Skocz do zawartości

Moje wyznanie "win"


Quo Vadis?

Rekomendowane odpowiedzi

Długo myślałem nad tym czy założyć taki wątek, bo w sumie nie jestem pewien czy to nie ja jestem winien też w jakimś stopniu. Może zacznijmy od początku, jestem młodą osobą, mieszkam w domu rodzinnym i w zasadzie tego będzie dotyczyć ten wątek. Rodzina jak rodzina, najlepiej się wychodzi z nimi na zdjęciach. Dobrze dogaduję się z bratem, jest białorycerzem ale, że to jego pierwszy związek to nie mam serca od razu mu wpychać na siłę jak to wszystko wygląda, chciałbym aby najpierw sam doświadczył, potem mu ewentualnie pokażę forum czy audycje. Oczywiście, oprócz brata mam też matkę i ojca i tu zaczyna się problem.

 

Staram się pomagać w domu, ojciec prowadzi firmę i w sumie od gimnazjum pomagałem mu przy pracach czy różnych montażach. Matka siedzi w domu, ogląda seriale i poucza wszystkich, jest strasznie natrętna i zawsze wszystko wie lepiej, domu nie zaniedbuje, to trzeba oddać. W sumie od czasu kiedy zacząłem się przeciwstawiać ich różnym pomysłom, okazało się, że jestem zbędny. Nie chciałem zrobić prawka w wieku 18lat, bo miałem kłopoty w szkole, zaniedbałem naukę i długo siedziałem nad tym aby poprawić swoje oceny. I zaczęło się. Codzienne najazdy i tyrady, że przecież wszyscy robią a Ty będziesz jak ta ciota, że co z Ciebie za facet jak to prawka nie ma, etc. Nie zrobiłem go.

 

Po 2 latach z własnej inicjatywy podeszłem i zdałem. Oczywiście i przy tym nie obeszło się bez komentarzy, że jak długo "a somsiada syn to już zaczął i zdał a Ty jeszcze nie" i tak dalej, dalej. Co zrobić, nigdy nie interesowałem się tym tematem i nie siedziałem za kółkiem więc zdałem za drugim razem. No to przecież nie facet, nie?

 

Prace miałem dorywcze, nie mam zbytnio czym się pochwalić w swoim CV i o ile zarabiałem mniejsze pieniądze było okej, to jak ostatnio zarobiłem większą sumę to była prośba o pożyczkę, spoko, w końcu rodzina, źle bym się czuł, gdybym nie pożyczył. Nie była to duża suma ale, że powoli kończą mi się pieniądze (jutro idę na rozmowę do innej pracy) to w ciągu dwóch tygodni zapytałem o nie, 3-4 razy, w tym dziś. Usłyszałem, że jestem chciwy, chamski i nic nie robię w domu, że nie dbam o nic i jak miałem pieniądze to wydałem je na siebie. Jest jakiś niemożliwy dla mnie do zrozumienia ból dupy, że jak coś zarobię i sobie kupię: czy to ubranie, czy jakieś witaminy czy znowu ostatnio np telefon to słyszę, wydałeś na głupoty i mogłeś sobie coś innego kupić.

 

Ojciec znowu często korzysta z mojej pomocy (głównie tej fizycznej) i spoko, trzeba pomóc. Zawsze mam wrażenie, że co bym nie zrobił to jest niezadowolony, a to tu zrobiłeś inaczej a to drzewo jest za grube, a to tu jest za cienko, a tu jest takie a powinno być owakie, jak mam coś przywieźć i zamiast taczki wezmę przyczepkę - to już dobry powód do kłótni, bo on nie tym kazał tylko tym i musi być jak on chce, bo tak. To nic, że efekt będzie ten sam i w dodatku szybciej. Po każdym takim razie jestem trochę rozbity i zdezorientowany, nie wiem co mam dalej robić, skoro coś wcześniej pasowało a nagle okazuje się, że nie pasuje. Wszystko toczy się w ten sposób już około 2 lat, jak są jakieś niepozmywane naczynia, to jest krzyk, że to ja nabrudziłem i muszę pozmywać, bo inaczej jest wrzask i kłótnia. Ostatnio aż kupiłem sobie swój kubek, żeby było widać, że to jest moje i innych nie tykam, chwilowo ucichło. Na jak długo - nie wiem.

