Skocz do zawartości

SzymekCzarodziej

Użytkownik
  • Postów

    26
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia SzymekCzarodziej

Kot

Kot (1/23)

15

Reputacja

  1. Aż tak młody to nie jestem, 24 lata mam. Ale doświadczenie z kobietami zerowe.
  2. Z tego co mi wiadomo to nie ma, chyba że jakiegoś na bolcowanie
  3. Witam Bracia, piszę dzisiaj do Was ponieważ proszę o poradę w pewnej sytuacji życiowej, która zbliża się do mnie nieuchronnie. Postaram się opisać całą sytuację oraz moje rozterki bardzo dokładnie ponieważ wielu z Was ma większe, od mojego, doświadczenie z kobietami i proszę was o komentarz czy w ogóle jakiekolwiek moje działanie ma sens, oraz poradę w jaki sposób się zachować. Ponad rok temu, na imprezie ze znajomymi poznałem dziewczynę. Bardzo ładna, spodobałem się jej. Lecz byłem wtedy zakompleksiony i chorobliwie nieśmiały przez co nie miałem żadnych kontaktów z kobietami. Więc gdy dziewczyna o której wcześniej bym się wstydził pomyśleć nawet przy fapaniu okazała mi jakiekolwiek zainteresowanie, od razu odwaliło mi na jej punkcie. Pisaliśmy najpierw przez facebooka, później poprosiłem o numer i zaczęliśmy sms-ować, głównie ja, i wydzwaniać codziennie. A nie miałem wtedy żadnego doświadczenia z kobietami, oraz byłem białym rycerzem do kwadratu więc myślałem że wypisywaniem pierdyliard smsów dziennie oraz wydzwanianiem zdobędę jej serce i nie tylko Mało tego za każdym razem kiedy się spotykaliśmy kupowałem jej kwiatki(czerwone róże), a smsy które wypisywałem były całkowicie aseksualne oraz czysto koleżeńskie. Kilka razy spotkaliśmy się na imprezach i raz w mieszkaniu (gdzie do niczego nie doszło). Spotkanie w mieszkaniu to była totalna porażka, jak o tym pomyśle to sam się z tego śmieję, byłem tak onieśmielony i zestresowany że prawie nic nie mówiłem ewentualnie coś wystraszony odburknąłem. Wypiliśmy trochę alkoholu, atmosfera się rozluźniła. Gdy byłem troszkę pijany rzuciłem się na nią jak umierające z głodu dziecko na kubełek z KFC, ale panna skutecznie zgasiła mój zapał. Więcej się nie spotkaliśmy tylko jakieś słabe smsy i coraz rzadsze jej odpisywanie, po dwóch tygodniach kontakt się urwał nie odpisywała i nie odbierała telefonów ode mnie. Był to definitywny koniec. Bilans tej historii był taki: miałem z głowy 4 miesiące bo nie mogłem o niej zapomnieć, uroiłem sobie nie wiadomo co i myślałem że odnalazłem tę jedyną, na całe życie. Żyłem w nadziei że do mnie napisze, ale nic z tego. W końcu usunąłem jej numer żeby podczas zapijania smutków nie kusiło dzwonić i się upadlać, błagać żeby się ze mną spotkała. Od tamtego czasu nie mieliśmy w ogóle kontaktu, nawet się nie widzieliśmy, minął już prawie rok. Ja po tym wydarzeniu zacząłem solidną pracę nad sobą, NLP, czytanie kobietopedii, samczego runa, słuchanie radia samiec medytacje, afirmacje, podnoszenie samooceny, wychodzenie ze strefy komfortu coraz częstsze kontakty z kobietami. Przede wszystkim zmieniłem swoje poglądy na relacje damsko -męskie, przestałem być białym rycerzem oraz przestałem wierzyć w bezinteresowną miłość kobiety do mężczyzny. Mamy wspólnych znajomych więc w sobotę będę widział się z tą panną na imprezie urodzinowej mojego najlepszego kumpla. Poradźcie mi jak mam się zachować, olać ją zupełnie traktować jak powietrze, uderzać na nowo, czy może friendzone? Albo zapomnieć o wcześniejszym zajściu i traktować ją tak jakbyśmy się w ogóle nie znali? Co uczynić Bracia?
