Skocz do zawartości

Życie w pojedynkę


Rekomendowane odpowiedzi

Społeczeństwo w Szwecji promuje feminizm, czyli między innymi brak stabilności i wytrwałości, luźne, niedojrzałe życie naznaczone zyskiem i emocjami (by jednostce było dobrze). Także innymi damskimi cechami, czyli zazdrością, pędem do dowartościowania tylko siebie. Promuje narcystyczne skupienie na sobie. Kobiety nigdy nie nadawały się do stałych związków, ponieważ je swoimi zachowaniami niszczyły, ale też nudziły się w nich. Kiedyś kobietę w związku trzymał sznur ekonomiczny, uzależnienie od mężczyzny, podległość, religia, ale i opinia społeczna kierowana ku takiej kobiecie jako gorszej. Dziś żyje się na odwrót. Singielka to ta lepsza, wolny związek to ten lepszy. Niezależność to dziś największa wartość, ale jest rozumiana przez kobiety także na swój sposób: egoistycznie.

Kobieta jest kimś kogo łatwo skusić, nie ma zbyt wielkiej samokontroli. Społeczeństwo daje narzędzia po to, by kobiety niszczyły się same. By niszczyło się instytucje rodziny, związków i wytrwałej miłości. Dziś trzeba myśleć po kobiecemu: warunkowo, interesownie.

Kobiecie trzeba nieustannych bodźców, oprócz bezpiecznego kąta, który jednocześnie dziś umieją sobie same zapewnić. A że są nadal bytem nastawionym wyłącznie na społeczność i żadne równouprawnienie tego nie zmieni - to chcą z życia korzystać za pomocą ludzi. Najlepiej wielu. Tylko niektórym pewności siebie i temperamentu brak i to jedyne co je powstrzymuje przed takim stylem życia. Kobieta zawsze się nudziła w związkach, przyzwyczajała. Tyle że kiedyś nie mogła odchodzić, wpajało się jej od góry że takie zachowanie jak ona robi jest ZŁE. Dziś nikt nic złego nie powie, a wręcz poklepie po plecach bo nazwana będzie SILNĄ.

Jeśli już do związku dojdzie to kobieta musi mieć jak najwięcej zapewnione, jak najlepszy produkt. Nie liczy się człowiek jako zestaw cech i zależności, tylko on jako produkt. Te same kobiety dziwią się, że wymienia się je na młodszy czy mniej wredny model, gdy same postępują jeszcze bardziej wyrachowanie, bez skrupułów i dodatkowo próbują całe życie zniewolić samca psychicznie. Spokój z kobietą to połączenie rzadko istniejące w przyrodzie, a gdy widzimy jak kobiety postępują, to nam związków z nimi także się odechciewa. Tu potrzeba jawnego przewrotu, bo inaczej zniszczymy się od wewnątrz.

Jeszcze daj kobiecie możliwość zapładniania bez roli mężczyzny w tym, daj kobiecie możliwość życia z drugą kobietą, wychowaj kolejną spaczoną jednostkę bez wzorca drugiej płci. Bez wzorca męskiego, czyli odpowiedzialności - społeczeństwo niewieścieje. I kobiety dalej narzekają, mimo że wywalczyły ten system, wywalczyły dla siebie takie role, wywalczyły wychowanie synów na córeczki, które manipulują by przeżyć, są egoistami, właśnie jak kobiety. Przesiąkają kobiecym sposobem postępowania, bo to jest kobieca umiejętność numer 1, a często i jedyna.

Narzekać kobiety będą co by im nie dać. Dlatego nie można dawać im praw decyzyjnych, bo to jest niestabilne, nie wiedzące czego chce i wiecznie niedopieszczone dziecko.

Patrzcie na dawne badania na temat homoseksualistów. Ludzie o największej amoralności, zmieniający partnerów jak rękawiczki, dumni, zapatrzeni w siebie, bezmyślni, relatywizm moralny jak u kobiet - czyli korzystanie tylko z wygodnych przywilejów danej płci. Zawsze mnie dziwiło, że homoseksualistów się w jakiś sposób tępiło, a kobiety same w sobie nie, gdy to jest ta sama mentalność, tylko inne wymagania (obowiązki), bo jednak homo nadal musi spełniać role przeznaczone do płci fizycznej, a nie mentalnej.

