Skocz do zawartości

No fap


Rekomendowane odpowiedzi

10 hours ago, dobryziomek said:

@InsightfulSzacun! Powiedz mi odczuwasz znaczny wzrost energi witalnej?Jak funkcjonujesz?

 

Nie :) ale to kwestia ograniczeń i blokad w mojej głowie ,które zaczynam widzieć teraz. Bez nofapu mógłbym ich nie zauważyć. Co do większego zainteresowania kobiet- nie odczuwam nic takiego. ALe zauważyłem ,że mniej mi zależy na jakichkolwiek interakcjach z nimi. Przykład- przychodzi do nas kobieta do biura i zauważam ,że wszyscy się ślinią, uśmiechają (sztuczne to) ,a ja sobie obserwuje to i mam niezły ubaw. Zauważyłem ,że znacznie szybciej rosną mi włosy, fryzjer/maszynka co miesiąc a kiedyś było to co 2-2,5mc. Nic mnie nie boli, nic nie uwiera, 2x mokry sen, w okolicach 60 dnia i 80. 

2 hours ago, Gr4nt said:

Uważam tak jak @Metody. Sam już z tym walczyłem i nadal walczę ale uważam że nofap challenge nie do końca jest ok. Ktoś przestaje na wyznaczony okres czasu walić konia ale jego myśli są ciągle zaprzątane odliczaniem dni kiedy wreszcie będzie sobie mógł zwalić.

 

Ja po prostu zapamiętałem datę - 3 sierpnia. I tyle. Dla mnie to czy dziś będzie 30 dzień czy 100 mało znaczy bo w głowie coś się przestawiło. Wiem np. że fapnięcie NIC MI NIE DA. NIC. Szkoda mi po prostu już teraz marnować nasienia bo wierzę, że organizm gromadzi tam wiele dobroci i po fapie po prostu musiałby to gromadzić na nowo. Jeżeli ktoś robi streak dla samych dni to faktycznie nic z tego nie będzie . Ja kilka lat temu tez zrobiłem 90 dni, a potem poleciałem. ALe to był inny okres w moim życiu i zupełnie inne nastawienie do tego w głowie.

 

Edytowane przez Insightful
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Metody napisał:

 500 dni po co ? Lepiej zrobić, postanowić =  NIGDY WIĘCEJ. Odpowiedzialność. 

Te odliczanie dni to dziecinada. 2 dni nie jadałem juz lizaka jupiiiiiiiiiiiiiiiii. 

 

Po co? Bo w sumie tak ktoś postanawia i staje się odpowiedzialny za swoje postanowienie. Jeśli pozwoli sobie rozładować się po tych 500 dniach to już tylko i wyłącznie jego sprawa bo jest wolnym człowiekiem i na ten moment już na pewno osiągnął swój cel, jakim było pozbycie się szkodliwego nawyku.  

Jak zagłębisz się dalej w temat to często ludzie, którzy pękali tak czy siak- prędzej czy później po długim ciągu często doświadczali poczucia winy. Wtedy jest coś nie tak. Kluczem jest wyzbycie się nawyku, ale także nie przesadzanie w drugą stronę- wolność. Nigdy więcej ma o wiele większy potencjał zniewalający.

 

Rzuciłem szlugi. Nie paliłem z 1.5 roku. Zapaliłem po tym czasie sobie fajkę. I co z tego? Chciałem to sobie zapaliłem. Bo wiem, że mogłem.

Byłem alkoholikiem. Waliłem po 0.5 litra wódki do poduszki codziennie przez ponad rok. Odstawiłem. Napiłem się wina po 2 latach. Co z tego? Wiem, że mogłem.

Byłem uzależniony od benzodiazepin. Wpierdalałem je jak cukierki. Obecnie zarzucę sobie raz na jakiś czas jakieś relanium, żeby się wychillować. Wiem, że mogę.

Ale pozbycie każdego się z tych nawyków behawioralnych (nie mówię tutaj o ich głębszych przyczynach warunkujących podatność na dane uzależnienie, bo to całkowicie inna kwestia i kompletnie od tego niezależna) wymagało zawsze tego samego- okresu abstynencji.

 

Odpowiedzialnością byłoby w przypadku wyznaczenia sobie 500 dni dobrnięcie do limitu 500 dni.

Odpowiedzialnością byłoby w przypadku postanowienia sobie nigdy więcej nie zrobienie tego nigdy więcej. 

