Skocz do zawartości

Co wybrać ? Studia czy własny biznes ?


RiderOnTheStorm

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Bracia! Od jakiegoś czasu mam rozkminy dotyczące mojego rozwoju , a co za tym też idzie pieniędzy . Pracuję w branży automotive , jestem technikiem . Zarabiam dość dobrze jak na moje stanowisko . Mógłbym zmienić firmę , ale wiele więcej bym już z tego nie miał . Jeżeli uczyłbym się dalej , miałbym szansę zostać inżynierem w tej lub jakiejś innej firmie . Wiadomo lepsza kasa , trochę więcej czasu dla siebie . A z drugiej strony chodzi mi po głowie to, że mógłbym otworzyć własną działalność . Tylko nie wiem ,czy chciałbym od bladego świtu do nocy ,wypruwać sobie flaki żeby jakoś się biznes kręcił . Co radzicie ? Wiem że nie jesteście mną , ale może macie jakieś sugestie ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tim Ferris ''Czterogodzinny tydzień pracy''-przeczytaj, to pogadamy-a przy okazji mity o zapierniczu od rana do nocy znikną.

 

Dodam tak ogólnie, że nie wiem, czy wiesz, ale w krajach azjatyckich możesz wynająć mieszkanie nad morzem za cenę polskiej kawalerki. Życie tańsze, dupy piękne a pogoda...

Edytowane przez AdrianoPeruggio
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdziwa szkoła biznesu to ASBIRO- wykładają w niej praktycy. Masz Austriacką Szkołę Ekonomii.

Uczyć się zawsze warto-równolegle możesz zakładać biznes np. firma prowadzona przez internet.

A może zrób inżyniera i zabieraj się za biznes? Co jest dla Ciebie ważniejsze-wolność i swoboda, czy bycie w ramach ustalonego schematu jako inżynier.

A nie możesz jako inżynier mieć własnej firmy? Mieć pod sobą inżynierów lub działać na zlecenia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to zależy co lubisz

prowadzenie biznesu to jest nie tylko merytoryczna strona, ale dużo spraw organizacyjnych - współpraca z kontrahentami, księgowość, użeranie się z tymi co nie płacą, kombinowanie jak zdobyć nowych klientów itp.

są ludzie którzy w tym się dobrze czują, ja np. nie i to wiem, że wolę etat, pod warunkiem że praca jest rozwijająca

jeżeli ciągnie cię żeby zamknąć się przed światem i zgłębiać tajniki napędów itd - idź na studia (ale na techniczne, tak jak rozważasz)

jeżeli chcesz mieć więcej kontaktu ze światem i większe "rozproszenie" to zakładaj biznes.

cokolwiek robisz, naucz się też porządnie języka obcego albo i dwóch, to może się okazać ważniejsze niż firma czy studia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z punktu widzenia życiowego - biznes. Z punktu widzenia rozsądku - biznes. 

Kwestia tylko ile chcesz zapierdalać. Bo Adriano widzę że przeczytał to i owo, ale chyba nie praktykował.

Biznes to zapierdol, nie mówię o tym że trzeba pracować przez 12 h dziennie, niszczyć zdrowie i wciągać koks, bo można pracować mniej niż na etacie a zarabiać dużo więcej, ale zdarzają się różne okresy (zwłaszca sam początek) kiedy trzeba bardzo dużo nieraz poświęcić. Pracca nie musi być długa, ale musi być sprytna. A niektórych rzeczy sprytem nie przeskoczysz, będziesz musiał je zrobić, a później doglądać, dbać, rozwijać (to ostanie słowo jest kluczowe, to jest takie neverending story).

@Heniek - nie we wszystkich biznesach trzeba pozyskiwać klientów, męczyć ludzi żeby zapłacili, itd. Bardzo oldskulowo to pojmujesz, obstawiam że jesteś grubo po 40tce?. Bo zazwyczaj ludzie w tym przedziale wiekowym, wychowani w PRLu widzą biznes jako taką właśnie zmorę. 

Księgowość - mam firmę zewnętrzną która mi to robi.

System prawny- rejestrujesz spółkę w UK, albo robisz offshore. Są też inne patenty.I wyjebane masz w ZUSy i inne bzdury, a odkładasz sobie na emerturę np. w UK. Btw. emerytury w prawie każdym kraju są chujowe tak naprawdę, wbrew temu co Polacy płaczą, w UK też. Dlatego jak sobie sam nie odłożysz (a fajny biznes Ci to właśnie umożliwia), albo masz na stare lata problem, ew. biedne życie i odmawianie sobie prawie wszystkiego.

Płatności - płatności automatyczne przez internet. Nie zajmuje się tym w ogóle. Jak ktoś nie zapłaci, to nie dostanie produktu, proste. Tylko dotaję fakturki i wsio.

Kombinowanie jak zdobyć nowych klientów - tego się nie da przeskoczyć, ale w dobrze pomyslanym biznesie internetowym budujesz systemy które same CI tych klientów "nabijają". Mozna też posłużyć się "pocztą pantoflową" i zrobić system w którym twoi klienci napędzają ci kolejnych. Nie musisz w tradycyjnym znaczeniu słowa dzwonić po ludziach,  zawracać im dupy, wciskać "ofert" itd. Masz fajny produkt - po prostu musisz go ludziom pokazać, wygenerować ruch na swojej stronie itd. Raz to ustawisz, dobrze zoptymalizujesz i później samo śmiga w dużej mierze.

Sprzedaz- odbywa się, kiedy ty śpisz, na przykład. Nie jest aktywna.

Jesli są jakieś studia, które Cię interesują, to możesz pójść na studia. Ja niebardzo rozumiem z Twojgo postu - ty chcesz iść na studia, czy robić biznes, czy zostać w twojej pracy, czy zostać w twojej pracy i robić biznes, czy studiować i robić biznes, czy o co w ogóle chodzi? :D Te studia są Ci potrzebne do tego biznesu? Ten biznes ma być związany z Twoją branżą? W jaki sposób? Chcesz biznes usługowy (chujnia, to jest właśnie to "wypruwanie się" zazwyczaj, w większości przypadków), czy chcesz sprzedawać swój produkt (u można zrobić automat, który będziesz musiał reguralnie naoiliwiać, że tak powiem, jeśli sprytnie to rozegrasz)?

