Skocz do zawartości

Bez kobiety...Czyli gorszy.


Rekomendowane odpowiedzi

@Assasyn, do tego, co zostało powiedziane przede mną dodam 2 rzeczy.

 

1) Ludzie z którymi się obracałeś nie byli dla Ciebie właściwi. Skoro ulegali ewentualnym presjom partnerek, to znaczy, że byli niewiele warci. 

2) Nie ma czegoś takiego jak "za dużo myślenia". Jest tylko niewłaściwe lub źle ukierunkowane myślenie. Mi też wiele osób mówiło w przeszłości, że filozofuję, rozkminiam jakieś "oczywistości" itd. Dziwnym trafem Ci ludzie nie byli szczęśliwi przez związki, czy interesy, w które wchodzili. Nie znali siebie, bo nigdy się nad sobą nie zastanawiali. 

 

Tak więc potraktuj to jako dobrą kartę. Masz przed sobą sporo pracy, ale i szansę na naprawdę szczęśliwe życie. Większość ludzi do końca swoich dni będzie przerabiać huśtawkę emocjonalną na zasadzie w stylu "tak musi być".   :)

 

EDIT: Opiszę to szerzej w przyszłości przy okazji oddzielnego tematu, ale tak w skrócie - świadoma samotność/samowystarczalność to prawdopodobnie najlepsza rzecz, jaką można sobie zafundować. I to za darmo. 

Edytowane przez 7even
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy sześciu pasuje, bo muszę odwieźć Wrońskiego w niedzielę do domciu :D

 

Moja propozycja to autoironia z uśmiechem. Jak to Marek pisze: Ujemne plusy Mędrca Europejskiego. Czyli innymi słowy ułóż zabawną, negatywną sytuację do problemu, który rozstrząsasz..

 

Tak jak już podałem wcześniej dam dla przykładu fragment odpowiedzi ze wcześniejszego posta:

 

Masz przemyślenia, że kumpel i panna która z nim nie zaciążyła nie spotykają się z Tobą? Ufff... Jakie to szczęście. Pomyśleć, że tak mnie lubią, że mogliby zamieszkać ze mną i zostałbym "wujkiem". Ufff.... A tak ja biedny nieszczęśliwy przynajmniej w spokoju porucham sobie Angele... :D

 

Na początku wydaje się to dziwne i sztuczne, ale jak zaczniesz praktykować i zdystansujesz (w ten skuteczny dla mnie sposóB) się wobec własnej osoby, będziesz nie do ruszenia mentalnie. Nikt mentalnie nie wyrządzi Ci krzywdy bo nie będzie miał jak. A Ego? Będzie co jakiś czas wracać i dominować w pewnych sytuacjach, pozbawienie go wartości to praca na wiele lat, ale od razu będziesz wychwytywał momenty gdy zaczyna działać program a nie Ty i bezboleśnie bedziesz potrafił wrócić do stanu naturalnego.

 

Fakt, czasami pozostaje po takich akcjach jakiś niesmak i smutek ale nie odbierasz tego jako ataku na ego, tylko zrozumienia ułomności ludzkiej natury, w momencie gdy podążasz ślepo za stadem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem samotnikiem. Lubię posiedzieć ze znajomymi, pogadać, pośmiać się, ale mam naturę samotnika i najlepiej się czuję sam ze sobą, w ciszy i spokoju. W relacjach z ludźmi cenię sobie jakość a nie ilość, nie lubię tłumu, nadmiaru osób. 

 

Mam spokój od lasek, nie jestem dla nich atrakcyjny, bo pamiętają mnie z czasów rycerstwa, a odkąd różowa zbroja została przetopiona, nie zadaję się praktycznie z laskami pomijając te momenty, gdy nie mam innego wyjścia.

 

I cieszę się z tego. Mam czas na siebie, dla siebie. Nie potrzebuję atencji nikogo innego.

