Skocz do zawartości

Nie kochasz dziecka? Kontrowersyjny artykuł.


Rekomendowane odpowiedzi

Ostrzegam, żeby niczego nie jeść i nie pić podczas czytania tego bloga. Można wypluć wszystko na monitor :D

 

Best of:

 

Problem pojawia się, gdy nasze dziecko ma odmienny charakter i osobowość. Zielona matka, kochająca przyrodę, będzie w permanentnym konflikcie z synem zamordystą rozgniatającym nogą mrówki. 

  • Haha 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

 Kobiety, które odważą się głośno powiedzieć: nie lubię być matką, nie jest pewna miłości do swojego dziecka, spotyka się z niechęcią, niezrozumieniem albo zdumieniem 

No to ja dam taki mały tip: zabezpieczać się a nie potem jojczeć, że dziecko takie a nie inne jakby ono było czemuś winne. Tak to jest jak się realizuje potrzeby rodziny a nie swoje i się okazuje, że jednak babcia i dziadek nie mieli racji z tym, że dziecko to daje szczęście, że partner u boku daje szczęście, że ślub, że rodzina. I, że trzeba tak robić bo tak.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety jest full matek wręcz nienawidzących swoich dzieci.

Występuje to zazwyczaj u tak zwanych "księżniczek tatusia" co to wszystko robią dla swojej córuni.

Potem taka jest nagle zdziwiona iż sama musi wkoło kogoś "zapindalać", i niema przebacz bo grozi więzieniem.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I wyszedł babski egoizm i hipokryzja w najczystszej postaci, ale jak do rozwodów dochodzi to kurwa wszystkie wielkie kochające matki polki z pomnika i one najlepiej się dzieckiem zajmą:wacko:

.

Ładna laurka

Sam wychowuję syna , wiele razy ręce opadają i człowiek jest zrezygnowany, zwyczajnie zmęczony,ma dość, ale w życiu nie pomyślałem w ten sposób...

To mój syn, moja krew i część mojego życia, to że czasem jest ciężko..., nikt nie mówił że będzie łatwo.

Wystarczy że się przytuli i wszystko mija.

  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, kryss napisał:

Wystarczy że się przytuli i wszystko mija.

Dokładnie, a reszta to zawiedzione ambicje rodziców i myślę stąd ten dziwny dylemat.

 

Jeżeli dziecko, bedzie w 100% akceptowane przez rodziców, będzie pewnym siebie młodym człowiekiem. 

 

Jako matka mogę mu tylko wskazywać drogę i pokazywać co warto cenić w życiu, jakie wartości, aby umiał rozróżnić przyjaciele od wroga. Umiał być asertywny i nie dał się manipulować.

Moim zdaniem jako matki 16latka uważam, że dzisiejszej młodzieży brakuje pewności siebie. Umiejętności przeciwstawienia się grupie, aby nie przynależeć do niej, jeśli coś mi się w niej nie podoba. Dzieci nie będą miały tożsamości i osobowości, jeżeli będą czuły, że zawodzą aspiracje i ambicje rodziców.

Akceptowane dziecko, bedzie pewnym siebie dorosłym człowiekiem.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie...tak czytałam i jedyne co mi na myśl przyszło to: pani szuka usprawiedliwienia na to, że dokonała w życiu wyboru, którego konsekwencje jej się nie podobają:)) naprawdę?

Czy decydujesz się na dziecko świadomie, czy też jest to wpadka to niestety, ale trzeba przyjąć to "na klate":)

Dziecko to nie przedmiot, zabawka jak autorka bloga pisze, nie można go zwrócić, oddać. Ale pisząc o tym nie zdaje sobie sprawy z tego, że chętnie by się go pozbyła, tylko czeka, aż ktoś jej podpowie jak to zrobić. 

Niesamowite jak kobiety potrafią pod przykrywką tłumaczenia " nie nadaję się na matkę" " jestem zła mamą" szukać usprawiedliwienia dla swojego lenistwa, próżności, wygodnictwa by usłyszeć " nie mów tak, jesteś dobrą mamą, masz prawo mieć zły humor" czy " dziecko musi zrozumieć, że nie chcesz go teraz przytulać"!

