Skocz do zawartości

Dziewczyna z dzieciakami


Rekomendowane odpowiedzi

@raven Nie chciałbym wchodzić w to głębiej publicznie.

@chudy.bolek.3891 Nie piłem i nie zamierzam. Zastosuję radę @Długowłosy który pisał na temat relacji z nowym gachem: grzecznie ale chłodno.

@Veni "mieć na łbie" - uczestniczyć w swoistym czworokącie - Ty, kobieta, dziecko, ojciec dziecka - w przypadku gdy facet chce założyć z tą kobietą "rodzinę" i z nią zamieszkać. Poczucie, że jesteś opiekunem dla jej dziecka i bankomatem, takim piątym kołem u wozu. No chyba, że to miłość :wub:;).

 

Ale tam - temat chyba wyczerpany i wszyscy są zgodni co do meritum. A całą tematykę dopełnia genialna audycja "Obyś cudze dzieci chował".

 

 

Edytowane przez Normalny
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam podobną sytuację. Z życia facet rzucił studia 3 rok techniczny kierunek. Nie jakieś pierdoły tylko scisły kierunek. Wziął rozwodkę z dwójką dzieci. Małe dzieci małe kłopoty. Duże kłopoty. Wspólne dziecko z małym autyzmem. Pasierbica z choroba neurologiczna. Ale mega seks. Jak masz zadatki na świętego to się pakuj. Pisze to jako ex bialy rycerz. Mogł mieć laskę po studiach to powiedział matce ze tamta tak dupą nie ruszała. A teraz zapierdala na 2 etatach. Ja jestem zdania single do singli ludzie po przejściach z ludzmi po przejsciach. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa skończyła się banalnie.
Powiedziałem jej żeby wpadła do mnie tym razem. Posiedzimy, pogadamy.
Ona do mnie, że wie co będzie grane.
Zimnym tonem powiedziała, że albo biorę wszystko albo nic.

Pytam się jej co daje w zamian za takie poświęcenie z mojej strony.
Cisza trwała kilkanaście sekund.

Pozdrawiam wychowujących cudzie dzieci i mam do niech szczery szacunek.
Ja już na starcie nie miałem na tyle siły żeby spróbowac.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w życiu nie nawiązałbym bliższej relacji z samotną matką.

 

Po pierwsze, to są kobiety po przejściach, bardzo często z mocno nadwyrężonym światopoglądem i nieokreślonymi oczekiwaniami, których nie chciałbym spełniać.

 

Po drugie, nie wyobrażam sobie sytuacji, w której miałbym wychowywać cudze dzieci, tym bardziej, że nie jestem nawet przekonany na dzień dzisiejszy co do faktu, czy w ogóle chce mieć dzieci.

 

Takie sytuacje to jedna wielka pułapka dla faceta, i szczerze gratuluję i podziwiam facetów, którzy się na coś takiego zdecydowali.

 

PS: Tak dla jasności, nie piętnuję samotnych matek. To na prawdę przykre, że takie kobiety z różnych powodów znajdują się w takich sytuacjach, ale osobiście nie znam ani jednego pozytywnego przypadku, który pokazywałby, że wiązanie się z taką kobietą wychodzi na dobre.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam @Łapinski styczność z osobą z 2 dzieci(żona zmarła),ustawiony,obrotny.Rozmawialiśmy o naszych kochanych paniach i jego sytuacji.Maksymalnie od 6 -12 mc trwają związki.Zawsze jest ta sama spiewka:

-za dużo czasu poswięcasz na dzieci a mi za mało.

-dzieci są niegrzeczne do mnie (choć wiem że dzieci trzyma dobrze,sa wychowane jest konsekwentny w tym co robi) 

 Reszta to standardowe błache powody typu za dużo pracujesz,nie chidzimy do kina ble ble ble.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

33 minuty temu, colossus napisał:

Mam @Łapinski styczność z osobą z 2 dzieci(żona zmarła),ustawiony,obrotny.Rozmawialiśmy o naszych kochanych paniach i jego sytuacji.Maksymalnie od 6 -12 mc trwają związki.Zawsze jest ta sama spiewka:

-za dużo czasu poswięcasz na dzieci a mi za mało.

