Skocz do zawartości

żal i nienawiść długo po rozstaniu


Rekomendowane odpowiedzi

Byłem sobie z laską łądne pare lat temu. Związek długi, ponad 5 lat. Laska zdecydowała się przeskoczyć na inną gałąź.

Czas pozamiatał tęsknote, uzależnienie itd.

Pozostał jednak żal, że ktoś, komu zaufałem wyruchał mnie bez żadnych skrupułów (czyli: jak ona mi to mogła zrobić?).

Przewija się między tym chęć zemsty, chociaż na logike wiem, że to be sensu.

Czekam, kiedy do mnie się odezwie i w myślach snuje scenariusz jak jej dopiec.

Kontakt jest rzadki, powiedzmy raz na rok.

Zajebiście męczące uczucia i chciałbym od nich się uwolnić.

 

Czytałem o tym, że należy wybaczyć.

Próbowałem na różne sposoby - tłumaczyć sobie, powtarzałem w myślach jak mantre, że wybaczam.

Jednak to wciąż wraca.

Ściana żalu i nienawiści wydaje się czymś nie do przebicia.

 

Czy ktoś z Braci miał podobnie i jeśli tak, jak sobie z tym poradził?

Edytowane przez toreador
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój drogi bracie. Mógłbym się teraz założyć, że masz z nią niepozamykane sprawy, masz jakieś jej rzeczy, prezenty od niej lub trzymasz ją w znajomych, być może praktykujesz kontakt telefoniczny.

 

Borykałem się z podobnym problemem przez ponad rok. A miałem podobnie, bo moja przeskoczyła też na inną gałąż i od razu zaciążyła.

 

Radzę szczerze od siebie wyjebać wszystkie przedmioty, które cię z nią łączyły, zablokować i usunąć ze swojego życia na amen.

 

Ona ma dla ciebie umrzeć całkowicie w strefie fizycznej i umysłowej. Nie ma innego wyjścia według mnie.

 

Ja wyjebałem wszystko, FB, telefon, prezenty, pozostawione przez nią rzeczy.

 

To naprawdę na mnie zadziałało.

 

Wypierdol ją raz na zawsze do śmietnika. Zrób z tego działanie rytualne właśnie z takim nastawieniem.

 

100% skuteczność u mnie.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skąd ja to znam... w moim przypadku podobnie jak w Twoim, nic nie pomagało. Jedyną ulgę znalazłem w ezoteryce, wierze w wyższy porządek świata - w wierze że Bóg/energia początku się mną opiekuje, a jego opieka idzie często niezupełnie tak, jak mój krótkowzroczny umysł to widzi. Może to iluzja, ale mi pomaga. Wolę żyć w iluzji niż w nienawiści.

 

Jest jeszcze druga opcja - nauczyć się obserwować umysł i jego nienawiść i żądze. Ale to już wyższa szkoła jazdy, działa, ale rozwija się ta "umiejętność" powoli.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrób z tego działanie rytualne właśnie z takim nastawieniem.

 

 

Kiedyś jak myślałem o rzeczach, które mnie wkurwiały i robiłem rzeczy, których nie chciałem robić oraz miałem cechy charakteru, które mnie denerwowały, to wyrwałem kartkę z zeszytu (a dokładniej dwie połączone ze środka), napisałem tam:

 

-jestem <i tu wymieniam cechy, jakie chciałem mieć>, zamiast <i tu wypisywałem te, które mi doskwierały - często w dosadny i mało elokwentny sposób>

-zapominam o <ludziach, wydarzeniach, rzeczach itp., wszystko dokładnie wypisane>

-nie robię <tego czego nie chcę>, od tej pory regularnie <to czego chcę>

 

Wypisałem tego tyle, że mi się ledwo zmieściło i schowałem. Zacząłem 'przygotowywać grunt' i pracować nad sobą, przez kilka miesięcy zastanawiałem się codziennie, co zrobić z różnymi sprawami wypisanymi na tych kartkach, jak pozyskać sprawy przeze mnie pożądane, jak się pozbyć niechcianych.

 

Gdy byłem już jako-tako gotowy i wszystko zostało przemyślane... podpaliłem te kartki i patrzyłem, jak znikają

Sukces był w 70 %. Nie na wszystko byłem dostatecznie silny (do dziś sobie tylko z jedną sprawą nie poradziłem, ale jest tak mało ważna, że nie stanowi to problemu), ale większość się powiodła. Jak to spaliłem, poczułem jakąś ulgę i wolność.

