Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'leseferyzm' .
-
Dlaczego już nie jestem libertarianinem ;)
Enemy opublikował(a) temat w Polityka, bal bezwstydnych kurewek
Jak powszechnie wiadomo tylko krowa i Korwin Mikke nie zmieniają poglądów . Dlatego wasz ulubiony libertariański wojownik postanowił opisać dlaczego zszedł z tej drogi. A powody będą wymienione w punktach: 1. Libertariańskie podejście do etyki jest niepełne. Aksjomat samoposiadania i aksjomat nieagresji brzmią fajnie, ale czegoś tu brakuje. Samo kierowanie się NAP-em prowadzi do serio dziwnych rozmów, np. o tym czy prywatne posiadanie bomby atomowej aby na pewno jest złe. A jeśli tak to na jakiej zasadzie etycznej oprzemy jego zakaz? Zasadniczy błąd polega w tym, że o ile dualizm metodologiczny jest poprawny, czyli metody empiryczne stosujemy w naukach przyrodniczych, a w naukach społecznych gdzie nie da się wyodrębnić jednego czynnika jak w laboratorium stosujemy rozumowanie aksjomatyczno-dedukcyjne. To o tyle etyka w odróżnieniu od innych nauk społecznych nie tylko nie jest "wolna od wartościowania" ale jest w czysty sposób oparta właśnie na wartościowaniu. Dlatego jest nauką specyficzną. I tak np. to że 2+2 = 4 jest tylko suchym faktem, to nie jest ani moralne ani niemoralne. Może nawet byśmy chcieli żeby 2+2 = 1000000, wtedy wystarczyłoby wziąć dwa bochenki chleba, dodać do nich kolejne dwa bochenki i trach, mamy milion bochenków, problem głodu na świecie rozwiązany. No ale 2+2 to 4, czy się nam podoba czy nie. Tak samo jak z matematyką jest z ekonomią. Niska podaż dobra, przy wysokim popycie na nie, przekłada się na jego wysoką cenę, dlatego np. nowe leki na rzadkie choroby są bardzo drogie, czy się to nam podoba czy nie. Ale o ile matematyka i ekonomia to nauki wolne od wartościowania, o tyle rzecz ma się inaczej w przypadku etyki. Tutaj samo podejście aksjomatyczno-dedukcyjne prowadzi do dziwnych rozkmin, jakie chociażby popełniał Murray Rothbard w książce "Etyka wolności", gdzie autorowi wyszło m. in. że zabicie dziecka przez rodzica to zbrodnia ale zagłodzenie go już nie, bo rodzic nie powinien mieć obowiązku jego utrzymania. Inne przypały to np. poparcie dla legalności pomówień, szantażu, czy dawania łapówek. O ile był to genialny ekonomista, o tyle jak pisał o etyce i filozofii politycznej, to potrafił tak coś odjebać, że hej. Co prawda libertarianie widzą te błędy, często przedstawiają inne zdanie, ale znowu bardzo się w tym wszystkim plątają. Tymczasem etyka wymaga uzupełnienie o aksjologię (naukę o wartościach) i nie może polegać tylko na czystej deontologii, potrzeba przynajmniej częściowego uwzględnienia utylitaryzmu i konsekwencjonalizmu. Samym patrzeniem na NAP nie ustalimy np. praw zwierząt albo np. skutecznych metod walki z terroryzmem, tak po prostu się nie da. 2. Libertarianizm nie wytrzymuje starcia z nowymi dziedzinami nauki jak np. teoria gier, ekonomia behawioralna, neurobiologia, czy geopolityka. Co gorsza libertarianie robią dokładnie to co robił niegdyś Karol Marks, który nie dając rady odeprzeć argumentów logicznych i ekonomicznych atakował samą logikę i ekonomię, jako "nauki burżuazyjne". Tak samo dla libertarian Austriacka Szkoła Ekonomii, prakseologia czy socjobiologia są spoko, ale inne dziedziny wiedzy już niekoniecznie, stąd komentarze typu: "o ile mi wiadomo libertarianie nie są zbyt przychylni dla teorii gier", "serio jakiś libertarianin bierze na poważnie geopolitykę?". A czasami nawet reprezentują podejście wybiórcze. I jak np. "tragedia dobra wspólnego" wykazuje konieczność dla własności