Ogólnie, jakiej pracy bys nie znalazł po jakichkolwiek studiach, to nie zarobisz nigdy w życiu nawet małej części tego co w dobrze prosperującym małym lub średnim biznesie. No chyba że jesteś januszem biznesu i sprzedajesz kapcie na allegro i wyciągasz w porywach 1500 zł i chcesz założyć firmę "Interjarek Importex 2000" i grzecznie jebać 1000 zł zusów, srusów, podatków i innych gówien w PL i oddawać 90% na ośmiorniczki.

A jeśli włożysz w naukę biznesu i praktykę biznesu tyle czasu co byś wjebał w studia (w Polsce bardzo często niestety teoretyczne, dodatkowo psychologia jest wykłana przez ludzi skrzywionych psychicznie, socjologia przez aspołecznych, ekonomia i biznes często przez biedaków mylących netto z brutto itd- true story. W innych krajach jest bardzo podobnie)...to zdecydowanie lepiej wybrać biznes. 

Pomysl też ile kosztują "darmowe studia" w PL, w innym mieście np. I ile lat życia pochłaniają.

Zastanow sie też czy chcesz zapierdalać (nie wyobrażaj sobie jebania w kopalni w pocie czoła, to może być po prostu nauka wordpressa, denerwowanie się bo autoresponder nie działa, albo ogarnianie, nie wiem, tematyki importu z Chin, ale czas i energię będziesz musiał poświęcić w sporej ilości), przez jakiś czas kiedy twoi znajomi będą chlać, cpać i imprezować, ale sie dorobić (biznes), czy znaleźć "nornalną pracę", a później mieć "święty spokój". Bo ja na myśl o takim spokoju mam mdłości, ale znam ludzi którym to odpowiada, małe pieniądze ich satysfakcjonują i chyba są szczęśliwi (albo udają). Pomysl tez o tym, ze mlody facet nie potrzebuje wielu pieniedzy tak naprawdę, bo teoretycznie powyżej jakiejś tam kwoty miesięcznie umysł nie odczuwa różnicy (ale ja twierdze że to jakieś pierdoły z Pani Domu, ja odczuwam :D ) Ale co będzie jak Twoi rodzice się zestarzeją i będziesz musiał się nimi opiekować? Co jak na poważnie zachorują i będą potrzebować wieloletniej opieki, pielęgniarek w domu? Choroba mojej babci pochłonęła tyle pieniędzy, że gdyby nie fakt że moja ciocia jest bardzo kasiasta, to albo moi rodzice i wujkowie poszli by z torbami, albo babcia byłaby zdana tylko na siebie i umarła w niegodnych warunkach, jak zwierze, bo pielęgniarki i opiekunki pochłaniały ogromną kasę, a jej się z domu wynieść w jej stanie za bardzo nie dało.

Co jak będziesz miał dzieci, jak jakieś będzie mega uzdolnione i będzie potrzebowało drogiego instrumentu/sprzętu/lekcji? Co jak dziecko zachoruje? I tak dalej.

Pieniądze = bezpieczeństwo. Nie wszyscy je robią żeby mieć czerwone Ferrari i 5 willi z 20 basenami. To jest złe podejśćie do tematu. Ja bym Ferrari chętnie przyjął w posiadanie, bo to piękne auto, ale wolałbym inne rzeczy sobie za te pieniądze kupić. To jest zły punkt skupienia. DObry punkt skupienia = jak możesz pomóc innym ludziom. Ile wartości możesz im dać.

Na pomaganiu innym ludziom zarabia sie pieniądze. ZAWSZE. (Chyba że się jest złodziejem, politykiem i skurwysynem, ale to nie biznes tylko bandytierka). Marek pomaga ludziom i kosi na skype za 45 minut więcej niż psychoterapeuta po 10 latach studiowania tematu za godzinę. 

A gdyby nie miał zjebanego podejścia do biznesu i pieniędzy, to pewnie zamiast jeździć Evandą, jeździłby Mercedesem CL :D 

Na ważne pytania musisz sobie odpowiedzieć w tym miejscu.

 

Pracując dla kogoś nigdy się nie dorobisz dobrych pieniędzy, to jest podstawowa zasada. Możesz sobie po prostu w miare fajnie żyć. Pomyśl o przyszłości i celach.

Oczywiście zdarzają się napewno czasami jakieś wyjątki, np w branży petro (czyli araby, ropa, Emiraty Arabskie, praca z szejkiem, zarobki pokroju 100.000 miesięcznie itd), ale to rzadkość, równie dobrze możesz wygrać w lotka. Np. moja znajoma pracuje w Google, zarabia bardzo dużo jak na polskie realia (i zachodnie też) i tak zaczyna swój biznes, bo powyżej pewnej bariery nie wskoczy, a w biznesie zazwyczaj tej bariery nie ma (no chyba że otworzysz pizzerie w małym mieście, ale to gówno nie biznes, ale o tym zaraz). A jeśli się dorobisz to dorobiłbyś się o wiele bardziej poświęcając tyle samo czasu, energii i kasy na swoją działalność. No chyba że jesteś skończoną oferą, nie potrafisz dodawać i odejmować (bo do tego się to sprowadza w dużym uproszczeniu). Musisz sobie odpowiedzieć na czym Ci zależy. Jakich chcesz pieniędzy i PO CO ich chcesz, czy warto, ile jesteś w stanie poświęcić. To są podstawowe pytania.

4h workweek - są tam fajne pomysły, ale idea którą Ferris sprzedaje jest czysto marketingowa. Ferris nie pracuje 4h tygodniowo. Ferris zapierdala. Natomiast outsourcing itd - fajne pomysly. Bardzo wiele rzeczy można zautomatyzować w biznesie i on o tym pisze. Tylko nie bierz tej książki dosłownie w każdym calu. Niemniej jednak, polecam. Ja trzymam się jego modelu w dużej mierze.

NATOMIAST

KONIECZNIE PRZECZYTAJ:

Millionaire Fastlane (MJ DeMarco), najlepiej w oryginale. Jak jesteś dziamdziakiem i nie znasz angielskiego...to się naucz, koniecznie. A tymczasem przeczytaj wersję polską.

