Skocz do zawartości

Koszmar minionego małżeństwa


Rekomendowane odpowiedzi

Panowie.
Historia mojego wspólnika.
ok 5 Lat po ślubie

Mielismy podpisać umowę z klientami.
Ustawiłem ich na piątek godzina 18sta w restauracji.
Poinformowałem kolegę o terminie spotkania.

On mi na to, że termin jest zły bo żona będzie znowu wkurwiona i obróci się dupksiem na miesiąc bo "mąż znowu spierdoli jej cały weekend" gdy to usłyszałem od kolegi nogi mi się ugięły.
Kolega poświęca zyski dla firmy i Nasz rozwój tylko dla karyny

Edytowane przez p47thunderbolt
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
Dnia 8.5.2017 o 10:50, Bojkot napisał:

Wspierała moje hobby (a co raz szukam nowego), pozwalała na wyjazdy, nawet na kilka tygodni (teraz mogę tylko domyślać się dlaczego), nie robiła wyrzutów, gdy nie miałem kasy i roboty.

Oficjalnie zawsze mnie tłumaczyła, nawet jak koleżanki krytykowały.

 

 

W tym momencie zapala mi się czerwona lampka... Z tego co ja wiem - a ciągle się jeszcze od Braci uczę - nie ma czegoś takiego. Samiec by może powiedział "Ah, niech ma to czy tamto" -u samiczek to zawsze masa przetargowa lub przygotowywanie gruntu. Mam jednego kumpla, którego dziewczyna przez długi czas "rozpieszczała" : prezenty, zachęcanie do wypadów z chłopakami itd. Kumpel jest raczej taki, no nie z pierwszej półki- ani wygląd, ani zasoby, ani perspektywy, ale ma jedną zaletę: jest bardzo hojny, oddał by przysłowiową ostatnią koszulę...

nie chodzi raczej o forsę, ale n.p. swój czas, zainteresowanie itp. Przez swoje "braki", które są mu świadome, ma bardzo niskie oczekiwania do kobiet, co im jest na rękę. Powiem tak: miał jeden jedyny raz kobietę na którą ja sam bym się skusił. Sam siebie określa jako niewypał w łóżku - więc się cały czas zastanawiałem dlaczego ta jedna ciągle coś dla niego kupowała, była cierpliwa i wyrozumiała... 

 

Okazało się, że ona miała taki system - za każde swoje świństewko "pokuta" "zadośćuczynienie" dla misia... Taka chora logika... Zdradzała go co jakiś czas, ale dla swojej chorej psychiki wyrobiła taki firewall, na zasadzie "ale ja się o niego dobrze troszczę".

Dnia 8.5.2017 o 10:50, Bojkot napisał:

O naszym (jej) koledze, który ostatnio się rozwiódł, mówiła, że grzeczny i miły, ale fizycznie jej się absolutnie nie podoba i w życiu by się z nim nie związała

 

To rozwala! Z mojego skromnego doświadczenia, takie pierdolenie jest na wagę złota.... Ja wiem, że one tym paplaniem doprowadzają nas do nerwicy - ALE: to są te chwile kiedy mamy podsłuch do tej chorej psychiki kobiety. Nic tylko słuchać... Tak z ciekawości: padło z Twojej strony wtedy pytanie, czy jej się podoba i czy by się z nim związała? Pewnie nie - bo te pytania chodziły jej po głowie... 

 

A tak w sumie: dobry adwokat....  

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Sile76 napisał:

Tak z ciekawości: padło z Twojej strony wtedy pytanie, czy jej się podoba i czy by się z nim związała? Pewnie nie - bo te pytania chodziły jej po głowie... 

 

Powiedziała to w toku rozmowy, na jakieś dwa lata przed (ostatecznym udowodnieniem jej kurestwa). I zapaliła mi się wtedy czerwona lampka "nie pytana gada o tym? Więc mówi o nim jedno, myśli drugie, ale nie daj boże żeby zrobiła trzecie". W tejże samej rozmowie (trochę podpiły się dziewuchy), moja wyjechała też z tekstem (przy mnie i koleżankach, na co te dość sztucznie się oburzyły), że w sumie to nawet jak bym chodził na dziwki , to ona woli nie wiedzieć, najważniejsze, że wracam i opiekuję się rodziną. To już jebneło mnie mocniej. Spotkałem się z mechanizmem takiego zadośćuczynienia, w wyniku wyrzutów sumienia za coś tam ..... od tej rozmowy nastąpiła we mnie zmiana i wiedziałem, że muszę ją sprawdzić.

