Skocz do zawartości

Dotyczy: "Czego szukają mężatki w klubach dyskotekowych?"


Rekomendowane odpowiedzi

No własnie Panowie, jak to jest? Czemu mężatki i ogolnie zajete kobiety robia sobie tzw "Babski wieczór" ? Ciekaw jestem co za tym sie kryje...

Często widze cztery, pięc takich kobiet które zostawily facetow w domu i ida na podobno niezobowiazujacy balet...

Jak sie zachowac w sytuacji w ktirej Twoja kobieta oznajmia Ci że wychodzi z kolezankami na balet w sobote? :)

 

Szkoda, że temat nie powstał w manipulacjach, bo nie musiałabym robić takich ceregieli. :D

Assasyn, czemu pytasz Panów? Nie lepiej zasięgnąć informacji u źródła? ;)

 

A czemu mężczyźni robią sobie tzw. męski wieczór? Bo chcą mieć spokój, bo chcą się rozerwać, bo fajnie można się bawić również bez drugiej połowy. Nie można ograniczać swojego świata do jednej osoby, bo prędzej czy później kończy się to tragedią.

 

A że akurat klub? Co takiego złego jest w klubie? Sama czasem chodzę i ani razu nie obściskiwałam się z facetem, więc nie wiem czemu po ślubie (zakładając, że tak potoczy się moje życie :)) miałabym sobie tego odmówić (chodzenia do klubu). Przecież nie trzeba wszędzie chodzić za rączkę, pomijając fakt, że rodzaj mężczyzn, w których gustuję raczej nie lubi takich miejsc. Czyli jeśli ja lubię tańczyć, to ze względu na partnera nie miałabym chodzić wcale czy szantażować go i ciągnąć za sobą na siłę, by stracił kilka godzin z życia? :)

Często słyszę o tych klubach, o rzekomej rozpuście, ale jak kobieta nie przesadza z alkoholem, to nie zrobi głupstwa. A drugą sprawą jest, że faceci w klubach to zazwyczaj... odrobinę żałosny widok, więc dziewczyna, która ma kogoś z małym prawdopodobieństwem zdecyduje się na cokolwiek (całowanie też jest wg mnie zdradą).

Zgodzę się, że nie jest to najbardziej rozwijający sposób spędzania wolnego czasu, ale nie można robić tylko rzeczy ambitnych. Ten, kto lubi sobie potańczyć raczej zrozumie. :)

 

A jak się zachować? Życzyć miłego wieczoru i jechać z kumplem na ryby/oglądać mecz/cokolwiek. ;) Nie w ramach robienia sobie na złość, tylko dla rozrywki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam 199 cm wzrostu, umięśnione ciało, styl semi - formal (marynarki casualowe głównie, nieformalne krawaty kocham, do tego spora znajomość mnogich kontrastów kolorystycznych). Poza tym modna fryzura, dopasowany zarost przycinany regularnie, białe ząbki, duża liczba zainteresowań, własny biznes (malutki, ale zawsze:D).

 

Jeżeli mocno zadbam o wizerunek to uśmiechy w klubach zbieram non stop od mężatek, singielek, kobiet w związkach. Kiedyś praktycznie każda impreza kończyła się sytuacjami erotycznymi. Panie mnie proszą do tańca, ocierają się tyłkami. Powiem ci Poduszka, że znam mężczyzn znacznie lepszych ode mnie z niesamowitymi osiągnięciami seksualnymi. Z tego powodu klub i mężatka to wybuchowe połączenie. Ja mam pewne zasady. Inni ich nie mają.

 

I faktycznie tło męskie jest w klubach żałosne. To akurat dla mnie plus, ponieważ dobrym ubiorem, sylwetką i postawą wybijam się na momencie. A takich mężczyzn przybywa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2. Po ślubie do klubów chodzi się we dwoje.

 

Do kibla też chodzi się we dwoje? ;) Kurcze, to może jednak jeszcze przemyślę te śluby i inne narzeczeństwa...

A jak mężczyzna nie lubi, to się nie chodzi? :) Jak kobieta nie lubi jeździć na ryby, to też się nie jeździ? Powiem Ci, że przekichane takie życie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam 199 cm wzrostu, umięśnione ciało, styl semi - formal (marynarki casualowe głównie, nieformalne krawaty kocham, do tego spora znajomość mnogich kontrastów kolorystycznych). Poza tym modna fryzura, dopasowany zarost przycinany regularnie, białe ząbki, duża liczba zainteresowań, własny biznes (malutki, ale zawsze:D).

