Skocz do zawartości

Arystyp

Użytkownik
  • Postów

    29
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Arystyp

  1. Również znam i polecam. Gość potrafi w prosty sposób mówić o skomplikowanych zagadnieniach.
  2. Odnosząc się do pierwszego postu - to tak jakby kobieta miała się czuć nieszczęśliwa, bo facet leci na jej wygląd. Musimy zaakceptować, że każda z płci poszukuje u partnera odmiennych cech. Dla mężczyzn będzie to głównie wygląd fizyczny, a dla kobiety silny charakter, pozycja społeczna w mniejszym stopniu wygląd (różnie z tym bywa). Jeśli Pan X czuje się nieszczęśliwy to znaczy, że po prostu nie zna istoty zasad tej gry. Matrix wmówił mu, że istnieje romantyczna miłość i chłopina teraz cierpi, bo zauważył, że matrix to tylko wirtual. Być może zmiana wzorców by mu pomogła - nauczyłby się czerpać radość z tej sytuacji. Gdyby przestał utożsamiać szczęście z kobietą to już byłby ogromny sukces - nie musiałby się upijać w smutku
  3. Dzięki za odpowiedź. Jest bardzo pomocna
  4. Pracuję aktualnie przy produkcji pewnych produktów spożywczych. Niektóre składniki do nich dodawane mają piktogramy : a inne czasem przeżerają kraty w podajnikach. Nie uwierzę, że nie ma to wpływu na zdrowie konsumentów, nawet w małych ilościach. Pozdrowienia dla fastfudziarzy....
  5. Nauczycielu! Dzięki Twoim naukom, które zawarłeś w książkach, audycjach, felietonach oraz dzięki temu forum zacząłem pracować nad sobą i zmieniłem swoje podejście do kobiet z zaskakującymi dla mnie wynikami. Jako, że moja podświadomość jest bardzo łagodna, troszkę nienaturalnie się czuję gdy zwracam się do samic w sposób, który sam uznałbym za niemiły. Wiemy dobrze, że to wszystko dla dobra kobiety, to po prostu działa i kobieta czuje się wspaniale przy silnym samcu. W jaki sposób dać podświadomości do zrozumienia, że nie dzieje się nic negatywnego? Czy w ogóle w dobrą stronę kombinuję? PS: Dzięki za wiedzę!
  6. Podpisuję się pod tym. U mnie było bardzo podobnie. Myślałem, że to normalne, że budzę się zupełnie bez energii, że trzeba się "rozkręcać" codziennie. Odkąd zmieniłem diametralnie dietę głównie na produkty nisko przetworzone i w potocznym znaczeniu "zdrowe" jakość mojego życia zmieniła się nie do poznania - wstaję i jestem pełen energii oraz mam ją przez cały dzień, nawet po pracy, a pracę mam raczej ciężką.
  7. Gdyby tak było, to rzucając piłkami tenisowymi na ścianę przez ścianę z dwoma otworami uzyskalibyśmy wzór interferencyjny, a mechanika kwantowa byłaby po prostu mechaniką. Dla lepszego zobrazowania - gdyby rzeczy codzienne zachowywały się jak kwanty, to stojąc na torach przed jadącym pociągiem, zamknięcie oczu dawałoby realną szansę na uniknięcie zderzenia, a piłka podczas meczu mogłaby "przeniknąć" przez bramkarza.
  8. Ta najbardziej rewolucyjna zmiana dlaczego niby jest najbardziej rewolucyjną zmianą? Z punktu widzenia ewolucji mutacja jak każda inna. Mechanika kwantowa sugeruje, że kwanty rządzą się innymi prawami niz fizyka klasyczna. W pewnym sensie nie istnieją materialnie w taki sposób jak codzienne przedmioty. Natomiast fizyka kwantowa z pewnością nie próbuje udowodnić, że świat czy cokolwiek innego nie istnieje.
