Skocz do zawartości

Karate


Mosze Red

Rekomendowane odpowiedzi

Gdybym miał do wyboru dostać gołą pięścią cios na pełnej kurwie od tego pana i np. od Szpilki, wybrał bym tego drugiego.
 

Dostać łapą z takim utwardzonym kośćcem od kogoś kto trenuje całe życie to śmierć.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajny ten pierwszy film, dwóch pierwszych zawodników nie znam, ale bardzo fjna walka Nicholasa Pettasa:

 

 

 

 

S petosse, huga i filho pamiętam z 2003 roku ze stronki k-1fans.com, to było jeszcze inne k1 gdzie nie było ograniczenia klinczu, bo potem weszły zasady, że kolano może być jedynie w akcji, pomiędzy innymi technikami, taki egzotyczny był też Serkan, ale to chyba taekwondo:

 

 

Pozwolę sobie wtrącić inny styl, ale z innej perspektywy niż się to teraz ukazuje, wiadomo że dekker to napierdalacz, ale bardzo mi się podoba styl Orono i cała jego metodyka walki, to wyglada jak sztuka:

 

 

 

 

Edytowane przez aras
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, ćwierć wieku temu nie było takiego wyboru dużego jak dziś, ale w sumie to i lepiej.

 

W moim mieście były następujące możliwości kick boxing, zapasy, karate (już nawet nie pamiętam jaki styl, ale mocno tradycyjny) w każdym razie ta sekcja się wykruszyła bo finalnie ludzie przechodzili do nas - lepszy trener/ więcej sparingów/ twardszy styl, kyokushin karate, aikido.

 

Pamiętaj, że w drugiej połowie XX wieku Oyama i jego uczniowie wykazali w wielu walkach, w różnych częściach świata iż kk jest po pierwsze najtwardszym stylem karate, po drugie najskuteczniejszą sztuką walki kopaną. Orali wszystko muay thai, kick boxing, savate itp.

 

Zapasy mi nie leżały (byłem na kilku treningach), aikido też nie podchodziło. Zawodnicy kk byli na wyższym poziomie niż kick boxingu, więc wybór był prosty.

Dodatkowo lubię tą całą tradycyjną otoczkę i zasady panujące w dojo.

 

Prócz kk miałem też epizody z innymi sztukami/ sportami/ systemami. Żeby nie było nie zamiast kk, tylko jako dodatek. Na studiach około 3 lata judo, tak żeby mieć trochę dodatkowych umiejętności. 

 

Combat 56 trochę ponad rok, mieliśmy takiego miłego pana instruktora (emerytowanego żołnierza), który niestety  z przyczyn matrymonialnych zmienił miejsce zamieszkania i sekcja się skończyła. 

 

Uczęszczam na sparingi z zawodnikami kick boxingu (dość regularnie), czasem wpada ktoś z taekwondo, czy innych sztuk/ systemów itp. 

 

 

 

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lepiej się czuję w płaszczyźnie uderzanej, aczkolwiek parter nie jest mi obcy.

 

Właśnie dla tego nie będę porównywał bo mi nie podeszły. :lol: Albo niech ci będzie z własnych obserwacji:

 

Judo: więcej technik, tak jak we wszystkich japońskich sztukach i sportach walki liczy się precyzja i dynamika. Część technik niepraktycznych gdyż wymagają chwytania za ubranie, aczkolwiek część da się wykonać przy drobnej modyfikacji i bez tego.

 

Zapasy (podkreślam, że to moje osobiste odczucie), bardziej siłowe i intuicyjne.

 

A tak serio, na sfd jest kilka dyskusji o wyższości judo nad zapasami i zapasów nad judo, wszystkie nierozstrzygnięte.

 

I znów wracamy do stwierdzenia, że nie walczy styl tylko zawodnik.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Normalnie, tak samo jak można złamać kopniakiem kilka kijów do bejsbola, lub rozbijać cegły/ pustaki. Najwięksi twardziele potrafią roztrzaskać kamień lub giąć monety ściskając w palcach.

 

Łby nawet te zakute, po kopniaku odskakują :lol:

 

Zadałeś Marku pytanie z serii dziwnych, nie ty pierwszy:

 

https://budo.net.pl/printview.php?t=25468&start=0&sid=859c95e4dacd5e1877c06ec72cc7d12c

 

a tu masz jak miły pan łamie kamienie:

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marek, trochę historii, Masutatsu Oyama (Pan, który jest twórcą mojego stylu) udowodnił jego skuteczność poprzez wygrywanie walk z mistrzami innych stylów.