Co takie małe dziecko musi odczuwać, gdy jego rodzicielka, jego mama, ciepło i ukochany zapach, który towarzyszył mu od momentu narodzin, jego opoka, bezpieczeństwo odpycha go od siebie. 

Jakim trzeba być człowiekiem by szukać usprawiedliwienia dla niechęci do własnego dziecka.

Nie ma w tym blogu ani słowa nawet o próbie wyobrażenia sobie co może czuć to dziecko, słychać tylko:  Ja, ja, ja..

  • Like 4
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To mnie zawsze zastanawiało dlaczego niby dziecko kocha się bezwarunkowo? Wielu rzeczy nie wiem w odniesieniu do macierzyństwa, ale jednego jestem pewna na 100%, jeżeli moje dziecko okazałoby się mordercą, gwałcicielem, kimś bardzo złym, nie kochała bym go, a na pewno nie broniła, dążyła bym do sprawiedliwego ukarania. Niektóre dzieci mimo miłości i "dobrego wychowania" wyrastają na degeneratów (rzadkie przypadki, ale się zdarzają)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieci często rodzą sie przez głupotę nie dojrzałych rodziców,często kobiety decydują się pod wpływem a bo koleżanki już mają, często chcą mieć dziecko na pokaz,do pochwalenia się koleżankom itp bzdety, które nie są ich przemyślana decyzją.

Kiedy okazuje się że to nie takie proste, nie przespane noce, biegunki, ząbkowania ,alergie, przeziębienia, pomalowane ściany, poniszczone meble, zaplamione dywany,brak czasu,pranie sprzątanie,prasowanie,gotowanie itd itd, że to brak czasu na pieprzenie przy kawce z psiapsiułkami, kosmetyczke,fryzjera.

No i się zaczyna....,wyżywanie na partnerze i dziecku które okazuje się że nie jest pluszakiem do przytulania i chwalenia się, a małym obsranym brzdącem którego wszędzie pełno i pochłania 95% czasu i uwagi, a niestety paniom bardzo często brak cierpliwości a tu się nie da że jutro dzieciak będzie mieć 5 lat i nieco sam siebie ogarniać, oczywiście jak się go tego nauczy a tutaj też trzeba cierpliwości...

No i mamy pózniej takie nie kochające mamcie, i znerwicowane dzieciaki ze skrzywioną psychiką.

4 minuty temu, Nefertiti napisał:

jeżeli moje dziecko okazałoby się mordercą, gwałcicielem, kimś bardzo złym,

No na tym etapie to z pewnością można stwierdzić że 5-7-9 latek będzie seryjnym mordercą i notorycznym gwałcicielem, choć jak statystyki pokazują to seryjni i gwałciciele byli  chyba w 90% wychowywani przez samotne mamusie..sic

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@kryss, nie zrozumiałeś mnie - cóż. Bardzo dobrze, że jest Radio Samiec i porusza te wszystkie kwestie . Na pierwszym planie powinno być uświadomienie z odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka. Jakie są plusy, minusy i konsekwencje z bawienia się czyimiś uczuciami i manipulacją. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Nefertiti napisał:

@kryss, nie zrozumiałeś mnie - cóż. Bardzo dobrze, że jest Radio Samiec i porusza te wszystkie kwestie . Na pierwszym planie powinno być uświadomienie z odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka. Jakie są plusy, minusy i konsekwencje z bawienia się czyimiś uczuciami i manipulacją. 

Zrozumiałem , tylko że dyskusja tyczy się raczej małych dzieci, a Ty troszkę pojechałaś z mordercami ale wiem o co Ci chodziło.

Mam też dorosłą córkę, i tutaj nie ma taryfy ulgowej, czyn/słowa=konsekwencje tego...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Eleanor napisał:

Co takie małe dziecko musi odczuwać, gdy jego rodzicielka, jego mama, ciepło i ukochany zapach, który towarzyszył mu od momentu narodzin, jego opoka, bezpieczeństwo odpycha go od siebie.

