Skocz do zawartości

Rozwód


Rekomendowane odpowiedzi

Czołem Bracia,

otoz szanowna małżonka w końcu zgodziła sie na rozwód i dogadanie sie. Z pół roku o to prosiłem jak nie dłużej ;) 

a teraz jak sie zgodziła to na początku sie ucieszyłem, ale potem nagle jakbym kurwa znow cos do Niej poczuł. Normalnie ryczałem przez kilka minut (nie widziała tego).

A myślałem, ze juz emocjonalnie sie uwolnilem.

od jakiegoś czasu byłem strasznym chujem ;) wszystko miałem przygotowane i w ogóle.

Czuje sie bardzo dziwnie ... Z jednej strony radość, a z drugiej taki potworny smutek jakiego juz dawno nie czułem.

ktos mi powie o co kurwa chodzi?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po mojemu wspomnienia dobrych chwil. Ale to przeszłość.

Teraźniejszość to powody, które doprowadziły do decyzji o rozwodzie.

Przyszłość to to z czego się cieszyłeś.

 

Ząb boli to go wyrywasz (średnio trafiona przenośnia, ja wiem). Nie wspominasz, że kiedyś fajnie się nim gryzło, i że masz go od x lat, i cośtam.

Wyrywasz.

Można oczywiście zrobić kanałówkę = koszta + niefajne konsekwencje zdrowotne + posłuży kilka lat, kiedy jebnie nie wiesz.

Się uczepiłem zęba, nie wiem czemu nie wielbłąda?

Nieważne.

Skoro chcesz rozwodu to były powody. One nie znikną bo to baba.

Bez baby będzie ci lepiej.

A dobre chwile..., były. Czas przeszły. Poszły w pizdu. Stąd rozwód.

 

Przeżywasz i tyle, przejdzie.

 

Sorki za niegramotne tłumaczenie, ale jestem podziębiony i w głowie mam lodowisko.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem podobnie jak odszedłem po 20 latach z roboty.

 

Czułem się jak by mi umarł ktoś bliski. Całe życie było zorganizowane, a tu nagle nie ma co robić.

 

Odreagowywałem rok czasu. W końcu złapałem trzy etaty i praca pozwoliła mi zapomnieć.

 

Czas uleczy psychę, cierpliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też jestem świeżo po rozstaniu, co prawda nie rozwodzie tylko po prostu "zerwaniu" z dziewczyną z która mieszkałem ponad rok i z która miałem mimo wszystko najlepszych związek jak dotychczas - no kurwa, to co piszesz jest normalne.

Ja mam lekkie huśtawki.

Odrazu po zerwaniu też płakałem jak dzieciak przez kilka minut, później za to poczułem jakby ktoś zjądł mi głaz z klaty i kaganiec z ryja. Euforia, podniecenie, radość z życia.

Kilka dni później pustka, niby nic okropnego, ale jakiś taki brak kierunku. Później znów euforia, później wspominanie dobrych chwil i żal, euforia, lekki smutek, znów "haj" itd.

O tyle fajnie że ten smutek nie jest jakiś okropny, tak jak sobie wyobrażałem że może być. Po prostu jest. Wczoraj byłem z kumpelą na koncercie tego samego zespołu na którym kiedyś byłem z moją byłą. Na koniec zagrali ten sam kawałek co wtedy, jak stałem i ją przytulałem, były te same wizualizacje itd. Musiałem zamknąć oczy bo mi łzy zaczęły napływać, zwłaszcza że utwór smutny - ale koleżanka stoi obok i wszędzie ludzie, to się ogarnąłem. A godzinę albo dwie później znów przypomniałęm sobie wszystkie złe chwile, kłótnie i jej dziecinność gadając z kumplem i powrócił dobry nastrój. Itd.

 

Myślę że miesiąc, dwa i będzie spokój. W każdym razie powiem Ci, że prawodpodobnie będzie lepiej, niż myslałeś że będzie, jeśli jesteś w miarę ogarnięty i poukładany. Po prostu mózg i system nerwowy mają szok i muszą się przeprogramować.