 

Inne style karate, muay thai, zapasy, boks udowadniając wszem i wobec, że kyokushin jest najlepsze. Facet pokonał wszystkich, którzy w jego czasach byli do pokonania (nie wliczając tych, którzy odmówili walki).

 

Jako jedyny w historii przeszedł trzykrotnie test 100 kumite (czyli test 300 kumite). Test 100 kumite polega na stoczeniu 100 walk z rzędu, (długość rundy 2 minuty) czyli wymieniają ci przeciwnika, ty walczysz non stop. Oczywiście będzie trwało, krócej jeśli znokautujesz przeciwnika :lol:. Oyama zaliczył 3 dni z rzędu , trzy testy jako jedyny w historii sztuk walki. Wszystkie walki wygrał, większość zakończył jednym ciosem. W sumie to jest istotą samej walki w kk, dąży się do tego w założeniu żeby jeśli dochodzi do walki kończyć ją jednym ciosem.

 

Uczniowie Oyamy, wygrywali zawody na całym świecie, przeciwko najlepszym na świecie. Dla tego kyokushin nazywa się najtwardszym ze stylów. 

 

Do dziś uważa się że najtwardsze i najbrutalniejsze style kopane to kk i muay thai.

 

Teraz odpowiem ci na pytanie co może zrobić taki pan, który rozbija kamienie. Oyama rozbijał kamienie i zginał monety palcami. Pokombinuj co się stanie z twoim nadgarstkiem przy takiej sile uścisku ;).  Ponadto stoczył 53 walki z bykami, 49 bykom połamał rogi gołymi rękami, a później byczka rozkładał na ziemi. To była wersja humanitarna, wersja brutal polegała na zabiciu byka jednym ciosem, pęknięta czacha, śmierć zwierzęcia na miejscu. Znajdziesz na youtube archiwalne nagrania.

 

Skoro pan rozbijający kamyczki potrafi zdjąć na strzała byka, pomyśl co by się stało z czaszką człowieka. Dla tego w kk, podczas zawodów (walczy się gołymi rękami) zakazane są ciosy rękami w głowę. Słyszałem o kilku osobach, które potrafią miażdżyć kamienie w dłoni, aczkolwiek tego nie widziałem na własne oczy.

 

I tak Marku, wielu zawodników walczących w mma, k1, pride miało jako swój styl bazowy kk. Pierwszy film w tym wątku, niezłe przykłady, możesz sobie tych panów wygooglować.

 

A rozbijanie kamyków czy inne cuda, zazwyczaj człowiek do tego dochodzi z czasem, w zaawansowanym wieku po wielu dekadach treningu, kiedy karierę sportową ma już dawno za sobą, to że nie jest się już sportowcem nie oznacza że nie ma postępu w doskonaleniu sztuki ;).

 

W rozwoju każdego kto na poważnie podchodzi do sztuk walki, okres kariery sportowej to tylko epizod. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten przykład z bykiem robi wrażenie - no ale Oyama był jeden, prawdopodobnie gdyby ćwiczył cokolwiek innego też byłby absolutnie najlepszy. Problem z bykiem polega na tym, że byk nie zakłada gardy, nie rusza się po ringu... można wycelować w jeden, najsłabszy punkt i uderzyć. Zwierzęta zawsze reagują w te same sposoby, wystarczy je poobserwować i już się wie jak w danej chwili zareagują. 

 

Pytam dlatego, ponieważ karate na ulicy ma ogólnie bardzo złą renomę. Ze średniej klasy bokserem na ulicy, ciężko mi zobaczyć karatekę, właśnie dlatego mnie interesuje starcie mistrza kk z mistrzem MMA który ma bazowe sporty inne, np. kickboxing i zapasy. No ale jakoś karateków na zawodach topowych nie widać, albo ja nie widziałem? Walczył jakiś np. z Fedorem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karate na ulicy ma złą renomę, przykład? Obawiam się , że powielasz mity.

 

Mylisz pojęcia MMA to jest mixed martial arts - początkowe założenia gdy to powstawało to był styl kontra styl, jednak błyskawicznie ewoluowało w kierunku jeden zawodnik, który łączy kilka stylów. Tak więc oczekujesz walki karateka kontra ktoś kto ma opanowane np. dwie sztuki kick boxing + zapasy, błąd w założeniach.

