Skocz do zawartości

Rozmowa z kumplem


mac

Rekomendowane odpowiedzi

Z cyklu różnice w świadomości samców.

 

Ostatnio siedzę z kumplem na disco. Dawno się nie widzieliśmy.

 

Kumpel do mnie: mac, ty za dużo czytasz i za dużo myślisz przy rozmowach z dupami. Musisz przestać myśleć i brać się do roboty, bo marnie skończysz.

 

Kumpel po kilku latach bycia z kobietą został odstawiony na dalszy tor, a jego ukochana (wyznawała mu miłość nawet przy mnie jeden raz) przeskoczyła po dosłownie tygodniu od zerwania do innego (już pewnie miała przygotowanego :)).

 

Wyjaśniłem mu krótko i praktycznie, co go spotkało. Wyśmiał mnie. Zaproponował, abym przestał wierzyć w bajki, napił się piwa i wyrywał Panie :)

 

Ukłoniłem się nisko, uderzyłem w piersi i przyznałem mu rację śmiejąc się szczerze w duchu :)

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No faktycznie na przykładzie swojej sytuacji pokazał, jakie ma powodzenie w tych tematach... :P

 

Ja z kolegami unikam od pewnego czasu tych tematów, bo każdy aby o tym ślubie. No, mamy po 21 lat, już niedługo starość i siwe włosy, trza się żenić, bo szklanka wody czeka nieprzyniesiona. :D

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam takie dziwne fazy. Czasami myślę, że może kogoś "uratuję", a z drugiej strony zniechęcam się do podobnych rozmów. Kobiety w zasadzie bardziej czują temat. Przyznam, że to mnie jeszcze bardziej przeraża.

 

Od czasu do czasu rozmawiam z kobietami właśnie o kwestiach z forum. Sporo mi mówi, że pewne zachowania stosują (głównie z działu manipulacje), ale nieświadomie. I teraz ja, np. potwierdziłem to teoretycznie i skąd to wiem? :D

 

A kolesie twierdzą, bzdury gadasz mac :D Niech to chuj :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z większością nie warto podejmować tego tematu, przynajmniej w moich kręgach każdy ma przed oczami prędzej czy później żeniaczkę i ciepłe kapcie przed telewizorem + czteropak. 

 

Laski się czasami przyznają do swojej natury jak odpowiednio poprowadzisz rozmowę. Ale to nie każdemu, nie przy wszystkich itp. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedawno z kolegą rozmawiałem i temat wskoczył na te wszystkie związki itp. i zeszło na to, że powiedziałem mu ,,ja się żenił nie będę, nie mam takiego zamiaru''. W odpowiedzi usłyszałem:

-taa, tak się aby mówi, a jak przyjdzie co do czego to zobaczysz, że się ożenisz.

 

Nie kontynuowałem dalej tematu. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-taa, tak się aby mówi, a jak przyjdzie co do czego to zobaczysz, że się ożenisz.

Setki razy słyszałem. Najlepsze co w takim momencie można zrobić to wzruszyć ramionami albo się szczerze zacząć śmiać.

Mina tych gości jak siedzisz wyluzowany i się do nich śmiejesz kiedy to im ich baby robią z mózgu młockarnię - bezcenna. To lepiej działa niż jakiekolwiek argumenty.

Ponownie przytaczam tu różnice dydaktyczne - małe dzieci uczymy cierpliwie i łagodnie a duże dzieci pewnych rzeczy może nauczyć tylko konkretny wpierdol od życia.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bawi mnie to, że ludzie zawsze wiedzą lepiej, co zrobisz  :D

 

 

Mnie tak samo. Każdy mierzy świat swoją miarą. On się zamierza żenić = każdy powinien. 

 

Owszem, kilka lat temu bym się z nim zgodził, a moje gadanie miało by wtedy wydźwięk w rodzaju ,,och, <imię laski> mnie nie chciała, to moja jedyna miłość, nigdy się nie ożenię''. 

