Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'guru' .
-
Guru drzewny - z cyklu sny kuriozalne i zwyczajnie popierdolone
Mosze Red opublikował(a) temat w Zasłużona Starszyzna
Jakiś czas temu miałem bardzo ciekawy sen. Wyobraźcie sobie taką scenę, piękna polska wiosna, wszystko kwitnie i rośnie, ciepełko, słoneczko. Wszystko rozgrywa się na prowincji, więc krajobraz śliczny i przaśny. Łąki, pola i lasy, ćwierkające ptaszki. Moderacja wraz z naszym dzielnym wodzem na czele postanowiła wybrać się na wycieczkę plenerową. Idziemy sobie łąką, w oddali majaczy las. Na środku pięknej, pachnącej i kolorowej od kwiatów łąki stoi wielkie drzewo, a nieopodal pasie się stado owieczek. Niby wszystko ok, tyle że nasza grupka wygląda dość dziwnie, idziemy sobie gęsiego, każdy z plecakiem, uporządkowani od najniższego do najwyższego. Ja i Brzytwa ubrani normalnie jak na wyjście w teren, bojówki, koszulka, czapeczka, żeby słońce po oczach nie dawało. Guru tradycyjnie, klasycznie i po słowiańsku, 100% Borys style. Dresik, trzy paski, adidasy i kajdan na szyi. Długowłosy wyglądał ciut nieszablonowo. Kojarzycie ten medialny wizerunek barbarzyńcy odzianego w skórę wilka lub niedźwiedzia z zarzuconym łbem zwierzęcia na głowę? Tak więc Długowlosy miał na sobie „walonki” obszyte futrem, skórzane stringi z ćwiekami, goła wytatuowana klata, a na plecy zarzucone futro stwora i łeb założony na głowę. Tyle że było to futro z Alfa tego z serialu, tak tego samego, który widnieje w jego awatarze. Guru dojrzał owce i wtedy rozpoczął się armagedon. Guru: „Chłopaki patrzcie jakie fajne owieczki, chodźcie popatrzymy z bliska” Brzytwa: „Co ty owcy nie widziałeś? Daj spokój, idziemy do lasu. Odpoczniemy sobie w cieniu drzew, niedługo południe będzie prażyć jak popcorn w mikrofali” Długowłosy: „Daj mu się nacieszyć, niech sobie z bliska zobaczy” I w tym momencie zaczęły ogarniać mnie złe przeczucia, ale podeszliśmy do stada owieczek. Marek podbiegł do owcy i zaczął ją czochrać za uszami, ta wydała z siebie złowróżbne meeeee. Owce jak na komendę rozproszyły się, a pośrodku stada ukazały się dwa barany. Jeden normalny, klasyczny baran w rozmiarze XXL, duży przywódca stada, a drugi to było istne kuriozum. Tak jak są świnki miniaturki, to był baran miniaturka. Dorosły osobnik, jednak nikczemnego wzrostu i przypakowany jak hodowany na sterydach pitbull. Małe kaprawe oczka bestii patrzyły na Marka złośliwe. Spojrzenia Marka i barana spotkały się, guru wyczuł, co jest grane, krzykną „Osłaniajcie mój odwrót”, po czym zaczął uciekać w kierunku wielkiego drzewa. Zdecydowanie pobił swój życiowy rekord na sto metrów. Oba barany nie stały bezczynni, rzuciły się za Markiem. Przyznam, iż popełniłem taktyczny błąd i zamiast skupić się na jednym, a resztę akcji pozostawić kolegom próbowałem powstrzymać oba. Zastawiłem drogę temu małemu, jednak ten wystartował do przodu jak perszing i sprytnie przemknął się między moimi nogami. Jedyne co udało mi się zauważyć, to iż mały baran jest oznaczony na zadzie, wypalonym znamieniem