Skocz do zawartości

Sierciuch


Rekomendowane odpowiedzi

Moi Drodzy!

 

Stało się dla mnie coś nie wytłumaczalnego. Postaram się to pokrótce, mimo że sam nie do końca rozumiem, zrozumiale napisać. Mianowicie:

 

Jak nie którym wiadomo, a tym co nie wiadomo pochwale się jeszcze raz: mam problem z kręgosłupem. Względnie już wiadomo co i jak, lecz nie o tym ten wątek. Kręgosłup przewija się w tle.

 

Byłem u Pani doktor- ortopedy. Wynalazła mi co i jak plus jeszcze do neurologa na konsultację. Po wizycie chciała mi wypisać 2-3 tygodnie zwolnienia lekarskiego, coby popracować nad kręgosłupem inaczej niż w pracy. Z trudem wybroniłem się na tydzień zwolnienia, gdyż czeka mnie chorobowe na ZUS-ie czyli nic specjalnego.

 

Rozmawiałem z kierownikiem, by mój przypadek pociągnąć jako wypadek przy pracy. Niby stało się to w pracy ale firma taka, że lepiej nie mówić. W skrócie długo musiałem prosić by zadzwonił do BHP-owca. Może się uda i dostanę parę groszy odszkodowania, lecz nic pewnego. jak to w mojej firmie. Krótko powiem: nie ma co się zastanawiać, trza z niej spierdalać. Czekam tylko na wyjaśnienie paru kwestii i mnie nie ma.

 

Ale wracając do meritum. Jadąc wczoraj na basen (mam codziennie chodzić, bo inaczej nici z innych ćwiczeń i rehabilitacji) nie dojechałem. Jutro kończy mi się zwolnienie lekarskie ( to tylko na jeden tydzień). W jednej z wiosek na środku drogi leżała rozjechana kotka. Żal troszkę ścisnął serce i nie chciałem bardziej rozjechać więc pojechałem po poboczu. między moimi kołami znalazł się dziwnie wyglądający "kamień". Nie wiele myśląc zatrzymałem się.

 

To znaczy, zawsze, gdy zwierzak nie jest wbity w asfalt zatrzymuje się w nadziei, że pomogę. Zabezpieczywszy auto wyszedłem po ten "kamień". Mym oczom ukazało się żywe kocię. Bóg czuwał nad nim, że tak mocno zjechałem na pobocze i nie rozjechałem.

 

Nie wiele myśląc, owinąłem je w bluzę i do pierwszego weterynarza jakiego kojarzę by obejrzał maleństwo. Prawdziwe Maleństwo. Jest wielkości mniej więcej kostki mydła. Weterynarz obejrzał je i stwierdził, że jest całkowicie zdrowe i wszystko ok. Opowiedziałem mu wtedy całą historię i nie wziął ani grosza za wizytę.

 

Od tej pory kocię jest u mnie w domu. Dziwne, ale od momentu jak podniosłem je z asfaltu to jakoś czuję, że nasze losy splotły się. Nigdy nie byłem za sierciuchem, ale wiem, że nie potrafiłbym oddać tego kociaka. Jakoś tak przywiązałem się od pierwszego momentu.

 

Kocie ma około tygodnia i jeszcze (!) przez tydzień (czyli tyle ile powinienem być co najmniej na zwolnieniu lekarskim) musi być karmione co 2-3 godziny i doglądane cały czas.

 

Nie potrafię tej zbieżności wytłumaczyć w żaden logiczny sposób. Coś bardzo dziwnego stało się w moim życiu z tym kotem.

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może być to jakiś znak - ale wcale nie musi, tylko masz problemy i chcesz poczuć jakąś magię, sens w życiu. On na pewno jest moim zdaniem, ale niekoniecznie w postaci kota. Piszę o tym nie dlatego by zburzyć podniosły nastrój, ale tak działa nasz mózg - często się sam oszukuje. Jeśli znikną Ci problemy z kręgosłupem, wydarzy się coś dziwnego w życiu - wtedy był to znak. Jeśli nie, przypadek. Znaki są zawsze po coś, sygnalizują zmianę w życiu bądź wewnętrzną transformację. Zdrówka dla was dwojga!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może być to jakiś znak - ale wcale nie musi, tylko masz problemy i chcesz poczuć jakąś magię, sens w życiu. On na pewno jest moim zdaniem, ale niekoniecznie w postaci kota. Piszę o tym nie dlatego by zburzyć podniosły nastrój, ale tak działa nasz mózg - często się sam oszukuje. Jeśli znikną Ci problemy z kręgosłupem, wydarzy się coś dziwnego w życiu - wtedy był to znak. Jeśli nie, przypadek. Znaki są zawsze po coś, sygnalizują zmianę w życiu bądź wewnętrzną transformację. Zdrówka dla was dwojga!