-dzieci są niegrzeczne do mnie (choć wiem że dzieci trzyma dobrze,sa wychowane jest konsekwentny w tym co robi) 

 Reszta to standardowe błache powody typu za dużo pracujesz,nie chidzimy do kina ble ble ble.

Dokładnie, też o tym myślałem. Poświęcam dużo czasu mojej córce, często całe dni jest tylko ze mną. Z pewnością bezdzietnej pannie by to przeszkadzało. A do tego, jak bym jej oznajmił, że nie chcę mieć w ogóle już więcej dzieci ani żadnego ślubu, to raz dwa by uciekła. Można by ewentualnie zapodać podobny temat w rezerwacie, ciekawy jestem opinii płci przeciwnej. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Przemek1991 napisał:

Takie sytuacje to jedna wielka pułapka dla faceta, i szczerze gratuluję i podziwiam facetów, którzy się na coś takiego zdecydowali.

 

A ja uważam ich za... przegrywów.

Jasne. "Szlachetna postawa", "Robi to, co właściwe", takie tam pierdy.

A tak naprawdę - tatuuje sobie na czole "jestem betabankomatem"...

 

12 godzin temu, Przemek1991 napisał:

Tak dla jasności, nie piętnuję samotnych matek. To na prawdę przykre, że takie kobiety z różnych powodów znajdują się w takich sytuacjach, ale osobiście nie znam ani jednego pozytywnego przypadku, który pokazywałby, że wiązanie się z taką kobietą wychodzi na dobre.

 

Jedyny przypadek samotnej matki, której można współczuć to WDOWA.

Każdy inny przypadek to impreza na własne życzenie "On taki ekscytujący, taki OBUZ, ja go zmienię, on się zmieni jak zapach naszego dzieciątka poczuje!"/"Jak to uciekł ode mnie? Przecież mężczyźni kochają zołzy!!!" itp

 

21 godzin temu, Kapitan Horyzont napisał:

Wejście w relację typu FF, FWB jest dla matki z małymi dziećmi nieopłacalne - strata czasu.

 

Etam nieopłacalne.

Jeśli pani ma w 100% zabezpieczone zaplecze finansowe i opiekę nad dzieciakiem?
"Przecież jestem taka młoda, niezależna. Coś mi się od życia należy!!"

 

11 godzin temu, Łapinski napisał:

Teoretycznie
Ja mam 2 dzieci. Sam je wychowuję.

która singielka poszłaby na taki układ?

 

Pytanie - po co Ci w takim wypadku kobieta?
Mężczyzna jest kobiecie potrzebny jako provider.

W drugą stronę...

Hmmm...
Nie bałdzo widzę potrzebność takiego układu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o samotne matki ja im też współczuję, ale w taką relację bym nie wchodził, bo facet ma za dużo do stracenia i za dużo jest znaków zapytania. 

 

A co będzie jak ojcu się odmieni i będzie chciał wrócić

 

A co będzie jak matce się odmieni i będzie chciała prawdziwego ojca

 

A co będzie jak dziecko Cię nie zaakceptuje 

 

Można tak wymieniać w kółko. Kasy i straconego czasu nikt Ci nie zwróci pamiętaj. 

 

Kobiety często mówią ,, nie ważne kto spłodził ważne kto wychowuje " nie wierz w te bzdury i pierdolondo. To dla facetów takich jak Ty zachętą a dziecko i tak steruje wszystkim a jak podrośnie będzie miało 18 lat i powie ,, mamo ja nie chcę tego Pana w domu chce do prawdziwego taty " to zobaczysz jak szybko zostaniesz wykopany zostając z niczym. 

Edytowane przez Kimas87
Błąd
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Kimas87 napisał:

,, nie ważne kto spłodził ważne kto wychowuje "

Ostatnio na imprezie rodzinnej wszystkie kobiety do mnie wykoczyły z ryjem z tym tekstem. Nawet mój brat. Powiedział, że jestem "księdzem" i nie mam nic do gadania :D

Gdy się uspokoiły zapytałem spokojnie ale dlaczego nie jesteście za badaniami genetycznymi na okoliczność taką czy to moje dziecko.? 
Proszę o jeden argument. Skoro chodzą słuchy że 30 % dzieci w PL są wychowywane nie przez ojca bilogicznego.

