Skocz do zawartości

Opowieść przedmałżeńska - quo vadis


Rekomendowane odpowiedzi

5 godzin temu, Nomorepanic napisał:

 Już od jakiegoś czasu gumy są nieodłącznym towarzyszem zabaw (może to paranoja ale sprawdzam, czy czasem nie przekłute)

 

Kurwa chłopie gdzie Ty żyjesz? Co będzie następne? Sprawdzanie jedzenia czy nie zatrute? Przepraszam, może zbyt dosadnie to zabrzmi, ale najwyższy czas wstać, rozejrzeć się, znaleźć ścianę, rozpędzić się i zajebać głową. Tu się nie ma co zastanawiać- z tej relacji trzeba wypierdalać. W podskokach. Nie łudź się- lepiej nie będzie, ale zawsze może być gorzej...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do tych prezerwatyw, to związek bez 100-procentowego zaufania, to nie jest związek. Obyś, Autorze, za kilka lat nie zawitał na tym forum z wątkiem pod tytułem "Jak spaprałem sobie życie!", w którym będziesz opisywał swoje frustracje, kredyty i wiecznie niezadowoloną, obwiniającą Cię o wszystko i wchodzącą na głowę, żoną (z dzieckiem, w które zostaniesz wrobiony).

 

 

 

Edytowane przez Oświecony
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Oświecony napisał:

Co do tych prezerwatyw, to związek bez 100-procentowego zaufania, to nie jest związek. Obyś, Autorze, za kilka lat nie zawitał na tym forum z wątkiem pod tytułem "Jak spaprałem sobie życie!", w którym będziesz opisywał swoje frustracje, kredyty i wiecznie niezadowoloną, obwiniającą Cię o wszystko i wchodzącą na głowę, żoną (z dzieckiem, w które zostaniesz wrobiony).

 

Nie ma czegoś takiego jak 100% zaufanie do drugiego człowieka, tym bardziej do kobiety.

 

Często nie możemy zaufać nawet samym sobie bo nie wiemy jak w danej sytuacji, czy przeciwnościach się zachowamy.

 

Ktoś, kto twierdzi, że komuś 100% ufa, czyli bezwarunkowo jest głupcem.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Oświecony napisał:

Red, u Volanta na blogu był chyba kiedyś taki wpis. A jeśli nie ma czegoś takiego, jak piszesz, to nie ma w ogóle związku, a co za tym idzie, miłości do kobiety/mężczyzny.

 

Zaufanie bezwarunkowe nie jest wymagane żeby kogoś kochać, to fałszywe przeświadczenie, które występuje w naszym kręgu kulturowym.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, red napisał:

 

Dawno ne widziałeś atrakcyjnej dwudziestki nago. Brakuje ci porównania.

 

Ewentualnie dwudziestki bez makijażu obok 37 czy 41 bez makijażu.

 

Hmmm...Nie tak dawno miałem w łóżku, widziałem, dymałem...laska 23 lata na przykład...:P

Fakt, ciało na pewno lepsze , ale bez przesady, żeby to była aż taka kolosalna różnica, wobec zadbanego MILFa...

Zresztą , być może ja mam pociąg do nieco starszych pań, nie wykluczam tego :P Porno to tylko z MILF, słusznych rozmiarów cyc i dupcia musi być! :lol:

Ale z małolatą nie pobawię się przy ukochanej muzyce lat 80-tych, bo dla nich to prehistoria, jak dla nas lata 50-te...I nie pogadam jak równy z równym (no, poniosło mnie hehehe)...

 

W każdym razie , nawet jeśli obiektywnie przyjąć, że ciało maja gorsze - to nie ma wcale aż jakiegoś drastycznego spadku zainteresowania laskami po 30-tym roku życia.

Mają branie panie 30+, a nawet i 40+...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Oświecony napisał:

Red, u Volanta na blogu był chyba kiedyś taki wpis. A jeśli nie ma czegoś takiego, jak piszesz, to nie ma w ogóle związku, a co za tym idzie, miłości do kobiety/mężczyzny.

 

 

 

 

Związek ze stuprocentowym zaufaniem i bezkrytycznym podejściem do drugiej osoby to także nie związek, a jakiś dziwny twór, który się dobrze nie skończy. 