Książka warta każdej złotówki/każdego dolara/rubla białoruskiego. Pokaże ci jakie biznesy są warte uwagi, jakich zasad nigdy nie możesz naruszyć, żeby z deszczu nie wlecieć pod rynnę, porządnie Cię opierdoli i wypierze mózg. Nie jest pisana przez jakiegoś kijosakiego czy innego lapsa, tylko gościa który faktycznie od zera (od kierowcy limuzyn) dorobił się grubych milionów własną pracowitością i pomysłowością (stworzył stronę internetową która zrzeszała wypożyczalnie limuzyn i brał od tego %, a później to rozwinał i sprzedał w pizdu za miliony).

Polecam też oglądać reguralnie Shark Tank, taki amerykański TV show. Rozszerza bardzo horyzonty.

 

 

 

Edytowane przez Tamten Pan
  • Like 18
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

''Kwestia tylko ile chcesz zapierdalać. Po Adriano widzę że przeczytał to i owo, ale chyba nie praktykował.

Biznes to zapierdol, nie mówię o tym że trzeba pracować przez 12 h dziennie, niszczyć zdrowie i wciągać koks, bo można pracować mniej niż na etacie a zarabiać dużo więcej, ale zdarzają się różne okresy (zwłaszca sam początek) kiedy trzeba bardzo dużo nieraz poświęcić.''

 

Nie muszę praktykować, by osiągnąć wiedzę, że można w dużym stopniu zautomatyzować działalność firmy-tytuł książki Ferrisa coś Ci mówi?  Początki bywają trudne-to truizm.

 

''Na pomaganiu innym ludziom zarabia sie pieniądze''-co masz na myśli?

''4h workweek - są tam fajne pomysły, ale idea którą Ferris sprzedaje jest czysto marketingowa. Ferris nie pracuje 4h tygodniowo. Ferris zapierdala. Natomiast outsourcing itd - fajne pomysly. Bardzo wiele rzeczy można zautomatyzować w biznesie i on o tym pisze. Tylko nie bierz tej książki dosłownie w każdym calu. Niemniej jednak, polecam. Ja trzymam się jego modelu w dużej mierze. ''

Czysto marketingowa? Nierealna? Co rozumiesz jako ''za.....''?

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po Polsku może byc, ale po angielsku jest 5x bardziej zajebiste ze względu na pisanie MJ Demarco, gry słowne które stosuje itd. Tak samo jak cokolwiek w oryginale z resztą , zawsze lepiej czytać w języku autora, nie ma porównania.

To tak jakby oglądać South Park z dubbingiem. Połowę mocy traci, jak nie więcej.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@RiderOnTheStorm - na początku studiów dorabiałem sobie handlowaniem. Pomysł był trywialny, nagrałem odbiorców w swoim mieście i właściwie jadąc na weekend do domu zabierałem ze sobą towar, dostarczając go im za gotówkę. Nie zabierało to wiele więcej czasu, niż ten, który poświęcałem na dojazd. Dzięki temu nie musiałem brać kasy od rodziców, co było przede wszystkim niezwykle satysfakcjonujące, miałem poczucie samostanowienia, swobody i wolności. Zwłaszcza, że biorąc kasę od rodziców, czułem się podle i pasożytniczo.

Potem przeniosłem się na zaoczne (od dziecka przywykłem do samokształcenia więc system scholastyczny mnie rozleniwiał, zabierając tylko czas) i zacząłem pracę etatową. Po mniej więcej 3 latach ją rzuciłem, bo uciskał mnie brak elastyczności, poczucie zniewolenia i brak perspektyw, gwarantujący, że co najwyżej będę w miejscu w którym właśnie jestem. Ale jednak w miejscu. Czy życie już ma tak zawsze wyglądać? Zająłem się swoim biznesem, zarzekając się, że nie będę nigdy pracował na etacie. Jednak po jakimś czasie jego prowadzenia, dostałem propozycję pracy od pewnej sporej firmy. Warunki były na tyle kuszące (kierownicze stanowisko + benefity) i łechcące moją próżność (będę najmłodszym z kierownictwa, wow!) że... zgodziłem się, a po mniej więcej roku nie byłem w stanie przyjechać do firmy na ósmą, potem z trudem na dziewiątą, popadałem w jakiś automatyzm, apatię, balety, kobiety, gadżety. Dziś na myśl o etacie, budzę się zlany potem w nocy ;) Ja się po prostu organicznie do tego nie nadaję.

Ale są ludzie, którzy świetnie funkcjonują w etatowym paradygmacie i dla nich nie jest to żadna formą życiowego autosabotażu. Upewnij się, czy Twoje rozterki nie biorą się z braku predyspozycji bądź niechęci do takiej formuły pracy, bo nie zawsze tu przyczyną rozważań biznes-etat jest czysty pragmatyzm. Jeśli tak, to serio - nie masz wyjścia, rób coś swojego albo się spalisz. Mnie to zajęło zdecydowanie zbyt wiele czasu.

A rozwój i nauka są niezależne od trybu pracy. Jeśli je olejesz i tak skończysz jako dron.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idź na etat na początek, zobaczysz jak wszystko działa, grunt żeby to była branża, z którą wiążesz swą przyszłość.

Studiuj, nawet zaocznie, weekend co dwa tygodnie to nie jest jakieś wielkie poświęcenie.

Rób jakiś mały biznes jako dodatkowe źródło dochodu, żeby zobaczyć jak to wszystko działa w praktyce.

Jak już, obcykasz jak działa twoja branża i odłożysz trochę kasy i będziesz wiedział, że etatyzm ci nie pasuje + miał doświadczenie, wtedy możesz przeskoczyć na większy, samodzielny biznes.

Wszystkiego spróbujesz, wszystko poznasz, wtedy zdecydujesz co ci najbardziej odpowiada i skupisz się na jednej drodze, może być tak, że będziesz dobrze się czuł w wielozadaniowości i lubił mieć wiele zajęć, wtedy możesz dalej robić WSZYSTKO.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Na pomaganiu innym ludziom zarabia sie pieniądze''-co masz na myśli?

 

Weź sobie pod lupę jakikolwiek biznes. Na czym zarabia? W jaki sposób? Jaką wartość daje ludziom?

 

Cytat

Czysto marketingowa? Nierealna? Co rozumiesz jako ''za.....''?

 

Nierealna w dużej mierze, chodzi o to w jaki sposób przedstawia "dochód pasywny". Ferris też uczy jak zdobyć 34643 kg mięśni w 2 tygodnie jedząc kapustę kiszoną. Wiele z jego patentów działa w pewnym stopniu, ale jest ogromnym uproszczeniem tematu.

