Skocz do zawartości

Od rycerza do żołnierza


Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Jebak Leśny napisał:

Przewrócił bym się ze śmiechu na Twoim miejscu :lol:  Dziękowanie za wspólne lata, świadomość "przebudzenia się" i inne pierdolety to nic innego jak typowe kobiece zagrywki.Skoro już rzekomo definitywnie zakończyłeś ten związek to po cholerę jeszcze umawiasz na jakieś rozmówki.Łechce ego skomląca samica u twoich stóp, czy może liczysz że myszka oprzytomniała i odjedziecie karocą ku zachodzącemu słońcu? 

Pani jeszcze trochę poudaje spokorniałą, pomacha dupką gdy będziesz po dłuższym celibacie i pójdzie standardowo - "dam jej jednak drugą szansę" 

 

Ze śmiechu się przewracam czytając Twój komentarz, jak to Ty wszystko wiesz co będzie dalej :D  W ogóle kolego gdzie ja napisałem, że się z nią umówiłem? Nie ma ze mną kontaktu żadnego poza takim, więc puka do drzwi. Nie jest moim wrogiem. Była spokojna, grzeczna, a ja miałem wolny czas to ją wpuściłem. A całą reszte zostawie bez komentarza. Może tworzysz we mnie swoje projekcje? Jakbyś trzepnął ex cipeczke bo spokorniała to bon apetit przyjacielu. 

 

@Tornado - Tobie również dzięki za rady i troskę, ale troszkę się przeliczasz :P Ruszyło mnie to bo jak to baśniowo można ująć mam tam jakiś organ zamiast kamienia i tyle. Niektórzy to mam wrażenie tacy frustraci, coby tylko dojebać. 

Czy ja gdzieś wspomniałem, że z uwagi na jej łzy zacząłem jej stopy lizać? A może razem z nią płakałem? 

 

Mam wrażenie, że jacyś niespełnieni jesteście, albo was obu boli obecna sytuacja...

Primo jeden - ja mam cierpieć póki ona mnie w dupie nie kopnie? Przecież to ja ją wyjebałem z domu i nie cierpię w ogóle z tego tytułu, więc o czym mówisz?

Po drugie - nie uzyskała nic co chciała, bo sytuacji to nie zmieni, na moje działania nie wpłynie.

Po trzecie - Zaleciało hipokryzją, aż smierdzi. Napisanie postu zajęło mi 2 minuty. Za to Ty mi tu jakimiś kolorkami, pogrubieniami, podkreśleniami rzucasz, jakieś dziwne teorie. W ogóle font size jebnij 25, cobym dobrze widział. Wrzucam post na forum bo od tego ono jest odziwo! Nie siedzę z Jackiem Gmochiem nad kartką i nie dziabie analizy całego zajścia więc...?

 

@Gaunter o Dimm 

Coś w tym jest. Ona na pewno się po mnie nie spodziewała tego, toteż nie wie jak reagować. Nagle coś się dzieje bo dostała kopa w dupę, a kochany miś już nie wrócił i nie wycałował cipki i jescze nie przeprosił za to, że nic nie zrobił.

Wydaje mi się, że to jescze takie działanie szokowe, badanie gruntu. Próbuje rozkminić co jest nie tak. Dlaczego on już nie przychodzi, nie przytuli, dlaczego mnie nie chce i jest niezłomny. 

 

@samiec_twój_wróg Zdecdowanie nie jestem takim mężczyzną. Tylko warto zaznaczyć, że dla niej to coś dziwnego (?) Że ona nie okazywała szacunku bo nie musiała? A co jeśli nie blefuje? Tak jak wspominałem na każdej płaszczyźnie było świetnie dosłownie. Związek nie był toksyczny. Z biegiem czasu się psuło. Podczepiam to pod teorie "ujarzmienia misia" i "braku emocji". 

 

To bardzo ciekawa dla mnie sytuacja. Specyficzna. Wiem, że to zrozumieją Ci którzy mają, albo mieli długoletnie małżeństwa jak na przykład Gr4ant.

Co jeśli faktycznie pozwalała sobie na brak szacunku, na odmawianie seksu, na zgorszanie mnie bo jej możnabyło? Czy świadomość, że kolejne takie zachowania (gdyby dostała teoretycznie drugą szansę) skutkowałyby natychmiastowym opierdolem, albo wyjebaniem z domu dała by jakiś skutek? Czy ustanowienie sztywnych granic, trzymanie ramy sprawiłoby, że stałaby się kobietą jeszcze sprzed roku? Można polemizować...ja sprawdzać tego nie będę, ale dalej to ma dla mnie cząstke ciekawości. :) 

 

Edytowane przez xawery982
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, xawery982 napisał:

Ze śmiechu się przewracam czytając Twój komentarz, jak to Ty wszystko wiesz co będzie dalej :D

 

Śmiej się śmiej, Twoja samiczka będzie się śmiała ostatnia :D Tu nie trzeba żadnych projekcji bo sytuacja rozwija się zupełnie standardowo i widziałem to już u nie jednego znajomego choćby.No ale skąd możesz to wiedzieć, skoro przez 7 lat siedziałeś pod jednym pantoflem z klapkami na oczach.