  9. A Tyś jedną z nich oczywiście i wcale, ale to wcale nie piszesz tego, żeby się pochwalić i dowartościować, przy okazji łamiąc regulamin forum wypowiadając się poza rezerwatem. Fajnie, że nam to piszesz, bo nie spodziewaliśmy się tego. Rozumiem, że dla naszego dobra MUSIAŁAŚ złamać ten regulamin.
  10. Jak dla mnie to tylko zazdrościć, że taka błaha sytuacja otworzyła mu oczy.
  11. Tak nawiasem mówiąc ciekawie zbudowane zdanie. Tylko krok do wniosku, że w sumie to wina faceta, że baba manipuluje, bo sie daje, jego wina, że baba kłamie, bo jej wierzy i w ogóle jego wina, bo facet to ma być facet
  12. Witam bracia. Chciałbym opisać przypadek mojego przyjaciela. Faceta poznałem kilka lat temu. Nasze relacje układały się zawsze wzorowo, podobne poglądy i zainteresowania sprawiały, że nigdy razem się nie nudziliśmy. Od pewnego czasu Krzyś ma dziewczynę. Fajna dziewucha, bardzo inteligentna, młodsza od niego i o zdecydowanie wyższym SMV, wspólne zainteresowania, godziny rozmów, sielanka. Nie bez znaczenia będzie dla historii fakt iż Monika jest z bogatego domu, a Krzyś, tak jak wasz uniżony sługa Arystyp wywodzi się z plebsu. Wszystko układało im się wzorowo, poza częstymi kłótniami, ale kto się nie kłóci, prawda? Życie sprawiło, że mieszkamy z Krzychem teraz daleko od siebie i nie widzimy się codziennie. Przez rok nie widzieliśmy się wcale. Później odnowiliśmy kontakt i przyjechałem do niego napić się wódeczki jak za starych dobrych czasów. Monika była okropna, co chwilę marudziła, nie odzywała się w ogóle, na pytania odpowiadała tak by od razu ucinać tematy. Dziwne, ale co tam, przyjechałem do Krzyśka, a nie do Moniki. Nazajutrz Monia nim podniosła się z łóżka zrobiła Krzychowi jazdę o chuj wie co. Krzysiek był bardzo zdenerwowany i zacząłem czuć się jak persona non grata, więc ulotniłem się jeszcze pijany przed południem (taksówką oczywiście!). Wtedy już wiedziałem co się dzieje - częste kłótnie o pierdoły = masa shit testów, które jednak Krzysiek jako artysta, osoba bardzo wrażliwa oblewał jeden za drugim. Monika doskonale nauczyła się wprowadzać go w taki stan emocjonalny w jakim chce aby w danej chwili się znajdował (nawet wywołać jego łzy w kilka chwil) = całkowita kontrola nad Krzyśkiem. Po tym spotkaniu dowiedziałem się, że Monia była bardzo niezadowolona z przebiegu naszego spotkania, więc kolejne odbywać się będą bez jej obecności. Zachowywaliśmy się za głośno, blablablabalabla.... Spotkanie było jednak z tych spokojniejszych, bo z krzysiem lubimy dobrze dać w palnik, generalnie nigdy Monika nie narzekała na nasze zachowanie, teraz było inaczej. Spotkałem się z Krzychem jeszcze kilka razy po tym zdarzeniu w odstępach parotygodniowych - zawsze tylko na kilka godzin, na sucho i zawsze miał przynajmniej z 2 telefony od Moniki po których widać było, że nerwy mu grają i jest roztrzęsiony - no kurwa po prostu to aż krzyczy, że chce mu ze mną kontakt ograniczyć. Gdy przyjechałem do niego raz podczas nieobecności Moniki, praktycznie nie pogadaliśmy - 90% uwagi Krzyśka była zaabsorbowana sprzątaniem domu i gotowaniem