Ciszaaaa. 
Szkoda mi mojego brata. 
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo wszystko, moim zdaniem sytuacja przytoczona przez autora wątku nie przynosi ujmy jego znajomej. Pani jasno i wyraźnie określiła swoją wizję związku, nie zwodząc wcześniej przez pół roku faceta bajeczkami o krainie mlekiem i miodem płynącej. Z tego co widzę, największym problemem mężczyzn na forum i nie tylko jest nieszczerość kobiet w stosunku do mężczyzn. W opisanym przypadku takiej nieszczerości nie było. Piętnujmy podłe zachowania płci piękniejszej, ale oceniajmy uczciwie, jeśli postępują wedle naszych oczekiwań.

 

W kwestii wychowywania nieswoich dzieci nie mam żadnego doświadczenia. Jeśli jednak macie dorosłych znajomych, którzy byli wychowywani przez macochy/ojczymów, to sami wiecie, jak o nich mówią. 

 

Nawiasem mówiąc uważam, że samotni ojcowie wychowujący dzieci mają dużo łatwiej, niż kobiety. Mężczyzna, jeśli nie jest psychopatą, potrafi okazać dzieciom zarówno kobiecą czułość, jak i męską stanowczość, co jest niezbędnym składnikiem prawidłowego wychowania. Samotne kobiety z dziećmi mają przerąbane. Wiele z nich stanowczość mężczyzny zastępuje krzykiem i skrajnymi emocjami.  Współczuję kobietom samotnie wychowującym dzieci, współczuję ich dzieciom, aczkolwiek nie widzę się w roli ojczyma i być nim nie zamierzam. Współczuję z bezpiecznego dystansu ;-)

Edytowane przez samiec_twój_wróg
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samiec Twój Wróg współczuć można, ale ludzie są hipokrytami. 

 

odniose się do badań lub sondy 

 

,, jesteście za aborcja ? " Język ludu Nieeee 

 

Zaadoptujecie chore dziecko? ciszaaaa... 

 

To samo jest w tym wypadku. Można współczuć, ale wejście w taką relację daje tyle niewiadomych, że ja nie ryzykowałby wchodząc w coś takiego. Poza tym ja miałem takie zdanie zawsze, że za takie kobiety z bagażem doświadczeń i dziećmi biorą się już desperaci. One też zasługują na szczęście, ale nie kosztem mężczyzny. I na koniec najważniejsza kwestia. Dziecko dla kobiety będzie zawsze nr 1 Zawsze !! I jak dziecku się nie spodobasz po czasie którego nikt Ci nie zwróci, po wydaniu masy kasy na nie to wiesz co Cię czeka. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie dorzucić swoje 3 grosze, bowiem miałem doświadczenie w tym temacie. Wielu z Was wspomniało, że istnieje ryzyko, iż nie spodobasz się dziecku albo ojciec dziecka może wrócić do łask, bo jak wiadomo jeśli dziecka nie porzucił to zawsze będzie gdzieś w pobliżu. Fakty są takie, że zanim dotrzecie do tych problemów, które powyżej wymieniłem, bardzo często będziecie musieli przejść przez etap jej niepewności, braku zaufania, ostrożności, bo co powie dziecko na nowego faceta? Czy ojciec dziecka nie wykorzysta tego faktu w sądzie rodzinnym? A co jak nowy facet poobcuje trochę z dzieckiem, znudzi mu się i sobie pójdzie. Pytań często jest więcej niż odpowiedzi, a wszystko to powoduje totalny brak stabilizacji emocjonalnej ze strony samotnej matki - raz chce związku, raz nie chce, raz da się pocałować, raz nie da, raz chce się spotkać, raz pogoda nie taka, kot się zesrał, mama nie wie jak wyłączyć wygaszacz ekranu w kompie. Ma to miejsce zwłaszcza wtedy, kiedy ta samotna matka nie jest jeszcze zdesperowana tj. nie jest jeszcze stara, ma poczucie swojej atrakcyjności, a Ty swoją adoracją utwierdziłeś ją w przekonaniu, że jej wartość na rynku matrymonialno-seksualnym jeszcze nie spadła do zera, a skoro tak jest, skoro znalazł się ktoś kto chętnie usiądzie na ławce rezerwowych to po co dawać mu kosza i odbierać nadzieje?  Powiem Wam, że dla mężczyzny ze słabą psychiką, który wobec takiej kobiety ma jakieś plany, sytuacja kiedy nie wie na czym stoi, gdy ma poczucie, że jest dobrze, najpewniej coś psychicznie ją blokuje (tutaj albo interpretuje okoliczności na swoją albo po prostu ma rację)  i co gorsza odwleka się to wszystko w czasie jest totalnie wyniszczająca dla jego psychiki, powoduje ona z biegiem czasu coraz gorsze frustracje, nerwy i rozczarowanie. W prawdziwym friendzone przynajmniej wszystko jest jasne i oczywiste, a w tym wypadku dziś nie pozwoli się do siebie zbliżyć, a za tydzień wyśle sms-a: "Tęsknię za Tobą. Co tam słychać?" Mówiąc krótko: nie warto bilans zysków i strat dla mężczyzny jest zdecydowanie ujemny.