 

Kolejną kwestią jest religia, jak się można domyślić, mam na myśli tę bardzo popularną w naszym kraju. Odkąd skończyłem 18 lat zacząłem zlewać temat kościoła, były tyrady, że nie chodzę a inni w moim wieku chodzą. Pytania, czy mi nie wstyd i że oni też chodzą tam dla Boga a nie dla księży, bo w księży to oni nie wierzą. Chciałem zjeść w piątek kanapkę z szynką czy kotleta, ew. kurczaka to był krzyk, że wtedy przecież ukrzyżowano Jezusa czy coś (nie pamiętam) i że jak mogę jeść jak wtedy człowiek umierał na krzyżu za nas. O ile w niedziele udawało mi się unikać kościoła to przed każdymi świętami już nie, bo było by to samo i wielka kłótnia, więc dla świętego spokoju chodziłem.

 

Powtarzałem jakieś 5 grzechów księdzu i wychodziłem ignorując matczyne pytanie, co tak szybko i że pewnie wszystkiego nie powiedziałem. Dramat. W końcu zacząłem drążyć temat na własną rękę i z biegiem czasu doszedłem do wniosku, że o ile Bóg istnieje to coś w chrześcijaństwie mi nie pasuje. Zacząłem zadawać wiele pytań, przeczytałem Biblię, przeczytałem trochę książek i masę artykułów na ten temat. Ściągnąłem swój komunijny wisiorek i przestałem chodzić kompletnie, nawet przed świętami do kościoła. Nie było wesoło jak się domyślacie, moja matka ma prostą budowę, jak coś nie jest po jej myśli to wrzeszczy i próbuje zgnoić, potrafi tak nadawać długo, czasem przez kilka dni.

 

Nie muszę chyba dodawać, że jest to psychicznie męczące, na tyle męczące, że staram się od tego odciąć i wychodzę, czasem do pokoju, czasem w inne miejsce. Nie jestem w stanie jej słuchać, bywa, że gdy ojciec (jest totalnym białorycerzem) jest w pobliżu to się wcina i zaczyna mi dowalać, czasem padają jakieś wyzwiska. Nie będę przytaczać, bo nie ma sensu. Ciężko się wybronić, gdy dwie osoby na Ciebie nadają w tym samym momencie lub na zmianę. Nawet ostatnio, na moje wyznanie, że nie jestem katolikiem było pół godziny trucia dupy, padło też, że : "to kim jesteś, islamista? może nas wysadzisz?".

 

Na czasie są również pytania o to, jak sobie wyobrażam święta i czy nie będę się dziwnie czuć siedząc ze wszystkimi przy stole. Mam kompletnie dosyć, mam duży żal za takie zachowanie wobec mnie, rozmawiam coraz mniej z nimi, jeśli już to jakieś płytkie tematy. Twierdzą, że się zamykam i nic o mnie nie wiedzą, tylko co im mówić, skoro na wszystko co ich poglądom nie przypasuje jest jedna reakcja. Nie muszę chyba dodawać, że jeśli chodzi o tematy związkowe jest to samo.

 

Wiem, ściana teksu ale mam nadzieję, że ktoś przeczyta, dzięki za uwagę :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przejmujesz się głupotami, im bedą starsi tym będą gorsi, nie przetłumaczysz bo wiedza swoje. olej to rób swoje ale szanuj ich jako ludzi i nie pyskuj. Po prostu powiedz, że to jest twoje życie i sam decydujesz jak ma wyglądać.

Nie jestes gejem pijakiem nierobem i narkomanem więc niech nie przesadzają.