 

Jeżeli mocno zadbam o wizerunek to uśmiechy w klubach zbieram non stop od mężatek, singielek, kobiet w związkach. Kiedyś praktycznie każda impreza kończyła się sytuacjami erotycznymi. Panie mnie proszą do tańca, ocierają się tyłkami. Powiem ci Poduszka, że znam mężczyzn znacznie lepszych ode mnie z niesamowitymi osiągnięciami seksualnymi. Z tego powodu klub i mężatka to wybuchowe połączenie. Ja mam pewne zasady. Inni ich nie mają.

 

I faktycznie tło męskie jest w klubach żałosne. To akurat dla mnie plus, ponieważ dobrym ubiorem, sylwetką i postawą wybijam się na momencie. A takich mężczyzn przybywa.

 

Ale czy uśmiech to coś złego? Czy mężczyzna nie obejrzy się za atrakcyjną kobietą? :) Kurcze, nawet ja się obejrzę.

Ta "mężatka" brzmi tak, jakby to była kobieta, której życie się już praktycznie skończyło i właściwie niech wybiera sobie trumnę. ;) Nie wciskam Ci tych słów, tak to po prostu odbieram. Zapominasz, że mężatka to może być także młoda 25letnia kobieta, która po prostu ma ochotę potańczyć. W związku trzeba sobie ufać, a że mężczyźni zazwyczaj wymigują się od tańczenia jak mogą... Co innego, gdy partner lubi i ma ochotę - tylko z nim tańczyć i się z tego cieszyć.

 

Moim zdaniem naprawdę nie ma powodu do zazdrości - towar średniawy i na dodatek zalany, by dodać sobie animuszu. Taki "konkurent" to nie konkurent.

 

Jeśli kobieta wychodzi z koleżankami, to po prostu chce się rozerwać w ich towarzystwie. Dziwniejsza wydaje mi się sytuacja, w której kobieta idzie do klubu całkowicie sama, bez żadnych koleżanek.

 

 

Na dyskotekę chodzisz się wypróżnić?

 

Jest za darmo - trzeba korzystać. Jeśli przy okazji uda mi się zwędzić rolkę papieru toatetowego - udana impreza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem twoje podejście. Kluby mają jednak ryzykowny klimat, powiedziałbym lekko hipnotyzujący. Nie twierdzę, że wszystkie kobiety są złe. Znam kilka świetnych, uczciwych samic. Miałem jednak więcej przeżyć gorszych i nie ufam. Zaufanie to towar, na który trzeba mocno u mnie zapracować.

 

Uśmiech to nic złego :)

 

Tylko wiesz. Jest uśmiech i jest uśmiech. A pewien typ uśmiechu mówi wszystko. Mam nadzieję, że rozumiesz :) Na pewno rozumiesz :D

 

Mężatka to tytuł dość jednoznaczny. Ogranicza pewne kwestie lub powinien ograniczać. Mężatka to jednak dalej kobieta, która lubi adorację samców :) Ok, ma ochotę potańczyć, ale kolesie w klubie i tak podbijają. Niektórzy bardzo fajni. I w tym tkwi ryzyko, wkurwienie samca, niechęć do takich wypadów ze strony ukochanej.

 

Do zazdrości nie ma powodów, ale emocje i tak mają swoje prawa. Nad mocnymi emocjami nie jestem w stanie zapanować natychmiast i dojść do racjonalnych wniosków.

 

Poduszka, chciałbym naprawdę wierzyć w twoją wersję wydarzeń. Niestety napatrzyłem się mocno na dziwne historie i sam w nich uczestniczyłem. Nie ufam po prostu kobietom. Nie ufam nie tylko z powodu tego, jakie są ogólnie. Nie ufam, bo znam też mężczyzn potrafiących zrobić kobiecie pranie mózgu w kilka chwil.

 

Z eks dziewczyną chodziłem na imprezy wspólnie. Lubiliśmy wypić i potańczyć. Wystarczyło, że wyszedłem do kibla, a już przy niej stało stado samców :D Trochę zabawna sytuacja, jednak wskazuje na ogólny trend. Kobieta w klubie = podbicia napalonych bolców. Kobieta może być uczciwa na maksa, ale i tak kolesie podbiją. A sam ten fakt mocno wkurwia, jeżeli jesteś w związku.

