Skocz do zawartości

Między słowami


mac

Rekomendowane odpowiedzi

Nie chcę dzieci. Nie chcę małżeństwa. A z drugiej strony mam niezależną i ciekawą pracę, mieszkanie, pozytywne nastawienie do życia, niezły wizerunek, właściwy poziom wypowiedzi.

 

Za każdym kurwa razem, kiedy jestem szczery, żadne moje osiągnięcia się nie liczą. Po prostu nic.

 

Chcę przez to powiedzieć, że moje cele życiowe całkowicie wykluczają się z celami kobiet. Uważam się natomiast za ogarniętego życiowo mężczyznę.

 

Spotykają się ze mną i po pewnym czasie rezygnują.

 

Od dawna wiem, że nie mam szans na długoterminowy związek (ewentualnie oparty na totalnym kłamstwie z mojej strony).

 

I widzicie, ze współczesną kobietą, w ogóle kobietą nie wygram na dłuższą metę.

 

Nie ma na to moim zdaniem żadnej rady. Jeżeli nie zaakceptuję dziecka + małżeństwo to jestem wyłącznie krótkoterminową przygodą.

 

Drodzy panowie, a teraz wyobraźcie sobie, że każde słowo z tego, co powyżej napisał kolega mac, pisze kobieta mając na myśli mężczyzn. To oni chcą się wiązać, chcą rodziny (tak, między panami też istnieje rywalizacja "na dzieci"), a kiedy ona mówi jasno, że nie interesuje ją ten scenariusz, to oni biorą sprawę na przeczekanie (licząc, że w końcu jej się kiedyś odmieni), a po jakimś czasie gdy okazuje się, że się nie odmieniło, to głośno i z oburzeniem demonstrują swoje zaskoczenie i rozczarowanie. I nie mówimy tu o typie korpobitch, która "ma jeszcze czas". To po prostu kobieta, która w ogóle, nigdy, nie chce mieć ani męża, ani tym bardziej dzieci. Podkreślam: może, ale nie chce. Świadomie, od zawsze. I nie, to się już nie zmieni. 

Dopuszczacie możliwość takiej sytuacji? Jestem ciekawa Waszej opinii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po mojemu to jest tak: jeśli ktoś mówi, że czegoś nie chce, to znaczy, że tego nie chce.

 

Jeśli mężczyzna mówi, że nie chce dziecka, małżeństwa itp., a kobieta mimo to drąży dalej, bo 'może mu się odmieni' to problem tkwi tylko w jej podejściu. Nie w nim - on powiedział wprost jakie ma oczekiwania wobec życia. Podobnie ma się sprawa w drugą stronę (z tym, że nie spotkałem się z kobietą, która by nie chciała dziecka). 

 

Jeśli ktoś ma jasno powiedziane ,,nie'', a mimo to sobie wmawia, że będzie inaczej, to problem tkwi tylko w tej osobie i jej naiwnym podejściu.

 

głośno i z oburzeniem demonstrują swoje zaskoczenie i rozczarowanie.

 

 

Niech tacy ludzie mają pretensje tylko i wyłącznie do siebie. Mieli powiedziane na początku jasno, a że sobie wmówili swój własny scenariusz to już inna sprawa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MAC,

 

jestem przykładem tego co napisałeś, co ja sie nasłuchałem od mojej byłej, jaki to ja jestem zajebisty, ideał faceta, że nie wyobraza sobie życia beze mnie i jeszce wiecej samych oh ah... i wyobraż sobie jak zmieniło sie jej zdanie gdy powiedziałem, ze nie chce dzieci i  brać kredytu na mieszkanie...!!! :D

 

wczesniej nie zwracałem uwagi, na jej gadki typu, a bo jej kolezanka to ma juz dziecko i wziała kredyt na mieszkanie i druga to samo i jej siostra też ( mimo, ze rok wczesniej mówiła, ze fajnie jest bez dzieci)

 

Co do małzeństwa to twierdziła, ze jak sie hajtniemy to jej tak łatwo nie zmienie na lepszy model.