 

Karate kyokushin i muay thai są najtwardszymi i najskuteczniejszymi stylami kopanymi więc stanowią najlepszą bazę dla zawodnika mma jeśli chodzi o stójkę. Do tego należy dodać styl parterowy i masz zawodnika jak to mówią kompletnego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykład powiadasz... oczywiście nie mam za dużo. Była bójka instruktora karate z zaprawionym w bójkach chuliganem (ale nie bokserem, nic nie ćwiczył) i go zlał. Była bójka boksera z karateką o której słyszałem, to była masakra. Oczywiście może gdzieś były bójki że karateka stłukł boksera, bardzo możliwe. Inna rzecz że boks trenują ludzie z półświatka, a karate ludzie ze znacznie wyższego poziomu i społecznego i moralnego. Ja wychodzę z prostego założenia - im mniej ruchów do nauczenia, tym lepiej będę je robił. Boks oprócz pracy nóg to w sumie trzy ciosy, a karate olbrzymia ilość wiedzy. By ją ogarnąć trzeba lat treningu - a ja widziałem na własne oczy, co kolesie po np. 8 miesiącach boksu na gwardii robili na ulicy, to były egzekucje a nie walki. Większość walk to w sumie tylko ręce - więc w większości walk wygra ten, który najlepiej opanuje walkę rękoma. Oczywiście na dystansie karateka mógłby złamać kolano bokserowi i po zawodach... jak trafi, bo jak nie i dojdzie do wymiany ciosów rękoma, to wiadomo co będzie.

 

Dlatego ja patrzę pod tym kątem - jak najmniej wysiłku i najlepszy efekt daje dla mnie boks, bo ma najmniej elementów do nauki. Nie każdy ma tyle czasu i determinacji, żeby latami szlifować karateckie tajemnice, ja bym chyba nie miał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Im mniej ruchów ma dany styl tym szybciej osiągasz efekt skuteczności, ale.... im więcej technik ma dany styl (mam na myśli użyteczne, a nie archaiczne) tym jest skuteczniejszy, tyle że wymaga więcej czasu na ich opanowanie.

 

Sztuki prostsze do opanowania dają szybszy efekt, różnica niweluje się z czasem, bardzo często na korzyść sztuki bardziej skomplikowanej.

 

Boks daje szybkie efekty. Sam piszesz po 8 miesiącach treningu, natomiast w karate czy muai thai, kick boxingu, savate efekt ogarnięcia to około 2 lat (oczywiście są osoby, które robią to szybciej bo np. mają talent lub więcej pracują, np. trenują 5 x w tygodniu, a nie dwa czy trzy).

 

Weź jeszcze poprawkę, że np. w karate trenuje się też walkę za pomocą broni, co ma swoje duże plusy ale "zjada" dodatkowy czas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Red, rozumiem, że gloryfikujesz swój styl bazowy, ale walczyłeś albo walczył kiedyś ktoś ze znajomych na zawodach mma? 

 

Pytam tak z ciekawości, bo tam w formule full contact warunki są chyba najbardziej zbliżone do ulicznej walki, a często i gęsto nie wiesz na kogo trafisz. Faktycznie dzisiaj wiele osób zaczyna przygodę ze sportami walki od treningu przekrojowego, ale dawniej większość miała jakąś wcześniejszą bazę: czy to boks, czy to judo. Nie bez powodu zadaję to pytanie, bo jeszcze kiedy MMA nie było tak popularne w Polsce jak teraz to byłem świadkiem takiej sytuacji.

 

Przyszedł na amatorskie mistrzostwa typ i mówi, że jest karateką i czy może walczyć w kimonie. Dzisiaj to jest zabronione, ale wtedy nikt nie robił z tego problemu. Pamiętam identyczną sytuację z zapaśnikiem, który wyszedł do walki w trykocie zapaśniczym i wygrał decyzją sędziowska - głównie mocno punktując obaleniami, które są wysoko cenione w tym sporcie. Pamiętam też boksera koło pięćdziesiątki, który zremisował walkę z dużo młodszym przeciwnikiem (nie było nikogo w zbliżonym do jego wieku) - był niemal bezbronny w parterze, ale jakimś cudem przeciwnik nie mógł mu założyć żadnej techniki kończącej, a w stójce prał niemiłosiernie. Ważne jest tutaj, że walki o których piszę odbywały się w tzw. formule "pierwsze walki" - czyli była to jedna runda trwająca 3 minuty, nawet po sprowadzeniu przeciwnika do parteru trzeba było działać szybko, bo sędzie ze względu na krótki czas szybko podnosił pojedynek do stójki gdy nie było dynamiki w pozycji poziomej. Formuła "pierwsza walka" wprowadzała przy tym pewne ograniczenia, których akurat w full contact już nie było, więc chociażby po obaleniu nie było można dosiąść przeciwnika po to, żeby zasypać go gradem ciosów na głowę.