Kobieca mentalność to natura nadal pasożytnicza, samolubna i niszcząca to co ktoś inny budował. Niszcząca relacje od środka też, tworząca zamęt swoim brakiem stabilności choćby we własnym zdaniu. Tworząca intrygi dla uzyskania emocji, niesnask, plotek. Kobiety nie zmieniły się. Uciekają od odpowiedzialności i presji, bo pod presją czują się źle, obniża się im inteligencja i kontrola pod wpływem nawet małego stresu, a życie singla jest łatwe i przyjemne. O to chodzi.

To kobieta decyduje z kim będzie miała dziecko, lub czy w ogóle będzie miała, więc drastyczny spadek urodzeń nie jest niczym dziwnym. Sami się niszczymy dając władzę kobietom. Każde społeczeństwo tak upadało, choć w trochę innych okolicznościach, ale schemat był ten sam.

  • Like 16
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dałem zaobrączkować się w wieku 23, teraz mam 43L , rozwód nadal się wlecze ,ale ... od prawie dwóch lat SZCZĘŚLIWIE mieszkam SAM...:-)

Poznałem plusy i minusy życia rodzinnego DOGŁĘBNIE...Teraz jest mi DOBRZE....nie powiem , abym był na 100% szczęśliwy, ale i tak jest o wiele lepiej,  niż w małżeństwie...

 

No i ....Nie wydaje mi się, abym zdecydował się ZAMIESZKAĆ z kimś znów razem...Związek owszem ,ale bez wspólnego mieszkania, a już o ślubie nawet nie chcę myśleć...NO WAY! NEVER! :-)

Parę dni temu zakończyłem ponad roczną znajomość, bo...Pani po raz drugi mi przyjebała...Taka drobniutka i łagodna pchełka, ja pierdole...:-) Niepotrzebnie dawałem szansę za pierwszym razem ....

 

Zatem ja całkowicie rozumiem SINGLI , zarówno mężczyzn, jak i kobiety...choć w przypadku kobiet mam przekonanie , że większość CHCIAŁABY bardzo , ale... to ICH nikt nie chce! :-)

 

 

 

Edytowane przez RedBull1973
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

esencja wyplynela

tylko jedno dodam .....to nie do konca jest tak ze kobiety sobie wywalczyly feminizm równouprawnienie itd. te wszystkie lewackie brednie

otoz było im to wpajane i umiejętnie podsuwane ze to im się należy tamto im się należy,bez tego sa gorsze bez tamtego,dyskryminowane itd... pelzalo to do momentu w którym jestesmy

czyli;

-zniewieściali faceci,bez zadnych praw w zetknieciu z popierdoleniem women

-rozhisteryzowane znudzone baby które same nie wiedza czego chca

-targane emocjami ,nie spełnione, nie szczesliwe ,bo same nie wiedza jakie to szczęście ma być,i gdzie go szukac

-faceci którzy coraz częściej maja to w dupie ,po chuj się uzerac z malpa której dano granty do zabawy,lubimy spokoj, itd.itd...

 

i coz to ?

pojawia się wybawienie dla tych wszystkich nieszczęśliwych i

feministek z wyboru których nikt nie chce...

 

pełznie i pełznie armia sniadych wybawicieli /kozojebcow,ale to mit oczywiście/

i już po drodze ucza się zwrotow w europejskich jezykach

 

-kocham cie

-jesteś piekna

-nie mogę bez ciebie zyc

-nie mogę przestać o tobie myslec

itd.

 

i tylko czekam az w tivizorni pojawja się pierwsze szczuki,bakuly,nowackie,z burkami na pustoglowiach i pieprzace ze cale zycie na to czekaly ze teraz sa szczęśliwe,i ze islam je odmienil i co tam jeszcze kto chce......ale one beda o tym tylko o ty mowic

ale reszta nieszczęśliwych wagin poczuje kisiel,miete czy co tam kto lubi i pobiegnie ku szczęściu z achmedem ,machmedem ,ali /co koze wali/i nareszcie będzie szczsliwa,no przynajmniej az się dowie ze jest już czwarta,ma mu urodzić 8miu wojownikow allacha,i dostanie po ryju od pozostałych trzech bo to teraz ona jest ostatnia,i jest tylko od sprzątania i podcierania tylkow przyszłym zdobywca swiata.

