Skocz do zawartości

Dziecko, ostateczny produkt biologiczny


mac

Rekomendowane odpowiedzi

Marek w ostatnim artykule „Czy pragnienie związku jest autentycznie nasze” napisał „wejście w rozmnażanie i związki, to dla mnie koszmarna strata czasu. Jak mogę dać życie komuś, komu nie wytłumaczę kim jesteśmy? Dziecko ma być robotem jak ja i mamusia, zasuwającym dla elit i koncernów by realizować wykreowane w nim pragnienia?”

 

Chciałbym z wami o tym poważnie porozmawiać.

 

Myślę identycznie od wielu lat. Nie mam w sobie JESZCZE prawidłowych wzorów zachowań. Nie wiem, co powiedzieć ewentualnemu dziecku, jeżeli zapyta mnie, dlaczego powołałem go na ten świat? A takie pytanie jest przecież naturalne.

 

Mówiłem Paniom w swoim życiu jasno. NIE CHCĘ MIEĆ DZIECI. Określenie jest przyjętym standardem, prawda? Nie chcę mieć. Chcę coś mieć. Takie trochę bezrefleksyjne, wręcz głupie.

 

Panie mówią: chcę mieć dziecko! Chcę je mieć. Na tym właściwie kończy się dyskusja (tutaj proszę, żebyście potwierdzali lub zaprzeczali, bardzo mnie kwestia interesuje).

 

Pytałem Panie, dlaczego CHCESZ mieć dziecko? Najpopularniejsze odpowiedzi (zestawienie subiektywne): bo tak, a co ty nie chcesz? Bo tak trzeba, wydaje mi się, że będę dobrą matką i inne pierdolenie głupot. Absolutnie nic o większych ideałach, sensie istnienia, celowości życia, o pojmowaniu rzeczywistości (mam nadzieję, że mnie rozumiecie). Kobieta mówi o dziecku w formie produktu – chcę je mieć (nie ma tutaj analizy konsekwencji, żadna kobieta nie miała świadomości, czym jest loteria genowa, zdawały się na czysty przypadek, WIERZYŁY w zdrowie swojego przyszłego potomstwa, bo ich przecież przykrość nie spotka).

 

Ja natomiast dziecko traktuję jako byt niezależny pod względem świadomości, który ma prawo decydować o swoim losie i zadawać pytania. Dziecko w moim odczuciu NIE NALEŻY DO MNIE, ale należy całkowicie do siebie. Ja jestem dziecka przewodnikiem po świecie (idea ojca mentora i obrońcy). Niezależnie od tego, czy wskażę właściwą drogę dziecko ma prawo wybrać własną. Zatem podchodzę do kwestii ojcostwa filozoficznie, ideologicznie, ogólnie bardziej rozumowo. Na tej podstawie nie znajduję racjonalnego powodu powoływania potomka na świat. Biologiczny sens natomiast rozumiem i mu na razie zaprzeczam. Można powiedzieć, że nieświadomej na razie istoty nie chcę krzywdzić świadomym życiem.

 

80% moich związków rozpadło się z tego powodu. Chociaż wydaję się spoko gościem to przekonania o zaprzestaniu rozrodu dyskwalifikują mnie praktycznie natychmiast (to niezwykłe uczucie i chwila, kiedy samica potwierdza własny pęd biologiczny uciekając ode mnie). Nie żalę się panowie. Sugeruję tylko pewien schemat.

 

Do czego zmierzam? Nasz mistrz Marek i wielu mu podobnych braci wyrzeka się świadomie potomstwa ze względu na ideologię, postawę życiową. Rozumiemy twardy grunt rzeczywistości. Mówimy sobie, ja przeżyję jakoś na tym świecie. Już się z tym faktem pogodziłem, ale nie chcę sprowadzać cierpienia życia na niewinne dziecko.

 

Zmierzam w końcu do tego i to jest punkt kluczowy. Panie moim zdaniem traktują dziecko podobnie do zakupów. Chcę mieć dziecko brzmi podobnie do chcę mieć nowe buty. W ten sposób czuję po prostu wypowiedzi Pań.

 

Myśl na podsumowanie: Aby jeździć samochodem trzeba zdać egzamin. Dziecko (ostateczny produkt biologiczny) może mieć w zasadzie każdy.