jakiejś tam specjalnej pieczeni dla Moniki, którą bardzo lubi. Generalnie wyszedłem po 2h, bo stwierdziłem, że jeszcze raz się mnie spyta "ale to jak myślisz, będzie Monia zadowolona jak wróci?" to będą straty w ludziach. Krzysiek zrobił się bardziej powściągliwy do mnie. Próbowałem z początku napomknąć mu parę rzeczy z wiedzy guru, naprawdę delikatnie - zignorował je zupełnie. Wspomniałem mu o forum i książkach, że jest wiedza o kobietach, na którą mółby rzucić okiem - zupełnie nie był zainteresowany. Często do siebie dzwoniliśmy i rozmawialiśmy (wspólne zainteresowania) - ostatnio rozmowy ustały. Krzysiek nie dzwoni, gdy ja zadzwonię to nie odbiera, albo akurat autem jedzie, albo zaraz wychodzi i 3 min moze mi poswiecic. Wiecznie zajety, wiecznie coś robi, a w tonie da się wyczuć coś dziwnego. Jego sprawa, jego szczęście i jego decyzje. Wiem, że nie powinienem się wpierdalać i tego nie robię. Wiem też jak to się wszystko skończy i, że wtedy dopiero odzyskam przyjaciela - najprawdopodobniej jak Monika skończy studia. Wiem, że być może jeśli ja mu wtedy wsparcia nie okażę to nikt może tego nie zrobić. Ciekawe tylko jak on w tym momencie odbiera moją osobę.
  13. Ja też się włączę do dyskusji. Uważam iż fakt, że utrzymuję kogoś przez 20 lat nie jest wystarczającym powodem by ta osoba żądała ode mnie części majątku. 20 lat bez pracy zawodowej! Śmieszy mnie natomiast to gloryfikowanie mistycznego "prowadzenia domu". Swój dom sam prowadzę, pracując i nie zajmuje mi to średnio więcej niż 30 min dziennie - i nie jest to dla mnie porównywalny wysiłek do 8 godzinnej ciężkiej pracy w stresie. Obiad - 20 min rzeczywistej pracy, większość czasu "się gotuje". Opieka nad dziećmi - rzeczywiście tutaj trzeba włożyć więcej wysiłku. Nadal nie jest to jednak nawet porównywalne do 8h ciężkiej pracy w stresie. Nie lubię dzieci, ale miałem okazję poopiekować się małymi szkrabami - o wiele przyjemniejsze zajęcie niż zapierdalanie 8h w zakładzie Poza tym przecież kobieta otrzymuje zapłatę codziennie - dach nad głową, jedzenie, zasoby - to są już policzalne korzyści. Dlaczego catwoman pisze, że nie odważyłaby się przeliczyć pracy mamy na pieniądze? Bo wie, że ta praca rynkowo jest gówno warta. GÓWNO! Dlatego ubiera się to w otoczkę tajemniczości, dodaje zabarwienie emocjonalne, ble ble ble... Wszystko tylko, żeby nie przyznać, że mamusia się przez paręnaście lat zwyczajnie opierdalała i teraz zbiera tego efekty. Służą one poinformowaniu interlokutorów iż nie należy zakładać występowania u kobiet inteligencji pojmowanej po męsku. Może mieć to na celu np. zapoznać braci ze stanem faktycznym Wręcz przeciwnie. Nie jesteś tutaj, żeby się czegoś dowiedzieć, tylko żeby Cię po pleckach klepali, a skoro nie klepią to: to spierdalaj Fajnie, że stajesz z wyższej oceniającej pozycji miałaś spierdalać :/ może się to w waszych żenskich muskach nie mieści, ale z naszej perspektywy to widać po sposobie wypowiedzi. Emocjonalne podejście do opisywanych spraw, stawianie się z oceniającej pozycji, skupianie uwagi na sobie, a nie istocie tematu, a nader wszystko, że nie zadałaś sobie trudu by przeczytać cały wątek, co wg Ciebie nie przeszkadza we wjebaniu się w dyskusje - to tak cholernie babskie