 

Zgadzam się z tobą częściowo, bo wiele zależy od rozpatrywanego przypadku :D Nie chcę generalizować. Po prostu z mojego doświadczenia tak wynika.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja juz w przedszkolu doszedłem do wniosku ze tańczenie jest
1 sztuczne
2 przygłupie

A ze jest to jedna z najbardziej prymitywnych form okazywania zadowolenia spolecznego/w społeczenstwie to inna kwestia%-)

kobiety po tańcu samca halucynuja jak sie rusza w wyrze i na odwrót,czesto sa to bardzo błedne halucynacje%-)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja lubię ale muszę mieć dobrą samice do baletu, bo jak jest jak worek karofili to wole się najebać niż zatańczyć, a swoją drogą nawet w tańcu panie potrafią od kurwić swoje, tu mnie tak nie trzymaj bo złe i później się wyrywa tak nam z łapek i wygląda to jak kręgle...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musicie tyle pisać o tańczeniu, kiedy mi ostatnio właśnie tańczenia brakuje. Tak szczerze to wybrałabym się do klubu potańczyć. Tak tylko potańczyć.

 

Panowie, dlaczego większość z Was tańczyć nie lubi?

Lubiłem, ale przytyłem :)

 

Teraz żonka jest na weselach rozchwytywana i zadowolona, bo ma duże wzięcie ;)

 

Co do chodzenia do klubu to owszem, może iść z koleżankami, ale ja też tam muszę być, ale osobno.

Zobaczymy kto o kogo będzie bardziej zazdrosny podczas tańców z nieznajomymi :P;):D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie dlatego nie chodzi się na imprezy z laskami, podpierdolą papier z kibla i musisz się za nią wstydzić, ehhh co za czasy żeby podpierdalanie z kibla papieru nazwać udaną imprezą...

 

Wieśniara ze mnie. :/

 

Rozumiem twoje podejście. Kluby mają jednak ryzykowny klimat, powiedziałbym lekko hipnotyzujący. Nie twierdzę, że wszystkie kobiety są złe. Znam kilka świetnych, uczciwych samic. Miałem jednak więcej przeżyć gorszych i nie ufam. Zaufanie to towar, na który trzeba mocno u mnie zapracować.

 

Uśmiech to nic złego :)

 

Tylko wiesz. Jest uśmiech i jest uśmiech. A pewien typ uśmiechu mówi wszystko. Mam nadzieję, że rozumiesz  Na pewno rozumiesz :D

 

Mężatka to tytuł dość jednoznaczny. Ogranicza pewne kwestie lub powinien ograniczać. Mężatka to jednak dalej kobieta, która lubi adorację samców :) Ok, ma ochotę potańczyć, ale kolesie w klubie i tak podbijają. Niektórzy bardzo fajni. I w tym tkwi ryzyko, wkurwienie samca, niechęć do takich wypadów ze strony ukochanej.

 

Do zazdrości nie ma powodów, ale emocje i tak mają swoje prawa. Nad mocnymi emocjami nie jestem w stanie zapanować natychmiast i dojść do racjonalnych wniosków.

 

Poduszka, chciałbym naprawdę wierzyć w twoją wersję wydarzeń. Niestety napatrzyłem się mocno na dziwne historie i sam w nich uczestniczyłem. Nie ufam po prostu kobietom. Nie ufam nie tylko z powodu tego, jakie są ogólnie. Nie ufam, bo znam też mężczyzn potrafiących zrobić kobiecie pranie mózgu w kilka chwil.

 

Z eks dziewczyną chodziłem na imprezy wspólnie. Lubiliśmy wypić i potańczyć. Wystarczyło, że wyszedłem do kibla, a już przy niej stało stado samców :D Trochę zabawna sytuacja, jednak wskazuje na ogólny trend. Kobieta w klubie = podbicia napalonych bolców. Kobieta może być uczciwa na maksa, ale i tak kolesie podbiją. A sam ten fakt mocno wkurwia, jeżeli jesteś w związku.

 

Zgadzam się z tobą częściowo, bo wiele zależy od rozpatrywanego przypadku. Nie chcę generalizować. Po prostu z mojego doświadczenia tak wynika.