7 godzin temu, Sile76 napisał:

Okazało się, że ona miała taki system - za każde swoje świństewko "pokuta" "zadośćuczynienie" dla misia... Taka chora logika... Zdradzała go co jakiś czas, ale dla swojej chorej psychiki wyrobiła taki firewall, na zasadzie "ale ja się o niego dobrze troszczę".

 

Też tego się obawiam i zamierzam to zbadać z kim żyłem tyle lat. Tak dla własnej wiedzy, spokoju ducha, potomności i żeby zaplanować kolejne działania i decyzje.

Zbyt wiele razy odnosiłem wrażenie, że bez nawet lekkiego powodu, była wyjątkowo miła, a nawet usłużna. Znałem to, zbyt wiele razy w młodości pukałem mężatki i dziewczyny innych (karma wróciła) i widziałem jak, zaraz po, były "miłe" i "zakochane" w swoich mężczyznach życia.

Nie mniej, jest dobra matką dla moich dzieci i nie zatruła mi życia ujadaniem i pretensjami. Mam swoje pasje, osiągnięcia, nigdy mi w nich nie przeszkadzała. Zjebała sobie życie zemną, ale jej nie opuszczę przynajmniej do chwili aż dzieci osiągną pełnoletniość. Do tego czasu dowiem się (mam nadzieję),  z kim żyłem i podzielę się tym, na tym forum, ku nauce młodszych.

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, chudy.bolek.3891 napisał:

Jak jesteś w stanie żyć obok niej? 

Ja to po prostu jak jestem nawet kolo swojej jeszcze nie ex to po 2h jestem bez energii. 

Zaplanowałem to tak, że byłem kilkaset km od domu, gdy zawodowcy dali mi info jak się sprawy mają.

Miałem czas (kilka dni) żeby ochłonąć (na ile to możliwe) i zaplanować wszytko, testament, badania DNA dzieci, więcej info i dowodów.

Po powrocie musiałem też trochę pograć żeby nie zablokowała mi przynajmniej możliwości badań DNA dzieci (a wkurwiała mnie ta konieczność okrutnie). Stwierdziłem, że jak pójdę na żywioł, to się pogrążę i że bardziej dotkliwe będzie dla niej, gdy zobaczy, że jest na przegranej pozycji, pod każdym względem, na zimno i bez sentymentów.

Myślałem, że nie będę w stanie się do niej zbliżyć wiedząc, co wiem, ale po powrocie okazało się coś zgoła innego (już pierwszej nocy ruchałem ją, kilka godzin, jak sukę, obcą babę, bez szacunku i ograniczania się).

Gdy się nad tym potem zastanawiałem, myślę, że wynika to z tego, że była jedyną kobieta z którą byłem w związku. Wszystkie poprzednie, miały swoich misiów, którzy  je ruchali równolegle ze mną (oczywiście oni o mnie nie wiedzieli) i wtedy to zupełnie mi nie przeszkadzało. Myślę, że fakt iż ruchał ją inny mężczyzna nie był mi aż tak obrzydliwy, jak to z kim, kiedy, w jaki sposób i przy pomocy kogo to robiła. Z mojego punktu widzenia, nie jest rzecz w tym, czy mi to przeszkadza czy nie, ale to, że łgała mi miesiącami w twarz, że nie jest tą osoba, z która się związałem.

Oczywiście, gdy zapytała mnie co bardziej mnie dotyka, to że dała się ruchać innemu, czy to, że zaczęła do niego coś czuć, powiedziałem jej, że jak dla mnie, może "kochać", kogo chce, ale  z chwilą gdy pozwoliła innemu mężczyźnie wsadzić kutasa w dowolny, naturalny otwór swojego ciała, przestała istnieć jako żona (że to jest kwestia zasad). Nie on mi przysięgał przed setką ludzi w kościele i nie on wymagał ode mnie zaufania.

