Skocz do zawartości

Sobie ku odświeżeniu pamięci a forumowej młodzieży ku przestrodze :)


Rekomendowane odpowiedzi

Panowie,


 


Jest sobota, chwilę po 6ej rano. Wstałem wcześnie bo miałem biegać ale siąpi deszcz i jest zimno, aż takim hardkorowcem nie jestem  :) Mając zaoszczędzoną godzinkę opiszę niniejszym, sobie ku pamięcia a młodzieży forumowej ku przestrodze o swoim pierwszym 'poważnym związku'.


Tak jak obiecałem kiedyś przy innym temacie.


 


Na początku słowem wyjaśnienia: nie winię tej dziewczyny w żaden sposób. Winić, po latach i nabraniu jako-takiego oleju w głowie, mogę wyłącznie siebie. Za wdepnięcie w bagienko, za słabą rękę, za słabą wolę a wreszcie za pozwolenie, by trwało to aż cztery lata. Koniec końców ułożyło się dobrze, bo zbiegiem kosmicznych okoliczności (w tym i tego 'związku') jestem w życiu tu gdzie jestem. Czyli nawet negatywne doświadczenie może być solidnym kamieniem węgielnym na podwaliny sukcesu i zadowolenia w naszym życiu.


 


Akcja opowieści toczy się u schyłku lat 90tych XX wieku i na samym początku XXI. Jako studencina, z nielicznymi doświadczeniami damsko-męskimi (co wówczas jest powodem do odczuwania swego rodzaju kompleksu) poznaję ją. Młodsza o trzy lata, żywiołowa, roześmiana, temperamentna, o pięknym, 100cm biuście kusząco wypychającym jej obcisłe bluzeczki. Mieszkamy w tym samym mieście, dojeżdżamy na studia - ona na medyczne na UJ.


Wtedy miała chłopaka ale (o czym wówczas kompletnie nie wiedziałem bo mechanizm ten był mi nieznany!) już planowała zmianę gałęzi. Tj. byłem bardziej 'perspektywiczny' od aktualnego. No i wpadłem, jak śliwka w kompot. Schemat ten sam - nagle zaczęła jeździć tymi samymi pociągami co ja, tak kombinować byśmy razem wracali, wynajdować 'rzeczy' które mogłem dla niej zrobić i w ramach podziękowań rozpływać się w komplementach i uśmiechach. Wpadłem po uszy. Oczywiście mają dwadzieścia parę lat byłem święcie przekonany (o naiwności ludzka!), że wszystko dzieje się samo z siebie a ja jestem tak zajefajny, że oczarowuję pannę. Prawda była inna - zastawiono na mnie przygotowane, skalkulowane sidła. I tyle, dałem się podejść jak mysz na ser do pułapki.


Potem było sześć miesięcy 'gaciówy' - seksik taki, owaki, w domu, w damskiej przymierzalni itd. Panna była temperamenta i dzika w robieniu laski.


Po końcu okresu miodowego zaczął się trening - trening KRZYWĄ MORDĄ oraz eskalacja wymagań i żądań.


Zacznę od tego, że panna miała niestety zwichrowaną psychikę (sprawy rodzinne) - bardzo niestabilną, co kamuflowała tym temperamentem i żywiołowością. Wymagała 200% uwagi na sobie, poświęcania całego wolnego czasu jej, wszystko i wszędzie - tylko razem. W błyskawiczny sposób odseparowała mnie od przyjaciół i znajomych (ten jest taki, ten owaki, ten mnie nie lubi a tamten krzywo się na nią spojrzał!). Doskonała taktyka - zostałem sam jak palec. Zwichrowana psychika objawiała się wpadaniem w stany maniakalne, podczas których potrafiła teatralnie wpadać w totalną histerię łącznie z sięganiem po leki-antydepresanty, takie na receptę. Jak to działało na niedoświadczonego dwudziestoparoletniego, poczciwego chłopaczka - możecie się tylko domyślać.


Szybko zostałem zdegradowany do roli lokaja Jana. Zawieź ją, przywieź, załatw, wyręcz, odprowadź, przyprowadź, bądź na każde skinienie! Wyssała mój czas do cna. Jako że była temperamenta - wszystkie wybuchy furii koncentrowały się na mnie. Była pokłócona z całą rodziną, już to powinno być dla mnie sygnałem ostrzegawczym ale (spuśćmy zasłonę wstydliwego milczenia na rozum chłopaka w wieku 20+). Egoistyczna, zaborcza, impulsywna, uwielbiała wszczynać karczemne awantury z byle powodu albo i bez. Comiesiecznie 'cierpiała' półtora tygodnia na PMS - Chryste, co ona wówczas wyprawiała. W pamięci utkwiła mi scena, gdy jedziemy miejskim autobusem na jej uczelnie (owczywiście wymusiła na mnie bym ją regularnie 'odwoził'), pełen ludzi. Ona drze się na mnie, robi głośną awanturę a ja stoję skurczony w sobie, wzrok wbity w ziemię, zawstydzony, zażenowany. Ciałem na miejscu a duszą pragnący uciec 100km dalej. I widok twarzy reszty współpasażerów, zażanowanych tą sytuacją. Uhhhh...


