Skocz do zawartości

Złoty środek między pracą a życiem na 2018


self-aware

Rekomendowane odpowiedzi

Siema.

 

Witam wszystkich w ten nowy rok :) To już drugi, gdzie nie mam kaca ;) Rok temu kilka kielonków, wczoraj parę lampek wina. Rewelacyjnie jest czuć się normalnie po imprezie, a jak u Was? Żyjecie? :) 

 

Wracając do tematu, w tym roku chciałbym wprowadzić pewną zmianę w swoim życiu. Zmianę, która w moim mniemaniu wyjdzie mi bardzo korzystnie również pod względem zawodowym. Nie wiem tylko jak to skutecznie zrobić, jak podejść do tematu. O co chodzi? Chodzi o to, że od lat praktycznie siedzę przed komputerem jak nerd i nie mam zbyt dużo z życia. Nauka, nauka, nauka, praca, praca, praca. Udało się dzięki temu zostać juniorkiem w IT, chociaż nie czuję się w tym jakiś dobry, ale to pewnie przyjdzie z doświadczeniem.

 

"Problemem" tej pracy jest to, że trzeba się non stop uczyć. Napisałem to w cudzysłowie, gdyż z jednej strony fajne jest to, że człowiek musi się rozwijać, w końcu nikt nie chce stać w miejscu. Z drugiej jednak nikt (a przynajmniej ja) nie chce siedzieć non stop przed ekranem komputera. Inna sprawa jest taka, że czasu jest cholernie mało i nie bardzo wiem jak to pogodzić żeby:

 

1. Mieć czas zarówno na naukę jak i na zabawę. Kiedy wracam do domu po pracy, zrobię zakupy, zjem coś to już jest prawie koniec dnia...

2. Nie wpaść w jakąś pułapkę, ze jak już zacznę się "bawić życiem" to będę coraz mniej spędzał czasu nad programowaniem.

 

Odnośnie relacji międzyludzkich to powiem szczerze, że bardzo skapciałem. Wydaje mi się, że to błąd z mojej strony. Wyżej napisałem, że zmiana powinna wpłynąć pozytywnie na sytuację zawodową, chodzi mi o to, że poznając nowych ludzi otwieram przed sobą nowe możliwości. Teraz to żyję trochę jak w piwnicy, praca - dom - praca - dom. Prawie zero ludzi w życiu codziennym nie licząc tych z pracy. Znowu zagwozdka, ponieważ z jednej strony czuję się trochę introwertykiem, lubię ciszę itd, z drugiej chyba mi jednak czegoś brakuje. Może sobie wmawiam taki introwertyzm a po prostu jestem wygodny i nie chce mi się poznawać nikogo nowego?

 

Ostatnia kwestia to poczucie winy a rozwój osobisty. Za każdym razem gdy nie spędzam czasu przed kompem na programowaniu / nie uczę się angielskiego lub czegoś innego / ominę trening / wypije piwo mam poczucie winy, ze nie przybliżam się do swojego celu... Wydaje mi się, że wpadłem w jakąś gównianą pułapkę. Celem życia nie jest chyba ciągle ten "cel" ? A co jak zginę w wypadku za kilka miesięcy? Na chuj mi wtedy to? Z drugiej strony tak myśląc to równie dobrze mogę nie robić nic.

 

Czy moje poczucie winy jest uzasadnione? Jak się go pozbyć? A może faktycznie omijając to co przybliża mnie do celu robię źle i słusznie odczuwam złe emocje i powinienem wracać do pracy?

 

Krótko mówiąc, mam 26 lat a czuję się trochę zmęczony pracą i nauką, co nie jest raczej normalne w tak młodym wieku. W te święta miałem porobić trochę kursów itd i powiem szczerze, nie zrobiłem NIC. Siedziałem i waliłem ściemę. Długo spałem. Jestem ciekaw czy moja produktywność i chęć do pracy się teraz jakoś podniesie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że za duzo od siebie wymagasz. W pracoholizm wpadniesz albo w jakąś nerwicę. :o

 

Z opisu sytuacji wnioskuję że mamy trochę wspólnego ;)  Ja co prawda nie racuję w IT ale jestem type komputerowca i wiem z czym o sie je.