Była i jest dobra matką i nie potrafiłem sobie wyobrazić, co miałbym powiedzieć moim dzieciom, gdy spytały by mnie, za 10 15 lat - dlaczego nas opuściłeś,  lub dlaczego nie powstrzymałeś mamy przed odejściem. Jak bardzo negatywnie wpłynęło by to na ich życie. Zmusiłem się do zostania dla nich, nie wiem, czy to docenią kiedykolwiek, ale nie w tym rzecz. Myślę, że gdyby rozpadła się nasza rodzina, moim dzieciom zrujnowało by to życie, a ja musiałbym na to patrzeć, wyniszczyło by mnie to bardziej, niż życie z nią. Nie mniej, z mojego punktu widzenia aktualnie nie jest źle, na co dzień. Jest całkowicie zdominowana i podporządkowana (i chyba nawet jej się to podoba). Nie wiem, czy mnie za to nienawidzi, ale tego nie okazuje (a nawet wręcz przeciwnie), jest mi to obojętne. Cieszę się każdego dnia, gdy widzę zadowolenie na twarzach moich dzieci i jest to największa nagroda dla mnie. Mam już nowe plany i cele. Skupiam się na ich realizacji.

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Bojkot napisał:

Znałem to, zbyt wiele razy w młodości pukałem mężatki i dziewczyny innych (karma wróciła) i widziałem jak, zaraz po, były "miłe" i "zakochane" w swoich mężczyznach życia.

Nie mniej, jest dobra matką dla moich dzieci i nie zatruła mi życia ujadaniem i pretensjami. Mam swoje pasje, osiągnięcia, nigdy mi w nich nie przeszkadzała. Zjebała sobie życie zemną, ale jej nie opuszczę przynajmniej do chwili aż dzieci osiągną pełnoletniość. Do tego czasu dowiem się (mam nadzieję),  z kim żyłem i podzielę się tym, na tym forum, ku nauce młodszych.

 

Respekt! Serio, duża doza autorefleksji i widzę dużo opanowania i siły - podziwiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś byłem nerwus. Ale swego czasu zjebałbym sobie przez to życie. Ruszyło mnie to jak było blisko i dało do myślenia.

Lata pracy nad sobą w duszeniu w zarodku pierwszego/ pierwotnego odruchu. Czasem to bardzo przeszkadza, a nawet wyniszcza, ale suma summarum, jest to lepsze niż utrata kontroli nad sobą, a przez to nad życiem swoim i sowich bliskich.

Łatwo jest coś zniszczyć, a nie łatwo lub nie da się tegoczegoś już odbudować.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
Dnia 15.06.2017 o 08:31, Normalny napisał:

 

Temat przewodni dotyczy małżeństwa a TY jesteś w związku umownym.

Ponadto my nie twierdzimy, że kobiety są nienormalne tylko, że są kobietami.

 

A jeśli chce poznać normalność swojej kobiety to ożeń się z nią + dzieci i wróć tu z jej oceną za parę lat.

Pogadamy o normalności.

Jestem 8 lat w związku,mamy syna,wszystko układa sie doskonale.Ślubu nie potrzebujemy bo uwazamy to ze to jest głupota

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 7.05.2017 o 22:01, giorgio napisał:

Cegła

 

Hahahahhaha :)  Kolego bez urazy,ale pierdolisz 3 po 3. Normalna kobieta? Kobieta jak się postara,to jest wstanie tak pięknie zagrać swoją rolę,że nawet śp.Irena Kwiatkowska będzie bić brawo. Tak długo będzie normalna,aż osiągnie swój wcześniej założony cel,a potem?? Hulaj dusza piekła nie ma.

oj chłopaki mylicie sie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak mawiał mój nieodżałowany kolega z byłej pracy: "samochodu i baby się nie chwali". Rozwijając myśl opowiedział historię o swojej niezawodnej Ładzie z której był mega zadowolony. Kiedy zachwyt nad samochodem zaczął ubierać publicznie w słowa w aucie zaczęło co rusz się coś psuć. Usterki i awarie tak dały mu w pięty, że musiał się pozbyć ukochanego auta. 

Mądry życiowo facet. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
Dnia 7.07.2017 o 10:10, chudy.bolek.3891 napisał:

@Bojkot Jak jesteś w stanie żyć obok niej? 

Ja to po prostu jak jestem nawet kolo swojej jeszcze nie ex to po 2h jestem bez energii. 

Ogolnie jestem spokojnym czlowiekiem ...ale jak widze swoja Ex to dostaje takiego kociokwiku szalu ze bym poprostu ja ^&*(&^*&%*^( a pozniej zakopal a SAD mam duzy 2 h :ph34r:

dlatego mieszkam dosc daleko od niej ...

ale rozumiem kolego co masz na mysli ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...
Dnia 16.08.2015 o 17:05, Mosze Red napisał:

CZĘŚĆ II - skaza na diamencie czyli wesele i co było dalej

[...]