 

Różne pytania do dyskusji:

 

1. Jak podchodzicie do „posiadania” dziecka?

2. Czy dostrzegacie różnicę między podejściem Pań i Samców do „posiadania” dziecka?

3. Czy uważacie zaprzestanie reprodukcji za błąd?

4. Czy waszym zdaniem dziecko nie stało się przypadkiem kolejnym produktem?

 

Chciałbym, abyście sygnalizowali w komentarzu, do jakich pytań się odnosicie. Możecie też wybierać określone kwestie z ogólnego tematu.

 

Proszę was serdecznie o odpowiedzi.

 

Dziękuję za uwagę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. posiadanie dziecka - na obecnym etapie mojego życie nie odczuwam takiej potrzeby, nie wykluczam że w przyszłości to się zmieni

 

2. różnica jest taka że one muszą za wszelką cenę i po trupach, muszą się rozmnożyć, to parcie staje się źródłem licznych nieszczęść

 

3. gdyby ludzkość przestała się reprodukować to by wymarła, zresztą i tak żyjemy w sferze kulturowej z ujemnym przyrostem naturalnym (Europa)

 

4. dziecko nie stało się produktem, dziecko stało się docelowym konsumentem to jedna z przyczyn indoktrynacji od małego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podniosłeś ciekawy i bardzo ważny temat. 

 

Do mniej więcej 19-go roku życia (czyli do momentu rozstania z pierwszą miłostką) byłem przekonany, że kiedyś tam, po osiągnięciu niezależności finansowej chciałbym być ojcem. Później przyszedł czas poznania siebie samego, swoich pragnień i potrzeb. Teraz wiem, że chęć posiadania potomka nie była moja, lecz wirusa, którego mi wgrano za młodu. Poza tym były jeszcze dwie rzeczy. Potrzeba opiekuńczości oraz poczucie, że byłbym dobrym tatą. To pierwsze przeprogramowałem na dbanie o siebie i swoje zachcianki (głównie duchowe, niematerialne sprawy). A sama kwestia bycia dobrym rodzicem jest sporna, bo jest jeden podstawowy problem - życie na walizkach. Ojciec na odległość i raz na jakiś czas to raczej średnia opcja. 

 

Odnośnie punktów. Zaznaczam, że jest to moje subiektywne zdanie. Żaden fakt. 

 

1) Jeżeli nic się w tej kwestii nie zmieni, to ojcem nie zostanę. Całe życie zamierzam poświęcić temu, co do tej pory, czyli sobie i swojej pasji. Dziecka mieć nie chcę, bo szkoda mi czasu i energii. Drugorzędne znaczenie ma też fakt ogromnej odpowiedzialności oraz wydatków z tym związanych.

 

2) Różnica jest - to na pewno. Warunkuje to już sama biologia, poza tym wpływ rodziny, filmów itp.

    Rzadko, ale jednak - zdarzają się też wyjątkowo zgrane pary. 

 

3) Zaprzestanie rozmnażania, samo w sobie jest neutralne. Dla kraju, gospodarki i wielkich korporacji - złe. Dla mnie optymalne. Z kolei dla niewłaściwych ludzi powinno być konieczne. Mam tu na myśli ludzi, których na dziecko po prostu nie stać, ludzi obciążonych chorobami genetycznymi (mam na myśli tylko te najbardziej ostre przypadki) i oczywiście psychopatów. Jeszcze trochę by się tego uzbierało.  

 

4) Tak, jak napisał Red, dziecko nie było, nie jest i nigdy nie będzie produktem. A to, kim zostanie później, to już zupełnie odrębna kwestia.

Edytowane przez 7even
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można na to spojrzeć także z ezoterycznego punktu widzenia - niemowlęce, młodsze i średnie dusze inkarnowane na ziemi dzieci chcą mieć - ale dojrzałe, stare i bardzo stare dusze dzieci nie chcą mieć. Powodów jest wiele - pierwszy jest taki, że człowiek mający starą duszę (a więc wiele przeżyć, doświadczeń) CZUJE że dziecko nie da mu spełnienia, wyrwania z tego bezustannego koła wcieleń na ziemię. Po drugie dziecko nie jest jego, a jest jakąś duszą która tu pewnie setki razy żyła. Po trzecie, dziecko gdy się pojawia ma jakąś karmę która się dogaduje z karmą rodzica. Jeśli człowiek ma dużo w sobie negatywów, dziecko go wykończy - będzie bandytą, narkomanem, albo cudowne ale szybko umrze. Jeśli ktoś nie spłodzi dziecka i zmieni nastawienie, dostałby już zupełnie inną duszę, z innym ładunkiem emocji.

