Skocz do zawartości

Dziwaczne dylematy


Rekomendowane odpowiedzi

Drodzy bracia. Nie wiem za bardzo od czego zacząć, ale spróbuje - mam problem z relacjami, szerokopojętymi. Jakoś tak wyszło w życiu że przespałem momenty kiedy człowiek uczy się podstaw jak postępować i jest dość dziwnie. Mam kolegów(koleżanek mniej), jednak praktycznie wszyscy z którymi spędzam czas to znajomi z dawnych lat których znam od małego, kiedy w ogóle nie zastanawiałem się nad takimi rzeczami jak nawiazywanie relacji międzyludzkich.  Dość powiedzieć, że na studiach które trwają już 2 rok z hakiem nie poznałem żadnego kumpla. Tylko i wyłącznie dość powierzchowne znajomości, ograniczajace się głównie do kontaktu w sprawach dot. uczelni. Nie byłem z nimi na żadnej domówce, imprezie, piwie ani nic(jeśli nie liczyć picia na miasteczku studenckim większą grupą, ale to też z 2-3 razy), ponieważ nie dostałem nigdy na takowe przedsięwziecie zaproszenia. Trzymałem raczej z kolegami z dawnych lat. Możliwe, że to ze względu na specyfikację kierunku, który jest typowo techniczny(i do tego pełen facetów) i przyciąga niezbyt dynamiczne jednostki.

 

Jeśli chodzi o relacje z płcią przeciwną - tu jest dramat. Z tym w ogóle to jest dziwna sprawa. Jakiś, dłuższy czas temu trafiłem na jakieś forum w którym ludzie omawiali tematy damsko-męskie i tam tak jakby dowiedziałem się, zostało zasugerowane w tych postach, że na przykład niecałowanie się nigdy czy nie bycie na żadnej randce w wieku tych późnokilkunastu lat to coś bardzo dziwnego. Wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy, nie przywiązywałem wagi do takich rzeczy myśląc że pewnie kiedyś w końcu znajdę sobie jakąś dziewczynę. Brzmi to pewnie dziwnie, ale tak było; ten moment, kiedy czytałem to forum, to był taki strzał w pysk - zacząłem też podpytywać kumpli i okazało się że jestem generalnie w wielkiej dupie. Całe życie jakoś odsuwałem w bliżej nieokreśloną przyszłość okazanie pewnej inicjatywy do dziewczyn, tylko fantazjując jakby to było i w końcu jestem w takiej sytuacji jak dziś, w sumie nie mając bladego pojęcia jak to w ogóle wygląda i jak się do tego zabrać. Największy problem w tym, że próbowałem zanalizować swoje życie pod kątem tego, co mogło spowodować tak silny lęk, ale... nie znalazłem praktycznie nic. Jeden raz zostałem quasi-odrzucony, ale to było takie jakby coś a'la friendzone, mini-zauroczenie; ostatecznie uznałem że głupio tracić w ten sposób przyjaciółkę i pogodziliśmy się, wszystko mi przeszło(poza tym, było to względnie niedawno, więc nie mogło rzutować na wcześniejsze wydarzenia); nie odmówiono mi pójścia gdzieś bo nikogo nigdy nie zaprosiłem; itd. itp. Tu rodzi się moje pytanie: jak poznaje się dziewczyny na poziomie hmm.. romantycznym?  No załóżmy, że jestem w pewnej grupie osób, i jest pewna dziewczyna która mi się podoba. Grupa jest świeża, bo ma miesiąc i odbyły się jej raptem 2 spotkania.  Nie wiem o niej nic oprócz imienia, i vice versa. No i co ja mam robić? Charakterystyka tej grupy jest taka, że w trakcie spotkań można porozmawiać w dość ograniczonym zakresie, a po kiedy wszyscy wracają do domów i byłaby szansa pogadać w drodze to trzeba było by na przykład zaczekać na nią. Wydaje mi się to jednak dość dziwne, ale to pewnie jakieś fałszywe uczucie, bo moje kolegi i te nieliczne koleżanki uważają za nic nienormalnego np. przedstawienie się komuś na uczelni i pogadanie ot tak, i tego typu sytuacje.