 

13 minut temu, xawery982 napisał:

Była spokojna, grzeczna, a ja miałem wolny czas to ją wpuściłem

Po co ją wpuściłeś? nie głupio Ci się tak naiwnie okłamywać?  :D

 

  • Like 4
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niech się śmieje. Życzę jej dużo radości w życiu. Cieszę się Twoją szablonowością i tym, że masz swoje standardy, które podpinasz pod wszystkie sytuacje. Tak przy okazji - moje ostatnie 7 lat to świetny i udany dla mnie czas, ale każdy interpretuje jak chce ;)  

 

Wpuściłem ją, bo tak mam w zwyczaju, bo taką miałem ochotę? Mieszkanie jest moje i wpuszczę nawet dziwke i policjanta jak będę miał ochote. Dywaników nie ujebała, nie widzę sensu rozpatrywania tego. Może Twój wyidealizowany umysł kazałby Ci udawać, że nie ma nikogo w domu :P 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć, pozwolę sobie się wtrącić. ;) 


 

Cytat

 

ale chciała podziękować za te wspólne lata i moje szczęście jest dla niej najważniejsze, dlatego nie będzie mnie już dręczyć na siłę i poza mną nikt inny w jej życiu się nie pojawi. Żałuje, że się nie obudziła w porę i ma nadzieję, że kiedyś nasze drogi jeszcze się zejdą.

 

 

 

Trochę (więcej niż trochę) nauk psychologicznych mam za sobą, i chciałbym żebyś wiedział, iż nie było to nic innego jak - szantaż emocjonalny. Tak. Tym właśnie on jest i w ten sposób również może się przejawiać. Zastanów się tutaj, czy ktoś kto chce dla Ciebie dobrze - będzie Cię szantażował?

Jeżeli odpowiedziałeś na powyższe pytanie twierdząco, to polecam zapoznać się z pojęciem syndromu sztokholmskiego, kiedy to ofiara zaczyna bronić o dziwo swojego porywacza na przykład. 

 

Cytat

Wie, że już do niej nie wrócę,

Nie, nie wie tego - dlatego przyszła w ogóle do Ciebie. To proste. :P 

 

 

Cytat

Nie wiem czy to jakaś babska zagrywka, ale wyglądała wiarygodnie. A gorycz, która z niej wychodziła chyba nie była 'sztuczna' bo zaznaczyła, abym nie pomyślał, że ona mnie próbuje 'wziąć na litość'.

"ale wyglądała wiarygodnie"  -  Tak, wyglądała wiarygodnie bo najpewniej tak było. Ona może myśleć, że chce do Ciebie wrócić - tak jak kobiety myślą, że chcą opiekuńczego misia który zapewni im uwagę i da szczęście. Ale wbrew pozorom - jak sam już wiesz, i przez co Twój były związek się rozpadł - nie chcą tego. Biologia wygrywa w tym przypadku.

 

"bo zaznaczyła, abym nie pomyślał, że ona mnie próbuje 'wziąć na litość'."  - W tym przypadku przypomnij sobie, ile to innych rzeczy jeszcze zaznaczała w czasie związku z Tobą. Akurat w tym przypadku pominąłeś coś, o czym tak naprawdę już wiesz, a mianowicie - nie liczą się słowa kobiet, a ich czyny! I tyle! To tak proste. Przyszła z nadzieją, że coś jeszcze ugra. Najpewniej nie wyszło jej tak dobrze jak chciała z "kolega ze studiów" albo nie wychodzi nadal, więc próbuje zawalczyć jeszcze o bazę. Bo tak zostać samej na koniec z własnej winy? O nie, nie... ;) 

 

Fajny chłopak jesteś, boś dobry. Ale od emocjonalnych wampirów trzymaj się z daleka. Dasz radę!
Powodzenia

 

Edytowane przez Kulturalny Cham
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, xawery982 napisał:

 Zdecdowanie nie jestem takim mężczyzną. Tylko warto zaznaczyć, że dla niej to coś dziwnego (?) Że ona nie okazywała szacunku bo nie musiała? A co jeśli nie blefuje? Tak jak wspominałem na każdej płaszczyźnie było świetnie dosłownie. Związek nie był toksyczny. Z biegiem czasu się psuło. Podczepiam to pod teorie "ujarzmienia misia" i "braku emocji". 

 

No właśnie, z biegiem czasu się psuło. Psuło się, zanim zdążyliście założyć rodzinę, ale wspólne mieszkanie, wybory z tym związane, potem dzieci, stresy dnia codziennego...takie rzeczy potrafią rozwalić naprawdę udany związek, a jeśli związek miał problemy zanim doszły te trudności, to naprawdę nie wróżyło dobrze na przyszłość.

 

Ostatnio czytałem wywiad z psycholożką - terapeutką rodzinną, która powiedziała, że jeśli na terapię przychodzą pary po 3-4 miesiącach od ślubu, to tak naprawdę nie ma czego ratować, bo taki związek nie zdążył zbudować fundamentów, na których można próbować coś postawić.

 

Piszesz, że związek nie był toksyczny. Może i nie był, ale czas leci, zmieniają się priorytety, potrzeby. Czasami po prostu okazuje się, że partnerzy mają zupełnie inne plany na przyszłość, a wtedy związek, choć nie jest toksyczny, nie ma żadnego sensu. Bo jak mają dogadać się ludzie, kiedy kobieta chce mieć dzieci, a facet ich nie chce? Nie dogadają się nigdy, a z każdym rokiem frustracja kobiety spowodowana brakiem dziecka będzie się pogłębiała. 

 

Ja mam taką teorię, że po ślubie ludzie mogą zmienić się tylko na gorsze. Jeśli przed ślubem nie okazywała Tobie szacunku, to po ślubie byłby dramat. Właśnie niedawno rozpadł się związek znajomych, w którym żona w ogóle nie szanowała męża. Traktowała go gorzej, jak psa. Uwierz mi, że ten człowiek jedyne o czym marzy, to nie spędzić z nią ani jednego więcej w życiu. Jego samopoczucie sięgnęło dna. Zabiła w nim całą radość życia.