 


Kobieta-granat! Kobieta-nitrogliceryna! Byle impuls powodował wybuch nieadekwatny skalą !


Jeszcze jedna cecha charakterystyczna 'tego typu kobiet' - one nie lubią innych kobiet, są z nimi przeważnie skłócone, mają koleżanek jak na lekarstwo. Za to mają wielu 'kolegów i znajomych' z którymi podobno 'czują się lepiej i lepiej dogadują'. A prywatnie - kokietują ile się da.


Kwestia finansowa - panna miała aspiracje. Wyjechać tu, wyjechać tam. Weekend we Wrocławiu, weekend w Sandomierzu, w Gdańsku. Ale kasę na całość - wykładam ja. Dorabiałem sobie wówczas weekendowo w zaprzyjaźnionym sklepie z AGD, jakieś grosze wpadały. To, że w soboty i niedzielę nie było mnie od 8 do 14 też było powodem do dzikich awantur. Bo jakże - inny mężczyźni mają czas dla swoich kobiet tylko nie ja. Ale pieniążki na zachcianki - zarób ty misiu  :) Najlepiej w nocy, kiedy ona śpi by nie tracić czasu, w którym można usługiwać ksieżniczczce  ;)


 


Moi szacowni rodzice wściekli się na mnie, widząc co robi ze mną ta dziewczyna. Młodsze rodzeństwo również. Ale młody chłopak jest głupi, zaślepiony...


 


Spytacie o seks? Ano stałem się klasycznym Żebrakiem Łóżkowym, żeby skapnęło cokolwiek musiałem sobie zasłużyć. Długo zasłużyć, być grzeczny, potulny, wypełniać zachcianki, dać się szmacić wybuchami jej gniewu bez powodu i awantur (a później - misiu, kocham cię, wiem że bywam nieznośna /sic!/ a ty jesteś wtedy dla mnie taki wyrozumiały...). Marny, nędzny robak - Żebraczyna Łóżkowy. Zbyt wielu mężczyzn w Polsce tkwi w tym szambie licząc, że godząc się na wszystko od czasu do czasu Jaśniepani Księżna Humorzasta skapnie gaciówą ... degradacja.


Czy muszę dodawać, że straciłem jej jakikolwiek szacunek? Chyba nie muszę.


Była piekielnie zazdrosna. Wynikało to prawdopodobnie z podejrzewania całego świata o własne skłonności (złodziej wszędzie widzi złodzieja) bo kokietować facetów lubiła podświadomie, wypychając dumnie to biuściaśce 100cm do przodu.


Rozstawaliśmy sie i godziliśmy z 20 razy...


W końcu poznała kogoś na uczelni. I kolejny przeskok z gałęzi na gałąź - bo było widać, że uciekam od niej emocjonalnie, że małżeństwa i przyszłości z tego nie będzie. Wcześniej była próba złapania na dziecko (misiu, na tym weekendowym wyjeździe bez gumki, bedziemy uważać - ha! ha! ha!).


Dowiedziałem się przez przypadek, podczas miłosnego te-a-te powiedziała do mnie per 'Tomek' - zastanowiło mnie to ale, o głupi głupi głupi czasie młodości, przeszedłem nad tym do porządku dziennego. Jakiś czas potem poznałem 'Tomka'. Było to na jej uczelni, odprowadzałem ją a to z góry schodzi wysoki, przystojny gość. Uśmiech się do niej od ucha do ucha i mówi 'cześć kochanie', ona do niego 'cześć Tomek', patrzy na mnie-na niego-na mnie i ... w oczach pąsowieje na twarzy - burak czerwony jak bycza krew. Widać było, że są sobie bliscy, to się czuje a ona odkryła się - jej zawstydzenie wymalowało się na twarzy ewidentnie. A Tomek mnie nie znał - myślał, że jestem jej kolegą. Skoczyło mi ciśnienie, wybiegłem z uczelni, wsiadłem w autobus - nie wytrzymałem, wysiadłem w połowie drogi i zacząłem iść - musiałem robić cokolwiek, taki byłem zszokowany. Podszedł bezdomny narkoman prosząc o kasę a ja go ... kopnąłem, co za żenujące zachowanie! Ludzie się patrzą na ulicy! Tak działa zło, przelewa się na człowieka i oddajesz je dalej, emanując nim.


Byliśmy jeszcze jakiś czas po czym mnie 'rzuciła' w maju. Staliśmy pod jej blokiem, i znowu - monolog z jej strony a ja stoję z wbitym w ziemię wzrokiem. Aż kiwam głową z niedowierzaniem jak o tym sobie przypominam!


