Skocz do zawartości

Subiektywny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    83
  • Donations

    0.00 PLN 

Wpisy na blogu opublikowane przez Subiektywny

  1. Subiektywny
    Książka - klejnot, z równie dobrą ekranizacją kinową i chyba jeszcze lepszym serialem telewizyjnym z 1977 roku. Role Kamasa i Pawlika, szczególnie tego ostatniego jako starego Rzeckiego - prawie oskarowe. Wiem, wiem - lektura szkolna a do obowiązkowych lektur każdy w swoim wieku podchodzi tak jak podchodzi. O dziwo, jak na szkolną lekturę - mnie ta książka pochłonęła.
    Bo Stanisław Wokulski, Panowie, to jeden z nas. Cała ksiażka jak i serial pełen jest perełek do wychwycenia, które o ile umykały mi w wieku młodzieńczym tak teraz wręcz rozsadzają tą powieść i nadają jej wyjątkowego kolorytu. Mamy więc wzorcowy przykład rozwoju wewnętrznego. spektakularną przemianę osobowości a całość gra w tonie niewłaściwie ulokowanej fascynacji. Co potrafi zauroczony od stóp do głów mężczyzna (a czego przede wszytkim nie potrafi!) i czym tak naprawdę kieruje się w swych wyborach kobieta rozpuszczona licznymi adoratorami i przyzwyczajona do poklasku oraz atencji. Jest to nic innego jak rzeczy, o których tak często-gęsto piszemy na forum.
    Książkę i serial odkrywam na nowo. Niegdyś, gdy miałem z nimi styczność - byłem chłopcem, większym dzieckiem. Obecnie odkrywam będąc mężczyzną z bagażem pewnych doświadczeń życiowych i związanych z nimi postaw oraz poglądów. Fanstastyczne uczucie a odkrywane na nowo perły życiowej mądrości, padające co pewien czas z ust bohaterów - tylko pogłębiają to doznanie. Bo każdy z nas był, jest lub będzie w którymś etapie swojego życia ... Stanisławem Wokulskim.

    https://www.youtube.com/watch?v=5s5efgi1qzA
  2. Subiektywny
    ==========>>> WPIS ZBIORCZY Z TEMATU NA FORUM <<<==========
    Panowie,
    Tak jak miałem okazję zamieścić jakiś czas temu wpis odnośnie męskich wad, tak teraz pragnę Wam przybliżyć zagadnienie związane z wadami naszych jakże miłych i bliskich sercu (bądź innym częściom ciała) pań.
    Wpis jest wyłącznie szkicem, szybkim i powierzchownym prześlizgnięciem się po głównych zagadnieniach. Z częścią z nich miałem okazję sam się zapoznać na własnej skórze (oj miałem...), części znam z własnych obserwacji i licznie odbytych rozmów.
    Mam świadomość że nie jest to lista kompletna, piszę te słowa 'na szybko' wyrywając kilka chwil z napiętego życiowego terminarza. Chcąc nie chcąc skupiam się więc na tych główniejszych. Jeśli coś mi umknęło – dopiszcie to proszę w komentarzach pod postem.
    Gotowi? Uśmiechnięci? Kawa zaparzona? Piwo otwarte?

    Grzech pierworodny - bezwzględne, wręcz kapitulanckie uleganie presji wywieranej przez biologię.
    Kobiecy grzech – matka wszystkich innych grzechów. Kwintesencja 'kobiecości' bowiem predysponuje do występowania innych grzechów i grzeszków, świństw i świństewek. Grzech tym większy, że kobiet jego świadomych jest garść, a takich które próbują z nim walczyć i dać opór – jeszcze mniej. Biologiczną rolą kobiety jest, czy to się jednej makolągwie z drugą podoba czy nie – urodzić dziecko. A że jest to inwestycja wysoko energetyczna i czasochłonna to przed urodzeniem oraz przynajmniej przez pierwsze 7-10 lat zabezpieczyć środki na jego utrzymanie. I temu celowi poświęcone jest 90% (jak nie więcej) aktywności pań. Znalezienie odpowiedniego samca na dawcę genów i do łożenia na dziecko (dalej w punkcie 3), presja na status, zgromadzone zasoby, środki pieniężne, na zapewnienie bezpieczeństwa (patrz punkt 7), presja na małżeństwo … Biologiczna funkcja kobiety kieruje jej zachowaniem w sposób totalny. Nadaje ton sposobowi myślenia, predysponuje do określonego zachowania, wręcz wymusza. To co jest zgodne z dyskretnym dyktatem biologii – jest wedle kobiety 'dobre i pożądane', to co stoi w sprzeczności – dostaje etykietkę 'odstępstwa, dziwactwa, emocjonalnego porąbaństwa'. Większość kobiet nawet nie zdaje sobie sprawę, że jest biologicznymi robotami napędzanymi wszechogarniającą koniecznością urodzenia dziecka i jego wychowania, a te które mają tą świadomość – w żaden sposób z tym nie walczą. Stąd też mając styczność z paniami, po jakimś czasie i nabyciu jako-takiego doświadczenia dochodzimy do jednego wniosku – one wszystkie są takie same w zachowaniu, różnią się w zasadzie szczegółami (dalej w punkcie 4). Sposób zachowania, wygląd, nawet czas w miesiącu kiedy kobieta ma ochotę na seks – bo zwykle jest on skorelowany z jej dniami płodnymi – to wszystko jest sterowane odgórnie przez biologię i instynkt. Przy czym same panie są mistrzyniami w kamuflowaniu tego, zarówno przed osobami trzecimi jak i … przed sobą (patrz punkt 2).
    Jak to? Jak to? Kłamstwo! Poruta! Świętokradztwo! Niewierny! Spalić go! - zakrzyknie pewnie niejedna oburzona pani. Ano takto. Przyjrzyj się, jedna z drugą, ale tak szczerze co was napędza od środka i jakie macie cele od, pi razy drzwi, osiemnastego roku życia do późnych lat jesieni życia. Ano urodzenia dzieci a później zajmowanie się … rodziną

    2 Hipokryzja i racjonalizacja swoich świństw.
    Wszechgalaktyczy kongres istot rozumnych, tak jak dla zobrazowania i miary głupoty powinien przyjąć wzorzec młodego samca homo sapiens tak dla miary hipokryzji powinien przyjąć nikogo innego jak samicę homo sapiens. W wieku każdym i bez wyjątku. Już Marek w swoich felietonach pisał lata temu, a jak to w całości potwierdzę, że na większości portali randkowych w dziale 'czego nie lubię' kobiety na jednym z pierwszych miejsc wpisują 'hipokryzji i obłudy'. Przy czym, o dziwo, same są ich mistrzyniami. Przy czym to co robi Kaśka, Aśka czy Zuźka – to jest obłuda i hipokryzja, patrzcie no ludzie na te pindy lafiryndy! Ale jak ja tak robię, oooooo, to już obłuda i hipokryzja nie jest! Bo ja mam powód! Baaaardzo ważny powód! Nawet masę powodów, wręcz zmuszona jestem do takiego zachowania! I tu wkraczamy w kolejne, radośnie grząskie pole kobiecości jakim jest racjonalizacja swojego zachowania, świństw i świństewek. Panie zawsze mają istotny powód aby zachować się tak a nie inaczej! Porzucą, zdradzą, zniszczą, spalą, zadepczą a prochy w błoto rozrzucą – ale zawsze to sobie wytłumaczą! I będą czuć się niewinnie, a jakże! Każda kobieta nosi z tyłu głowy podręczny leksykon „1001 wymówek i wytłumaczeń na każdą okazję” i ma go w pogotowiu 24h na dobę, 365 dni w roku! Chcesz na serio słuchać kobiecych prób wytłumaczenia najbardziej nieracjonalnych zachowań? Dlaczego poszła w tango z kolegą z pracy? Dlaczego postąpiła tak a nie inaczej? Wiesz co, w 99% przypadków po prostu sobie daruj – strata czasu.
    Poznaj Bracie Mężczyzno niekwestionowanego mistrza wag wszelakich Hipokryzji, Obłudy oraz Racjonalizacji Własnych Działań. Nie wiem jak ma na imię, gdzie mieszka i jakim językiem się posługuje na co dzień. Ale jednego jestem pewien:
    To kobieta.