No właśnie, wytłumaczysz dziecku, że mama już go nie chce? No mamie się wydawało, że to tak sobie łatwo pójdzie, ot urodzi i już. A potem jak widzi, że trzeba latać z małym do lekarza, że trzeba karmić, że trzeba się non stop zajmować w każdym etapie życia to już się nie chce. Już dziecko wtedy potrzebne nie jest, a jak jeszcze nie daj Boże nie jest takie jak sobie mamusia wyobraziła to już w ogóle zło konieczne. Taka mamusia by się chciała nim pochwalić a tu się okazuje, że dziecko nie chce iść na studia na prawnika czy lekarza, przecież jaki to wstyd, że ono coś innego chce robić, no to niewyobrażalne. I wtedy łatwiej jest odtrącić, tylko ciekawe, że jak takie dziecko zacznie nagle osiągać jakieś sukcesy, to sobie rodzina o nim szybko przypomina, już wtedy jego odmienne poglądy nie przeszkadzają, bo się sypią szekle. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Quo Vadis? napisał:

No to ja dam taki mały tip: zabezpieczać się a nie potem jojczeć, że dziecko takie a nie inne jakby ono było czemuś winne

"No ja to tak zasadniczo to WCALE NIE CHCIAŁAM.

Wiesz, wypadki chodzą po ludziach.

No już musiałam później to ciągnąć.
Jestem niewinna, to taki zły los i wina Tuska".

4 godziny temu, Quo Vadis? napisał:

Tak to jest jak się realizuje potrzeby rodziny a nie swoje i się okazuje, że jednak babcia i dziadek nie mieli racji z tym, że dziecko to daje szczęście, że partner u boku daje szczęście, że ślub, że rodzina. I, że trzeba tak robić bo tak

Nie "bo tak", tylko "bo LUDZIE POWIEDZĄ".
Wystarczający argument do natrzaskania sobie dzieciorów i życia w spierdolonej relacji...

 

38 minut temu, Eleanor napisał:

Jakim trzeba być człowiekiem by szukać usprawiedliwienia dla niechęci do własnego dziecka.

Nie ma w tym blogu ani słowa nawet o próbie wyobrażenia sobie co może czuć to dziecko, słychać tylko:  Ja, ja, ja..

Normalnym - wbrew pozorom.

Natura i ewolucja wymyśliły zalanie mózgu kobiety hormonami, żeby nie zadusiła bachora gołymi rękami w 2 dni po porodzie.

Stąd pojawiają się takie jednostki medyczne jak odpieluchowy zanik mózgu u pań, które "w cywilu" były BARDZO ogarnięte życiowo (ambitne studia z wyróżnieniem, doktorat, niezła kariera zawodowa), po czym niezwłocznie po zaciążeniu zarzygują soszalmedia zdjęciami "cudnego dzieciontka" począwszy od skanów zaszumionego USG, przez zdjęcia brzucha, aż po dokumentację zdjęciową defekacji "dzieciontka", bo "jestę madką 24/7"...

 

Nie każdej pani aż tak bardzo hormony siadają na mózg i pojawiają się... wątpliwości :-) dotyczące cudowności pozycji, w jakiej się znalazła. I włącza się racjonalne myślenie, uświadamiające, że "mam przejebane". A że dziś żyjemy w innej rzeczywistości, niż tysiące lat temu, to pani nie zadusi swojego przychówku (wówczas natura zrobiłaby swoje - pani nie przekazałaby swych wadliwych genów dalej). Więc szuka sposobu.

 

Summa summarum - dla mnie to nie jest nic śmiesznego/zdrożnego/złego. Po prostu - pani jest uwalona w ciężkie zobowiązania, które ciężko jej ogarnąć, więc szuka w jakiś tam sposób pomocy...

 

38 minut temu, Nefertiti napisał:

jednego jestem pewna na 100%,

 

Byłaś w takiej sytuacji?
Jak nie byłaś, to nie bądź taka pewna...