 

Moim zdaniem, tak samo, jak szacunek można stracić, tak samo można go uzyskać, ale jest to bardzo trudne, bo kobiety doskonale wyczuwają fałsz, niespójność. Jeśli nie zmienisz się wewnętrznie, jako człowiek, tego szacunku nie odzyskasz. Nie wystarczy jedna akcja, gdzie pokażesz jaja. Trzeba codziennie zachowywać się tak, żeby ona widziała, że nie boisz się jej, jesteś w wydrzeć na nią mordę, opier...lić ją, kiedy sobie na to zasłuży. Niektóre kobiety potrafią docenić, kiedy mężczyzna przez 24/7 zachowuje się super taktownie. Ale ja takiej nie znam. Każda, którą znam, potrzebuje raz na jakiś czas konkretnego słowa, które postawi ją do pionu. Bez tego mają tendencję do włażenia facetowi na głowę i skakania po niej. W sumie każda kobieta szuka silnego mężczyzny, takiego, który w trudnej sytuacji stanie na wysokości zadania. Taki, który nie będzie patrzył, jak inni włażą mu na chama w kolejkę do kasy w supermarkecie, tylko wydrze ryja "co jest ku....a" i każe chamowi sp....ć na koniec kolejki.

 

I żeby nie było, że uważam się za jakiegoś super maczo-nie-wiadomo-co. Nie urodziłem się twardzielem, z domu nie wyniosłem żadnej pewności siebie, wprost przeciwnie. W wieku 20 lat byłem grzecznym misiem, w wieku 30 lat byłem grzeczny, teraz mam 40 i nie jestem jakimś super samcem, ale nie jestem przynajmniej frajerem i nie daję się gnoić. Jeśli kobieta jest grzeczna, jestem grzeczny. Jeśli wydrze na mnie ryj, ja wydrę swój ryj głośniej. I to naprawdę bardzo często wystaczy.

Edytowane przez samiec_twój_wróg
  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, samiec_twój_wróg napisał:

Piszesz, że związek nie był toksyczny. Może i nie był, ale czas leci, zmieniają się priorytety, potrzeby. Czasami po prostu okazuje się, że partnerzy mają zupełnie inne plany na przyszłość, a wtedy związek, choć nie jest toksyczny, nie ma żadnego sensu. Bo jak mają dogadać się ludzie, kiedy kobieta chce mieć dzieci, a facet ich nie chce? Nie dogadają się nigdy, a z każdym rokiem frustracja kobiety spowodowana brakiem dziecka będzie się pogłębiała. 

Za każdym razem gdy czytam Twoje posty utwierdzam się, że inteligentny z Ciebie choooop.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 hours ago, xawery982 said:

[...]

To bardzo ciekawa dla mnie sytuacja. Specyficzna. Wiem, że to zrozumieją Ci którzy mają, albo mieli długoletnie małżeństwa jak na przykład Gr4ant.

Co jeśli faktycznie pozwalała sobie na brak szacunku, na odmawianie seksu, na zgorszanie mnie bo jej możnabyło? Czy świadomość, że kolejne takie zachowania (gdyby dostała teoretycznie drugą szansę) skutkowałyby natychmiastowym opierdolem, albo wyjebaniem z domu dała by jakiś skutek? Czy ustanowienie sztywnych granic, trzymanie ramy sprawiłoby, że stałaby się kobietą jeszcze sprzed roku? Można polemizować...ja sprawdzać tego nie będę, ale dalej to ma dla mnie cząstke ciekawości. :) 

 

Gwoli ścisłości - tydzień temu zakończyłem swoje ponad 12-letnie małżeństwo i tak, rozumiem co piszesz i czujesz.

I napiszę Ci, że uważam, iż jesteś w czarnej d..., targany emocjami, tęsknotą i pociągiem do Twojej pani. Myślisz, że kontrolujesz sytuację ale tak nie jest - uważam, że to emocje kontrolują Ciebie a Ty sam jesteś właśnie w początkowej fazie odwrócenia się toru wahadła. Dużo czasu upłynie zanim będziesz spokojny i będziesz mógł trzeźwo spojżeć na ten związek i na to, co teraz robisz. Chłopaki nie życzą Ci źle - widzą, że się miotasz i starają się pomóc (niektórzy cisną mocno bo to też przynosi efekty).

 

Jak postanowiłeś odciąć się od tej kobiety i ją wyrzuciłeś z mieszkania to bądź konsekwentny i wywal ją z życia i głowy. W chwili obecnej analizujesz nielogiczne scenariusze, które sprowadzą Ciebie do parteru, jeśli je zrealizujesz. Przeczytaj uważnie to, co napisałeś powyżej.

Wyrzuciłeś laskę z domu - OK. Kilka dni potem myślisz o ponownym jej wpuszczeniu (ponieważ przyszła i łezkę uroniła) i uważasz, że zbudujesz w niej tym świadomość nieuchronności kary? I ile razy planujesz ją tak wyrzucać i przyjmować z powrotem?  Stary, gdzie logika?

Jak wywaliłeś z domu to wywaliłeś - koniec. Nie wpuszczasz. Chcesz być silnym mężczyzną to bądź konsekwentny w tym co robisz.

 

Jeśli dokonujesz trudnych wyborów to bądź przygotowany na jeszcze trudniejsze konsekwencje tych wyborów. 

Edytowane przez azagoth
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pany,

Załóżmy, że jestem na miejscu xawerego, z tą różnicą, że chciałem swoją postawa, doprowadzić panne do pionu, ale z założeniem, że chciałbym z nią kontunuować relację. Jak w takim przypadku poznac że jej skrucha jest prawdziwa i zrozumiała swój błąd? 