 

Możesz sobie przez kilka nocy złożyć prostą stronkę i coś tam z niej sprzedawać, jak jesteś sprytny, kreatywny i wcześniej trochę interesowałeś się paid traffic, seo (teraz to już w sumie kaplica jaki główny generator trafficu) albo innymi tematami z zakresu emarketingu to może stworzysz sobie jakieś źródło dochodu (jeśli się nie interesowałes to będziesz potrzebował dużo czasu żeby ogarnąć co i jak), ale jeśli nie będziesz o nie dbał, rozwijał, to nie będzie biznes, tylko maszynka robiąca kasę, która padnie tak szybko jak powstała.

 

Biznes potrzebuje ciągle nowych produktów (chyba że ktoś wymyśl odrazu bombę która sprzeda się w milionach , albo w setkach ale za bajeczne pieniądze za sztukę, ale to niesamowita rzadkość) i pomysłów. Potrzebuje ciągłego odżywiania. Dlaczego? Konkurencja. Na twoje miejsce na rynku czeka od chuja innych przedsiębiorców (zwłaszcza amerykańskim, ale na polskim też) którzy zrobią wszystko, żeby wziąć twój kawałek tortu. Jak ktoś tego nie rozumie (to jest właśnie esencja "zapierdalania", musisz ciągle się rozwijać i dodawać wartość) to długo nie pociągnie. Co by się stało z Microsoftem, Apple i innymi firmami, gdyby skończyli na Windowsie 95 i Macach wyglądających jak telewizor kineskopowy? Bankructwo i żarliby gruz. Jakby skończył facebook, gdyby go nie zmieniali go co miesiąc, gdyby nie zbudował takiego potężnego systemu reklam, systemu budowania własnych aplikacji, systemu zbierania danych o użytkownikach (chyba najbardziej zaawansowanego) z którego później reklamotwórcy mogą korzystać? Co by było gdyby się zadowolili samą "społecznościową" stroną, fociami i lajkami? Skończyliby jak myspace, albo gorzej.

 

Jakby skończył Amazon, największy sprzedawca świata, gdyby każdego roku nie leciał na ujemnym bilansie (oni lecą na czerwonym)? Nigdy by nie zdominował rynku, nawet samych książek, a tymczasem ostro wydymali ebay, który tak prężnie się nigdy nie rozwijał. 

 

I tak dalej. Oczywiście mówię teraz o ogromnych biznesach, ale one od czegoś zaczynały, tak? Nie każdy ma tyle farta żeby stworzyć coś w garażu i sprzedać za biliony. Naprawdę bardziej prawdopodobne jest trafienie szóstki w lotka 3 razy pod rząd.

 

A Ferris, żeby prowadzić bloga, podcast, listę malingową, podróżować i zdobywać ciągle nowe pomysły, pomimo że ma napewno spory zespół - ZAPIERDALA. Jeśli wierzysz że leży całe dnie na plaży gdzieś na Karaibach i popija słodkie drinki z palemką, to pomyśl jeszcze raz.

 

Nic nie jest dane raz na zawsze w życiu. Ani zdrowie, ani związki, ani biznes, ani sylwetka. Jak sobie zaczniesz spijać drineczki na plaży i jaja sobie robić, to konkurencja szybko dobierze ci się do dupy. 

 

Cytat

Braci co to radzą od razu biec do Urzędu Ewidencji Gospodarczej chwilowo nie czytaj i odpowiedz sobie na jedno zasadnicze pytanie :>

 

Ja bym od tego nie zaczynał. Lepiej zarobić najpierw trochę 'na czarno' (albo szaro) jako osoba fizyczna i sprawdzić, czy temat w ogóle działa. Mi trochę zajęło zanim założyłem firmę i wszystko zalegalizowałem. Ludzie zaczynają od dupy strony.

 

Cytat

RiderOnTheStrom - a co lubisz w życiu robić?

 

Pytanie dobre. Niestety "rób w życiu to co lubisz" nie zawsze działa, a nawet częściej nie działa, niż działa. Bo nie zawsze ludzie ci za to zapłacą. Ja np. lubię jeść pizzę, ale nie znalazłem nigdy ludzi którym by to pomagało w życiu i którzy chcieliby mi za to płacić Serio, z wielu pasji nie da się wyżyć albo nie  warto po prostu się męczyc, bo poziom życia finansowo będzie nędzny, to już lepiej przemęczyć się 10 lat prowadząc biznes któego nikt nie chce robić (np. sprzątanie scen morderstw, to jest dobra kasa z biznesów usługowych) a później przejść na emeryturę  Trzeba patrzyć, na co w danej chwili jest popyt. Jesli popyt można połączyć z pasją, to zajebiście. Jak nie: next idea.

Warto też zwrócić uwagę na fakt, że nawet jak się prowadzi działalność związaną z czymś co się lubi, to zawsze będą w tym elementy których się nie lubi, które też trzeba będzie robić.

 

Cytat

Idź na etat na początek, zobaczysz jak wszystko działa, grunt żeby to była branża, z którą wiążesz swą przyszłość.

 

Zobaczenie czego w się w życiu NIE CHCE też jest zajebiście ważne.

ja również zdałem sobie sprawe że moim "core value" jest wolność i na etacie po prostu bym zwariował. 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Tamten Pan
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Rnext napisał:

 zgodziłem się, a po mniej więcej roku nie byłem w stanie przyjechać do firmy na ósmą, potem z trudem na dziewiątą, popadałem w jakiś automatyzm, apatię, balety, kobiety, gadżety. Dziś na myśl o etacie, budzę się zlany potem w nocy ;) Ja się po prostu organicznie do tego nie nadaję.

Co mają wspólnego etat i balety, kobiety, gadżety? Przecież na etacie masz mniej czasu na te sprawy, czy się mylę?

 

Pozwólcie że zadam kilka pytań natury etycznej, religijnej, psychologicznej-może są głupie, to poproszę o usunięcie.

 

1. Powiem tak-chcę mieć działalność-polecacie olanie polskiego państwa i rejestrację spółki LTD w UK-unikam ZUS i wysokich polskich podatków-czy też mam się sugerować, że np. skoro działam w Pl to powinienem się odwdzięczyć ''państwu'', które posłało mnie do szkoły, z którego dobrodziejstw, infrastruktury korzystam?