W sytuacjach podbramkowych ludzie reagują BARDZO odmiennie od tego, na co się wcześniej zarzekali...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Quo Vadis? napisał:

No właśnie, wytłumaczysz dziecku, że mama już go nie chce? No mamie się wydawało, że to tak sobie łatwo pójdzie, ot urodzi i już. A potem jak widzi, że trzeba latać z małym do lekarza, że trzeba karmić, że trzeba się non stop zajmować w każdym etapie życia to już się nie chce. Już dziecko wtedy potrzebne nie jest, a jak jeszcze nie daj Boże nie jest takie jak sobie mamusia wyobraziła to już w ogóle zło konieczne. Taka mamusia by się chciała nim pochwalić a tu się okazuje, że dziecko nie chce iść na studia na prawnika czy lekarza, przecież jaki to wstyd, że ono coś innego chce robić, no to niewyobrażalne. I wtedy łatwiej jest odtrącić, tylko ciekawe, że jak takie dziecko zacznie nagle osiągać jakieś sukcesy, to sobie rodzina o nim szybko przypomina, już wtedy jego odmienne poglądy nie przeszkadzają, bo się sypią szekle. 

Dokładnie tak... niech będzie spełnionym mechanikiem,fachowcem w swojej dziedzinie , robiącym swoją robotę z pasją,zadowoleniem i zarabiającym przyzwoitą kasę usmarowanymi rękami.

Niż nędznym,sfrustrowanym konowałem z wypicowanymi paznokciami ,którego mamusia za łapówki przez studia przepchała, a on chciał auta naprawiać a nie ludzi.

 

Cokolwiek mój syn kiedyś postanowi będzie mieć moje wsparcie,owszem będę mu przedstawiał wszystkie za i przeciw, ale to on zdecyduje, ja mu tylko w tym pomogę

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W mijającym tygodniu byłem świadkiem dość ciekawego zdarzenia u siebie w robocie. Otóż jedna z koleżanek z działu chwaliła się, że dziś jest ten dzień kiedy sama ostrzyże swojego niespełna trzyletniego (chyba, o ile dobrze pamiętam) syna. Opowiadała rozemocjonowana reszcie koleżanek jak to ona chce go ściąć, że tu będzie tak, tu siak, a tam owak. Przysłuchując się tej rozmowie słyszałem tylko, że ona, ona i ona. Coś podobnie jak w tym tekście. Zastanawiałem się w międzyczasie co o tym sądzi ojciec dziecka i czy ma on coś w tej sprawie do powiedzenia. Oczywiście nie zapytałem o to, ponieważ zaraz byłyby fochy, nienawistne spojrzenia, a może i nawet donosy do szefów, że w pracy się nie zachowuje tak jak one chcą;)Następnego dnia, już z samego rana, dosłownie po pierwszej kawie czy herbacie zleciały się wszystkie do jej biurka i podziwiały zdjęcia na telefonie i pełne emocji zachwycały się nowym wyglądem małego. 

Czasami mam takie wrażenie, że dla niektórych matek dziecko to taka zabawka nie tylko do chwalenia się nim przed rodziną i znajomymi, ale też narzędzie do walki z mężami lub byłymi. Dorosłość to jest umiejętność ponoszenia odpowiedzialności za własne decyzje. To już nie jest zabawa w berka na podwórku. Jeśli ktoś decyduje się na posiadanie dziecka, a zakładam, że jako dorosły człowiek potrafi przewidywać się co może się w przyszłości stać, to bierze się to z "całym inwentarzem" takie jakie ono jest i stara się jak najlepiej wychować na porządnego i wartościowego człowieka.     

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może kochając się podświadomie mamy zakodowane "byle nie było dziecka". Do czasu aż wyjdzie "Aldona z dziurawego kondoma, Mietek z przeterminowanych tabletek, albo Walęty za późno wyciągnięty "-Do wyboru. :)Wtedy niby kochamy ale wewnątrz jest zakodowane, że przecież tego nie chcieliśmy itp nie znam dokładnie zagadnienia podświadomości póki co. Może ktoś bardziej ogarnięty w tym temacie coś rozwinie o ile dobrze kombinuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Nefertiti napisał:

To mnie zawsze zastanawiało dlaczego niby dziecko kocha się bezwarunkowo? Wielu rzeczy nie wiem w odniesieniu do macierzyństwa, ale jednego jestem pewna na 100%, jeżeli moje dziecko okazałoby się mordercą, gwałcicielem, kimś bardzo złym, nie kochała bym go, a na pewno nie broniła, dążyła bym do sprawiedliwego ukarania. Niektóre dzieci mimo miłości i "dobrego wychowania" wyrastają na degeneratów (rzadkie przypadki, ale się zdarzają)

 I tutaj jest dylemat, sądzę że prawdziwa matka która nosiła dziecko pod sercem, kochać nie przestanie go nigdy. Co innego dążyć do odizolowania od społeczeństwo bo mu zagraża, a co innego wyłączyć serce.