Zostałem sam jak palec.


Odcięci lata wcześniej przyjaciele i znajomi, kompletnie nikogo.


Długi czas zajęło mi ponowne odbudowanie relacji z przyjaciółmi, z rok zbierałem się do kupy. Wstałem deczko mądrzejszy i silniejszy.


Od tego czasu JAK OGNIA zacząłem unikać kobiet, o tego typu zachowaniu - a jest ono powtarzalne w damskiej populacji. Wszystko co mnie spotkało - spotkało mnie zasłużenie - pozwoliłem na to! Psychicznie i fizycznie, mentalnie i duchowo. Chcąc być dobry i bezkonfliktowy - dałem się bezwzględnie podporzadkować w kolejnych ruchach. Potem nie było już odwrotu.


 


A jak potoczyła się dalej jej historia. Dość zabawnie, ale pewnie przynajmniej częściowo się jej domyślicie  ;)


 


A więc kolega 'Tomek' z uczelni tylko ją posuwał i posuwać zamierzał więc po jakimś czasie widząc, że nic z tego nie ma a lata lecą - znalazła sobie kolejnego miłego chłopaczka z dobrego domu. Szybko się uwinęła przed ołtarz i wzięła go przepotwornie pod obcas. Tak strasznie, że ten nieznany mi biedaczyna uciekł z Krakowa za granicę !!! Wczujcie się w sytuację!  Bożesz ty mój, wcale mu się nie dziwię. Później byli jacyś faceci, w końcu z jakieś cztery lata temu ponownie się ożeniła z gościem z Gdańska i tam przeniosła. Tak gościowi weszła na głowę zachciankami, że ten wpakował się w kłopoty by spełnić jej zachcianki, a potem ... klops. Teraz urządza mu piekło w domu, gość bierze sam z siebie nadgodziny w fabryce w Gdyni... Cały czas mamy kontakt, raz do roku zadzwonimy do siebie. Kiedyś byłem dla niej tym najgorszym a wszyscy byli partnerzy byli 'wspaniali' przy mojej mierności. Dziś słyszę, że byłem 'jedynym prawdziwym przyjacielem' bla, bla, bla - kobieca gadka, kupy błota nie warta ... Przy okazji otwiera się czasem szczerze i z perlistym śmiechem przyznaje, że te perypetie męża to w sumie z jej powodu bo chciała to i owo. No ale skoro się dał i na to pozwolił ... O Chryste, co za podejscie !


 


A ten piękny, wielkości piłek 100cm biust? Jędrny, dumnie opinający bluzeczki ? Grawitacja - jak śpiewa Steczkowska. Ano cień oklapniętych wspomnień z niego został. Twarz w zmarszczkach, zniszczona od fajek i śmieciowego żarcia. Tylko kawa, papieroch za papierochem, kolejna kawa i śmieciowe jedzenie! Teraz wychodzi po latach ...). Życie. Jak patrzę na jej zdjecia z tych lat i teraz - o rany ...


 


Ach i jeszcze jedno - miała przerażające aspiracje, jak każda młoda księżna lala. Zawodowo to hohohoho, co ona nie będzie robiła, wręcz bić się o nią będą i prześcigać w ofertach. Życie to lekko zweryfikowało. Nawet mocniej niż lekko.


 


Czytajcie młodzieży i się uczcie. Jak traficie na taką partnerkę - nie traćcie czasu, wiejcie! Ludzkie życie jest zasobem nieodnawialnym, żal tracić je na byle co !


 


S.


  • Like 29
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie,

 

Można, oj można !!! Mając te dwadzieścia parę lat byłem dzieckiem, emocjonalnym dzieckiem. Wychowany na grzecznego, poukładanego młodego człowieka 'dzień dobry, do widzenia, dziękuję bardzo, ależ nie ma za co'. Więc w swej dziecięcej naiwności myślałem, że świat zaludniają ludzie mniej więcej o takim samym podejściu do życia. Ponowię - byłem dzieckiem. Dzie-ckiem. Oleju zacząłem nabierać pi_razy_drzwi po trzydziestce.

 

Przypomniała mi się jeszcze jedna zwykła w tych czasach scena. Byłem zaszczuty w jej obecności i każde wypowiedziane zdanie do osób trzecich poddawałem błyskawicznej autocenzurze - bo Księżna strzyże uchem i jak coś wyłapie - ojojoj, będzie wybuch furii. Siedzimy w Mcdonaldzie, księżna żarta-jeść niezdrowe rzeczy lubiła. Podchodzi przyjaciel, wita się z nami, siada, zagaja rozmowę a ja ... odbąkuję. Na zasadzie - idź sobie, idź sobie, zostaw mnie. Gość się zreflektował, pożegnał, odszedł ale na jakiś czas - zraził do mnie. Na szczęście to mężczyzna - po latach w lot zrozumiał sytuację w której byłem i dalej się przyjaźnimy. Byłem zastraszony, zapłoszony. Tresura wyszła idealnie.