 

Nie uważam, że jestem lepszy od innych - mam to w dupie jaki jestem w porównaniu do reszty. Uważam, że staję się coraz lepszą wersją siebie i to mi daje szczęście. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AdrianoPelugio, to że człowiek jest przeznaczony do zbawienia itp, nie wiem w jakim celu takie wątki wplatujesz w ten temat? Polityki i religii chyba nie warto tu wciskać, wybacz.

 

Co to tematu, zaczynam podobnie dostrzegać myśl że poza posiadaniem partnerek seksualnych nie będę sie nadawał na poważny związek. Jestem zbyt wrażliwy na fochy, rozstania, kłótnie i inne temu towarzyszące cuda kręcące się wokół samic. Co jest człowiekowi potrzebne poza dobrym obiadem, dobrą cipeczką u boku która jest tylko wówczas gdy nachodzi nas ochota, a na co dzień mamy czas wyłącznie dla siebie?

Możliwość poznawania świata i tamtejszych cipeczek bez ograniczneń czy pasa cnoty zakładanego przez zazdrosną partnerkę. Jestem za młody na spoufalanie się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panta rhei Assasyn.

A swoją drogą, coraz częściej łapię się na myśli, że bardzo się cieszę z bycia jedynakiem. Całe dzieciństwo zajmowałem się sam sobą. Sam sobie wymyślałem zabawy, projekty, zaczytywałem się w książkach, niczym się nie musiałem dzielić itd. Obywanie się bez ludzi mam niejako wbudowane, choć nie jestem samotnikiem. To wszystko ułatwia. Jak np. spuszczenie na bambus wieloletniego kumpla, gdy zaczął się wobec mnie zachowywać, jakby miał zwarcia w mózgu.

 

Ludzie są jak na internetowym czacie - przychodzą i odchodzą... a potem czasami wracają. Taka jest kolej rzeczy. Parę dni temu odezwała się do mnie kumpela. Zanim nie wyemigrowała, mieliśmy fajny i dość częsty kontakt. Mieliśmy się spotkać jakieś dwa lata temu w czasie jej przelotnego pobytu w PL. Ale jakoś do spotkania nie doszło, ona nie wykazywała nadmiernej inicjatywy a ja w związku z tym całkiem olałem temat. I kontakt się urwał. Zero, echo, głucho. Po dwóch latach - bam! Mail od niej, że się wtedy zakochała w jakimś przystojniaku i przysyła mi fotę swojej kilkutygodniowej córeczki. Przystojniak oczywiście na dziś już nie rokuje. Ha! Jakież to banalne. W zgryźliwym tonie odpisałem, że znam ten schemat, na co zareagowała natychmiastową obrazą, którą można spointować: "ja taka nie jestem".

Analogicznych przykładów mógłbym Ci wyliczyć tyle, że palców u rąk i nóg by mi zabrakło.

 

Generalnie moje nieco cierpkie postrzeganie kontaktów międzyludzkich, podsumuję krótkim przykładem. Gdy dość długo nie odzywa się do mojej blondi jej siostra i ona głośno tą uwagę wypowiada, słyszy ode mnie - pewnie jeszcze niczego od nas nie potrzebuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Assyn toz to pieprzona izolacja

Gdy byłem w związku jakos wiekszych problemów ze spotkaniami nie miałem,a teraz dobry kumpel został odizolowany przez kochanke nie dziewczyne nawet bo tamta czuje zagrożenie z mojej strony.

Pewnie za duzo jej naopowiadał ;)

Wmowiła mu że ja podrywałem a ja nawet kijem bym jej nie trącil

Ale spokojnie od białego do czarnego jest wiele odcieni szarosci nic nie dzieje sie z dnia na dzień

Tym razem troche biblii ;)

Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arox, schematy z matrixa są mocno wgrane, czasami poprostu wpada Ci do głowy stara myśl i wszystko sie sypie...

Stąd te rozmyślania, czasami wydaje mi sie ze zbyt dużo analizuje...Postaram sie ogarnąc w tej kwestii...