Tym bardziej, że ludzie są tacy a nie inni. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Vercetti napisał:

 

Związek ze stuprocentowym zaufaniem i bezkrytycznym podejściem do drugiej osoby to także nie związek, a jakiś dziwny twór, który się dobrze nie skończy. 

Tym bardziej, że ludzie są tacy a nie inni. 

 

 

Teraz też to wiem. Nie róbmy "of(w)topa". :-)

 

 

 

Edytowane przez Oświecony
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Oświecony napisał:

Musimy jednak uczyć się na własnych błędach, bo na cudzych się nie nauczymy

 

Też mit, można uczyć się z powodzeniem na cudzych błędach. Oczywiście nie jest równoznaczne z tym, że nie popełnimy swoich.

 

Yamamoto Tsunetomo miał zwyczaj w czasach swej młodości notować przed udaniem się na spoczynek wszystkie błędy i niezręczności, które w ciągu dnia popełnił. Zawsze wychodziło mu 20 - 30, mimo iż zazwyczaj nie powielał tych samych, każdego kolejnego dnia ilość błędów/ złych decyzji była podobna.

 

Doszedł do prostego wniosku iż człowiek jest z natury niedoskonały i przestał notować błędy, skupił się natomiast na ciągłym samodoskonaleniu.

 

Naśladował różnych ludzi w różnych aspektach życia, ponieważ nie ma ludzi dobrych we wszystkim np. jeden człowiek może być wspaniały w etykiecie i zachowaniu , ale mieć nieuczciwy charakter i nie dotrzymywać umów. Więc należy docenić kunszt w etykiecie i naśladować go jedynie w tym aspekcie.

 

Tak więc, aby się doskonalić trzeba mieć wielu nauczycieli. I jak masz już mistrza w danej dziedzinie należy go naśladować, jednocześnie dowiedzieć się jakie błędy on popełnił dążąc do swojego mistrzostwa i ich unikać, wtedy jest duża szansa na to iż dorównasz mistrzowi lub nawet go przerośniesz, bo zbierasz jego doświadczenie i swoje.

 

Nie ma żadnego powodu abyś go kiedyś nie przerósł, wszak on też jest tylko człowiekiem popełniającym błędy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Red, chodziło mi głównie o sprawy miłosne, o relacje damsko-męskie. Nie sprecyzowałem. Ja byłem bez wiedzy i musiałem się nauczyć na swoich błędach. Teraz tę wiedzę zdobywam, co pozwoli mnie uchronić przed nimi w przyszłości. Poza tym, ciekawe to, co napisałeś.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oświecony

 

Polecam książkę "Hagakure". Pisana przez siedem lat, a ma niewiele ponad 50 stron, wszystko jest dogłębnie przemyślane i prosto przekazane, bez zbędnego pierdolenia.

 

I bardzo dużo treści zahacza o tematy forumowe. Mimo, że to początek XVIII wieku w Japonii. Znajdziesz bez trudu na chomiku, pdf w naszym języku.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wielkie za komentarze. Trochę dostałem zimną wodą w ryj. Myślę, że sporo racji miał parafianin, pisząc, że oboje się zrobiliśmy wygodni i o niskiej różnicy SMV. Rozleniwiłem się jak huj. Wcześniej wiele lat musiałem się starać i ostro pracować aby dojść do czegoś więcej, niż okupowanie wiejskiego przystanku z browarem w łapie, a nie było to łatwe. Natomiast gdzieś tak ostatnie dwa lata przyniosły owoce i mogłem się w końcu wyluzować (taka ułuda). Z wcześniejszej aktywności fizycznej zostało nic, a przy moim niskim wzroście nie powinienem sobie pozwalać na kałdun. Zjebałem przez lenistwo.

 

Muszę wrócić do aktywności fizycznej, a może też we łbie mi się lepiej i szybciej poukłada.

 

Co do związku, bo pewnie Was to ciekawi co zamierzam, to muszę to wszystko przemyśleć, a zwłaszcza jak to dobrze rozegrać i zrobić exit.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Wiem, że łatwo pisać. Masz pasożyta w domu. Napiszę jak zrobił mój kolega z pracy.