 

Czy się buntowałem? Ano tak, w wersji soft. Odmawiałem robienia pewnych rzeczy, zapierałem się i ze zwieszoną głową mówiłem 'nie' wiedząc że właśnie wywołałem tajfun. Kłótnie z mojej strony były bierne, z jej nadaktywne. Łaziłem do aptek i kupowałem jakieś ziołowe tabletki na uspokojenie, łykałem to dziadostwo. Po jakimś czasie odmawiałem coraz częściej i częściej, bo panna jechała po prostu po bandzie - przesadzała. To był jej błąd, gdyby utrzymała rozsądne tempo kto wie, moze i zaprowadziła by mnie przed ołtarz - Chryste, nie wyobrażam sobie tego teraz, nie wyobrażam (...). I uznała, że jestem nieperspektywiczny - jak dociążony osioł, którego tłuczesz po grzbiecie ale on się zaparł i tak nie idzie. Więc przyszykowała sobie 'gałąź nr 2' i będąc jej pewną - rozstała się. I dzięki Bogu!!! Bogu dzięki!!!

Jak się uczyła do sesji - była mega histeria. Na kim się można wyżyć? Kto jest obok na każde skinięcie ? Ano właśnie ;)

Acha! I wszystkie 'mundrości' wyczytywała ze szmatławca Cosmopolitian. Znienawidziłem tą gazetę. Do dziś jak widzę panne siedzącą w kawiarni i czytającą Cosmo to nieświadomie zagryzam zęby ;)

 

Swoją drogą jednak przebiegłem się te 3 km po lesie. Fajnie, rześko. Od razu uśmiech na twarzy gości :)

 

Opisujcie Panowie swoje historie w dziale, sam jestem ciekawy Waszych opowieści.

 

S.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opisałem już pare swoich historyjek w innych tematach. No i widze standardowe schematy. Początek lala jest turbo miluchna( wkońcu prezentacja zasobów). Potem ograniczenie, niech sie misio stara(push pull), Powrót do ładu i składu.i zaczyna sie szkolenie i urabianie,albo bedzie tak jak ona chce albo strzała nara inna gałąź. Smutne jest to wszystko ale niestety prawdziwe,im wiekasza lacha tym bardziej ma wyrachowane metody manipulacji. Srednie mają inny system wartosci ale też trzeba bardzo uważać w końcu one wszystkie sa wyjatkowe itd.

Kobiety to egoistki co już chyba dobitnie udowodniłem w innym temacie, licza sie tylko ich przetrwanie i nic wiecej.Kobiety nie maja uczuć.kobiety maja emocje.


 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja miałem chyba to szczęście, że mnie bardzo młodo jedna laska wyleczyła i uodporniła. Na szczęście trwało to krótko i intensywnie i z minimalnymi stratami dla mnie. Z perspektywy czasu jestem wdzięczny jej za to, a może to nie ona tylko to , że jestem w czepku urodozony. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja miałem chyba to szczęście, że mnie bardzo młodo jedna laska wyleczyła i uodporniła. Na szczęście trwało to krótko i intensywnie i z minimalnymi stratami dla mnie. Z perspektywy czasu jestem wdzięczny jej za to, a może to nie ona tylko to , że jestem w czepku urodozony. 

 

Jako 19-sto latek przeżyłem podobną historię i nauczyła mnie ona praktycznie wszystkiego jeśli chodzi o kobiety. Wyciągnąłem z niej ogromną lekcję. Z perspektywy czasu również za nią dziękuję losowi, w przeciwnym wypadku być może, że byłbym kolejnym baranem w stadzie.

 

Także podpisuje się nawet zębami pod tym co napisałeś.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Subiektywny, już Cie miałem zjeb...... że olałeś wyjście z domu :) Ale się jednak wyrwałeś. Następnym razem wstawaj po 5 żeby zdążyć i napisać i wyjść :D Dobrze się czytało :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Saint, spokojna głowa ;)

 

Swoją drogą Kasiu, Kasieńku, Katarzyno z miasta Gdańsk ... - jeśli kiedykolwiek, w jakichkolwiek okolicznościach trafisz na to forum i przeczytasz naszą krakowską historię z młodości, skojarzysz ją z nami a Subiektywnego z tym śmiesznym chłopaczkiem, który kiedyś za Tobą latał - pamiętaj że za lekcję, które od Ciebie Katarzyno otrzymałem jestem bardzo wdzięczny :)

S.