  14. Oczywiście można tego uniknąć. Hawking w swoich traktatach o horyzontach zdarzeń i innych pierdołach ( ) mógł zacząć od wyjaśnienia tabliczki mnożenia - z jakiegoś powodu tego nie zrobił - mimo iż znajomość tabliczki mnożenia jest warunkiem niezbędnym, by zabrać się za lekturę
  15. Oj tam nie marudź już Wiek tej Pani nie wpływa na moje poczucie własnej wartości, bo też czemu miałby wpływać ? Większej durnoty nie dało się wymyśleć ? Gdyby miala 30 lub 31, to napisałaby, że ma 30 lub 31. Jak ktoś pyta się mnie o wiek, to mówię wprost, że mam 28, a nie wymyślam jakieś 20+ (???). Skoro coś ukrywa, znaczy, że dla niej jest to niekorzystne. To Twój pierwszy post? Prawie dalismy sie nabrac koleżanko
  16. Ja pierdolę, tak trudno zrozumieć, że samice tutaj pisać nie mogą? A... moment przecież to w końcu samica, cel był szczytny (w jej mniemaniu), więc co wobec wyższego celu znaczy jakiś tam regulamin - w końcu może podnieść sobie samoocenę, jak stado napalonych samców uderzy na priv. Tak bardzo chciałaby uwierzyć, że choć dupa kwaśnieje, to znajduje się w ekskluzywnym gronie trzydziestek na chodzie. Napisała zatem jaka bardzo, bardzo by chciała być, a niestety nie jest. Bo gdyby była to nie musiałaby robić takich śmiesznych rzeczy, żeby zwrócić na siebie uwagę samców PS: 30+ w domyśle to ~40
  17. Jestem facetem i nie będziesz mi mówił co mam robić! A poważniej - uważam taką postawę za skrajnie błędną. Gdyby wszyscy faceci tak myśleli ludzkość byłaby dziś na poziomie bonobo. Zaspokajanie swoich żądz (zdobywanie samic) wymaga dużo czasu, energii i zasobów. Dlaczego to, że ktoś odmawia sobie tej przyjemności gdyż potrzebuję owego czasu, energii i zasobów na coś co według niego ma większą wartość niż cipa miałoby niby dyskredytować go jako faceta?
  18. Napisałeś to, żeby się po prostu pochwalić, pokazać swój wyższy status ode mnie? Mam nadzieję, że nie, bo to płytkie, ale tak to zabrzmiało. Cóż mogę dodać - brawo Ty, gratuluję i zazdroszczę, ale w taki zdrowy sposób, bez zawiści Ja natomiast miałem bardzo niskie poczucie właśnej wartości, kobiety to odczuwały i gdybym za pasztety się wtedy nie brał to cipkę bym na zdjęciu obejrzał. Natomiast tutaj czas teraźniejszy trąci mi projekcją, co w połączeniu z wydźwiękiem poprzedniego akapitu sprawia nieodparte wrażenie, że chcesz mi trochę dopierdolić, aby się dowartościować. Ja taki żałosny, a Ty taki spaniały ruchacz, oświecasz mnie i jezcze wspaniałomyślnie współczujesz w swojej mądrości. Wolałbym bez ad personam wyglądających właśnie w ten sposób: akapit 1: ja taki fajny blablabla, akapit 2: a ty taki niefajny, wpółczuję Ci blablabla... przecież to jest napisane, tylko po to, zeby pokazać Twoją wyższość nade mną. Nie ma jej, więc nie kontynuujmy już tego wątku. Welldone napisał również że nie chce aby jego życiem rządziłą chęć zdobycia cipki. Rada w stylu "szukaj szukaj, aż znajdziesz być może odpowiednią" nie wydaje mi się tutaj lekiem na całe zło.
