Na ogół obie strony mają mniej lub bardziej konkretne dowody i nawet zdrada drugiej strony nie daje pełnej gwarancji orzekania o winie jednej ze stron. Sądy raczej lubią tą winę dzielić. A nawet jeśli bedzie 95 do 5 winy kobiety, to i tak efekt jest taki, jakby nikt winny nie było. Bo winy w polskim prawie rozwodowym się nie stopniuje. W sumie, to nie wiem, jak jest w innych regionach Polski, bo pewnie wiecie, że szkół rozwodowych w Polsce jest kilka? Ponieważ rozwody to zaledwie parę paragrafów ale prócz tego całe lata doświadczenia, to praktyka rozwodowa w Polsce sięga aż czasów zaborów. Np. w Warszawie rozwodzą inaczej, niż w Poznaniu - nie ta spuścizna.
Z tego jednak, co wiem, to sądy w całej Polsce wolą przyjmować winę obopólną. Co wychodzi na to to samo, jak brak winy. Tyle, że traci się parę lat. I trochę zdrowia.