 

Osoby ze starszą duszą są refleksyjne, często nie chcą dzieci, zastanawiają się nad sensem tego wszystkiego - to młode dusze prą nieprzytomnie do rozrodu. Dlatego jeśli my nie chcemy dzieci, nie ma problemu - większość ludzi to młode dusze więc będą się rozmnażać i doświadczać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1) Wolałbym uniknąć zdecydowanie.

 

Gdyby coś się zmieniło to starałbym się już od okresu ciąży(dobra dieta matki etc) zwiększyć szansę na prawidłowy rozwój i maksymalizacje potencjału genetycznego. 

 

Chociaż rekombinacja genetyczna jest w dużej mierze losowa to możemy mieć wpływ w pewnym stopniu na nią.

No i problem szczepień etc. dużo by rozkminać.

 

Co do mojego dzieciństwa to było zajebiste i boję się, że nie umiałbym tego samego zapewnić.

 

Miałem farta jeżeli chodzi o zabezpieczenie finansowe i zainteresowanie ze strony rodziców.

Teraz się trochę poluzowały więzi emocjonalne, ale to raczej naturalna kolej rzeczy.

 

Kawałek spawacza do tematu:

 

https://www.youtube.com/watch?v=uMsvE4rx2tk

Edytowane przez Pogromca_wdów_i_sierot
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marek w ostatnim artykule „Czy pragnienie związku jest autentycznie nasze” napisał „wejście w rozmnażanie i związki, to dla mnie koszmarna strata czasu. Jak mogę dać życie komuś, komu nie wytłumaczę kim jesteśmy? Dziecko ma być robotem jak ja i mamusia, zasuwającym dla elit i koncernów by realizować wykreowane w nim pragnienia?”

 

Chciałbym z wami o tym poważnie porozmawiać.

 

Myślę identycznie od wielu lat. Nie mam w sobie JESZCZE prawidłowych wzorów zachowań. Nie wiem, co powiedzieć ewentualnemu dziecku, jeżeli zapyta mnie, dlaczego powołałem go na ten świat? A takie pytanie jest przecież naturalne.

 

Mówiłem Paniom w swoim życiu jasno. NIE CHCĘ MIEĆ DZIECI. Określenie jest przyjętym standardem, prawda? Nie chcę mieć. Chcę coś mieć. Takie trochę bezrefleksyjne, wręcz głupie.

 

Panie mówią: chcę mieć dziecko! Chcę je mieć. Na tym właściwie kończy się dyskusja (tutaj proszę, żebyście potwierdzali lub zaprzeczali, bardzo mnie kwestia interesuje).

 

Pytałem Panie, dlaczego CHCESZ mieć dziecko? Najpopularniejsze odpowiedzi (zestawienie subiektywne): bo tak, a co ty nie chcesz? Bo tak trzeba, wydaje mi się, że będę dobrą matką i inne pierdolenie głupot. Absolutnie nic o większych ideałach, sensie istnienia, celowości życia, o pojmowaniu rzeczywistości (mam nadzieję, że mnie rozumiecie). Kobieta mówi o dziecku w formie produktu – chcę je mieć (nie ma tutaj analizy konsekwencji, żadna kobieta nie miała świadomości, czym jest loteria genowa, zdawały się na czysty przypadek, WIERZYŁY w zdrowie swojego przyszłego potomstwa, bo ich przecież przykrość nie spotka).

 

Ja natomiast dziecko traktuję jako byt niezależny pod względem świadomości, który ma prawo decydować o swoim losie i zadawać pytania. Dziecko w moim odczuciu NIE NALEŻY DO MNIE, ale należy całkowicie do siebie. Ja jestem dziecka przewodnikiem po świecie (idea ojca mentora i obrońcy). Niezależnie od tego, czy wskażę właściwą drogę dziecko ma prawo wybrać własną. Zatem podchodzę do kwestii ojcostwa filozoficznie, ideologicznie, ogólnie bardziej rozumowo. Na tej podstawie nie znajduję racjonalnego powodu powoływania potomka na świat. Biologiczny sens natomiast rozumiem i mu na razie zaprzeczam. Można powiedzieć, że nieświadomej na razie istoty nie chcę krzywdzić świadomym życiem.