Pierwszy zgrzyt pojawił się jak wycyckano Jacka z drużbowania, teściowa stwierdziła że tak nie będzie bo druhną jest kuzynka i ona ma chłopaka(zaawansowany nażeczony) to on będzie drużbą. Panie cisnęły chłopaka tak długo aż się zgodził, oczywiście musiał powiedzieć Jackowi że nie będzie drużbą, najbliżsi przyjaciele, znający się od piaskownicy i taka sprawa...... zostawiam to waszej ocenie.

 

 

Hahahahahahhahaha....

Ha...

:(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...
Dnia 7.07.2017 o 10:54, Bojkot napisał:

Zaplanowałem to tak, że byłem kilkaset km od domu, gdy zawodowcy dali mi info jak się sprawy mają.

Miałem czas (kilka dni) żeby ochłonąć (na ile to możliwe) i zaplanować wszytko, testament, badania DNA dzieci, więcej info i dowodów.

Po powrocie musiałem też trochę pograć żeby nie zablokowała mi przynajmniej możliwości badań DNA dzieci (a wkurwiała mnie ta konieczność okrutnie). Stwierdziłem, że jak pójdę na żywioł, to się pogrążę i że bardziej dotkliwe będzie dla niej, gdy zobaczy, że jest na przegranej pozycji, pod każdym względem, na zimno i bez sentymentów.

Myślałem, że nie będę w stanie się do niej zbliżyć wiedząc, co wiem, ale po powrocie okazało się coś zgoła innego (już pierwszej nocy ruchałem ją, kilka godzin, jak sukę, obcą babę, bez szacunku i ograniczania się).

Gdy się nad tym potem zastanawiałem, myślę, że wynika to z tego, że była jedyną kobieta z którą byłem w związku. Wszystkie poprzednie, miały swoich misiów, którzy  je ruchali równolegle ze mną (oczywiście oni o mnie nie wiedzieli) i wtedy to zupełnie mi nie przeszkadzało. Myślę, że fakt iż ruchał ją inny mężczyzna nie był mi aż tak obrzydliwy, jak to z kim, kiedy, w jaki sposób i przy pomocy kogo to robiła. Z mojego punktu widzenia, nie jest rzecz w tym, czy mi to przeszkadza czy nie, ale to, że łgała mi miesiącami w twarz, że nie jest tą osoba, z która się związałem.

Oczywiście, gdy zapytała mnie co bardziej mnie dotyka, to że dała się ruchać innemu, czy to, że zaczęła do niego coś czuć, powiedziałem jej, że jak dla mnie, może "kochać", kogo chce, ale  z chwilą gdy pozwoliła innemu mężczyźnie wsadzić kutasa w dowolny, naturalny otwór swojego ciała, przestała istnieć jako żona (że to jest kwestia zasad). Nie on mi przysięgał przed setką ludzi w kościele i nie on wymagał ode mnie zaufania.

Była i jest dobra matką i nie potrafiłem sobie wyobrazić, co miałbym powiedzieć moim dzieciom, gdy spytały by mnie, za 10 15 lat - dlaczego nas opuściłeś,  lub dlaczego nie powstrzymałeś mamy przed odejściem. Jak bardzo negatywnie wpłynęło by to na ich życie. Zmusiłem się do zostania dla nich, nie wiem, czy to docenią kiedykolwiek, ale nie w tym rzecz. Myślę, że gdyby rozpadła się nasza rodzina, moim dzieciom zrujnowało by to życie, a ja musiałbym na to patrzeć, wyniszczyło by mnie to bardziej, niż życie z nią. Nie mniej, z mojego punktu widzenia aktualnie nie jest źle, na co dzień. Jest całkowicie zdominowana i podporządkowana (i chyba nawet jej się to podoba). Nie wiem, czy mnie za to nienawidzi, ale tego nie okazuje (a nawet wręcz przeciwnie), jest mi to obojętne. Cieszę się każdego dnia, gdy widzę zadowolenie na twarzach moich dzieci i jest to największa nagroda dla mnie. Mam już nowe plany i cele. Skupiam się na ich realizacji.

 

 

 

Czytam Twój post kilka razy i nie mogę wyjść z podziwu. Ja bym nie potrafił chyba żyć pod jednym dachem z babą, która mnie zdradziła. Czułbym taką nienawiść do niej, że chyba bym eksplodował.