Pozostaje jeszcze kwestia wszechobecnych pytań "Czemu jestem sam"

One sie pytaja a jednoczesnie flirtują ze mna...To dopiero "logika"

 

Jakbys mial stala panne to bys tak pewnie nie rozmyslal i analizowal (przynajmniej nie w takim stopniu). A to troche dzieki temu sie rozwijamy, poznajemy siebie, zauwazamy schematy, a nie trwamy w nich jak barany.

 

Dzieki temu, ze jestem sam tez mi sie znajomi przefiltrowali. Ale to i dobrze, teraz wiem jacy sa. Niech sobie tkwia w swoich swiatach, potem przychodzi kryzys i beda dzwonic, zalic sie i upijac, next powrot do tego jak bylo znow 0 kontaktu... Zal, nikomu nie potrzebne takie znajomosci.

 

Zostala mi garstka ludzi, z ktorymi sie spotykam niezaleznie od mojej czy ich sytuacji. I z nimi wiem, ze warto. Nie liczy sie ilosc.

 

W kazdym razie mi tez czasem przychodza rozkminy, ze moze tak samemu to nie bardzo, ze moze fajniej by bylo zeby kogos miec... Ale wtedy daje sobie kopa, to jest wlasnie moj impuls to walki z tym zjebanym programem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze tak nawiążę do tytułu wątku.

 

Jak już mówiłem wcześniej, nie uważam się za lepszego od innych, ale: 

 

Sporo osób pijących nie toleruje abstynentów uważając, że są gorsi.

Sporo osób mających kobiety nie toleruje wolnych uważając, że są gorsi.

 

Tylko czy ktoś z nich się nad tym bardziej zastanowił? Otóż oni potrzebują spełnienia WARUNKU do bycia 'lepszym', 'szczęśliwym' itp.

Pijak potrzebuje alkoholu. Ten drugi potrzebuje kobiety, jej atencji itp.

 

Abstynent i wolny człowiek tego nie potrzebują. Są szczęśliwi ot tak, po prostu. Nie muszą nikogo spotkać, żeby żyć szczęśliwie. Nie muszą czegoś tam wypić. Po prostu są, a tamci muszą się wspomagać z zewnątrz.

 

Nadal nie uważam, że to gorsi ludzie, bo każdy ma prawo do własnego wyboru, ale czemu osoba wolna od przymusów i schematów ma być gorsza? Nie ma takiego powodu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Assasyn, wszedłem w pierwszy związek i z przykrością muszę stwierdzić, że zapomniałem o kolegach. Seks z kobietą mnie otumanił (dosłownie). Nic mi się nie chciało poza jebaniem i spędzaniem czasu na przytulankach. Uważałem po prostu, że wyjście z kumplami na piwko to marna inwestycja :D Ruchanie > spotkanie z ziomkiem (wiem skurwysyńsko, niestety tak byłem uwalony emocjonalnie).

 

Dopiero po wielu latach zrozumiałem, że brakowało mi równowagi w życiu. Nie jesteś gorszy jako człowiek - singiel. Samotną osobą nikt będący w parze nie chce się po prostu zajmować na imprezie (czysto egoistyczna potrzeba). U mnie przynajmniej to tak działało.

 

Sam napisałeś, że czułbyś się jak piąte koło u wozu i to jest prawda. Single powinni bawić się dla świętego spokoju we własnym gronie, a pary w swoim, ewentualnie się umiejętnie mieszać.

 

Nie rezygnuj z tych kumpli, ale okaż po ludzku cierpliwość. Mężczyźni czasami wpadają w cipkę i trudno wyjść z tego stanu. Niektórzy nigdy nie wychodzą. Okaż zrozumienie i nie pal mostów z nienawiści lub niechęci, bo ktoś odrzucił. Wcale nie odrzuca z twojego powodu.

