardziej towarzysko uroczy i w jednostce czasu więcej orbiterów płci przeciwnej złowi? Kolejny samobój, na dodatek od razu skazany na przegraną - bo kobieta łowi praktycznie bezkosztowo, na 'pokazanie się' i sami się zlatują jak osy do słodkiego. Ja muszę się naprodukować, napokazywać a i tak suma summarum rezultat będę miał, co tu kryć, wielokrotnie gorszy. W szranki w tej dziedzinie nie staniesz Pozostaje tylko to co piszesz Bracie - siła spokoju wynikająca w wewnętrznej siły, spójności osobowości, charakteru oraz podejścia do życia. Ale ciężko ją zachować, gdy męczą zawodowo w pracy (i to solidnie, tak że czasami aż nie mam już siły i chęci pisać na forum) plus dodatkowo też obskakuje się na innych frontach problemami, problemikami i problemusiami. Więc owej siły spokoju chwilowo mi brak. S
  19. Panowie, Przykład z życia wzięty. W sobotę byłem na proszonej imprezie koło Tenczynka (znajomi biznesowi żony), przyszło z 60 osób, w niedzielę było mniejsze 'afterparty'. W sobotę się bawiłem a w niedzielę siedzieliśmy 'konsumpcyjnie' przy stołach. Do kogo biło męskie towarzystwo gdy dowiedziało się, że moja żona zajmuje się daną dziedziną. Ano do żony Zaraz wianuszek się utworzył pytaczy-umilaczy-nadskakiwaczy. Mi się, przyznaję szczerze, zagadywać pań przy stole nie chciało - bo i nie było specjalnie kogo zagadać. Więc z uśmiechem obserwowałem. Żona skilla do ludzi ma a że buzia niebrzydka i figura ok - to widzicie jak jest. I co ? I jajco panowie szlachta Ładna kobieta - wystarczy że siedzi i potrafi rozmawiać oraz uśmiechać się. Zaraz kolejka się ustawi. Się trochę jak kwiatek przy kożuchu czułem. Mężczyzna? Nawet jeśliś modelem bielizny od Calvina Kleina a zarazem członkiem Mensy - to i tak musisz sam podbijać, sam zagadywać, sam inicjować, sam ryzykować że zostaniesz spławiony. I żeby skały się skichały a Wisła bieg odwróciła - tego nie zmienicie. Więc nic, ale to nic mnie nie przekona że tu zachodzi jakakolwiek równość. Atomem nawet tego nie zmienicie. Więc nie dziwcie się, że panny tak lubią łazić na proszone imprezy. Odstawi się jedna z drugą, odmaluje. Pójdzie, pomruga zalotnie oczami, pouśmiecha - i już ma jednego, dwóch czy nawet całe stado zagadywaczy-nadskakiwaczy. Sami przyjdą. W drugą stronę tak nie ma. S.
  20. Z kolei ja jestem adwokatem PUA i wezmę je w częściową obronę. PUA otwiera oczy, uczy koncentracji na pomijanych w mainstreamie zagadnieniach dynamiki socjalnej damsko-męskiej oraz daje dodatkowe punkty w rozwoju osobistym. Warto zapoznać się ze zgromadzoną tam wiedzą oraz mając ją - być jej świadomym. Natomiast nie warto pod wpływem PUA ustawiać swojego zachowania, życia i osobowości pod wyścig "kto więcej zaliczy ten mistrzuniu, kto mniej ten frajer". Bo to tak społecznie sztampowe, że aż kuje w oczy. Mi lektura "Gry" Neila Straussa przyniosła naprawdę kupę radochy i przeczytałem ją z ciekawością. Coś tam podczytywałem na polskich stronach WWW o PUA ale w zasadzie to była wiedza, którą można było wyciągnąć z GRY Straussa. I ostatnia część wypowiedzi. Jakie dziewczęta chodzą do klubu? Szukają tam partii do zamążpójścia czy bardziej badboya od emocji? No właśnie. Fun & emotions Pod 30stkę już szukają partnera według innej optyki. Badboy z klubu fajny, ale nieperspektywiczny. Teraz szuka czegoś pewniejszego i zasobniejszego. Później jak już się rozmnoży i dzieci odchowa - znowu będzie w cenie badboy Poderwać rozchwytywaną ładną dwudziestkę, która ma siekę w głowie bo co tydzień podbija do niej nastu-dziesięciu bajerantów - więc może wybierać, przebierać i grymasić TO CO INNEGO niż podbić do z lekka przeterminowanej trzydziestolatki, która czuje że kończy się jej czas. Tą drugą 'wyrwać i zaliczyć' będzie o niebo łatwiej. Ba! Często sama będzie się przymilać i tylko półślepy tego nie zauważy. S.