Pamiętaj też że siedzenie przy kompie szkodzi zdrowiu. Ale to pewnie juz zauważyłes, hehe.

15 minut temu, self-aware napisał:

Celem życia nie jest chyba ciągle ten "cel"

Tez tak myślę, poza tym cele sie zmieniają co jakis czas. Mam wrazenie że nasze pokolenie ma z tym problem - praca, cele różne, ciągłe "działanie" itp. itd. przez 365 dni w roku.

Czytalem kiedys artykuł, ze teraz ludzie mają pewnego rodzaju poczucie winy kiedy nic konkretnego nie robią. Bo czas musi byc "efektywnie wykorzystany". Czyli nie jestes tu wyjątkiem. B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owszem, zauważyłem już, że siedzenie przy kompie nie jest korzystne dla zdrowia i brakuje mi w życiu ruchu.

 

Tak myślałem, że nie jestem wyjątkiem :) Problem w tym, że wizja mojego życia w przyszłości wymaga tego, żebym miał świetną sytuację zawodową... Wiem też, że wszyscy którzy sobie żyją teraz na fajniejszym poziomie okupili to ciężką pracą (chociażby Marek)... Łatwo się mówi komuś kto już coś ma, że trzeba zwolnić, cieszyć się życiem.

 

Trudno to jednak wdrożyć gdy nie jest się w takiej sytuacji w jakiej chce się być.

Edytowane przez self-aware
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, self-aware napisał:

Problem w tym, że wizja mojego życia w przyszłości

Tylko pamiętaj żeby ta "wizja" przyszłosci nie przesłoniła Ci życia w teraźniejszości. Przyszłosc nie istnieje. ;) Nie można cały czas w niej "żyć". wiem ze to trudne i sam sie tego ucze powoli. :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Piter_1982 - dzięki, chyba dzisiaj ogarnę i przeczytam :) 

 

@Garrett - Wiem o tym... Wszystko rozchodzi się o czas. Nie chcę tyrać do emerytury. Chciałbym do pewnego wieku tak ogarnąć karierę, żeby potem móc mocno zwolnić i czerpać profity. Tylko to jest niemożliwe bez konkretnego zapieprzania i w tym problem.

 

@Niepowtarzalny - Wiem, koniecznie muszę wyzbyć się poczucia winy bo nic dobrego mi to nie daje.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@PewnySiebie - Ja wstaję 4:30 :( W domu tak samo o 17 czyli jestem jeszcze w "90minut gorszej" sytuacji :P 

 

Dorobienie, założenie firmy to właśnie wszystko ostra harówka. Ja nie mówię oczywiście, że chcę teraz leżeć i pachnieć ale chciałbym znaleźć ten złoty środek bo powoli męczy mnie to. Wydaje mi się, że dużo dałoby mi znalezienie pracy, w której siedziałbym 6-14 / 7-15 a dojazd zajmowałby z 15-20 minut.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@self-aware Co tak wcześnie? W IT to niespotykane, daleko mieszkasz od miejsca pracy? ile czasu na dojazd? Jakie zarobki jeśli można spytać, bo w sumie sporo czasu Cię ta praca kosztuje?

 

Jakby co zawsze można założyć firmę, wynająć kilka apartamentów za 2-3k na miesiąc i wynajmować je na booking.com (180 zł za noc * 22 dni (na pewno będzie kilka dni przestroju w zależności od lokalizacji) = 3900 zł).

Wrzucasz w koszta firmy wszelkie wydatki dotyczące mieszkań (dochodzi koszt księgowego).