 

Assasyn, poza tym pary same w sobie rzadko gdzieś wychodzą (taka moja osobista obserwacja). Kiszą się w domu lub robią standardowe czynności (wskazany przez ciebie spokojny tryb życia). Po pewnym czasie facet wpada w rolę pluszowego misia i pantofla. Para i imprezowanie? Raczej słaba sprawa. Przyznam, że jako UŚWIADOMIONY SINGIEL (stary kawaler) nie lubię zabawy z parami. Śmigam na biby zazwyczaj sam, bawię się, chleję, gadam z ludźmi. Ja nie mam dosłownie nikogo do normalnego wyjścia i pogadania (mam skrajnie różne poglądy na życie). Absolutnie nikogo. Tak zdecydowałem jakiś czas temu, pogodziłem się z różnymi uwarunkowaniami, wybaczyłem ludziom i zacząłem żyć po swojemu. Na chuj się męczyć etykietkami.

 

Chodząc sam na biby poderwałem więcej panienek niż kiedykolwiek będąc ze znajomymi, którzy szczerze mówiąc kurewsko mnie ograniczali. Chcieli, np. robić coś innego, ja chciałem coś innego. Assasyn, samotność w rękach kreatywnego człowieka to potęga. Możesz mieć nowych znajomych i to od zajebania na własnych zasadach lub z nich rezygnować, kiedy chcesz. Nie uzależniaj się od znajomych, przyjaciół, kobiety, bo robisz sobie psychiczną krzywdę. Niepotrzebnie cierpisz. Przywiązanie maksymalne do ziomków nie ma większego sensu, bo każdemu należy pozwolić żyć po swojemu (to jedna z największych oznak szacunku do siebie i innych).

 

Z tobą jest wszystko ok. Po prostu nadszedł dla ciebie czas na znalezienie nowych ludzi lub raczej powiedziałbym na znalezienie siebie prawdziwego.

 

Moim zdaniem sam siebie szufladkujesz, niepotrzebnie.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze tak nawiążę do tytułu wątku.

 

Jak już mówiłem wcześniej, nie uważam się za lepszego od innych, ale: 

 

Sporo osób pijących nie toleruje abstynentów uważając, że są gorsi.

Sporo osób mających kobiety nie toleruje wolnych uważając, że są gorsi.

 

 

 

Szczerze mówiąc to nie spotkałem się osobiście w prawdziwym życie, że abstynent=gorszy.

Z namawianie do spożycia tak, wiadoma sprawa.

 

Osobiście nic do tego nie mam, sam piję rzadko ale intensywnie.

 

No i tak jak wspominałem całkowita abstynencja(chociaż uważam to za lekką fanaberię) jest mi obojętna, ktoś może

nie lubić alkoholu.

 

Ale podczas melanżu męczy mnie przebywanie z osobami które nie piją bo np. mają coś do ogarnięcia na drugi dzień

albo do pracy na południe.

 

Także ograniczyłem ten aspekt życia do kilku osób które lubią i potrafią wypić(zero agresorów czy gorzkich żali, pełna kultura).

W inny sposób, bez alko oczywiście też potrafię spędzać czas. :)

 

Koniec offtopu z mojej strony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Assasyn, poza tym pary same w sobie rzadko gdzieś wychodzą (taka moja osobista obserwacja). Kiszą się w domu lub robią standardowe czynności (wskazany przez ciebie spokojny tryb życia). Po pewnym czasie facet wpada w rolę pluszowego misia i pantofla.

 

 

Od zawsze mnie śmieszy następujące zjawisko: jest chłopak i dziewczyna. Imprezują aż huczy, właściwie to nic innego w wolnym czasie nie robią. Po pewnym czasie się 'schodzą', tworzą związek i jedno do drugiego ma pretensje o wyjścia, o imprezy, siedzą w domu z piwem (a żeby to jeszcze z piwem - często nawet o łyk piwa mają do siebie pretensje :D) przed telewizorem jak Ferdek Kiepski. Jedno z drugim nagle zmienia diametralnie styl życia, nakładają wzajemne ograniczenia, kłócą się i mają pretensje. Jeśli wchodziłbym z kimś w związek to dlatego, że mi odpowiada ta osoba i jej styl życia, a nie żeby ją zmieniać. Jakbym chciał tresować, to bym se zwierzę kupił. 