 

Zdaję sobie sprawę, że za byciem mężatką idą pewne ograniczenia. Wiem, że dla mężczyzny to po prostu upokarzające, gdy jego żona flirtuje ze wszystkimi i wszędzie doprasza się poklasku. Jednak od wyjścia sobie do klubu do orgii jeszcze daleka droga. Zwłaszcza, że w takim klubie wcale nie trzeba tańczyć z facetem. Wszyscy depczą po nogach itd. ;D

 

Emocje rozumiem. Gdyby przyszły mąż przedstawił mi sprawę podobnie jak Ty, to pewnie bym to przemyślała. Dużo robi sama forma wypowiedzi - nie nakaz, nie szantaż i tupanie nogą, tylko spokojne wytłumaczenie swoich odczuć. Gdy się kogoś kocha, to nie chce mu się sprawiać przykrości, ale żeby z wyjścia do klubu robić problem? Zrezygnowałabym, gdybym zauważyła, że biedak łysieje, przestał interesować się polityką i nie ogląda się za hojnie obdarzonymi babkami - to są niepokojące symptomy. :D

 

Wypowiadam się od tej "niewinnejszej" strony - przygody w klubie nigdy nie miałam. Słyszałam o jednorazowych numerkach, w których "parka" nie zna nawet swoich imion. Ale właśnie - tylko słyszałam. Czy to nie jest więcej szumu niż samego występku?

Wiesz, a ja znam kobiety, które potrafią w kilka chwil zrobić mężczyźnie pranie z mózgu. ;) W pubach jest trochę chętnych lasek, więc może zakazać wychodzenia na piwo? Pytam hipotetycznie, bo zakazywanie czegokolwiek byłoby poniżej mojej godności, wychowywać zamierzam dzieci, nie dorosłego człowieka.

 

Musicie tyle pisać o tańczeniu, kiedy mi ostatnio właśnie tańczenia brakuje. Tak szczerze to wybrałabym się do klubu potańczyć. Tak tylko potańczyć.

 

Przez całe wakacje nie byłam na żadnej imprezie, dlatego moje myśli krążą już wokół jednego. Brakuje mi "Dancing Queen" :P

 

ja juz w przedszkolu doszedłem do wniosku ze tańczenie jest

1 sztuczne

2 przygłupie

A ze jest to jedna z najbardziej prymitywnych form okazywania zadowolenia spolecznego/w społeczenstwie to inna kwestia%-)

kobiety po tańcu samca halucynuja jak sie rusza w wyrze i na odwrót,czesto sa to bardzo błedne halucynacje%-)

 

Tańczenie jest właśnie strasznie naturalne. Ludzie tańczą od zarania dziejów, a taniec miał różne cele. W jednych kulturach było to wywołanie deszczu, w innych forma okazania szczęścia i radości, a w jeszcze innych preludium do innych przyjemności. Co nie zmienia faktu, że taniec jest z nami od zawsze. Sztuczny jest prędzej savoir-vivre.

 

Co do chodzenia do klubu to owszem, może iść z koleżankami, ale ja też tam muszę być, ale osobno.

Zobaczymy kto o kogo będzie bardziej zazdrosny podczas tańców z nieznajomymi :P

 

Ale terror.

I znowu ta zazdrość. Kobieta tak naprawdę zyskuje przewagę, gdy mężczyza notorycznie okazuje zazdrość. W drugą stronę działa to tak samo. Nie ma co się za bardzo spalać - będzie chciał/chciała się puścić to to zrobi. :) Na pewno prędzej, jeśli nieustannie będą sceny i awantury. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poduszka

żaden terror, po prostu równouprawnienie

ona ma prawo do klubu, to ja również, a znam swoją na tyle, że pierwsza wściekłaby  się z zazdrości :)

nie jestem typem zazdrośnika, raz pół wesela przetańczyła z kierowcą naszego autobusu, ale baczyłem uważnie czy mu ręka nie schodzi na pośladek :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdaję sobie sprawę, że za byciem mężatką idą pewne ograniczenia. Wiem, że dla mężczyzny to po prostu upokarzające, gdy jego żona flirtuje ze wszystkimi i wszędzie doprasza się poklasku. Jednak od wyjścia sobie do klubu do orgii jeszcze daleka droga. Zwłaszcza, że w takim klubie wcale nie trzeba tańczyć z facetem. Wszyscy depczą po nogach itd. ;D

 