 

może się myle,ale jeśli tak to chyba niewiele

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@kryss

AAAAuuuuu. Ładnie ci odjebało:lol:.

 

To teraz mam taki plan, przetłumacz to na norweski i wydrukuj.

Jak bedziesz jechał do roboty to porozrzucaj troche ulotek na miasto, reszte rozrzuć na zakładzie :ph34r:.

"Zmieńmy świat na lepszy"

:D

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

obys miał racje,ze mi odjebalo,sam się wtedy chętnie z siebie posmieje,

ale z tego co widze to już się dzieje,i to jeden z ostatnich etapow

 

a norki by mnie ukrzyzowaly za taka niepoprawność,dyndal bym w centrum za jaja,

ich swiat,choc szkoda mi ich,dotrze to do nich jak beda mieć to co w szwedowni,

a wlasciwie w niektórych miejscach w oslo już maja,i nie tylko

 

czarne gowniarze przesladuja biale w szkołach,rodowitych już w niektórych dzielnicach nie ma,spieprzaja poza miasto

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, mac napisał:

Filozofia życia singla nie jest dla każdego ze względu na ogromne poczucie odpowiedzialności, które trzeba zbudować za samego siebie. Nie znam zbyt wielu osób, które mogłyby wytrwać dłużej niż kilka dni w czystej samotności. Zakładam, że nowe pojęcia, tj. singiel to tylko zasłona dymna (niby pozytywna) dla upadku wartości w relacjach międzyludzkich, gdzie już mało kto prawidłowo sobie radzi.

 

Tutaj nie ma co zakładać. Singiel to wynaturzenie i patologia.

Nie zgadzam się jednak z tym że bycie samemu to większe poczucie odpowiedzialności. Chyba że ja to źle widzę. Dla mnie bycie z kimś to dużo większa odpowiedzialność. Nie jestem odpowiedzialny tylko za siebie(tutaj nawet nie czuję potrzeby budowania żadnej samoodpowiedzialności, tylko robię co trzeba i tyle), ale dodatkowo za drugą osobę.  I to też nie jest żaden problem. Problem pojawia się wtedy kiedy mam ponosić odpowiedzialność za coś na co nie mam żadnego wpływu a jedynie muszę ponosić koszty. Dlatego wypisuję się z takiej zabawy. Zabieram zabawki i idę się samemu bawić.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się...bycie z kimś to bez porównania większa odpowiedzialność niż SINGIEL , a już posiadanie z tym kimś rodziny + dzieci - to jest maximum odpowiedzialności...

Bo odpowiadasz wtedy za kilka osób, nie tylko za siebie...

 

Znam to wszystko z autopsji, dlatego raczej już nigdy nie zdecyduję się , nawet na wspólne zamieszkanie z kobietą.

To jest  mnóstwo potężnych problemów i minusów, a plusów ...ZBYT mało...! 

No, chyba że ktoś lubi "wyzwania"  , albo ....wyjątkowo dobrze się z kimś "dobierze" :-)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, RedBull1973 napisał:

No i ....Nie wydaje mi się, abym zdecydował się ZAMIESZKAĆ z kimś znów razem...Związek owszem ,ale bez wspólnego mieszkania, a już o ślubie nawet nie chcę myśleć...NO WAY! NEVER! :-)

 

 

Mam identyczne zdanie jak @RedBull1973.

Związek/układ - why not, all right. Ale absolutnie bez wspólnego mieszkania i jakichkolwiek więzów formalnoprawnych. Gro problemów pojawia się, a właściwie przestaje być skrywane przez partnerkę - właśnie po wspólnym zamieszkaniu oraz nabyciu przeświadczenia przez kobietę, że dopięła swego i już nic nie musi (małżeństwo).