 

PS. Lekcja skutkuje m.in. tym, że na kilometr omijam kobiety, które mówią o sobie że są 'trudne', 'charakterne','mają skomplikowaną osobowość', 'niezrozumiane przez świat', 'nikt ich nie lubi i wszyscy wokół są głupi' + skonfliktowane z całym światem -  i nie jest ważne czy pani sprząta czy wykłada na katedrze sinologii. Z taką osobą ani związku, ani spółki ani interesu się nie zrobi, to jak zabawa zapalniczką przy otwartej beczce z prochem. Chwila moment i ... BUM !

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Glownym celem jest dziecko, dlatego te cale bajki. Tak kobieta jest przystosowana aby rodzila dzieci, zauwazyliscie zapewne wiele razy ze po dziecku maz bardzo czesto jest traktowany jako wol roboczy, liczy sie dziecko i zasoby na niego, a zeby dziecko bylo zdrowe i silne potrzbuje ojca z prawdziwego zdarzenia ; szalonego, dzikiego nieokielznanego, niebezpiecznego, koles w tureckim stwetrze jest od kredytu oczywiscie moga byc wyjatki Kiedy zjebalem znajima jak bura suke jeszcze tego samego wieczoeu napisala do mnie logika? Jaka kurwa logika...Jescze raz przepraszam za bledy ortograficzne ale w klawiagurze nie mam polskich znakow

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Subiektywny. Jakbym czytał o sobie. Już prawie 3 lata żyję bez kobiet, tak mi wyszedł bokiem mój związek. Teraz jestem lepszy niż kiedykolwiek i ciągle pnę się w górę życiowej mądrości.

 

Haha, gdy ją poznałem nie miałem świadomości, że w zasadzie tkwi jeszcze w starym związku, a ja jestem nową gałęzią. Mówiła mi, że były wydzwania do niej i nie chce się odczepić, a chłopak bogu ducha winien chciał tylko dowiedzieć się o co chodzi, dlaczego go zostawiła....

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I ja też miałem swoją historię, może krótszą, bo dziewczyna jeszcze nie ograna w związkowym sporcie, przeżyłem to mocno. Ale teraz się bardzo cieszę że to miało miejsce! 

 

Może nie zawsze zgadzam się co tu panowie piszecie na forum, ale działacie jak zimny kubeł. Jesteście jak dobry człowiek w pociągu który potrząsa za ramię i pyta czy to nie nasza stacja. Nawet jak się myli, to budzi czujność, każe samemu analizować sytuację.

 

ps. Dawno nie pisałem tutaj, witam ponownie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, jak wy qrwa wytrzymujecie latami bez kobiet? Ja pierdzielę jak ja Wam zazdroszczę!

Rysiek

Bez związków Rysiu. Choć i bez kobiet się da o ile ręce sprawne. W moim przypadku rzecz opiera się na kalkulacji.

Po moich przeżyciach oraz po lekturze niniejszego forum o związku nawet nie myślę. To byłby pieprzony samobój. Endorfiny fajna rzecz, ale nie warto.

Jeśli chodzi o "przelotki" w grę wchodzi pytanie "co mogę od niej podłapać?". HIV, oraz choróbki weneryczne to raczej seksualna sprawa. Za to do podłapania WZW wystarczy pocałunek.

 

W zasadzie kontakty męsko-damskie to rodzaj rosyjskiej ruletki. Tu choroby, tu zmasakrowane życie, tu nędza, tu rozpiździel w głowie a tam zdrada. Pozostaje jedna komora. Pusta. Przynajmniej do czasu