 

Wracając do wspomnianego przyszedł moment walki i zainteresowanie ogromne - typ wszedł do klatki w kimonie z czarnym pasem. Każdy chyba zdawał sobie sprawę, że jego przeciwnik dostał jasny sygnał, że zwycięstwa będzie musiał szukać w parterze. Tymczasem sędzia rozpoczął walkę, minęły z 3 sekundy, jedno wysokie kopnięcie na głowę... i karateka leżał nieprzytomny. Mało tego, ratownicy medyczni wynosili go z klatki na noszach przy akompaniamencie zapłakanej dziewczyny. Faktycznie nie trafił na leszcza, bo wtedy początkujący rok później stoczył swoją pierwszą zawodową walkę, a na chwilę obecną posiada rekord 2-3 w zawodowym mma, czyli de facto też jakimś zabijaką nie był. 

 

Powyższe przypadki - zapaśnik, bokser, karateka (nie chodzi o wyniki) pokazują, że trafiają się ludzie, którzy chcą zweryfikować swój styl bazowy w walce z kimś trenującym teoretycznie przekrojowo. Ciekaw jestem czy może znasz kogoś takiego z karate?

 

Dodam tylko, że nie wiem jak to jest z tymi czarnymi pasami w karate, czy to strasznie trudno zdobyć czy nie, oczywiście mowa o tym najniższym znaczy 1/10 dan tak?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Quizas

1 godzinę temu, Quizas napisał:

Red, rozumiem, że gloryfikujesz swój styl bazowy, ale walczyłeś albo walczył kiedyś ktoś ze znajomych na zawodach mma? 

 

1. Nie gloryfikuję swojego stylu, stwierdzam obiektywnie że jest jednym z dwóch najlepszych stylów kopanych, to nie tylko moja opinia, wystarczy przeszperać forum sfd.

 

2. Znam kilka osób walczących w mma, zarówno na poziomie amatorskim jak i zawodowym. Ponadto, część sparingów w moim dojo robi się w konwencji mma, właśnie w celu przyswojenia parteru, dla tego też miałem epizod z judo. W moim stylu wszystkich na poziomie zaawansowanym zachęca się do trenowania dodatkowego stylu. Często organizuje się seminaria w celu poznawania technik zapaśniczych, judo, ju jitsu. Przyczyna jest prosta, sztuka walki, która się nie rozwija staje się przestarzała.

Generalnie w kk w najlepszych czasach wszyscy liczący się zawodnicy byli też bardzo dobrzy w judo. Niejednokrotnie walki kończyły się na ziemi. Trochę się to zmieniło jak kk przywędrowało do Europy i USA.

 

1 godzinę temu, Quizas napisał:

Wracając do wspomnianego przyszedł moment walki i zainteresowanie ogromne - typ wszedł do klatki w kimonie z czarnym pasem. Każdy chyba zdawał sobie sprawę, że jego przeciwnik dostał jasny sygnał, że zwycięstwa będzie musiał szukać w parterze. Tymczasem sędzia rozpoczął walkę, minęły z 3 sekundy, jedno wysokie kopnięcie na głowę... i karateka leżał nieprzytomny.

 

Teoretycznie "karate jest jedno".

 

Widzisz i tu jest mały problem, uznanych stylów karate jest około 100. Techniki są zbliżone, są jakieś różnice w obrębie stylu, inne kata itp.

 

Duże różnice są w metodologii treningowej czy podejściu do sparingów. Są style gdzie w ogóle nie ma walki pełno kontaktowej, mają semi kontakt, sparingi zadaniowe nawet to margines. Co z tego, że koleś ma 2 czy 3 dana, perfekcyjną technikę itp. jeśli na dobrą sprawę nigdy nie walczył nawet w konwencji sportowej. Nie ma obicia, wyczucia dystansu, odporności na ból. Jasne są tacy, którzy trenują dla zdrowotności i celowo wybierają style, w których walka to margines lub tacy, którzy dochodzą do perfekcji w kata czy formach z bronią, a walka ich nie interesuje.