 

W mojej miejscowości było morderstwo z brutalnym gwałtem, którego dopuścili się dwaj bracia ( pod wpływem narkotyków). Wiadomo krótki reportaż filmowy z ogłoszenia wyroku, jako mieszkańcy obejrzeliśmy. Nigdy nie zapomnę widoku matki i jej płaczu. Ten płacz był tak rozpaczliwy i tragiczny jakby jej ktoś serce żywcem wyrywał, na samo wspomnienie tego widoku oczy nachodzą łzami . Potem tak rozmawialiśmy i myśleliśmy co taka matka czuje. ( była to spokojna porządna rodzina). Chodziła kobieta ze spuszczoną głową i jakby zdjęta z krzyża żywcem. Wszyscy się do niej kłaniali i starali się zachowywać normalnie. Myślę, że serca nie wyłączysz mimo wszystko, cierpi i kocha, ale czy ich odwiedza tego nie wiem.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie lubię swojego dziecka, bo:

 

-Generuje koszty, przez co sama nie mogę sobie kupić jakiejś fajnej sukienki, kolczyków, kosmetyków itd., by uwieść innego "bogatego" samca przez co będę jego "księżniczką", a moje życie będzie jak w bajce (Wskoczyć na bolca i spłodzić kolejne Bogu winne dziecku będące zabezpieczeniem przed wyrzuceniem mnie na zbitą twarz)

 

-Było wpadką, a ja jestem młodą, niezależną kobietą, które chce od życia wiele i spróbować wiele, a ono mnie ogranicza

 

-Muszę ruszyć swoje cztery litery i czasem odmówić sobie przyjemności, by moje dziecko miało jako takie wychowanie, ubranie itd.

 

-Moje życie jest smutne i beznadziejne, a ja zamiast cokolwiek robić będę wyrzucać swoje negatywne emocje na dziecko, które idąc w świat będzie identyczną kopią mnie samej i skończy jak ja

 

-Jestem z dysfunkcyjnej rodziny i zamiast podjąć się odpowiedniego leczenia sprawię sobie dziecko, bo ono mnie uszczęśliwi

 

-Gonił mnie zegar biologiczny, a że każda koleżanka ma swojego małego ptysia i są razem szczęśliwi to go też zrobię

 

-Nie mam odpowiedniego pułapu finansowego, ale jak zrobię sobie dziecko to ono mnie kiedyś będzie wspierać finansowo i będzie moim małym kochanym bankomatem

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, CzarnyR napisał:

Może kochając się podświadomie mamy zakodowane "byle nie było dziecka". Do czasu aż wyjdzie "Aldona z dziurawego kondoma, Mietek z przeterminowanych tabletek, albo Walęty za późno wyciągnięty "-Do wyboru. :)Wtedy niby kochamy ale wewnątrz jest zakodowane, że przecież tego nie chcieliśmy itp nie znam dokładnie zagadnienia podświadomości póki co. Może ktoś bardziej ogarnięty w tym temacie coś rozwinie o ile dobrze kombinuję.

Mogę powiedzieć za siebie, u mnie była to świadoma  w 100% decyzja, miałem już nastoletnią wtedy córkę z pierwszego małżeństwa i doskonale wiedziałem jak to wygląda.

Zona chciała ,ale nie wiedziała, no i się zaczęło...cyrk na kółkach...

 

Kiedy się już całkiem zjebało któregoś razu gdy odprowadziłem małego do matki  wtedy 2 latka, On nie chciał wejść do mieszkania jak zawsze i zaczął pokazywać żebyśmy się przytulili i pocałowali...,matka nie wzruszona..., byłem w stanie wyjechać jedynie za róg bloku...