Myślę, że sport pomaga. A alkohol i dragi tylko dopierdalają w tym kontekście.

 

 

Edytowane przez Tamten Pan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozwodu chciałem głównie dlatego, że żona raz na jakiś czas robiła spore awantury, tak co miesiąc mniej więcej. Ostatnio przez ponad miesiąc nie było. Wczoraj, a raczej dzisiaj rano jeszcze pijani mocno się pokłóciliśmy i powiedziałem, że koniec, potem Ona próbowała przepraszać, ale ja nadal pijany twardo mówiłem koniec - no i się zgodziła.

Może to być tylko zagrywka by sprawdzić jak zareaguję, ale na razie Jej nie pokazałem tego co piszę tutaj.

Kurwa nie rozumiem, wiem, że Jej nie kocham, a teraz na tą wieść przychodzą mi takie myśli do głowy.

Dla tych, którzy nie czytali nic co kiedyś pisałem - to kiedyś byłem białym rycerzykiem  -  takim mocno przegiętym, potem żona mnie zdradziła - co jest w sumie naturalne, bo to takiego misia nie ma się szacunku z tego co pisze Marek.

Od tego czasu zacząłem się zmieniać i od jakiegoś pół roku byłem bardzo zimny przez zdecydowaną większość czasu dostarczałem dużo emocji negatywnych, niestety pozytywnych nie potrafiłem jakoś wzbudzać zbyt wielu poza śmiechem, bo mam duże poczucie humoru.

Żona ma dużo bardzo pozytywnych cech. Rozważałem plusy i minusy bycia z Nią nie raz - i zawsze wychodziło więcej plusów.

Kompletnie nie wiem  czemu czuję jakieś pozytywne uczucia do Niej teraz, a nie czułem ich przez bardzo, bardzo długi czas ... nie rozumiem tego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Rozwodu chciałem głównie dlatego, że żona raz na jakiś czas robiła spore awantury, tak co miesiąc mniej więcej."
Może co okres? Większość ma wtedy co miesiąc odpały i muszą jakąś awanturke zrobić.

Czemu czujesz pozytywne uczucia? Może jednak jesteś uległy z natury, albo coś przeżyłeś nieciekawego w młodości? Zgodziła się na rozwód, pokazała swoją wyższość, oschłość, więc i dominacje. Poczułeś podświadomie że jest lepsza, a do takich zachowań cie ciągnie z jakiegoś powodu. Niektórzy tak lubią. Niektórzy też lubią zdobywać niedostępne kobiety, które odmawiają.

Różne są schizy, tylko po co się tym zajmować? Przejdzie bo to TYLKO emocje.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdradziła czy ZDRADZAŁA ? W sensie jednorazowy skok w bok , czy regularny romans ?  Chciała odejść do tego drugiego, planowała z nim życie ?

Moim zdaniem można wybaczyć jednorazowy skok, ale romansu - NIE! NIGDY !

 

U mnie było tak , że Ex miała regularny romans i sobie już planowała zamieszkać z tamtym (lepszy model).

Jak zdrada wyszła na jaw, wybaczyłem oczywiście...zakochany frajer...

Po dwóch dniach jednak WKURW (bo... ona nie wie, czy z nim skończy!!! ja pierdole...) , i złożyłem pozew o rozwód.... Płakałem jak wyszedłem z Sądu, wyłem jak bóbr...

Ona była niewzruszona.

Jak się tylko napiłem, wydzwaniałem do niej w nocy z wyznaniami...np. że poryczałem się składając pozew...ech, frajer byłem....

 

Po dwóch miesiącach.... popłakała się ona, błagała, prosiła...powód oczywiście był taki , że tamten ją kopnął w dupę ,a ja zacząłem żyć, poznałem panienkę itp.

OK, zgoda nastąpiła...

Natychmiast próba wyłudzenia wycieczki w tropiki, bo "ona musi się odstresować!"...