 

Jacek Walkiewicz i nie tylko, w swoich wypowiedział na temat samorozwoju, stwierdził, że można brac rozwód i zmienić kobietę kilka razy, ale jednak życie pokazuje że te same problemy wracają, więc kluczem jest zmiana w sobie. Zatem jeżeli dokonałbym tej zmiany, zaczął zyć świadomie i korzystając ze swoich aktywów egzekwował szacunek do mnie, oraz zbudował pewność siebie, która z automatu trzymałaby odpowiednią ramę, to czy wówczas, według was, jest sens kontynuacji relacji z dotychczasową panna, ale na nowych warunkach, czy bezwzględnie zostawić, niczemu nie wierzyć i szukać nowej dupy zaczynając wszystko od nowa?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Animavilis napisał:

Zatem jeżeli dokonałbym tej zmiany, zaczął zyć świadomie i korzystając ze swoich aktywów egzekwował szacunek do mnie, oraz zbudował pewność siebie, która z automatu trzymałaby odpowiednią ramę, to czy wówczas, według was, jest sens kontynuacji relacji z dotychczasową panna, ale na nowych warunkach, czy bezwzględnie zostawić, niczemu nie wierzyć i szukać nowej dupy zaczynając wszystko od nowa?

Według mnie nie kontynuacja związku w którym daliśmy poniekąd ciała - nie jest możliwa.

 

Nie jest możliwa w przypadku, kiedy chcesz "zmienić" kobietę. Kobiet się nie zmienia - najczęściej mają zbyt wysokie ego napompowane przez setki innych mężczyzn i kulturę w jakiej żyjemy, aby sobie na to pozwolić. Do tego dochodzi jej obraz Ciebie jako mężczyzny, który już w takim 'nieudanym' związku jest mocno zachwiany. Kobietę można co najwyżej zaprogramować wchodząc w nią związek. To w tym czasie uczymy ją gdzie są granice, co można, a co nie jest mile widziane.

 

Wchodzenie z kobietą w związek przyrównam do malowania obrazu. Na samym początku płótno jest białe, czyste. Z czasem pojawiają się kolejne machnięcia pędzlem (czyli ustalanie wyglądu waszego związku) aż w końcu otrzymujecie w miarę dobrze wyglądający obraz (który jest przyporządkowany dla szczęśliwych związków.)

Jednak, kiedy Ty jako malarz nie trzymałeś "odpowiedniej ramy" i nie artykułowałeś swojej kobiecie jak powinno to wyglądać - a ona sama też nie wykazała się chęcią poprawy, to na obrazie pojawiają się plamy.

Plamy większe i mniejsze, różnego koloru.

Efektem końcowym tego wszystkiego nie jest już piękny obraz, ale jakiś twór bez wyraźnego kształtu. I tak też w ten sposób kobieta będzie postrzegać ten związek.

Koniec końców obraz został już namalowany i nigdy nie zniknie. I jedyną sytuacją w której moglibyście zacząć "budować" związek od nowa jest  sytuacja w której oboje byście o sobie całkowicie zapomnieli - a jeżeli nie zamierzasz poddawać zarówno siebie jak i kobiety z którą jesteś na ogromne wyładowania elektryczne lub zabieg lobotomii po którym oboje staniecie się nieświadomymi roślinkami - to nie ma szans na "uratowanie tego".

 

Gdybyście się jednak uparli i postanowili być razem, to z pewnością nigdy już "nie będzie jak przedtem". Tak, jak to w życiu bywa według mnie. ;) 

 

PS

Jednak nie wykluczam, że takich przypadków we wszechświecie, gdzie udało się "przeprogramować związek" nie ma wcale. Może ten raz na milion...

Warunki w ramach tego procesu jakie musiałyby być spełnione według mnie, to:

-Brak dzieci (karty przetargowej, którą mogłaby wykorzystać kobieta, a co często się przytrafia w życiu)

-Intercyza (Jeżeli został zawarty związek małżeński) a Ty jesteś dość majętny.

-Brak innych zobowiązań formalno-prawnych

- Do tego wszystkiego dobrze by było być jeszcze przystojnym, co by szkoda Cię było rzucać bo zawsze się można przed koleżankami pochwalić. 

 

No i ostatecznym warunkiem jest czas. Bo takie "przeprogramowanie" trwa długo, i jeżeli kobieta nie znajdzie sobie w tym czasie kogoś innego na oku, to może się udać.

Ale jak mówiłem - szansa jedna na milion. ;) 

 

 

 

@EDIT 

 

Oczywiście w pierwszym zdaniu swojej wypowiedzi miałem na myśli to, iż kontynuacja związku w którym daliśmy Ciała - nie jest możliwa. 

 

Scalone - Mosze Kortuxy.

Edytowane przez Kulturalny Cham
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten związek jak i wiele innych upadł zanim trupy wyszły z szafy.

Czasem myślę, że doszukujemy się zbyt głębokich przemyśleń i epickich rozwiązań problemu.

A może poprostu ludzie są bardziej świadomi.
Wycisnąć życie jak cytrynę. 
Jak najszybciej jak najwięcej doznań.

Przecież chyba nikt nie jest na tyle naiwny by nie wierzyć, że tyczy się to też spraw emocjonalnych.

Nie ma emocji? Spadam gdzie indziej po narkotyk.

To nie jest wina Pań czy nas. 
Zbyt mocny zaprogramowany matrix przez coraz to bardziej wyrafinowane środki medialne.

Do Autora. 
Im szybciej zaczniesz zapominać o niej tym lepiej. 

Jeśli będziesz to odkładał na inny dzień nigdy sobie z tym nie poradzisz.