skody i literami GMO. Rzuciłem się na dużego, skacząc mu na kark, niestety zrobiłem to o ułamek sekundy za późno i misterny plan złapania bydlaka za rogi skończył się na chwycie za futro. Bydle zrzuciło mnie kilkoma energicznym wierzgnięciami. Brzytwa dzielnie zaryczał „Biorę go na siebie, ratujcie guru!”, po czym starł się frontalnie z baranem i rozgorzała zacięta walka, z której prawdę powiedziawszy, nie widziałem zbyt wiele. Ponieważ wyglądała jak bijatyka z kreskówek, takie kłębowisko dymu, z którego co jakiś czas było widać to rączkę, to róg, to nóżkę, to kopytko. Mały baran ze znamieniem skody gnał za Markiem, Długowłosy gnał za baranem, ja goniłem za nimi. Guru udało się dopaść do drzewa i z nadzwyczajną sprawnością, o którą bym go nie podejrzewał, wspiął się na wysokość 7-8 metrów nad ziemię. Mały karakan dotarł do drzewa i zaczął energicznie podskakiwać jak na trampolinie na wysokość +/ - jednego metra. Marek krzyczał histerycznie „Zabierzcie tego skurwysyna, bo mnie zaraz sięgnie!!!” „To jest zamach, to bydle zostało zmodyfikowane genetycznie na Politechnice Częstochowskiej, to ON to nasłał, zabierzcie to!!!”. Dotarliśmy z Długowłosym do drzewa i patrzymy na bezradnie podskakującego barana, słuchamy krzyków Marka i zaczęliśmy się tarzać po ziemi ze śmiechu. Po dłuższej chwili uspokoiliśmy się i Długowłosy oznajmił „Ja się tym zajmę” spod skóry alfa na plecach wyjął gliniany garnek i fujarkę, siadł w pozycji kwiatu lotosu i zaczął hipnotyzować barana jak fakir kobrę. Baran przestał podskakiwać, patrzył teraz na długowłosego, rytmicznie kiwając się na boki w takt muzyki. Mówię „Dobra to ja idę pomóc Brzytwie z tym dużym”. Zacząłem oddalać się, w kierunku miejsca gdzie Brzytwa toczył epicką walkę z dużym baranem. Kurz opadł, dwaj mężni wojownicy na chwilę zamarli w bezruchu, zarówno człowiek, jak i bestia. Moderator ze zmierzwioną brodą i siniakami, baran z powyrywanymi kawałkami futra i przetrąconym kopytkiem. Oboje patrzyli na siebie z wyraźnym szacunkiem, między nimi nawiązała się mistyczna nić porozumienia, już widziałem, iż chcą zakończyć konflikt jednym szybkim starciem, jak dwóch pojedynkujących się samurajów. Ruszyli na siebie obaj, wydając dzikie odgłosy, Brzytwa chwycił barana za rogi i wyjechał mu frontalnie z dyni. Zachwiali się, zamarłem w przerażeniu i fascynacji. Po chwili moderator opadł na jedno kolano, a baran padł, tracąc przytomność. Brzytwa z trudem podniósł się, otrzepał z kurzu i zaczął kuśtykać w moją stronę. Udaliśmy się pod drzewo, gdzie mistyczne zabiegi Długowłosego przyniosły efekty, zmutowany baran leżał na grzbiecie, mecząc cichutko, a nasz Alf drapał go po brzuchu, obłaskawił bestię. Kątem oka zauważyłem na pobliskiej polnej drodze jadącą powoli czarną fabię z przyciemnianymi szybami i coś jakby błysk szkieł lornetki. Ja: „Marek złaź sytuacja opanowana” Guru: „Nie zejdę, to bydle symuluje, jak tylko znajdę się na ziemi rzuci mi się do gardła” Ja: „Złaź, nie pierdol, będzie nas na dole czterech, a on został bez wsparcia, jak symuluje to