Skocz do zawartości

"Botoks"


Anna

Rekomendowane odpowiedzi

Byłam wczoraj na „Botoksie” Wegi i ponieważ mówi się o nim jako o filmie ważnym, mam kilka refleksji. Z jednej strony pokazuje on działanie koncernów farmaceutycznych i to jak nas oszukują czy drastycyzm aborcji przeprowadzanej przez wywołanie porodu i pozostawienie dziecka na śmierć głodową. Jednak sama forma obrazowania sprawia, że istotne społecznie tematy ulegają rozmyciu.

 

Kobiety. Mamy oto zbiór koleżaneczek lekarek + ex patologiczna alkoholiczka, która zrobiła karierę w biznesie farmaceutycznym. Wszystkie są jakoś uwikłane, biorą łapówy od koncernu, dokonują aborcji na życzenie, patrzą na umierające noworodki, kręcą na lewo kasę, tuszują nieudane zakończone śmiercią zabiegi by uratować swą dupę. Jedna wmanewrowana w biznes mniej- druga więcej, wszystkie wiedza o swoich poczynaniach, ale ręka rękę myje, póki płynie hajs i są wymierne korzyści to nie ma sprawy. Personel pielęgniarski to stereotypowe grubaski, które niczym się nie interesują, nie są tak wyszukane jak panie doktorki, z uporem znanej małpki która nie widzi, nie słyszy przymykają oko na dziwne sprawy, które się dzieją w szpitalu, a umierającemu dziecku po aborcji najlepiej wstawić, w stylu tępego robota do pokoiku zgonu doniczkowca żeby było przyjemniej i milej. Jeśli chodzi o dzietność jest pokazany pęd silnych, samotnych faktycznie czy emocjonalnie kobiet by zajść w ciążę, np. po to by mieć kogoś do kochania. Te twarde kobiety musza przedzierać się przez męski, szowinistyczny świat z siła huraganu, owszem kooperują ze skorumpowanym systemem, ale to, dlatego, że są skazane na to by sobie poradzić.

 

Mężczyźni. Kobiety mimo wszystko nie są pokazane przez Wegę w szczególnie negatywny sposób, to raczej ofiary patriarchatu, brak tu symetrii w ocenie ludzkich kurew ze względu na płeć. Wega jest przesiąknięty feminizmem. Wśród męskich protagonistów wyłonić można dyrektora szpitala, który ma w zadzie dobro pajeta (zresztą jak wszyscy), złego ordynatora, który interesem szpitalnym rządzi a na którym owe niewiasty w stosownym momencie mszczą się w specyficzny sposób wzbudzając poklask publiczności po przez element zemsty za zbrodnie (pytanie czy je przymuszał? I czy one były lalkami niezdolnymi do posiadania własnego osądu). Mamy tu też chirurga zboka czy dziwnego kochasia po ustawieniach rodzinnych Hellingera, pomimo postury zniewieściałego. Kolejny typ to ułomny w sensie intelektualizmu i wyobraźni, uzależniony brat patologicznej karierowiczki, która kupuje mu za współprace samochód, który on oczywiście jak przystało na umięśnionego głuptaska  zaraz rozbija + narcystyczny alfo partner oraz zdradzający mąż z powodu nieatrakcyjnej cipki żony, czy w końcu sanitariusz zboczeniec. Oto męska plejada tego dzieła wśród której najsympatyczniejszy wydaje się Darek, który przed operacji zmiany płci w Czechach był pielęgniarką Gosią.

 