Nie musisz nam pisać, że masz ją w doopie i żyjesz po swojemu.
To tak nie działa i trwa miesiącami.
Z czasem jest coraz trudniej bo organizm coraz bardziej widzi brak impulsów chce tych emocji z nią związanych jak odcięcie się od wódy czy dragów.

 

Edytowane przez Łapinski
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Kulturalny Cham napisał:

Według mnie nie kontynuacja związku w którym daliśmy poniekąd ciała - nie jest możliwa.

 

Nie jest możliwa w przypadku, kiedy chcesz "zmienić" kobietę. Kobiet się nie zmienia - najczęściej mają zbyt wysokie ego napompowane przez setki innych mężczyzn i kulturę w jakiej żyjemy, aby sobie na to pozwolić.

Nie miałem na myśli zmieniać kobiety w sensie jej osobowości, ale zmienić obecną kobietę na inną kobietę.  Co do EGO kobiety, to nie każda ma styczność z setkami facetów, którzy je adoruja jednocześnie podbijając ich EGO.

 

Do tego dochodzi jej obraz Ciebie jako mężczyzny, który już w takim 'nieudanym' związku jest mocno zachwiany. Kobietę można co najwyżej zaprogramować wchodząc w nią związek. To w tym czasie uczymy ją gdzie są granice, co można, a co nie jest mile widziane.

 

Tutaj mam wrażenie, że podchodzisz 0-1 do związku. Ludzie się przewartościowują w trakcie swojego życia, nawet wiele razy. Różne okoliczności i doświadczenia powodują, że się zmieniamy np. z nieśmiałych w pewnych siebie, albo przedsiębiorczych. Myślę że traktowanie kobiety jako automatu, powoduje że pośrednio stawiamy siebie w pozycji ... no własnie kogo? Osobnika kierującego się kombinacją 0 i 1?

 

 

 

Wchodzenie z kobietą w związek przyrównam do malowania obrazu. Na samym początku płótno jest białe, czyste. Z czasem pojawiają się kolejne machnięcia pędzlem (czyli ustalanie wyglądu waszego związku) aż w końcu otrzymujecie w miarę dobrze wyglądający obraz (który jest przyporządkowany dla szczęśliwych związków.)

Jednak, kiedy Ty jako malarz nie trzymałeś "odpowiedniej ramy" i nie artykułowałeś swojej kobiecie jak powinno to wyglądać - a ona sama też nie wykazała się chęcią poprawy, to na obrazie pojawiają się plamy.

Plamy większe i mniejsze, różnego koloru.

Efektem końcowym tego wszystkiego nie jest już piękny obraz, ale jakiś twór bez wyraźnego kształtu. I tak też w ten sposób kobieta będzie postrzegać ten związek.

Koniec końców obraz został już namalowany i nigdy nie zniknie. I jedyną sytuacją w której moglibyście zacząć "budować" związek od nowa jest  sytuacja w której oboje byście o sobie całkowicie zapomnieli - a jeżeli nie zamierzasz poddawać zarówno siebie jak i kobiety z którą jesteś na ogromne wyładowania elektryczne lub zabieg lobotomii po którym oboje staniecie się nieświadomymi roślinkami - to nie ma szans na "uratowanie tego".

A ja bym tak w tą czysta kartkę nie wierzył. A co w przypadku, gdy przed nami miała faceta, a może kilku? A co z wpływem środowiska, rodziny w której się wychowywała, kształciła? Czy naprawdę uważasz że kobieta jest czystą kartką kiedy ją poznajemy? Osobiście uważam, że czystą krtką jest jedynie noworodek.

 

 

Cytat

 

Gdybyście się jednak uparli i postanowili być razem, to z pewnością nigdy już "nie będzie jak przedtem". Tak, jak to w życiu bywa według mnie. ;) 

 

PS

Jednak nie wykluczam, że takich przypadków we wszechświecie, gdzie udało się "przeprogramować związek" nie ma wcale. Może ten raz na milion...

Warunki w ramach tego procesu jakie musiałyby być spełnione według mnie, to:

-Brak dzieci (karty przetargowej, którą mogłaby wykorzystać kobieta, a co często się przytrafia w życiu)

-Intercyza (Jeżeli został zawarty związek małżeński) a Ty jesteś dość majętny.

-Brak innych zobowiązań formalno-prawnych

- Do tego wszystkiego dobrze by było być jeszcze przystojnym, co by szkoda Cię było rzucać bo zawsze się można przed koleżankami pochwalić. 

Fakt, to są niewątpliwie aktywa, które sprzyjają dyrygowaniu w związku, upraszczając trzeba mieć coś, czego strata kobiecie się nie opłaca. 

 

No i ostatecznym warunkiem jest czas. Bo takie "przeprogramowanie" trwa długo, i jeżeli kobieta nie znajdzie sobie w tym czasie kogoś innego na oku, to może się udać.

Ale jak mówiłem - szansa jedna na milion. ;) 

Ja mimo wszystkich jazd z kobietami, nie chciałbym mieć zaprogramowanego robota, który nie myśli tylko mi przytakuje.

 

@EDIT 

 

Oczywiście w pierwszym zdaniu swojej wypowiedzi miałem na myśli to, iż kontynuacja związku w którym daliśmy Ciała - nie jest możliwa. 

Czy słusznie rozumiem, że uważasz, że kobieta nie jest w stanie się zmienić, albo zmienić swojego postępowania w obliczu postawienia jej przed obliczem "nowej rzeczywistości"?

 

Cytat

 

Scalone - Mosze Kortuxy.

 

10 godzin temu, Łapinski napisał:

Ten związek jak i wiele innych upadł zanim trupy wyszły z szafy.