Jak nie kupiłem jednak nam tej wycieczki, to ...stek wyzwisk, znów wielka awantura...!

Potem znów zgoda , bo poważnie zachorowała i po prostu szkoda mi jej się zrobiło...

Potem jeszcze kilka miesięcy udawania, że nic się takiego wielkiego nie stało, i naprawiamy, żyjemy dalej...wycofałem pozew...

 

Ostateczne pierdolnięcie nastąpiło z błahego powodu - "wyłudziła" ode mnie laptopa i wlazła mi na pocztę. Mało tego , jeszcze się przyjebałą do jednego maila (nie, nie do żadnej laski!).

Szlag mnie wtedy trafił, co za bezczelność...

Od tego zaczęła się awantura, pod koniec której już spokojnie powiedziałem "To koniec, masz rozwód..."

Jak składałem po raz drugi pozew o rozwód,  już nie było żadnej łzy ani nic takiego, raczej ulga...

 

Zatem chwilowe skoki emocji są na tym etapie u Ciebie chyba normalne.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Barhar napisał:

Rozwodu chciałem głównie dlatego, że żona raz na jakiś czas robiła spore awantury, tak co miesiąc mniej więcej. Ostatnio przez ponad miesiąc nie było. Wczoraj, a raczej dzisiaj rano jeszcze pijani mocno się pokłóciliśmy i powiedziałem, że koniec, potem Ona próbowała przepraszać, ale ja nadal pijany twardo mówiłem koniec - no i się zgodziła.

 

 

Bycie po pijaku to nie moment do ogarniania jakichkolwiek tematów w związku. "Handlowa wątroba" przydaje się tylko w biznesie ;-)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co cie trzyma to sie nazywaja kotwice emocjonalne. Czyli wspolne przezycia, zyciowa sinusoida, manipulacje, pomaganie, cala ta gra.

Cecha prawdziwego czlowieczenstwa jest brak przywiazania do czegokolwiek i kogokolwiek. Szkoda ze nie dala ci grubszego powodu, tak ze bys wpadl w szal. 

Jedno jest pewne. Teraz bedzie coraz gorzej. Chcesz przekonac sie co jeszcze potrafia kobiety to zostan. I tak az do momentu gdy w koncu pojmiesz. Nie zrozumiesz tylko przyswoisz. 

I pisze to ja, gosc ktory potrafil o bylej myslec przez kilka lat. Romantyzm na calego, ale swiadomosc juz nie pozwoli na wykorzystywanie, sorry pisalem z telefonu.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tarnawa

Razem od 2008, ślub w 2010.

@EnemyOfTheState

To był 2 miesięczny romans podczas którego widziała się z gościem raptem kilka razy, bo On mieszka w innym mieście.

 

Sporo myślałem o tym i chyba po prostu mój stan emocjonalny wyniknął ze straty kontroli nad sytuacją. Przez ostatnie pół roku czułem, że mam nad tym wszystkim kontrolę, bo Ona ciągle mówi jak to nie potrafi beze mnie żyć itd. O rozwodzie mówiłem często, pewnie nawet za często. Ona się na prawdę bardzo zmieniła na lepsze i stara się być jeszcze lepsza.

Bilans zysków i strat z bycia lub nie bycia z Nią z pragmatycznego punktu widzenia zawsze wychodzi na plus na Nią. Jest bardzo inteligentna, ma dobrą pracę, a jest na początku drogi. Kasę od prawie 2 lat mamy nieoficjalnie osobną. Jest dobra w łóżku, seks mam kiedy chcę i jak chcę praktycznie, więc jakby wszystko było zajebiście.

Teraz jak przestałą się bać samotności - bo tak właśnie mówi i dlatego zgodziła się na rozwód to może skończą się te awantury ... sam nie wiem.