Pomieszkiwać razem to możemy weekendowo, raz ja u partnerki, raz ona u mnie. Po latach życia oraz nabraniu doświadczenia w małżeństwie - jest to jedyna logiczna, spójna i dająca satysfakcję opcja na rozsądne 'bycie razem'.

 

Niestety jest ona nie do zrealizowania z kobietą nastawioną na 'wicie gniazda' a w dalszym etapie rodzenie dzieci - bo program biologiczny kobiety, jako AKSJOMAT I KONIECZNOŚĆ narzuca wspólne gniazdo, maksymalne zobowiązanie samca oraz zabezpieczenie pozycji kobiety.

S.

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem zwolennikiem zasady, że najpierw trzeba wziąć odpowiedzialność za siebie, stworzyć własne życie, zasady, inne, a później dopiero można roztoczyć na innych wyrobione podejście.

 

Związki bardzo często tworzą się z desperacji, z aktu konieczności, bo tak trzeba. Gdzie tu odpowiedzialność? Jedynie chęć zysku, ucieczki od poczucia braku, chociaż na chwilę. A doskonale wiemy, w co się przekształcają takie relacje.

 

Napisałem tak, jak napisałem, bo ludzie, którzy niby są zadowolonymi singlami tak naprawdę płaczą nocami, bo nie ma ich kto przytulić. I to jest poczucie braku.

 

Ja bym zalecał najpierw nauczyć się żyć zgodnie ze sobą, prawdziwie, fajnie, odpowiedzialnie. Po tym etapie można brać się za relacje z drugim człowiekiem na poważnie. To oczywiście duże uproszczenie. Ja się z wami o pojęcie odpowiedzialności samo w sobie nie kłócę, tylko o pewien standard życia.

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, mac napisał:

Ja bym zalecał najpierw nauczyć się żyć zgodnie ze sobą, prawdziwie, fajnie, odpowiedzialnie. Po tym etapie można brać się za relacje z drugim człowiekiem na poważnie. To oczywiście duże uproszczenie. Ja się z wami o pojęcie odpowiedzialności samo w sobie nie kłócę, tylko o pewien standard życia.

Zgadzam się w całej rozciągłości ale ten etap często kończy się jak już nie mamy zdolności prokreacyjnych ;) a jak wiadomo natura ma w dupie naszą wizję związku.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, icman napisał:

Zgadzam się w całej rozciągłości ale ten etap często kończy się jak już nie mamy zdolności prokreacyjnych ;) a jak wiadomo natura ma w dupie naszą wizję związku.

 

 

Tu następuje przekomiczny i przetragiczny zarazem element Rzeczywistości, w której funkcjonujemy. Taki 'skrypt' systemowy, który ciężko przeskoczyć, algorytm egzystencji.

 

O wielu, cholernie wielu istotnych rzeczach, które rzutują później na całe nasze życie musimy decydować za młodu gdy, nie da się ukryć, najmądrzejsi nie jesteśmy. Dotyczy to również małżeństwa i posiadania potomstwa, dodatkowo jest to 'odgórnie' czasowo ograniczane kwestiami stricte biologicznymi (płodność, zdrowie, sprawność fizyczna). Tak, natura ma głęboko w swoim lajfstajlowym kuprze, czy jesteśmy spełnieni i szczęśliwi czy też nie. Algorytm jest prosty: rodzisz się, dojrzewasz, płodzisz kolejne pokolenie, odchowujesz je, starzejesz się i umierasz. W kółko do znudzenia jak zapętlona mp3ka w winampie.

 

Mój rodziciel od lat jak mantrę powtarza, że gdyby mężczyźni dwudziestoletni mieli rozum i doświadczenie czterdziestolatków to kobiety zrozpaczone biegałyby i wyły wściekle po ulicach.

 

Tytułem dygresji - czemu do wojska na szeregowych bierze się młodych łbów? Bo poza większą sprawnością - są skłonni do podjęcia nieuzasadnionego ryzyka, brawury i nie zadają pytań  'moment, ja nastawiam kark atakując wprost bunkier z bronią maszynową a kto w tym czasie robi na tym interes?'. Stary wyga co jak Bonifacy (1), z niejednego pieca jadł chleb i niejednej myszy na ogon nadepnął, łypnie okiem, w mig oceni kto, co i dlaczego, po czym odwróci się na bok i pójdzie swoją drogą. Tylko życiowy Filemon w zdumieniu łyka wszystko jak pelikan bo nie ogarnia prawdziwych mechanizmów.