Fajny ten XXI wiek, nie powiesz :P

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra to i ja napiszę w skrócie swoją historię. Wszedłem na badoo ze 4-5 lat temu, chuj wie kiedy, nie pamiętam. Napisałem to co zazwyczaj działało, czyli "zakochałem się" potem gadaliśmy na czacie przez kilka dni dzień i noc, potem na skypie, dzień i noc i umówiliśmy się na spotkanie, hormony, więc włączył mi się najlepszy z najlepszych uwodziciel. No i kobitka się zauroczyła szybko. A ja nie chciałem wiedzieć czy kogoś ma, a jak już się zaangażowałem, to się dowiedziałem i prosiła, żebym nie odchodził, bo ona już z nim skończyła. Rekord na skypie 10 godzin non stop - potrafi się popierdolić. Później na skypie tematy, pierwszego seksu, dla mnie, ona mnie rozprawiczyła. No po prostu nie mogłem uwierzyć, że to co do 25 roku życia było, nie możliwe, stało się nagle możliwe. No i kurwa zaczęło się, w samochodzie, u mnie w domu, palcówki w przebieralniach w sklepach, na dworze, palce nawet w tyłku. kurwa... odleciałem. Na początku nie chciała, ale powiedziałem jej, że źle się czuję, że niby jestem najważniejszy, a ktoś wkładałó paluszek, a ja nie. No i się zmieniło. A na początku to jeździliśmy do hotelu. Ale potem zaczęły się jazdy z jej byłym, za dużo mi o nim opowiadała, a ja słuchałem jak głupek. Odezwały się kompleksy, zazdrość, jak poleciałem w górę, tak poleciałem w dół, zauważyła to i zaczęła gadać o tym, że nie mam pracy, że jestem nie zaradny, aha a wczesniej mi powiedziała, że jak będziemy rok ze sobą to ślubu chce. A w tamtych czasach byłem bez pracy, mieszkałem w domu i byłem zajebiście niezaradny życiowo, więc poszedłem do pracy, żeby UDOWODNIĆ że jestem. A że to ciężka praca i tylko na prowizje, miesięcznych wypłat nie było, tylko były poniesione koszty, to kurwa rosła presja, ona mi mówiła, że będzie dobrze, a ja w głowie miałem, że jak dam dupy to okaże że jestem chujowy, straszne koszty psychiczne tego poniosłem, dzwoniłem do niej cały czas i opowiadałem o sobie, a ona z dnia na dzień traciła do mnie szacunek. potem poszedłem do fabryki i pewnego dnia nie odbiera, wiec dzwonie i dzownie i się dodzwoniłem, a ona że przeprasza ale nie może ze mną być. Wyszedłem z pracy i pojechałem do przyjaciela, który mi doradził, żebym kazał jej przyjechać i żeby pogadała ze mną i jej wyznać, co mi zrobiła, jak chamsko postapiła. Spotkałem powiedziałem i powiedziałem, że teraz odchodze, jak nie pójdzie za mną, to koniec, nie poszła. potem zadzwoniła za jakieś 2 godziny i powiedziała, że jej były miał wypadek, pojechała do niego, sprawdziła i wcale nie miał, powiedziała, ze przemyslala i bedzie ze mną, ja powiedziałem, że nie będę jej potrafił zaufać, a ona że to odbuduje. Zgodziłem się... Ale od tego czasu byłą równia pochyła, chociaż cały czas był seks i dobry seks, ale uraz został. Ale cały czas już było przypierdlanie o tą kasę, że ona by chciała, żebyśmy mogli pozwolić sobie na więcej, co wpędzało mnie w poczucie winy i kurewską presję im bardziej nie było to możliwe, żeby to osiągnąć, tym bardziej popadałem w depresyje humory. Kiedyś strasznie mnie zjechała na skypie więc napisałem jej coś chamskiego i się do niej nie odzywałem, nie odbierałem telefonów, ale w końcu odebrałem i chciała się spotkać, pierwsze pytanie czy kogoś mam, scena na mieście, nie potrzebnie się zgodziłem, bo pół godziny później szantaż, że m oże ona nie potrzebnie znowu ze mną jest i później to już było tylko tak. W końcu ze mną zerwała, nie wiedzieliśmy się ze 2 tygodnie i przez przypadek się spotkaliśmy. Oczywiście ja znowu najlepszym z najlepszych uwodzicielem się stałem, co ją pociągało. Zacząłem pisac wiersze o seksie, żeby się z nią pieprzyć. Teraz pieprzyliśmy się na ostro, w dupe bardzo czesto. Ale to juz nie był związek tylko seks, tylko że ja ją kochałem. I w końcu znalazłem prace, wszystko było ok, ona dostała pracę i się w niej coraz bardziej zatracała, a ja byłem coraz bardziej zazdrosny. Świrowałem. Ale cały czas grałem twardego, przyjedź do mnie przed pracą poruchamy się. Przyjedź wieczorem poruchamy się. Przyjechała, rozpłakała się, że ona tak nie może, bez miłosci, ja się nie odzywałem zdjąłem ubranie z niej i zaliczyłęm najbardziej zajebisty seks w swoim życiu. Potem dowiedziałem się ze za dwa tygodnie idę na operację rekonstrukcję więzadła krzyżowego, zrezygnowałem z pracy, a ona mnie żuciła :D Przed operacją pojechałem do niej na uczelnię bo okazało się że będę miał ją godzinę później, czekałem na nią godzinę, przyjechała pocałowała mnie przez 3 sekundy i powiedziała, ze to musi mi wystarczyć, podbiegłem do niej żeby jeszcze ją pocałować, a ona mnie odepchnęła przy całej grupie i się strasznie wstydziłą mnie i spaliła buraka, a ja poczułem się jak szmata bez godności, pojechałem na operację, podali narkozę, jak się wybudziłem, zacząłem się trześć jak pojebany, lekarze się pytali co mi sie dzieje, ja powiedziałem, że z emocji, nie mogłęm przeboleć tego jak sie mnie wstydziła. Potem jeszcze czasem zachodziłem do niej do pracy, bo chciałem seksu, ale się już nie skusiła, już wystarczająco straciłem w jej oczach. Bardzo bardzo długo nic i się do mnie odezwała, pojechałem do niej naprawić jej kompa, powiedziałem, że masaż chcę za to, powiedziała, ze nie, wyszedłem. Panie i panowie, wyobraźcie sobie jak to musi popierdolić w bani, chłopakowi co ma borderlina, kurwa, zjadła mnie, wysrała, znowu zjadła i  wyrzygała... Jednak jak i Wy powiem, że to była dobra lekcja. Poza tym po latach stwierdzam, że wcale nie była, taką najgorszą dziewczyną, miała dobre cechy, no i spędziłem z nią dużo fajnych chwil.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aras napisal: Poza tym po latach stwierdzam, że wcale nie była, taką najgorszą dziewczyną, miała dobre cechy, no i spędziłem z nią dużo fajnych chwil.