 

2. To co napiszę może dziwnie brzmieć-ja to mam rozkminy -jedna rzecz sprawia, że ciężko jest mi iść w tym wymarzonym kierunku własnej firmy-po prostu byłoby  mi głupio, że większość ludzi-takich samych, jak ja, wszyscy jesteśmy podobni-zapieprza na etacie za nędzne grosze, minimalną pensję, nie mają czasu na życie prywatne, de facto tracą życie, a ja miałbym zrobić najdogodniejszy model życia-wynająć chatę w Tajlandii cz Filipinach nad morzem, za cenę kawalerki w Polsce, prowadzić firmę przez komputer, samemu ustalać, kiedy pracuję i kiedy wstaję, żyć za przykładowe polskie 2 tysiące złotych w Tajlandii jak król-full żarcia, super klimat i pogoda niemal cały rok? Czy stworzenie sobie takiego raju na ziemi nie jest złe?

 

Wiem, że to być może psychologiczny efekt chrześcijaństwa-psychologia winy.

Ale spójrzmy na to ze strony pojęcia karmy. O ile wiem, karma polega na tym, że dusza człowieka występuje w coraz to nowych cielesnych wcieleniach, i jeśli ktoś był złym człowiekiem, inkarnuje się do gorszych warunków życia. I tutaj jest taka życiowa sprawiedliwość.

 

Czy nie uważacie, że światem rządzi odwieczne niepisane prawo-kto miał źle, będzie miał dobrze i na odwrót? Przecież to jest coś strasznego, że jedni chorują, mają przerąbane, a inni się byczą na wysepce i obmacują gołe dupy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, AdrianoPeruggio napisał:

Co mają wspólnego etat i balety, kobiety, gadżety? Przecież na etacie masz mniej czasu na te sprawy, czy się mylę?

Zależy od specyfiki owego etatu. Czasami wieczorne bywanie w klubach czy imprezowanie z kontrahentami, bywało niepisanym elementem obowiązków służbowych. Nie sądzę, żeby obecnie to wiele się różni od "wtedy". Do tego u mnie dochodziły do głosu jakieś elementy zatracenia się.

A na "zwykłym" etacie masz więcej czasu, spokoju (wyjebania) i luzu (zwisu) niż prowadząc jakąkolwiek własną działalność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Tamten Pan napisał:

@Heniek - nie we wszystkich biznesach trzeba pozyskiwać klientów, męczyć ludzi żeby zapłacili, itd. Bardzo oldskulowo to pojmujesz, obstawiam że jesteś grubo po 40tce?. Bo zazwyczaj ludzie w tym przedziale wiekowym, wychowani w PRLu widzą biznes jako taką właśnie zmorę. 
 


 


 

Tamten :

obstawiam, że jesteś grubo przed 20-tką? :)

dużo piszesz o biznesach Ferrissa i takie tam, taaak, naprawdę potrafisz napisać dużo słów o tym, a wystarczyłoby w jednym akapicie o sobie i swoim sukcesie :D

Ferriss trzeba przyznać odświeżył w 21 wieku stary przedwojenny sposób - daj mi 100 złotych to ja ci napiszę co trzeba zrobić żeby zarobić 100+ tysięcy.

odpowiedź: zrób tak jak ja :D i napisz poradnik

ale nie każdy może to powtórzyć niestety

i nie każdy chce próbować

 

 

 

 

Rider - o ile się zdecyduje - będzie szedł w stronę własnego warsztatu na początek

a to nie jest lekki kawałek chleba - niezadowoleni klienci, sprawy w sądzie, trzeba uważać na pracowników, kontrole urzędów państowych itd.

a ze znajomością tematu, tytułem inż i językiem można znaleźć pracę za kilka tys. euro, wychodzić o 16-stej, zajmować się czymś więcej niż pracą i nie siedzieć w garażu do północy
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Heniek, ja się coraz częściej zastanawiam czy ludzie na tym forum w ogóle czytają, co inni piszą :D

Przecież to Adriano się "zapalił" Ferrisem, ja go trochę sprowadziłem na ziemię, pisząc o tym że Ferris to zajebisty marketingowiec i pisarz, ale wiele rzeczy przedstawia nierealistycznie. Nigdzie nie pisałem, że Ferris to objawienie.

Pisałem głównie o automatyzacji, która jest świetną rzeczą (więc o sposobie, a nie "biznesach ferrisa" - o tych pisałem...nic?) a której Ty, pisząc o biznesie w konteście "uganiania się za klientami", "ściągania płatności (?? w jakim to biznesie? Sprzedaż dragów na ulicy?) w ogóle nie wziąłeś pod uwage. Wiadomo, nie w każdym biznesie jest możliwa, tylko że nie każdy biznes to coś czym warto sobie zaprzątać głowę i coś co Cię uwolni- często może zniewolić jeszcze bardziej, tak jak zły związek. Ludzie też bardzo często nazywają "biznesem" coś co wcale nim nie jest. Jest np. zwykłą pracą, którą sami sobie stworzyli. Biznes to coś, co możesz rozkręcić, zbudować i sprzedać. Wiele "biznesów" to po prostu hobby. To że ktoś założył działalność gospodarczą nie oznacza że ma biznes. W ogóle zakładanie biznesu w PL to mega ruletka, dlatego preferuje rejestrowanie spółek za granicą, gdzie prawo jest normalne. Tutaj to pierdolony czerwony relikt PRLu.

 

Głównie mówiłem o MJ Demarco. Wartość jego książki i forum które stworzył, na którym roi się od milionerów i ludzi którzy mają szanse nimi szybko zostać jest zajebiście niesamowita. Wiele ludzi z jego forum było później w Shark Tank i innych inwestycyjno biznesowych TV shows a ich sukces jest udokumentowany. Polecam przeczytać, naprawde, bo wiele z tego co w Polsce uważa się za "biznes" to tak naprawdę właśnie coś, co zniewoli człowieka jeszcze bardziej, a pieniądze, wcale nie aż tak dużo większe, nie zwrócą straconych lat i zdrowia.