Nie chce spojlerowiać dla tego, kto nie widział, ale parę szczegółów wymienię. Nasze panie z medycznej korporacji w końcu odżegnują się od chorego systemu tworzonego przez owych panów, lub dokonują symbolicznej zemsty wraz z przyjaciółkami. Jedna kończy triumfalnie z aborcjami przeciwstawiając się złemu ordynatorowi decydentowi bo nagle w ciąży odkryła, że płód to dziecko. Wina zostaje przerzucona na facetów, one były tylko nieświadomymi, zagubionymi marionetkami systemu tworzonego przez niedojrzałych, egoistycznych skurwysynów. Nie ma tu mowy o prawdziwości, jest to działanie zakrojone pod dzisiejszą publiczkę. Film po przez przejaskrawienia zdarzeń i postaci promuje nihilizm i nowy świat bez nadziei, nową osobowości o rozmytej odpowiedzialności indywidualnej, bez honoru i sumienia, przy tym banalnie ludzko interesowną bez względu na wszystko, a 41 dzieciaków urodzonych od pobranych komórek macierzystych sprzedajnej pani doktor, można odczytać jako pochwałę dobrej strony tejże doktorki,  bowiem skoro sama nie może ich mieć gdyż partner kona, to przynajmniej nie jest jak ten przysłowiowy pies ogrodnika i podzieli się z bezpłodnym światem swymi genami. Akt, kiedy się spotyka ze zdrowymi rumianymi dzieciaczkami i ich szczęśliwymi multikulturowymi rodzicami z bananem na twarzy stanowi triumfalne i jakże przyjemne zakończenie obleczone w przyjemną dla ucha, wprowadzającą w nastrój zadumy muzyczkę. Dla mnie Patryk to feminista, który ma tylko lekko zdrowsze poglądy od Kingi Dunin.

 

Film jest przerysowany, a hasło „inspirowany na prawdziwych wydarzeniach” jest tylko marketingowe, bo jeśli coś jest określone prawdą to wcale nie musi być prawdą. Wyjaśnię to na przykładzie zmiażdżonej przez krytyków książki Grossa „Złote żniwa”. Czy Gross był krytykowany za napisanie nieprawdy? Może zdziwię, ale nie, chodziło o to, że Gross pisał prawdę, ale w taki sposób żeby ja wypaczyć. Ukazywał fakty dyskutowane, choć dokumentowane historycznie bez zastosowania metody naukowej, przez co dzieło jest szmirą pod określone zapotrzebowanie pewnych środowisk a nie dziełem odzwierciedlającym cokolwiek, bowiem Gross został zmiażdżony głównie za brak zachowania skali i symetrii, co jest niezbędne by dzieło uzyskało miano naukowego, czyli zgodnego z kryteriami prawdy. Np. gdzieś tam jedna strona dopuściła się mordu na kilku Żydach i autor pisze o tym powiedzmy przez 9 kartek, a potem w jednym akapicie wspomina o tym, że było to w ramach działaniach odwetowych, nie podając zarazem, że na podstawie donosów zamordowano kilkuset po drugiej stronie. W ten sposób można opisać coś co jest faktem i nie ukazać nic rzeczywistego. Tak też jest skonstruowany film Wegi, jako zlepek skłębionych opowieści o naturze drastycznej, okraszonych chorym poczuciem humoru generowanym przez karykaturalne postaci. Owszem w kronikach policyjno i opowieściach szpitalnych znajdziemy zapisy extrim, ale zebrane w kupę nie stanowią odbicia ogółu. W filmie brak jakiejkolwiek pozytywnej postaci. Realistyczna i drastyczna forma przekazu sprawia, że jest to kolejny krok w zbanalizowaniu i strywializowaniu rzeczywistość. W samym kinie czuć niesmak, cola i popcorn. Chóralne śmiechy się w momentach przesączonych prymitywnym humorem w dresiarskim stylu, (choć może było tam ze trzy akcje niemało dowcipne). Dwojakość atmosfer doskwiera przez cały seans-oto ważny, poruszający głos na wrażliwy temat, który jest w kinie potrzebny vs szkodliwy intelektualny ściek, obraźliwy i głupi wytwór skrojony pod najmniej wymagającą publiczność. Fakt przedstawienia w nim aborcji, jako zło, i "trafy" mające miejsce w rzeczywistości pokazują jedynie, że znany nam świat staję się coraz bardziej prostacki, cyniczny, przebiegły i materialny i nie jest to zjawisko do zatrzymania,  przez co „Botoks" zakrawa na film o tym, jak znaleźć pracę i zrobić karierę. Recepta jest prosta wystarczy wyzbyć się skrupułów i dbać o własny interes mając zarazem wywalone na wszystko. Proste.