    3 Skrajna hipergamiczność oraz wieczne poszukiwanie lepszego partnera (syndrom skaczącej małpy).
    Panie zawsze poszukują najlepszego, wedle ich mniemania, mężczyzny. Co to wygląd ma Adonisa, bogactwo Midasa, kocha dzieci jak Miś Uszatek a na dodatek uwielbia telenowele o miłości więc dla wybranki serca jest gotów własnoręcznie wyrżnąć sobie serce z klatki piersiowej. A umierając, bo tak kończą tacy durnie, ostatnim tchem będzie zapewniał o dozgonnej miłości. OK, nie ma tu niby nic złego ale …. panie to robią cały czas!
    Jest sama – szuka i jest otwarta na nową znajomość. Jest z Tobą, Bracie Samcu i ….. uwaga niespodzianka!... szuka nadal i jest otwarta na nową znajomość!
    Nie, nie misiu kolorowy – ty jesteś naj, ale wyłącznie przez chwilę. Zaraz załączy się kobiecy racjonalizator-porównywacz i panna zacznie rozglądać się, czy gdzieś obok nie czai się fajniejsza okazja. Lepsza genowo więc z buźką Brada Pitta, zasobowo więc jak nic drugi Gates czy Trump... I niech się tylko taki raczy do niej uśmiechnąć – to już poznasz na własnej skórze co oznacza powiedzenie, że kobieta zmienną jest. Ale jako że nie jest pewna czy ten drugi to tak tylko trochę ją chce (w wiadomym celu) czy tak na poważnie – będzie kręciła na dwa fronty lepiej niż PSL przy tworzeniu koalicji parlamentarnej. Trochę z tobą, trochę z nim. A tobie powie 'adieu' dopiero wtedy, gdy na 99,9% będzie pewna że może przeskoczyć do nowego partnera. Sam miałem w życiu tak dwukrotnie Najpierw to ja byłem tym lepszym a panna robiła w bambuko swojego chłopaka, później po latach zanim przesiadła się na 'nowszy model' była otwarta i dla mnie i dla tego 'nowego'. A będąc pewna nowego – podziękowała z hukiem mi. Ech...
    Myślisz że Twoja Andżelika czy Nikola są inne? (patrz punkt 4) Obyś się nie zdziwił któregoś dnia, gdy kilka dni/tygodni po końcowej awanturze poznasz Adonisa Midasa Brada Pita D.Trumpa Juniora. I opadnie ci kopara a pod czaszką załopocze myśl 'Ale kiedy? Ale kiedy i jaaaak...?'
    Ano wtedy Widzisz jaka obrotna, i dla ciebie miała czas i jakoś znalazła go dla tego nowego. Ot specjalizacja na 102 !
    Bo tej suce na imię hipergamia.

    4 Każda cholernie oryginalna i wyjątkowa ale, o dziwo!, w masie wszystkie takie same.
    Tak. I potwierdzi to każdy doświadczony mężczyzna, który miał więcej niż kilka partnerek. Każda z kobiet jest przekonana o swojej wybitnej zajebistości, oryginalności, wyjątkowych zaletach umysłu, zmyśle muzycznym i plastycznym, umiejętnościach takich czy owakich – ale jak przyjdzie co do czego – wszystkie ale to wszystkie są JEDNAKOWE. Szczególnie w zachowaniu. Ok, różnią się elementami zewnętrznymi, z jednymi jest się pokazać w towarzystwie mniej wstyd niż z innymi. Ale ich zachowanie napędzane jest tym samym motorem (patrz grzech główny). Więc wybór masz jak z kupnem auta. Czy to będzie Audi, Toyota, Nissan, Ford czy BMW – zasady poruszania są takie same. Lać paliwo do baku też trzeba. Cała sztuka poleca by wybrać model mnie awaryjny. I tyle. I mieć świadomość, że i tak awarie co jakiś czas będą się przydarzać. Więc czy włosy długie czy krótkie, biust mniejszy czy większy, imię na K czy S – wszystko napędzane tym samym softem.
    Na tej niewiedzy co do fundamentalnej cechy kobiet poda pokotem, niczym krzyżacka piechota pod Grunwaldem, wielu Braci. Bo są święcie przekonani, że poblemy które mieli z Mariolką - to już ich nie będą mieli z Kasią, a te które są z Kasią - to na pewno nie przydarzą się z Justynką. Ano właśnie, najczęściej (nie licząc totalnych zakręconych kobiet) - wymiana modelu nic nie zmienia, co najwyżej można liczyć na fajny 'okres promocyjny' - później będzie tak jak zawsze i ze wszystkimi. Elementarne jazdy napędzane biologią, hipergamią, hipokryzją i obłudą jak były - tak można na nie liczyć dalej. Co najwyżej, jaśli taka wola Najwyższego, może będzie ich trochę mniej lub będą bardziej ukrywane...

    5. Bazowanie na swoim SMV oraz jedyny 'posag' jaki większość kobiet wnosi do układu damsko-męskiego - cztery litery.
    Okres życia kobiety łatwo można podzielić na dwa okresy. Ten około 17 roku życia do mniej więcej 30 lat oraz ten po 30 tce. Między 17 a 30 rokiem życia kobieta jest najatrakcyjniejsza, ma wysokie SMV. Z reguły oznacza to, że krąży wokół niej wianuszek adoratorów, ma mnóstwo opcji na 'kolejne gałęzie do przeskoczenia' i ... korzysta z tego. Większość młodych kobiet w tym wieku jest niestała i korzysta ze swoich wdzięków do nabijania sobie fejmu adoracją stada napalonych samców. Wybiera, przebiera, grymasi - bo zawsze 'jest warta więcej niż ma w tej chwili'. Sytuacja diametralnie zmiania się przed trzydziechą, gdzie część kobiet czując cykający zegar biologiczny (patrz grzech główny) w dużym popłochu wybiera pierwszego lepszego, jako-takiego samca, który chce się związać małżeństwem i jako-tako rokuje do łożenia na nią i dzieci przez następne lata (mierny, bierny ale wierny).
    Gdy mija ulga związana z presją zamążpójścia oraz urodzenia dziecka - kobieta wraca do swojej hipergamiczności - nie szanuje męża, bo byle jaki, bo nie siaki, nie owaki. Przestaje dbać o siebie i dzięki mitycznym 'problemom z tarczycą oraz innym niezwykle ciężkim do zdiagnozowania choborom' tyje 10-15 a nawet 20 kg. Bo już nie musi się starać! Już nie musi dbać o siebie! Prawnego dostarczyciela dóbr wszelakich zdobyła i teraz społeczeństwo oraz system prawny będący wypadkową tegóż społeczęństwa stoi po jej stronie. Od strony seksualnej zaczynają się bóle głowy, brak chęci itd - rolą męża jest tyrać na dobro 'rodziny'. Przy czym w miażdżącej większości wypadków, dziwnym zbiegiem okoliczności 'dobro rodziny' = 'widzi mi się kobiety'.
    Gro kobiet do związku damsko-męskiego wnosi jako jedyny atut swoją seksualność. Cała reszta to konglomerat zaciachów, fochów, uprzedzeń, marudzenia i wiecznych pretensji. Co gorsza, o czym nie myślą Bracia, owa atrakcyjność seksualna jest mocno ograniczona w czasie a z każdym kolejnym rokiem traci na wartości. To trochę interes jak z kupnem drogiego auta w salonie - kupujesz płacąc 100 jednostek, w czasie używania mocno łożysz by jeździł a po 10 latach budzisz sie z gratem w garażu, który może ktoś od Ciebie łaskawie odkupi za 20 jednostek. W przypadku rozwodu to jeszcze ty będziesz długo dopłacał by 'samochód' raczył wyjechać z tego garażu, mało tego - jeszcze częściej okaże się, że ty już nie masz garażu ...