  19. Masz 30 lat i nadal wierzysz, że to bliskość kobiety? Chce Ci się ruchać - normalna sprawa, do tego masz być może jakieś problemy w życiu, które powodują uczucie braku - napisałem "być może", ale w sumie to bym się założył. W jakiś sposób twój umysł uznał, że oba braki można zastąpić jednym - kobietą. Przechodziłem coś takiego. Dam Ci pewną metodę: - pomyśl o jakiejś brzydkiej dupie, ale na tyle dla Ciebie atrakcyjnej, że na ciśnieniu byś zrobił - włącz sobie pornolka, który Cię dobrze rusza i wal dopóki jaja nie będą wielkości rodzynek - teraz zacznij intensywnie wyobrażać sobie Twój związek z tą dupą, o której na ciśnieniu myślałeś, jak rodzi Ci dzieci, jak pierdzi pod kołdrą, jak Ci mówi "misiu mam problemu na dole, nie mogę się kochać częściej niż 1x w miesiącu", jak tyje jak łazisz z wielorybem po supermarkecie i oglądasz tam inne atrakcyjne kobiety, starzenie się u boku takiego rozwydrzonego kaszalota itp. jeżeli to nie pomoże to zostaje wersja hardcore: - pomyśl o jakiejś brzydkiej dupie, ale na tyle dla Ciebie atrakcyjnej, że na ciśnieniu byś zrobił - zrób ją porządnie (w hardkorowym przypadku zwiąż się z nią na chwilę) - teraz leżąc i ją tuląc zacznij intensywnie wyobrażać sobie Twój związek z tą dupą, o której na ciśnieniu myślałeś, jak rodzi Ci dzieci, jak pierdzi pod kołdrą, jak Ci mówi "misiu mam problemu na dole, nie mogę się kochać częściej niż 1x w miesiącu", jak tyjem jak łazisz z wielorybem po supermarkecie i oglądasz tam inne atrakcyjne kobiety", starzenie się u boku takiego rozwydrzonego kaszalota itp. Mnie osobiście podobna terapia zastosowana nieświadomie przez życie skutecznie przekonała, że to uczucie to brak jakieś jakości w życiu, problemy. Pomógł samorozwój. Teraz jak o tym myślę, to wydaje mi się to wręcz śmieszne i infantylne - utożsamiałem szczęście z... kobietą
  20. Witajcie bracia! Nie wiem, czy jest to właściwy wątek, ale tytuł bardzo pasuje do stanu, który przed dwoma godzinami przeżyłem. Ponad pół roku regularnego czytania forum powoli zmienia mnie z człowieka odbierającego rzeczywistość na poziomie faktów i mającego wiele problemów emocjonalnych w opanowaną, pewną siebie jednostkę. Ostatnio głównie pod wpływem forum, książek i audycji naszego guru (wiele wątków, a także książki i audycje "przerobiłem" po kilka razy, jednak całej wiedzy jeszcze nie zgłębiłem) poczułem (jak ja to sobie nazywam) "życiowe flow". Postanowiłem więc bardziej zająć się szeroko pojętym samorozwojem i wprowadzić kilka zmian w swoim życiu (jak na razie wszystko idzie pozytywnie). Nigdy nie byłem osobą kreatywną i zaczęło mnie to drażnić. Czując flow, obserwując (na razie drobne) sukcesy w innych dziedzinach życia postanowiłem napisać piosenkę Z uwagi na to, że nigdy nie próbowałem czegoś takiego dokonać, postanowiłem wesprzeć się krótką medytacją, a że nie mam w tym wielkiego doświadczenia, sięgnąłem po youtube. Nie chcę robić reklamy, wpisałem po prostu "medytacja kreatywności" i wybrałem z wyników ten oto film: W domu byłem zupełnie sam, więc instrukcje mówiące by wypowiadać na głos pewne zdania potraktowałem poważnie. Gdy powtórzyłem na głos afirmacje wypowiadane przez lektora poczułem w sobie falę dziwnej emocji, która wywołała u mnie łzy na policzkach (przez zamknięte oczy ). Gdy medytacja się skończyła byłem troszeczkę roztrzęsiony. Po niecałej minucie buchnąłem płaczem jak dziecko, ryczałem i zanosiłem się z przerwami prawie pół godziny. Musiało to wyglądać nawet komicznie, bo chodziłem po domu, gadałem sam do siebie "kurwa chłopie co się z tobą dzieje?", a to wszystko szlochając jak zbite dziecko. Nadmienię jeszcze, że płacz ten kojarzę teraz raczej z pozytywnymi emocjami niż z negatywnymi, coś jak wzruszenie się podczas szczęśliwego zakończenia filmu, tylko o wiele intensywniej. Czy, któryś z braci posiada wiedzę, która wytłumaczyła by mi stan jakiego doznałem, jego przyczyny, ewentualne konsekwencje? Czy do tego wydarzenia powinienem w ogóle przywiązywać większą wagę?