  21. Panowie, Sam się biję z myślami. Może nie są one natrętne ale pojawiają się co pewien czas. A myśli te ogniskują się wokół zasadniczego pytania: - odmówić grzecznie, kulturalnie i z uśmiechem tj. na drodze dyplomatycznej czy - powiedzieć wprost, że nie robię niczego dla ludzi którzy pamiętają o mnie wyłącznie gdy mają potrzebę a poza tym praktycznie nie utrzymują kontaktu. Czyli kawa na ławę. Znacie od mnie trochę więc pewnie domyślacie się dobrze, że wygrywa opcja pierwsza. Jako rozsądniejsza. Druga niesie z sobą ryzyko - na moje oko w 95% przypadków gość się ciężko obrazi, uzna nas za złamasa i będziemy mieli dodatkowego wroga w pakiecie all inclusive. Może w 5% przypadków najdzie go refleksja, że faktycznie - milczy lata potem gdy jest needy to wyciąga łapę po pomoc - a później znowu będzie milczał do następnej okazji. Ale przyznaję się, że wzrasta we mnie ochota by wygarnąć i powiedzieć jednemu z drugim jak jest. Albo od razu z uśmiechem powiedzieć, że stawka wynosi 3/4 stawki adwokackiej/radcowskiej a owe 25% mniej to bonus za 'znajomość'. Wątpliwą znajomość. Też jak znam życie - zaraz się wycofają a później będą kolportować opinię że Subiektywny to łasy na kasę
  22. No i patrzcie, co za zbieg okoliczności Dzwonił do mnie znajomy. Oczywiście z zapotrzebowaniem na doradzenie + świadczenie na jego rzecz pomocy. To był jego pierwszy telefon od ... pięciu czy sześciu lat. Z uśmiechem, tak jak wspominał @Drizztodmówiłem uzasadniając, że nie zajmuję się daną dziedziną. Czy mógłbym się zająć ? Naturalnie. Wymagało by to ode mnie nakładów własnej pracy, czasu oraz dojścia do pewnych ludzi których znam. W ułamku sekundy, nawet się nie wahając uznałem, że nie warto. Po co? By znowu za pięć czy sześć lat odebrać telefon z kolejną 'prośbą' o zajęcie się tematem? No właśnie ... S.
  23. W temacie. Mam w gronie znajomych na FB dziewczynę, którą poznałem będąc dzieckiem. Nie utrzymujemy kontaktu 'w realu' od lat. Panowie, nawet nie jesteście w stanie wyobrazić sobie jak jest ... szpetna. Okropnie. Czym się w zeszłym tygodniu pochwaliła? Pierścionkiem zaręczynowym No i proszę, nawet na taki felerny towar trafił się jakiś desperat. Jakoś nie widzi mi się takie coś w drugą stronę. Tu babki mają ZAWSZE przewagę nad nami. Przeciętna dziewczyna idąc na imprezę zawsze zostanie zaczepiona przez podbijających do niej gości. Przeciętna! Zwykły facet idąc na imprezę - szansa na to że zaczepi go przeciętna dziewczyna - oscyluje blisko zera, wręcz czołga się na poziomie podłogi. Takie jest prawo rzeczywistości w której przyszło nam funkcjonować i basta. W wieku rozpłodowym przeciętna Karyna 5/10 ma towarzysko wartość wielokrotnie większą niż przeciętny Seba 5/10. Deal with it. S.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.