Skocz do zawartości

Strumień świadomości


Rekomendowane odpowiedzi

Czołem.

Zapraszam na wpis będący moim strumieniem świadomości. Z braku lepszego działu wrzucam go do świeżakowni.

 

Pamiętam jak ponad rok temu odkryłem Sektę - teraz Lożę Samców i zaczytywałem się, udzieliłem tu i tam - a także ściągnąłem tutaj jednego gościa, który bardzo mocno zyskał na lekturze forum.

Pogadaliśmy chwilę też na temat relacji mojej partnerki z Jej ojcem, który spierdzielił z kraju przed długami. A potem forum olałem, bo przecież wiem wszystko, nie?

 

Poznaliśmy się u schyłku mojej etatowej pracy, miałem ze dwaścia lat i ambicje, żeby wyciskać ze swoich umiejętności jak najwięcej, a jednocześnie być jak najbardziej wolnym. A, że IT w tej kwestii pozwala na wiele - korzystałem z tego wedle swoich możliwości. Po niecałym roku wprowadziliśmy się do siebie, sielanka jak ja pierdzielę. Mogło być tylko lepiej, i było. Zacząłem zarabiać bardzo fajne pieniądze jak na nasz wiek. Zaczęliśmy wyjeżdżać, organizować sobie wakacje, a mieszkanie było wypchane toną świeżej elektroniki. No i tak przeleciały sobie latka. W międzyczasie popełniłem głupotę, przez którą jaja mnie ściskają na samą myśl. Wziąłem Jej auto w leasing. Freelancerka się kręciła do tego stopnia, że postanowiłem wynająć biuro, zmontować ekipę i tworzyć więcej i lepiej niż kiedykolwiek - a przy tym golić hajs jak pojebany. I wiecie co? Dawało radę. Przez rok. Niestety górę wzięła moja nieumiejętność zarządzania zespołem złożonym ze znajomych, którym za bardzo folgowałem. Seria zaniechań i błędnych decyzji doprowadziła do tego, że położyliśmy jeden projekt. Inny - główny klient - stracił płynność finansową z dnia na dzień. A kuzyn, który polecił mnie swoim kontrahentom wpakował mnie w projekt, za który nie mieli zamiaru płacić od samego początku. Dbali tylko o to, żeby każdy z kroków milowych nie pozostawał bez poprawek. Nawet jeżeli byłby to wcześniej zatwierdzone rzeczy.

 

Zanim się połapałem w co grają wrzuciłem w projekt większość własnych oszczędności, żeby utrzymać zespół i dokończyć co trzeba. I tutaj chciałem zacząć coś pierdolić o depresji, ale nie lubię. Faktem jest, że gdzieś na tym etapie straciłem "kręgosłup": pewność siebie, lekkość w rozwiązywaniu problemów i pozytywne nastawienie. Koniec końców pożegnałem większość zespołu i we troje próbowaliśmy coś jeszcze ugrać, ale bez żadnego skutku. W tym momencie oszczędności się skończyły a mi zostawały jakieś 800zł do rozdysponowania. Co nawet nie starczało na opłacenie biura. 

 

Wiecie co z tą kasą robiłem? Wspominałem o aucie? Ano właśnie. Wolałem, żeby miała czym jeździć na uczelnie i robić tego magistra prawa. Bo Jej przecież zależy, a ja też chciałem mieć prawniczkę. 

 

Koniec końców po dwóch i pół nieopłaconych czynszach wykopali nas, zajmując wcześniej zawartość owego biura. Tutaj popełniłem zasadniczy błąd, bo zamiast powiedzieć swojej partnerce na czym stoimy - nie wspomniałem o tym, że sprzęt został de facto zaaresztowany. Informowałem ją o kondycji firmy i tego, że się zamykamy ale o tym fakcie nie. Wychodziłem z założenia, że znajdę robotę i pierwszą wypłatą się spłacę - będzie po problemie. 

 

Zanim zacząłem szukać pracy matka partnerki załatwiła mi dość lukratywną fuchę na miesiąc, ale jak to bywa w takich sytuacjach, w czasie wynagrodzenia nie otrzymałem, tylko trochę po.

W międzyczasie poleciała do ojca do USA, i tak się fajnie złożyło, że jeden z byłych pracowników postanowił do niej napisać o zaistniałej sytuacji, w celu nie wiem jakim - wszyscy byli spłaceni co do grosza.