  21. Jeden komentarz pod artykułem jest dość wymowny: "Jedna ze znanych mi mam mówi swojej córce, że jeśli to pójdzie od ojca to po powrocie może nie zastać swojej mamusi u domku, bo ona może być w szpitalu. Dziewczynka regularnie odmawia spotkań z tatą." Według mnie nie ważne czy dziecko ma kilka czy kilkanaście lat, tym bardziej gdy nie wiemy ile tak naprawdę ciągnęła się cała sprawa rozwodowa + o opiekę nad dziećmi i jak długi czas po orzeczeniu matka blokowała kontakt z ojcem. Każdy kto uważa, że nie ma winy matki, bo dzieci nie chcą widzeń zakłada iż umysł dziecka jest w stanie skutecznie bronić się przed codziennym, długoletnim, czasem dość wymyślnym praniem mózgu, który serwuje mu najbliższa osoba, do której ma największe zaufanie. Takie założenie jest po prostu debilne.
  22. W całym tym monologu nie pada nawet jedno zdanie na temat co ta kobieta ma do zaoferowania w zamian. Być może uważa, że jej walory są tak oczywiste, że nie trzeba ich przedstawiać, a kto ich nie dostrzega już na starcie nie jest jej godzien ?
  23. Cóż kobieta też zwierzę i swoje potrzeby ma. Ze swojej strony dodam, że według mnie jest bardzo atrakcyjna i sprawia wrażenie inteligentnej (piszę tak na podstawie tylko i wyłącznie tego filmu). Dodatkowo wydaje się jej, że wie czego chce, próbuje to wyartykułować, ale tak by zataić esencję kobiecości (tj. chce bogatego, przystojnego rycerzyka do nadskakiwania) i... wyszło jak wyszło Z pewnością współżyje z jakimiś facetami, ale wymagania ma tak duże, że żaden ich nie spełnia - bo gdyby spełniał nie omieszkałaby wspomnieć, że takim wymarzonym dżentelmentem jest jej obecny ukochany misio. Filmik natomiast odbieram jak wycie suki do księżyca w nawoływaniu upragnionego samca - gdyby tacy się wokół niej kręcili to nie musiałaby wyć.PS: to tylko metafora, nie chcę obrażać tej Pani i nie uważam, że jest suką. Kłaniam się nisko Temat przed napisaniem posta przeczytałem w całości, a jeśli chodzi o całe forum, to jestem w jakiś 70%. Mam po prostu swoje zdanie. Książka "Stosunkowo dobry" i to forum jest oczywiście dla mnie objawieniem, ale nie dlatego, że jest to dla mnie nowość, bo parę poważnych związków za sobą już mam. Raczej jest to wzięcie do kupy i uzupełnienie wszystkich nieuporządkowanych wniosków i spostrzeżeń jakie spotkały mnie na ciężkiej drodze rycerzykowania, a i jakiś dowód społeczny, że nie jestem po prostu zgorzkniałym idiotą w tych wnioskach. Moją uwagę zwróciła natomiast ilość cięć w filmie (tzn. przeskoków). Chętnie oglądam vlogi i według mnie o umiejętnościach dobrego vlogera świadczy to, że potrafi przez paręnaście minut mówić bez cięcia. Nie chcę bawić się tutaj w domorosłego psychologa, ale coś mi tutaj śmierdzi próbą robienia wszystkiego idealnie - nie ma nic złego w drobnym zająknięciu się, czy przejęzyczeniu, o ile nie zdarza się to kilkukrotnie w ciągu minuty i nadaje to według mnie materiałom "ludzkości". Czyżby jakieś kompleksy?