 

-----> tja... Akurat. Natknales sie na ludzkie gowno i nadal cierpisz na syndrom sztokholmski...

 

Panowie - jak slucham Waszych historii to dochodze do wniosku ze moje zwiazki z kobietami byly super! Moze to wynika z faktu iz zawsze przeprowadzalem ostra selekcje i od samego poczatku komunikowalem ze nie ma zadnych szans na slub - panienki wiedzialy ze nie nadaje sie na ofiare i jestem niesterowalny... Czytajac Wasze historie mam również wrażenie, że jeszcze 'nie przeboleliscie' - wiem to trudne. Ale najważniejsza jest 'inner game' czyli gra wewnetrzna - tak jak to Sandman czy nowo odkryty przeze mnie wideoblogger Turd Flinging Monkey stwierdzil - jedyna metoda na szczescie w zyciu jest wewnetrzne poczucie wartosci - to nie inni (w tym kobiety) maja miec wladze by okreslac Wasza wartosci - to mozecie robic tylko i wylacznie Wy - to Wy okreslacie co jest w Waszym zyciu sukcesem, co jest wazne. 

 

Polecam:

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki jeszcze mały dodatek z mojej strony, epilog opowieści.

 

Jestem żonaty, dzieciaty. Partnerka mądra, poukładana, ładna, prowadzi własną działalność średniej wielkości. Znamy się hohoho, ponad 10 lat.

Każdemu z Was życzę takiej żony, jeśli kiedyś uznacie że warto się ożenić.

Natomiast nawet tak porządna małżonka jest 100% kobietą. Od czasu do czasu występują jakieś drobiazgi, które trzeba przezwyciężać i

kontrolować. Drobne próby ustawiania pod siebie itd. Drobiazgi. Ale są :) W każdym bądź razie aktualna małżonka jest całkowitym

przeciwieństwem gdańskiej Kasi.

A swoją drogą w układach damsko-męskich najtrudniej przychodzi mi rozmawianie z kobietą 'na odwrót'. Jak rozmawiam z mężczyzną - mówię

wprost, logicznie, ciągiem przyczynowo-skutkowym, przekaz jasny. Z kobietą nie zawsze tak idzie, nader często trzeba rozmawiać nie-wprost.

Zakusami, flankować, dawać lekkie aluzje 'do pomyślenia' bo żądając czegoś wprost - nie dostaniemy tego. Programując jej umysł lekkimi

aluzjami, sugestiami nad którymi będzie rozmyślała przed zaśnięciem - daje zadziwiającą skuteczność. Tym niemniej 'mówienie nie-wprost' jest

uciążliwie, czasochłonne i generalnie mnie lekko wkurza. To trochę tak jak wbijanie gwoździa tabliczką czekolady zamiast sięgnięcia po młotek.

S.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

The_Man musisz wziąć pod uwage że wielu mężczyzn nie dostało poprawnych i prawdziwych wzorców od ojców w dzieciństwie, brak tego rzutuje na całe życie, ja wiem po swoim przykładzie; Mój ojciec byl nieobecny i zawsze mnie poniżał, z tego względu szukałem wzorców męskich, i nadal to robie. Uważam ze nie jestem mężczyzna z prawdziwego zdarzenia właśnie przez hujowe lata dzieciństwa. To trzeba przepracować a nie jest to łatwe,ja sobie ojca nie wybierałem a jego krytyki i brak obecności w życiu(mimo ze byl przez ścianę przez ponad 20 lat) powoduje ogromne problemy psychiczne z których naprawdę ciężko sie wyzwolić, stad we mnie potrzeba udowadniania i zrobienia czegoś co sprawi ze poczuje sie facetem, nie chodzi bynajmniej o ruchanie, wódkę i takie tam pierdoły ale o życie i świadomość ze dałem rade...O to żeby zrobić coś dzięki czemu uświadomię sobie  że jestem facetem, bo takim jestem ale ja tego nie wiem stary../