    6. Brak poważniejszych pasji i zainteresowań.
    Co potwierdza wielu samców. Gro kobiet jako swoje pasje traktuje usilną pielęgnacje ciała i dbanie o modne ciuchy (patrz grzech główny - samca trzeba wabić!) oraz różnego rodzaju towarzysko społeczne gierki interpersonalne celem wykazania swojej zajebistości oraz pogrążenia konkurentek (patrz grzech główny - samca trzeba wabić a samej wspinać się wyżej w hierarchii celem zdobycia większego fejmu i zajebistości. Większy fajm i zajebistość = większa szansa na 'odpowiedniego' samca).
    Jeśli akceptuje twoje pasje, szczególnie pozadomowe na które trzeba łożyć pieniądze - to w miażdżącej większości przypadków wyłącznie do ślubu. Potem twoje pasje stają się 'dziecięco żałosne i manotrawiące środki, które można przeznaczyć na rodzinę'. Oczywiście 'przeznaczenie środków na rodzinę' bardzo często oznacza nowe mobelki (trzecie w ciągu dwóch lat) czy nowe futerko dla małżonki (to sprzed trzech lat jest już niemodne - i nie ważne że w szafie nie ma go gdzie upchnąć). W ramach 'pasji' duży procent kobiet oddaje się ingerowaniu w życie bliźnich, bardzo szeroko pojętemu. W ostateczności skupi się na tobie - a to już kaszanka po bandzie. Lepiej wyjedź do Afganistanu ...

    7. Totalna sprzeczność i niespójność między tym co kobieta mówi, tym co myśli a tym co robi.
    Temat-rzeka! Jak Nil długa a jak Missisipi szeroka. Kobieta jest targana, i to bardzo dobrze dobrane określenie, wieloma siłami które ją wręcz rozrywają od środka. Targa nią biologia, targają nią oczekiwania społeczne, presja otoczenia, jej wizja zachcianek oraz wieczne 'co pomyślą inni'. W rezultacie zachowanie kobiety w wielu przypadkach jest mocno alogiczne i nieadekwatne do okoliczności. Będąc młodym, niedoświadczonym samcem można sparzyć sie na tym wielokrotnie. Prawie każda kobieta zapewnia, że jej marzeniam jest kochający, łagodny mąż, gromadka dzieci, biały mały domek z ogródkiem (maż będzie zapieprzał aby go utrzymać) i mały, modny słodki piesio w torebce Moshino za 3 patyki, by pokręciło z zazdrości te suki koleżanki. I paradoskalnie - jak tylko to zdobywa i ma - przestaje się to dla niej liczyć!!! Już to ma więc teraz szuka innych wyzwań!!! Czegoś innego, najlepiej o 180 stopni - kompletnego przeciwieństwa ! Najlepiej cuchnącego smarem i końskim potem maczo na motorze, który będzie ją brał od tyłu przyciskajac stopą do ziemi nie zważając na jej piskliwe protesty i bijące piąstki. Mając maczomena - znudzi się nim w oka mgnieniu i odda swe myśli przystojnemu playboyowi-przedsiębiorcy z jachtem, bywalcowi Monaco i Wysp Jońskich. Kobieta podświadomie zawsze szuka czegoś innego niż ma w tej chwili, nawet gdy to co ma - jeszcze kilka dni temu stanowiło jej największe marzenia i crem de la creme jej egzystencji.
    I tu jest pies pogrzebany. Bo kobiecie dogodzić ciężko. Jak jej nie zapewniasz tego co pragnie - będzie zrzędzić i wiercić dziurę w brzuchu 24h/dobę, w dni robocze i świąteczne. Jak się zepniesz i zapewnisz - ona zaraz się tym znudzi i będzie chciała czegoś absolutnie innego - a najlepiej - on nowego, fascynującego mężczyzny. Bo jak wiemy, legiony szejków śniadolicych z Dubaju oraz książąt z Bliskiego Wschodu marzą by związać się i obsypać złotem Mariolki i Andżele z Knurowa Dolnego koło Misichkiszek... Och, Och! Ochhchchch... Życie zmarnowałam z tobą a tam gdzieś czekał na mnie książę ...
    To co kobieta mówiła i twierdziła wczoraj - dziś już się nie liczy. To co mówi i twierdzi dzisiaj, ba!, wręcz dała by się pokroić za to - jutro będzie jak pył na wietrze. Nie patrz na to co kobieta mówi, patrz na to jak się zachowuje. I nie słuchaj wytłumaczeń - one wszystko wytłumaczą tym, że tak 'czują' - się znaczy zrobiłą to co kazała jej zrobić wypadkowa sił rozrywająca ją od środka. A z 'czuciem kobiety' kolego, to sprawa jest jak z określeniem śniegu u Eskimosów. To samo słowo i określenie może znaczyć sto pięćdziesiąt różnych rzeczy w zależności od okoliczności. A ty bądź mądry i się domyśl, co znaczy dzisiaj ...