Czasem myślę, że doszukujemy się zbyt głębokich przemyśleń i epickich rozwiązań problemu.

A czy to może nie jest wynik zwykłe rutyny? Może kobiety jako osobniki mało kreatywne po prostu nie umieją sobie radzić z rutyną w inny sposób oprócz obojętności i rozgoryczenia?


Przecież chyba nikt nie jest na tyle naiwny by nie wierzyć, że tyczy się to też spraw emocjonalnych.

Nie ma emocji? Spadam gdzie indziej po narkotyk.
No dobra, ale ile tak można skakać? Tak jak facetom po którejś cipie każda następna jest taka sama i powoduje przedmiotowe podejście do dupy, myślę że tak samo jest w przypadku kobiet.
To nie jest wina Pań czy nas. 
Zbyt mocny zaprogramowany matrix przez coraz to bardziej wyrafinowane środki medialne.
Coś w tym chyba jest.
Do Autora. 
Im szybciej zaczniesz zapominać o niej tym lepiej. 

Jeśli będziesz to odkładał na inny dzień nigdy sobie z tym nie poradzisz.

Z czego wyciągasz takie wnioski? Fakt nazwała go "pizdą", ale po pierwsze to jej opinia i uważam że ważniejsze jest to co myślimy sami o sobie, po drugie uważam, że to idealny czas i powód, żeby przekuć to w atut - postawić ją w obliczu nowych realiów i niech sama dokona wyboru i zadeklaruje się jeśli jej zależy, wtedy musi się sama kontrolować. Oczywiście o uzależnieniu od takiej damy nie ma mowy, skusi kolejny raz, to dożywotni ban.

Nie musisz nam pisać, że masz ją w doopie i żyjesz po swojemu.
To tak nie działa i trwa miesiącami.
Z czasem jest coraz trudniej bo organizm coraz bardziej widzi brak impulsów chce tych emocji z nią związanych jak odcięcie się od wódy czy dragów.

 

Według mnie w każdym związku wypala się haj emocjonalny, i jakby się nie starać to w końcu nadejdzie rutyna. Po paru latach trzeba się po prostu przestawić na inny rodzaj relacji. Według mnie związki się sypią, bo ludzie dązą do tego co było na początku ( albo przynajmniej to rozpamientują), nie biorą pod uwagę że trzeba wejść na inny etap, zmienic status w związku/małżeństwie. Kłotnie mogą się zdarzyć zawsze, ale czy to powód, żeby odrazu zmieniać gałąź, czy to nie będzie wtedy stratą czasu? 

Jeżeli kobiety są schematyczne, to czym się przejmować? Chcąc mieć z nimi relacje, trzeba przyjąć to na klatę i lepic panne pod siebie, ale przez pryzmat własnego rozwoju.

 

Oczywiście odnoszę się do relacji z kobietami, które mimo problemów, jednak posiadają wartościowe dla nas cechy, no i które nie są obciążone "schorzeniami" typu DDA (mój przypadek, a mimo wszystko i tak staram się wyciągac dla siebie korzyści), borderline lub inny syf.

Edytowane przez Animavilis
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Animavilis

Cytat

Czy słusznie rozumiem, że uważasz, że kobieta nie jest w stanie się zmienić, albo zmienić swojego postępowania w obliczu postawienia jej przed obliczem "nowej rzeczywistości"?

Otóż nie, nie do końca zrozumiałeś to, co miałem na myśli - i się wcale temu nie dziwię, gdyż jest to tak bardzo rozległy temat, że trudno jest zawrzeć wszystko co ważne  w tak krótkich tekstach tutaj na forum, a tym samym zniwelować szansę na błędne zrozumienie przez odbiorcę.

 

Nie uważam kobiety za "roboty które da się zaprogramować". Jak mogę uważać za robota kogoś, kto na polu "emocjonalnym" bije faceta na głowę? :D 

Mam na myśli sytuację w związku, w której kobieta traci szacunek do swojego mężczyzny. Według mnie taka sytuacja jest już przegrana i żadna zmiana mężczyzny tu nie pomoże.

I tutaj nie chodzi o to, że kobieta tego nie dostrzeże, etc bo ona to zrobi. Zobaczy, że jej facet się zmienia ale jest duża szansa, że podświadomie za tego "prawdziwego" samca już uważać nie będzie. 

Rozum - rozumem, a biologia - biologią. 

I my mężczyźni mamy podobne schematy. Serio, ciężko  w relacjach ludzkich odbudować coś, co zginęło bezpowrotnie. Uczucia to nie budynek, który możesz zburzyć i postawić od nowa. - No, możesz, ale fundamenty zostaną te same.

 

Mam nadzieję, że rozwiałem twoje wątpliwości. ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W innym moim wątku niektórzy Panowie wyrazili zaniepokojenie, że mówię o rozwodzie z powodu kubka ;) chociaż wiadomo, że nie chodzi o kubek - a ja nie myślę o rozwodzie. Tu z kolei czytam, że nie ma co naprawiać, od razu rozstanie.

 

@Animavilis Ja uważam, że wiele zależy od tego czym dla danej osoby jest konkretny związek. Jeśli to relacja na zasadzie chłopak - dziewczyna i zainteresowani mają po 20 kilka lat to najlepiej zakończyć relację. Jeśli to jest poważny związek, narzeczeństwo a tym bardziej małżeństwo i jeśli w naszej ocenie kobieta rokuje, to oczywiście uważam, że należy naprawiać.