 

Ma kobietę, mają dziecko, mieszkają razem, ale ślubu z nią nie wziął. Kiedyś przyszedł do nas po radę co robić, bo miał kawalerkę a chciał kupić większe, wahał się czy sprzedać kawalerkę czy wynająć. Wynająć - kłopot z lokatorami ba albo płącą albo nie i tu jest niewiadoma. Sprzedać - będzie na większy wkład przy zakupie nowego M. Doradziliśmy sprzedać, brać kredyt tylko na siebie i kupić mieszkanie na siebie i nie brać ślubu bo po ślubie raty za kredyt to już majątek małżeński i gdyby co, to będzie musiał pannę spłacać.

 

Na to kolega mówi po 2 tygodniach - "wiecie coś w tym jest co mówiliście bo jak rozmawiałem z panną i przedstawiłem plan jaki poradziliście to powiedziała "to już nic w życiu nie będę miała?".

 

I do dzisiaj żyją razem, on kupił chatę na siebie i kredyt na siebie. Nie mają ślubu i nie zamierza się żenić.

 

Jak chcesz żyć ze swoją i ci ona pasuje (z tym seksem co 2 tygodnie to słabo) to zrób tak samo - nie zwracaj uwagi na gęganie, rób swoje, będzie u ciebie mieszkać - TYLKO JEJ NIE MELDUJ W CHACIE TO WAŻNE !!!. Ale pamietaj - jak będzie dziecko, ona jest na prawie. Prędzej ciebie wywalą niż ją z dzieckiem - zwłaszcza jak ciebie pomówi o przemoce albo molestowanie dzieciaka.

 

Ja bym się zastanowił - jak dla mnie to ona jest kula u nogi i pasożyt, całe życie będziesz na nią robił i jej pracy szukał albo jej w jej biznesie pomagał ponosząc koszty - no chyba ze to lubisz. Baba w domu nie pracująca będzie znudzona i z czasem poszuka sobie rozrywki kiedy będziesz w pracy....chociaż reguły nie ma, nie chcę uogólniać ale w pracy tez może znaleźć pocieszyciela...:D

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Hej wam.

 

Postanowiłęm odświerzyć wątek i opisać jak to aktualnie wygląda. Słowem wstępu, jestem z tą samą kobietą, ale relacje się nieco zmieniły. Z perspektywy czasu powiem wam, że czytając swój pierwszy wpis dziś opisałbym niektóre rzeczy nieco innaczej. Dlaczego?

 

Otóż piewrszy wpis poczyniłem po odkryciu tego forum i zapoznaniu się z wieloma wątkami. Stan, w który wprawiła mnie ta lektura był mocno emocjonalny i niestety były to emocje mocno negatywne względem mojej samicy. Czy zasłużenie? Może po części tak, ale dzisiaj rozumiem, że sam doprowadziłem do powstania takiej sytuacji. Gdybym podczas całego naszego związku nie popełnił tylu błędów i znał zasady gry to zapewne nie odczuwałbym w sobie całej tej frustracji jaką czułem w lutym.

 

Dzięki wam dowiedziałem się o wielu mechanizmach rządzących relacją kobieta-mężczyzna, ale wiedzieć nie znaczy rozumieć. Teraz wydaje mi się, że rozumiem. Oto kilka wniosków do jakich doszedłem a co za tym idzie, pozwoliły mi wprowadzić zmiany:

 

1. Jestem mężczyzną więc to moją rolą jest kierowanie i kreowanie związku.

 

Co z tego wynika?

 

Otóż zapomniałem o tym, że związek nie jest stanem tylko procesem. Pozwoliłem aby wiele spraw toczyło się koło mnie, skapcaniałem mając 26 lat. Brak pracy nad sobą w sensie fizycznym, zapasłem się, dochodząc do wagi 99 kg przy wrzoście 1,70 m. Mięśnie które zostały mi po siłowni/boksie tajskim/rowerze odeszły w niepamięć, a raczej przysłonił je tłuszcz. Tym samym pozwoliłem na utratę atrakcyjności w oczach mojej samicy, innych samic, a co najgorsze w swoich własnych. Z czystego lenistwa i przeświadczenia, że nie muszę się starać. Doszedłem (na szczęście) do stanu, że zaczęło przeszkadzać to mi. Teraz powoli pracuję nad sobą i powoli zaczyna to przynosić efekty.

 

To co wcześniej było złe to brak wymagań stawianych sobie i swojej samicy. Co do wyglądu i co do tego jak będzie wyglądać nasze ewentualne wspólne życie w najbliższym czasie.