 

KURWA jak sie połączy "wszystkie kropki", jaki "piekny" tworzy sie obraż!!!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nuta, w takich sytuacjach gdzie to facet chce dziecka a kobieta nie, to słyszy "argumenty" typu: "to nie ty będziesz chodził 9 miesięcy z brzuchem". Przy różnicy w poglądach na dzieci związek zawsze nie racji bytu na dłuższą metę to fakt oczywisty, ale problem leży w tym że to kobiety chcą o wszystkim decydować. Chce dziecka to chce, nie chce to nie chce, a facet? A kogo obchodzi jego zdanie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drodzy panowie, a teraz wyobraźcie sobie, że każde słowo z tego, co powyżej napisał kolega mac, pisze kobieta mając na myśli mężczyzn. To oni chcą się wiązać, chcą rodziny (tak, między panami też istnieje rywalizacja "na dzieci"), a kiedy ona mówi jasno, że nie interesuje ją ten scenariusz, to oni biorą sprawę na przeczekanie (licząc, że w końcu jej się kiedyś odmieni), a po jakimś czasie gdy okazuje się, że się nie odmieniło, to głośno i z oburzeniem demonstrują swoje zaskoczenie i rozczarowanie. I nie mówimy tu o typie korpobitch, która "ma jeszcze czas". To po prostu kobieta, która w ogóle, nigdy, nie chce mieć ani męża, ani tym bardziej dzieci. Podkreślam: może, ale nie chce. Świadomie, od zawsze. I nie, to się już nie zmieni. 

Dopuszczacie możliwość takiej sytuacji? Jestem ciekawa Waszej opinii.

 

Nuta, wypowiem się na bazie mojego ograniczonego, subiektywnego spojrzenia na świat i skromnych doświadczeń.

 

Spotkałem kilka kobiet, które mówiły w podobnym tonie. Różne mnie okresy w życiu spotykały. Nie zawsze było kolorowo. 

 

One mówiły tak tylko do mężczyzn na określonym, niewystarczającym poziomie i oczywiście wiązały się, np. ze mną "niewystarczającym", aby poprawić sobie samoocenę (zrozumiałem to po dość długim czasie).

 

Dobitniej kobieta mówi: nie chcę dzieci, nie chcę małżeństwa (w dopowiedzeniu z tobą). Mam ciekawą pracę, mieszkanie, itp (w dopowiedzeniu ty jesteś zerem). Na takich "niewystarczających" mężczyznach zabiegających o dziecko przedstawiona kobieta może zbudować potworną, wszechwładczą, kurewską osobowość.

 

Jesteśmy w zupełnie odmiennych rzeczywistościach.

 

Faktycznie może się zdarzyć kobieta, która żyje w podobnym tonie i ta kobieta może nie spotkać według siebie właściwego mężczyzny, tego katalizatora jej biologicznych uwarunkowań. Czy w to wierzę? Nie do końca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drodzy EnemyOfTheState, Mac - kogo obchodzi zdanie faceta? MNIE. Działam według prostej zasady: nie czyń drugiemu co tobie niemiłe. Nie chcę dzieci, bo to nie mój film kompletnie. Nie dlatego, że "to nie ty będziesz chodził 9 mcy z brzuchem" - przyznacie, że to argument z d**y. Podobnym idiotyzmem byłoby mówić do mężczyzny: "nie chcę dzieci/małżeństwa z tobą" > w domyśle 'bo ty jesteś zerem'. Tylko naprawdę popaprana na umyśle kobieta miałaby ochotę poprawiać sobie samoocenę kosztem drugiego człowieka. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Tylko naprawdę popaprana na umyśle kobieta miałaby ochotę poprawiać sobie samoocenę kosztem drugiego człowieka.

 

- nie, jedynie 99,99% ;)  kto pracował z kobietami ten wie

Edytowane przez red
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dajmy na to, że kobieta ma męża lub stałego partnera doktora. W towarzystwie mówi się to "pani doktorowa".

 

O mężczyźnie z drugiej strony nigdy tak nie powiesz.

 

"Tylko naprawdę popaprana na umyśle kobieta miałaby ochotę poprawiać sobie samoocenę kosztem drugiego człowieka". To nawet sobie nie wyobrażasz, z czym my się zmagamy na co dzień.

 

Pierwsze z brzegu przykłady:

 

- mam dziecko, jestem lepsza (na dziecku buduje własną wartość),

- mam męża, a wy kurwy singielki nie macie (ha ha ha),

- awans kobiety na kierownika i władza nad dotychczasowymi koleżankami (to jest dopiero hardkor, rządzę NIMI wszystkimi, jestem the best),

- zestawienia przyjaciółek (80%, jedna brzydka, druga ładna),

- już nawet nie chce mi się wymieniać codziennych sytuacji na poziomie kobieta - mężczyzna.