 

Nie sądze, żebym zbytnio podobał się kobietom, bo nigdy w życiu żadna nie okazała mi bezpośrednio żadnej inicjatywy(żadnego zagadania w szkole, żadnej większej sympatii, nic) ani nie próbowała pokazać, że jest zainteresowana - no albo ja jestem ślepy lub nie chcę tego widzieć. To ostatnie jest jednak bardziej prawdopodobne, bo były takie sytuacje dość.. różnie mogące dać się zinterpretować(ale ja nie lubię napalania się i robienia sobie nadziei) i w każdej z nich zachowywałem się jakbym dostał jakiegoś ataku głupawki: raz chodziło, że koleżanka która mi się podobała tak jakby delikatnie chciała zasugerować że chciałaby gdzieś tam pójść ze mną, w słowach było bardzo to delikatne, ale z kontekstu jakoś tak to wywnioskowałem i bęc: pomyślałem, że gdzieś chce mnie wyciągnąć i zgłupiałem, przerywając szybko temat. Pewnie i tak to była jakaś nadinterpretacja z mojej strony, no ale. Innym razem na imprezie koleżanka chciała mnie przedstawić jakiejś tam swojej kumpeli, która rzekomo chciała mnie poznać; w tamtym momencie tak samo zerżnąłem głupa, i po prostu nie miałem bladego pojęcia co ja mam niby zrobić: przyjść i powiedzieć "hej, jestem kamil12, ty podobno chciałaś mnie poznać"?(no niby na pierwszy rzut oka tak proste jak drut, ale w tamtym i tym momencie jakieś dziwne mi sie to wydaje). W obu sytuacjach czułem atak stresu(pewnie było trochę po mnie widać, ale nie za bardzo), choć bez większego problemu się opanowałem(w drugiej sytuacji po prostu powiedziałem że przyjdę za chwilę, no i ta chwila trwa do teraz). Tak jak napisałem, zastanawiam się skąd wziął się we mnie to całe dziwaczne postrzeganie rzeczywistości i niskie poczucie własnej wartości(wydaje mi się, że chodzi o to, że za każdym razem myślę sobie, że to jakaś podpucha, i żadna laska nie chce mnie tak naprawdę poznać tylko jakoś ośmieszyć, albo po prostu mi się coś wydaje, podobnie nie wyobrażam sobie żeby na przykład napisać do jakiejś dziewczyny tak po prostu żeby pogadać sobie). Mimo wszystko, zauważyłem, że z dziewczynami generalnie jednak dużo lepiej mi się gada niż z chłopakami(to pewnie przez ich gadatliwość :)) - ale to tylko jeśli chodzi o takie śmieszki - heheszki i niezobowiązujące tematy okołożyciowe, praca szkoła, itp. - pewnie też dlatego, że jestem raczej inteligentny i mam dobre poczucie humoru(to zdażyło mi się nawet słyszeć kilka razy).

 

Czasem jak czytam jakieś fora i widzę jakieś dyskusje nad ludzkimi perypetiami około związkowymi to czuję takie- really? Jakieś zabawy w kotka i myszkę, cudowanie, udawanie, odzywanie się lub nie w odpowiednich momentach i inne pierdololo, od którego rzygać się chce - mam nadzieję, że tak naprawdę to rzadko wygląda w ten sposób.