 

Sam widziałem kilkakrotnie gdy 4 czy 3 kyu w twardym stylu typu kyokushin, oyama, ashihara, enshin (zresztą wszystkie 3 wymienione są stylami pochodnymi kk, stworzonymi przez wybitnych uczniów Masutatsu Oyamy) rozbijali w ciągu sekund lub jednym ciosem wysokie dany ze stylów, które traktują kumite po macoszemu. Około 80% "czarnych pasków", które krążą po świecie nigdy nie stoczyło porządnej walki w pełnym kontakcie, niestety jest przesyt stylów rekreacyjnych (co nie znaczy, że na paski nie zasłużyli, spełniają warunki kondycyjne, mają technikę, siłę, perfekcyjnie opanowane formy, tyle że ich style nie wymagają sparingów i walki sportowej- więc jest tak: niby wszystko umiesz, potrafisz zaprezentować niesamowite rzeczy ale nigdy nie dostałeś pięścią w twarz ;)).

 

Przypuszczam iż sytuacja, którą opisujesz miała źródło właśnie w tym o czym piszę powyżej. Lub karateka nastawił się na walkę z zapaśnikiem i nie przypuszczał, że może dostać kopnięcie w głowę - nie docenił przeciwnika.

 

1 godzinę temu, Quizas napisał:

Powyższe przypadki - zapaśnik, bokser, karateka (nie chodzi o wyniki) pokazują, że trafiają się ludzie, którzy chcą zweryfikować swój styl bazowy w walce z kimś trenującym teoretycznie przekrojowo. Ciekaw jestem czy może znasz kogoś takiego z karate?

 

Ten, kto się chce sprawdzać z trenującymi przekrojowo sam trenuje przekrojowo. Oyama prócz tego, że trenował karate u najlepszego żyjącego mistrza nim stworzył własny styl, trenował również Koreańskie Kenpo, judo, Daitō-ryū Jūjutsu.

 

Nie walczy styl tylko zawodnik, a wygrywa ten, który potrafi narzucić swoją płaszczyznę walki.

 

Dam ci taki śmieszny przykład, na jednym ze zjazdów stylów tradycyjnych prezentował swoje umiejętności bardzo utytułowany zawodnik kung - fu (styl siedmiogwiezdnej modliszki). W formie rekreacji było wyzwanie, kto czy ktoś go jest wstanie sprowadzić do parteru, próbowali zapaśnicy, próbowali od brazylijskiego ju jitsu, nic stał jak przyspawany do ziemi, ba nawet pozwolił próbować dwóm jednocześnie.  I od tej pory wszyscy zwą tego pana człowiek forteca. Mimo, że styl sam w sobie trochę archaiczny i bardzo "niszowy" okazuje się że zawodnik na wysokim poziomie robi niesamowite rzeczy.

 

@Portista - raz sparowałem, pan miał całkiem niezłą technikę, nie odmawiam skuteczności (mimo iż dla mnie dość egzotycznie to wygląda), walka trwała około 30 sekund, nie miał obicia mimo prawidłowych bloków nie wytrzymał serii niskich kopnięć - nie był w stanie ustać na nogach, nie przyzwyczajony do bólu

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Odświeżam temat :)

W Środę byłem na treningu karate pierwszy raz i chciałbym się z wami podzielić wrażeniami.

Ćwiczę regularnie trening siłowy od kilku lat(ciężary, kalistenika). Kiedyś chodziłem rok na Teakwondo/kickboxing, pół roku na aikido i pół roku na sumo/zapasy, więc powiedzmy jakieś tam podstawy miałem. 