  4. 11:30 Ślub -> seks -> poród -> praca -> dzieci -> wnuki -> zawał -> pogrzeb -> Koniec. I największe salwy śmiechu otępiałej bezmózgiej tłuszczy. Jak dla mnie cały ten występ nie jest wogóle śmieszny, przerażający wręcz.
  5. Są emocje?? Są, a na zgodę będzie seks Będzie musiała rozładować napięcie
  6. Intrygującym zjawiskiem, które nie dawno zaobserwowałem wśród znajomych, bliższych bądź dalszych jest zmowa milczenia, istna omerta godna samej mafii sycylijskiej w sprawach dotyczących relacji damsko - męskich. Dotyczy to nie tylko prawd o biologicznej naturze obu płci czyli tzw. gadzim mózgu i czysto biologicznych reakcjach nie kontrolowanych lub nie uświadomionych przez ludzi, którymi emocje miotają jak jesienny wiatr uschniętymi liśćmi. Porad związkowych lub złotych rad kumpli po wódeczce dotyczących podrywu, że będąc miłym, wrażliwym, uczciwym, uczuciowym, poczciwym, spolegliwym, nieśmiałym, białorycerskim tamponem emocjonalnym dostępnym na każde zawołanie panny, obdarowując ją kwiatami, ona obdaruje nas w zamian wnętrzem swojej pochwy. Swoją drogą ciekawi mnie czy oni myślą, że takie porady są coś warte, czy robią to specjalnie bo wiedzą, że to nic nie da i podświadomie chcą się zemścić na singlu, który jest zadowolony ze swojego życia. Myśląc, że jak go dupeczka rzuci bądź oleje to się rozpije, potnie, targnie się z rozpaczy na swój żywot lub będzie tak jak oni smutny po wieki. Ukrywane jest wszystko i przed każdym co innego. Tutaj jakaś kłótnia po pijaku wraz z przemocą, zdrady, gnojenie psychiczne życiowego partnera, itd. Choć społeczeństwo widzi idealną, szczęśliwą parę i oczywiście zazdroszczą a najbardziej nie znający życia młodzi faceci oraz samotne kobiety. Niczym w teatrze dla każdego ubierana jest inna maska, dla przyjaciółki, przyjaciela, kumpeli z imprezy, mamy, cioci, koleżanki zajętej, koleżanki samotnej. Każdemu przestawiana jest inna wersja tego samego wydarzenia. Z czego najwięcej prawdy ukrywa się przed singlami, tak jakby nie byli godni aby posiąść tą wiedzę. W niewiarygodny, czasem groteskowy sposób ludzie starają się zatuszować, ukryć i schować prawdę w odmętach zakłamania oraz społecznego tabu, którego poruszenie grozi wyalienowaniem ze społeczeństwa. Robi się wszystko aby utrzymać matriksową iluzję. Często jest tak, że to wyklucza singli z rozmowy o związkach, bo przecież się "nie znają" mimo że przerobili więcej panienek niż ci w stałych związkach (często biali rycerze), przez co mają większe doświadczenie. To przy próbie dyskusji na tematy związkowe usłyszeć można tylko wyzwiska, pogardę, głupi śmiech oraz nienawistne docinki. Miśki w związkach udają że nie wiedzą, bądź w reakcji obronnej odrzucają bolesną prawdę "bo przecież moja myszka nie jest taka jak inne", a "samotnicy" się nie odzywają, bo nie ma sensu dyskutować z zakochanymi po uszy białymi rycerzami, którzy dla swojej myszki gotowi są oddać życie. Przez co wiedza, o psychologii związków, relacjach damsko - męskich o tym jak żyć z kobietą aby była szczęśliwa, i dawała facetowi jest ukrywana i strzeżona lepiej niż tajne dane Pentagonu. Z czego wynika jedynie frustracja, często agresja lub nawet depresja wśród młodych samców. Bo jak któraś dama z kolei takiego młokosa olewa, a on nie wie dlaczego i cały czas słyszy bzdury w stylu "to zła kobieta była" lub "kiedyś trafisz na taką co cię doceni" to zamiast się ogarnąć i dociekać prawdy, popełnia te same błędy w nieskończoność.
  7. Skończyłem dzisiaj Romilla Ready i Kate Burton - "NLP dla bystrzaków" oraz czytam, w zasadzie już kończę Colin P. Sisson - "Wewnętrzne przebudzenie"