    8. Wieczne i ustawiczne testowanie przez kobietę na ile może sobie pozwolić w związku.
    Kobieta po pewnym czasie znajomości, często nawet jeszcze w trakcie fazy 'zauroczenia' zaczyna podświadomie testować, na ile może sobie pozwolić
    w związku. Gdzie są granice, po których przekroczeniu spotkają ją jakiekolwiek reperkusje czy nieprzyjemności - choćby w formie rozmowy czy połajanki.
    Nie dotyczy to tylko budowania przez nią i podtrzymywania więzi z 'facetami - orbiterami' którzy pełnią rolę koła zapasowego, ot tak na wszelki wypadek
    gdyby coś nie wyszło ale również delegacji obowiązków gdy np. mieszkacie razem. Na ile da się zepchnąć na ciebie sprzątanie. Na ile da się zepchnąć
    gotowanie itd. Nawet jak stworzycie grafik gdzie jasno zapiszecie co kto co kiedy robi i czym się zajmuje (pozdrawiam kolegę M. z P.) to i tak po kilku
    chwilach podświadomie zacznie łamać te ustalenia - bo dziś jest 'zmęczona', bo 'nie w nastroju', bo ciężki dzień na uczelni czy w szkole miała itd.
    I patrzy - zrobisz za nią czy nie. Jak zrobisz raz, drugi i trzeci - dziękuję i do widzenia - już będziesz zawsze robił. 'Bo tobie kochanie tak wspaniale to
    wychodzi ...'.
    Jak napisał @thepass gro kobiet dąży do stworzenia w związku dla siebie idealnego habitatu, gdzie mogą skupić się na leżeniu, pachnieniu i byciu
    zajebistą - wszystkie niedogodności, utrzymanie i obowiązki zaś zwalić na partnera, ile tylko się da. Spać do 12ej w południe, potem jakieś zakupki w centrum handlowym, ploteczki z psiapsiółkami przy kawusi, cały czas obczajanie czy na roztaczaną przez nią zajefajność nie złapał się jakiś lepszy samiec, którego będzie można wciągnąć w orbitę krążących adoratorów-orbiterów 'na wszelki wypadek', powyginać tyłeczkiem na wieczornej imprezie by nabić sobie fejmu + na wszelki wypadek popolować i powabić. I cały czas kalkulacja 'dobrze mi czy może być lepiej? a jak zrobię tak to jak on zareaguje? zaryzykować z Tomkiem czy jeszcze zostać z moim Misiem?'. Cyk, cyk, cyk, cyk - cały czas pod głową roją się i kłębią ewentualności. Ze względu na mistrzostwo w punkcie II (hipokryzja i obłuda) kobieta zawsze ma 1001 wytłumaczeń dlaczego tak migdali się zalotnie do kolejnego orbitera (miś, to tylko kolega! nie ufaaaaasz miiiii ... jak możesz!), kręci tyłkiem w obcisłej kusej spódniczce (ja nie wabię! ja się w niej po prostu najlepiej czuję!) czy po raz enty zostawiona sama w domu na cały dzień nawet nie tknęła naczyń w zlewie - które czekają aż raczysz wrócić z pracy po 18ej i się nimi zająć (miś! taka zmęczona jestem ... smutno mi... przytul ... /się naklikała na fejsie.../).
    Wybór masz prosty.
    Albo odpuszczasz ale wiedz wówczas, że po jakimś czasie najprowdopodobniej tyrać w domu będziesz wyłącznie ty.
    Albo co jakiś czas bądź przygotowany na awantury i ścięcia - przy których dowiesz się jak ją ograniczasz, traktujesz jak pomoc domową, żeś filar opresyjnego patriarchatu i takie tam. Fochy i łzy - w bonusie.
    Przyznaję sam - na dłuższą metę oba rozwiązania są męczące. Pierwsze nieakceptowalne, drugie wymaga zwarcia i gotowości 24h na dobę, poza tym nie wiążę się by się mentalnie boksować co jakiś czas i denerwować - dziękuję, nie jestem zainteresowany. Stresu mam dość w pracy zawodowej.
    Idealnym rozwiązaniem dla mnie, jako doświadczonego samca jest bycie razem ALE MIESZKANIE OSOBNO. Masz ochotę - spotykasz się, nie masz - nie spotykasz. Ona ma ochotę żyć w chlewie - jej sprawa. Niestety wymaga to zasobów (własne lokum do którego nie dajemy się sprowadzić kobiecie) oraz jest wyjątkowo niemile widziane przez panie. Choć jak obserwuję młodą, dość zasobną generację 30 latków z dużych miast - to coraz częściej wybierana opcja. Razem ale osobno.
    Jak dla mnie - ma sens.

    9. Podwójne standarty oraz cholernie oryginalnie pojmowane 'równouprawnienie'.
    Tak. A najlepszą ilustracją tego będzie ten obrazek:

    Co do równoupranienia to w potocznym rozumieniu kobiet oznacza ono nic innego jak: maksimum przywilejów, minimum
    obowiazków, zero odpowiedzialności.
    Mój przyjaciel, dość zaciekły zwolennik feminizmu i generalnie człowiek o lewicowych poglądach sam przyznał, że z owym
    równouprawnieniem to kobiety przesadzają - bo żądają niby zniesienia patriarchatu ale ... z zachowaniem swoich przywilejów
    z niego wynikających ! Ot cwane bestie.
    Skoro zauważa to lewicujący feminista - mówi to samo za siebie ...
    A najgorsze jest to, że my im na to pozwalamy ....
    S.
  3. Subiektywny
    Na wstępie ostrzegam.
    Tak żeby później nie było, ale nikt mi nie powiedzaaaał...
    Będzie prosto jak mordę strzelił, bez zwrotów grzecznościowych, bez dyplomacji, bez ugładzania.
    Gdy trzeba - z użyciem mięcha. Tak by trafił pod nieskażone głębszą myślą kopuły męskich Januszy internetu. Tam
    bez pierdolnięcia pałką, kopnięcia w tyłek i opierdolenia - wstępu nie ma.
    Wpis ma skłonić do myślenia. Do zastanowienia się nad sobą i swoim życiem. Byś nie spierdolił go koncertowo,
    jeden z drugim, jak Adaś Miauczyński w Dniu Świra - gdy stoi na plaży i wyrzuca z siebie do przygłuchego sąsiada
    żałosny skowyt życiowego przegrywa.
    Po przeczytaniu tego, gdy znajdzisz coś co wyda ci się znajome w twoim życiu - pewnie wkurwisz się. Może nawet dotknięty
    do żywego, płonąc świętym gniewem oburzenia oplujesz ten wpis i jego autora stertą niemerytorycznej brei, po
    której poczujesz się lepiej jak pijak po wyrzyganiu zawartości żołądka. I nadal zostaniesz żałosną, staczającą się w życiowy runsztok pijaczyną ...
    Nie, nie czuję czuję misji zbawienia świata. Większość męskiej braci nadaje się wyłącznie na drony robocze zapierniczające
    od świtu do zmierzchu po kres życia, łatwosterowalną breję ćwoków kierujących się prostą mieszaniną popędów i strachu
    oraz mięso armatnie do stania karnie w szerego i wykonywania prostych rozkazów. Tak było, tak jest i tak będzie.
    Poza tym, ze względów strategicznych - przy szarej masie tępych przeciętniaków wystarczy wykazać się wyłącznie
    odrobiną wyjątkowości by lśnić na ich tle niczym oszlifowany diament. Nawet nie trzeba się specjalnie spinać...
    Ale nawet jeśli jeden na dziesięciu, na piętnastu, na dwudziestu - zastanowi się, wyciągnie konstruktywne wnioski i
    choć odrobinę pchnie swoje życie na lepsze tory - będę usatysfakcjonowany. Ten tekst ma dać do myślenia. Do zastanowienia
    się nad sobą. Bycie takim jak inni, jak cała reszta męskich tępych przeciętniaków, choć bezpieczne, komfortowe i wymagające zero wysiłku - prowadzi do skowyczącego końca życiowego przegrywa. Chcesz tego? Po to się urodziłeś? Tego oczekujesz od życia?
    Pasy zapięte? Jedziemy! I ostrzegam - niektórych może zaboleć.
    Zacznę od was, zrąbana 'męska' młodzieży w wieku +/- lat dwudziestu.
    Gdyby zebrał się wszechgalaktyczny kongres istot rozumnych i debatował nad miarami standaryzacyjnymi w galaktyce to pierwszym postulatem powinno być mierzenie głupoty wedle miernika młodego samca homo sapiens. Gdzie jeden młody samiec homo sapiens oznacza głupotę standartową, dwa samce - ponadprzeciętną, a miara głupoty trzech młodych samców homo sapiens oznacza głupotę graniczącą ze śmiertelnym zagrożeniem dla otoczenia. Miażdżąca większość z was, łącznie z piszącym te słowa gdy był młodszy, jest tak życiowo durna i nieogranięta, że ustawa nie jest w stanie tego przewidzieć. Nieliczni, poukładani i wykazujący się głębszym myśleniem - są jak okruch złota w tonie zabłoconego żwiru. Zacznę od tego, że wymagacie od parnerek Bóg jeden wie czego a sami macie do zaoferowania wielkie NIC. W dupie byliście, gówno widzieliście i taki też poziom sobą reprezentujecie. Jesteście w swojej masie tak egzaltowani i roszczeniowi że stanowicie lustrzane odbicie najgorszych cech młodych kobiet! Mniemanie o sobie wystrzelone pod sufit, oczekiwania wobec życia - tak samo. Gdy stykam się czasami z waszymi żałosnymi wypocinami, to gdyby zabrać z nich męską formę czasowników - to jak życie kocham, nie mógłbym odróżnić czy napisał to młody samiec czy młoda samica!
    Macie zerowe pojęcie o stosunkach międzyludzkich, pakujecie się jak durnie w związki mając przed oczami jako jedyny cel zakiszenie ogóra! Na zakiszeniu ogóra zaczynacie, o tym cały czas myślicie i na tym kończy się wąski horyzont waszego postrzegania! Jak, kurwa jego mać, jętki jednodniówki! Dla kawałka gołego cyca i dupy jesteście w stanie pełzać na kolanach, wić się w błocie i wodzić na smyczy byle durnej dupie!!! Jak petenci - żebracy ! Każda wasza rówieśniczka bije was sprytem życiowym i cwanym pomyślunkiem o dwie długości stadionu! Większość z was przerasta cokolwiek innego poza otworzeniem czteropaka najtańszego piwa z Biedry, biegłym wyszukiwaniem porno w sieci i regularnym waleniem konia. Sorki, przepraszam - zapomniałem o zaadoptowanym od kobiet zamiłowania do małpowania bieżącej trendów w modzie. Wczoraj look na rurki i ray bany, dziś na lumper drwala a jak jutro internet zakrzyknie, że cool jest wbić sobie gwóźdź w penisa to połowa z was pobiegnie jak stado lemingów do sklepu metalowego. Zero refleksji, zero krytycznego pomyślunku ! Wstyd mi za was, bo wasze rówieśniczki w porównaniu przy was to klasa sama dla siebie i nie dziwię się, że narzekają. Bo wybrać wśród was kogokolwiek sensownego - to jak szukać igły w stogu siana. Wy nie żyjecie świadomie. Wy dryfujecie i byle wiatr ciska was to w jedną, to w drugą stronę - bez ładu i składu. Horyzont waszych życiowych planów nie przekracza sobotniej najebki i natrętnych myśli o cipkach.
    Popęd rządzi wami totalnie, jesteście nim zdominowani. I druni, tak durni że aż od stykania się w waszą głupotą cicho iskrzy powietrze.
    Teraz dostanie się wam, piękni i młodzi +/- trzydziestoletni.
    A więc coś już tam wiecie. Gdzieś byliście, coś zobaczyliście, jakiś bagaż doświadczeń zebraliście. Część z was zaczyna już nawet coś tam sobiepółamatorsko rozgryzać pod kopułą, bo odnosicie mgliste wrażenie że w społęczno-życiowej matematyce 1+1 nie zawsze oznacza 2.Nie jest ważne czy pracujecie jako operator miksokreta czy też po odbyciu 10 egzaminów i zdobyciu tuzinu certyfikatów siedzicie za biurkiem i handulecie akcjami na NYSE. Czy otwieracie czteropak napoju piwnopodobnego w promocji czy dwunastoletnią szkocką, którą i tak pewnie wypijecie z kolą bo sama wam nie smakuje - ale przy kuplach będziecie pałować się nad jej wysublimowanym bukietem smakowym. Zajebiście przekonani o swojej pozycji, napuszeni jak pawie. Wy, moim piękni, padacie jak muchy. Pokotem ! W swojej samczej butnej arogancji myślicie, że ta cycata Kaśka czy długonoga Amelka kręcą się koło was bo jesteście tak zajebiści, tak wyjątkowi?
    Gówno prawda! Najczęściej kobiety wybierają was w desperacji, bo inny-lepszy, już się nie trafi. Jesteście jak koło ratunkowe, jak
    przeciekająca szalupa na morzu. Jedyną rzeczą, którą tak naprawdę oferujecie jest czasowe ukojenie strachu kobiety. Strachu przed
    samotnością i staropanieństwem - bo im w waszym wieku lata zaczynają się już liczyć podwójnie. To jest jedyna realna wartość, którą
    reprezentujecie - dajecie kobiecie czasową ulgę. Czemu czasową? Bo gdy dacie się związać - kobieta poczuję ową ulgę i przez jakiś czas będzie zadowolona. Ale dość szybko zacznie kombinować, czy nie uda się zmienić was na coś lepszego. Przesiąść się z tego koła
    ratunkowego czy cieknącej szalupy na motorówkę, a z motorówki - na jacht. Bo tak działają! Was obwiniam o to, że nie macie pojęcia o zasadach doboru partnera przez kobietę i masowo giniecie wkręcani w toksyczne małżeństwa, urabiania z dnia na dzień i z miesiąca na miesiąc na domowe multitoole, których jedynym zadaniem jest przynieść co miesiąc wypłatę i jebać do kresu sił na dobro księżnej pani i 'rodziny'.
    Przynieś, wynieś, zawieź, przywieź, zrób, skoś trawnik, zajmij się tym, zajmij się tamtym ...
    Wy jesteście jak otumaniona zwierzyna na polowaniu z nagonką! Jak dumne, dufne w swoją zajebistość tury na chwilę przed ostatecznym wyginieciem. To nie wy polujecie, to na was czatują. Mimo lat nabieracie się jak dzieci na proste
    triki 'kara i nagroda'.Raz cycek pokazany, raz cycek schowany i nadąsany. I rzucane wam, niczym durnym kurom ziarna - proste schematy jak macie się zachować by cycek zbowu się odkrył. I jak macie się nie zachowywać, bo cycek zaraz zniknie. Łykacie to masowo niczym psy Pawłowa, jak pelikany ryby. Rezygnujecie z siebie. Rezygnujecie z pasji. Rezygnujecie ze wszystkiego a dajecie wmanerwrować w rolę i pozycje rodzinego robola - raba wyrobnika.