Rozmawiałem nawet z Nią o tym byśmy spróbowali żyć w wolnym związku - co sprawi, że nie będę się obawiał, że mnie znów zdradzi i sam będę mógł różne rzeczy robić. Na początku była bardzo przeciwna, a wczoraj sama powiedziała, że możemy spróbować, mówi, że jak spotkam się z kimś innym kilka razy to zobaczę jaka Ona jest fajna :D

Zastanawia mnie tylko czy Ona faktycznie tak nagle przestała się bać rozstania, czy to była tylko gra po to by mnie zmiękczyć. Jeśli to była gra to niestety się udało.

Powiedziała, że mnie kocha i chce bym był szczęśliwy nawet jak to oznacza, że będę szczęśliwy z kimś innym.

To w jak dojrzały sposób mówi jest dla mnie bardzo zaskakujące.

Ja poczułem, że straciłem pełną kontrolę ... ale może w związku nie powinno być, że jedna strona ma tak pełną kontrolę jaką miałem przez te ostatnie pół roku ponad.

Zaskoczyły mnie moje emocje bardzo, bo myślałem, że udało mi się przestać być od Niej emocjonalnie zależnym.

Wiem, że mogę być szczęśliwy bez Niej, ale i wiem, że mogę być szczęśliwy z Nią. Plusem bycia z Nią jest duża wygoda, bo robi praktycznie wszystkie obowiązki w domu. Wiem, że dużo bardzo emocji jest z powodu przywiązania.

Poważnie myślę o tym otwartym związku, macie z tym jakieś doświadczenia ?

 

I odopwiem na pytanie, bo pewnie ktoś by zadał - nie nie będę się brzydził, że inny facet będzie Ją pukał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 16.01.2016 at 00:06, RedBull1973 napisał:

(ciach!) i złożyłem pozew o rozwód.... Płakałem jak wyszedłem z Sądu, wyłem jak bóbr...

Ona była niewzruszona.

Jak się tylko napiłem, wydzwaniałem do niej w nocy z wyznaniami...np. że poryczałem się składając pozew...ech, frajer byłem....

 

Po dwóch miesiącach.... popłakała się ona, błagała, prosiła...powód oczywiście był taki , że tamten ją kopnął w dupę ,a ja zacząłem żyć, poznałem panienkę itp.

OK, zgoda nastąpiła...

Natychmiast próba wyłudzenia wycieczki w tropiki, bo "ona musi się odstresować!"...

Jak nie kupiłem jednak nam tej wycieczki, to ...stek wyzwisk, znów wielka awantura...!

(ciach!)

 

 

 

@RedBull1973, to co przeczytałem to taka esencja z wielu spraw z którymi miałem półzawodową styczność, gdy pomagałem znajomym i znajomym znajomych się rozwodzić (pisałem pozwy i odpowiedzi na pozew). Z tego co widzę ty również zostałeś potraktowany klasycznie, wybacz za słowo - jak koryto. Dokąd miała drugie koryto do 'żarcia' - Ty się nie liczyłeś! Twoje emocje, nerwy, uczucia - to było dla niej zero. Liczyło się tylko kobiece 'ja i mój interes' - pod tym względem panie są zaprogramowane jak nomen-omen krokodyl, na pożarcie bez łypnięcia ślipiem. I przejawiają iście krokodylo-drapieżniczą mentalność i poczucie empatii na poziomie minus jeden.

 

Gdy drugie koryto odpadło, bo kochaś kopnął w wypielęgnowane cztery litery - łojezu! łojezu! co ja tyroz pocznę bidula! Sama jedna jak palec!

I dawaj z płaczem i przepraszaniem! Przy czym, o czym nie muszę świadomym samcom przypominać, ten płacz i przepraszanie to nie jest prawdziwa skrucha i zrozumienie - to taktyczny zabieg manipulacyjny by podłączyć się z powrotem do 'starego koryta'. Bo strach kuje w babskie gały i zimnymi szponami za niemłodą już szyję chwyta! Strach, że szanowna samicza dupa jest niezabezpieczona! A czego jak czego, ale braku miękkiej i bezpiecznej domowo-finansowej-bytowej poduszki pod czterema literami panie nie zdzierżą, szczególnie gdy wiek zaczyna kurze łapki wokół oczu grawerować...