 

Nuta to możesz sobie tylko zazdrościć takich poglądów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drodzy EnemyOfTheState, Mac - kogo obchodzi zdanie faceta? MNIE. Działam według prostej zasady: nie czyń drugiemu co tobie niemiłe. Nie chcę dzieci, bo to nie mój film kompletnie. Nie dlatego, że "to nie ty będziesz chodził 9 mcy z brzuchem" - przyznacie, że to argument z d**y. Podobnym idiotyzmem byłoby mówić do mężczyzny: "nie chcę dzieci/małżeństwa z tobą" > w domyśle 'bo ty jesteś zerem'. Tylko naprawdę popaprana na umyśle kobieta miałaby ochotę poprawiać sobie samoocenę kosztem drugiego człowieka. 

 

Ja piję do czegoś takiego jak twierdzenie że skoro facet nie rodzi to ma "mniejsze" prawa decydowania. Niby każdy rozsądny człowiek (także kobieta) przyzna że oboje ludzi muszą mieć takie same zdanie co do dzieci, ale w praktyce wygląda to tak, że jak facet nie chce mieć dzieci to jest traktowany jak "niedojrzały", głupi i w ogóle. A jak np. mąż namawia żonę na drugie dziecko, to z marszu dostaje baty typu "sam se urodź jak takiś mądry". Bo przecież podobno facet z zrobienia dziecka nie ponosi żadnych kosztów, co tam docieranie się z partnerką,której hormony uderzają do głowy, co tam konieczność utrzymania dziecka przez 20+ lat, co tam lata współwychowania z matką, przecież liczy się tylko 9 miesięcy ciąży i poród  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mac,

 

Bo ekstremalnie, w rozumieniu młodych kobiet, różnisz się od schematu. Ciężko Cię złapać na przysłowiowe push&pull tyłkiem więc nie

wyrobi się w Tobie syndrom uzależnienia. A dla młodej kobiety jej facet na posikiwać z radości gdy tylko niunia rąbek koronkowego stanika

uchyli. I biegać jak oszalały gryząc elementy boazerii gdy panna embargo na gaciówkę wprowadza. Bo to jest WŁADZA którą kobiety doskonale,

podświadomie czują i do której posiadania dążą. A one muszą czuć, że mają przewagę.

Więc rezygnują i szukają łatwiejszego celu do omotania. Takiego, z którym przy minimum nakładów osiągną maksimum korzyści. Brzytwa kiedyś

napisał, co mi utkwiło w pamięci, że kobiety są ekstremalnie wygodne i jadą po linii najmniejszego oporu. I to się zgadza.

 

Przy takim podejściu jakie masz teraz, wyrobionym wizerunku i akumulujących się zasobach za jakieś 10 lat mogę założyć się o butelkę 0,7 single malta,

że osiągniesz poziom wymarzonego kochanka dla większości kobiet. Silny, niezależny, zdecydowany i w ich rozumieniu 'męski'. Teraz one potrzebują woła

do kieratu (związek, małżeństwo, dzieci, tyranie) - później, jak zrealizują się biologiczno-rodzicielsko-społecznie będą marzyć o takim kimś jak Ty, bo dla

swojego woła małżeńskiego nie będą miały za grosz szacunku i współczucia (mąż murzyn zrobił swoje - mąż murzyn może odejść).

 

S.

No ale...z jednej strony szukają sobie niewolników, ale z drugiej wolą twardych ruchaczy, któzy postawią na swoim, więc to chyba nie jest argument, że od Ciebie odchodzą dupy, bo jesteś taki niezależny?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mac zapomniałeś o podstawowej różnicy:

 

Współzawodnictwo w pracy między mężczyznami to: kto zrobi lepiej, szybciej, dokładniej, wymyśli coś innowacyjnego, zarobi dla firmy więcej kasy. Zdrowa rywalizacja.

 

Między kobietami: zazdrość, zawiść, wzajemne disowanie własnych pomysłów, celowe ośmieszanie konkurencji przed przełożonym. U nich konkurencja to nie o to kto jest lepszy w wykonywaniu pracy tylko o skuteczne zniszczenie współpracownika bo jak oni będą beee to zostanę tylko ja, księżniczka najwspanialsza. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Pierwsze z brzegu przykłady:

 

- mam dziecko, jestem lepsza (na dziecku buduje własną wartość),

- mam męża, a wy kurwy singielki nie macie (ha ha ha),

- awans kobiety na kierownika i władza nad dotychczasowymi koleżankami (to jest dopiero hardkor, rządzę NIMI wszystkimi, jestem the best),

- zestawienia przyjaciółek (80%, jedna brzydka, druga ładna),

- już nawet nie chce mi się wymieniać codziennych sytuacji na poziomie kobieta - mężczyzna.

 

Znam to z autopsji - kobiety (te 99,99%, o których pisze red) prezentują taką postawę nie tylko wobec facetów, ale również wobec kobiet, które wychodzą poza ten z góry określony scenariusz.