Karate było dla mnie czymś nowym, ale ostatnio naszła mnie strasznie chcica aby spróbować i tego. Jestem naprawdę mega zaskoczony. Karate Kyokushin to naprawdę ciężka zaprawa. W połowie treningu już nie dawałem rady wykonywać ćwiczeń ze wszystkimi i omijałem pewne ćwiczenia. Lało się ze mnie jak ze szmaty. Około 10-15 minut później podszedłem do trenera i powiedziałem, czy mogę wyjść z sali, bo zaraz zemdleję i zwymiotuję. Serce waliło mi niemiłosiernie, myślałem, że zejdę na zawał. Trener kazał mi usiąść na ławce i odpocząć. Powiedzmy po 10 minutach znowu wróciłem do gry i kopałem na tarcze. Łydki miałem tak zmasakrowane, że jak kopałem na tarczę, to myślałem, że mi odpadną. Nigdy tak nie miałem. Czułem się jak jakiś gówniarz, bo ledwo żyłem.

Później były sparingi. Zasady są takie, że nie ma żadnych kasków ochronnych, rękawic, bijemy się na żywca. Można bić wszędzie, tylko nie można bić pięścią w głowę, na korpus tak. Naprawdę twardzi zawodnicy. Stopy i pszczele miałem we krwi, całe pozdzierane. Kilka razy byłem na glebie. Faceci mega odporni. Sprzedajesz im rakietę z nogi na korpus, a oni nic. Jakby to się nigdy nie wydarzyło. Przyznam szczerze, że byłem później trochę zniechęcony walką z kozakami, bo nie wiedziałem jak mam się zachowywać, karate to dla mnie nowość. W związku z tym, że jestem nowy to mi odpuszczali, ale i tak dostawałem. Trochę mnie to zniechęciło, że jestem taki kiepski. Wyżej siebie oceniałem :)

Następny trening w poniedziałek. Jest ciężko, ale z drugiej strony nie mogę się doczekać. Nakręciłem się. Strasznie spodobał mi się ten klimat. Ludzie na poziomie, fizyczny wycisk, ostre sparingi, wiele można się nauczyć. Żałuję, że wcześniej tego nie odkryłem, ale lepiej późno niż wcale :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@TasteThePain

 

2 - 3 miesiące i się przyzwyczaisz do tej formy treningu. Będziesz miał dobrą zaprawę fizyczną i poprawisz obicie.

 

Miałeś klasyczną koncepcję sparingu typową dla kk, jednakże zdarza się iż robi się sparingi z uderzeniami na głowę - kwestia podejścia trenera. Wtedy oczywiście szczęka, kask i rękawice.

 

Tak żebyś opanował podstawowe techniki, zyskał kondycję i obicie, wzmocnił odpowiednie partie ciała, wyrobił timing na tyle aby swobodnie wychodzić na matę lub ring to minimum 2 lata.  Aczkolwiek po roku już będziesz odczuwał bardzo pozytywne zmiany.

 

Dojdą jeszcze formy i walka kijem, być może druga broń, też zależy od trenera i twojego stażu treningowego.

 

A to będzie dopiero początek drogi :)

 

Po kilku miesiącach jak już załapiesz podstawy, doradzam ćwiczenie podstawowych technik w zaciszu domowym w dni nietreningowe, taki lekki 30-40 minutowy trening, będziesz miał szybszy postęp. Przydaje się też worek lub manekin.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na dzień dzisiejszy liczę sobie, że spokojnie dwa lata w tej miejscowości co jestem będę chodził na zajęcia, o ile nie podejmę jakiejś szalonej decyzji i nie wyjadę za granicę na przykład :) Także nie napalam się na efekty po kilku treningach, tylko pokornie, długoterminowo myślę o rozwoju. Wiem z doświadczenia, że po każdym sporcie po pół roku są widoczne efekty, a pewne rzeczy, nawyki, technika zostają z Tobą do końca życia.


Co do broni to masz na myśli kij boken? Bo jeżeli tak, to mam taki w kiblu po bracie, lub ojcu, to nie będę go wyrzucał, jak ma się przydać jeszcze.

Widzę, że jesteś doświadczony, więc zadam CI pytanie. Ile minut dziennie mam się rozciągać aby dojść do szpagatu? Bo to wszystko bez sensu, jak człowiek ma zastygnięte nogi i nie potrafi na luzie wyprowadzać uderzeń. Jakieś konkretne, najlepsze ćwiczenia byś polecił, czy nie bardzo ? Bo jeżeli chodzi o nogi, to ja akurat zawsze byłem z tym tematem w tyle.

Worek, dużą gruchę, tarcze, rękawice, wszystko mam z przeszłości. Chyba będę musiał to odkurzyć i z bratem co niedzielę poćwiczyć przed rodzinnym obiadem kopnięcia i stójkę :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.