 

Wiem, że to tylko wmawianie sobie bzdur, ale zadziałało. 

 

Toreador, możesz spróbować. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 lat to cholernie dużo czasu - im starszy jestem, tym bardziej takie okresy są mi nie na rękę. Teraz bym po rozstaniu wziął leki psychotropowe, mija pół roku i jesteś zdrowy - jak się unormuje chemia, nagle się okazuje że wielka miłość była tylko grą hormonalną i niczym więcej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie polecam mszczenia się, bo to dziecinada i negatywne emocje.

Ale skoro masz kontakt raz na rok i chcesz się odegrać oraz przy okazji ulepszyć siebie to:

-popraw swój status finansowy

-mocno popracuj nad wyglądem

-nowa, młodsza i ładniejsza dupa, ale niech to nie będzie cel sam w sobie, raczej wisienka na torcie

 

Masz motywację, więc będzie łatwiej. Rzecz jasna ewentualna próba powrotu z jej strony będzie niemożliwa. Robiąc w ten sposób sprawisz, że będzie do końca swoich dni żałować odejścia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spróbuj myśleć na odwrót.

Oddała ci przysługę bo odeszła (czy chciał byś być z nią teraz po tym co zrobiła.Z osobą niegodną zaufania)

Życz jej jak na najlepiej.

O zemście zapomnij, podczas spotkania bądź najlepszą  wersją siebie, a ją traktuj jak każdą inną osobę (wtedy zobaczy co straciła)

Edytowane przez atras
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znam historii, ale nie doszukiwałbym się tutaj winy jedynie po stronie kobiety.

Odpowiedz sobie szczerze przed samym sobą, czy po 5 latach związku byłeś dla niej atrakcyjny. Czy byłeś dla niej wyzwaniem?

Może początkowo byłeś dla niej atrakcyjny, ale przez 5 lat dałeś z siebie zrobić pantofla. To dość naturalny proces w związkach.

Czytając Twój post, aż bije od niego słabością psychiczną (rozpacz, chęć zemsty). Kobiety gardzą słabymi jednostkami.

 

Pracuj nad sobą.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie najlepszą rozkminę na temat, przedstawił Big Boss w jednym z tekstów. Jak to było? "Czy wyrzuciłbyś diament?" Czy jakoś tak  :P . No właśnie, nikt normalny nie zamieniłby zwykłego kamienia jakich pełno na diament, który jest cenny, bo rzadki. Po prostu trzeba zaakceptować wolny wybór drugiego człowieka i zająć się sobą. Staniesz się bardziej diamentem niż kamieniem, to i popyt na Cię będzie większy. Praca nad sobą to podstawa, zamiast się użalać trzeba działać. A że boli? To przestanie, jak człowiek jest chory to myśli o tym jak się wyleczyć i wrócić do zdrowia, a nie szuka zemsty na bakteriach czy wirusach  :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu traktujecie jego wpis, jako żal nad sobą i słabość? Poprostu brat dzieli sie jakimis swoimi przemysleniami, które w nim siedza dlugi czas. Chyba forum ma mu pomagac i własnie w tym celu powstało, żeby rozmawiac na takie tematy. Myśle, że etap, glupoty i mówienia mu, że jest pluszakiem dla swojej kobiety ma za sobą co zrozumial, wypominanie mu tego nie ma zadnego sensu. Vercetti podsunal fajny pomysl

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodam jeszcze, że łatwiej jest zapomnieć o czymś/wyzbyć się niepotrzebnych uczuć, gdy się ma 'zaplecze życiowe'. Tzn. coś, co pochłania czas, energię itp.

Np. sport, jakaś pasja, lubiana praca (o to już nie tak łatwo).

 

Najgorzej jest się nudzić.  

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokladnie. Mysle, ze najgorsze mysli i uczucia dopadaja jak sie nudzisz, dlatego postaraj sie spedzac aktywnie czas, jesli masz pasje rozwijaj, spedzaj duzo czasu z ludzmi. Mnie jak dopada jakis zly dzien i mysli, ide na silownie robie nogi, gwarantuje Ci ze zaśniesz jak niemowle i wybijesz z głowy myśli o samicy, która Cie zostawila.