            Rób swoje rozwijaj się a jak będzie cię już stać to wtedy po prostu wyfruniesz z gniazdka i tyle.

Wszyscy rodzice uważają że wiedzą najlepiej, moja matka potrafi mi zwrócić uwagę, że za cienko sie ubrałem i bedę chory. Od razu mnie to wnerwia ale co przecież się na nią nie obrażę i muszę jej doglądać a ile sie przy tym nasłucham jak ma wyglądać moje życie.

            Np latem jak jest ciepło i łapię forme to wyglądam jak koń to potrafi powiedzieć " dziecko daj już spoko z tą siłownią bo se krzywdę zrobisz "

No banialuki co rok to gorsze opowiada, no ale to matka i szacunek się należy ale zlewam co mówi i robię swoje, oni musza sobie pogadać bo dla nich w wieku 40 lat będziesz synkiem.

            Kiedys jak juz przesadziła z dobrymi radami to powiedziałem jej że to jest moje zycie a nie jej i niech sobie daruje komentarze bo bedę rzadziej przychodził.

Na jakiś czas pomogło ale potem to samo, ten typ tak ma, za to utwardza cierpliwość i nerwy. Czasem lepsze to niż najlepsza przedtreningówka.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba wszystkie kobiety mają nasrane w głowach, jeśli mowa o religii. Ostatnio przyjechała kuzynka mojej dziewczyny i gadaliśmy o wychowywaniu dzieci w wierze.

Ona była zwolenniczką wychowywania dziecka od małego w wierze chrześcijańskiej, chrzest, bierzmowanie, kościół itp. Jak ja powiedziałem, że nie chciałbym swojego dziecka tak wychować, że poczekalbym aż dorośnie, wtedy go zapoznam z religiami i sam dokona wyboru, to dosłownie zaczęła na mnie wrzeszczeć, że jak to tak, bez wiary, a co jak islam wybierze albo dołączy do isis, że tak właśnie się terrorystów wychowuje. Jakby do isis nie dołączali chrześcijanie xD. Fuck logic.

 

Co do Twojej sprawy, to radziłbym Ci się wyprowadzić jak najszybciej z domu. Przynajmniej miałbyś spokój, zero stresów ze strony rodziny.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Quo Vadis? Co do świąt to traktuj to na 3 sposoby:

-spotkanie z rodzina i bliskimi, kolejność dowolna.

- wolne systemowe od roboty, czas na głupoty.

-brzuchem do góry choćby waliły się mury.

 

 

-prawo jazdy masz więc niech się walą na "ryj"

 

-no z kościołem to jest bardzo proste :

a zabierasz wszystkich na raz

b zaczynasz ich oprowadzać po własnym terenie

c zaczynasz marudzić na temat nie dociągnięć

d wdajesz się w wir nostalgii ile to trzeba w domu ogarnąć i przez nich tracisz tiu czassss.

e ewentualnie głośno śpiewasz bez zrozumienia robiąc siarę "bo kto śpiewa dwa razy się modli" :P

 

W efekcie uzyskasz na 95% wilczy bilet do kościoła z nimi.

 

Co do ojca to sprawa jest złożona 

Generalnie polecam styl "lustra" i "odwróconej fazy".

 

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniały się dawne czasy, statystycznie chyba większość młodych ludzi ma podobne problemy. Moim zdaniem jednym z najlepszych rozwiązań jest wyprowadzka, jak najszybciej jest to możliwe. Czasami dla wielu wydaje się to ryzykowne ale takie powinno być, w wielu przypadkach również ludzie dostają wtedy wiatru w żagle i sprawy, który wydawałoby się, że są nie do rozwiązania na daną chwilę, idą gładko. Nawet jeśli wydaje się nam, że nie jesteśmy gotowi finansowo to warto spróbować. Ponieważ potem możesz używać zasady "wolność Tomku w swoim domku", czyli jak chcesz mieć gary w zlewie to je po prostu masz, jak chcesz kupić rybki to je kupujesz itd. Wtedy to Ty jesteś gospodarzem, jak rodzice wpadną z wizytą do Ciebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro masz już własny światopogląd, przyjmij strategię przetrwania w tym syfie i gromadź środki pieniężne, aby odejść od nich (swojej rodziny).