 

Szczerze mówiąc to nie spotkałem się osobiście w prawdziwym życie, że abstynent=gorszy.

 

 

A ja na początku (teraz każdy się przyzwyczaił) słyszałem o sobie, że:

-jestem nieuleczalnie chory

-jestem upośledzony (tak, tak mi mówiono)

-należę do sekty

-jestem 'jehowcem'

-chcę zostać księdzem (to też jak mówiłem, że się nie będę żenił)

 

I kilka innych, chociaż nie wszystko pamiętam.

 

Dla mnie to było żałosne. Jeśli ktoś odstawi herbatę, kawę czy jedzenie pomidorów, to nikt nawet nie zwróci na to uwagi. Przestaje pić, a część osób nie może znieść tego faktu.

Kiedyś się może w odpowiednim temacie jak będzie wypowiem szerzej na temat swoich poglądów w tej kwestii. 

Edytowane przez Vercetti
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od zawsze mnie śmieszy następujące zjawisko: jest chłopak i dziewczyna. Imprezują aż huczy, właściwie to nic innego w wolnym czasie nie robią. Po pewnym czasie się 'schodzą', tworzą związek i jedno do drugiego ma pretensje o wyjścia, o imprezy, siedzą w domu z piwem (a żeby to jeszcze z piwem - często nawet o łyk piwa mają do siebie pretensje :D) przed telewizorem jak Ferdek Kiepski. Jedno z drugim nagle zmienia diametralnie styl życia, nakładają wzajemne ograniczenia, kłócą się i mają pretensje. Jeśli wchodziłbym z kimś w związek to dlatego, że mi odpowiada ta osoba i jej styl życia, a nie żeby ją zmieniać. Jakbym chciał tresować, to bym se zwierzę kupił. 

 

 

A ja na początku (teraz każdy się przyzwyczaił) słyszałem o sobie, że:

-jestem nieuleczalnie chory

-jestem upośledzony (tak, tak mi mówiono)

-należę do sekty

-jestem 'jehowcem'

-chcę zostać księdzem (to też jak mówiłem, że się nie będę żenił)

 

I kilka innych, chociaż nie wszystko pamiętam.

 

Dla mnie to było żałosne. Jeśli ktoś odstawi herbatę, kawę czy jedzenie pomidorów, to nikt nawet nie zwróci na to uwagi. Przestaje pić, a część osób nie może znieść tego faktu.

Kiedyś się może w odpowiednim temacie jak będzie wypowiem szerzej na temat swoich poglądów w tej kwestii. 

 

Vercetti, bo trzeba mówić: jestem chory, nie mogę pić. Wtedy jest współczucie i dobry klimat. Nikt nie ma pretensji :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od zawsze mnie śmieszy następujące zjawisko: jest chłopak i dziewczyna. Imprezują aż huczy, właściwie to nic innego w wolnym czasie nie robią. Po pewnym czasie się 'schodzą', tworzą związek i jedno do drugiego ma pretensje o wyjścia, o imprezy, siedzą w domu z piwem (a żeby to jeszcze z piwem - często nawet o łyk piwa mają do siebie pretensje :D) przed telewizorem jak Ferdek Kiepski. Jedno z drugim nagle zmienia diametralnie styl życia, nakładają wzajemne ograniczenia, kłócą się i mają pretensje. Jeśli wchodziłbym z kimś w związek to dlatego, że mi odpowiada ta osoba i jej styl życia, a nie żeby ją zmieniać. Jakbym chciał tresować, to bym se zwierzę kupił. 

 

 

A ja na początku (teraz każdy się przyzwyczaił) słyszałem o sobie, że:

-jestem nieuleczalnie chory

-jestem upośledzony (tak, tak mi mówiono)

-należę do sekty

-jestem 'jehowcem'

-chcę zostać księdzem (to też jak mówiłem, że się nie będę żenił)

 

I kilka innych, chociaż nie wszystko pamiętam.