damy mu radę” Guru: „Nie zejdę, mam ajfona, wi-fi ma zasięg. Zostaję, to będzie nowa siedziba sekty, musicie mi tylko dowozić kebsy studenckie i piwo” Postanowiłem użyć podstępu, sięgnąłem do plecaka po żelazne racje, pomachałem batonem, "Marek nie gwiazdorz, zejdziesz na dół to dostaniesz snickersa”. Niestety guru uparł się i nie chciał zejść. Z impasu postanowił wyprowadzić nas Brzytwa, nie mam pojęcia skąd, ale nagle w jego rękach pojawiła się siekiera fiskars x11. Brzytwa: „Już ja go ściągnę z tego drzewa, nawet jak miałbym to zrobić razem z drzewem. Wycieczkę nam rujnuje, najpierw owieczek mu się zachciało, a teraz utkwił na drzewie” - „Chuju!!! Złazisz sam? Czy mam ścinać? !!!” Guru: „Nie zejdę, żadna siła mnie nie ściągnie, a ty Mordechaju masz w sobie dużo ukrytej agresji, potrzebujesz kołczingu”, odparł z wyrzutem. Długowłosy zaczął się tarzać ze śmiechu, do spółki z baranem. Postanowiłem interweniować. Ja: „Mordechaj spokojnie, drzewa szkoda” Ja: „Marek słuchaj, ułóż sobie tarota, będziesz wiedział, czy możesz zejść bezpiecznie, czy nie” Guru: „Ale tarot Crowleya daje 50% szans, więc może się mylić” Ja: „To rozłóż trzy razy, statystyka będzie po twojej stronie”, odparłem przytomnie, nie pomogło. Udaliśmy się w gronie moderacji na bok w celu odbycia narady. Po długich debatach, którym baran miniaturka przysłuchiwał się, z nieskrywanym zainteresowaniem ustaliliśmy, że trzeba go ściągnąć, ale drzewa nie można ściąć. Skoro prośby i groźby nie pomogły, pozostało nam tylko jedno rozwiązanie. Zadzwoniliśmy po straż pożarną i weterynarza. Po jakimś kwadransie przyjechał wóz strażacki z „balkonikiem” i weterynarz, który podał baranowi zastrzyk usypiający, mimo wyraźnych sugestii Brzytwy, żeby tę strzykawkę lepiej Markowi wbił w dupę. Baranek został zapakowany do auta i wywieziony. Brzytwa mamrotał pod nosem „Koniec wycieczek, niech on się skupi na tym, czym się zna siedzi na dupie, książki pisze i audycje nagrywa, pleneru mu się zachciało, owieczek … kurwa” Dwaj strażacy zostali wyniesieni na wysokość Marka, wzięli go pod ramiona i zapakowali do wagonika. Jeden z nich się pyta: - „Panie toż to osiem metrów, jak pan tam wlazł” Guru: „MMA panowie ….. MMA”. I tak oto zakończył się mój sen dziwny kuriozalny, proroczy, pełen mistycyzmu i licznych alegorii, nawiązań do historii forum bliższej i dalszej. Po którego upublicznieniu zapewne dostanę perm bana, ponieważ guru wypadł w nim dość niekorzystnie. Na wszelki wypadek piszę "Cześć, lubiłem was". -
Zainspirował mnie Michał Wawrzyniak - niekoniecznie tym co mówi, bo to zwykły coachowska paplanina, ale to że jest niski, brzydki - i się nie boi, nie wstydzi, nie ma oporów przed występowaniem publicznym, które mam ja. Fajnie się przebiera, jest sugestywny. Uznałem że coś faktycznie umie, więc kupiłem jego książkę "Guru kultu...ry". Niestety, przy 20 stronie złapałem się na myśli, że właściwie nie wiem o czym czytam. Facet na scenie jest bardzo dobry, ale pisać NIE POTRAFI. Może inaczej - nie potrafi mnie porwać. Takie mam odczucia.