 

Ostatnio też dochodzę do wniosku, że jakoś tak trudno mi się przyznać przed samym sobą że jestem jednak trochę samotny i brakuje mi bliskości takiej fizycznej, od kobiety. Nie wiem, może to kwestia programowania społecznego mężczyzny na twardą, bezduszną maszynę do zabijania, zapładniania i zdobywania zasobów? Generalnie wychowywałem się w trudnym środowisku, w podstawówce w klasie miałem potężne, silne jednostki które dominowały nad grupą i generalnie jakakolwiek słabość była mocno wyśmiewana itp. W domu też raczej wymagano ode mnie dużo, choć bez przesady(ale pamiętam, że jeden raz miałem trochę ochrzan za brak paska na koniec - nie tam jakieś kary od razu, ale raczej rozmowa w guście "mogłeś być dużo lepszy".

 

Temat ogólnie do luźnej dyskusji/porad do tego co napisałem i odpowiedzi na zadane pytanie.

Edytowane przez Kamil12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Czasem jak czytam jakieś fora i widzę jakieś dyskusje nad ludzkimi perypetiami około związkowymi to czuję takie- really? Jakieś zabawy w kotka i myszkę, cudowanie, udawanie, odzywanie się lub nie w odpowiednich momentach i inne pierdololo, od którego rzygać się chce - mam nadzieję, że tak naprawdę to rzadko wygląda w ten sposób.

Ekhmm, no niestety tak to właśnie wygląda. Panie uwielbiają traktować facetów jak maszyny, roboty. Tu podkręci śrubkę, tam podkręci zawór, tu podniesie ciśnienie, by nagle ostudzić temperaturę, zalać zimnym olejem, byle nie zatrzeć machiny, by zarabiała i pracowała.

Kamilu, traktujesz kobiety niczym anielice, których palcem nie można tknąć. I tu jest problem, a następny....

Cytat

że jestem jednak trochę samotny i brakuje mi bliskości takiej fizycznej, od kobiety

Romantyczne to i smutne. Każdy facet tego potrzebuję. Sęk w tym żeby tego nie okazywać własnym postępowaniem, a już na pewno nie kobiecie.

Takie przyjacielskie, czułe, ciepłe podejście do kobiety automatycznie dyskwalifikuje Cię na starcie w jej oczach. Takie to kuresko prawdziwe.

Musisz zwalczyć w sobie tę romantyczność, kluchowatość. Zacznij trenować pompki, podciąganie na drążku, zawieś worek w piwnicy i zacznij w niego boksować. Zadawaj ciosy, męcz się, mocniej, coraz mocniej. 

Musisz wyćwiczyć w sobie nawyk chowania ciepłych uczuć głęboko w sobie. Powierzchownie masz być groźny i zwierzęcy wobec kobiet. To znaczy kulturalny i stonowany ale muszą czuć dominacje z Twojej strony.  Wszystko tutaj na forum znajdziesz. Poczytasz i wszystko załapiesz. Musisz zapamiętać że dziewczyny to nie anielice i czułym sercem nic nie zdziałasz, to znaczy zdziałasz ale wiec że wypijesz wtedy wiele herbatek albo kawusi, zaliczysz mnóstwo wypadów wieczornych albo wiele razy podrzucisz gdzieś myszkę, a przecież nie o to chodzi

 

pozdro i już walnij sobie serię pompek do upadłego, aż padniesz twarzą w podłogę, niech boli, niech kłuje

jouuuu

Edytowane przez IgorWilk
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kamil12 zacznij od poczytania starszych tematów na Forum. Szczególnie zwróć uwagę na tematy założone przez @Długowłosy, a także te dotyczące podstawowych pojęć (był taki temat, gdzie Bracia tłumaczyli na polski podstawowe słownictwo).