 

Jak wygląda Wasza rodzina teraz, po tamtych przejściach.? Jak długo to już trwa od niechybnej zdrady ? Jak funkcjonujesz w takim systemie "rodzinnym"  ?  Czy jest normalnie, czy sztucznie? Dzieci bardzo szybko potrafią wyłapać, że coś jest nie tak i to może mieć zły wpływ na ich rozwój i późniejsze związki. To tą se obawy, które ja mam , gdy zastanawiam się zostać, czy odejść.

Pytam czysto z własnej ciekawości, jak to kwestia intymna to nie odpowiadaj.

Pozdrawiam .

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W lutym minęły 3 lata od kiedy dała ciała. Po około 1,5 roku (czyli jakieś pół roku po napisaniu cytowanego powyżej postu) mocnej dominacji której się poddała i "rollercoasterze" (dłuższych lub krótszych okresach spokoju przeplatanych spięciami) na tyle przywykła do tych wahań, że zaczęła mnie nawet do nich prowokować, gdy widziała moje niezadowolenie. Po kolejnej cięższej wyminie zdań (nigdy nie dochodziło do tego przy dzieciach, zawsze o to dbaliśmy) na drugi dzień stwierdziła, że się wprowadza (mieszkamy w jej mieszkaniu), spakowała się i wyszła. Wróciła za kilka godzin stwierdzając, że nie ma gdzie się podziać (na wynajem kasy nie miała, a do rodziców się nie odważyła pójść).

 

Po powrocie jednak stwierdziła, że jeśli mamy to dalej ciągnąć, to żebym więcej jej nie naciskał w sprawach seksu. Powiedziałem, że więcej tego nie zrobię i do tej pory (minął ponad rok, nigdy niczego nie zainicjowałem, robiła to tylko ona, ale niezwykle rzadko) trzymam się tego. Po pół roku spiknałem się ze starą znajomą, ostra laska, ale po kilkunastu spotkaniach (wspięła się na szczyty, aby uwieść mnie seksem, co po części się jej udało), zaczęła robić aluzje co do naszej relacji i że ona chce czegoś więcej. Odmówiłem, a ona szybciutko znalazła zastępstwo (teraz mam "gula", że nie mam do niej dostępu). Czy żałuję, że jej odmówiłem? Tak, bo ostra z niej laska (mimo 45 lat na karku), ale wiem, że gdybym zostawił dla niej dzieci, miałaby mnie w garści, a ja musiałbym inwestować coraz więcej, żeby ją przy sobie utrzymać, i z tego powodu nie żałuję, bo i tak szybciutko by się to posypało.

 

Nie jest moim celem wiązać się kimś innym za wszelką cenę, a jeśli jej tak łatwo przyszło powiedzieć, że się we mnie zakochała, a za dwa tygodnie oświadczyć, że ktoś inny pokazał jej jak należy traktować kobietę (bo ja tego nie robiłem) i między nami koniec, to cieszę się, że po kilkunastu spotkaniach (prawie wyłącznie na ostry seks) i mimo haju hormonalnego postąpiłem, w swojej ocenie, jak należało (bynajmniej nasz kontakt się nie urwał, ani jej sentyment do mnie, więc ten temat nie jest definitywnie zamknięty, choć obecnie w stanie silnego zamrożenia).

 

Napisałem o tym bo muszę powiedzieć, że ta kobieta uświadomiła mi, że stoję w miejscu w swoim życiu i trzeba bardziej zdecydowanie i bez zbędnej zwłoki sięgać po to czego się chce, bo życie szybciutko przecieka nam przez palce, gdy zbyt długo pozostajemy w swojej miłej, ciepłej strefie komfortu. Za to jestem jej wdzięczny, bo znów zaczynam czuć powiew świeżości. Wcześniej jednak rozmówiłem się z żoną. Wie, że gdyby nie dzieci, w momencie gdy wszystkiego się dowiedziałem, nigdy więcej byśmy się nie spotkali (niezależnie jak bardzo było by to dla mnie trudne). Powiedziałem jej o tej kobiecie, w zakresie ogólnym (gdy wiedziałem już że tamta znalazła sobie kogoś innego), wyjaśniłem, że jedyne uczucia jakie do niej jeszcze żywię, to szacunek jako matki moich dzieci (urodziła mi piękne, zdrowe dzieci) i wdzięczność za to, że w życiu codziennym była dobra żoną (prawie żadnych awantur, wsparcie w trudnych momentach, wyrozumiałość dla pasji) i, że zawsze będzie mogła na mnie liczyć (jeśli oczywiście coś jej nie odwali), ale to wszytko i wiem, że to za mało, tak dla niej jak i dla mnie.