 

Sam jestem w takiej sytuacji gdzie po kilku latach białorycerzenia moje małżeństwo stało się ściekiem i dopiero jak miałem usta powyżej poziomu gówna naprawdę niewiele to otworzyły mi się oczy. Zacząłem myśleć co jest nie tak, szukać, czytać, dowiadywać się. Zdiagnozowałem u siebie syndrom miłego gościa (ohyda) i wiele innych dolegliwości emocjonalnych, zacząłem się zmieniać - ważne, SIĘ zmieniać a nie kobietę zmieniać. Widzę efekty tych zmian.

 

Im ja się mniej przejmuję, im bardziej jestem sobą - bez masek które, zakładałem tym jest lepiej.

 

Każdy z nas jest mężczyzną, każdemu coś dynda między nogami. Wielu z nas ma tą męskość schowaną za warstwą strachu, lęku i niepewności - wielu udaje i gra rolę życia bo wychodzą z założenia, że udając kogoś kim nie są poderwą dziewczynę, będą mieli seks, ożenią się i będzie sielanka. A tu dupa. Bo baba lubi mieć chłopa.

 

Z doświadczenia mogę powiedzieć, że wydobycie z siebie chłopa i zachowywanie się jak chłop sprawia, że kobieta jest zadowolona. Chociaż na początku uważa zupełnie inaczej, buntuje się.

 

W każdym bądź razie ja podjąłem decyzję o naprawianiu i jak na razie nie żałuję. No ale może moja myszka jest inna niż wszystkie :P 

 

 

 

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Gr4nt Podzielam Twoje podejście. Trochę zastanowiło mnie to co pisali niektórzy, żeby zerwać i spalić za sobą most. Ale czy to nie byłoby takie trochę Pyrrusowe Zwycięstwo? Że niby coś tam Pannie udowodniliśmy, ale czy mamy z tego korzyść? 

Według mnie po kilku latach związku, rządzi silniejszy, albo ten któremu "mniej zależy"

Ciągle mnie zastanawia, na jakiej podstawie padły tu stwierdzenia, że panna autora już napewno obrobiła knagę orbiterowi? Ja niestety jestem z tych, którzy kierują się faktami twardymi dowodami.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@AnimavilisMnie w sumie rozbawiło, że niektórzy zrobili dogłębną psychoanalizę na podstawie tego, że żona zrobiła kawę w kubku od męża. Związek to nie gra RTS i gdybym miał na każdym kroku analizować nawet to, jak moja drapie się po tyłku, to już dawno popadłbym w paranoję. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dużo tutaj takich skrajnych spojrzeń na sytuację - ona przyszła, a on z nią pogadał to już na pewno do niej wróci. Frajer i w ogóle. Albo teorie, że się z nią umawiałem, czy to jak właśnie Animavilis napisał, że na jakiej podstawie padały stwierdzenia, że obrobiła knagę orbiterowi. To tylko założenia. 


Czy w porządku by było gdybym wchodził teraz w każdy wątek i rzucał wnioskami na podstawie mojej sytuacji? Tak jak nie każda kobieta opierdoli knagę orbiterowi, tak nie każdą kobiete trzeba wyrzucić z domu, nie do każdej kobiety się wraca bo trochę popłaczę, czy zakręci piczką. Trochę dystansu do tego wszystkiego...

 

Nie jestem targany emocjami i tęsknotą. Doskonale to czuję i wiem, że tak nie jest. Lubię mieć jasność w pewnych sytuacjach, czasami lubię polemizować i rozkminiać. Wszystko to co się dzieje to tylko i wyłącznie nie szkodzące mi sytuacje, którymi się dziele tutaj, aby obrazować to jak się posuwa sytuacja, aby niektózy mogli wyciągnąć wnioski dla siebie na podstawie tej dyskusji, która się tutaj toczy. Ja sam widzę to teraz lepiej, widzę z szerszej perspektywy wszystko i jestem bardziej świadomy przeszłości i tego co się dzieje teraz. Ja sam jestem ciekawy, bo dla mnie to sytuacja, której bym w ogóle wcześniej się nie spodziewał. Nie podjąłbym takiej decyzji, gdybym nie zaczął szukać odpowiedzi na pewne pytania i gdybym nie trafił tu na forum ani na stronę Marka.

 

Każdy jej czyn jest odbierany negatywnie, jako manipulacja (dla smutnych życiem fanów dopierdalania od razu mówię, że nie jestem teraz jej obrońcą i nie poleciałem spragniony na cipke :P ) 

Czy kobieta, która nie czuła się zagrożona, a która nagle przeżywa pewnego rodzaju szok (facet ją wyrzuca z mieszkania i zostawia, na co nigdy bym się nie zdał wcześniej) może przejść jakieś małe olśnienie? Nie miała granic, nie było trzymania ramy z mojej strony to sobie panienka robiła co się jej rzywnie podobało i to bezkarnie. A jak już wyczaiła temat to się zaczęła buntować (czyli ponowna próba nastawienia mnie do potulnego misiulka), a jak się obudziła za drzwiami w skutek tego to już tak spokorniała troszeczkę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, xawery982 napisał:

Czy kobieta, która nie czuła się zagrożona, a która nagle przeżywa pewnego rodzaju szok (facet ją wyrzuca z mieszkania i zostawia, na co nigdy bym się nie zdał wcześniej) może przejść jakieś małe olśnienie? Nie miała granic, nie było trzymania ramy z mojej strony to sobie panienka robiła co się jej rzywnie podobało i to bezkarnie. A jak już wyczaiła temat to się zaczęła buntować (czyli ponowna próba nastawienia mnie do potulnego misiulka), a jak się obudziła za drzwiami w skutek tego to już tak spokorniała troszeczkę. 