Odpowiedzialnością byłoby ograniczenie tego do pewnego pułapu, który dałby korzyści i zaprzestanie robienia tego do destrukcyjnych bodźców jeśli celem jednostki jest rozładowanie napięcia seksualnego, bez czynienia szkody dla samego siebie i podjęła ona taką decyzję.

 

Porównywanie odliczania dni do dziecinady to niestety tylko i wyłącznie Twoja interpretacja stanu emocjonalnego jednostki, którego nijak nie możesz odgadnąć na podstawie dostępnych Ci danych. A nawet- jeżeli ktoś potrafi się z takiego czegoś ucieszyć to powiem mu: zajebiście! Ciesz się! Udało Ci się!  Ciesz się ze wszystkiego, co tylko możliwe i szukaj sobie powodów do radości nawet w odpowiadaniu nieznajomemu, która to godzina.

Powrót do takiej mentalności dziecka jest czymś zajebistym.

 

A w praktyce wygląda to tak jak napisał @Insightful- zaznacza się datę na jakimś day-counterze np. na reddicie i wejdzie się tam z ciekawości raz na jakiś czas.

Ale tak czy siak- jak już wcześniej napisałem- po pewnym czasie staje się ona rzeczywiście zbędna i to czy sobie ktoś ulży raz na jakiś czas, jak go najzwyczajniej w świecie np. zaczną boleć jądra nie robi już żadnej różnicy, a wg mojej opinii i doświadczenia- takie coś potrafi dodać jeszcze więcej siły i sprawdzić jednostkę, czy nie powróci do starego nawyku. Ale na tym momencie naturalnym dla niej stanem jest już brak masturbacji- cel jest osiągnięty.

Edytowane przez Mr Sinister
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mr Sinister napisał:

Ale pozbycie każdego się z tych nawyków behawioralnych (nie mówię tutaj o ich głębszych przyczynach warunkujących podatność na dane uzależnienie, bo to całkowicie inna kwestia i kompletnie od tego niezależna) wymagało zawsze tego samego- okresu abstynencji.

Tak, to jest dość ważna kwestia wg mnie - większość nawyków jest tak skonstruowana, że problemem jest to, że nie możesz przestać własnie dlatego, że to robisz czyli alkohol wzmaga pragnienie jego picia itp. 

Dla każdego też inna będzie ilość czasu potrzebna na odzyskanie kontroli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Metody napisał:

Eding ? Bawisz się pindolkiem ? Fantazje seksualne ? Przypominam, że no fap to także zaprzestanie mentalnych fantazji seksualnych. 

Eding? Co to jest? Ciężko nie mieć fantazji, gdy wszędzie latają laski w legginsach. Myślę, że po miesiącu no fap, to wyruchałbym współlokatora,  jakby tylko się schylił. 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Gaunter o Dimm said:

Eding? Co to jest? Ciężko nie mieć fantazji, gdy wszędzie latają laski w legginsach. Myślę, że po miesiącu no fap, to wyruchałbym współlokatora,  jakby tylko się schylił. 

Edging. Czyli po polsku powiedzmy ,że balansowania na krawędzi ejakulacji. Nie polecam, to najłatwiejsza droga aby polec. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej ja bardzo chetnie podejmę wspólne wyzwanie, czy 500, 100 czy 30 dla mnie nie ważne ja chcę skończyć z tym całkowicie. Znam swoje schematy zachowań i sytuacje przez ktore ciągle wracam do tego a mimo wszystko ciągle praktykuję fapanko z krótszymi bądź dłuższymi przerwami. Najdłuższy okres przerwy miałem 4-5 miesięcy w sumie sam nie pamietam dobrze bo wtedy temat dla mnie już nie istniał. Jakichś nadzwyczajnych supermocy nie czułem, ale dokładnie to co już zostało opisane kilka postów wyżej. Więcej czasu na wszystko, zwiększona pewność siebie i pozytywne spojrzenie w przyszłość. Najbardziej zależy mi znowu na odzyskaniu tej "czystości i świeżości umysłu" i wywalenia tematu z głowy. Aktualnie dzieki wpisom w tym dziale ze swoją przysięgą dzięki postowi jednego brata ;) dotarło do mnie, że znowu moje myśli zdominowały kobiety, seks i cała otoczka przez co zaniedbałem swoje postanowienia, cele i osobę na której najbardziej powinno mi zależeć czyli siebie! takze jestem w tym :)

 

aaa no i w ramach szczerości. Wstyd się przyznać, ale zaczynam od dzisiaj :o

Edytowane przez Invincible1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
W dniu 9.11.2017 o 22:48, dobryziomek napisał:

No fap przez 500 dni :) Kto przyjmuje wyzwanie?