 

80% moich związków rozpadło się z tego powodu. Chociaż wydaję się spoko gościem to przekonania o zaprzestaniu rozrodu dyskwalifikują mnie praktycznie natychmiast (to niezwykłe uczucie i chwila, kiedy samica potwierdza własny pęd biologiczny uciekając ode mnie). Nie żalę się panowie. Sugeruję tylko pewien schemat.

 

Do czego zmierzam? Nasz mistrz Marek i wielu mu podobnych braci wyrzeka się świadomie potomstwa ze względu na ideologię, postawę życiową. Rozumiemy twardy grunt rzeczywistości. Mówimy sobie, ja przeżyję jakoś na tym świecie. Już się z tym faktem pogodziłem, ale nie chcę sprowadzać cierpienia życia na niewinne dziecko.

 

Zmierzam w końcu do tego i to jest punkt kluczowy. Panie moim zdaniem traktują dziecko podobnie do zakupów. Chcę mieć dziecko brzmi podobnie do chcę mieć nowe buty. W ten sposób czuję po prostu wypowiedzi Pań.

 

Myśl na podsumowanie: Aby jeździć samochodem trzeba zdać egzamin. Dziecko (ostateczny produkt biologiczny) może mieć w zasadzie każdy.

 

Różne pytania do dyskusji:

 

1. Jak podchodzicie do „posiadania” dziecka?

2. Czy dostrzegacie różnicę między podejściem Pań i Samców do „posiadania” dziecka?

3. Czy uważacie zaprzestanie reprodukcji za błąd?

4. Czy waszym zdaniem dziecko nie stało się przypadkiem kolejnym produktem?

 

Chciałbym, abyście sygnalizowali w komentarzu, do jakich pytań się odnosicie. Możecie też wybierać określone kwestie z ogólnego tematu.

 

Proszę was serdecznie o odpowiedzi.

 

Dziękuję za uwagę :)

Ad 1. Z posiadaniem dziecka jest tak jak z posiadaniem związku. Silny imperatyw biologiczny. Mi zmieniało się w czasie. Ja 19 lat: "nigdy związków, chrzanię, nie spierdolę    sobie życia itp." Ja 25 lat, wyrzut hormonów do krwi, chroniczna erekcja+ samiec beta i nieszczęście gotowe- ożeniłem się z pojebaną. Z posiadaniem lub nie posiadaniem dzieci ta sama historia

 

Ad 2. Ja nie dostrzegam różnicy

 

Ad 3. Jest to błąd. Zwykle odkrywa się to, gdy jest już za póżno. W mojej ocenie człowiek jest istotą stadną. W dobrej, fajnej rodzinie fajniej się żyje. Samotność nie jest dobrym sposobem na życie. Chujowy związek ( typowe u smców beta)= chujowe relacje z dziećmi= kiepska jakość życia. Tak ja to widzę

 

Ad 4. Nic nie rozumiem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już w przywitaniu napisałem, nie mam i nie zamierzam mieć dzieci. Moja "blondi", po krótkim świrowaniu na tle posiadania potomstwa (zająłem ją innymi sprawami) odpuściła i dziś jest wdzięczna, że nie dała się wówczas ponieść "durnocie hormonów".

 

Nie wiem (poza potrzebą biol.) dlaczego kobiety chcą mieć dzieci, ale one też same nie wiedzą. A jeśli wymieniają jakiekolwiek powody, uznaję to za racjonalizujące pierdolenie.

Za to wiem dlaczego ja nie chcę. U mnie są dwa główne powody - praktyczny i filozoficzny. Praktyczny to ogólnie mówiąc - wygoda, komfort podejmowania decyzji, snu, codzienności, brak zamartwiania się (widząc strapionych rodziców, których dziecko np. choruje, serce mi pęka) itd. Dziecko to też koszty ekonomiczne, których mi się nie chce brać na siebie.

I powody filozoficzne, które ogólnie mogę zamknąć krótkimi słowami: ten świat nie jest wcale taki fajny i wart pojawienia się na nim.

Jako że moja postawa jest otwarta i ogólnie znana, czasem spotykam/łem się z pytaniami dlaczego nie chcę dzieci. Odpowiadam zawsze, że uznałem, iż ludzkość nie zasługuje na kolejnego geniusza. To zamyka temat.