Odbyłem rozmowę z moją kobietą i oznajmiłem, że nie będzie oświadczyn dopóki nie zmieni swojego życia i nie pokaże mi, że myśli poważnie o swojej przyszłości. Nie o naszej, tylko o swojej, tzn. chcę zobaczyć, że się rozwija, nie siedzi na dupie trzymając się myśli, że "przyklei" się do mnie i tak się prześliźnie przez całe życie. Odkryłem w sobie, że nie mogę żyć z kobietą, która nie potrafiłaby żyć sama.

 

Dodatkowo jasno poinformowałem, że jeżeli ślub kiedyś miałby mieć miejsce, to tylko z rozdzielnością majątkową i intercyzą i nie ma od tego żadnych odstępstw. I tu się zdziwiłem, bo nie było z tego powodu żadnych problemów. Myślę, że trochę pomogło środowisko, gdyż okazało się, że mężczyzna mojej koleżanki ma problem z niedługo byłą żoną, która chce go oskubać.

 

 

2. My to znaczy konglomerat, a nie jedno ciało

 

Zmieniłem się. One to widzi i mówi o tym, że się zmieniłem. Przede wszystkim przestałem reagować na większość gierek. Zrozumiałem, że związek to nie jest coś, co powinno mnie ograniczać. Chodzi mi głównie o moje zainteresowania i kontakty towarzyskie. Prawda jest taka, że mam jedno życie, więc jeśli chcę hodować mrówki, to będę je hodować. Jak reagować na absolutny sprzeciw samicy? Wcale. Nie wchodzić w polemikę. Po prostu usiadłem i zamówiłem próbówki na allegro, w których będę je trzmał przez piewrsze stadium hodowli.

To samo ma miejsce z każdym innym aspektem. Jeżeli decyzja, którą zamierzam podjąć nie wpływa na życie mojej kobiety, to nie ma prawa zabraniać mi jej podjęcia. Tylko tyle i aż tyle.

 

To samo z kontaktami. Nie pytam czy mogę wyjść na grila z kolegami z pracy, pograć w planszówki + piwo. Pytam tylko czy ma jakieś wspólne plany na wtorek wieczór. Jeżeli mówi, że nie, to informuję, że wychodzę i prawdopodobnie wrócę o 2, więc niech nie czeka na mnie i idzie spać. Nie pytam, więc nie usłyszę odmowy. Oczywiście zdarzają się teksty w stylu "myślałam że spędzimy wieczór razem", ale tekst "spędzamy razem 5 wieczorów w tygodniu" kończy temat.

Oczywiście to musi działać w dwie strony, więc jeżeli ona wychodzi do koleżanki, albo jedzie do babci nie robię z tego powodu problemów.

 

 

3. Kobieta nie jest sensem życia

 

Moje życie nie może kręcić się wokół kobiety. Mam jedno życie i głupio byłoby je stracić w pogoni za próbą uszczęśliwienia księżniczki. Kolejną implikacją tego wniosku jest to, że ewentualne rozstanie z tą konkretnie kobietą nie byłoby żadną tragedią dla mnie. Jasne, że byłoby to trudne, ale życie toczy się dalej. Ostatecznie przeżyłem dużo gorsze chwile w moim życiu a ciągle tu jestem, a nawet więcej, jestem zadowolony ze swojej aktualnej pozycji.

 

Kilka innych rzeczy, które udało się zmienić:

 

Moja samica poszła do pracy, na umowę o pracę, na cały etat. Jest to o tyle ważne, że znacząco podniosło to jej samoocenę, przez co jest mniej marudna. Nie siedzi już całymi dniami w domu wymyślając co jej nie pasuje. Teraz ma problemy większości ludzi, wie co to zmęczenie i wydaje mi się, że bardziej docenia czas, który spędzam z nią razem, ponieważ jest go mniej.

 

Oboje pracujemy nad sobą fizycznie, tak ja jak i ona sukcesywnie gubimy zbędne kilogramy.

 

Nie ma wydzwaniania do mnie w pracy. To nie jest czas na pogaduszki. Koniec z dostępnością non-stop.

 

Ogólnie koniec z powtarzaniem do pożygu "Kocham Cię". Teraz na taki tekst odpowiadam "to dobrze". Natężęnie tego typu gównianych tekstów spadło drastycznie.