 

Dałem jej wolną rękę, jeśli zechce wiązać się z kimś innym i odebrałem prawo wymagania czegoś innego ode mnie. Musiała zdecydować, czy mimo wszytko chce wciąż być ze mną, czy jednak odejść nie godząc się na taki układ. Trochę to odchorowała, ale powoli rzeczywistość wróciła do normy (znów zaczęła inicjować seks!). Aktualnie czasem wychodzimy gdzieś razem (rzadko), wyjeżdżamy razem z dziećmi lub oddzielnie ona lub ja z jednym lub dwójką. Częściej wychodzę sam w weekendy mówiąc tylko, że wychodzę na imprezę. Ona również powoli zaczyna korzystać z tego układu. Ustaliliśmy, że w całym tym układzie dzieci są najważniejsze i im mniej do nich dociera z tego co dzieje się między nami, tym lepiej. Z codziennością (przedszkola, szkoły, uwagi, wywiadówki, wakacje, ferie, pasje dzieci itp. itd) radzimy sobie jak zawsze perfekcyjnie, bez spinek, rzeczowo, z wyrozumiałością, na spokojnie. Nikt, poza tylko pewną grupą ludzi, nawet nie przypuszcza co zaszło między nami.

 

Nie wykluczam, że sobie kogoś znajdzie, nie wykluczam nawet, że zostanę sam z dziećmi (ale tylko ze względu na nie, tego bym nie chciał, bo pewnie ciężko by to przeżyły, szczególnie najmłodsze), ale pewnych rzeczy nie mnożna ciągnąć za wszelką cenę. Za kilka lat, jak najmłodsze podrosną i tak pewnie od niej odejdę, czy to formalnie, czy tylko fizycznie (mam już tylko swoje lokum), mamy intercyzę.

Co do dzieci, z pewnością widzą (szczególnie starsze), że coś się dzieje, ale obydwoje staramy się minimalizować im dyskomfort, który jest naszym udziałem. Czy to wpłynie na ich związki, rozwój emocjonalny? Myślę, że mimo wszytko ta namiastka stabilizacji, którą obydwoje (przyznaje) staramy się im zapewnić, zadziała lepiej na ich korzyść niż rozstanie, nawet najbardziej pokojowe.

Trochę  się rozpisałem (w życiu jestem raczej zamkniętym w sobie człowiekiem), ale to jedyne miejsce w którym mogę te rzeczy z siebie wyrzucić, i do tego, być może ku czyjemuś pożytkowi.

  • Like 18
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

I to wszystko dla kawałka mokrej dziury

TAk? To słuchajcie! Tego... (oczywiście to wszystko jest fikcją literacką jak Mareczek mówi w nagraniach). Znajomy,, druga żona, rozwód, dziecko. Mieszkanie na prestiżowym strzeżonym osiedlu koło parku, a że ten park to samo centrum miasta to park jest naturalną trasą powrotu , bo i mało i dobrze oświetlony nawet nocą. Osiedle na takim adresie, że jak mówisz to panny już do miecza się szykują. Szpan na pełnej. Nie jest to jakiś bogacz, ale potrafi się zakręcić, ma tam małe dwupokojowe mieszkanie, żaden luksus, ale adres i okolica robią swoją. No i już tam z żoną się rozchodzili... troche sie podłamał chłopak, poszedł sobie na piwerko do lokalnego pubu.. normalna piątkowa chillerka żadne ostre harce, wiecie..piwko, fajka, zabawa telefonem, bajerka z barmanem. Wraca 1 w nocy. Idzie przez park, mieszka tam od lat, nigdy nic się nie wydarzyło...nagle wyskoczyło do niego 3 kolesi... dawaj szluga! A on na to - Panowie. spokojnie, nie chce problemów! i Ale chłopacy nie wiedzieli, że znajomy to ostry zawodnik ,co dla niego najebać 3 komandosom to jak splunąć, już robił takie numery, prawdziwy fighter, typ bez zasad i skrupułów...no to połamał im trzem ręce i nogi, złamane nosy, zęby powybijane wiadomo nie wszystkie kończyny były złamane i gdy już leżeli w kałóży krwi to wyciągnał z kazdemu portfel i sobie zapamietal dane z dowodu... rano budzi go telefon - o 7 rano od przyszłej byłej żony - Słyszałam, że Cię pobili... a nikomu o tym nie mówił, nie dzwonił na policję. Laska chyba sobie wymyśliła, ze jak go zajebią, to ona dostanie to mieszkanie po nim, do tego 500+ , renta po zmarłym mężu i co najlepsze...gdy walnęła mu papierami rozwodowymi w pysk to już byłą w ciązy z innym i dziecko urodziło się poniżej 300 dni od rozwodu, przez co przypisano mu ojcostwo tego dziecka, kolejna sprawa w sądzie i odkręcanie... choć seksu nie uprawiali z rok przed rozwodem. takie przepisy. Nic kobiecie nie może udowodnić bo przecież ona była za granicą w tym czasie, a on też machnął ręką , bo bał się, że jak ją zamkną to dziecko pójdzie do domu dziecka za granicą. Gdyby nie to, że znajomy się srogo napierdala to by zabili chłopa. Rozumiecie to?! Dla dwóch pokoi!