 

Tak dla ciekawostki wklejam list, który wysłałem do psychologa, gdy miałem ten problem, który dzisiaj będąc bogatszy chociażby o wiedzę przekazaną przez "guru" czytam wręcz z niedowierzaniem ;)

 

Cytat

Witam,

 

 

Mam na imię Tomasz, mam 26 lat, pracuję jako urzędnik państwowy. Nigdy nie korzystałem z żadnej porady psychologicznej, więc z góry przepraszam za brak obycia i nieznajomość tematu.  Na początku mojej wypowiedzi, opiszę wyczerpująco (zakładam, że im więcej informacji tym lepiej) kłopot który mi doskwiera, a dopiero na końcu przejdę do konkretnych pytań.

 

 

Problem z którym do Pana się zwracam dotyczy tematu: „relacje z innym”. Z natury jestem introwertykiem, człowiekiem spokojnym , który z reguły zawsze unikał wielkich skupisk ludzi, a znajomych starannie sobie selekcjonował. Nie zawsze potrafię nawiązać poprawne relacje z innymi osobami, często bywam  wobec nich uległy, zwyczajnie szukam akceptacji, nie potrafię się przeciwstawić, ani powiedzieć niczego co mogłoby wprawić drugą osobę w poczucie dyskomfortu. W związku z tym w relacjach z osobami toksycznymi, koncentruję się li tylko na ich zadowoleniu, którego osiągnięcie wydaje się wręcz nierealne. Z racji tego, że nie uchodzę za osobą zbyt „wyszczekaną”, która nie jest duszą towarzystwa, staram się, ażeby za wszelką cenę utrzymać poprawne relacje z tymi, których mam.

 

 