 

Film na takie tematy powinien nakręcić jakiś zdolny reżyser. Mnie nie zszokował, bardziej zniesmaczyła mnie reakcja publiczności, żarcie na potęgę popcornu podczas prowokacyjnych kadrów i salwy śmiechu z humoru pozbawionego inteligencji i wrażliwości np. babcia z mandarynkami w pochwie, bo ogarnęła ją jakaś perwersja, dziewczyna wyciągnięta z trumny by posiedzieć z dresami przy kartach, kobieta zakleszczona z psem, zupełnie niesmaczne sceny pokazane realistycznie budzące raczej niesmak, zwłaszcza, że są przeplatane z drastycznymi scenami jak choćby konające wyaborowane dziecko w misce szpitalnej. Film jest zakrojony na psychodeliczne stępienie wrażliwości społecznej, z punktu psychologicznego tak ustawione sceny ryją psychikę banalizując to, co istotne i wreszcie pokazane na dużym ekranie, stawiając wątki sensowne na jednym poziomie z kloacznymi sytuacjami o podobnym poziomie emocjonalności.

 

W sumie film w moim odczuciu jest oswajaniem z odbieranymi zjawiskami, i pokazaniem jak łatwo wyrwać się z patologii i biedy po przez wyzucie z jakiejkolwiek przyzwoitości i moralności, zademonstrowaniu jak kolorowe może być życie, kiedy posiada się kasę, nawet, jeśli przeplatane z ochami, że tam i tak szczęścia nie ma, ale przynajmniej jest dobra zabawa zbudowana na małych trupkach i na oszukiwaniu zwykłych ludzi, prostaczków, którym wciska się leki z cukru pudru za grubą kasę. Wiadomo cukier puder nikogo nie zabije, a ty, jeśli tylko będziesz gotowa robić za dziwkę koncernu, która dupą będzie bajerować lekarzy by wciskali gówno w złotku za ciężki hajs pacjentom możesz wieść piękne życie na bogato i jesteś usprawiedliwiona, bo w męskim świecie nie da rady inaczej funkcjonować przynajmniej bez przejścia katharsis, więc możesz być cyniczna twarda i samcza z aurą zajebistości kobiety sukcesu jak i oni.

 

Metodą tłumaczenia powstania filmu „Solo” Pasoliniego (częściowo oglądane na podglądzie) była ideologia. Do tego typu „dzieł” łamiących zaściankową mentalność i kastrujących z tabu doklejona jest zawsze jakaś. Tak jak Pasolini ponoć obnażał prawicowy faszyzm (gdzie jednak gej Pasolini był wybitny na tyle Wegi) tak Wega szafując nowo nabytą mentalnością nawróconego trzebi widza w podobnym sensie, napędzając tanimi chwytami do kina po to by sam sprawdził jak to jest z tym środowiskiem medycznym. Tu można mówić o schemacie Wegi. Dla mnie, zażenowanie, prymitywizm, sztuczność, to wyznaczniki dzieła, choć widzę przez jego pryzmat bezsens, do którego zmierzamy. Reklamowana przyszłość nie jawi się zbyt optymistycznie, w tym sensie hasła jak Nowy Porządek Światowy nabierają znaczenia.

 

Tajemnicą poliszynela jest to jak denna jest nasza służba zdrowia czy jak zachłanne i bezduszne są koncerny farmaceutyczne. Również kto chce dowie się sam, że na podstawie badan prenatalnych można wykryć wadę genetyczną dziecka tylko, kiedy jest już rozwinięte a wtedy najbezpieczniejsza forma aborcji stosowana w praktyce to wywołanie porodu i pozostawienie onego aż samo skona, quasi sekretem jest także to, iż zaplecze intelektualne lewicy wie dokładnie o tym.

Filmy dokumentujące wspomniane zjawiska można znaleźć dosyć prosto w dobie Internetu. Plusem jest to, że dzięki popularności Wegi szersza publika być może nieskora do indywidualnych poszukiwań dotknie tych prawd. Mam nadzieję, że poruszenie odważnych tematów skłoni wybitniejszych reżyserów do podjęcia takowych i powstanie w naszych wytwórniach coś w temacie na miarę amerykańskiej „Erin Brockovich”, bo odwaga to czynnik, którego Wedze jednak nie można odmówić.