(Cholera, zaraz się ktoś przyczepi że jestem jego tajnym agentem i reklamuję jego książki i że chcę przejąć forum i że bana mi trzeba :D )

 

Co do wieku to trochę nie trafiłeś, mam 25 lat, prawie 26 :(  a pierwsze pieniądze przez internet zarobiłem w 2 gimnazjum...oczywiście to były gorsze, ale zajebiście otworzyły mi te "grosze" oczy na możliwości które obecna technologia nam daje. Niebardzo rozumiem co rozumiesz przez " wystarczyłoby w jednym akapicie o sobie i swoim sukcesie :D " Mam Ci się chwalić ile zarabiam, czy jak? Bo widzę, że kilkunastu osobom spodobało się to, co napisałem, chyba uznali to za przydatne.z

 

Cytat

ale nie każdy może to powtórzyć niestety

i nie każdy chce próbować

 

 

 

 

Rider - o ile się zdecyduje - będzie szedł w stronę własnego warsztatu na początek

a to nie jest lekki kawałek chleba - niezadowoleni klienci, sprawy w sądzie, trzeba uważać na pracowników, kontrole urzędów państowych itd.

a ze znajomością tematu, tytułem inż i językiem można znaleźć pracę za kilka tys. euro, wychodzić o 16-stej, zajmować się czymś więcej niż pracą i nie siedzieć w garażu do północy

 

Zgadzam się. I z tego tytułu znów odsyłam do książki MJ Demarco, która otwiera oczy na wiele spraw.

Ja znam wiele osób z USA które zarabiały bardzo dużo pieniędzy np. jako prawnicy, a i tak zdecydowali się to jebnać w pizdu i zacząć własne biznesy. Wcale nie jest tak, że biznes musi być związany z tym, co się dotychczas robiło. Ja robiłem w HR i rekrutacji, mój biznes nie jest z tym prawie w ogóle związany.

 

 

 

 

 

Edytowane przez Tamten Pan
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Tamten Pan napisał:

 

  tylko że nie każdy biznes to coś czym warto sobie zaprzątać głowę i coś co Cię uwolni- często może zniewolić jeszcze bardziej, tak jak zły związek.

Możesz rozwinąć, jakieś przykłady? Nie pytam złośliwie, a chciałbym zrozumieć, bo ciekawie piszesz i to mnie interesuje

Cytat

 

  W ogóle zakładanie biznesu w PL to mega ruletka, dlatego preferuje rejestrowanie spółek za granicą, gdzie prawo jest normalne. Tutaj to pierdolony czerwony relikt PRLu.

Rozumiem, że nie masz żadnych oporów typu ''nie płacę zus czy podatków i przez to emeryci nie mają na emerytury czy operacje/bo system jest do dupy, ale jest, a innego dla tych biednych starych ludzi nie ma...''

 

Cytat
Cytat

 

 

 

 

 

Edytowane przez AdrianoPeruggio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tamtego Pana należy traktować poważnie, bo to co mówi to cała prawda biznesowa i widać, że człowiek rozumie zagadnienie. Od sześciu lat mam swój biznes. Dwa pierwsze lata - ciężko. Teraz uzależnienie od pracy, nowe projekty, stali klienci się pojawili, dywersyfikacja rynku (totalna), aby zachować płynność, optymalizacja podatkowa (tutaj kwestię przemilczę, bo każdy sobie wymyśla metodę i za dużo tłumaczenia). Ogólnie, jeżeli nie jesteś dojrzały do biznesu to nie radzę wchodzić. Trzeba szanować klienta, dotrzymywać terminów. Mój rekord to praca mniej więcej 70 dni pod rząd, bez dnia przerwy, ale się przyzwyczaiłem do różnych motywów. Dwa kryzysy przetrwałem (strata dużego klienta, na jego miejsce dwóch nowych wbiłem). Ja lubię swoją robotę i to bardzo. Jestem od niej uzależniony. Wolę popracować niż wypić browarka z biedronki, chociaż smaczny, nie powiem :D I jeszcze chcę podkreślić, że konkurencja istnieje tylko w głowie. Można z konkurencji zrobić partnerów biznesowych, dzielić się większymi zleceniami, korzystać z infrastruktury. Nie mówię tego jako laik, tylko jako człowiek, który współpracował na miłych zasadach z najpoważniejszą w branży konkurencją. Do tego dochodzi specjalizacja. Ja swoją robotę robię w takich stawkach, że mało kto mnie przebije długoterminowo, a i tak zarabiam. Bardzo mocno się wyspecjalizowałem w 2-3 usługach, a teraz kręcę 4 na spokojnie. Do wszystkiego się przyzwyczaisz. Nie będę motywować, ale powiem od siebie, że biznes własny daje tak wielką swobodę, od której się uzależniasz. Ja bym mógł mniej zarabiać, ale na własnym. Znacznie wyższy komfort pracy i życia ogólnie. Klienci mnie szanują, bo liczy się faktycznie to, co zrobię, a nie to, ile przesiedzę godzin w robocie. Inne podejście mają klienci. Pełen szacunek - witam, proszę, dziękuję, potwierdzam, czy czegoś Pan sobie życzy, itp. Do tego pochwały, bardzo dziękuję, świetnie się Pan spisał, itp. Ja jestem od tego uzależniony, jeszcze raz powtarzam. Warto przeczytać posty Tamtego Pana kilka razy, bo mądry gość, serio. Dawno tak dobrych postów nie czytałem. No, wierzę, że coś sobie z mojego komcia wyciągniesz.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, AdrianoPeruggio napisał:

Pozwólcie że zadam kilka pytań natury etycznej, religijnej, psychologicznej-może są głupie, to poproszę o usunięcie.

 

1. Powiem tak-chcę mieć działalność-polecacie olanie polskiego państwa i rejestrację spółki LTD w UK-unikam ZUS i wysokich polskich podatków-czy też mam się sugerować, że np. skoro działam w Pl to powinienem się odwdzięczyć ''państwu'', które posłało mnie do szkoły, z którego dobrodziejstw, infrastruktury korzystam?

 

2. To co napiszę może dziwnie brzmieć-ja to mam rozkminy -jedna rzecz sprawia, że ciężko jest mi iść w tym wymarzonym kierunku własnej firmy-po prostu byłoby  mi głupio, że większość ludzi-takich samych, jak ja, wszyscy jesteśmy podobni-zapieprza na etacie za nędzne grosze, minimalną pensję, nie mają czasu na życie prywatne, de facto tracą życie, a ja miałbym zrobić najdogodniejszy model życia-wynająć chatę w Tajlandii cz Filipinach nad morzem, za cenę kawalerki w Polsce, prowadzić firmę przez komputer, samemu ustalać, kiedy pracuję i kiedy wstaję, żyć za przykładowe polskie 2 tysiące złotych w Tajlandii jak król-full żarcia, super klimat i pogoda niemal cały rok? Czy stworzenie sobie takiego raju na ziemi nie jest złe?