Jednak nie w tym rzecz. Mój dylemat jest bardziej konkretny i złożony. Rok temu podjąłem pracę w jednym z państwowych urzędów. Pierwsze co spodobało mi się w tej pracy to fakt, że moimi współpracownikami nie będą jedynie ludzie starsi, ale także ludzie z mojego pokolenia, co nie przydarzyło mi się rok wcześniej gdy byłem na stażu. Wśród nich była Aneta – dziewczyna z mojego rocznika, samotna matka 3-letniego dziecka, która rozstała się ze swoim narzeczonym, z takich powodów, przez które sam zainteresowany znalazł się w więzieniu. Początkowo nie nawiązałem z nią żadnej relacji, była dla mnie kompletnie obojętna, nie zawsze nawet mówiliśmy sobie „cześć”, mimo, że jeździliśmy do pracy tym samym autobusem. Dopiero po kilku miesiącach pojawiły się między nami coraz dłuższe wymiany zdań i regularne rozmowy, aż do wydarzenia przełomowego, gdy wyjątkowo przez dwa dni pracowaliśmy wspólnie w jednym pokoju.  Od tego czasu zaczęła się nasza pełna znajomość. Zaczęliśmy regularnie spotykać się w autobusie. Oczywistością była gdzie zawsze stoję i gdzie zawsze ma mnie szukać. Dostałem przyzwolenie, wiedziałem, że mogę się z nią zadawać i zacząłem korzystać z tego „pełną parą”. Poznawaliśmy się coraz lepiej, nawet pokazywaliśmy sobie na zdjęciach członków naszych rodzin, pojawił się niewinny kontakt fizyczny. Przez co ja zacząłem myśleć o niej nie tylko jak o koleżance.  Potem los tak chciał, że osoba z mojego pokoju zwolniła się, a obowiązek wykonania jednej z jej czynności spadł na moją koleżankę. W związku z tym kontaktu mieliśmy jeszcze więcej. Zacząłem się czuć od niej coraz bardziej uzależniony. Każdy dzień w pracy zacząłem kojarzyć jako spotkanie z tą osobą. Do pracy zacząłem chodzić coraz chętniej. Mój dobry nastrój zaczął zależeć od tego czy nasza rozmowa była udana czy nie. Jeżeli udało mi się z nią porozmawiać byłem zadowolony, jeżeli nie to czułem się źle, tak jakby mi czegoś brakowało. Pewnego razu dowiedziała się, że na dniach mam imieniny, powiedziała, że da mi prezent i sobie zapisze żeby nie zapomniała. Gdy przyszedł dzień imienin, życzenia otrzymałem dopiero po tym jak wspomniałem o tym fakcie, byłem zdruzgotany, załamany i zły, powtarzałem sobie, że to najgorsze imieniny mojego życia. Nie  cieszyły mnie nawet życzenia od najbliższej rodziny. Chęć do życia odzyskałem dopiero na drugi dzień, gdy dostałem od niej spóźniony prezent.

 

 

Relacja niby posuwała się coraz dalej i dalej, wszystko niby było na dobrej drodze abyśmy zostali przynajmniej znajomymi nie tylko z pracy (na zasadzie: potem się zobaczy), problem w tym, że  nigdy się nie chciała się ze mną spotkać poza pracą. Zawsze mi tego odmawiała. Wydaje się, że fakt ten daje prostą odpowiedź, iż jestem dla niej tylko kolegą z pracy i nie ma ona ochoty przenosić tej relacji poza pracę. Wiem, że nie w każdej pracy mile widziane jest pogłębianie pracowniczej relacji, bo i dla mnie nie było to wcale łatwe i krępujące.  Jednak sęk w tym, że ona dosyć często zwraca się do mnie w takim sposób jakby nie był tylko jej kolegą, dając mi wyraźne sygnały.  Zawsze gdy mówi o czymś co dotyczy nas obu używa formy „my” („oni mówią o nas”, „oni chyba nas tu nie lubią”, „kiedy zmieniamy pracę?”, „załóżmy firmę, Ty będziesz szefem, a ja Twoją asystentką albo na odwrót” ), na mój żart odnośnie liberalnego podejścia do zdrady zaczęła mnie dyscyplinować, mówiąc, ze złością, iż ostatni raz mnie ostrzega (nie miałem odwagi pociągnąć tego tematu), gdy wyjątkowo wracamy razem, pyta czy ją odprowadzę.  Któregoś razu czekała ze mną na przystanku na mój autobus. Gdy wszyscy zaczęli plotkować na nasz temat, ona się tym nie przejęła, zaczęła nawet pytać innych czy jej nie zazdroszczą?, a gdy ja okazuje swoje niezadowolenie z tego faktu, mówi do mnie żebym się nie czerwienił tylko powiedział prawdę (której sam do końca nie znam).