Nic dodać nic ująć . Widać że wiesz co chcesz i co będzie najlepsze dla ciebie mi to wystarczy 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, xawery982 napisał:

(dla smutnych życiem fanów dopierdalania od razu mówię, że nie jestem teraz jej obrońcą i nie poleciałem spragniony na cipke :P ) 

Gdy dzisiaj w pracy przeczytałem ten tekst to się kurwa zagotowałem. MÓWIĘ KURWA NO NIE!!!!!!!!!
Ale powiedziałem sobie nie. 
Opanuje emocje, przyjadę do domu, wezmę prysznic i spokojnie napiszę coś o Twojej histori z którą żyliśmy przez ostatnie tygodnie.

Na początku było tak.
 

z jednej strony dumny, że w końcu się zachowałem jak facet z drugiej... nie wiem czy ona się odezwie jeszcze (choć z wielu postów i tematów co czytałem to wynika, że najpierw jest foszek, a potem najlepsze dymanie pod słońcem hehe :) ), więc widać, że przede mną długa droga, ale nie chcę się oszukiwac i sukcesywnie małymi kroczkami iśc w stronę bycia samcem.

Straciłem ja i inni tutaj miesiąc z życia pomagając Ci w Twej jakże trudnej sytuacji życiowej :( 

I wiesz co? Wiedziałem, że tak będzie.

Jesteś tak emocjonalnie z nią związany, że te brednie o wyjściu z Matrixa, rozwoju duchowego siebie, rozwijania swoich pasji trele morele :D

Nie potrafisz bez tej konkretnej kobiety wytrzymać 2 tygodni. 
To świadczy o sile charakteru?

Jesteś słabym samcem i musisz to przyjąć na klatę. Niestety. 

Ja osobiście nie jestem 20 latkiem. Mam prawie 34. I dużo związków za sobą.

Inni też mają swój bagaż życiowy.

DLA SMUTNYCH ŻYCIEM FANÓW DOPIERDALANIA?
Dla tej Pani jesteś w stanie obrażać nas tutaj starającym Ci się pomóc. 
Nie każdy jest ekspertem w tych sprawach ale każdy starał się jak potrafił.

PS 1. Powodzenia Ci życzę mimo wszystko. Oby Twoje sny o szczęśliwym związku z Panią, która jescze 2 tygodnie temu smsowała z kolegą ze studiów :D
PS 2. Ostatni raz napisałem coś w Twoich trudnych życiowo wątkach. Nie jesteśmy jakimiś śmieciarzami, którzy oczekują od Ciebie słowa uznania.
PS 3. Będę śledził Twoje poczynania na forum. I Mam nadzieję, modlę się do Boga codziennie przed snem, żeby na TYM forum nie pojawił się TWÓJ post pod tytułem. Ratujcie żona mnie zdradza, chce rozwodu.

Powodzenia "żołnierzyku"

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Łapinski Też jestem Twojego zdania. Xawery nie wyrwał się jeszcze z matrixa. Ciągle o Niej myśli. I zamiast myśleć o sobie i przyszłości, to myśli co by było gdyby. Ciągle ma ją w głowie. To że nie tęskni, i nie dostaje świra na punkcie cipki nie znaczy że wyszedł z matrixa. Można dla śmiechu powiedzieć że po prostu spadło mu libido chwilowo po tej sytuacji i tyle. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Łapinski właśnie to w nawiasie pisząc miałem na myśli Ciebie :P Ja tylko mówie co stwierdziam - każdy czyn kobiety jest odbierany negatywnie i jako podstęp. Ja tak nie sądzę i nie mówię o tej jednej cobys zaraz się nie czepnął, a ogólnie (o innych przypadkach z innych wątków i na podstawie innych odpowiedzi) gdzie co kobieta nie zrobi to na pewno szuja chce nam nóż w plecy wpierdolić.

 

Zauważ również prosze, że nie obrażam WSZSYTKICH ani nie obrażam też Ciebie, więc sie nie gotuj jakbym teraz kazdemu z osobna nawrzucal na rodzinę. 

 

Według Ciebie mogę byc słaby - ok to Twoja opinia. Może coś w tym jest, nie znam Cię więc się nie porównuje. Podjąłem decyzję, że do tej kobiety nie wróce i już. 

 

@Chciak Oczywiście, że się z matrixa nie wyrwałem to nie jest taka krótka droga. Nie myślę o niej ani za dnia ani w nocy. Myśle o sobie i o przyszłości i czynię ku temu kroki. Tęsknię może i nie, ale jest dziwna pustka po drugiej osobie to przyznaje, ale idzie się przyzwyczaic szybko. 

 

Jedni by zerwali od razu kontakt doszczętnie, inni nie... ja tego nie zrobiłem, ale to nie znaczy, że zrobiłem zle. Jedni by wyjechali na inny kontynent, a ja dalej mieszkam w swoim własnym mieszkaniu i to tez nie oznacza, że zle bo ona wie gdzie przyjść i zapukać.

 

ODCIĄŁEM to grubą kreską, a wszystko co się dzieje teraz przepisuję tutaj - kto chce może dyskutować, kto nie chce nie musi. 


Możesz mi wierzyc, że to nie jest teraz sensem mojego życia :P  Była rozmowa to wpadłem w wątek szybko to opisać i było i minęło. Uczulałem na to kilka postów wczesniej. Ja się po prostu tym dzielę, a nuż ktoś zauważy podobieństwo, a może kobita się powiesi? Nie wiem kurwa co bedzie dalej. 

 

Dziekowałem wcześniej wszystkim za posty, za rady i sugestie, ale związku nie ma, ale totez nie czuję się przez to samcem alfa z pierwszej półki. Czuję sie swobodnie i spokojnie, a przede wszystkim o wiele więcej radości daje mi każdy dzień.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.