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

The_Man musisz wziąć pod uwage że wielu mężczyzn nie dostało poprawnych i prawdziwych wzorców od ojców w dzieciństwie, brak tego rzutuje na całe życie, ja wiem po swoim przykładzie; Mój ojciec byl nieobecny i zawsze mnie poniżał, z tego względu szukałem wzorców męskich, i nadal to robie. Uważam ze nie jestem mężczyzna z prawdziwego zdarzenia właśnie przez hujowe lata dzieciństwa. To trzeba przepracować a nie jest to łatwe,ja sobie ojca nie wybierałem a jego krytyki i brak obecności w życiu(mimo ze byl przez ścianę przez ponad 20 lat) powoduje ogromne problemy psychiczne z których naprawdę ciężko sie wyzwolić, stad we mnie potrzeba udowadniania i zrobienia czegoś co sprawi ze poczuje sie facetem, nie chodzi bynajmniej o ruchanie, wódkę i takie tam pierdoły ale o życie i świadomość ze dałem rade...O to żeby zrobić coś dzięki czemu uświadomię sobie  że jestem facetem, bo takim jestem ale ja tego nie wiem stary../

 

 

 

Masz swiadomosc - pracujesz nad tym i bardzo dobrze, tedy droga.

 

Kuzwa - nadal nie umiem zrobic cytatu z kilku postow - Subiektywny napisal:

Jestem żonaty, dzieciaty. Partnerka mądra, poukładana, ładna, prowadzi własną działalność średniej wielkości. Znamy się hohoho, ponad 10 lat.

 

Mozliwe... Moze Ci sie udalo? Jednak nie mow hop zanim nie przeskoczysz - jeszcze nie skonczyles, byles z zona gdy utraciles prace na rok albo gdy firma Ci upadla? Jesli nie to nic jeszcze nie wiesz - polecam Ci eksperyment - zasymuluj przed zona 'ciezkie czasy'... Chociaz w sumie to wlasciwie niemozliwe do realizacji przez leminga - pewnie codziennie zapierniczasz rano do roboty i wracasz w nocy, nie, wiec niby jak mialbys to zasymulowac? Zona spotkala na swojej drodze milionera ktory wyrazil chec bzykniecia jej? Zapewne nie - teraz jest juz po trzydziestce i ma coraz mniejszy wybor, z drugiej strony moze chce odchowac dzieci i dopiero wtedy sie od Ciebie 'uwolnic'?

 

To ze na razie zyjesz sobie wygodnie i bezpiecznie nie oznacza ze natura Twojej zonki jest inna niz natura wiekszosci kobiet (moze tak byc ale prawdopodobienstwo jest bardzo niskie), to ze jestes zadowolony nie oznacza ze nie jestes przez zonke eksploatowany niczym osiol w kolowrocie (mozesz tego po prostu nie dostrzegac). Nie jestes w stanie stwierdzic gdzie bylbys dzisiaj gdyby nie zonka i rodzina - mozna tylko z wysokim prawdopodobienstwem przyjac ze o wiele, wiele dalej, podjales kompromis zyciowy i wziales na swoje barki ogromne obciazenie w postaci odpowiedzialnosci za rodzine - Twoja sprawa. Jednak, jako ze jestes inteligentny - powinienes zrozumiec, ze Twoje wypowiedzi musimy traktowac z duza doza sceptycyzmu - wynika to z uwarunkowan psychologicznych - wiekszosc ludzi jest bardzo dobra w samooszukiwaniu sie i utwierdzaniu w slusznosci podjetej decyzji - tymczasem statystyki sa bezlitosne - wiekszosc malzenstw to katastrofa albo pulapka, w ktorej ludzie zdychaja w cichej desperacji.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

The Man - kiedy się starała była na prawdę fajną laską, żadna następna nie dała połowy tej fajności, a że była też okrutna, no cóż to była ta lekcja, której trzeba było się nauczyć. Skutek tej znajomości jest taki, że zamknąłem się na kobiety i gdy jakaś loaska coś zaczyna odpierdalać, ucinam to. Skutek tego jest taki, że od tego czasu nie byłem w zbyt bliskiej relacji z żadną kobietą. Nie wiem jak i nni, byc może to chore marzenia o idealnym zyciu, nie wiem jak inni z tego forum, ale ja jednak jestem z tych, który chciałby mieć kobietę i z nią być.

 

Assasyn, jest jak jest, ja ze starym teraz jak jestem w Anglii troche gadam przez telefon, trochę piszę i może trochę się teraz poznajemy i raczej zawsze pisze, że dam radę. To, że ojcowie byli jacy byli, no cóż tacy byli, sami teraz szukamy, sami tworzymy tożsamość, jesteśmy zagubieni, ale pewnie czujesz się już trochę mocniejszy niż kiedyś. I przytoczę jeszcze raz zdanie: Pamiętaj, że ta lepsza strona Twego ojca na prade chc, żeby Ci się udało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Eredin promuje ten temat
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.