 

Dla mnie to było żałosne. Jeśli ktoś odstawi herbatę, kawę czy jedzenie pomidorów, to nikt nawet nie zwróci na to uwagi. Przestaje pić, a część osób nie może znieść tego faktu.

Kiedyś się może w odpowiednim temacie jak będzie wypowiem szerzej na temat swoich poglądów w tej kwestii. 

Tak więc widzisz jakie wzbudzasz emocje. Jesteś tajemniczy, nieodgadniony, nieprzewidywlny, ciekawy. A oni? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio mówię, że religia mi nie pozwala, ludzie reagują wesoło i gra gitara.

Albo mówię, że gdzieś jadę za kilka godzin, no bo prawdę mówiąc codziennie jeżdżę samochodem. 

 

Kiedyś kumpel mi powiedział (gdy powiedziałem, że jestem chory), że to z powodu niepicia, bo nie odkażam się wódką, a teraz na jesieni tyle bakterii w powietrzu... :D

 

Nie odbiegajmy już od tematu. Sporo mógłbym powiedzieć na temat alkoholu, więc nie ominę tematu jak taki będzie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez sensu tłumaczenie się przed kimś, co to jakiś Twój przełożony, że musisz się usprawiedliwiać?! Pamiętaj, gentleman się nie tłumaczy i nie oczekuje wyjaśnień.

Czasem dla swojej zabawy odpowiadam "Ja nie piję, bo nie muszę!". Często wtedy to mój interlokutor zaczyna się przede mną i przed samym sobą tłumaczyć dlaczego to robi. ^^

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vercetti, bo trzeba mówić: jestem chory, nie mogę pić. Wtedy jest współczucie i dobry klimat. Nikt nie ma pretensji :D

To typowo polskie, jak ktoś jest biedny chory, niezaradny to współczucie niewiele kosztuje i samemu można się poczuć lepiej znacznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Mnie najbardziej śmieszy sytuacja w której niektórzy moi kumple muszą się pochwalić swoją "kobitką" w każdy możliwy sposób zawsze i wszędzie, wyszydzając i gardząc przy tym singlami. Robią to czynami i słowami ale bardzo subtelnymi, uważając się przy tym za lepszych. Czasami odnoszę wrażenie, że niektóre pary są ze sobą tylko po to żeby mogli "pokozaczyć" przed singlami drugą połówką, dotyczy to zarówno mężczyzn jak i kobiet. 

 

Znam jedną parę, są ze sobą trzeci rok, kłótnie, wyzwiska i rękoczyny to norma u nich. Znam ich bardzo dobrze więc się naoglądałem, zwłaszcza po pijaku wychodzą takie kwiatki. Pojęcia nie mam dlaczego jeszcze są razem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, SzymekCzarodziej napisał:

Mnie najbardziej śmieszy sytuacja w której niektórzy moi kumple muszą się pochwalić swoją "kobitką" w każdy możliwy sposób zawsze i wszędzie, wyszydzając i gardząc przy tym singlami. Robią to czynami i słowami ale bardzo subtelnymi, uważając się przy tym za lepszych. Czasami odnoszę wrażenie, że niektóre pary są ze sobą tylko po to żeby mogli "pokozaczyć" przed singlami drugą połówką, dotyczy to zarówno mężczyzn jak i kobiet.

 

Bywa też inny czynnik utrzymujący związki: ktoś już nie chce być wskazywany jako ten gorszy, oraz znudziły mu się pytania o tzw. orientację seksualną. Mnie jeszcze ratowały odpowiednie gabaryty, więc doświadczałem tego w małym stopniu, ale jestem w stanie się domyślić, czego mogą doświadczać ci drobniejsi, oraz mający mniej męskie rysy twarzy.

 

Na szczęście trochę przed trzydziestką te negatywne zjawiska ustąpiły. Prawdopodobnie dlatego, że ci nadgorliwcy w kwestii międzypłciowych relacji zdążyli już trochę doświadczyć tego "szczęścia".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.