 

 

Dlaczego to wszystko:

 

Ponieważ w gruncie rzeczy aktualna kobieta po przeanalizowaniu sytuacji nie jest taka zła. Postanowiłem za motto postawić sobie sentencję, którą już nie pamiętam gdzie przeczytałem (gdzieś na tym forum):

 

Quote

Kobiety nie zmienisz.

Możesz zmienić kobietę ale to niczego nie zmieni.

 

Ogólnie zrozumiałem, ze większość problemów stworzyłem sam. Puściłem lejce więc nie powinienem się dziwić, że koń wlazł w kapustę. Zmiana kobiety bez zmiany w mojej osobie niczego by nie dała, a tylko być może ponownie bym się naraził na endorfinowy haj, którego aktualnie raczej nie potrzebuję.

 

Przeprosiny

 

Chciałem was przeprosić, bo skłamałem. Nie mieszkam we Wrocławiu tylko w Poznaniu. Moja samica nie jest fryzjerką, a kosmetyczką, a prezerwatywy sprawdzałem tylko raz, czy nie są przedziurawione pod wpływem jakiejś chorej wizji.

 

Obawiałem się pisać prawdy, więc pomyślałem, że drobne zmiany w scenariuszu pozwolą mi się uchronić przed rozpoznaniem, gdyby moja kobieta jakoś tu trafiła.

 

Głupota.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchaj,

 

Jak dla mnie to możesz być nawet z Hong-kongu. Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Jeżeli tylko lepiej czujesz się w kwestii zmian siebie i bytności na forum, to są to detale dla mnie pomijalne. Nie czuję się urażony.

 

Co do zmian- podziwiam. Tak wiele w tak krótkim czasie. Jest to wyczyn, aczkolwiek pozwolę sobie na nutkę pesymizmu- kurcze, pytanie na jak długo uda Ci się to utrzymać... Przyznam się, że wprowadzić zmiany w swoje życie potrafię bardzo szybko, niemal z chwili na chwilę. Utrzymać stan na dłużej (czyt. do momentu poznania rozsądniejszego i lepszego dla mnie rozwiązania), zdecydowanie trudniej.

 

Trzymam kciuki za postępy. Wiem, że lekko nie jest, ale cóż, czas pokaże. Co do związku z kobietą- sam wiesz co Ci najlepsze, ale zawsze miej dystans...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minutes ago, Arox said:

Słuchaj,

 

Jak dla mnie to możesz być nawet z Hong-kongu. Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Jeżeli tylko lepiej czujesz się w kwestii zmian siebie i bytności na forum, to są to detale dla mnie pomijalne. Nie czuję się urażony.

 

Czułem się zobowiązany aby to naprostować. Jak mogę innych w postach oceniać i doradzać, spierać się światopoglądowo, jeżeli mam świadomość, że nakłamałem na swój temat z tak niskich pobudek, jak strach przed reakcją kobiety? Teraz już tego strachu nie czuję, ale za to zostało poczucie, nie wiem jak to nazwać... wstydu?

 

Nie przyznałem się do kłamstwa dla Was tylko dla siebie, bo kłamstwo nie było wporządku wobec nie tylko Was ale też mnie samego.

 

 

2 minutes ago, Arox said:

Co do zmian- podziwiam. Tak wiele w tak krótkim czasie. Jest to wyczyn, aczkolwiek pozwolę sobie na nutkę pesymizmu- kurcze, pytanie na jak długo uda Ci się to utrzymać... Przyznam się, że wprowadzić zmiany w swoje życie potrafię bardzo szybko, niemal z chwili na chwilę. Utrzymać stan na dłużej (czyt. do momentu poznania rozsądniejszego i lepszego dla mnie rozwiązania), zdecydowanie trudniej.

 

Czy dwa miesiące to krótki czas? Dla mnie to całkiem sporo dni na zmiany. Dodatkowo poczucie, że coś jest nie tak pojawiało się już wcześniej. To nie jest tak, że trafiłem na forum i nagle doznałem olśnienia, że mój związek jest chory. Już wcześniej odczuwałem różne dolegliwości. Forum natomiast pozwoliło mi się nad tym zastanowić, uporządkować objawy, postawić diagnozę oraz opracować terapię.

 

Potrzeba zmian była już wcześniej, tylko wtedy nie wiedziałem do końca co mnie boli ani dlaczego. Dlatego wierzę, że uda mi się utrzymać zmiany permanentnie, ponieważ zwyczajnie po ich zastosowaniu lepiej się czuję.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.