 

3960 - 2000 zł = 1960 zł * ileś tam mieszkań - koszty prowadzenia firmy.

Ew. na kredyt to sfinansować.

Edytowane przez PewnySiebie
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam po prostu 30km do pracy + korki itd. i niestety dojazdy w obie strony łącznie pochłaniają mi 3h dziennie.

 

Moje zarobki póki co to około 3.5-4k na rękę, więc raczej nie poszaleję z apartamentami, poza tym nie znam się na tym kompletnie, musiałbym nabyć solidną dawkę wiedzy dot. wynajmowania itd. a to znowu czas, który jednak póki co raczej wolę przeznaczać na naukę programowania bo tak jak wspomniałem, doświadczenie małe.

 

Myślę, że zajebistą sytuacją byłoby pracować gdzieś blisko miejsca zamieszkania na pół etatu i do tego kombinować coś z własną działalnością. W sumie żeby wyżyć to miesięcznie potrzebuję około 2k na rękę, więc myślę, że to jest opcja do zrealizowania kiedyś tam w przyszłości. Oczywiście za taką stawkę byłoby życie od 1 do ostatniego, ale miałbym dużo więcej czasu i mógłbym coś kombinować dalej + odpoczynek.

 

Krótko mówiąc jestem w sytuacji, że nie mam rodziny, kredytów i nic, kawalerka stosunkowo tanio mnie wychodzi i to wszystko daje mi przewagę tego typu, ze nie muszę zarabiać póki co dużej kasy. Na pewno ta lekcja życiowa (czyli 12h poza domem dzień w dzień z tymi dojazdami) pozwoliła mi wyciągnąć wniosek, że takie zarzynanie się dla pieniędzy to nie jest raczej to czego pragnę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@PewnySiebie - Obecnie centrum miasta i kawalerka w fajnej cenie :) Bardzo szkoda byłoby to utracić, miałem farta... Wcześniej szukałem to wszędzie chcieli przynajmniej z 300-400zł więcej a tak jak mówię, niska cena kawalerki daje jednak pewne możliwości ryzykowania i chciałbym te możliwości zatrzymać.

 

Ponadto, miejsce pracy to wiocha zabita dechami... Zwyczajnie nie chcę tam mieszkać.

Edytowane przez self-aware
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@PewnySiebie - Wrocław :) 

 

@slavex - Tak jak wspomniałem, zdaję sobie sprawę, że to pewnie będzie w przyszłości najlepsza opcja. Mimo wszystko zamierzam jeszcze trochę popracować tak jak jest teraz, odłożyć trochę grosza i wtedy z mniejszym stresem coś dalej próbować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopie to ty w Wrocku możesz przebierać w ofertach. Ja bym się nie cackał tym bardziej, że ma się do ugrania ciutke większa kasę + więcej czasu po pracy. 

 

Możesz pracować i jednocześnie szukać pracy. Jak przejdziesz rekrutację i będą cię chcieli zatrudnić to możesz zmienić miejsce pracy. Ryzyko prawie żadne.

Edytowane przez slavex
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Piter_1982 - Przeczytałem już około 75% książki, którą mi poleciłeś :) W sumie zamierzam ją dzisiaj albo jutro dokończyć.

 

Bardzo fajna i już mam pewne przemyślenia. Myślę, że około pół roku posiedzę jeszcze tu gdzie jestem, w tym czasie nauka angielskiego systematycznie i potem poszukam coś tutaj. Co do pracy nie mam specjalnie zarzutów, jest fajnie (chociaż nie ma za bardzo JSa a to chciałbym skillować), współpracownicy spoko, ale jednak czas to waluta najważniejsza - nikt mi tego nie odda a te dojazdy to rocznie wyjdzie około 600h (w tym czasie mnóstwo rzeczy można byłoby zrobić).

 

Cóż.. Dziękuję za odpowiedzi i sorka za koment pod komentem (modów proszę o scalenie :)).

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.