 

S.

 

(1) Bonifacy - tu informacja dla młodszych wiekiem, kultowa postać z PRLowskiej bajki "Przygody kota Filemona". Opiekun i mentor Filemona, ma mocno specyficzne podejście do życia kompatybilne z aktualnym 'miej wyj_ane a będzie ci dane'. Jest przeciwieństwem pełnego zachwytu nad życiem i ciągle zaskoczonego młodego kociaka Filemona. Przy okazji postać kota Bonifacego stała się pewnym probierzem dorosłości widzów bajki - małe dziecko pasjonuje się postacią Filemona, gdy dorasta - zaczyna rozumieć postawę życiową Bonifacego ;)

 

kot-filemon-01.jpg

 

1405210354_ngidt9_600.jpg

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Subiektywny napisał:

Algorytm jest prosty: rodzisz się, dojrzewasz, płodzisz kolejne pokolenie, odchowujesz je, starzejesz się i umierasz. W kółko do znudzenia jak zapętlona mp3ka w winampie.

Oki ale Ty masz baterii tylko na 1 pętle ;).

 

Dlatego też tak se luźno myślę co przekażę dzieciom:

- obudzić się jak najwcześniej

- świadomie podjąć decyzję jak żyć

- nauczyć się radości z samego faktu bycia żywym (np. z felietonów Marka i tego Forum) tak na wszelki wypadek w razie "niemca".

- pokochać wiedzę w każdej formie tak by się nie nudzić

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Uderzam w temat, bo napotkałem w swoim skromnym 27 letnim życiu na ciekawą scenę: własna szanowna matka zaczęła mnie traktować gorzej, krytykować, emocjonalnie obciążać, wyzywać od egoistów za "bycie samemu". Oczywiście nie interesuje się przyczynami ( m.in. moja introwersja, głębokie zrozumienie tematyki związków abstrakcyjne jak Marek, myślenie głową nie siurkiem, słaba sytuacja materialna), ale to ja muszę wyjść na tego "złego", a nie rodzeństwo, które mimo szeregu wad moralnych  po prostu "spełnia swoje biologiczne funkcje" żyjąc w błogostanie matrixa i jest "cacy". Czy to zwyczajna biologia odzywa się w mojej matuli, mianowicie zwyczajnie czuje wstręt do samców w wieku rozrodczym, którzy nie spełniają swojej roli biologicznej na ślepo jak większość stada?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@AdamPogadam jednostki nierozumne i tłum myśli emocjami (biologią), nie argumentami. 

 

Szczególnie matki totalnie nieświadomie ustawiają pod ścianę swoje dzieci jeśli nie weszły w schematy. Bo co babka/koleżanka/sąsiad powie? Chłop zdrowy a niedzieciaty? Hańba! Skaza dla całego rodu! :D

 

Rzucę klasykiem - „(...) przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34a) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Selqet napisał:

@AdamPogadam jednostki nierozumne i tłum myśli emocjami (biologią), nie argumentami. 

 

Szczególnie matki totalnie nieświadomie ustawiają pod ścianę swoje dzieci jeśli nie weszły w schematy. Bo co babka/koleżanka/sąsiad powie? Chłop zdrowy a niedzieciaty? Hańba! Skaza dla całego rodu! :D

 

Rzucę klasykiem - „(...) przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34a) 

 

 

Widzisz, kiedyś wierzyłem, ze emocje to nie biologia i przez to traktowałem kobiety jako te "lepsze" bp emocjonalne bardziej... Takie błędne koło. 

 

Heh, no tak, są też "matki przedsiebiorcze" -  kiedyś w pracy słyszałem bezczelne i beztroskie gadanie od pewnej starszej mamuśki o jej synach: " niech się teraz uczą ile mogą, bo później trzeba na żony wydawać..." :D Sponsoring rodzinny.

 

Przebaczam, bom wierzący :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.