 

Uczcie się młodzi Bracia, uczcie. Takie wpisy to wręcz lekcja 'instant' dorosłego życia !

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem po pierwszej rozprawie i niestety nie ostatniej bo opieka naprzemienna to nowoczesność z marsa. Muszę jeszcze zrobić badania rodk i powinno się skończyć na następnej rozprawie. Przynajmniej  jż nie stawia oporu i współpracuje. Te uczucia tzn. smutek, niepewność i  towarzyszą mi cały czas ale powtarzam sobie, że inaczej nic się nie zmieni, że ona się nie zmieni i dalej będzie to samo.

I tak to już jest, że choć by 10 lat było do bani z krótkimi tylko epizodami zajebistości to i tak całość będziemy wspominać przez pryzmat tych dobrych chwil.  

Edytowane przez mrBroken
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, tylko u mnie to ostatnio były praktycznie same dobre chwile dla mnie. Miałem praktycznie wszystko czego chciałem, jak chciałem i kiedy chciałem.

Niby przez ostatnie 2 dni, bo rozmawialiśmy sporo i Ona powiedziała, że mnie kocha i chce być ze mną, ale jak ja zdecyduję inaczej, to nie będzie stawiać oporu jak przez ostatni czas.

Ja teraz wacham się pomiędzy:

1. rozstaniem

2. zostaniem

3. zostaniem i wolnym związkiem

4. zaczekaniem jeszcze jakiś czas z deklarowaniem się

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego zalecam kazemu prowadzenie pamiętnika - jest dobry na wszystko, a psychicznie pomaga lepiej niż rozmowa z kumplem albo nawet nieraz psychoterapia z kimś nienajlepszym.

Jeśli zapisujemy wszystko na bieżąco, wystarczy wrócić do wpisów w których na bieżąco opisywaliśmy kłótnie, kwasy, chujowe fochy - żale przechodzą jak ręką odjął. Oczywiście nie jest to w 100% skuteczna metoda jeśli ktoś zakończył właśnie 25 letnie małżeństwo, ale ogólnie polecam, działa.

Poza tym w kłótniach mamy lepsze argumenty z kobietami - ja dopiero zauważyłem po swoich własnych wpisach jak one w chuja lecą - przekręcają fakty, gwałcą logikę, totalnie łamią chronologię wydarzeń. Masz zapisane wszystko na świezo, bo zacząłeś pisać 5 minut po kłótni, żeby się rozładować - masz argumenty. "Nie, słońce, w ogóle nie było tak jak mówisz - mam wszystko zapisane, co do minuty, przekręcasz fakty". Spojrzenie samicy bezcenne.

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mrBroken

Wiadomo, że pewności nie mam.

Czemu uważasz, że to brak szacunku dla samego siebie ?

Próbowałem związku opartego na partnerstwie i zaufaniu - nie wyszło, byłem za ciepłym misiem i zbyt wielką cipką. Próbowałem dominacji - to chyba trochę przegiąłem.

Może taka otwartość też będzie przyjemna :P Nie byłem w takim związku nigdy, dlatego zapytałem tutaj Was jakie macie z tym doświadczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otwarty związek powiadasz... myślę, że to dla jakichś 99,9% ludzi coś bardzo NIEWSKAZANEGO !

Tak się nie da, bo zawsze jedna strona w takim układzie jest ZDESPEROWANA i TYLKO DLATEGO zgadza się na to...

Potem i tak chce odzyskać swoją DAWNĄ  pozycję, i partnera na WYŁĄCZNOŚĆ...

Na dłuższą metę, wolny związek =NIEREALNE !!!

Poza tym...chyba zawsze RYJE BANIĘ I RODZI straszne kwasy...!