prywatnej to wtedy teoria gier jest spoko, ale kiedy "efekt gapowicza" rozkłada na łopatki zarówno tzw. anarchokapitalizm (niemożliwość utrzymania prywatnych ubezpieczeń od wojny) jak i minarchizm (niemożliwość utrzymania państwa minimum bez przymusu podatkowego) to wówczas libki mają ból dupy. 3. Brak strategii i pomysłu -Metody polityczne - tzw. model Hotellinga sprawia że partie o skrajnych poglądach nie mają szans w wyborach. Zawsze wygra partia z programem "real politik". Dlatego sukces może osiągnąć co najwyżej partia z umiarkowanie wolnorynkowym programem. -Metody agorystyczne - optymalizacja podatkowa, ubery, bitcoiny, o to już coś praktycznego. Tyle że ludzie sięgają po to z przyczyn finansowych i praktycznych a nie ideologicznych. Do żadnego "wolnego społeczeństwa" to nie prowadzi. Wystarczy, że wygra prędzej czy później umiarkowanie liberalna gospodarczo partia z programem real polityk, zmniejszy biurokrację, obniży podatki i wtedy akurat szara strefa się zmniejszy a wpływy do budżetu wzrosną na skutek krzywej Laffera, państwo tylko się wzmocni. I tu agorystyczne strategie rozbijają się o kant dupy. Sorry libku, tak chciał rynek 4. Służba zdrowia, emerytury - prywatne ubezpieczenia zdrowotne i społeczne działają lepiej niż państwowy monopol, prawda. Ale musi istnieć obowiązek ubezpieczenia. Każdy może wybrać u którego prywatnego ubezpieczyciela będzie ubezpieczony, ale sam obowiązek ubezpieczenia musi być. Znowu kłania się efekt gapowicza. Przy braku obowiązku, jak osoba nieubezpieczona zachoruje np. na raka będzie problem. Trzeba będzie ją albo leczyć na koszt państwa albo będzie szukać pomocy po fundacjach charytatywnych albo jeśli pozostanie sama sobie, może zwyczajnie zejść na drogę przestępstwa. Tak czy inaczej trzeba będzie "coś" z nią zrobić. No i to będzie generować w społeczeństwie wesołków, którzy nie będą się ubezpieczać, skoro w razie czego i tak ludzie pomogą. Dlatego trzeba postawić na prywatne i jednocześnie obowiązkowe ubezpieczenia zdrowotne jak jest w Singapurze albo Holandii. A państwowy system emerytalny zastąpić systemem kapitałowym, podobnym do tego w Chile. 5. Polityka społeczna - analogicznie, zamiast np. zasiłków dla bezrobotnych, prywatne ale znowuż obowiązkowe ubezpieczenie od straty pracy, tak jak jest w Szwajcarii i Liechtensteinie. I w ogóle takie ubezpieczenie powinno zawierać cały pakiet, ubezpieczenie od utraty pracy, od nieszczęśliwego wypadku itd. Zostają jeszcze niepełnosprawni, ludzie niezdolni do pracy i wszyscy którym się coś złego przytrafiło a nie byli akurat ubezpieczeni w danym momencie. Cóż, pozostają organizacje charytatywne. Wiem że niegdyś działało to bardzo dobrze, działały różne stowarzyszenia braterskie, jeszcze na początku XX w. nawet 30% Amerykanów brało w tym udział. Ja to wszystko znam. Ale czy aby na pewno, tak każdy otrzyma pomoc? Głowy sobie uciąć nie dam. Więc jakaś forma pomocy państwa dla prawdziwie potrzebujących, którym nie pomógł sektor prywatny jest OK, najlepiej na poziomie lokalnym. Zwłaszcza że mówimy teraz o naprawdę garstce ludzi, dużych kosztów nie będzie. 