 

Ale na chwilę obecną, przy mojej świadomości uzyskanej podczas obserwacji i czytania forum, wchodzenie w klimaty związkowo-ślubno-dzieciato-'miłosne' było by jak stanie się dobrowolnym alkoholikiem czy coś w tym rodzaju. 

 

Najlepsze co w takim momencie można zrobić to wzruszyć ramionami albo się szczerze zacząć śmiać.

 

 

Uśmiechnąłem się pod nosem, swoje pomyślałem i zmieniłem temat.

A najgorsze to wchodzić w wymianę argumentów. 

 

Jeszcze później kolega dodał coś w stylu ,,ja też czasami mówię, że się nie ożenię, ale to tak dla żartu bardziej, nie zamierzam zostać starym kawalerem''. Kurwa, ci ludzie sami sobie narzucają taki wydźwięk wolności. Stary kawaler - pewnie jakiś zapijaczony dziad mieszkający w lesie, którego nikt nie lubi. Tymczasem wolność daje prawdziwe możliwości rozwoju, spełniania marzeń i doskonalenia siebie samego - czyli osoby, której można być zawsze pewnym. 

 

Ale tego nie będę takim ludziom tłumaczył, bo mi zwyczajnie brakuje do takich rzeczy cierpliwości, a poza tym świata nie zmienię, zacząłem od siebie i na tym poprzestanę. 

 

Niech mi tylko za kilka lat nie płacze po pijanemu, że baba odjebała to czy tamto. Przypomnę mu te gadki o żeniaczce, bo pamięć mam dobrą, a poza tym właśnie to udokumentowałem na forum. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie myślę, że rzadko można zmienić kogoś w bezpośredniej rozmowie. Taka walka ego na argumenty, która nie ma sensu.

 

Przykłady neutralne są moim zdaniem najlepsze, np. słuchaj mam kumpla, który ma taki i taki problem. Zaczynamy rozmawiać o możliwościach rozwiązania problemu zewnętrznego i wtedy być może coś w głowie zostaje, chociaż też trudno potwierdzić :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś myśli swoje, my swoje. Jakby mu zacząć mówić argumenty, to by je jednym uchem wpuszczał, a drugim wypuszczał, myśląc przy tym ,,pierdolisz'' - nie dziwię mu się, bo ja bym tak samo reagował na próby przekonania mnie do małżeństwa.

 

Źle nikomu nie życzę, ale jak będzie miał kiedyś babę, to zobaczy jak to smakuje. A ja dalej wolny i nieskrępowany niczym. Wiem, że kilku mi zazdrości takiego stanu, a to dopiero młodość, początki. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Na siłe to najwyżej mozna puścić bąka, ale to i tak nie wiadomo czy się nie zesrasz przy okazji! I tak samo jest w zyciu, nigdy nikogo na siłe nie przekonasz do czegoś, jezeli ktoś ma wryte w banie jakieś swoje widzi misie i dalej wierzy w "świętego mikołaja" to nic nie zrobisz...!

    Robie podobnie ja większość tutaj, powiem swoje zdanie w danum temacie, jeżeli ktoś skorzysta to fajnie, jezeli nie to trudno, może kiedyś to zrozumie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grizzly, doskonale cię rozumiem z podejściem do przekonywania.

 

Dajmy jednak na to, że masz kumpla od wielu lat, z którym właściwie nie masz żadnych poważniejszych spinek, jest zaufanie, ogólnie szafa gra.

 

I dochodzi w pewnym momencie do rozmowy związkowej, światopoglądowej. Na co dzień wielu, nawet dobrych znajomych porusza się w pewnych granicach zachowań. Ludzie się boją odrzucenia, prawda?

 

Przekonuję czasami dobrych kumpli, z którymi znam się od lat, bo mam do tego naturalne prawo. Tak mi się wydaję. Skoro mnie znają, a ja mogę coś wiedzieć to muszę się tym podzielić z czystego szacunku.

 

Ja ich nie chcę przekonywać na siłę, ale robię to, np. z dobrze pojętego szacunku. Według mnie w stosunku do dobrych znajomych warto się przełamać i czasami naprostować. Przyjaciel czy kumpel nie może się bać powiedzieć swojej prawdy w oczy, bo taka znajomość nie ma sensu.