 

Wiem, że to być może psychologiczny efekt chrześcijaństwa-psychologia winy.

Ale spójrzmy na to ze strony pojęcia karmy. O ile wiem, karma polega na tym, że dusza człowieka występuje w coraz to nowych cielesnych wcieleniach, i jeśli ktoś był złym człowiekiem, inkarnuje się do gorszych warunków życia. I tutaj jest taka życiowa sprawiedliwość.

 

Czy nie uważacie, że światem rządzi odwieczne niepisane prawo-kto miał źle, będzie miał dobrze i na odwrót? Przecież to jest coś strasznego, że jedni chorują, mają przerąbane, a inni się byczą na wysepce i obmacują gołe dupy.

 

Adriano, masz całkowicie błędne pojęcie nt. karmy. Nie chodzi tu o żadną winę lecz o przyczyny i skutki czynów, dokonanych na konto jakiegoś umownego "ja", z którym się utożsamiasz. Tak długo, jak się utożsamiasz, odczuwasz skutki swych wcześniejszych czynów w tej lub poprzednich z inkarnacji. Zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Cytat specjalisty od tych spraw: "Pokaż mi w jakich warunkach się urodziłeś, a powiem Ci, co robiłeś w poprzednim życiu. Pokaż mi, jak korzystasz z tych warunków teraz, a powiem Ci, jak się odrodzisz"

Możesz współczuć innym, którzy tracą swe życie, możesz próbować inspirować ich do zmiany na lepsze, ale nikogo do zmiany jego życia nie zmusisz. Jedyny wpływ na zmiany masz wobec siebie. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zanim zdecydujesz się zakładać własną działalność radzę (tak jak większość chłopaków) wyedukowac się w sferze samego prowadzenia jakiegokolwiek biznesu. Przebywać, rozmawiać z ludźmi, którzy mają firmy. Po prostu zobacz jak to jest, bo na początku każdemu się wydaje, że posiadanie firmy jest takie super, ekstra i każdy może zrobić zajebisty biznes, duża kasę, a na starość byczyć się na Karaibach. A tak na prawdę to nie jest dla każdego i trzeba się do tego solidnie przygotować jeśli chcesz osiągnąć coś na dłuższą metę. 

 

Kiedyś się dziwiłem, dlaczego tak dużo firm nie może przetrwać pierwszego roku czy dwóch. Niestety, ale same umiejętności w konkretnej dziedzinie nie wystarcza. 

 

Tak jak ktoś już wspomniał, polecam szkołę ASBIRO i blog oraz książki Cebulskiego. Zobaczysz co z czym się je ;-)

 

Proszę o scalenie postów.

 

19 godzin temu, AdrianoPeruggio napisał:

1. Powiem tak-chcę mieć działalność-polecacie olanie polskiego państwa i rejestrację spółki LTD w UK-unikam ZUS i wysokich polskich podatków-czy też mam się sugerować, że np. skoro działam w Pl to powinienem się odwdzięczyć ''państwu'', które posłało mnie do szkoły, z którego dobrodziejstw, infrastruktury korzystam?

 

Jakiś czas temu też miałem taki dylemat. Jednak po zapoznaniu się z wieloma przypadkami upierdolenia przez naszą skarbówkę firm, które przez kilkanaście czy kilkadziesiąt lat działały i płaciły co roku duże sumy na podatki wyrobiłem sobie zdanie. A dlaczego tak się dzieje? Przez jedno widzimisię urzędnika i popieprzone prawo podatkowe, które zmienia się w takim tempie, że nichuja nie nadążysz. Do tego dochodzi ZUS, który się bawi w Robin Hooda, kradnie tym co mają (tutaj jest różnica bo nie muszą być bogaci, tylko mieć cokolwiek) i oddaje tym co nie mają nic. A ludzie z mojego pokolenia i tak nic już nie dostaną, wiadomo. Będziemy mieli tyle ile sami wypracujemy, odłożymy bądź zainwestujemy. I to jest jak najbardziej ok, tylko, że nie chcę przy okazji pod przymusem oddawać, bo takiego nadmiaru jeszcze nie mam żeby rozdawać kasę na prawo i lewo.

 

I to daję nam nasze kochane Państwo dbające o obywateli. Pytasz czy nie czuję, że muszę się odwdzięczać. Jakbym miał tu firmę to czułbym się okradany. Chociaż i tak w jakiś sposób się odwdzięczam. Jestem obywatelem Polski, żyję tutaj i tu wydaję pieniądze. Przecież podatki są wszędzie. I żeby nie było, lubię ten kraj, kulturę, ludzi, to jest mój dom. Ale nie akceptuję tego chorego systemu i złodziei przy korycie. Dlatego jeśli mam wybór to wybieram taką działalność gdzie polski urząd się nie przypierdoli i czuję się z tym dobrze :)

 

Pozdro.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Ludzie z naszego pokolenia nic nie dostaną, ale pytanie, czy jeśli ja i Ty oraz mnóstwo młodych ambitnych oleje ZUS i polskie podatki, to co będzie z emeryturami OBECNYMI i co z OBECNYMI operacjami, leczeniem.

 

Pytanie jest naprawdę trudne-bo z drugiej strony masz1000 proc. racji-czemu mam wystawiać się na żer urzędasów?

 

2. Dodam do tematu-zanim w ogóle zarejestruje się działalność, warto wybrać się do dobrego doradcy podatkowego-i nabyć wiedzę w internecie, z książek-jaki system podatkowy jest optymalny. A jeśli chcę się kopać z koniem czyli działać legalnie w Polsce-wypadałoby poznać, jakie są podatki, jak to funkcjonuje, bo teoria teorią, a praktyka dokłada swoje-można mieć super pomysły, a wkopać się na tym, że nie mając doświadczenia nie przypilnujemy okresów rozliczeń podatkowych-a polskie prawo podatkowe (nie tylko podatkowe) jest tak głupie i skomplikowane, że często trzeba stawać na głowie, by wskoczyć w kolejne okresy z jakimikolwiek pieniędzmi. Taki mechanizm-klienci spóźniają się z zapłatą czegoś już zaksięgowanego, przedsiębiorca musi płacić, a urzędu nie interesuje, czy klienci są wypłacalni.