6. Dostęp do broni - OK, ale nie dla Januszy, zezwolenia na posiadanie i osobne licencje na noszenie muszą być, jak w cywilizowanym świecie 7. Bez przesady z deregulacją zawodów - owszem liczbę regulowanych zawodów trzeba zmniejszyć, ale niektóre jak lekarz muszą zostać. A jeszcze inne jak np. psycholog, to właśnie powinny zacząć być uregulowane, bo tego brakuje 8. Libertarianizm nie daje skutecznego rozwiązania na problem najazdu imigrantów i ekspansji islamu - tu potrzebne są metody nie do końca "wolnościowe" A kim teraz jestem? No powiedzmy że klasycznym liberałem, leseferystą, konstytucjonalistą. Etykiety zresztą nieważne. W każdym razie postawiłbym na solidnie napisaną Konstytucję, która oprócz najważniejszych praw jak wolność osobista, wolność słowa, domniemanie niewinności i prawo do rzetelnego procesu będzie zawierać także takie rzeczy jak np. zakaz zamykania budżetu z deficytem. Państwo ograniczyć do niezbędnego minimum, ale postawić w tym na silną armię, sprawną policję i sądownictwo. Podatki możliwe obniżyć i uprościć, np. zlikwidować PIT, a CIT zastąpić 1% podatkiem obrotowym, możliwie przyciąć VAT i podatki akcyzowe. Wywalić biurokrację, przywracając coś w rodzaju "Ustawy Wilczka". Służbę zdrowia i politykę społeczną tak jak opisywałem powyżej. Ustawową płacę minimalną zastąpić "modelem skandynawskim" lub czymś podobnym co nie powoduje bezrobocia. Itd. itd. W każdym razie realne rozwiązania, a nie pierdółki z fejsbuka.- 5 odpowiedzi
-
- 8
-
- libertarianizm
- liberalizm
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Skręt w prawo i państwo minimum – moja rewizja poglądów
Enemy opublikował(a) wpis na blogu w OpenYourMind
Miałem już niczego nie pisać na blogu, jako że zajmuje to za dużo czasu, a poza tym jak coś napiszę na forum, ma to większy odbiór i jest przynajmniej miejsce na dyskusję. Jednak jako że opisywałem tutaj pewien cykl co do poglądów „wolnościowych”, postanowiłem podzielić się pewnymi spostrzeżeniami, których dokonałem w ostatnim czasie. Wpis będzie bardzo krótki, w zasadzie będzie czymś w rodzaju informacji dla społeczności forumowej, co do mojej osoby i moich poglądów. Otóż, opisywałem jakiś czas temu, na czym polegają tzw. poglądy libertariańskie. W tym wahania między tzw. anarchokapitalizmem i minarchizmem. Po przeanalizowaniu tematu stwierdzam dosyć jednoznacznie, że to minarchizm, a więc opcja państwa możliwie minimalnego, ograniczonego do wojska, policji i sądownictwa jest tą właściwą. Tzw. Akap nie może funkcjonować z prostej przyczyny. Takie coś zawsze kończy się albo wojną domową, gdzie jedna ze stron ustanawia własny porządek albo zwyczajnie jakieś wojsko wchodzi na pełnej kurvie i ustanawia nową władzę. Historia pokazuje to dobitnie. Wystarczy przypomnieć sobie sytuację w Portugalii po 1910 r., Wojnę domową w Hiszpanii w latach 30-tych XX w. czy pucz wojskowy w Chile w 1973 r. Podstawowy błąd w „teorii Akapu” tkwi w założeniu, że Prywatne Agencje Ochrony (PAO) zastępujące sektor państwowy w dbaniu o bezpieczeństwo nie będą ze sobą walczyć dbając o opinie klientów, woląc oddawać spory prawne pod arbitraż. Problem w tym, że aby tak to działało, wolny rynek musiałby w ogóle istnieć. A żeby istniał wolny rynek to przemoc i przymus muszą być możliwie usuwane z rynku, a więc musi istnieć prawo dbające o wolność i własność prywatną obywateli z silnym mechanizmem jego egzekwowania. W przeciwnym razie nie ma czegoś takiego jak „klienci”, mamy za to wzajemne napierdalanie się różnych grup walczących o dominację i ustanowienie własnego sytemu prawnego. Konkurencja to dobry mechanizm pod warunkiem, że konkurenci nie mogą stosować przemocy, widać na przykładzie mafii czy jakiś grup rebeliantów, że w ich przypadku konkurowanie ze sobą działa na niekorzyść zwykłych ludzi. Żeby mechanizm konkurencji o klientów działał, konkurenci muszą działać zgodnie z prawem chroniącym podstawowe i niezbywalne prawa człowieka, takie jak prawo do życia, wolność i własność prywatną. Jedyna forma „Akapu” (o ile w ogóle tak można to nazwać), która