    Cały bunt na jaki was stać, to te męskie spotkania przy alkoholu gdzie wraz z wypitą ilością zwiększa się wasza buńczuczna wojowniczość. Ale wystarczy telefon od małżonki byście podrywali się na baczność i recytowali miękkim głosem 'tak kochanie, oczywiście kochanie, wiem kochanie, nie musisz krzyczeć kochanie ...'. Żal, żal tyłek ściska gdy się to widzi. Niektórzy mają na tyle wstydu, że wychodzą do drugiego pokoju wygłosić tą upokarzającą mowę. Ileż to ja razy słyszałem to żałosne miałczenie ...
    Zawierając małżeństwa nie myślicie o przyszłości, nie zabezpieczacie się. Bo przecież intercyza jest taka beeeeee, bo przecież
    jasne zakreślenie obowiązków jest takie nieromantyczne. A później budzicie się z ręka w sedesie, tracicie majątek i kontakt
    z dziećmi. A nawet i to doświadczenie życiowe gówno wam daje, bo dajecie się za chwilę złapać ponownie i powtarzacie zabawę
    od początku! Bo zła kobieta wam się trafiła, Basia byłe be ale Mariolka - o Mariolka to taka kochana. Z nią będzie inaczej.
    Ano jest - do momentu gdy poczuje się pewna. A później już ona ci pokaże, kołku jeden z drugim, o co naprawdę chodzi. Bo z pewnością
    nie o to, byś cały czas czuł się dobrze i miło, jak ci się to mgliście roi pod kopułą.
    Mimo potencjału intelektualnego i zebranej jako-takiej puli doświadczeń tkwicie w matrixie społeczno-związkowym po szyję. Bo tak wygodniej. Bo wszyscy tkwią. Bo zanegowanie tej sytuacji wymaga wysiłku i opuszczenie swojej strefy komfortu. A wy zwyczajnie leniwi i wygodniccy jesteście. Dajecie się ustrzelić i prowadzić za nosy w grze damsko-męskiej przez kobiety jak stado radośnie pląsających kadetów wypuszczone ze szkóki niedzielnej przed gniazda karabinów maszynowych. Kolejne doświadczenia albo nic was nie uczą albo uczą was tak powoli że lekką ręką przepuszczacie przez palce z dobrą dekadę życia.
    A teraz piję do was, +/- czterdziestoletni satyrzy czyli kalam własne gniazdo.
    Tak jak wszechgalaktyczny kongres istot rozumnych powinien przyjąć przez aklamację młodego samca homo sapiens jako jednostkę głupoty tak was, moi drodzy +/- czterdziestoleni rówieśnicy w miażdżącej większości uznać się powinno za miarę nudy, stagnacji i nie_chce_mi_się. Czyście się widzieli na nadbałtyckich plażach? Te rozrośnięte kałduny napchane wieprzowiną i ziemniakami? Nalane, słowiańskie ryje bijące na kilometr wiejskim, buraczanokartoflowym rodowodem? Tandetne powyciągane łachy, które nosicie na grzbiecie i spodnie, które nosicie już dziesiąty rok?
    Małe, podpuchnięte oczka rozbiegane za małolatami dziewuszkami a nienawistnie piętnujące własne, roztyte
    żony i partnerki - ale dziwnym trafem własnego kałduna nie zauważające. Kałduna, przez który ciężko trafić strumieniem moczu do sedesuwięc i buty sobie pewnie regularnie olewacie. I to jest poetycka kwintesencja waszego życia - sami siebie olewacie!
    Na zewnątrz zapuszczeni w środku przeżywacie ponowny burzliwy okres młodzieńca. No bo przeciż gdybyście tylko chcieli, to zrobicie z siebie prawie półboga! Siłownia, basen, sport, ciekawe życie, teatr, góry, przygoda, zadbanie o siebie - ależ oczywiście, ale ... od poniedziałku. Wy w miażdżącej większości przypadków życie przekładacie na jutro! Zaczynacie je od jutra z nową, zajebistą jakością. Jutra, które psia wasza - nigdy nie nadchodzi. Poza tym - jakie kurwa jutro ??? Wy nie macie już prawie jutra, barany !
    Połowa moich przyjaciół i znajomych żyje w tym 'jutrze' od wielu, wielu lat. Sorki, nie żyje - łudzi się iluzją tego 'jutra'.
    Zamiast korzystać z zebranego doświadczenia i mądrości życiowej aby żyć lepiej - wpadacie masowo w skwaszenie jak mentalne stetryczałe dziady. Ludzie, kto chce przebywać z takim skwaszonym, stetryczałym zrzędą? Na pewno stado napalonych, jędrnocyckich długonogich młódek, jak nic!
    Nic was nie kręci, nic się wam nie chce. Ograniczacie się do triady praca-dom-spanie. Wyrwać was gdziekolwiek i do czegokolwiek to pracawymagająca tytanicznego nakładu sił. Siedzicie, gnijecie i pleśniejecie odcinająć pożółkłe kupony od rzeczy, które robiliście dziesięć czy piętnaście lat temu.
    I wy się dziwicie, że partnerki was zdradzają? Że idą w tango? Że wymykają się spod waszej kontroli, której zresztą i tak nigdy nie mieliście? Że nie liczą się ani z wami ani z waszym zdaniem, że nie kręcicie ich nawet na jeden milimetr?
    Panowie, przy waszym nastawieniu życiowym i poziomie energii którą reprezentujecie - nawet Wszechświat stanałby w miejscy i popadł
    w marazm !!! Albo nawet i skurczył, tak jak i wy kurczycie się w swoim życiu. Zamiast zrozumienia GRY Z KOBIETAMI i przerobienia jej
    pod własne reguły - wbijacie się w cieknąca jadem mizoginię. A jeśli chcecie być sami sobie sternikiem, okrętem i żeglarzem - to po jaką
    cholerę się wiążecie i gracie pod reguły ustalane i kontrolowane przez kobiety ?
    Was nic nie suprawieliwia, Panowie! Nie jesteście już głupi jak dzwidziestolatkowie. Nie tacy zadufani życiowo 'co-to-nie-ja' jak
    trzydziestolatkowie - was nie sposób niczym a niczym wytłumaczyć ! Żryjcie gruz, skwaśniałe i stetryczałe mumie !
    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Wyrzuciłem z siebie to co chodziło mi po głowie od pewnego czasu.
    Nie jest moim zamiarem czepiać się kogokolwiek, ani osobiście ani grupowo. Piszę tylko wyłącznie to co widzę.
    Bo widząc belkę w oczach kobiet - kurewsko często nie zauważamy identycznej belki w naszych oczach.
    Znalazłeś coś powyżej, co pasuje do twojego życia i postępowania ? Może warto się zastanowić, może warto wyciągnąć pewne
    wnioski. Może czas coś zmienić ...
    Ach. Nota wydawnicza - jak ktoś się wnerwi na tyle by post zgłosić do modów, że niby obraźliwy i takie tam - proszę sobie darować
    próżny wysiłek. Modzi już wcześniej przeczytali ...
    A teraz, na końcu, kilka słów do forumowych pań, które wpis ten przeczytają.
    Nie cieszcie się przedwcześnie, nie radujcie głów płochą myślą 'Super! Samiec przywala samcom, to jak nic kamień na szaniec naszej tezy, że z facetami nie idzie zrobić nic konstruktywnego'! Zgaście uśmiechy na buźkach, niech piąstki też przestaną się zaciskać w poczuciu sukcesu.
    Nachylcie się przed monitorem - bo to kieruję do Was:
    JESTEŚNIE NIE LEPSZE.
    DODAM NAWET ŻE POD WIELOMA WZGLĘDAMI GORSZE !
    Bo o ile u samców wiele rzeczy wynika z głupoty i lenistwa, tak u was z wykalkulowanego i starannie przemyślanego WYRACHOWANIA.
    To ja już wolę tą głupotę i lenistwo...
    S.
  4. Subiektywny
    Motto
    Chcesz zmienić świat?
    Zacznij od siebie
    Rozdział I
    Pewne rzeczy w życiu można tylko dostać.
    O większości rzeczy wydarzających się w związku damsko-męskim decyduje, czy tego chcesz czy nie, kobieta. Zaraz, zaraz, ale jak to? Bo pewnie, niejako z automatu nasuwa Ci się Drogi Czytelniku taka myśl będąca niczym innym jak sprzeciwem. Bo przecież to Ty działasz, Ty inicjujesz, Ty się starasz... I tak dalej, i tak dalej. Owszem, kto jednak daje ostateczne przyzwolenie na stworzenie związku? Kto daje zielone światło do otwarcia sypialni? No właśnie, Drogi Czytelniku - kobieta. Cała sztuka po Twojej stronie polega na tym, abyś tak umiejętnie postępował by decyzje podejmowane przez kobietę były zgodne z Twoimi oczekiwaniami. Wpływ ten jest wielotorowy i obejmuje całe spektrum Twojego działania, słów, zachowań niewerbalnych oraz, co często umyka, odpowiedniej postawy która daje kobiecie sygnały do podjęcia działania na Twoją korzyść, postawy zarówno pozytywnej jak i, co było dla mnie największym zaskoczeniem i odkryciem - negatywnej. Rozwinięcie tej fundamentalnej zasady postaram się zamieścić w pozostałych punktach. Tym niemniej bądź świadomy, że nie o wszystkim decydujesz bezpośrednio Ty.
    Nie Ty wybierasz kobietę. Sprawiasz, że zostajesz przez nią wybrany.