 

Takie nocne rozkminy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zależy od sytuacji w mojej opinii, jeśli czegoś nie ogarnia i przychodzi po poradę wtedy można,  a nawet trzeba naprostować pewne sprawy, ujmę to tak "sprowadzić na ścieżkę oświecenia".

 

W innym wypadku nie ma co pchać tematu na siłę, można tylko sobie relacje popsuć.

 

Czasami trzeba małymi porcjami wiedzę dawkować, bo od nadmiaru może człowieka nieźle zakręcić. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie i postępowanie jednej i drugiej strony samo ich kiedyś przekona. 

 

Część z nich pewnie kiedyś pomyśli ,,cholera, dobrze zrobił, że się nie ożenił - ma pełno wolnego czasu, spokój i pieniądze, a ja wracam zmęczony po robocie, a tam czeka rozdarta jędza starsza o 10 kilo od ślubu, której wiecznie nic nie pasuje''. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedawno z kolegą rozmawiałem i temat wskoczył na te wszystkie związki itp. i zeszło na to, że powiedziałem mu ,,ja się żenił nie będę, nie mam takiego zamiaru''. W odpowiedzi usłyszałem:

-taa, tak się aby mówi, a jak przyjdzie co do czego to zobaczysz, że się ożenisz.

 

 

Chodziło im może o to, że czasem na swojej drodze życia można spotkać laskę po kontakcie z którą "dostajesz łopatą w łeb" ( red to fajnie opisał http://braciasamcy.pl/index.php/topic/2779-adrasteia/#entry54637  )

 

Ja tak miałem z moją  żoną, na chłodno mózg próbował podpowiadać "co ty głupku robisz", ale byłem pod wpływem "zakochania" (czyli "dostałem łopatą w łeb") i zaprowadziła mnie do ołtarza...

 

ale nie wiem czy nie skończyłbym jako typowy "stary kawaler" (czyt. alkoholik ) gdybym z nią zerwał, środowisko w którym się obracałem ciągnęło w dół...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

95% facetów to owce na rzeź

 

4% coś tam kuma , ale nie zawsze postępuje zgodnie z posiadaną wiedzą

 

jakiś 1% jest w pełni świadomy

A ten jeden procent to stanowimy MY! Braciaki Samciaki :)

Tych 95 procent to faceci, którzy chcą pokazać, że są prawdziwymi meńciznami. Wyrwać panne, zapłodnić, poślubić i żyć jak chce społeczeństwo. Potem być odpowiedzialnym, - posadzić drzewo, wybudować dom i zapłodnić syna. :)

A potem stać się niewolnikiem tego chorego systemu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodziło im może o to, że czasem na swojej drodze życia można spotkać laskę po kontakcie z którą "dostajesz łopatą w łeb" ( red to fajnie opisał http://braciasamcy.p...eia/#entry54637  )

 

 

Teraz nawet jakbym dostał emocjonalną łopatą w łeb, nie ma szans żebym temu uległ. 

Ja po prostu już wiem, że to wszystko zwykłe hormony i biologiczne instynkty, a nie jakaś wspaniała nadnaturalna miłość do grobowej deski.

I wiem, że każdy anioł po ślubie (prędzej czy później) odpina swoje skrzydła, zakochuje się w lodówce i gubi po drodze swój ''wspaniały charakter''. 

 

Dlatego nawet jakbym zgłupiał (co jest wielce nieprawdopodobne, bo nie poznaję nowych dziewczyn), to wiedza pozyskana na forum i w życiu, nie pozwoli mi popełnić błędów pod wpływem narkotykowego otumanienia.

 

Ale nie sądzę, żeby mnie coś takiego dopadło, bo podchodzę do tych stworzeń kompletnie nieemocjonalnie. To już nie są dla mnie niewinne księżniczki wymagające opieki - teraz nawet w zwykłych codziennych sytuacjach widzę ich manipulacje i bezsens zachowań. Świadomy człowiek nie może ulec czemuś takiemu.