teoretycznie mogłaby działać to „Tysiąc Liechtensteinów”, a więc podział na wiele różnych enklaw, gdzie każdy prywatny właściciel terenu, czy jakaś lokalna władza, ustanawiałaby swój system prawny, a konkurencja pomiędzy enklawami wymuszałaby tworzenie dobrego prawa, opartego na wartościach wolności, własności i sprawiedliwości. I osobiście nie mam nic przeciwko tworzeniu takich prawnych autonomii. ALE, każdy z tych tworów również musi przestrzegać pewnych ogólnych zasad, spisanych np. w Konstytucji. Inaczej również spokojnie mogą się tworzyć różne komunistyczne, faszystowskie czy teokratyczne twory. Wystarczy spojrzeć na to co wyczyniają muzułmanie w Europie, tworząc strefy no-go i policje szariatu. Nie wspominając już o Bliskim Wschodzie i tworzeniu się różnych grup rebeliantów i samozwańczych tworów jak Państwo Islamskie. Na pozwoleniu utworzenia własnej autonomii muzułmanom przejechał się także Izrael. Autonomia Palestyńska zamiast stać się „Singapurem Morza Śródziemnego” stała się wojskową teokracją, której celem, zresztą już nawet oficjalnym jest zniszczenie Izraela. Jak to mówił Kelthuz już dobre 4 lata temu w audycji o islamie: „Kiedy przyjdzie islam nie będzie miejsca na konkurencyjne systemy prawa, ani pokojową secesję, bo jedynym prawem będzie szariat. I nie przekonasz ich Hansie-Hermannie Hoppe do przeczytania „Ludzkiego Działania”, gdyż islam zabrania im czytania czegokolwiek poza Koranem”. Zresztą dziadostwo stref no-go to nie tylko robota muzułmanów. Takie same strefy będące rajem dla przestępców tworzyły również chińskie mafie, Triady w Hong-Kongu. Podobne tego typu strefy powstawały w wyniku działań gangów w Brazylii. A więc prawne autonomie mogą być OK, pod warunkiem że przestrzegają prawa, tak samo jak prywatne agencje ochrony, agencje detektywistyczne, sądy polubowne i arbitrażowe, czyli instytucje istniejące już nawet teraz, jako element wspomagający policję, służby państwowe i państwowe sądy, pod warunkiem, że wszyscy oni PRZESTRZEGAJĄ PRAWA. Dlatego rozwiązaniem jest ustanowienie Konstytucji, prawdziwie chroniącej niezbywalne prawa człowieka, pozwolenie na funkcjonowanie stanów/kantonów/landów, które mogą tworzyć swoje systemy prawne w pewnym stopniu, pod warunkiem, że przestrzegają one Konstytucji, a pieczę nad nimi sprawuje federalny rząd i silne wojsko, chroniące jednocześnie całego regionu państwa przed agresją z zewnątrz. Taki system to nie ufoludek, tylko coś jak najbardziej realnego, nazywa się to federacja, z powodzeniem sprawdziło się to w historii takich krajów jak Stany Zjednoczone, Szwajcaria czy Niemcy. W wersji minarchistycznej mielibyśmy po prostu rząd minimalny, a więc ograniczony do armii, policji, służb specjalnych, sądownictwa i minimalnej administracji, a więc rząd spełniające rolę tak jak opisywali to chociażby Ayn Rand, Robert Nozick, Friedrich von Hayek czy Ludwig von Mises. A druga rzecz, którą chciałem przekazać: jeśli idzie o wzorce kulturowe potrzebny jest przynajmniej umiarkowany konserwatyzm. Piszę to zarówno zainspirowany kwestią preferencji czasowej i jej wpływu na jakość życia społecznego co opisywał Hans-Hermann Hoppe, jak i znajomości mechanizmu dywersji ideologicznej przedstawianego przez Jurija Bezmienowa (demoralizacja -> destabilizacja -> kryzys -> normalizacja. Potrzeba nam społeczeństwa opartego na zasadach, nie relatywizmie moralnym, potrzeba przemian ewolucyjnych, nie rewolucyjnych (które wiadomo z historii jak się kończą). Że już nie wspomnę o potrzebie zdrowego, przemyślanego patriotyzmu.-
- 6
-
- libertarianizm
- minarchizm
- (i 5 więcej)