  8. a zaraz potem i gwóźdź do trumny Wiele lat zajęło mi wypracowanie pewności siebie, jako takiej samooceny oraz pozbycie się kompleksów, a i tak jeszcze wiele lat ciężkiej pracy z nlp, afirmacjami, medytacjami i ogólnie rozwojem osobistym przede mną żeby jakoś żyć. Więc jak słyszę/czytam po raz n-ty że mam być sobą (skoro jeszcze 3 lata bałem się nawet spojrzeć na jakąkolwiek kobietę, twierdząc że nie jestem godzien) to mnie krew zalewa. Ze zniszczoną psychiką nie można być sobą tylko trzeba poprawić niektóre aspekty co wymaga lat ciężkiej pracy. Więc poradę "bądź sobą" można włożyć między bajki.
  9. TheSaint Wymyśliłeś to, czy opisujesz to co zobaczyłeś?? Nigdy nie byłem świadkiem takich kabaretów.
  10. Nie będę walczył bohatersko z księdzem, bo jak Wspomniałeś walka z jedną osobą jest bezcelowa (tak zrozumiałem z Twojej wypowiedzi). Poza tym nie mam gadanego i za małą wiedzę w temacie żeby wdawać się w dyskusję z kimś po teologii. Boli mnie natomiast to, że nie pamiętam żebym kiedyś poszedł do kościoła z własnej woli, zawsze byłem zmuszany pod groźbą kary (mam bardzo katolicką rodzinę), no chyba żeby pod kościołem z kumplem pogadać. Działało to na zasadzie, my chodzimy to ty też musisz i koniec kropka, twoja wola nas nie obchodzi. Być może gdyby moi rodzice nie chcieli na siłę wbić mi do głowy swoich przekonań dotyczących religii, byłbym jednym z wzorowych wiernych. I chodził do kościoła codziennie. Ja bym nie otwierał, ale jeszcze mieszkam z rodzicami a oni jak najbardziej otworzą.
  11. Od tygodnia w moim zapomnianym przez czas, zabetonowanym umysłowo miasteczku grasuje pulchny pan w czerni głosząc w swoim mniemaniu dobrą nowinę. Dziś przyszła kolej na moją dzielnicę, od rana moja mama sprząta całe mieszkanie, jakby miał przyjść ktoś ważny. Ksiądz chodzi od godziny 15, więc wszyscy domownicy są od 15 do momentu przyjścia księdza uwięzieni w domu, jak ktoś pracuje to niech bierze wolne na ten dzień bez dyskusji. No bo jak to nie być na tak ważnym, przełomowym wręcz wydarzeniu. Na stole biały obrus, krzyż, i świeczki. Nie brakuje oczywiście koperty dla "boskiego" wysłannika (50 PLN to takie "wstydliwe" minimum), ja bym mu hajsu nie dawał niech sam zarobi w innej pracy. Co roku jest ten sam schemat, gościu przychodzi wyduka z pamięci jakąś regułkę, podobno modlitwę, pochlapie wodą święconą, pogada o pogodzie przez maksymalnie 3 minuty zje kawałek ciasta, hajs zabierze i dowidzenia. Biznes się kręci. Nie rozumiem tej całej szopki z tym związanej, nie chodzę do kościoła nie kupuje tej chrześcijańskiej ideologii. A po lekturze felietonu pt. co zawdzięczam katolicyzmowi nie umiem nawet szanować tej religii, ich wyznawców a już tym bardziej księży. Jestem ciekaw czy jakiś katol jest w stanie logicznie wytłumaczyć mi po co jest w ogóle wizyta duszpasterska, jaki cel ma pisanie kredą na drzwiach K+M+B? Ale chyba za dużo wymagam, w tej wierze samodzielne myślenie nie jest dobrze postrzegane. Poniżej fragment filmu, który najlepiej przedstawia to co mnie irytuje. Dziewczynka swoim tekstem wygrała
  12. Tego to akurat doświadczyłem bardziej ze strony dziewczyn, którymi pogardziłem bo były brzydkie albo nie odpowiadał mi ich charakter.
  13. Bo dopiero zaczynałem swoją przygodę z dziewczynami, a to była taka 9/10. Niska samoocena i chorobliwa nieśmiałość z mojej strony, więc czułem się jakbym Boga za nogi złapał. Byłem na takim haju hormonalnym że nie ogarniałem rzeczywistości, już mi na szczęście przeszło i mogę to ocenić na trzeźwo.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.