 

Koledze gdybym podał powyższe argumenty, to pewnie bym usłyszał:

-nie każda taka jest, są normalne dziewczyny

-oj boże no i zamierzasz tak całe życie być sam?

 

Czyli chuja warte slogany powtarzane przez wszystkich innych wszędzie. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam wielu gości.

Niektórych bardziej powierzchownie, z niektórymi beczkę soli się zjadło.

Kilku, może z 5-6 mogę nazwać nawet przyjaciółmi, takimi wypróbowanymi od lat.

 

Jaka ilość z tych facetów jest ogarnięta w temacie? Ze dwóch, może z trzech !!! Reszta albo kompletnie nic a nic nie rozumie

albo w najlepszy razie drapie się - bo coś ich swędzi. Czyli zauważają, że coś jest nie tak - i to 'coś' pojawia się

regularnie pomimo zmian partnerek - ale dlaczego swędzi, co swędzi i jak temu zapobiec - uuuuu ... to już nie.

Swędzi za mocno? Zmieniamy kobietę na nowy model. Co jak wiemy raczej niczego na dłuższą metę nie zmienia - bo

przy niej za jakiś czas, o dziwo!, też zacznie swędzieć.

 

Jeden. SŁOWNIE JEDEN. Jeden jest sam z siebie na tyle ogarnięty, że wie o konieczności zepewnienia kobietom emocji.

Bycia wyzwaniem, tajemnicą, nie odkrywaniem się od razu ze wszystkim. Swoją drogą zawsze otaczał go wianuszek dziewcząt.

 

Próbowałem poruszać zagadnienia z co bardziej światłymi i rokującymi - efekt taki, że albo grzecznościowo kiwali głową a przekaz

po nich spływał jak po kaczce albo spotykałem się z reakcją typu 'co ty pierdzielisz...', ' Subiektywny - a kiedyś to się taki ekspert od kobiecej psychologii zrobił, e? Ha ha ha'.

Przeszło mi. Jak przyjdzie przyjaciel lub bliski znajomy z problemem - pomogę, naświetlę i wyjaśnię. Może wtedy jak dostanie najpierw życiowe bęcki - załapie. Na resztę ... szkoda czasu.

 

Jazda na życiowym automacie jest taka łatwa i niewymagająca...

 

S.

 

tlum.gif

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Subiektywny - czego się spodziewałeś? Oni zostali uwarunkowani od dziecka przez rodzinę, religię, przekaz medialny. Nawet jeśli potrafią myśleć samodzielnie w innych kwestiach około życiowych to i tak kwestie kobiece są za taką czarną linią w podświadomości gdzie zaczyna się paradygmat. Przyjmują to co im w tłoczono jako podstawy swojej wiedzy,  a podstaw się nie kwestionuje. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Jazda na życiowym automacie jest taka łatwa i niewymagająca...

Właśnie, w tym rzecz. Taka jazda jest łatwiejsza, nie wymaga od ludzi wiele myślenia. Bądź tylko taki jak inni, jak otoczenie, a wtedy będziesz szanowany. A jest tak, że ci ludzie nie mają pomysłu na życie. Idą na łatwiznę. Mi się bardzo podoba (śmieję się z tego), jak ci "mędrcy" z otoczenia stwierdzają, "jesteś sam, to bardzo źle, nie masz dla kogo żyć (w podtekście: dla kobiety, dla dzieci) to pewnie źle skończysz, pewnie się rozpijesz, będziesz alkoholikiem, stoczysz się....). O czym to świadczy? Ci ludzie boją się tak naprawdę wziąć odpowiedzialności za swoje życie, boją się żyć inaczej, być autentycznym, prawdziwym. Przeraża ich to, że mogą nieraz być samotni, odtrąceni. Widzą jedyne rozwiązanie: bycie z kobietą. A to jest właśnie pułapka, bo wchodzą na grząski grunt, tym bardziej grząski, im głębiej angażują się w tą relację. Myślę, że nie ma sensu przekonywać ich o swoich racjach, niech żyją jak chcą - "gówno zawsze płynie z prądem". :) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.