Od kilku dni praktykuję te...zaniechanie i muszę przyznać, że to ma cholernie dużo sensu, zwłaszcza jeśli ktoś cierpi na deficyt energii i ma problemy z motywacją. Frustracja seksualna potrafi być doskonałym naturalnym źródłem energii wewnętrznej, w swych efektach porównywalnym powiedziałbym ze spożyciem kawy.

 

Edytowane przez Mr.Meursault
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie widzę w nofapie żadnych plusów. Organizm i tak po mniej więcej tygodniu sam wydali nadmiar nasienia w nocy poprzez polucję. 

Ja za to postanowiłem nauczyć się osiągać orgazm bezwytryskowy. Od półtorej miesiąca codziennie się masturbuje, nie doprowadzając do wytrysku przez wcześniejsze zaciskanie mięśni kegla lub ich rozluźnienie, gdy już prawie dochodzę. Raz w tygodniu pozwalam sobie na wytrysk, ale także po owym "treningu". 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, blck.shp napisał:

 Ja za to postanowiłem nauczyć się osiągać orgazm bezwytryskowy.

Jest to do osiągnięcia i niezmiennie dziwi te, które posuwam, że nie tryskam

za każdym wejściem), a mimo to 'po wszystkim' jestem rozluźniony i spełniony.

Są przekonane w swej głupocie, że mężczyzna może dojść jedynie pozbywając się spermy.

Ale to też z ich strony to słynne podwójne widzenie. Zalety tego stanu to możliwość bardzo

długiego kopulowania (trzeba mieć kondycję, ale tej mi nie brakuje) z rozciągnięciem

w czasie (noc, następny dzień - lubię spotykać się w takiej opcji, by dużo, często,

a nie szybko i byle jak) oraz w ten sposób ograniczam możliwość wpadki - nie ma

pewnej antykoncepcji.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było wiele prób, kilka razy była przerwa około dwóch miesięcy. Jedna najdłuższa 4 miesięce. Ale to jeszcze czasy gdy nie bardzo miałem poukładane w głowie. Tak jak wyżej wspomnieli koledzy, gdy odliczalem, najczęściej następnego dnia był powrót i dalej brniecie w dół.

 

W ciągu ostatniego roku, dwoch troche sie pozmienialo, inaczej zacząłem patrzec na wiele spraw. Okres czerwiec - sierpień miałem doła.. oczywiście przez niepowodzenie w relacji z kobietą, negatywne nastawienie, brak motywacji, energii. Ale staralem sie z tego wyjsc, czytalem forum, ksiazki Marka, blog nadopaminie. Postanowiłem sprobowac challenge 90dni. Oczywiscie bez spinania sie i patrzenia ktory to juz dzien i ile do konca. Zeby nie bylo tak latwo, to tylko tydzien wytrzymalem. Ale mialem motywacje bardzo duza do odbicia sie od tego dna w ktorym bylem przez 3 miesiace wiec spróbowałem jeszcze raz. I tak od 26(chyba) sierpnia jestem "czysty". Pierwsze 1,5 miesiaca o dziwo dosc dobrze poszły. Pozniej do tej pory dwa razy bylem na skraju porażki, aż sie dziwie troche, ze dałem rade, ale kazde zwyciestwo dawalo sily. 

 

Jeśli chodzi o zmiany. Na pewno większa pewność siebie, wiecej energii, mniejsze zmeczenie, coraz częściej zauważam pozytywne myślenie, jestem bardziej otwarty na ludzi, nie mam jakiegoś wewnetrznego poczucia wstydu.

 

Tak wiec minelo juz ponad 3 miesiace, nawet nie liczę dokladnie, z dystansem podchodzę do tego, ciesze sie, ze tego dokonalem, ciezko bylo mi sobie wyobrazić, ze dam rade, ale zachowuję spokoj, dalej chcę nad soba pracowac w wielu kwestiach. Jesli chodzi o fap, po prostu nie chce tego wiecej robic(pokusy jeszcze na pewno będą), uwazam ze w inny sposob facet powinien rozladowywac napiecie ;)

 

Pozdro i życzę sobie i wam wytrzymałości!!! :D

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Łapinski napisał:

Ciekawe czy kobiety też mają takie dylematy.
Oj nie będę robić palcówki bo wpływa to negatywnie na moją samoocenę. 
Czy to tylko nasze rozterki z tym związane?

 

Oczywiscie, że mają. 

Jest jedna dziewczyna na YT, która opowiada o tym. 

Polecam przesłuchać:

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.