Emocje rozumiem. Gdyby przyszły mąż przedstawił mi sprawę podobnie jak Ty, to pewnie bym to przemyślała. Dużo robi sama forma wypowiedzi - nie nakaz, nie szantaż i tupanie nogą, tylko spokojne wytłumaczenie swoich odczuć. Gdy się kogoś kocha, to nie chce mu się sprawiać przykrości, ale żeby z wyjścia do klubu robić problem? Zrezygnowałabym, gdybym zauważyła, że biedak łysieje, przestał interesować się polityką i nie ogląda się za hojnie obdarzonymi babkami - to są niepokojące symptomy. :D

 

Wypowiadam się od tej "niewinnejszej" strony - przygody w klubie nigdy nie miałam. Słyszałam o jednorazowych numerkach, w których "parka" nie zna nawet swoich imion. Ale właśnie - tylko słyszałam. Czy to nie jest więcej szumu niż samego występku?

Wiesz, a ja znam kobiety, które potrafią w kilka chwil zrobić mężczyźnie pranie z mózgu. ;) W pubach jest trochę chętnych lasek, więc może zakazać wychodzenia na piwo? Pytam hipotetycznie, bo zakazywanie czegokolwiek byłoby poniżej mojej godności, wychowywać zamierzam dzieci, nie dorosłego człowieka.

 

 

Miłość to za duże słowo. Według mnie chodzi o szacunek. Jestem zwolennikiem efektywnego przekazu i kalibracji treści pod użytkownika. Nie wykluczam szantażu, jeżeli podziała. Nie wykluczam również spokojnego tłumaczenia i drobnej walki na argumenty, jeżeli działa. Są różne typy osób, dlatego dopasowuję się sposobem rozmowy pod odbiorcę. Branżowe zboczenie, ale pomaga w codzienności. Tego sporo osób niestety nie rozumie. Brak elastyczności w komunikacji międzyludzkiej wyniszcza i nie pozwala zrealizować żadnego celu. Cieszy mnie twoje podejście do sprawy :D

 

Wyjście do klubu to nie problem sam w sobie. To pewna sytuacja, w której wzrasta prawdopodobieństwo przykrych sytuacji z perspektywy samca. A świadomy człowiek pewne rzeczy prognozuje i szuka rozwiązania zawczasu. Wolę dmuchać na zimne :D

 

Co do jednorazowych numerków to nie lubię chodzić po kiblach i podejrzanych miejscach. Intymna, domowa atmosfera to podstawa u mnie. Wcześniej obowiązkowo winko i chociaż minimum romantyzmu :D Inaczej po prostu nie mogę. Jak ktoś lubi to niech robi :)

 

Miałem sytuację, w której potańczyłem z dziewczyną, pocałowaliśmy się na parkiecie i zasugerowała, abym poszedł z nią na stancję. Jednorazowe numerki są zatem możliwe.

 

Nie robię problemu z wyjść do klubu/pubu. Akceptuję wszystko. Zdradzisz mnie? Trudno. Nigdy nie daję 100% zaangażowania w kogokolwiek (tylko w siebie). Trzymam rezerwę i to mnie w życiu uratowało przed strasznymi konsekwencjami. Kiedyś randka z panną. Poszedłem po drinka. Wracam, a ona flirtuje już z innym kolesiem. Wypiłem drinka sam :D i wyszedłem. Masz jasną granicę. Przekroczysz? To nie ma odwrotu i wiemy już oboje. To proste.

 

Nie chcę zakazywać i pilnować. Po co mi to. Mam trochę inne podejście do życia. Ja się nie wiążę z kobietami poważnie. Raz mało brakowało i całe szczęście nie wyszło. Ty jesteś niezależna. Ja jestem niezależny. Możemy pobyć ze sobą lub nie. Za wspólne chwile czuję wdzięczność, jednak związek to nie jest mój priorytet. Spokojnie mi się żyje :) Kobieta i tak zrobi to, co będzie chciała. Co ja mogę? Tylko siebie udoskonalać i spojrzenie na rzeczywistość.

 

Wolę stać się miłym wspomnieniem dla kobiet i odejść, kiedy nie poznamy się całkowicie w codzienności :) Wykorzystuję zatem maksymalnie okres zauroczenia, według mnie najprzyjemniejszy. Nigdy też nie palę za sobą mostów. Romanse zmieniam, kiedy mogę w zwykłą znajomość. I to na razie działa :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.