 

Moim zdaniem ten film okrzyknięty ważnym zawodzi gdyż brak tu pokazania prawdy w sensie arystotelesowskim. Opcja realizmu szokującego jednak nie-ocennego na sucho jak np. w rozmowach z katem Moczarskiego gdzie każdy jednak czuł wyraźnie granicę dobra i zła tu nie funkcjonuje z powodu strywializowanego przekazu, choć może ktoś ma inne zdanie?

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minutes ago, Anna said:

 

Film na takie tematy powinien nakręcić jakiś zdolny reżyser. Mnie nie zszokował, bardziej zniesmaczyła mnie reakcja publiczności, żarcie na potęgę popcornu podczas prowokacyjnych kadrów i salwy śmiechu z humoru pozbawionego inteligencji i wrażliwości np. babcia z mandarynkami w pochwie, bo ogarnęła ją jakaś perwersja, dziewczyna wyciągnięta z trumny by posiedzieć z dresami przy kartach, kobieta zakleszczona z psem, zupełnie niesmaczne sceny pokazane realistycznie budzące raczej niesmak, zwłaszcza, że są przeplatane z drastycznymi scenami jak choćby konające wyaborowane dziecko w misce szpitalnej. Film jest zakrojony na psychodeliczne stępienie wrażliwości społecznej, z punktu psychologicznego tak ustawione sceny ryją psychikę banalizując to, co istotne i wreszcie pokazane na dużym ekranie, stawiając wątki sensowne na jednym poziomie z kloacznymi sytuacjami o podobnym poziomie emocjonalności.

A czego się spdzewałas skoro większość społeczeństwa to gamonie... Ja byłem w kinie z oczekiwaniem rozrywki, którą otrzymałem, żarłem tez popcorn to źle? Nie oczekiwałem ambitnego kina bo na filmie sie nie znam. Natomiast moja siostra to piguła z powołania to co ona mi opowiadała.... Babcia z mandarynkami to pikus, świat, ludzie są jebnieci i robią rożne numery nie wim po co... Chyba za bardzo sie wczuwasz...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zuckerfrei  moja siostra to tez piguła z powołania i podziela moja opinie. To że różne historie się zdarzają nikt nie neguję, ja pisałam o skondensowaniu ich w jednym filmie i reklamowaniu go jako dzieła pokazujące jak to naprawdę jest i z perspektywy oglądnięcia filmu istotnego społecznie wyrażam swoje odczucia i poglądy. Jakbym chciała rozrywki to wybrałabym jakiś horror z lat 70-tych z gumowymi potworami prosto z fabryki goniącymi po lesie starców i dziewice z prędkością odkurzacza samosterownego. Nie smakuje mi popcorn przy realistycznych scenach porodu albo jak babci wyciągają mandarynki z cipki.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego ja jestem facetem i mi smakuje... ;) A co miał zrobić odcinki z każdego epizodu? Musiał tak zrobić aby film szokował przeciętnego odbiorcę, miało być z przytupem bo to komercyjne dzieło. I chyba mu sie udało. Film powstał by zarobić cash. To nie jest czerwony krzyż aby pomagać to ma generować zarobek! I bardzo sie cieszę ze masz swoje poglądy, ale czepiasz sie czegoś komercyjnego po prostu. Zarzut ze twórca filmu mówi, że pokazuje jak to jest (a nie jest, a może jest) jest słaby, a co ma mowić? Jego produkt musi sie sprzedać! Hitler też mówił że nie chce wojny. 

 

Mysle ze wiedziałaś czego sie spodziewać po filmie, a mimo to sie czepiasz. Co do Twojej analizy to tak masz racje, ale ja tej rozrywki tak nie rozpatruje zabiłem czas pojadłem popcorn i tyle. Pamiętaj zawsze masz wybór, a wybrałaś komercyjne kino.