 

Mam zresztą kolegę, który w końcu POZWOLIŁ zdradzającej notorycznie go ŻONIE pieprzyć się z innymi...ale... za jego wiedzą!...:huh:

Niby fajnie, podjarany, nieziemski seks z nią....Ale...jej momentalnie już to przestało się podobać, więc niby skończyła...ale... zaraz znów zaczęła go ZDRADZAĆ - i znów POTAJEMNIE !

 

Zresztą, u mnie ostatnia laska też miała być tylko zupełnie "niezobowiązująca" , tak się umawialiśmy...i nie wiadomo kiedy,  przerodziło się to w BiG LOVE z jej strony....

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Tamten Pan napisał:

Dlatego zalecam kazemu prowadzenie pamiętnika - jest dobry na wszystko, a psychicznie pomaga lepiej niż rozmowa z kumplem albo nawet nieraz psychoterapia z kimś nienajlepszym.

 

Ja akurat prowadzę dziennik nie pamiętnik, od 15 roku życia. I jak człowiek czasem poczyta własne wpisy z przed 10 czy 15 lat to się śmieje sam do siebie jaki młody i głupi był. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Barhar napisał:

...

Sporo myślałem o tym i chyba po prostu mój stan emocjonalny wyniknął ze straty kontroli nad sytuacją. Przez ostatnie pół roku czułem, że mam nad tym wszystkim kontrolę, bo Ona ciągle mówi jak to nie potrafi beze mnie żyć itd. O rozwodzie mówiłem często, pewnie nawet za często. Ona się na prawdę bardzo zmieniła na lepsze i stara się być jeszcze lepsza.

Bilans zysków i strat z bycia lub nie bycia z Nią z pragmatycznego punktu widzenia zawsze wychodzi na plus na Nią. Jest bardzo inteligentna, ma dobrą pracę, a jest na początku drogi. Kasę od prawie 2 lat mamy nieoficjalnie osobną. Jest dobra w łóżku, seks mam kiedy chcę i jak chcę praktycznie, więc jakby wszystko było zajebiście.

Teraz jak przestałą się bać samotności - bo tak właśnie mówi i dlatego zgodziła się na rozwód to może skończą się te awantury ... sam nie wiem.

Rozmawiałem nawet z Nią o tym byśmy spróbowali żyć w wolnym związku - co sprawi, że nie będę się obawiał, że mnie znów zdradzi i sam będę mógł różne rzeczy robić. Na początku była bardzo przeciwna, a wczoraj sama powiedziała, że możemy spróbować, mówi, że jak spotkam się z kimś innym kilka razy to zobaczę jaka Ona jest fajna :D

Zastanawia mnie tylko czy Ona faktycznie tak nagle przestała się bać rozstania, czy to była tylko gra po to by mnie zmiękczyć. Jeśli to była gra to niestety się udało.

Powiedziała, że mnie kocha i chce bym był szczęśliwy nawet jak to oznacza, że będę szczęśliwy z kimś innym.

...

 

za jej zmianą stanowiska stoi albo przyczyna wewnętrzna albo zewnętrzna

przy tak szybkim zwrocie poglądów ja stawiam na zewnętrzną

czyli druga gałąź 

laska wygląda na rozgarniętą, nie kieruje się tylko emocjami, bo wie, że może wylądować z ręką w nocniku

woli trzymać Cię na orbicie (wolny związek) dopóki nie będzie pewna drugiego kolesia

zgadzając się z nią na wolny związek defacto dajesz jej zgodę na układania życia z inną osobą jednocześnie robiąc z siebie koło zapasowe

 

czytając Twój tekst mam wrażenie, że laska całkiem sprawnie Cie kontroluje

niby gadałeś o tym rozwodzie ale nie podjąłeś decyzji

zrobiła to ona

teraz Ty masz wahania, a ona daje Ci opcje do wyboru

mówi, że jest najlepsza

i tak właśnie też o niej piszesz 

no i "...gra po to by mnie zmiękczyć. Jeśli to była gra to niestety się udało."

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.