    Zdziwiony? Pewnie zdziwienie tym większe im mniej wiosen liczy sobie Twoja egzystencja na tym łez padole. Żadna tajemnica - możesz stawać na uszach i wyśpiewywać włoskie, romantyczne serenady pod oknem wybranki. Bombardować koszami róż i pudełkami szwajcarskich czekoladek, rujnować budżet kolacjami w najdroższych restauracjach i ... nic. Bo to nie Ty wybierasz! Możesz co najwyżej sprawić, byś został wybrany. Decyzja, ponownie, leży w rękach kobiety. I tylko kobiety! I tu również cała sztuka polega na umiejętnym zaprezentowaniu się, swoich możliwości obecnych (oraz co niezwykle istotne - potencjalnie przyszłych), oczarować charakterem, obyciem i setką innych, branych przez kobietę czynników. Paradoksalnie wysokie wynagrodzenie, odpowiednie stanowisko i drogi samochód nie działają na długą metę - ba, stawiając wyłącznie na kwestie materialne - kopiesz sobie męski grób nieświadomie przyciągając materialistki o mentalności pasożyta. Nie mówię, że zasoby te się nie liczą, bo mają swoją wagę ale przy stworzeniu zdrowej, zbilansowanej i harmonicznej więzi z kobietą - są zaledwie jednym z wielu czynników. I co najzabawniejsze - nie najważniejszym.
    Świat należy do Wyjątkowych eksponujących Wartość, czy też taki jesteś ?
    A jakże! Jestem wyjątkowy! Cóż to za pytanie...? Jasne...taaak... Fakt, że należysz do gatunku homo sapiens, masz dwie ręce, dwie nogi, głowę a wypełniają Cię dobre intencje i poczciwe myśli - nie są niczym wyjątkowym, nie stanowią żadnej wartości samej w sobie! Zdziwiony? O własnej wyjątkowości i oryginalności jest głeboko przeświadczona cała reszta wielomiliardowej populacji Ziemi. O zaletach charakteru, o ostrości osądu i głębi umysłu tudzież wyjątkowo solidnych fundamentach moralnych i światopoglądowych. Bycie takim jak inni - to żadna wyjątkowość. Masz w sobie coś cennego dla innych ludzi? Coś czego poszukują? Coś unikalnego? Co sprawie, że jesteś cenny i chcą z Tobą przebywać? Że przyciągasz wręcz jak magnez? Jeśli w ciągu 3-4 sekund nie potrafisz podać klarownej odpowiedzi, wybacz, prawdopodobnie nie jesteś. Cechy wyjątkowości, o której piszę mają być cenne społecznie, towarzysko, charakterologicznie. Zdradzę Ci tajemnicę, tak naprawdę nie musisz być 'naj' - wystarczy umiejętnie sprawiać takie pozory, przy czym nie warto 'udawać' kogoś, kim się nie jest naprawdę - zapamietaj. To sztuczne, wymaga ulbrzymiego nakładu sił i skupienia woli, ponadto prawie zawsze sypie się po jakimś czasie jak domek z kart. Wyolbrzymiaj to, co w Tobie cenne, wyjątkowe. Eksponuj, nadawaj temu Wartość poprzez podkreślanie w y j ą t k o w o ś c i. Bądż sam dla siebie najskuteczniejszym pijarowcem. Kobieta, paradoskalnie, nie ceni Cię takim jakim jesteś naprawdę, ceni i pożąda swoje własne wyobrażenie o Tobie!. Spraw więc umiejętnie, by to kobiece wyobrażenie było jak najatrakcyjniejsze. Świat należy do Wyjątkowych prezentujących sobą Wartość. Poczciwych Sympatycznych Przeciętniaków (PSP) jest na pęczki. A to, czego jest w nadmiarze i jest dostępne, ot tak, na wyciągnięcie ręki - nigdy nie jest w cenie. Tak było, tak jest i tak będzie. Zawsze. Na wieki wieków, amen. Przepraszam? Coś mówiłeś? Że cisi i pokorni? Że dla nich Królestwo Niebieskie? Że im pisana niebiańska przyszłość? Przyjacielu, zejdź na ziemię. Tu, na tym uroczym łez padole wartość mają inne waluty, o których napiszę poniżej. Cisza i pokora, jakkolwiek mające swoje plusy od czasu do czasu, do nich akurat nie należą.
    O najwartościowszej i najbardziej śmieciowej walucie świata
    Dolary? Może euro albo funty sztrlingi? Franki? Czy błyszczące niczym zachodzące słońce w sierpniu złote krugerandy? Nie, Drogi Czytelniku, nie będziemy tu roztrząsać wzajemnych kursów walut i tego, co sobie możemy dzięki nim zakupić a czego nie. Skupimy się na czymś, paradoksalnie, cenniejszych. Czymś co napędza ludzi, motywuje ich do działania i sprawia, że chcą być dla Ciebie tacy, jakimi chcesz ich widzieć Ty. Waluta ta jest niematerialna, nie dotkniesz jej. Nie powąchasz. Nie schowasz do portfela ani nie wpłacisz na konto bankowe, pewnie i tak licho oprocentowane. To waluta, zapamiętaj to bardzo dobrze - wręcz wkuj w swoją pamięć, niezwykle cenna dla kobiety. Zawsze mile widziana. Zawsze wartościowa. Zawsze wzbudzająca chęć bycia miłą i czynienia dobrze osobie, która ją ofiarowuje. O czym przebąkujesz? Śmiało, nie szepcz - powiedz głośno... Że miłość? Och, do rozdziału 'Nieracjonale zachowania i przemijające w czasie uniesienia' dojdziemy we właściwym czasie. Teraz jednak pozwól, Drogi Czytelniku, że przedstawię Ci to co ma najwyższą wartość.
    To Nadzieja.
    Ona motywuje. Ona sprawia, że się nam chce. Napędza niczym wysokooktanowe paliwo. Mężczyzna potrafiący umiejetnie racjonować kobiecie Nadzieję jest panem sytuacji. Rozdaje karty, przywiązuje do sobie. W magiczny sposób sprawie, że kobieta jest skłonna dać z siebie znacznie więcej niż w normalnej sytuacji. Tak Przyjacielu, Nadzieja jest najlepszą walutą w relacjach międzyludzkich. Szczególnie dla kobiet. Pamiętaj o tym zawsze i wszędzie.
    Teraz pozwól, że przedstawię Ci lustrzane odbicie Nadziei. Instrument który paraksolanie zubaża zarówno dającego jak i biorącego, co już samo w sobie jest logiczną sprzecznością. Tym instrumentem, jakże często branym zbyt poważnie przez ludzi jest...
    Wdzięczność.
    Skoro coś z siebie dałeś, liczysz na przejw wdzięczności. Nie otrzymując tego - czujesz się zawiedziony i sfrustrowany. Osoba, która coś od ciebie dostała również czuje się źle, bowiem podświadomie czuje że ciąży na niej obowiązek zrewanżowania się. Ty sfrustrowany, ona niezadowolona. Drogi Czytelniku, w układach z ludźmi, a z kobietami w szczególności, nigdy ale to przenigdy nie licz na Wdzięczność. Nigdy! W ten prosty sposób oszczędzisz sobie wielu nieprzyjemności. Sam zachodzę w głowę jak wiele osób inwestuje we wdzieczność i dziwi się, że ta inwestycja przynosi wyłącznie straty. Zapamiętaj dobrze te dwie waluty i naucz się, jak je wykorzystywać.
    C.D.N.
  5. Subiektywny
    Dziś chciałem Wam przedstawić postać mojego przyjaciela, przyjaciela od lat. Osoby, którą osobiście uważam za jednego (jeśli nie jedynego) ze znanych mi mężczyzn, którzy postrafią odpowiednio podejść do kobiety i do związku. Postaram się opisać, na tyle na ile jestem w stanie, jego cechy charakterystyczne i zachowanie które miałem okazję zaobserwoać przez wiele, wiele lat.
    Kolega, nazwijmy go Karol, od najdawniejszych lat miał łatkę bajeranta i uwodziciela. Panien miał że hej - właściwie odkąd pamiętam, takich na dłużej i takich przelotek. Podchodził do kobiet w sposób uwodzicielski i bajerancki, wręcz emanował swoją osobowości - miks luźnego podejścia do życia, skłonności do zabawy, do robienia nieprzewidzianych głupot. Typ człowieka, z którym chętnie i z radością spotkasz się na imprezie - ale powierzenie mu 200zł czy kluczy od domu byłoby ryzykowne skrajnie. Osobowość lekko 'psychopatyczna', nie myśląca o konsekwencjach swojego zachowania i czynów, o tym co będzie jutro. Liczyło się tylko tu i teraz oraz to by było mu dobrze, by czuł się odpowiednio. Gdy tylko coś przestawało go bawić i interesować - rzucał to w 5 sekund i szukal kolejnej fascynującej podniety.
    Werbalnie niesłychanie wygadany, po alkoholu wręcz dominujący w otoczeniu. Kradnie swoją osobą każdy show i każde spotkanie. Warunek - musi go to bawić. W przyciwnym wypadku potrafi być opryskliwy i niechętny.
    Panny leciały na niego jak muchy do miodu. Nawet na jeden numerek w namiocie czy w domku nad jeziorem. Co więcej - a rozumiem to dopiero teraz - wszystkie jego związki miały dość burzliwy przebieg czyli swoim zachowaniem zapewniał odpowiednią dawkę emocji. Raz bajeranko-szarmancki-do rany przyłóż, raz opryskliwy egoista nieliczący się z niczym i nikim a najmniej - z tym co mówi i czego oczekuje partnerka.
    Kolejna cecha - jeśli się wkurzy i mówi, że jak zajdzie okoliczność X to wyprowadzi się z domu - to się wyprowadzi! Spakuje graty, ciuch i wiuuuu - w godzinę go nie ma. Każda parnerka pękała po jakimś czasie i doprowadzała do jego powrotu. A później wiedziała, że dalsze naciąganie struny nie ma sensu, jest jaki jest i musi go zaakceptować takim, nie urabiać na modłę swoich potrzeb.
    Kolega Karol jest jednym z nielicznych mi 'dzieciatych' mężczyzn, który ma zawsze czas na pasje pozadomowe. Jak chce wyjechać to mówi, że wyjeżdża. I tyle. A w podtekście - jak się nie podoba, to do widzenia. I partnerki, zadowolone czy nie - muszą to przyjąć. Zdecydowanie nie jest to typ ojca rodziny, ani w zachowaniu, ani w podejściu.
    I tyle.
    Dla mnie Karol to połącznie z lekka psychopatycznego egoisty, gdy zainteresowany kobietą - potrafiący 'zalać' ją magnetyzmem swojej osoby i zainteresowania, w związku - nieświadomie robiący emocjonalną burzę i wyraźnie zakreślający granicę swojej niezależności, po przekroczeniu której jest gotów do wyraźnego sygnalizowania zakończenia znajomości i współpracy.
    I wiecie co? On zawsze będzie miał przy sobie jakąś pannę i wianuszek adoratorek Ale pieniędzy mu nie pożyczę. Na bank nie odda
    S.