 

Nie bój się o zniszczenie patetycznego nastroju, mnie tym nie urazisz anie nie obrazisz :P Napisałem ten post by choć trochę był zrozumiały, nie chciałem by był patetyczny. Co do tego czy to znak, czy nie... Nie potrafię powiedzieć.

 

Wiem tylko tyle, że mocno się do kociaka przywiązałem i gdyby tfu.. tfu... zmarło mu się (niestety ale trzeba się z tym liczyć bo maleństwo), to wiem, że byłby to jakiś cios dla mnie. Nie na tyle rwać włosy i wypłakiwać, ale na tyle by to odczuć troszkę mocniej.

 

Co do znaków. Między innymi ten temat, bo właśnie zdrowo-rozsądkowo nie czuje by było to coś więcej poza przypadkiem. Natomiast gdzieś we mnie pali się delikatny płomyk, taki nikły, jakbym czuł, że ten kociak coś wnosi do mojego życia, tylko nie wiem co...

 

Wszelkie odpowiedzi i przemyślenia mile widziane i nie bać się pisać, nawet tego, że coś sobie ubzdurałem. Nie mam nawet podstaw w ezoteryce i jakiś znakach więc sami wiecie  Nie bać się o zniszczenie nastroju :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie bój się o zniszczenie patetycznego nastroju, mnie tym nie urazisz anie nie obrazisz :P Napisałem ten post by choć trochę był zrozumiały, nie chciałem by był patetyczny. Co do tego czy to znak, czy nie... Nie potrafię powiedzieć.

 

Wiem tylko tyle, że mocno się do kociaka przywiązałem i gdyby tfu.. tfu... zmarło mu się (niestety ale trzeba się z tym liczyć bo maleństwo), to wiem, że byłby to jakiś cios dla mnie. Nie na tyle rwać włosy i wypłakiwać, ale na tyle by to odczuć troszkę mocniej.

 

Co do znaków. Między innymi ten temat, bo właśnie zdrowo-rozsądkowo nie czuje by było to coś więcej poza przypadkiem. Natomiast gdzieś we mnie pali się delikatny płomyk, taki nikły, jakbym czuł, że ten kociak coś wnosi do mojego życia, tylko nie wiem co...

 

Wszelkie odpowiedzi i przemyślenia mile widziane i nie bać się pisać, nawet tego, że coś sobie ubzdurałem. Nie mam nawet podstaw w ezoteryce i jakiś znakach więc sami wiecie  Nie bać się o zniszczenie nastroju :D

Jak dla mnie potrzebujesz przyjaznej duszy, te kociątko to jest coś, co bedzie Twoje, czym będziesz mógł się za opiekować, czymś dla czego 

Twoje bycie na ziemi nabierze sensu. Warto przygarnąć nieszczęście, zawsze to wróci ale w postaci dobra.

    Ja jestem psiarzem mam dwa psy i to moje szczęście, zawsze mnie zrozumieją  :)

Natomiast kot,no cóż nie rozumiem o co im kaman? 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Macie wrócić razem do zdrowia, Ty dbasz o niego On też w jakis sposób o Ciebie. Razem raźniej, motywujeciesie wzajemnie, w momencie wktórym mały bedzie wracał do zdrowia, bedziesz to widział, cieszył sie tym, co spowoduje że sam także wrócisz do 100% dyspozycji Trzymaj się, zdrówka!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To znaczy jak problemy? Rozwiniesz coś więcej?

W sumie ważna jest motywacja z powodu której bierzesz kota. Ja koty brałem , bo ktoś miał młode i chciał się pozbyć. Nie było w tym jakiejś fascynacji czy miłości. Koty łażą własnymi ścieżkami. Nikt nie powiedział że są przyjaciołmi człowieka. Wręcz odwrotnie że fałszywe. No ale wracając do problemów. Przywiązujesz sie karmisz, głaszczesz. Dwa koty poszły do sąsida, który podłożył trucizne i koty sie wykrwawiały ze wszystkich otworów w ciele. Straszliwa męczarnia. Kolejne dwa rozjechane przez samochody. Aktualny przynosi po 10 kleszczy i trza to wyrywac. Poza tym widuje go dwa razy w tygodniu, bo nie może na dupie usiedzieć. No i nie jest kotem domowym tylko przydomowym
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.