 

Musisz zmienic myslenie, postaraj sie traktować to w kategoriach, ze przydażylo Ci sie cos dobrego. Po pierwsze straciles, tylko 5 lat na ta konkretna samice a nie cale zycie, majatek i zryty beret. Jesli jeszcze zalezy Ci na zwiazkach to napewno zbudujezs sobie kiedys lepsza relacje, na Twoich zasadach. Chociaz uwazam, ze nie powinienes sie skupiac na zwiazkach tylko na czerpania z zycia i rozwijac sie, czego Ci życze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie to kiedyś działało wręcz na odwrót. Np. jak mi nie szło z laską i wiedziałem, że lepiej dać sobie spokój, to jak się dobrze zmęczyłem w jakiejś robocie czy na treningu, to zaraz mi się uruchamiała euforia i wmawiałem sobie, że teraz mi się uda i ciągle o niej myślałem.

Ale to tak przez kilka miesięcy tylko miałem.

 

Po pierwsze straciles, tylko 5 lat na ta konkretna samice a nie cale zycie, majatek i zryty beret.

 

 

O właśnie. Ja też złorzeczyłem trochę na laskę, że mi nie wyszło, później, że zmarnowałem na nią czas, ale mam prawie 22 lata czyli tak naprawdę dopiero początek życia, a tej nauki jaką wyciągnąłem z sytuacji nikt mi nie odbierze. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znam historii, ale nie doszukiwałbym się tutaj winy jedynie po stronie kobiety.

Odpowiedz sobie szczerze przed samym sobą, czy po 5 latach związku byłeś dla niej atrakcyjny. Czy byłeś dla niej wyzwaniem?

Może początkowo byłeś dla niej atrakcyjny, ale przez 5 lat dałeś z siebie zrobić pantofla. To dość naturalny proces w związkach.

Czytając Twój post, aż bije od niego słabością psychiczną (rozpacz, chęć zemsty). Kobiety gardzą słabymi jednostkami.

 

Pracuj nad sobą.

Trafiłeś w sedno problemu. Kiedy kobieta Cię poznała autorze  musiała o Ciebie walczyć, nie była Ciebie pewna, miałeś cechy które kobietą się podobają, nie znając sytuacji mogę wywnioskować tak jak von.hayek że dałeś się zaszufladkować, zjadła Cię rutyna, myślałeś że jak dasz kobiecie szeroko rozumiane dobro to ona się odwdzięczy, ale to tak nie działa, musisz przeanalizować co zjebałeś, na pewno były z jej strony grane jakieś shit testy, które sromotnie oblałeś [ byłeś zazdrosny, bałeś się o jej utratę, przestałeś dominować w związku itp] A zaufać w życiu możesz tylko sobie, nikomu innemu, musisz podwyższyć swoją samoocenę, to ona ewidentnie kuleje, po co Ci właściwie była ta kobieta? Ciesz się chłopie że jesteś wolny, otworzy się dla Ciebie teraz wiele nowych furtek, tylko podnieś głowę do góry :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moje życia, zgadzam się...

siedze w strefie komfortu gdzie pozornie niczego mi nie brakuje

pozornie, bo brak wyzwań i pasji ma działanie destrukcyjne

 

mam tendencje do ustawiania się w życiu w pozycji nie wymagającej prawie niczego od mnie

robie to skutecznie ale przez to dostaje po dupie samoocena

 

wiara w opatrzność - trudno mi siebie do tego przekonać, ale wierze w skuteczność

zazdroszcze szczerze wierzącym ludziom, myśle im jest łatwiej, właśnie dlatego, że wykorzystują ten mechanizm

 

rzeczy po byłej dawno wyjebałem na śmietnik za radą pewnej rozwódki

co ciekawe jak mi to radziła nosiła nadal nazwisko po mężu

 

Tak jak mówiłem, laska odzywa sie raz na rok, może rzadziej.

Odezwała się wczoraj no i mój błąd, że wdałem się w gadke typu kto zawinił i wyciąganie brudów.

Rozjebało mi to  cały dzień i spokój ducha.

 

Dzisiaj rano obudziłem się z zarzuconym programem analizowania wczorajszej rozmowy.

Pomyślałem, że to tylko myśl która żyje dzięki mojej uwadze, temu że wnikam. Że to nie jest część mnie.

Coś jak popiół na papierze. Zacząłem medytować aby odwrócić uwage. No i pomogło, myśl odeszła, przyszło za to troche spokoju i ulgi.