  6. Subiektywny
    Wpis poczyniony na podstawie dłuższych, osobistych obserwacji
    TU i TERAZ
    Bo nie ma innego miejsca i innego czasu niż te, w którch aktualnie przebywasz i działasz. Cała reszta jest albo umownie pojętą przyszłością bądź bliższym lub dalszym czasem przeszłym. Pojęcie tej jakże prostej i oczywistej rzeczy oraz wdrożenie jej w swoje życie wydaje się przerastać miażdżąca większość ludzi, z piszącym te słowa na czele. Obserwuje to od dawna jednak dopiero od stosunkowo niedługiego okresu czasu zdaję sobie sprawę, jak bardzo destrukcyjnie wpływa na nas lekceważenie i nie branie pod uwagę tej zasady.
    Otaczające mnie osoby wydają się 'żyć' permanentnie wspomnieniami przeszłości lub wymyślonymi projekcjami przyszłości. Nigdy, ale to nigdy czasem teraźniejszym - jedyną realną, namacalną rzeczywistością, którą mamy. Ba! Wręcz obsesyjnie uciekają od teraźniejszości, od tego co robią tu i teraz. Czas teraźniejszy, czas w którym aktualnie żyjemy i funkcjonujemy wydaje się być traktowany jedynie jako swoisty metaforyczny most spinający zaszłą przeszłość z mającą nadejść przyszłością. Nieistotny. Ulotny. Nie wart zainteresowania i skupienia się nad nim. Jest to egzystencja w swoistym niebycie, stanie zawieszenia i oczekiwania. Myślimy o przeszłości, o zdarzeniach które miały już miejsce i one definiują nas takimi, jakimi jesteśmy. Jednocześnie cały czas snujemy projekcje na przyszłość, tą bliższą i tą dalszą. Przyszłość która, a jakże, ma być lepsza.
    A tu i teraz ? Chwila w której aktualnie przebywamy. Miejsce w którym się znajdujemy. Rzeczy które widzimy, zapach których doznajemy. Muśnięcie wiatru na twarzy czy kropla deszczu uderzająca w głowę. Prawie nigdy, ale to nigdy nie koncentrujemy się na nich, nie nadajemy im prawdziwej wartości. Nie doznajemy ich w 100% ! Przemyka nam gdzieś przez palce. A to jest jedyne życie jakie mamy, tak naprawdę nie ma nic poza nim! Reszta to ułuda umysłu, zniekształcony poprzez subiektywne zapamiętywanie obraz przeszłych wydarzeń i życzeniowe projekcje naszego własnego, rozedrganego emocjonalnie ego będące pobożnym chciejstwem co do przyszłości.
    Odejście od tyranii nawyku myślenia w kategorii było i będzie a skupienie się w swej aktywności życiowej na tu i teraz wydaje się być pierwszym, niezbędnym krokiem do poznania samego siebie. Drobnym ruchem naprzód w drodze ku osiągnięciu swoistego poczucia mentalnej wolności i niezależności.
    Czy żyjesz Tu i Teraz ?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.