 

No i pewnego pięknego dnia dzwoni do mnie i mówi, że wie o biurze i mam się spakować i wyprowadzić - klucze zostawić u jej babci. Uniosłem się honorem, zrobiłem tak jak chciała lądując u rodziców, nieco załamany, i bez kurwa grosza przy duszy. Wspominałem już, że kiedyś ją złapałem jak pisała koleżance, że jeżeli nie zacznę szybko zarabiać to będzie mnie musiała zostawić? Jednocześnie byliśmy na dwóch weselach i zaczynaliśmy myśleć o formalizacji związku.

 

Całe szczęście istnieją przyjaciele, którzy, a właściwie który pomógł mi się psychicznie z tego pozbierać. Zaś rodzice wyłożyli kasę na moje straszne długi. Łącznie z zaległym ZUSem wyszło mniej niż 10k zł. Chwilę później znalazłem pracę w firmie, w której szef - kiedy to parę miesięcy później razem jechaliśmy na delegacje - przyznał, że przeżył podobną rzecz, tylko, że dług miał sporo większy. Dobra moja - nie tylko ja jestem tak zjebany.

 

Jak już miałem za co zatankować motocykl - śmiesznie się złożyło, że odezwały się do mnie stare znajome, które powoziłem sobie ostatkiem ciepła w tym sezonie, cośtam poruchałem na tinderze i znalazłem mieszkanie. W piątek drugi raz w życiu wyprowadzam się od rodziców. Ale tym razem nie do kogoś. A, no i bym zapomniał. Obudziłem się kiedyś w sobotę i pojechałem sobie do Zakopanego i z powrotem. Nie meldując się nikomu, nie tłumacząc, nie planując. Nigdy nie miałem takich ciarek na rękach, tak się dobrze czułem. 

 

A dlaczego powrót na sektę? Zanim się znowu wpierdolę w jakiś związek chciałem zająć się swoimi pasjami. Po tym wszystkim pierwszy raz pojechałem na wycieczkę motocyklową w lokalnej grupie, nigdy się tak dobrze nie bawiłem. Zacząłem znowu ćwiczyć, uczyć się hiszpańskiego. Zaczynam też powoli myśleć o jakimś kibordzie, żeby mieć co robić w długie, zimowe wieczory. 

 

Mam nieodparte wrażenie, że za 10 tysięcy złotych kupiłem sobie nowe, dojrzalsze i samodzielne życie. Tym razem na moich warunkach i moim tempem.

 

A była? Poprzednie zaraz po zerwaniu blokowałem gdzie się da, tą też. Ponoć znalazła se kogoś, ale dalej na fejsie ma nasze zdjęcia. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ładnie żeś poleciał. Leasing czy najem długoterminowy?  Ja bym swojej dziewczynie nawet auta za 5k nie kupował. Żona (o ile będzie, z intercyzą) dostanie auto po mnie, a ja biere dla siebie nowe. A nie że ja w dziurawych spodniach łażę, a paniusia nowiutkim jeździ.

 

Co by nie mówić dostałeś fajną lekcję biznesu i związków. Dobrze, że skończyło się na paru tysiącach a nie połowie majątku. 

 

 

Edytowane przez slavex
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciesz się chłopie, że harpia odeszła. Twoje nowe życie kosztowało Cię < niż 10 k i trochę( no może trochę więcej, niż trochę, zszarganych nerwów). Plusy, harpia is gone, długi spłacone i najważniejsze, WIEDZA oraz DOŚWIADCZENIE, a to jest warte naprawdę sporo. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co jest najlepsze w Twojej historii ?

 

To, że summa summarum zakończyła się szczęśliwie dla Ciebie. Powodzenia w "nowym" starym życiu ;)

 

10 godzin temu, Chciak napisał:

A koniec końców co się stało z autem?

 

A co to ma do rzeczy ? To jest tylko rzecz, gdybym ja coś takiego przeżył, to w dupie miałbym to auto :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Chciak napisał:

A koniec końców co się stało z autem?

No własnie co z autem?

Ale jak tak ona mogła zrobić? :D taka anielska istota :D

Przecież kurde :( z każdą z którą rozmawiam mówi, że nie jest materialistką to dlaczego tak się dzieje BOŻE dlaczego :D

Edytowane przez Łapinski
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Chciak @Łapinski

Oddawania auta do banku się nie opłaca, bo wtedy w zasadzie tracisz auto a może się skończyć tak, że jeszcze Ci każą dopłacić, bo wartość zaniżona przez rysy, czy inne czynniki.