  24. Moja ocena tego jest taka: Na nieszczęście tej Pani, wydaje się jej, że wie czego chce. Oczywiście tylko jej się wydaje, bo jeśli jakimś cudem znajdzie samca spełniającego wszystkie kryteria, to pojawią się nowe i to takie których ten idealny samiec nie spełnia i będą one boleć, będą sprawiały uczucie braku, a fakt iż znalazła ideała tylko będzie ją podjudzał wewnętrznie do stwierdzenia, że skoro jest tak cudowną istotą, że nie miała problemu ze znalezieniem takiego samca to nie będzie problemu by znaleźć jeszcze doskonalszego. Powyższe rozważania są tylko teoretyczne, gdyż jestem pewien, że takiego samca owa Pani nie znajdzie. Po prostu w wielu cechach owa Pani wykazała sprzeczności. To znaczy wybrała najlepsze walory pewnych sprzecznych cech i chciałaby aby jedna osoba miała tylko te lepsze strony. Chciałaby aby facet tak jak ona wyznawał tradycyjny model związku, ale tylko jeśli chodzi o jej profity - nadskakiwanie, jeśli zaś chodzi o tradycyjną rolę kobiety czyli gotowanie i sprzątanie - o nie, nie da z siebie zrobić kury domowej, chce niezależności, chce wychodzić gdzie chce itp. Chce, aby facet był mądrzejszy od niej, ale potrafił przyznać jej rację - ja to czytam: jak będzie trzeba ogarnąć coś ważnego np. z samochodem, z ubezpieczalnią, etc. to facet ma to zrobić, ale jeśli np. będą rozmawiali gdzie wyjechać na wakacje, to ma się już słuchać. Według mnie to klasyczny przykład osoby, która chce zjeść ciastko i mieć ciastko. To coś jakby chciała mieć faceta o sile Pudziana, ale jednocześnie atletycznej sylwetce - niektórych rzeczy po prostu nie da się połączyć = idealni faceci nie istnieją.
  25. Co do Macierewicza, to jest to postać bardzo wielowymiarowa, według mnie nie dająca się sprowadzić do kilku zdań opisu. Około marca tego roku Macierewicz został zaproszony na spotkanie z ludźmi w moim mieście. Jako, że interesuję się polityką to poszedłem zobaczyć co ma do powiedzenia. Wcześniej Antoniemu jako Antoniemu się bliżej nie przyglądałem - ot oszołom od Smoleńska. Pierwsze co uderzyło mnie w pysk podczas jego przemówienia to fakt iż mówił całkowicie z sensem. Udało mi się nawet zadać na koniec pytanie - dość niewygodne na temat ruskich Iskanderów, sprawy ukraińskiej i stosunków z Rosją - prowokacja z mojej strony jak się patrzy. Nikt wcześniej nie pytał mnie na boku jakie pytanie chce zadać (co zdarza się na spotkaniach z innymi politykami), a Macierewicz udzielił dość obszernej odpowiedzi, która choć mnie nie satysfakcjonowała, to wzbudziła we mnie szacunek za opanowane i rzetelne podejście do tematu. Nie dał się sprowokować. Z ciekawości zacząłem wygrzebywać jego smoleńskie rewelacje - pękające parówki i wiele innych za które ciśnięto w mediach z niego bekę i dochodzę do wniosku, że próbuje się z niego zrobić oszołoma jak z Korwina, bo w kontekście wszystko przedstawione w mediach za śmieszne brzmi poważnie i merytorycznie. Z tą różnicą, że Korwin oszołomem jest
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.