 

Jednym słowem graj w ich grę myśląc o tym, że już wkrótce będziesz panem swego losu. Będziesz mieszkał w wynajętym przez siebie mieszkaniu, będziesz miał tyle kubków ile będziesz chciał, a choinka będzie lub nie - Ty zdecydujesz.

 

Uciekaj od nich.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopaki dobrze radzą. Polemika nic nie da, wykłócanie się tylko zepsuje resztki relacji. Stwórz sobie w głowie plan i żyj nim póki nie zrealizujesz. Ja jak wiałem od nawiedzonej matki namówiłem kolegę na wyprowadzkę i wynajęliśmy małe mieszkanko. Niebo a ziemia. A i koleżanek nikt nie będzie liczył i oceniał ;)

Powodzenia mordko, Twoje życie, Twoja rozczochrana i nie daj innym po niej skakać!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Bracia :) Przyznam szczerze, że ciężko było mi się zebrać by to napisać i gdyby nie dzisiejszy impuls to pewnie nadal bym z tym zwlekał.

2 godziny temu, czader napisał:

Tak ciężko użyć entera i tabulatora?

Wybacz, zdążyłem tylko enterem podziałać zanim czas edycji posta minął. Nie spodziewałem się, że to zajmie tyle miejsca, miało być krótko.

2 godziny temu, blck.shp napisał:

Jak ja powiedziałem, że nie chciałbym swojego dziecka tak wychować, że poczekalbym aż dorośnie, wtedy go zapoznam z religiami

Mamy podobne podejście :) Na szczęście z religią powoli, bardzo powoli ale dociera, że nic nie wskóra.

1 godzinę temu, Tornado napisał:

Co do ojca to sprawa jest złożona 

Generalnie polecam styl "lustra" i "odwróconej fazy".

A konkretniej?

1 godzinę temu, Thalion napisał:

statystycznie chyba większość młodych ludzi ma podobne problemy.

Też to zauważyłem, część moich rówieśników ma podobnie.

@Pozytywniak @blck.shp @Thalion Potwierdzacie tylko to o czym od jakiegoś czasu coraz poważniej myślę, o wyjściu na swoje, dokładniej: na swoje miejsce zamieszkania. 

Generalnie, kwestia czasu i mam nadzieję, że będę to mieć za sobą. Może to i trochę głupoty ale mam taki żal, że nikt z nich nie potrafi docenić (jeśli już to rzadko), pochwały od ojca mogę policzyć na palcach jednej ręki i mimo, że się z nim nie dogaduje i powinno być to dla mnie obojętnie, to nie jest. Obydwoje rodzice reagują bardzo stresowo na różne sytuacje i ten stres przenoszą na mnie, bo jak jestem bardzo zestresowany to zaczyna mnie boleć żołądek, mniej jem, mało śpię, ja staram się do wszystkiego podejść bardziej na luzie i nie marnować sobie zdrowia i nerwów, zwłaszcza na sytuacje na które nie mam wpływu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Styl lustra -zachowujesz się dokładnie jak dana osoba do ciebie, zero sentymentu.

Odwrócona faza jest trudniejsza.

Np:

-ojciec: idź po taczkę

-syn: dobra zasuwam po przyczepkę

o: mówiłem taczkę weź gamoniu 

s: no dobra idę po tą przyczepkę skoro gamoń poszedł po taczkę

o; co ty bredzisz?

s:a kogo nazywasz gamoniem?

o: nooo ciebie.

s:no skoro gamoń to idę po przyczepkę.

s:a jeśli ty jesteś taki "zajebisty" to sam sobie taczkę przyprowadź a nie wysługujesz się gamoniami, nie stać cię na lepszego pomocnika?!

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.