 

Mały nie widział nas nigdy przytulających się, więc widział mamusie jak przytula nowego tatusia...to już nie bolało

Bolało co czuje syn, ale pancie mają to w dupie , jak tu już wyszło...ważne jest "ja", dlatego wolę nie wchodzić w żadne relacje, bo jakiekolwiek skrzywdzenie czy sprawienie przykrości mojemu synowi mogłoby skończyć się ukręceniem pustego łba,i to bez mrugnięcia okiem z dziką furią i prymitywnym instynktem bez wyrzutów.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie ciężka sytuacja. Czytając co pisałeś przypomniał mi się obraz mojej znajomej. Aktualnie wiek 24. Od 16 disco szał i wiadomo 19 lat bobo. Po dwóch latach zaczęła mówić jaki to ojciec zły, że ćpun.Rozstali się czyli standard. Rodzina uwierzyła. Sam to łyknąłem bo wiadomo nie znałem tych manipulacji w dodatku mając 24 wiosny.Dopiero po jakimś czasie obserwacji widać, że gość ułożony stabilny. Pewnie zabraniał jej szlajania się a ta wiadomo chciała dalej wolności jak biegała tak biega po imprezach a wychowuje babcia jej matka. Ojciec również często przyjeżdża zabiera jak i dzadkowie jego. Niedawno się wydało, że młody powiedział iż mamusi nie kocha tylko tate i do niej nie chce wcale.A co najlepsze na fb fotki jaka to z niej matka polka XXI. Szkoda dzieciaka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale się w tym wątku branzlujecie swoją zajebistością. Większość ludzi ma dzieci z gównianych powodów, tylko wy z jakichś niesamowicie wzniosłych i godnością niesiecie ten krzyż. 

 

Nie ma nic złego w mówieniu, że ojcostwo czy macierzyństwo kogoś męczy. Może w końcu do ludzi dotrze, że nie każdy musi być rodzicem i że nie każdy się do tego nadaje.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się, że nie każdy powinien mieć dzieci. Inna sprawa, że znam osoby, które dzieci mieć nie chcą (jak moja siostra), a w gruncie rzeczy byliby lepszymi rodzicami niż połowa tych, którzy nimi są. Ale nie o tym.

 

Artykuł kiedyś już czytałam, zapadł mi w pamięć fragment przytoczony przez @Selqet;)

 

Oczywiście, rodzicielstwo bywa trudne. Myślę, że każdy rodzic marzy czasem o chwili spokoju. Ja akurat nie mogę narzekać, jako, że jedyna w rodzinie mam dzieci, to pomoc jest duża, przynajmniej raz w tygodniu ktoś wpada się zająć moją córą. Ale oczywiście - gdy w pierwszych miesiącach życia córka budziła się co dwie godziny w nocy, a ja czułam się i wyglądałam jak zombie, to raczej byłam średnią reklamą macierzyństwa. Z drugiej strony wierzcie mi, że absolutnie nigdy nie miałam myśli typu "po co mi to było". Kiedy w nocy siedziałam z córą przez dwie godziny na fotelu i tuliłam, choć chciało mi się ryczeć, to powtarzałam sobie, że nie ma innej drogi... i jeśli za kilka lat chcę mieć dwójkę fajnych dzieci z którymi będę robić pierniczki na święta i się wygłupiać, to niestety - pewną drogę trzeba przejść. Być może jest to kwestia wcześniejszych doświadczeń z cudzymi dziećmi - zanim zdecydowaliśmy się na dziecko miałam kilkuletnie doświadczenie w pracy z dziećmi, co uważam nieźle mnie przygotowało, choć oczywiście opieka nad własnymi to jednak co innego. Jeśli ktoś nie ma doświadczeń lub ma sporadyczne na zasadzie "zajmowałam się młodszą kuzynką" (raz w miesiącu na 3 godziny) to potem faktycznie wyobrażenia mogą minąć się z rzeczywistością. 

 

To banał, że uśmiech dziecka wszystko wynagradza, ale w moim przypadku - tak właśnie jest. Myślę jednak, że wiele zależy od ogólnego podejścia do życia. Jeśli ktoś jest malkontentem, ma skłonności depresyjne itp. to ciężej mu będzie docenić uroki rodzicielstwa i częściej będzie skupiał się na negatywach. I wówczas są teksty o tym, jak to dziecko "spierdoliło życie"... a w gruncie rzeczy to życie od dawna było spierdolone, tylko wcześniej można było od niego uciec w kompa/seriale/weekendowy pochlej czy wakacyjne seksy w Egipcie.

 

Tylko dzieci szkoda...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.