 

Moja siora tez tak po filmu się wyraziła, ale odrazu wyczułem ze mówi tak bo film nasrał nieźle do jej gniazda... I jej to sie nie podoba... Hihi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystarczyło, że zobaczyłam zwiastun i stwierdziłam " bueh, następny pseudofilm Vegi" Dużo wyzwisk, przekleństw postaci a'la Karynki i Sebiksy  a brak jasnej i wciągającej fabuły. Może z ciekawości kiedyś obejrzę (wcześniej się upiję, może ciut bardziej mnie zaciekawi) ale mam dziwne wrażenie, że będę miała podobne odczucia jak po obejrzeniu Pitbulów ( gdzie przede wszystkim rażące było to, że połowy dialogów w ogóle nie rozumiałam bo dźwiękowiec dał dupy :P)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minutes ago, Hippie said:

rażące było to, że połowy dialogów w ogóle nie rozumiałam bo dźwiękowiec dał dupy

To juz znak rozpoznawczy polskiej kinematografii.

 

Dzien Świra jest tak spierdolony, ze tylko ciąć żyły i pompować aby szybciej wyszło.

Edytowane przez zuckerfrei
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zuckerfrei mogę się czepiać? Ja nie pisze, że żałuję, że poszłam tylko analizuję zapis, który oglądałam na własne życzenie tak jak i również gorsze filmy.

 

14 minut temu, zuckerfrei napisał:

Dzien Świra jest tak spierdolony, ze tylko ciąć żyły i pompować aby szybciej wyszło.

 I tu się nie mogę zgodzić „Dzień świra„  jest świetny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napewno jestem ostatnią osobą ktora sie denerwuje. Koterskiego twórczość mam w jednym paluszku nie mam tylko filmu Porno. Jakaś inna dystrybucja czy coś. Film jest genialny w swoim smutku.  Nie lubię jak kobiety oglądają filmy Kotersiego - boje sie tego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chodzi o walory czysto filmowe, jest sporo recenzji, chociażby na Filmwebie, które w sposób dosadny krytykują nowy produkt Vegi.

 

Widowni inteligentnej nie bawią dialogi budowane na przekleństwach, bo przecież one wyśmiencie sprawdzają się jako dodatek raz na pół godziny, a nie jako podstawowy budulec scenariusza i linii dialogowych. :D

 

Wracając do kwestii społecznych - sytuacje z filmu mają miejsce w świecie rzeczywistym, pewnie tak, ale reżyser stara się przekonać (np. na social media), że takie sceny są na porządku dziennym w każdej placówce medycznej w Polsce.

 

Dla mnie 5/10. 

Edytowane przez DRK
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koterski pokazuje jak myśli przeciętny facet szczególnie w ajlawju czy ww porno. Pokazuje jak słaby jest zakochany facet. Po czymś takim myśląca kobieta jeszcze łatwiej może rozegrać faceta. Zawsze sie tego bałem. Miałem takie same schematy jak Miałczyński jeszcze w okresie uczelnianym... Koterski pokazuje za dużo, a mimo to oglądam, taki paradoks @zuckerfrei.

Edytowane przez zuckerfrei
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Selqet napisał:

bez wulgaryzmów też da się rozmawiać. 

...ale co to za rozmowa? Gdzież "krwistość" przekazu, gdy stosowane zręcznie? 

 

@zuckerfrei chyba "Porno" obejrzałem jako pierwszy film Koterskiego. Miałem po nim tak namieszane we łbie jak rzadko. Dobrze że ilość groteskowych scen zamaskowała nieco to całe morze goryczy wylewającej się z przekazu. Jeszcze Rola zajedwabiście pasował do roli. 

Ale np. "Baby są jakieś inne" nie udźwignąłem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy nie mogę zasnąć liczę dupy... jakie kiedyś to było moje...

 

Przetarta szpilka to może będę z nią chodził... kurza twarz.

 

Natomiast akcja w maluchu i nieczuję Cię w tych wąsach... dużo rozładowała.

 

„Baby” były dziwne ciężkie jak „Pasja” tu się zgodzę... Koterski pracuje nad czymś nowym obecnie z tego co mi wiadomo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Ten film obrazuje poziom polskiego kina i polskiego odbiorcy. Już bez klniecia w drugim zdaniu nie można zrobić dobrego filmu. Byłem na pitbullu i widziałem reakcje widowni. Największa furorę robi, ,,kurwa'', ,,chuj'' , ,,spierdalaj'' i inne teksty. Ale nie od dziś na tandecie i błazenadzie robi się najlepszy hajs. Trudno. Jest jeszcze dobre kino francuskie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.