 

Najlepiej zacząć od wybadania terenu-a więc poznać różne systemy prawne, czytać książki, słuchać mądrzejszych (polecam blog Jana Fijora choćby), odkładać cash na start i śledzić zmiany w prawie.

 

Ktoś powie-po co mi znajomość prawa, i tak podatki są skomplikowane-jasne, ale mając pewną wiedzę, wiesz, o co pytać-a nie mając-prawnik udzielający porady po drugiej stronie biurka może nawet mimo dobrych intencji powiedzieć za mało, albo nie poruszyć w ogóle czegoś ważnego.

 

Trzeba wiedzieć, CZEGO szukać-a wtedy droga jest łatwiejsza. Najgorzej błądzić.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 29.12.2015 at 21:23, Tamten Pan napisał:

Z punktu widzenia życiowego - biznes. Z punktu widzenia rozsądku - biznes. 

Kolega w zasadzie ma rację, ale nie do końca. Do prowadzenia biznesu trzeba mieć iskrę talentu, którego na przykład ja nie mam. Na pytanie studia czy własny biznes, to niestety trzeba sobie samemu odpowiedzieć. Za " moich " czasów studia traktowaliśmy jak inwestycję biznesową. Mnie i moich kumpli interesowały tylko takie kierunki, które niejako gwarantowały wysokie dochody, ale to były czasy póżnego Jaruzelskiego. Moim ulubionym ( oprócz mojego własnego:) ) przykładem takiej postawy jest postać Tadeusza Boya- Żeleńskiego- z zamiłowania literata i hulaki, z zawodu wziętego lekarza. Za cholerę nie potrafię zrozumieć ludzi, którzy np. " studiują " na PG europeistykę zamiast dajmy na to elektroniki. 

Kwestia tylko ile chcesz zapierdalać. 

Biznes to zapierdol, .

@Heniek - nie we wszystkich biznesach trzeba pozyskiwać klientów, męczyć ludzi żeby zapłacili, itd. Bardzo oldskulowo to pojmujesz, obstawiam że jesteś grubo po 40tce?. Bo zazwyczaj ludzie w tym przedziale wiekowym, wychowani w PRLu widzą biznes jako taką właśnie zmorę. 

To ja, mnie wychował PRL, tylko że moje pokolenie miało o tyle dobrze, że załapaliśmy się na lepszy system edukacji.  tj. o zdecydowanie wyższym poziomie niż ten obecny ( moim zdaniem ). Ilość kasy jakie dostawały za PRL-u polibudy i uniwerki nie zależał od ilości studentów. Były egzaminy wstępne itd. Chociaż tamten system jak wszystko w komunie wymagał reform.

 

Ogólnie, jakiej pracy bys nie znalazł po jakichkolwiek studiach, to nie zarobisz nigdy w życiu nawet małej części tego co w dobrze prosperującym małym lub średnim biznesie.

Tu kolega jest w błędzie. Znam paru dobrze prosperujących lekarzy i całkiem sporo inżynierów różnych specjalności, dobrych rzemieślników na etacie itd.

 

A jeśli włożysz w naukę biznesu i praktykę biznesu tyle czasu co byś wjebał w studia (w Polsce bardzo często niestety teoretyczne, dodatkowo psychologia jest wykłana przez ludzi skrzywionych psychicznie, socjologia przez aspołecznych, ekonomia i biznes często przez biedaków mylących netto z brutto itd- true story. W innych krajach jest bardzo podobnie)...to zdecydowanie lepiej wybrać biznes. 

Pomysl też ile kosztują "darmowe studia" w PL, w innym mieście np. I ile lat życia pochłaniają.

Studia pochłaniają tylko kilka lat życia i wiążą się zwykle z bardzo fajnym życiem studenckim. Tego typu  kierunki, które wymieniłeś my nazywaliśmy tajnymi kompletami. A dlaczego tajnymi kompletami? Bo są tyle warte, co tajne komplety. Albo " prawdziwe " studia, albo lepiej wyuczyć się jakiegoś rzemiosła ( tu nie ma żadnej ironii ). Moim zdaniem warto iść na studia, ale na prawdziwe studia.

Zastanow sie też czy chcesz zapierdalać (nie wyobrażaj sobie jebania w kopalni w pocie czoła, to może być po prostu nauka wordpressa, denerwowanie się bo autoresponder nie działa, albo ogarnianie, nie wiem, tematyki importu z Chin, ale czas i energię będziesz musiał poświęcić w sporej ilości), przez jakiś czas kiedy twoi znajomi będą chlać, cpać i imprezować, ale sie dorobić (biznes), czy znaleźć "nornalną pracę", a później mieć "święty spokój". Bo ja na myśl o takim spokoju mam mdłości, ale znam ludzi którym to odpowiada, małe pieniądze ich satysfakcjonują i chyba są szczęśliwi (albo udają).

 Kolego, co ty z tymi małymi pieniędzmi na etacie ? Jeśli jesteś specjalistą w jakiejś dziedzinie, to zarabiasz całkiem przyzwoite pieniądze. Po to idzie się  na studia. Przede wszystkim po to. Na etacie ( np. konstruktor, architekt , ekonomista itp. też musisz się rozwijać bez świętego spokoju ).

Pracując dla kogoś nigdy się nie dorobisz dobrych pieniędzy, to jest podstawowa zasada. Możesz sobie po prostu w miare fajnie żyć. Pomyśl o przyszłości i celach.

Nie wiem jak rozumieć pojęcie dobrych pieniędzy. Ja myślę nieco inaczej. Warto się uczyć, ale z sensem. Wolałbym być dobrym szewcem, niż mieć " studia". Właśnie ostatnio u takiego gościa byłem. Powiedział mi, żebym z butami wpadł za 2 tygodnie to mi może je przyjmie, bo ma tyle zleceń, ale nic nie może mi obiecać. .Jeszcze raz to powtórzę. Do robienia biznesu trzeba mieć nieco talentu. Bez tego nic nie będzie. Znam wielu bankrutów, którym nie wyszło.

 Trafiłem przypadkiem na taki artykulik. Ja trochę oderwany od życia jestem i nieco rozjaśnił mi w głowie:

 

http://wiadomosci.wp.pl/kat,141202,title,Grozne-zaniechanie-w-ekipie-Tuska-Tomasz-Wroblewski-KOD-pokolenie-niezatrudnialnych,wid,18073704,wiadomosc.html?ticaid=11637f

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.