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 22.06.2017 o 10:39, p47thunderbolt napisał:

Panowie.
Historia mojego wspólnika.
ok 5 Lat po ślubie

Mielismy podpisać umowę z klientami.
Ustawiłem ich na piątek godzina 18sta w restauracji.
Poinformowałem kolegę o terminie spotkania.

On mi na to, że termin jest zły bo żona będzie znowu wkurwiona i obróci się dupksiem na miesiąc bo "mąż znowu spierdoli jej cały weekend" gdy to usłyszałem od kolegi nogi mi się ugięły.
Kolega poświęca zyski dla firmy i Nasz rozwój tylko dla karyny

Klasyka. Mi tak padł jeden start up. Miałem dwóch programistów. 1 notorycznie wybierał wycieczkę z dupą, a 2 się kłócił ze swoją... i tak się rozeszli..a ona ma  teraz po mężu nazwisko idealnie opisujące gada, którym była dla niego. Jak słyszę takie coś to też mnie trzepie. Co łatwiej zrobić? Zmienić żonę czy firmę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.05.2017 o 10:50, Bojkot napisał:

Zamierzałem spisać testament i prawnik poradził mi, aby wcześniej dokonać, jak to określił sprawdzenia lojalności.

Zapytałem po co, nie mam powodu!. Ale ziarno zasiał. Wyczulił moje zmysłu i nakierował uwagę.

Nigdy nie dawała mi powodu, aby jej nie ufać (jestem z nią od 20 lat), nawet jak były jakieś, to raczej kryzysiki, raptem 1-2 godziny żalów i wyrzutów i potem pełna zgoda i sielanka. Wspierała moje hobby (a co raz szukam nowego), pozwalała na wyjazdy, nawet na kilka tygodni (teraz mogę tylko domyślać się dlaczego), nie robiła wyrzutów, gdy nie miałem kasy i roboty.

Oficjalnie zawsze mnie tłumaczyła, nawet jak koleżanki krytykowały.

O naszym (jej) koledze, który ostatnio się rozwiódł, mówiła, że grzeczny i miły, ale fizycznie jej się absolutnie nie podoba i w życiu by się z nim nie związała :)))/ (okazało się, ostatecznie, że zanim ją poznałem, chodziła z nim ponad rok, o czym nigdy mi nie powiedziała).

Ale ja zacząłem dostrzegać swoje. Po ok. pół roku wątpliwości, nająłem detektywów. Pukała się z tym nie podobającym się jej kolegą od kilku miesięcy, a jak chciał odpuścić (bo miał wątpliwości, czy to w porządku wobec mnie :)))/) to dostał zjebkę i wracał na właściwe tory!

Ot co kryć MOŻE się pod sielanką. Wiem, że była gotowa na bardzo wiele, aby to nie wyszło na jaw. Bardzo długo wyrabiała i utwierdzała mnie w zaufaniu do siebie, jak powiedziała, nigdy nie przyszło jej do głowy, że postanowię ją sprawdzić, przecież nie dawała mi powodów do braku zaufania (pomagały jej oczywiście koleżanki).