Chęć analizy i czucia żalu wraca, ale jak zdam sobie z tego sprawe to odrazu skupiam się na oddechu i odchodzi.

Najtrudniejsze jest łapanie tej  swiadomości, że zaczynam o czym myśleć. Bardzo łatwo stać się myślą i nią żyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

laska była depresyjna a ja dodatkowo trzymałem ją krótko w ramie

jak mi coś nie pasiło to na głos mówiłem, często była to krytyka

dojeżdżało jej to samoocene ale jednocześnie coraz mocniej uzależniało od mnie

 

powiedziała, że nie mogła się od mnie uwolnić (ale nie jak u Fritza;)

 

po co z nią byłem? przyzwyczajenie, zaufanie, seks, wygoda - wszystko w domu ugotowane i uprasowane, dała się lubieć - była oryginalna

 

co zjebałem ? przede wszystkim mocno jej zaufałem ("nie wiesz kobiecie, dobrą radę ci dam")

i to, że tyle w tym tkwiłem, nie uciąłem jak zadowolenie ze związku zaczęło spadać tylko tkwiłem

tutaj akurat wzorzec wziąłem od rodziców + lęk przed samotnością

w końcu sytuacja rozwiązała się za moimi plecami

co we mnie mocno uderzyło, dlatego ze ufałem

 

jestem żonaty, więc z tą wolnością to tak nie do końca ;)

 

Trafiłeś w sedno problemu. Kiedy kobieta Cię poznała autorze  musiała o Ciebie walczyć, nie była Ciebie pewna, miałeś cechy które kobietą się podobają, nie znając sytuacji mogę wywnioskować tak jak von.hayek że dałeś się zaszufladkować, zjadła Cię rutyna, myślałeś że jak dasz kobiecie szeroko rozumiane dobro to ona się odwdzięczy, ale to tak nie działa, musisz przeanalizować co zjebałeś, na pewno były z jej strony grane jakieś shit testy, które sromotnie oblałeś [ byłeś zazdrosny, bałeś się o jej utratę, przestałeś dominować w związku itp] A zaufać w życiu możesz tylko sobie, nikomu innemu, musisz podwyższyć swoją samoocenę, to ona ewidentnie kuleje, po co Ci właściwie była ta kobieta? Ciesz się chłopie że jesteś wolny, otworzy się dla Ciebie teraz wiele nowych furtek, tylko podnieś głowę do góry :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

laska była depresyjna a ja dodatkowo trzymałem ją krótko w ramie

jak mi coś nie pasiło to na głos mówiłem, często była to krytyka

dojeżdżało jej to samoocene ale jednocześnie coraz mocniej uzależniało od mnie

 

powiedziała, że nie mogła się od mnie uwolnić (ale nie jak u Fritza;)

 

po co z nią byłem? przyzwyczajenie, zaufanie, seks, wygoda - wszystko w domu ugotowane i uprasowane, dała się lubieć - była oryginalna

 

co zjebałem ? przede wszystkim mocno jej zaufałem ("nie wiesz kobiecie, dobrą radę ci dam")

i to, że tyle w tym tkwiłem, nie uciąłem jak zadowolenie ze związku zaczęło spadać tylko tkwiłem

tutaj akurat wzorzec wziąłem od rodziców + lęk przed samotnością

w końcu sytuacja rozwiązała się za moimi plecami

co we mnie mocno uderzyło, dlatego ze ufałem

 

jestem żonaty, więc z tą wolnością to tak nie do końca ;)

 

Masz zonę, a rozpamietujesz byłą dziewczynę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, zamiast się zamartwiać, pałać " żądzą zemsty ", wyobrażmy sobie, że to mogło się potoczyć nieco inaczej, czyli nie byłoby zerwania, a wszystko by się " dobrze skończyło". Czyli jest cacy, ślub, dwójka dzieci, kredyt na mieszkanie itp. i pani nagle poznaje miłość swojego życia i wtedy dopiero jest sajgon. Pełno jest takich historii. Proszę się rozejrzeć w swoim otoczeniu. Zamiast pałać żądzą zemsty warto zrywającym paniom podziękować, że uniknęliście niezłego gooowna. Jaka szkoda, że żona ze mną nie zerwała ( jeszcze przed ślubem), zazdraszczam koledzy. Powinniście dziękować tym laskom, że już nie są z wami.

Edytowane przez kic-anty
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.