Panowie, to jakiś koszmar.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak enemy, wojny wojnami ale popatrz na to z innej strony...

Np. Po kazdej mocnej zadymie, rozwój świata byl ogromny...

Takze sa dwie strony medalu...

Wszystko zostało wśrod samców...

 

Mniej wojen i jednocześnie lepszy rozwój można osiągnąć poprzez prowadzenie wolnego handlu. Polecam poczytać Bastiata ;) . Ale dobra, nie róbmy teraz offtopu. Samce też święte nie są, nie ma co być hipokrytą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nuta, to nie tylko koszmar. To obowiązująca norma społeczna, w której tkwimy.

 

Chciałbym ci szczerze przyznać rację. Kiedy jednak spojrzysz na koleżanki, porozmawiasz z nimi, w końcu zauważysz, co trzeba. Masz ten fart, że ciebie do kobiet nie ciągnie :D A mnie niestety ciągnie od czasu do czasu, a muszę w tym koszmarze sobie świadomie radzić. I weź :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Red, teraz jednak trochę wybielasz naszą płeć, w końcu agresja, wojny, przemoc itd. to efekt rywalizacji między samcami, w dużej mierze o samice. Tak rzecze psychologia ewolucyjna.

 

- Ja nic nie wybielam , właśnie dla tego jesteśmy zajebiści bo mamy i mięśnie i mózg, czyli pełen wachlarz do rozwiązywania konfliktów różnymi metodami, a u samic deficyt obydwu i stąd ich parcie na wykorzystywanie nas poprzez manipulację do realizacji celów, z którą same sobie nie radzą

Edytowane przez red
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nuta, miałam koleżankę (niestety kontakt nam się urwał, inne strony świata), otwarcie mówiła, że nie chce mieć dzieci, bo nie chce. Nasłuchała się, że leniwa, że jej się zmieni, że jeszcze nie zrozumiała, że to jej chwilowe poglądy. Do tego ja i inna koleżanka jak stawałyśmy w jej obronie zawsze przy takich dyskusjach i twardo stawałyśmy w jej obronie, że ma prawo decydowaniu o sobie, że nie musi być matką, żoną, nie ma takiego przymusu, to my też miałyśmy lincz, że jeszcze do jej światopoglądu życiowego się przykładamy. I jak możemy to popierać.

 

Zwróćcie uwagę, że teraz jest łatwiej niż np. 20 lat temu mówić o swojej samodzielnej, autonomicznej drodze życiowej.  Są różnice w społeczeństwie, w odbiorze innych spore na korzyść ludzi wybierającej życie w pojedynkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, dlatego właśnie jestem na tym forum: trafiłam tu przypadkiem, ale potem - gdy zaczęłam je zgłębiać - okazało się, że mimo iż nie grozi mi bycie złapaną na dziecko, małżeństwo/związek czy nawet zamieszkanie z jakąś kobietą, to znajduję tutaj rozwiązania, które sama mogę wdrażać w moich stosunkach z kobietami (praca, znajome, rodzina, itp.). Mam na myśli fochy, kaprysy, manipulacje, szantaże, itd itd itd itd. 

 

nuta

czyzby samica wymknela się z matrixa?

witaj w realnym swiecie

 

Nie wiem, czy wymknęłam się z matrixa. Przyznam, że nawet jeśli sporo w życiu widziałam, to od Waszych historii włos mi się na głowie jeży. Jeśli więc matrix to takie totalne guano, to ja bym bardzo chciała się z niego wydostać

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pogodna, znam dobrze takie dyskusje

 

Przykładowo:

-A kto się nią zajmie na starość?

-Ma dobrą pracę, odkłada pieniądze na starość, już ma ich dużo na lokatach, nie ma się czego martwić

-Konta w banku pełne, ale w sercu pustka

 

-Nie chce dzieci? Dziwna jakaś?

-To jej sprawa, nie każdy musi mieć dzieci

-Pewnie będzie jeszcze tego żałować, ale wtedy będzie za późno

 

-Nie lubi dzieci?

-Nie wiem czy lubi, po prostu własnych nie planuje

-E tam, na pewno jeszcze się jej odmieni

 

Prawda że tak to mniej więcej wygląda?  ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak Enemy mniej więcej tak to wyglądało, a czasami to z czysta agresją słowną, jak śmiem jej bronić, jak ona może, jakim prawem. My ze stoickim spokojem tłumaczyłyśmy, że prawem decydowania o sobie, a druga strona krzykiem, chamstwem, poniżaniem jej i nas, tylko dlatego, że inne zdanie.  To czasami jak walka z wiatrakami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.