 

Na zakończenie jeszcze historyjka. Otóż "blondi" ma siostrę, która swego czasu absolutnie oszalała na tle potrzeby posiadania potomstwa. Kompletny, ale to po prostu kompletny świr. Zanim to się stało, interesowała się z zupełnie innymi facetami. Raczej w typie dobrze rokujących artystów z ambicjami twórczymi, że tak to ujmę. Wyszła za mąż za ich całkowite przeciwieństwo - pracowitego pragmatyka twardo stąpającego po ziemi. Ale kiedy po dłuższych staraniach zaszła w pierwszą ciążę, to przyszła zakomunikować "dobrą nowinę" do nas. I żebyście widzieli tą scenkę - kurtyna w górę! Stoi z taką zafrasowaną miną przed "blondi", odgrywając smutek i współczucie, spuszczona głowa i prawie łzy w oczach. W końcu teatralnie mówi, że jest w ciąży. Na co moja - to dlaczego jesteś taka smutna? I tu uwaga, bum! - Bo ty nie jesteś w ciąży a pewnie o tym marzysz. Kurtyna w dół, owacje na stojąco, serie z RKMu na wiwat.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja pochodzę do tematu dzieci z nieco innego punktu widzenia. Chodzi o odpowiedzialność oraz egoizm.

 

Egoizm- mam zbyt dobry zestaw genów żeby się zmarnował. Tak po prostu i już.

Tyle, że trzeba kobiety z równie dobrym zestawem. Czysta genetyka, zero pierdolenia.

 

Odpowiedzialność - jestem Aryjczykiem i jestem z tego dumny. Na myśl, że nasze miejsce zajmują jakieś pieprzone hybrydy źle mi się robi.

Tak więc odpowiedzialność za Rasę.

 

Kobiet z właściwym zestawem genów jest mało a ja nie mam forsy na utrzymanie rodziny.

Tak więc zarówno egoizm jak i odpowiedzialność mogę se w dupę wsadzić i wypatrywać panienki z dobrymi genami coby jej dzieciaka machnąć i dać dyla.

 

Danie dyla w tej sytuacji jest zarówno przejawem egoizmu jak i odpowiedzialności.

 

I niech mi ktoś napisze, że źle kombinuję :D

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w tej chwili też nie chcę mieć dzieci. Wynika to głównie ze względu na obawę tego, że wtedy kobieta będzie miała coś na czym mi zależy ... i to chyba jedyny powód.

Generalnie szkoda, że większość z Was nie chce mieć dzieci, a dzieci będą mieli miśki i białe rycerzyki, bo wtedy tych rycerzyków i miśków będzie jeszcze więcej.

Ja bym generalnie chciał mieć dziecko, bo z naturalnego punktu widzenia sensem istnienia jest przedłużanie gatunku. Jednak danie babie tak silnego argumentu powoduje, że nie decyduję się na ten krok. Na żonie mi nie zależy, w każdej chwili może odejść, ale jak już będzie dziecko ... to na dziecku pewnie będzie mi zależeć i mogłoby to być wykorzystane przeciwko mnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Jestem ojcem. Wbrew matce nie tylko biologicznym. Nigdy nie uważałem i nie będę uważał, że je "posiadam" 

2. Oczywiście: każda samica, która "ma" dziecko, uważa, że je "posiada": w końcu to ona je urodziła, czyż nie? :angry:

3. Wolność do i od. Twój wybór.

4. Dla samic - jak najbardziej.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie dzieci są przedłużeniem mojego rodu/rodziny

Był to też jeden z celów życiowych które sobie narzuciłem gdzieś po 25 roku, a może to biologia mi narzuciła ;)

Edytowane przez Brat Jan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie planuję mieć, ponieważ tak szczerze powiedziawszy nie mam w ogóle podejścia do dzieci, ani też jakoś szczególnie za nimi nie przepadam. Nie żebym nie lubił, ale zwyczajnie mnie to nie jara, nie czuję takiej potrzeby. No i jeszcze w tym posranym systemie prawnym istnieje konieczność bardzo selektywnego wyboru matki dziecka, żeby potem nie było problemów. A pojawienie się dziecka też często zamiast łączyć zaczyna dzielić ludzi, nawet w dobrym związku i nie ma pewników. Za dużo z tym wszystkim problemów jak dla mnie, podziękuję  ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"

1. Jak podchodzicie do „posiadania” dziecka?

2. Czy dostrzegacie różnicę między podejściem Pań i Samców do „posiadania” dziecka?

3. Czy uważacie zaprzestanie reprodukcji za błąd?

4. Czy waszym zdaniem dziecko nie stało się przypadkiem kolejnym produktem?"


https://pl.wikipedia.org/wiki/Eugenika

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.