Cesja leasingu. Autkiem cieszy się Paniusia, która je dorwała za okazyjną kwotę - chciałem się cholerstwa jak najszybciej pozbyć. Do tej pory jak widzę ten model na ulicy to mnie skręca. Uważam to za najbardziej debilny pomysł na jaki mogłem wpaść. Nawet kupienie Jej Galaxiaka siedem w dniu premiery mnie nie ruszyło. A to też nie były tanie rzeczy. Gdyby to samo się wydarzyło rok później to prawdopodobnie bym jej zdążył kupić motocykl, bo ją zacząłem uczyć jeździć. 

 

A skoro już przy tym jesteśmy. Strasznie lubiła się żalić babuni, że ja to Jej nic nie kupuję i kwiatków nie daję xD 

3 godziny temu, Łapinski napisał:

Przecież kurde :( z każdą z którą rozmawiam mówi, że nie jest materialistką to dlaczego tak się dzieje BOŻE dlaczego :D

Nauczona, że tatuś to chodzący bankomat i tak jej zostało. 

 

7 godzin temu, Przemek1991 napisał:

To, że summa summarum zakończyła się szczęśliwie dla Ciebie. Powodzenia w "nowym" starym życiu ;)

 

Tak! Co prawda gdzieś tam jeszcze we mnie siedzi jakieś poczucie pustki, ale cóż. Pięć lat piechotą nie chodzi. Kumpel, o którym wspominałem idealnie mnie wyleczył z poczucia winy za to wszystko. Udało jej się wmówić mi, że to wszystko przeze mnie.

 

Opowiedziałem mu mniej więcej to co Wam, a on TĄ JEDNĄ DZIWNĄ SZTUCZKĄ RETORYCZNĄ ZMIENIŁ MÓJ POGLĄD NA SPRAWĘ. Zapytał mianowicie - co ja bym zrobił na jej miejscu. Bez zastanowienia powiedziałem, że bym zjebał ją najpierw zjebał, a potem zaczął kombinować jak to razem naprawimy. No właśnie. 

 

Na tym etapie jestem zafascynowany tym co mi życie przyniesie. Szkoda tylko moich przyszłych partnerek. Bo nowej Tojotki nie dostaną ;]

 

 

Kiedyś funkcjonowało tutaj określenie oczu zarośniętych sromem. Chyba moje były zarośnięte tak sprytnie, że wydało mi się, że widzę normalnie. Teraz w retrospektywnie zdaję sobie sprawę ze skali patologii, która miała miejsce. 

Edytowane przez KatowickiKarol
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, KatowickiKarol napisał:

Nawet kupienie Jej Galaxiaka siedem w dniu premiery mnie nie ruszyło.

Napisz dane Pani, adres zamieszkania żeby chłopaki omijali tą Panią bądź co bądź biedną istotę delikatną jak kruszynka

Nie traktowac poważnie rzecz jasna.

Kolego mi było żal 20 zł na kwiatka przez 7 lat narzeczeństwa. 

Ale z tym autem to chłopie :D masz gest

Edytowane przez Łapinski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Wróciłem do wątku, chciałem sobie przypomnieć co wtedy czułem i porównać to z tym, gdzie jestem teraz.

 

I w sumie trochę się zmieniło. Przeprowadziłem się, mieszkanie mam już wyposażone w taki sposób, że lepiej w zasadzie być by nie mogło. Wczoraj się złapałem na tym, że powiedziałem do siebie "podoba mi się tu, w końcu czuję się jak w domu". W międzyczasie ściągnąłem resztę rzeczy z garażu w starej lokalizacji i zdałem klucze właścicielce. W międzyczasie biurowiec się odezwał, że chcieliby żebym zabrał resztę swoich rzeczy. Co ciekawe - kiedy uregulowałem należności i chciałem odebrać ten syf - prowadzili spychologię. W przyszłym tygodniu tam jadę, coś mi śmierdzi, że coś zniszczyli i teraz będą kombinować, no ale - nie uprzedzajmy faktów.

 

Zawodowo zaś - jest naprawdę nieźle. Szefostwo się poznało na moich umiejętnościach, mam w zasadzie wolną rękę w tym co robię i jak to robię. Ciężko mi się tylko przyzwyczaić, że teraz mam normowany czas pracy. No ale cóż ;]

 

Chwilę się też spotykałem z taką panią, ale niestety okazała się niesamowicie głupia - niezdolna do czytania umów przed podpisaniem; robiąca wszystko na hurra i ignorująca fakt, że mam troszkę więcej doświadczenia i gdyby mnie posłuchała to by nie przychodziła do mnie zaryczana. Ech.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.