 

 

Męczy mnie ta sprawa, boli mnie to, że niby mam wszystko na talerzu, że wystarczy wykazać się inicjatywą, a i tak wszystko stoi  w miejscu, bo i tak już nic więcej zrobić nie mogę. Obecnie przebywam na urlopie, zatęskniłem za nią, pierwszy raz próbowałem pogadać przez sms, także pierwszy raz odezwałem się do niej na telefon. Rozmowa trwała krótko, ostatecznie ją urwała, pytając w międzyczasie czy nie jestem jej stalkerem.  To wszystko przelało czarę goryczy, po czym zdecydowałem się poprosić o pomoc. Generalnie mam wrażenie, że popadłem w obłęd. Nie mogę zabrać się za swoje sprawy, jestem odgórnie przekonany, że to o czym napisałem jest priorytetem i to trzeba załatwić w pierwszej kolejności. Myślę sobie, tylko co by tu jeszcze zrobić, co jej jeszcze powiedzieć, jak popchnąć tą znajomość dalej? Mam odpuścić? No ale przecież jest tak dobrze. No skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest jak jest? I tak mnie męczy bez końca. Szkoda mi tych wszystkich wspólnych chwil, dzięki którym praca stała się miła, fajna i przyjemna. Poza tym tak się już do niej przyzwyczaiłem, że  nie chcę jej stracić przez tą jedną głupią błędną decyzję. Pracę mam już zamiar zmienić od dawna, chcę czegoś co da mi możliwość rozwoju. Jednak myśl, że odejście z tej pracy oznacza koniec tej znajomości, powoduje, że nie mam ochoty szukać czegoś innego.

Czego od Pana oczekuję i po co to wszystko Panu piszę? Otóż wcale nie pomyliłem Pana z kolejnym trenerem podrywania (chociaż ciekawe jest to, że wszyscy oni mówią jednym głosem) ani nie wymagam aby wiedział Pan o co chodzi kobiecie, która sama do końca nie wie czego chce (bo która z nich to wie?). Mianowicie mam nieodparte wrażenie, że mój problem w rzeczywistości leży gdzieś zupełnie indziej. Czy moja sprawa może być efektem jakiś poważniejszych psychicznych defektów, jakiś niezaspokojonych potrzeb, deficytu w towarzyskich kontaktach czy jest to przypadek  wymagający interwencji specjalisty?  A może po prostu jeszcze nie dojrzałem i zwyczajnie zabrakło mi życiowego doświadczenia. Może nie jestem jeszcze odpowiednio obyty w relacjach międzyludzkich i zwyczajnie wszystko mogłem błędnie zrozumieć? Proszę Pana o opinie w tej sprawie. Spotkał się już Pan kiedyś z podobnym przypadkiem? Jakie jest najlepsze wyjście z tej sytuacji z punktu widzenia higieny psychicznej? Pozbycie się problemu poprzez zakończenie znajomości? Podjęcie szczerej rozmowy jak dorośli ludzie i wyrzucenie z siebie wszystkich żali i wątpliwości? Czy po prostu działanie według schematu: „jeśli nie wiesz co zrobić, nie rób nic , bo co ma być to i tak będzie”.

 

 

Z góry dziękuję za poświęcony czas i odpowiedź oraz przepraszam za ew. błędy stylistyczne, językowe i literówki, bowiem nigdy nie byłem dobry w te „klocki”.

 

 

Pozdrawiam.

 

 

 

Edytowane przez WereWolf
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 23.11.2017 at 7:56 PM, Łapinski said:

Co do Pani to zaradna, nawet ładna, ma pasje, dobrze zarabia, wykształcona.

1. Jakie macie swój pogląd na sprawę mamusi z dzieciaczkami  :)
2. Ile tutaj jest Kolegów którzy żyją w takim związku?

pozdrawiam

Witam! Przede wszystkim ja bym odrzucił emocje... U mnie najsilniejszą emocją jest chęć przelecenia

laski, która jest "nawet ładna"...  Żartowałem... Chcę się czasem po prostu przytulić i obejrzeć

jakiś film... Czy warto? Sam sobie odpowiedz, chociaż zadając pytanie: "czy warto?"  Sam sobie na

nie odpowiedziałeś... Obserwuj, bzykaj, wykorzystuj... Przede wszystkim wyłapuj, do czego dąży

"nawet ładna" ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.