 

Fajnie kiedy ktoś nowy zagląda, ale wypadałoby zacząć od poczytania starszych tematów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@IgorWilk ej, ale ja aż taki kluchowaty nie jestem :D Jak napisałem - czasem przed samym sobą nawet udaję twardziela. Tak samo mam w sobie pewne kobiece elementy mózgu - kiedyś uznawałem to za słabe, no ale tak jest: honor i zasady wobec innych często traktuje jako dość elastyczne, jestem troszkę bardziej niż przeciętny facet podatny na emocje, czasem nieco wyrachowany; poczucie winy to coś co dość rzadko mnie nawiedza, i jestem bardzo NIEskłonny do dzielenia się zasobami. Jednak w przeciwieństwie do kobiet staram się ogarniać i analizować kiedy się da to zrobić na spokojnie. Taka wojna światów :D Nie traktuję nikogo na piedestale świadomie, czasem wręcz przesadzam z byciem obcesowym do koleżanek(zauważyłem że większość to lubi, zgodnie z rzeczami wuyczytanymi  z forum) choć podświadomie jakoś tak boję się wykonać zdecydowany ruch - i nie mogę siebie samego rozgryźć. Myślę że ostateczny efekt ("banie się tyknąć palcem") jest identyczny jak u białych rycerzy, ale przyczyny całkiem inne.

 

@Oktabryski dzieki za rade, ale już to zrobiłem dawno przed założeniem konta :) sęk w tym, że gro poruszanych tu tematów dotyczy już istniejących związków, i ludzi którzy nie mają większych problemów w tej sferze. A ja z dziewczynami zachowuję się troche jak "dzik" (nie wiem czy zrozumiecie, ale tak się mówiło na takie osoby w mojej rodzinie, tak pół-żartem).

 

Godzinę temu, Kamil12 napisał:

@IgorWilk ej, ale ja aż taki kluchowaty nie jestem :D Jak napisałem - czasem przed samym sobą nawet udaję twardziela. Tak samo mam w sobie pewne kobiece elementy mózgu - kiedyś uznawałem to za słabe, no ale tak jest: honor i zasady wobec innych często traktuje jako dość elastyczne, jestem troszkę bardziej niż przeciętny facet podatny na emocje, czasem nieco wyrachowany; poczucie winy to coś co dość rzadko mnie nawiedza, i jestem bardzo NIEskłonny do dzielenia się zasobami. Jednak w przeciwieństwie do kobiet staram się ogarniać i analizować kiedy się da to zrobić na spokojnie. Taka wojna światów :D Nie traktuję nikogo na piedestale świadomie, czasem wręcz przesadzam z byciem obcesowym do koleżanek(zauważyłem że większość to lubi, zgodnie z rzeczami wuyczytanymi  z forum) choć podświadomie jakoś tak boję się wykonać zdecydowany ruch - i nie mogę siebie samego rozgryźć. Myślę że ostateczny efekt ("banie się tyknąć palcem") jest identyczny jak u białych rycerzy, ale przyczyny całkiem inne.

 

@Oktabryski dzieki za rade, ale już to zrobiłem dawno przed założeniem konta :) sęk w tym, że gro poruszanych tu tematów dotyczy już istniejących związków, i ludzi którzy nie mają większych problemów w tej sferze. A ja z dziewczynami zachowuję się troche jak "dzik"(nie wiem czy zrozumiecie, ale tak się mówiło na takie osoby w mojej rodzinie, tak pół-żartem)., gdy ma do czegokolwiek wykraczającego ramy koleżeństwa dojść.

Oj sorry, coś mi się pomyliło

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kamil12 Jakbym czytał swoją własną historię. Wiadomo - szczegóły inne, ale zarys podobny. Masz to szczęście że trafiłeś na forum w młodszym wieku niż ja.

Ja akurat nigdy nie mialem jakiegos bardzo niskiego poczucia własnej wartości, bo pomagał mi w  tym potencjał intelektualny.

No ale w kwestiach damsko-męskich leżę i kwiczę, hehe.

Też mi sie  wydawało kiedys, że ta "wspaniała kobieta" pojawi się w moim zyciu ot, tak :blink: Ale hu*a tam! Nic z tych rzeczy! 

Dużo pracy przed nami Bracie :P

 

@IgorWilk Dobrze prawisz wg mnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.