 

 

klasyka to zawsze jest ktoś z najbliższe otoczenia
za stary, za brzydki, za głupi, bez jej, zbyt skupiony na karierze, kolega z dziecinstwa, kolega z pracy, szef, taki co go interesuje tylko trening, taki co tylko podwozi, to co z nim się chwilę zagadała, zawsze ...

ja miałem taką sytuacje, ze mnie moja 1 narzeczona zdradziła z karłem 1.60 m... oczywiście to był tylko kolega, ba nawet na basen razem poszliśmy we trójkę, a byłem ciekaw co się stanie... jak się o tym dowiedziałem.... to byłem w takim szoku, że nie mogłem nic zrobić, po prostu mnie sparaliżowało to...rozumiecie jakbym nie wiem... wszedł do windy a tam schody...totalny dysonans poznawczy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Red exPUA napisał:

totalny dysonans poznawczy

A dlaczego królowe zdradzają królów, .... i z kim, przecież nie z innymi królami!  Z kuchcikami, halabardnikami, koniuszymi i zwykle nie dlatego, że chcą złapać lepszą gałąź, bo są już przecież na szczycie. Tu, ta zwykle prawdziwa teoria, się nie sprawdza.

Dlaczego to robią? Bo mają duże libido, bo się nudzą, bo się starzeją i dla podreperowania samooceny, bo lubią inaczej, niż robi to ich król itp., itd.!

Kiedyś, gdy byłem młody i głupi, zapytałem pewną "Angelinę Joli" dlaczego chce, się zemną puścić, przecież niedawno wyszła za mąż. - Bo to tylko raz, na szybko, bo jej się chce. Ale dlaczego ze mną? Ona na to "- Starego i bogatego mam już w domu, a teraz chcę młodych ciał!" :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Bojkot napisał:

A dlaczego królowe zdradzają królów, .... i z kim, przecież nie z innymi królami!  Z kuchcikami, halabardnikami, koniuszymi i zwykle nie dlatego, że chcą złapać lepszą gałąź, bo są już przecież na szczycie. Tu, ta zwykle prawdziwa teoria, się nie sprawdza.

Dlaczego to robią? Bo mają duże libido, bo się nudzą, bo się starzeją i dla podreperowania samooceny, bo lubią inaczej, niż robi to ich król itp., itd.!

Kiedyś, gdy byłem młody i głupi, zapytałem pewną "Angelinę Joli" dlaczego chce, się zemną puścić, przecież niedawno wyszła za mąż. - Bo to tylko raz, na szybko, bo jej się chce. Ale dlaczego ze mną? Ona na to "- Starego i bogatego mam już w domu, a teraz chcę młodych ciał!" :)

Przypomniała mi się historia znajomego. Autentyczna, sam mi mówił.
Kiedyś podbił do jakiejś panny... wziął numer... chyba się spotkali, albo i nie... w każdym bądź razie seksu nie było. Siedzi sobie na chacie, dostaje telefon od niej.. po 2-ch latach! No i wiadomo gadka szmatka, co porobia, bo dawno się nie widzieli bla, bla, bla. A on do niej - Jak chcesz to wpadaj do mnie. Ona - ok.
Przyszła - od drzwi ogień.... bzykanie, spuścił się jej na twarz... i pyta się jej (gdy ona wycierała spermę z twarzy) - Co u Ciebie?



Zaręczyłam się.


Dziękuję :D:D:D

a zresztą mam znajomego co wydymał WSZYSTKIE swoje sąsiadki do 40-tki. Wszystkie... z 3ch klatek schodowych. Oczywiście 90% z nich to mieszkają tam ze swoimi mężami i dziećmi. Dzień dobry, dzień dobry. Nikt nic nie wie. Nikt nic nie mówi. Klatki są połączone garażem podziemnym, więc nikt go nigdy nie widział jak wchodził do nich, albo one do niego. On też tam mieszkał z żoną (już byłą) i mówił, że raz był przypał jak przyszła sąsiadka i ona jej zrobił dokładnie taką kawą jaką ona lubi (wiecie jak to baby wymyslają. 1 łyzka kopiata, 2 płaska. 3 razy zamieszaj stojąc na jednej nodze i nucąc hymn Korei Północnej , a potem wypowiedz zaklęcie) przy żonie.

Edytowane przez Red exPUA
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, trop napisał:

@Red exPUAexPUA

Nie pisz posta pod swoim postem bo zaraz bana wyłapiesz.

A gdzie ja to napisałem? Uczę się działania tego forum. Wyluzuj. Jak Ci ulży i chcesz poczuć władzę to dawaj bana. Proszę. Zrób sobie dobrze a jak masz trochę dojrzałości to wytłumacz bratu bo ja tu postów nie widzę pod moim postem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.